Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Mój współmałżonek jest niewierzący
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-13, 19:16   Mój współmałżonek jest niewierzący

Mój współmałżonek jest niewierzący
ks. dr Bronisław Grulkowski

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=7200
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-07, 19:54   

JACEK SALIJ OP

„Uświęca się niewierzący mąż dzięki swej wierzącej żonie”


Nadzieję, że niewierzący małżonek uświęci się dzięki swojemu wierzącemu współmałżonkowi, apostoł Paweł odniósł do pewnej konkretnej sytuacji. Nasuwa się pytanie, czy obietnica ta rozciąga się również na pozostałe pary małżeńskie, w których tylko jedno z małżonków wierzy w Chrystusa?

Kiedy chrzest przyjmuje tylko jedno z małżonków…
Przypomnijmy problem, którym zajął się apostoł Paweł we fragmencie, z którego pochodzi tytuł niniejszego tekstu (1 Kor 7,12–16). W czasach apostolskich nieraz się zdarzało, że wiarę i chrzest przyjmowano całymi rodzinami (por. Dz 16,33; 18,8; 1 Kor 1,16). Jednak zdarzało się również, że tylko jedno z małżonków uwierzyło w Chrystusa, drugie zaś pozostawało niewierzące. Niekiedy strona niewierząca radykalnie sprzeciwiała się decyzji współmałżonka i próbowała go przymusić do porzucenia wiary. Wtedy małżonkom, którzy mieli do wyboru apostazję od wiary albo wojnę religijną we własnym domu, Kościół pozwalał się rozejść z wrogim wierze małżonkiem.

Apostoł Paweł zachęca jednak nowych chrześcijan, których dotyczył ten problem, ażeby dążyli raczej do ułożenia zgodnych relacji z niewierzącym mężem czy żoną. Właśnie w tym kontekście Apostoł formułuje dodatkowy argument na rzecz dążenia do utrzymania małżeństwa. Nie jest bez znaczenia to – przekonuje Paweł nowych chrześcijan – że twój niewierzący małżonek będzie żył w przestrzeni twojej wiary: „Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez brata, [tzn. wierzącego męża]” (1 Kor 7,14).

Do dziś Kościół w tego typu przypadkach postępuje podobnie. Tak zwany „przywilej Pawłowy” dopuszcza rozwiązanie małżeństwa zawartego przez osoby nieochrzczone jeżeli wymaga tego dobro wiary tego z małżonków, który przyjął chrzest. Obecny Kodeks Prawa Kanonicznego mówi o tym w kanonie 1143. Zarazem należy dążyć do kontynuowania tego małżeństwa, co jest możliwe wówczas, kiedy strona nieochrzczona i niezamierzająca przyjąć chrztu „przynajmniej chce zgodnie mieszkać ze stroną ochrzczoną, bez obrazy Stwórcy” (kan. 1144). Dokładnie tej sytuacji dotyczą słowa apostoła Pawła, że uświęca się niewierzący małżonek dzięki wierzącemu współmałżonkowi.

Kiedy chrześcijanin zawiera małżeństwo z osobą niewierzącą…
Kościół dopuszcza do ślubu te swoje dzieci, które pragną wejść w związek małżeński z osobą nieochrzczoną lub niewyznającą żadnej religii. Wymagana jest do tego dyspensa biskupa – katolikowi, który poślubia osobę nieochrzczoną, nie będzie przecież łatwo trwać w wierze i się w niej pogłębiać, a zwłaszcza wychowywać w wierze dzieci, które są też dziećmi nieochrzczonego współmałżonka.

Adhortacja Jana Pawła II Familiaris consortio w następujących słowach wyraża ów niepokój Kościoła o dobro duchowe tych katolików, którzy zamierzają związać się z osobą nieochrzczoną:

Przede wszystkim winny być wzięte pod uwagę wynikające z wiary obowiązki strony katolickiej, dotyczące swobodnego praktykowania wiary i płynący stąd obowiązek zatroszczenia się w miarę własnych sił o to, aby dzieci zostały ochrzczone i wychowane w wierze katolickiej.
Trzeba sobie uświadamiać szczególne trudności związane z ułożeniem stosunków między mężem i żoną w tym, co się odnosi do poszanowania wolności religijnej: może ona być naruszona tak przez naciski zmierzające do zmiany przekonań religijnych partnera, jak przez stawianie przeszkód swobodnemu ich wyrażaniu poprzez praktyki religijne (nr 78).

