Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy ja idę dobrą drogą ?
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-04, 13:40   

róża napisał/a:
Kingo, fajny sposób z tym przebaczaniem codziennie odnowa. Sama go
opracowałaś?

To wynik modlitwy przez Niepokalane Serce Maryi do Ducha Świetego. Natchnienie serca.
Dodam jeszcze,że przy każdej okazji, gdy mąż przyjeżdża błogosławię mu na odchodne.
Już wielokrotnie przyznał się,że uniknął wielu perturbacji nawet w " groźnych" sytuacjach. To znaczy,że Bóg przychyla się do mojej prośby o błogosławieństwo dla jego osoby i że Dar przebaczenia wszedł na dobre w moje serce. Tak to czuję. Bóg uzdolnił moje serce do przebaczenia.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-04, 14:01   

Kingo, to takie piękne... I tu jestem pełna podziwu dla Twojego męża, że nie buntuje się... U mnie nie do pomyślenia takie rzeczy...

A ja dzisiaj sobie śpiewam, oczywiście z "kamykiem w bucie" :-)

http://starymarzyciel.wrz..._mnie_poprowadz
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-04, 14:18   

róża,
Mój mąż okres dzikiego buntu ma na razie za sobą, ale potrzebna była modlitwa księdza egzorcysty. Nie zwracam uwagi na to co robi mąż w momencie gdy czynię za nim znak krzyża, wiem że On sam nie zaprotestuje, a ten Zły w nim widocznie nie ma już sił wierzgać.
(Pamiętam moment, gdy nieświadomy niczego złapał butelkę z wodą przywiezioną Lichenia i wypił spory haust. Tak wrzeszczał jakby poparzył przełyk. Uciekł z domu i zarzucał mi niestworzone rzeczy.
Przestraszył mnie wtedy nie na żarty zanim zorietowałam sie czego sie napił.
Nie mógł znieść zapachu kadzidła, a do domu niemal bał sie wchodzić z powodu poświęconych obrazów itp. Tak działa sacrum, gdy zetknie się z czystym złem.)
Jeśli Twój mąż protestuje, obraża Cię lub robi Ci przykrości, gdy go błogosławisz to trzeba wzmocnić obrone duchową. Nawet innowierca nie zaprotestuje, gdy powierzysz go opiece swego Boga, bo rozumie,że dobrze mu życzysz. Tylko demon sie denerwuje i wtedy zostaje odkryty.
Każde dobro na rzecz osoby udręczonej przeszkadza złu zadomowić się bezpiecznie i zawładnąć nieszczęśnikiem. A zatem nie poddawaj się różo i czyń co serce dyktuje dla dobra i ku obronie rodziny.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-04, 15:06   

Kingo, chyba nie jest aż tak źle - mąż był u spowiedzi na swięta, już po sławetnym wyczynie, chodzi regularnie do kościoła. Wiem, że to jeszcze nie dowód, że jest OK. Przecież i diabeł wierzy...
Fragment z Pisma Św. o wymiecionym mieszkaniu jest mi zany... Może więc stąd ten miniony atak Złego, że to nie miał być koniec, on gdzieś tam pewnie w sercu dalej kusi i nie daje tak łatwo za wygraną...
Moja nadzieja to różaniec, codziennie przynoszę Jezusowi serce małżonka, serce swoje i proszę o cud przemiany wody w wino, to moja ulubiona tajemnica... Jako że mąż nie lubi różańca, zdarzało się, że w kłótni krzyczał "co wymodliłaś na tym swoim różańcu", "za mnie już nie módl się", więc nie afiszuję się, nie musi wiedzieć, że modlę się na nim i to jeszcze wiecej...
Teraz wpadłam na pomysł wysyłania codziennie do męża sms ze złotą myślą. Dziś była taka:

"Nie należy sądzić, że diabeł kusi jedynie ludzi genialnych. Gardzi zapewne głupcami, ale nie lekceważy ich pomocy. Przeciwnie, pokłada w nich wielkie nadzieje."
Charles Baudelaire

Takie krótkie myśli to coś w sam raz dla mojego męża. Mało słów - dużo myślenia.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-04, 15:33   

róża napisał/a:
"Nie należy sądzić, że diabeł kusi jedynie ludzi genialnych. Gardzi zapewne głupcami, ale nie lekceważy ich pomocy. Przeciwnie, pokłada w nich wielkie nadzieje."
Charles Baudelaire

Dobre. :-D
Musisz być czujna i całkowicie zawierzyć małżeństwo Niepokalanej. Ona wszystko widzi i wie kiedy potrzeba interwencji, co do spowiedzi to super,że był. A kusić będzie.
Kogo demon wciągnął na swoją listę tego dopiero Stwórca może z niej wykreslić. Juz do końca życia musi uważać. Taka prawda.
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-04, 16:22   

Cytat:
Kogo demon wciągnął na swoją listę tego dopiero Stwórca może z niej wykreslić. Juz do końca życia musi uważać. Taka prawda.


