Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Chciałam prosić o modlitwę i pomoc
Autor Wiadomość
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 10:24   

margaretka napisał/a:
Byliśmy na rozmowie u księdza , na pewno to nam pomaga ale ksiądz nie potrafi nam więcej pomóc

A możesz rozwinąć temat?

Gdzie pomocy szukać - napisał Jarek. I słusznie też się spytał - dokąd Ci się spieszy?
Znasz przysłowie - co nagle, to....? Wycisz się, dopiero potem działaj. Zasada "bodziec-pauza-reakcja", bowiem "bodziec-reakcja" kończy się tak jak opisałaś wyżej.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 10:42   

Nirwanna napisał/a:
Zasada "bodziec-pauza-reakcja", bowiem "bodziec-reakcja" kończy się tak jak opisałaś wyżej.
\


TO JEST DOBRY TROP , margaretko odsłuchaj konferencję Ojca Bogdana Kocańdy , tam jest pięknie o tym - bodziec - pauza - reakcja . Na ten moment środkowe ogniwo tego łańcucha jest najważniejsze .
 
     
margaretka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 10:43   

WIEM ŻE NA SIŁĘ NIC NIE ZROBIĘ , NIC NIE ZMIENIĘ ALE TO TAK BOLI , TO JEST TAKIE TRUDNE.
Tyle lat razem zawsze razem, jesteśmy blisko kościoła i tam działamy ciągle pomagając innym, a nie potrafimy pomóc sobie . Wiem że mu jest trudno z tym żyć ale trzeba przecież podjąć jakieś kroki.
Tak nie może być, żeby żył w iluzji że tak jest dobrze, on się boi że nie będzie widywał swojego syna że ona będzie nieszczęśliwa bo jej mąż się nimi wcale nie zajmuje i podobno wie że to nie jego dziecko, ale czy komuś z nas byłoby łatwo z tm żyć.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 11:08   

margaretka napisał/a:
WIEM ŻE NA SIŁĘ NIC NIE ZROBIĘ , NIC NIE ZMIENIĘ ALE TO TAK BOLI , TO JEST TAKIE TRUDNE.
Tyle lat razem zawsze razem, jesteśmy blisko kościoła

No właśnie blisko kościoła, a co z Lokatorem tegoż budynku?
Pomoc bliźniemu i owszem bardzo cenna, a jakie dobre samopoczucie po każdym geście dobrej woli...

margaretka napisał/a:
podobno wie że to nie jego dziecko

Znowu te domysły, kręcisz się w kółko.

Musisz zajrzeć do swego serca i zapytać czego się boi?

margaretka napisał/a:
ale czy komuś z nas byłoby łatwo z tm żyć.


A czy ktoś Ci to obiecał? Krzyż..., słyszałaś?

Zaufaj Panu i obiecaj Mu, że już więcej nie pójdziesz do tej kobiety. To tak na początek Margaretko.

Jesteś z Gdańska, a więc przed Tobą duża szansa, że przystąpisz do Sychara Trójmiasto, a wtedy to już Mirakulum Cię postawi do pionu. ;-)

Pozdrawiam
Jarek
 
     
margaretka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 11:24   

dzięki .
wiem że każdy ma swój krzyż .Ja też , ale nie myślałam że to kiedykolwiek spotka właśnie nas.
Kocham mojego męża i boję się o niego co będzie jak źle wybierze. pozostanie w ciemności, czy da radę z niej wyjść.Ja jestem od tego by mu pomóc a nie potrafię .
jak pomóc.
on mówi ciągle że kocha , żebym się nie smuciła bo będzie dobrze , kiedy będzie dobrze?
Tak bardzo kocham może za bardzo.

[ Dodano: 2010-02-09, 11:25 ]
codziennie czytamy urywki pisma świętego , codziennie się razem modlimy .
Teraz wiem że wszystko w rękach Boga.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 11:39   

margaretka napisał/a:
Ja jestem od tego by mu pomóc a nie potrafię .

Jak to? Nie potrafisz?
A modlitwa? Jest największą pomocą jakiej możesz udzielić, ofiarowana Komunia św.

A dla siebie cierpliwość bo to potrwa.

margaretka napisał/a:
codziennie czytamy urywki pisma świętego , codziennie się razem modlimy .

To wielka sprawa, wiesz u mnie tego nie było w ogóle.

Z synem modliłem się wspólnie na głos, a żona wcale.

margaretka napisał/a:
ale nie myślałam że to kiedykolwiek spotka właśnie nas.


A to z kolei tak samo jak u mnie.

Cytat:
on mówi ciągle że kocha , żebym się nie smuciła bo będzie dobrze , kiedy będzie dobrze?

No tak tutaj jednak nie jest okazem godnym zaufania.
A co to znaczy dobrze, czyje dobrze jego? Twoje?

To takie uspokajanie na siłę, jak się mówi do dziecka gdy się przewróci.
Kiedyś dodawało się "do wesela się zagoi" A do wesela ile lat?

Oj tak cierpliwości, cierpliwości, wszyscy jej łakniemy.

Pozdrawiam
Jarek
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 12:08   

Cytat:
codziennie czytamy urywki pisma świętego , codziennie się razem modlimy .
Teraz wiem że wszystko w rękach Boga.