Zdarza się, niestety, że małżeństwo takie – zamiast uświęcać stronę niewierzącą – prowadzi stronę wierzącą do utraty wiary. Wydaje się jednak, że nieporównanie częściej dzieje się tak, jak napisał apostoł Paweł: że „uświęca się mąż niewierzący dzięki swej wierzącej żonie, podobnie jak świętość osiąga niewierząca żona przez brata [tzn. wierzącego męża]”.

Przywołajmy kilka pozytywnych przykładów dowodzących, że również u boku niewierzącego małżonka można autentycznie trwać w wierze i w niej się rozwijać.

Nieochrzczonego męża miała na przykład święta Monika, matka św. Augustyna. Jej mąż dopiero pod koniec życia został obdarzony łaską wiary i postanowił przyjąć chrzest. Nie wiemy nawet, czy udało mu się zrealizować to postanowienie, tyle tylko wiemy, że na pewno do chrztu się przygotowywał.

Niezwykle cenne świadectwo, jak wiara wierzącej rodziny może ogarniać niewierzącego jej członka, zostawił św. Hieronim w swoim napisanym w 403 roku Liście 107. Jego duchowa podopieczna Leta niepokoiła się, czy jej ojciec – skądinąd dawny pogański kapłan i rzymski arystokrata – dostąpi zbawienia, skoro wciąż jest nieochrzczony. Ona sama została wychowana na gorliwą chrześcijankę przez swoją głęboko wierzącą matkę. Natomiast mężowi Lety, Toksocjuszowi, który początkowo również był człowiekiem niewierzącym, właśnie Hieronim pomógł dojść do wiary i przyjąć chrzest. Reakcja Hieronima na niepokój Lety uderza optymizmem:

Ty urodziłaś się z nierównego małżeństwa; od ciebie i mego Toksocjusza pochodzi Paula. Któż by uwierzył, że wnuczka kapłana Albina narodzi się z obietnicy matki, że w obecności dziadka i ku jego uciesze niezdarny jeszcze język maleństwa będzie nucił Chrystusowe Alleluja, a starzec piastować będzie na swym łonie Bożą dziewicę? Dobre i szczęśliwe były nasze oczekiwania. Święty i wierny dom uświęca jednego niewierzącego. Już jest kandydatem wiary ten, którego otacza tłum wierzących synów i wnuków. (…) Niech te słowa moje, Leto, świątobliwa córko w Chrystusie, usuną twoje rozpaczliwe zwątpienie o zbawieniu rodzica.

W rodzinach, w których panuje zgoda i umiłowanie prawdy, jej niewierzący członek nieraz wypełnia pozytywną posługę na rzecz oczyszczenia i pogłębienia wiary u tych swoich bliskich, którzy są ludźmi wierzącymi. Własne pytania, zastrzeżenia i wątpliwości pod adresem wiary przedstawia bowiem bez szyderstw i demagogii, ale w miłości do swoich bliskich i z szacunkiem dla prawdy. W ten sposób mobilizuje wierzącą część rodziny – pod warunkiem, że wiara jest dla nich naprawdę wartością taką, jaką być powinna – do weryfikowania swojej wiary i oczyszczania jej z różnych nieporozumień.

Wydaje się, że taką właśnie, ogromnie pozytywną rolę w duchowym rozwoju Karola Ludwika Konińskiego, jednego z najgłębszych polskich myślicieli religijnych pierwszej połowy XX wieku, wypełnił jego niewierzący ojciec.

Kiedy już po ślubie mąż (żona) odchodzi od wiary…
Nasuwa się jeszcze jedno pytanie: Czy obietnica, że niewierzący mąż uświęca się dzięki wierzącej żonie, odnosi się również do małżonka, który wzgardził wiarą z powodów ewidentnie niechwalebnych? Przecież zdarza się nierzadko, że ludzie, nawet uchodzący dotąd za przykładnych katolików, porzucają wiarę, gdyż zaczęli budować nowy związek… gdyż wpadli w takie lub inne nałogi… gdyż podjęli moralnie wątpliwą pracę albo związali się z jakimś niechętnym wierze środowiskiem. Niekiedy zdarza się nawet, że ktoś, kto jeszcze niedawno wydawał się wzorem człowieka wierzącego, teraz z wiary szydzi, a nawet jej nienawidzi.

