Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Samotna ( jak masz na imię ?)-
a może tak do mnie dołączysz i obie rzucimy ten nałóg ?
Ja sobie też zdaję sprawę z tego , że jestem bardzo uzależniona od nikotyny i palenia jako - palenia , puszczania dymku... Tyle lat z papierosem przeżyłam.
Ale mam teraz ogromną wolę rzucenia, to tylko mózg mi płata czasem figla.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-02, 20:20
Moniko, gratulacje! Tak trzymaj!
kasia1 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-02, 21:40
samotna napisał/a:
dzisiaj jestem na głodzie drugi dzień.....nie wiem co będzie dalej...
Samotna, to wspieramy Cię tak samo jak Monikę
Dziewczyny, niech jutrzejszy dzień będzie dla Was kolejnym dniem bez papierosa...
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-03, 11:25
kasia1 napisał/a:
Dziewczyny, niech jutrzejszy dzień będzie dla Was kolejnym dniem bez papierosa...
Panie Boże dopomóż nam w tym.
Oddaję Ci Panie moje 14 dni niepalenia.
Mam cichą nadzieję , że oddam Ci całe 40 dni.
Dzisiaj zaczynam 3 tydzień.
Wasze wsparcie powoduje, że nadal trwam w tym postanowieniu.
Dziękuję Wam moi kochani.
Może mi się uda ?
Kinguś zastanawiam się , czy bez tego tematu tyle czasu bym wytrwała.
Sama w to ledwo wierzę, bo to 15-sty dzień.
Nie wypaliłam - aż około 450 papierosów. Ufff.....
Nie palę 330 godzin.
lilia [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-03, 11:53
Monika 36, sa różne sposoby wspierajace niepalenie, np. możesz sobie na małym kartoniku z jednej strony napisać jakie ponosiłaś szkody spowodowane tym ,że paliłaś( szara cera, mniej kasy..) a z drugiej strony jakie masz zyski z niepalenia( ładniejsza buzia, więcej pieniędzy, ...) i w momentach kiedy przychodzi głód czytasz sobie takie podsumowanie, które zawsze masz przy sobie. To pomaga .
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-05, 19:25
Muszę dzisiaj tutaj coś napisać , bo od wczoraj brak nikotyny w moim organiżmie -
odbija na mnie ślady .
Ledwo daję sobie radę. Już po raz kolejny mam nieodpartą ochotę zapalić.
Niestety to zaczyna mnie przerastać.
Tak to ponoć jest po odtruciu czyli 2 tygodniach rzucania.
Panie Boże błagam Cię o pomoc .
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-05, 20:34
(1) O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja, jakże piękna! Oczy twe jak gołębice za twoją zasłoną. Włosy twe jak stado kóz falujące na górach Gileadu. (2) Zęby twe jak stado owiec strzyżonych, gdy wychodzą z kąpieli: każda z nich ma bliźniaczą, nie brak żadnej. (3) Jak wstążeczka purpury wargi twe i usta twe pełne wdzięku. Jak okrawek granatu skroń twoja za twoją zasłoną. (4) Szyja twoja jak wieża Dawida, warownie zbudowana; tysiąc tarcz na niej zawieszono, wszystką broń walecznych. (5) Piersi twe jak dwoje koźląt, bliźniąt gazeli, co pasą się pośród lilii. (6) Nim wiatr wieczorny powieje i znikną cienie, pójdę ku górze mirry, ku pagórkowi kadzidła. (7) Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, i nie ma w tobie skazy. (8) Z Libanu przyjdź, oblubienico, z Libanu przyjdź i zbliż się! Zstąp ze szczytu Amany, z wierzchołka Seniru i Hermonu, z jaskiń lwów, z gór lampartów. (9) Oczarowałaś me serce, siostro ma, oblubienico, oczarowałaś me serce jednym spojrzeniem twych oczu, jednym paciorkiem twych naszyjników. (10) Jak piękna jest miłość twoja, siostro ma, oblubienico, o ileż słodsza jest miłość twoja od wina, a zapach olejków twych nad wszystkie balsamy! (11) Miodem najświeższym ociekają wargi twe, oblubienico, miód i mleko pod twoim językiem, a zapach twoich szat jak woń Libanu. (12) Ogrodem zamkniętym jesteś, siostro ma, oblubienico, ogrodem zamkniętym, źródłem zapieczętowanym. (13) Pędy twe - granatów gaj, z owocem wybornym kwiaty henny i nardu: (14) nard i szafran, wonna trzcina i cynamon, i wszelkie drzewa żywiczne, mirra i aloes, i wszystkie najprzedniejsze balsamy. (15) [Tyś] źródłem mego ogrodu, zdrojem wód żywych spływających z Libanu. (16) Powstań, wietrze północny, nadleć, wietrze z południa, wiej poprzez ogród mój, niech popłyną jego wonności! Niech wejdzie miły mój do swego ogrodu i spożywa jego najlepsze owoce!
