Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
CZY BIBLIA TO KODES KARNY CZY OPOWIEŚĆ O MIŁOŚCI?
CZY EWANGELIA TO SCIENCE FICTION CZY ŻYCIE?
CZY CHRZEŚCIJAŃSTWO JEST ŚMIERTELNIE POWAŻNE, CZY TO RADOŚĆ I NADZIEJA?
"Chrystus cierpiał za nas i wzór nam zostawił, abysmy szli za Nim Jego śladami. Nie wolał ani nie podnosił głosu, nie dał słyszeć krzyku swego na dworze. On, gdy mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał sie Temu, który sądzi sprawiedliwie. On grzechu nie popełnił i w Jego ustach nie bylo podstepu, a jednak spadła nan chłosta zbawienna dla nas i Bóg złożyl na Niego winy nas wszystkich. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, wzgardzony tak, że mieliśmy go za nic, obarczył sie naszym cierpieniem i dźwigał nasze boleści. A myśmy uznali Go za skazańca, chłostanego przez Boga i zdeptanego. On sam, w swoim ciele, poniósł nasze winy na drzewo, abysmy przestali byc uczestnikami grzechu, a żyli dla sprawiedliwości. Krwią ran Jego zostaliśmy uzdrowieni." Chrystus cierpiał za nas i wzór nam zostawił. Pójdźmy za Nim Jego śladami.
Chwalą się ludzie: Ach co to był za ślub?
Siedmiu księży, soliści, ilu fotografów?
A wesele jakie?
Dwa zespoły grały, ile gości,
głowa mała!
A ja znam jeszcze ładniejsze wesele,
bo na nie zaproszona była Matka Boża
i Pan Jezus z uczniami.
Święty Jan Ewangelista opisuje to wesele tak:
Było wesele w Kanie Galilejskiej.
Była tam Matka Jezusa.
Zaproszono też Jezusa i Jego uczniów.
A kiedy zabrakło wina,
Matka Jezusa rzekła do Niego:
Wina nie mają!
Cóż Mnie do tego.
Jeszcze nie przyszła moja godzina.
Wtedy Matka Jezusa rzekła do sług wesela:
Uczyńcie wszystko, co wam Syn każe...
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-11, 14:28
Objawienie się Chrystusa na weselu w Kanie Galilejskiej
Konrad Kluczniak
Tajemnicą światła jest początek znaków w Kanie (por. J 2, 1-12), gdy Chrystus, przemieniając wodę w wino, dzięki interwencji Maryi, pierwszej z wierzących, otwiera serca uczniów na wiarę”
(z listu apostolskiego Jana Pawła II „Rosarium Virginis Mariae” z 16 października 2002 r.)
Druga tajemnica światła prowadzi na wesele (por. J 2, 1-11). Opowiadanie o cudownej zamianie wody w wino jest jednym z najlepiej znanych fragmentów Dobrej Nowiny o Synu Bożym. Gdyby ktoś nas zapytał, co wydarzyło się w Kanie Galilejskiej, bez wahania opowiedzielibyśmy o nagłym braku wina na uczcie weselnej i cudownej interwencji Jezusa z Nazaretu, niejako „sprowokowanej” przez Jego Matkę. Jednak, aby tak naprawdę odkryć to wydarzenie, trzeba sięgnąć do Ewangelii.
Gdyby bowiem chodziło w tej scenie tylko o cud Jezusa, na pewno sługa Boży Jan Paweł II znalazłby do kontemplacji bardziej spektakularne wydarzenie, które widziałoby wiele osób. Dlaczego więc skupiamy się na tym jednym? Ustanawiając tajemnice światła, Ojciec Święty jako ich myśl przewodnią wybrał objawianie się Jezusa jako Boga, który jest światłością dla świata. Właśnie w Kanie dokonał On pierwszego cudu, po którym stało się coś niezmiernie ważnego, co skrzętnie odnotował Ewangelista: „…i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (2, 11). Widzieli przecież, jak do stągwi wlewano na polecenie Jezusa wodę, a czerpano wino! Kto mógł uczynić coś takiego, jeśli nie sam Bóg?
Rola Maryi
Rozważając tajemnice różańcowe, wpatrujemy się w poszczególne sceny i osoby. Św. Jan Ewangelista zaraz na początku oznajmia czytelnikowi, że w Kanie Galilejskiej była „Matka Jezusa”. Ona zawsze jest pierwsza, przygotowuje miejsce swojemu Synowi i czeka na Niego. Dalej dopiero pisze: „Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów”. Można zatem odnieść wrażenie, że zostali oni zaproszeni właśnie ze względu na Maryję. Zasadniczo nie wiemy przecież nic o więzach łączących Nazaret z Kaną.