Czy również ktoś taki dostępuje (a przynajmniej może dostąpić) uświęcenia dzięki swojemu trwającemu w wierze małżonkowi? Zauważmy najpierw, że kto z takich czy podobnych powodów porzucił wiarę, nie jest zwyczajnym człowiekiem niewierzącym. Wszystko, co wiąże się z wiarą, zazwyczaj go drażni. O jakiejkolwiek uświęcającej mocy wiary nie wolno nawet wspomnieć w jego obecności.

Małżonkowi takiego człowieka nie jest łatwo duchowo mu pomagać. Jeżeli dotknęła go antyreligijna alergia, wielką sztuką będzie już to, żeby nie dawać powodów do jej ujawniania. Czymś zapewne jeszcze trudniejszym będzie wypracowanie zasad, które umożliwią zachowanie religijnego pokoju we wspólnym domu. Rzecz jasna, nie byłoby czymś słusznym zrezygnować z własnej wolności religijnej i w imię „świętego spokoju” zacząć ukrywać się z praktykowaniem swojej wiary. Wolno ufać, że właśnie w ten sposób „niewierzący mąż będzie uświęcał się dzięki wierzącej żonie”. A to, że również w takiej sytuacji należy modlić się za swojego współmałżonka, rozumie się przecież samo przez się. On, gdyby to miało go drażnić, przecież o tym nie musi wiedzieć.

Nawet jeżeli żona lub mąż podeptali przysięgę małżeńską i ułożyli sobie życie z kimś trzecim, małżonek porzucony, który trzyma się zasady „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza”, nieraz modli się za niewiernego i już nieobecnego współmałżonka. Modli się zwłaszcza o to, żeby przynajmniej z Bogiem zdążył się on pojednać. Zatem nawet do małżeństwa rozbitego mogą niekiedy odnosić się słowa apostoła Pawła – teraz cytuję je w nieco innym sensie – że „uświęca się mąż niewierny dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierna żona przez brata [tzn. wiernego męża]”.

„U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe” – powiedział w obliczu analogicznego problemu Pan Jezus (Mt 19,26).

Jacek Salij OP

http://mateusz.pl/wdrodze/nr431/16-wdr.htm
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-07, 20:07   

(12) Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala.
(13) Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje.
(14) Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez brata. W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś są święte.
(15) Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie. Nie jest skrępowany ani brat, ani siostra w tym wypadku. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg.
(16) A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?
(17) Zresztą niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał. Ja tak właśnie nauczam we wszystkich Kościołach.


(1 list do Koryntian 7:12-17, Biblia Tysiąclecia)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-07, 20:13   

z książki:
Jacek Salij, Szukającym drogi
ŚLUB KOŚCIELNY Z OSOBĄ NIEWIERZĄCĄ

Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Wyszłam za mąż za człowieka niewierzącego, a więc nie mogłam wziąć z nim ślubu kościelnego. Ponieważ zaś żyję bez ślubu kościelnego, nie wolno mi przystępować do sakramentów. Niech mi Ksiądz coś poradzi. Tak bardzo chciałabym przystąpić do spowiedzi i do komunii świętej.

Niezależnie od tego, co tutaj powiem, radziłbym Pani porozmawiać ze swoim duszpasterzem. Zresztą nie tylko dlatego, że konkretne rozwiązanie Pani problemu będzie zależało od różnych okoliczności (choćby ta istotna okoliczność, czy żadne z Was dwojga nie jest związane jakimś poprzednim małżeństwem). Chodzi tu przecież o sprawy duchowe, a nie tylko o pokonanie zewnętrznych formalności. Toteż jakaś głębsza rozmowa duchowa wydaje mi się tutaj niezbędna.