(Pieśń nad pieśniami 4:1-16, Biblia Tysiąclecia)
Monika36,
Bóg tak pieknie do Ciebie mówi i jak tu odpowiadać mu na taka pieśń miłosną z papierosem w ręku?
Kochana ufam,że wytrwasz i nie sięgniesz po nikotynę. Nagroda będzie wspaniała tylko jeszcze trochę wytrwaj.
WIerzę ,że Ci się uda.
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-08, 12:37
Masz rację Kingo.
Jak można Bogu odpowiedzieć na taką śliczną pieśń z papierosem w ręku.
Panie Boże oddaję Ci 20 dni bezdymnych tego Wielkiego Postu.
Sama w to ledwo wierzę -
To już połowa moich skromnych marzeń , że nie wspomnę o całkowitym uwolnieniu od tego trującego nałogu.
Bardzo Cię proszę Panie Boże - o kolejny mój pachnący dzień.
Jagoda0710 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-08, 19:33
Monika36,
życzę Ci samych pachnących, wonnych, pięknych, słonecznych dni.
Dasz radę, nie jesteś sama, jest z Tobą Jezus.
Pamiętam w modlitwie, Jagoda
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-14, 14:27
Świadectwo Jezus uwolnił mnie od nałogu palenia
Na początku palenie sprawiało mi przyjemność, do czasu gdy nie zacząłem palić coraz więcej. Gdy zorientowałem się było już za późno aby przestać palić, ponieważ potrzeba zapalenia była tak silna, że nie mogłem się jej oprzeć. Paliłem w sumie ok. 8 lat, ok. półtorej paczki dziennie i już myślałem, że nigdy nie rzucę tego nałogu. Zdałem sobie sprawę, że sam nie przestanę palic bez Bożej pomocy, więc postanowiłem modlić się do Boga o pomoc. Co wieczór przed zaśnięciem adorowałem rany Pana Jezusa, współczując Jego cierpieniu, prosząc jednocześnie o pomoc. Odmawiałem takie modlitwy, które kiedyś otrzymałem w broszurze od mojej babci, świętej pamięci bardzo wierzącej kobiety:
Ojcze Przedwieczny, przez Bolesne i Niepokalane Serce Maryi, ofiaruję Ci Krwawiące i Zwycięskie Rany Pana Naszego Jezusa Chrystusa w połączeniu ze Łzami Jego Najświętszej Matki a w nich całe nasze życie dla Twej Chwały i za każdą duszę – ze wszystkim czym jesteśmy i co posiadamy, czego sobie życzymy i co planujemy, łącznie z naszymi błędami.
Uczczenie Ran Pana Jezusa
Panie Jezu Chryste mój nade wszystko ukochany Zbawicielu. Z największym uszanowaniem i z całą żarliwością mojej duszy uwielbiam Ciebie przez Niepokalane Serce Maryi i Jej Sercem i w Jej Niepokalanym Sercu.
Pozdrawiam Ciebie i całuję wszystkie Twoje Rany najczystszymi ustami Twojej świętej Matki. Pozdrawiam też i całuję wszystkie Twoje święte Rany za tych wszystkich którzy do mnie należą, za Kapłanów, za konających, za dusze w czyśćcu cierpiące.
- Całuję i pozdrawiam w ten sposób Rany od gwoździ w rękach i kiedy Ci je zadano i jak długo znosiłeś ich ból.
- Tak samo pozdrawiam i całuję Rany Twojej Świętej Głowy, teraz i kiedy te ciernie Ją kłuły i jak długo ten ból znosiłeś.
- Pozdrawiam i całuję Świętą Ranę na barku, teraz i kiedy ta ciężka belka na nim ciążyła i jak długo ten ból znosiłeś.
- Pozdrawiam i całuję Twój bark wyrwany ze stawu, teraz i kiedy on został wyrwany i jak długo ten ból znosiłeś.