Pierwszoplanowa rola Maryi ma również potwierdzenie w życiu Kościoła. Maryja bowiem zawsze prowadzi do Jezusa, nigdy nie skupia uwagi wierzącego tylko na sobie. W Kanie Maryja, jako kobieta i zarazem gospodyni domowa, od razu zauważyła brak wina. Gdyby ta wiadomość rozniosła się wśród zaproszonych gości, albo, co gorsza, na stole nie stanęłyby naczynia z tym trunkiem, młoda para miałaby wielkie kłopoty. Naraziłaby się na zarzuty nieprzygotowania do tego ważnego wydarzenia w ich życiu oraz na kpiny i niewybredne żarty.
Maryja o tym wiedziała. Dlatego zwróciła się o pomoc do swojego Syna. W ten sposób pokazała w całej pełni swoją troskę o drugiego człowieka, a jako kobieta – o należyte przyjęcie gości. To ona powiedziała Jezusowi: „Nie mają wina”. Zauważyła to jako pierwsza. Nie wahała się iść z tym problemem do Syna, stając się rzeczniczką młodych małżonków. Wiedziała więc, że On jest w stanie zaradzić temu problemowi.
Apostołowie od pierwszego cudu w Kanie,
inaczej postrzegają Pana Jezusa.
Każdy cud rodził w nich pytanie:
Kim On jest?
To nie tylko Apostołowie
- my też myślimy podobnie.
Gdybym widział jakiś cud,
albo gdybym mógł uczynić cud
- to bym uwierzył.
Nieprawda!
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-12, 20:07
Propozycja rozważań na Drogę Krzyżową
I. Jezus na śmierć skazany
Piłat skazał Jezusa na śmierć nie dlatego, że był przekonany o Jego winie. On to zrobił z lęku. Bał się zamieszek w mieście i utraty swojej posady. Skoro tu jesteś to znaczy, że jesteś człowiekiem wierzącym. Ale pewnie w twoim życiu były takie sytuacje, że nie miałeś odwagi przyznać się do swojej wiary. Bałeś się ośmieszenia, złośliwych komentarzy, utraty dobrego wizerunku. I to nie chodzi tylko o przyznanie się do uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii. Czy w czasie kiedy prowadzone są tak burzliwe dyskusje na temat aborcji, kary śmierci czy in vitro potrafisz przyznać się do stanowiska Kościoła? A może co gorsza masz w tych sprawach całkiem inne zdanie, bo twierdzisz, że to twoja prywatna sprawa? Może twoje chrześcijaństwo kończy się już na tej pierwszej stacji, a przecież tyle jeszcze do końca.
II. Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Każdy z nas rodzi się z jakimś krzyżem, który trzeba przenieść. Każdemu z nas wydaje się, że to jego krzyż jest najcięższy. Może nawet chętnie zgodziłbyś się na wzięcie krzyża, ale takiego jak ty sam sobie wymyślisz. Przecież gdyby ciebie spotkały takie trudności i cierpienia jak twojego sąsiada albo znajomego, to ty byś się na taki krzyż chętnie zamienił. Ale Panie Boże – dlaczego mnie obarczasz krzyżem najcięższym? Czemu ten mój krzyż jest wyjątkowo trudny i niewygodny? Myślałeś tak kiedyś? Jaka to wielka łaska dostrzec, że ktoś obok ciebie niesie cięższy krzyż. A wiesz dlaczego czasami krzyż staje się nie do zniesienia i przemienia się w rozpacz? Dzieje się tak wtedy, kiedy twój krzyż jest sam, bez Chrystusa. Czy prosisz codziennie Chrystusa o pomoc w dźwiganiu krzyża?
III. Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Jezus upadł pod krzyżem. Wyobrażasz to sobie? On, Bóg wszechmogący, Pan całego świata, odziany w majestat, pełen chwały – leży pod krzyżem, brudny od prochu ziemi i krwi sączącej się z ran, sponiewierany, wyśmiany przez otaczający go tłum. Ukochał cię tak bardzo, że pozwolił się upokorzyć. Co mógł jeszcze zrobić, żebyś wreszcie zrozumiał, że On cię kocha? Czy to, że oddał za ciebie życie to jeszcze za mało? Osoby, które zawdzięczają swoje życie przeszczepowi narządów żyją ze świadomością, że ktoś im podarował życie na nowo. Ty też otrzymałeś wielki dar – życie i to życie wieczne. Bądź za nie wdzięczny! Nie trzeba wiele. Klęknij codziennie rano i wieczorem i podziękuj Bogu za kolejny poranek, za kolejny dzień. Czy to naprawdę, aż tyle cię kosztuje?