Dlatego proszę mi nie mieć za złe, że ustosunkuję się jedynie do problemu ogólnego, jaki zawarty jest w Pani liście. Mianowicie zajmę się pytaniem: Czy możliwy jest ślub kościelny z osobą niewierzącą? Zakładam przy tym oczywiście, że chodzi o przypadek, kiedy ta druga strona jest rzeczywiście osobą wierzącą i wiara jest dla niej sprawą ważną.

Możliwość ślubu kościelnego w takim wypadku budzi zwłaszcza dwie wątpliwości. Po pierwsze, czy ślub w kościele nie gwałci sumienia strony niewierzącej; czy nie stawia jej w sytuacji nieszczerej, przymuszając do udawania wiary. Po wtóre, czy ślub kościelny, udzielany niewierzącemu, nie narusza godności sakramentu: przecież sakramentów z natury rzeczy udziela się wyłącznie ludziom wierzącym. Jednym słowem, udzielenie takiego ślubu tylko pod tym warunkiem będzie możliwe, jeśli obie te wątpliwości da się pozytywnie usunąć.

Stanowisko Kościoła co do małżeństwa katolika z niewierzącym jest następujące: Kościół raczej odradza zawierania takich małżeństw, a czyni to w przeświadczeniu, że strona wierząca narażona jest wówczas na zobojętnienie w wierze, zaś dzieciom w takiej rodzinie może zabraknąć należytej atmosfery religijnej. Jeśli jednak katolik zdecydował się na takie małżeństwo, Kościół pragnie, aby było ono zawarte sakramentalnie. Małżeństwo bowiem jest czymś tak ważnym, że byłoby to wbrew samej naturze wiary, gdyby człowiek wierzący chciał je przeżywać niezależnie od swojej wiary. Jeśli wiara z istoty swojej ma ogarniać całe życie człowieka, to oczywiście małżeństwo — jeden z najważniejszych wyznaczników naszego życia — powinno być przeżywane w wierze.

Jak wobec tego Kościół usuwa obie wyrażone wyżej wątpliwości? Odpowiedź na pierwszą naszą wątpliwość znajduje się w samym rytuale małżeństwa, który przewiduje możliwość ślubu kościelnego z osobą niewierzącą i w takim wypadku każe jej przekonanie traktować z całym szacunkiem. Strona niewierząca nie musi — i nie powinna — podczas liturgii ślubnej wypowiadać ani jednego słowa, które byłoby niezgodne z jej przekonaniami. Do tego stopnia, że nawet w wypowiadanej przez nią przysiędze małżeńskiej można pominąć wezwanie Boga i świętych.

Sakrament jest zawierany ze względu na stronę wierzącą. Strona niewierząca przystępuje więc do ślubu kościelnego dlatego, że dla drugiej strony jest to sprawa bardzo ważna — i to wydaje się motywem zupełnie wystarczającym. Również i Kościół udziela ślubu ze względu na stronę wierzącą, dlatego nie może tu być mowy o jakiejś zniewadze sakramentu, mimo że jedna ze stron jest niewierząca. I to jest odpowiedź na drugą naszą wątpliwość.

W tym miejscu chciałbym wystąpić jak gdyby z obroną interesów strony niewierzącej. Z rozmów duszpasterskich, jakie miewam z parami tego typu, wynika, że strona niewierząca ma niekiedy duże opory psychiczne przeciwko takiemu rozwiązaniu. Przeważnie chodzi o — chyba zrozumiały — brak ochoty do tak czynnego udziału w obrzędzie, który człowieka „ani grzeje, ani ziębi”. Toteż nawet argument, że jest to sprawa ważna dla przyszłego współmałżonka, wydaje się jakby niewystarczający.

Powtarzam, mam duże zrozumienie dla takich oporów. Więcej, sądzę, że są to opory słuszne. Rzeczywiście, przystąpienie do ślubu kościelnego bez żadnego zaangażowania, jako do obrzędu, który „ani grzeje, ani ziębi”, wyłącznie na zasadzie ofiary na rzecz drugiej strony, miałoby chyba w sobie coś nierzetelnego. Sądzę jednakże, że strona niewierząca może — w ramach swoich przekonań — przeżyć ślub kościelny z prawdziwym zaangażowaniem. Jednym słowem, jeśli człowiek niewierzący przystępuje już — ze względu na wierzącego partnera — do ślubu kościelnego, ślub taki może go naprawdę wzbogacić.