- Pozdrawiam i adoruję Twoje Przenajświętsze Oblicze, teraz i kiedy było za nas policzkowane, opluwane i brudami oszpecone, teraz i jak długo tę mękę i tę obrzydliwość za nas znosiłeś.
- Pozdrawiam i całuję Święte Rany biczowania, teraz i podczas tej chłosty okrutnej jak długo te boleści Twego poszarpanego ciała za nas znosiłeś.
- Pozdrawiam i adoruję podeszwy Twoich przypalonych stóp, teraz i kiedy stałeś na rozpalonej blasze, teraz i jak długo znosiłeś to niewypowiedziane cierpienie.
- Tak samo pozdrawiam i całuję z największym uszanowaniem największą wdzięcznością Świętą Ranę Twojego Serca jak i każdą kroplę Twojej krwi.
O mój Zbawicielu, każdym moim pocałunkiem, oddechem, uderzeniem mojego serca, słowem i myślą pragnę na nowo całować wszystkie Twoje Święte Rany i każda kroplę Twojej Najdroższej Zbawczej Krwi – i tyle razy ofiarować Twojemu Ojcu w Niebie.
W łączności z Twoimi nieskończenie wielkimi zasługami, z Twoją Łaską i Miłością pragnę wiele dusz wybawić od ognia czyśćcowego.
Zbawicielu nasz, powołuje się na Twoje święte słowa: „Wszystko co dla mnie chcesz uczynić, to jakbyś już uczynił”
I obiecałeś, że za każdy pocałunek jednej z Twoich Ran ratuję jedną duszę.
Mój Jezu, dziękuję Ci za wszystko, co dla mnie uczyniłeś i całuję Twoje Święte Stopy za każdym krokiem, który uczyniłeś na ziemi od Twojego dzieciństwa, aż po ostatni krok, kiedy Cię rzucono na drzewo krzyża. Amen.
Zbawicielu mój, spełnij jeszcze jedna moją prośbę. Z każdym czułym pocałunkiem Świętej Rany Twojego Serca, pragnę w sposób wynagradzający całować każdą Hostię Świętą przyjmowaną bez uszanowania na stojąco i na rękę. Amen.
Adoracja Najświętszych Ran Jezusa Chrystusa
(modlitwa za Kościół Św.)
W zjednoczeniu z Niepokalanym Sercem Maryi, pozdrawiam i adoruje o Jezu, Twoją Świętą Ranę Twej prawej Ręki. W tej Ranie składam wszystkich Kapłanów Twego Świętego Kościoła. Daj im Ty, o Jezu, ilekroć sprawują Twoją Świętą Ofiarę, Płomień Twojej Boskiej Miłości, aby Go mogli dalej podawać powierzonym sobie duszom.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Pozdrawiam i adoruję Świętą Ranę Twej lewej Ręki w tej Ranie powierzam Ci, o Jezu, wszystkich heretyków i niewierzących, tych najbiedniejszych, którzy Cię nie znają. I ze względu na te dusze ześlij o Jezu, wielu dobrych pracowników do Twojej Winnicy, aby oni wszyscy znaleźli drogę do Twego Najświętszego Serca.
Chwała Ojcu ...
Pozdrawiam i adoruję Świętą Ranę Twej Najświętszej Głowy i w tych Ranach powierzam Ci, o Jezu, wrogów Świętego Kościoła, tych wszystkich, którzy dziś jeszcze zadają Ci Krwawe Rany i prześladują Ciebie w Twoim Mistycznym Ciele. Proszę Cię, o Jezu, nawróć ich, wezwij ich, jak wezwałeś Szawła i uczyniłeś zeń Pawła, aby co prędzej nastała jedna Owczarnia i jeden Pasterz.
Chwała Ojcu …
Pozdrawiam i adoruję Święte Rany Twych Świętych Nóg i w tych Ranach przekazuję Ci, Jezu, zatwardziałych grzeszników, którzy kochają więcej świat niż Ciebie, a szczególnie powierzam Ci tych, którzy muszą się już rozstać z tym ziemskim życiem. Nie dozwól Najdroższy Jezu, by Twoja Najdroższa krew była dla nich zmarnowana.
Chwała Ojcu …
Pozdrawiam i adoruję Ranę Twego Najświętszego Serca i w tej Ranie powierzam Ci, Jezu, moją duszę oraz tych, za których ty chcesz, bym się modlił, a szczególnie za wszystkich cierpiących i uciśnionych, za wszystkich prześladowanych i opuszczonych. Użycz, o Najświętsze Serce Jezusa, wszystkiego Twego Światła i Twej Łaski. Napełnij nas wszystkich Twoją Miłością i Twoim Pokojem.