Margaretko, i oby tak dalej, a na pewno sprostacie.... O co, o kogo chcesz walczyć? O męża? To miałoby sens, gdyby od Ciebie odszedł, a on przecież jest z Tobą i chce być z Tobą... Dziecko ze związku pozamałżeńskiego... Tego już nie zmienisz, ale czas najwyższy zaakceptować... Może nawet z czasem trzeba będzie zgodzić się na wizyty tego dziecka w Twoim domu, przecież ma prawo do kontaktu z ojcem... Boli i będzie bolało... To jakby pogodzić się z ciężką chorobą, że z nią tak trzeba będzie już do końca życia i to jest bardzo trudne... Ale czy jest sens buntować się tak w kółko, bez końca? Na pewno nie pomoże, może natomiast zaszkodzić... OK, jestem chora, nie chcę tej choroby, tego bólu, ale skoro taka Twoja wola Panie - niech wypełni się... Jeszcze nie wiem, czemu ona ma służyć, nie rozumiem jej sensu, ale przecież Ty wiesz, więc Ci ufam... I w drogę!
 
     
margaretka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 13:16   

WIEM ŻE TO DO KOŃCA ŻYCIA ZOSTANIE TAKI CIĘŻAR W NAS .aLE W TEJ CHWILI OCZEKUJĘ JAKIEJŚ DECYZJI JA CZY TAMTA.

[ Dodano: 2010-02-09, 13:20 ]
TO W DROGĘ , NA PEWNO W DROGĘ Z BOGIEM BO NIC BEZ NIEGO NIE MOŻNA UCZYNIĆ.
BÓG JEST JEDYNĄ NADZIEJĄ I RATUNKIEM I MUSZĘ MU ZAUFAĆ.
POZDRAWIAM :-|
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 13:20   

Margaretko, czytam i czytam i nie mogę ""wyjść z podziwu" dla Twojej umiejetności tworzenia sobie problemów.

Twój małżonek ma dziecko z inną? Sama twierdzisz,że to nie jest wiadomośc na 100%, zażadaj badań genetycznych i z głowy. Dziecko męża?- to przyjmiesz krzyż i uświadomisz małżonkowi co narobił temu dziecku:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4738

Dziecko nie jest męża?- to problem z głowy.I nie martwisz się dalej.

Inną sprawą jest kontakt męża z tamtą kobietą. Jako chrześcijańska żona nie możesz godzić się na trójkąt nawet mentalny, bo to zawsze jest złe. Skoro rozmawialiście z księdzem napewno Wam to wytłumaczył.

Polecam na dzień dzisiejszy kontakt ze wspólnotą posługującą modlitwą o uwolnienie i taką modlitwę dla mężą, ale tylko w obecności kapłana lub jeszcze lepiej odmówioną przez kapłana z nałożeniem rąk.

Zbliża się dzień chorego, a cudzołustwoto choroba duszy, serca i ciała, zatem można prosić po odbyciu warunków zwykłych o namaszczenie.

Poczytaj o ruchu RCS dla małżeństw i zastosuj w swoim domu na co dzień wraz z sakramentaliami. To bardzo pomaga w takich sytuacjach jak Twoja.

RCSM : http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4784


sakramentalia:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4205

I całkowite zawierzenie małżeństwa Niepokalanej Maryi, a przez Jej Serce Jezusowi.
Innej drogi nie znam do zwycięstwa nad grzechem i złem, któremu otworzono drzwi Waszego domu.
 
     
margaretka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-10, 09:58   

Witajcie ponownie
Jest mi bardzo źle, nie potrafię sobie znaleźć miejsca na ziemi .
Nie umiem wierzyć mężowi jak mówi mi że mnie kocha i chce być ze mną bo inaczej by go tu nie było.Nie wiem tylko jak długo czekać by powiedział jej że nigdy z nią nie będzie, on musi to zrobić a ja nie chcę go ciągle o to pytać .
czy postawić mu jakieś ultimatum\?
pomóżcie.
:cry:

[ Dodano: 2010-02-10, 10:00 ]
nie chcę go zamęczać ciągłymi pytaniami bo zwariujemy oboje
chcę by w końcu pokazał że jest mężczyzną a nie małym chłopcem.
Ja go tak bardzo kocham
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-10, 10:20   

Margaretko.... cóż, ja Ci nie powiem czy masz postawić ultimatum. To musi być Twoja decyzja. Choć nieustająco będę twierdzić, że tak siebie zacytuję:
Cytat:
Margaretko - módl się za serce Twojego męża. A w ramach działania - Dobson do przeczytania, twarda miłość i konsekwencje.

Boli tak samo. Ale wzrasta wtedy poczucie własnej godności. Wg mnie - bilans wychodzi na plus
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-10, 10:51   

margaretka napisał/a:
a ja nie chcę go ciągle o to pytać .

Margaretko czy to prawda? Czy gonitwa myśli?
Jeśli ta druga, to poszukaj tej pierwszej w swoim sercu.

Nikt za Ciebie nie podejmie decyzji, tylko ty jesteś godna powtarzam godna by to zrobić.

Szanuj siebie, Pan Cię umiłował.
Pogody ducha
Jarek
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-10, 12:31   

margaretka napisała:

Cytat:
nie chcę go zamęczać ciągłymi pytaniami bo zwariujemy oboje
chcę by w końcu pokazał że jest mężczyzną a nie małym chłopcem.


Margaretko, może nie zwariujecie, ale możesz przyczynić się do tego, że mąż nie znając jeszcze na dziś - sposobu rozwiązania problemu, podejmie nieroztropną decyzję, taką pod wpływem emocji... Pozwól mu pomyśleć, przemyśleć, daj mu na to czas...
Spokój i cierpliwość w tej sytuacji są na pewno bardzo pożądane.
Gdyby tak okazało się, że ojcem tego dziecka nie jest Twój mąż, to dopiero byłoby... szczęście. Może więc trzebaby to sprawdzić... Czy Twój mąż myśli o tym?
 
     
margaretka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-10, 16:28   

niestety mąż nie chce słyszeć o badaniach przynajmniej na razie mówi że jak dziecko urośnie to sama zobaczę że jest podobne do niego, i on wie że to jego poprostu jej wierzy.
ale mi jest w to trudno uwierzyć.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9