Co najmniej w dwóch momentach. Po pierwsze, podczas ślubu kościelnego składa się przysięgę na absolutną dozgonność małżeństwa. To jednak zupełnie co innego niż dozgonność traktować warunkowo i liczyć się z możliwością rozwodu. Jest w tej przysiędze na nierozerwalność małżeństwa akt wiary, że nasza miłość nie jest czymś relatywnym, że jest większa niż zewnętrzne uwarunkowania. Jest również w tej przysiędze zobowiązanie do pracy nad pogłębianiem naszej miłości i do obrony naszego małżeństwa w chwilach zagrożenia. Dla strony niewierzącej ślub kościelny może być okazją do przeżycia i zaakceptowania tych — sądzę, że bezdyskusyjnych, a przecież nie zawsze dostrzeganych — aspektów związku małżeńskiego.

Po wtóre, ślub kościelny dla strony wierzącej jest sakramentem: Chrystus przyjmuje wówczas moją miłość małżeńską i zaprasza, abym poprzez swoje życie małżeńskie uczestniczył w Jego krzyżu i zmartwychwstaniu. Ale dla strony niewierzącej ślub kościelny może być co najmniej celebracją tajemnicy miłości: że miłość jest jakby większa od człowieka, że jakby nie od nas pochodzi, że jest tak, jakbyśmy byli w niej zanurzeni. Wydaje mi się, że strona niewierząca może przeżyć ślub kościelny jako wezwanie do jeszcze większego otwierania się na miłość. W liturgii ślubnej również strona niewierząca może usłyszeć ostrzeżenia, aby miłości nie zdradzać, i otuchę, że nie ma takich przeciwności, których nie dałoby się pokonać.

Jednym słowem, sytuację, kiedy do ślubu kościelnego przystępuje człowiek niewierzący, można — i trzeba — oczyścić z wszelkich elementów nierzetelności lub groteski. I wówczas ślub kościelny angażuje głęboko, choć każdą ze stron na inny sposób, zarówno małżonka wierzącego, jak niewierzącego.

http://www.opoka.org.pl/b...z_nieiwerz.html
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-10, 23:19   

ŚLUB MIESZANY- też może być konkordatowy !

Jeśli jedna z osób pragnących zawrzeć związek małżeński jest ateistą lub innego wyznania a chcieliby wziąć ślub konkordatowy , to mogą to uczynić pod pewnymi warunkami. Muszą dopełnić formalności , których w takich sytuacjach wymaga kościół. By mógł się odbyć ślub mieszany , potrzebna jest zgoda biskupa - dyspensa . Narzeczeni ubiegają się o nią za pośrednictwem proboszcza.

Osoba niewierząca składa oświadczenie , że nie będzie utrudniała współmałżonkowi praktykowania wiary i zgadza się na wychowywanie ich potomstwa w wierze katolickiej. Takie oświadczenie składa się ponownie podczas spisywania protokołu przedmałżeńskiego.
Osoba będąca katolikiem składa zobowiązanie , iż dzieci narodzone z tego związku będą wychowywane w wierze katolickiej.
Do udziału w naukach przedmałżeńskich zobowiązani są oboje narzeczeni.
To, z narzeczeństwa , które jest niewierzące , nie przystępuje do spowiedzi przed ślubem ani nie występuje o zapowiedzi do parafii , do której przynależy z racji miejsca zamieszkania.
Ślubu mieszanego nie zawiera się podczas mszy świętej , ma on tzw. skróconą formę. Niewierzący współmałżonek ,składając przysięgę małżeńską , nie wypowiada treści: Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci .
Od strony prawnej wszystko przebiega tak , jak przy ślubie konkordatowym.Warto też wiedzieć że nie wszystkie religie wyrażają zgodę na zawarcie ślubu mieszanego. Szczegółowych informacji na ten temat na pewno udzieli ksiądz. Zgodnie z formą kanoniczną , ślub według obrządku religijnego strony niekatolickiej nie może mieć miejsca ani przed , ani po zawarciu małżeństwa mieszanego. Obrzęd taki nie może się też odbyć równocześnie ze ślubem katolickim.Dozwolony jest natomiast udział duchownego niekatolickiego w katolickim obrzędzie zawarcia ślubu. Sposób uczestnictwa zostaje ustalony z katolickim kapłanem.