Chwała Ojcu ...
Modlitwa do Świętej Rany Ramienia Chrystusa
O Najukochańszy Jezu Mój, Ty najcichszy Baranku Boży, ja biedny grzesznik, pozdrawiam i czczę tę Ranę Twą najświętszą, która Ci sprawiała ból bardzo dotkliwy, gdy niosłeś krzyż ciężki na Swym Ramieniu – ból cięższy i dotkliwszy niż inne Rany na Twym Świętym Ciele. Uwielbiam Cię za te najgłębszą i najdotkliwszą Ranę Twego Ramienia. Pokornie proszę, abyś dla tej srogiej boleści Twojej, którą w skutek tej Rany cierpiałeś i w Imię Krzyża Twego ciężkiego, któryś na tej Ranie Świętej dźwigał, ulitować się raczył nade mną nędznym grzesznikiem ( tu prosiłem o uwolnienie od nałogu) , darował mi wszystkie grzechy i sprawił, abym występując w Twoje krwawe ślady, doszedł do szczęśliwości wiecznej. Amen.
3x Ojcze Nasz … 3x Zdrowaś Maryjo …
Modliłem się tak co dzień przez ok. trzy - cztery tygodnie, jednocześnie co tydzień od rana każdego poniedziałku starałem się rzucać palenie - najczęściej nie wytrzymywałem bez papierosa dłużej niż jeden - trzy dni, a pragnienie towarzyszyło mi cały czas. Po ok. trzech, czterech tygodniach byłem już znużony i zrezygnowany rzucaniem palenia co poniedziałek. Myślałem że już chyba nigdy nie przestanę palić. Jednak zmusiłem się, aby spróbować jeszcze raz.
W kolejny poniedziałek rozpocząłem pracę, od rana starając się nie myśleć o paleniu. Ku mojemu zdziwieniu do południa nie czułem żadnego pragnienia aby zapalić papierosa. Aż zaczęło to mnie zastanawiać. Wychodząc z pracy byłem zaskoczony, że minęło już tak dużo czasu i nie czuję potrzeby aby zapalić, tak jakby odjęty został mi nałóg. Jeszcze tego dnia wieczorem, ponieważ nie miałem żadnej potrzeby zapalenia, czułem, że jestem uwolniony od papierosów i już nie będę palił. I rzeczywiście tak było, mijały dni, a mi wcale nie chciało się palić.
Nałóg odszedł i nie wrócił. Od ponad ośmiu lat nie zapaliłem ani razu i nie miałem żadnego pragnienia zapalenia.
Mając świadomość, jak łatwo było wpaść w nałóg, więcej nie wziąłem do ust żadnego papierosa, a nawet starałem się unikać wdychania dymu gdy ktoś obok palił, ani nie myśleć, jak to było gdy paliłem, aby nie dać przystępu dla pojawienia się pokusy.
Dziękuję Ci kochany Jezu, że mnie uwolniłeś od nałogu,to z miłości do Ciebie.
Sam podjąłem próbę (tfu..! jaką próbę - po prostu "rzucam") zakończenia nałogu palenia.
Dodam, że idę trochę na łatwiznę - wspomagam się plasterkami z nikotyną. No i dziś dopiero drugi dzień... Jednak w pracy, gdzie wypalałem średnio 5 papierosów z kolegą, teraz nie czuję takiej potrzeby. Po plasterku czuje się lekko "wyluzowany" i jakoś nie mam chęci chodzenia do palarni i "zaśmierdzania" się.
Powodzenia dla wszystkich rzucających.
Damy radę - RAZ A DOBRZE!!!
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-16, 10:55
Dziękuję Wam- Jagodo, Kingo , Kasiu, Piotrze.
Jestem .
Nie palę , nie zapaliłam ani dymka, nawet o tym nie myślę , choć są trudne momenty.
To już miesiąc , całe 28 dni.
Pragnę Bogu oddać całe 40 dni.
Pragnę uwolnić się całkiem od tego nałogu, choć łatwo nie jest.
Piotrze ja też mam plastry , to normalne, potem się już ich nie zakłada. Po całej kuracji.
Nie każdy potrafi rzucić bez wspomagaczy.
Trzymam Piotrze za Ciebie kciuki.
Razem będzie nam rażniej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.