IV. Jezus spotyka Matkę swoją
Maryja towarzyszyła Jezusowi w każdej chwili Jego życia i kroczyła razem z Nim drogą Miłości Ukrzyżowanej. Jest dla nas pięknym wzorem rodzicielskiej miłości. Rodzice są powołani przez Boga do tego, aby być podporą dla swych dzieci w codziennych trudnościach i problemach. Czy ty jako rodzic, wspierasz swoje dzieci? Czy towarzyszysz im w życiu? Dzieci nie potrzebują twoich pieniędzy. One potrzebują twojej obecności. Dzieci nie potrzebują systemu nakazów i zakazów. One potrzebują przykładu twojego życia. Tak często narzekamy dziś na młodzież, że jest źle wychowana. Ale z jakich domów ta młodzież wyszła? Przecież to od nas nasze dzieci uczyły się jak żyć, przejmowały nasze systemy wartości, nasze wzorce zachowań. Jaki przykład ty dajesz swoim dzieciom?
V. Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi
Może chciałbyś, aby w twoim życiu był taki Szymon z Cyreny, który w trudnych chwilach przejąłby trochę ciężaru z twojego krzyża. A czy pomyślałeś kiedyś, że to ty mógłbyś być dla swego bliźniego takim Cyrenejczykiem? Ale może pomagasz drugiemu tylko wtedy gdy ktoś lub coś cię do tego zmusi? Jeśli chcesz, aby ludzie tobie pomogli, ty pierwszy musisz im pomóc. Spróbuj bardziej dawać pociechę niż jej szukać. Spróbuj bardziej rozumieć drugiego człowieka niż szukać zrozumienia. Oby nie było ani jednego dnia w twoim życiu, w którym twoje ręce nie pomogłyby dźwigać krzyża komuś, kogo spotkasz na drodze swojego życia. A jeśli dalej szukasz Szymona z Cyreny, to już nie szukaj. Czy jeszcze nie dostrzegłeś, że to Jezus jest twoim Cyrenejczykiem i niesie z tobą twój krzyż?
VI. Weronika ociera twarz Jezusowi
Gest Weroniki nie był czynem, który w jakiś nadzwyczajny sposób ulżył Jezusowi w cierpieniu. Ona jedynie otarła Mu twarz. Ale nie to jest istotne. Istotna jest jej bezinteresowność. Ona to zrobiła po prostu z potrzeby serca przepełnionego miłością. Nie liczyła na korzyści, nie zraziła się negatywnymi konsekwencjami, które mogły nastąpić. Dziś też można spotkać ludzi, którzy pomagają innym. Dlaczego? Oj, wie się co nieco o intencjach ludzkiego działania. Wie się i lubi się o tym rozmawiać – że ten to z czystego wyrachowania, tamten liczy na spadek, a ta spodziewa się mieszkania po staruszce. Ileż obłudy jest często w naszych myślach i rozmowach. A czy twoim postępowaniem zawsze kierują czyste intencje?
VII. Jezus po raz drugi upada pod krzyżem
Każdy z nas upada. Najłatwiej dostrzec upadek w nałóg – alkoholizm, narkomania. A czy zastanowiłeś się kiedyś jaki ból, który ktoś nosi w sobie, popchnął go do tego upadku? Ludzie się dziwią, gdy ktoś młody popełnia samobójstwo – przecież zawsze taki uśmiechnięty, miał plany na przyszłość. Ale w jego sercu była rana, przez którą upadł i nie potrafił się podnieść o własnych siłach. Iluż jest ludzi, których życiem nikt się nie interesuje. A często mają oni rodzinę i na pozór wszystko wydaje się być w porządku. Czy ty wiesz kiedy twoje dziecko jest smutne i dlaczego? Czy znasz marzenia swojej żony, ale te skryte w głębi serca? Czy wiesz co cieszy twojego męża, ale tak naprawdę? Czy dla członków swojej rodziny jesteś wsparciem w chwilach upadków? A może nawet nie zauważasz, że upadają i potrzebują twojej pomocy?