http://www.weselny-serwis...rtowa&Itemid=18

SMUTNE i osłabia małżonków w ich drodze do Nieba. Ale i w takiej sytuacji Bóg potrafi pokonać wszelkie przeszkody w sercu człowieka,aby oboje małżonkowie się uświęcili.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-01, 22:54   

Ślub z innowiercą?

Jestem katoliczką. Chiałabym zawrzeć związek małżenski z osobą innego wyznania (niż chrześcijanskie). Czy w takim wypadku możliwy jest ślub kościelny? Jaka procedura wiąże się z zawarciem takiego związku?
Pytanie drugie - mój narzeczony godzi się na ślub katolicki jednak w zamian żąda przeprowadzenia drugiego obrzędu, wg. własnego wyznania - czy to możliwe?


W przypadku odpowiedzi na pytanie pierwsze sugeruję, by Pani zapoznała się z tekstem Kościelny ślub ze Świadkiem Jehowy oraz z innymi artykułami na ten temat w dziale Pytania i odpowiedzi. Zasadniczo małżenstwo mieszane i sprawy zwiazane z uzyskaniem dyspensy są zawsze dla każdego wyznania/religii jednakowe.

Natomiast dodatkowo dochodźi tu kwestia, sprawowania sakramentu małżeństwa czyli tzw. formy kanonicznej. Kodeks Prawa
Kanonicznego, przwiduje iż do wazności małżenstwa wymagane jest zachowanie przypisanej prawem formy liturgicznej.

Kan. 1108 - § 1. Tylko te małżeństwa są ważne, które zostają zawarte wobec asystującego miejscowego ordynariusza albo proboszcza, albo wobec kapłana lub diakona delegowanego przez jednego z nich; a także wobec dwóch świadków.

Kwestię "podwójnych ślubów" (w dwóch różnych obrządkach) reguluje to, Kan. 1127 - § 3. który mówi : Zabrania się, przed lub po kanonicznym zawarciu małżeństwa zgodnie z przepisem § 1, stosować inne religijne zawarcie tegoż małżeństwa w celu wyrażenia lub odnowienia zgody małżeńskiej. Zabroniony jest również taki obrzęd religijny zawarcia małżeństwa, w którym asystujący katolicki i szafarz niekatolicki, stosując równocześnie własny obrzęd, pytają o wyrażenie zgody stron.

Ani przed zawarciem małżeństwa mieszanego, według formy kanonicznej, ani po jego zawarciu nie moze się więc odbyć ślub według obrządku religijnego strony niekatolickiej, w celu ponownego wyrażenia zgody małżeńskiej. Obrzęd taki nie może być także sprawowany równocześnie ze ślubem katolickim.

Mgr lic prawa kanonicznego Małgorzata Baran

http://www.kosciol.pl/art...041012104220345
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-20, 17:21   

Portal dla osób z problemem -

Witaj w polskim serwisie tematycznym poświęconym dogłębnej analizie organizacji Strażnicy. Znajdziesz tu solidne opracowania omawiające różne kwestie związane z wierzeniami i praktykami Świadków Jehowy a także odnośniki do ciekawych stron. W tym serwisie nie ma miejsca na artykuły niszczące wiarę w Boga czy wiarygodność Biblii. Moim celem nie jest pozbawiać Świadka Jehowy wiary w Boga ani wyrywać go na siłę z jego religii. Za to znajdziesz tu unikalną sposobność aby spojrzeć na wierzenia Świadków Jehowy z drugiej strony. Strony tej nigdy byś nie poznał czytając same publikacje Towarzystwa Strażnicy. Ten serwis nie należy do Towarzystwa Strażnica. Nie jest też prowadzony przez byłych członków organizacji Świadków Jehowy. http://watchtower.org.pl/start.php


Serwis polecany przez chrześcijańskie portale internetowe-daje rozeznanie o tej sekcie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9