VIII. Jezus pociesza płaczące niewiasty
Lubimy śledzić ludzkie losy na kartach książek i na ekranie telewizora. Lubimy się nimi powzruszać. Jest to dobry sposób by popłakać nad innymi, by zapomnieć o sobie. Tak często dostrzegamy czyjeś błędy. Tak bardzo chcemy naprawić wszystkich, tylko nie siebie. Gdybyś miał wymienić wady swoje i jakiegoś drugiego człowieka – żony, męża, dziecka, pracodawcy, sąsiada – to które byłoby łatwiej wskazać? Jezus przy tej stacji zachęca - nie płacz nad innymi, płacz nad sobą. Jeżeli potrafisz szczerze zapłakać nad własnymi grzechami to jest to wielki dar od Boga. Błogosławione łzy, które przynoszą owoce nawrócenia. Proś Boga by dał ci takie łzy skruchy. A przy tej stacji pomyśl także czy przez twoje zachowanie albo słowa ktoś nie płacze?
IX. Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem
Upadłeś po raz kolejny. Może już takich samych upadków było kilkanaście, może kilkadziesiąt, a może kilkaset. I może wydaje ci się, że na twojej drodze nie ma ani Cyrenejczyków, których ktoś zmusiłby do pomocy tobie, a tym bardziej nie ma bezinteresownej Weroniki. Może nawet nie ma nikogo kto wzruszyłby się twoim losem, kto by razem z tobą zapłakał. Nikt nie jest cię w stanie zrozumieć. Nawet mąż, żona, przyjaciel, spowiednik. Może masz wtedy wrażenie, że Bóg także odszedł i nie interesuje go twoje życie. Może już nie wierzysz w Jego łaskę w sakramentach, w Jego miłość, w Jego obecność. Może to jest taka chwila kiedy już kompletnie w nic nie wierzysz. I po to właśnie Jezus upadł po raz kolejny. Żeby ci pokazać, że można się podnieść.
X. Jezus z szat obnażony
Z Jezusa zdarto szaty, ale pozostał On ubrany w godność człowieka. Przeżył swoje życie tak, że nie musiał się niczego wstydzić. Nie powiedział, ani nie zrobił nic, co musiałby w jakikolwiek sposób ukrywać przed drugim człowiekiem. Ileż razy ty mówisz coś, co za wszelką cenę chcesz potem ukryć przed innymi. Obmawiasz, kłamiesz, rozsiewasz plotki, a potem boisz się, że osoba której dotyczą dowie się o twoim działaniu. Nie chcesz, aby ktokolwiek obnażył twoje prawdziwe wnętrze. A powinieneś żyć tak, aby nie było takiego słowa, które musiałbyś zataić przed kimkolwiek. Bo jak mówił Jezus – „Nie ma nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione”. Przyjdzie taki czas, że Bóg zabierze wszystko czym próbujesz się zakryć. Czy zostaniesz wtedy ubrany w godność człowieka?
XI. Jezus do krzyża przybity
Słowa – „To nie gwoździe Cię przebiły, lecz mój grzech” każdy z nas słyszał wielokrotnie. Powtarzałeś je tyle razy, że może nie robią one na tobie już żadnego wrażenia. Żyjemy w czasach, które przyzwyczaiły nas do widoku krwi i okrucieństwa. Dlatego potrzebujemy coraz mocniejszych bodźców i nowych silnych doznań, aby coś zrozumieć na nowo, aby inaczej spojrzeć na rzeczywistość. Stoimy pod stacją przybicia do krzyża. Przecież Bóg mógłby teraz dokonać cudu i sprawić, aby z ran Chrystusa popłynęła krew. Mógłby to zrobić, bo przecież jest Wszechmogący. Wtedy do kościoła przychodziłyby tłumy i byłoby mnóstwo nawróceń. Ale to już nie wymagałoby wiary z naszej strony. A czy ty patrząc na krzyż potrafisz uwierzyć, że Jezus tak po prostu z miłości do ciebie dał się przybić do krzyża?
XII. Jezus umiera na krzyżu
Tuż przed śmiercią Jezus powiedział – „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Niewygodne te słowa. Jezus wisząc na krzyżu mówi nam, że nie jesteśmy idealni. Tymczasem my często nie widzimy w sobie nic złego. Myślimy – nikogo nie zabiłem, nie ukradłem – jestem w porządku. Zmarły papież - Jan Paweł II w swoim testamencie umieścił słowa – „Wszystkich proszę o przebaczenie”. On, wielki człowiek, który jak jesteśmy przekonani jest święty, zdawał sobie sprawę, że można kochać lepiej. A ty? Czy potrafisz dostrzec jak wielką łaską jest dar odpuszczenia grzechów w sakramencie pojednania? Jezus umiera przez twój grzech, a przed śmiercią mówi do ciebie, że ci go wybacza, jeśli tylko chcesz przyjąć to przebaczenie. Tajemnica to tak wielka, że można przed nią tylko uklęknąć.
XIII. Jezus z krzyża zdjęty
Martwe ciało Jezusa leży w ramionach Matki. Patrząc po ludzku Jezus poniósł całkowitą klęskę. Czy ludzie obecni przy egzekucji oczekiwali jeszcze jakiegoś szczęśliwego zakończenia? Czy wierzyli, że to jeszcze nie koniec, że jeszcze wszystko będzie dobrze? Ciebie także często spotykają dramaty, wobec których po ludzku rzecz biorąc jesteś bez wyjścia. Bardzo łatwo w takich sytuacjach stracić nadzieję i sens życia. Ale jeśli wierzysz, to nie ma sytuacji beznadziejnych. Jeśli wierzysz to nie ma rozpaczy bez dna, a po każdym Wielkim Piątku przychodzi Niedziela Zmartwychwstania. Warto tę chrześcijańską nadzieję mieć nie tylko w odniesieniu do swojego życia, ale także innym o niej przypominać, gdy znajdą się w sytuacji po ludzku bez wyjścia. Czy jesteś głosicielem nadziei?
XIV. Jezus do grobu złożony
Ciało Jezusa zostało złożone do grobu. Faryzeuszom wydawało się, że skończył się problem Jezusa z Nazaretu, że wszystko będzie po staremu. Znów będą mogli żyć normalnie i nikt nie będzie wytykał im błędów. Ale my wiemy, że wkrótce przyszedł poranek Zmartwychwstania. I od tej chwili Bóg jest przy nas obecny już stale. Nabożeństwo Drogi Krzyżowej dobiega końca. Za kilka minut wyjdziesz z kościoła. I może wyjdziesz z poczuciem dobrze spełnionego chrześcijańskiego obowiązku. I może tuż za drzwiami tego kościoła przestaniesz myśleć o tym co tutaj usłyszałeś, czego doświadczyłeś. Ale jeśli myślisz, że Jezus jest zamknięty w tym kościele, tak jak był zamknięty w grobie to się mylisz. On swoją obecnością uświęca każdą chwilę twojego życia, każde uderzenie serca i każdy twój oddech. Czy wierzysz, że On zawsze jest przy Tobie?
Zakończenie
Skończyło się nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Teraz Jezus zaprasza cię, abyś wychodząc z tego Kościoła nie zostawił Go za drzwiami. Jeśli tylko zechcesz odpowiedzieć na Jego zaproszenie to On pójdzie z tobą do tych pogmatwanych sytuacji twojego życia, do nierozwiązanych konfliktów, do sytuacji z pozoru bez wyjścia. Pomoże ci walczyć z tymi grzechami, z którymi ty już nie masz siły walczyć. Pomoże ci powstać z każdego upadku, jeśli tylko chcesz. Panie Jezu, pomóż nam uwierzyć, że Ty jesteś przy nas w każdej chwili naszego życia.
Apostołowie i czytający opis czynów Jezusa,
spostrzegą coraz większe znaki,
które czyni Jezus.
Ten cud, który przytoczę, za świętym Mateuszem
wstrząsnął moim sumieniem.
Było to po cudzie rozmnożenia chleba.
Pan Jezus został na modlitwie,
Piotr płynął w stronę Kafarnaum.
O czwartej straży nocnej,
Jezus zbliżył się do nich
krocząc po morzu...
To jakaś zjawa
i zaczęli krzyczeć.
Odwagi, to Ja jestem,
nie bójcie się!
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-14, 12:10
14-03-2010
♥♥♥♥♥
Zamyślenia wielkopostne
ks.bp Józef Zawitkowski (2010-03-14)
Już czwarta niedziela Wielkiego Postu,
półpoście, zapusty.
Kapłan sprawujący niedzielną Eucharystię,
może ubrać się nie we fioletowy,
ale w różowy ornat,
a kolor ten oznacza
nieśmiałą radość,
bo już blisko Wielkanoc.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.