Pogrubiłam Twój tekst, Kingo, bo uważam te słowa za bardzo ważne. Może kogoś ustrzegą...
Gdzieś czytałam, że grzech przeciwko VI przykazaniu nie obywa się bez długotrwałych, smutnych konsekwencji - spustoszenie duchowe, a czasem nawet trwałe wypaczenia w dziedzinie seksu. Ta świadomość nie pozwala być już łatwowiernym, nie pozwala spocząć na przysłowiowych laurach. Zagrożenie będzie zawsze, chodzi o to wciągnięcie na listę, że to już stało się...
Ależ fajnie dzisiaj z Tobą rozmawia się. :-D
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-04, 17:07   

n-Tesiu4...dobrze, że jesteś tu z nami ! Witam Cię serdecznie !

I od razu , po przeczytaniue Twojego postu odpisuję....
myśli.....
Popatrz....sakrament, przysięga przed Bogiem , w obecności świadków.....prezenty, życzenia, podarunki.....a Bóg ?? On nie przychodzi nigdy z pustymi rękami ! I dla Was miał prezent....zwiążał Was w jedno ciało i jedną duszę....ma zawsze !!

Myślisz, że jak mąż się oderwał, to się odłączył od Ciebie ? NIE !
Tym bardziej , kiedy macie wspólne gospodarstwo, współną pracę, cele, zadania....dzieci .

A TY myślisz, że jak tak otworzyłaś Mu klatkę, niech idzie i będzie szczęśliwy...to sie uwolnisz , odetniesz, odłączysz...?? Nooo sama widzisz , że NIE !!

Zaakceptuj ten fakt...tak będzie zawsze ! On zawsze będzie Twoim mężem a Ty Jego żoną.
Niech idzie, niech będzie szczęśliwy, skoro tak chce.....ale to, sama widzisz, nie jest takie proste ! Nie da się wymazać z pamięci, z serca miłości !!

Zaakceptuj, przyjmij ...tak jest i będzie. To na zawsze Twój mąz !
Co możesz zrobić ? Życz Mu szczęćia każdego dnia, błogosław Mu i módl się za Niego ! Kiedy siłą swojej wytrwałości, siłą modlitwy i jeżeli Bóg zechce o Niego zawalczyć i mąż zostanie uratowany.....zobaczysz a Nim swojego Czarusia....
a póki co....jest , jak jest....
Kochaj człowieka i nie staraj sie uwolnić.....zostaw !
W przyjaźni i bliskości Boga nieś spokojnie swój krzyż......i bądź z nami !! Pozdro!! EL.j
 
     
n_tesia4
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-05, 11:29   Czy ja idę dobrą drogą ?

Kogo demon wciągnął na swoją listę......aż ciarki przeszły po plecach.
To on naprawdę nigdy nie odpuszcza ?

Zauważyłam, że gdy prawie już nie dopuszczam myśli ,że jaka to ja beznadziejna musiałam być, że mąż odszedł, to teraz właśnie muszę się borykać z tymi myślami, że fajnie mi i samej. Chociaż wcale nie chcę się od niego uwolnić, chcę, żeby był tu z nami, że wszystko można naprawić. Najgorsze te parę pierwszych minut po jego przyjeździe. No myśli straszne, przecież wiem, że tak nie chcę myśleć, a jednak tak jest.

Wybaczać ciągle, kilka razy w ciągu dnia, tak trzeba , wiem, ale te myśli skądś przychodzące, przecież ja ich nie chcę, Matuchna jest ze mną i to musi mieć wszystko jakiś sens.

Często otwiera mi się Pismo św. na cytacie o wytrwałości w modlitwie i uzdrowieniu cierpiącej niewiasty i uzdrowieniu opętanego. Dzisiaj też. Więc chyba coś w tym jest.

Dzięki kochani że jesteście.
Dziękuję, że
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-05, 11:45   

n- Tesiu4 , mądrą Kobitką jesteś !!
Sam Bóg Cię prowadzi, znaki dostajesz...korzystaj !!

miłość, to nie to samo co MIŁOŚĆ !!
Bo MIŁOŚĆ to mimo wszystko ! Mimo zadanym nam ran, mimo poniżenia, zdrady, kłamst i oszustwa....kochać masz tego człowieka !! Bo o Niego kiedyś tupałaś, Jego chciałaś i Jego wybrałaś ! Ale On upadł....co nie znaczy, że TY masz być taka sama jak On !!

To TY jesteś żoną, to Ty obiecałaś...ba, przed Bogiem przysięgłaś,że na dobre z Nim będziesz i na złe !
On się właśnie pogubił, wszedł w grzech, a sam zły go przerobił na swój obraz.
Nie masz z kim tu walczyć, bo ze złym się nie walczy !
Masz zwrócić się do Boga o uratowanie męża.
Pochyl się nad tym biedaczkiem zniewolonym...to nie Twój mąż....to zły w nim. Ogrzej Mu serce , utul, pokaż Mu co to MIŁOSC, zrozumienie, uwaga, cisza, dobroć.
Działając MIŁOŚCIĄ sama staje się MIŁOŚCIĄ...i tym zyskujesz dla siebie radość, zadowolenie, spokój i ciszę serca....a czegóż nam w życiu bardziej potrzeba ??

Cokolwiek robi i zrobi Twój mąż....TY masz być jak Jezus , jak Maria ! To Twoje życie i Ty sama musisz je godnie przeżyć !!

Przytulam mocnoooooooooooooo ! I miłego dnia Tesiu !! EL.
 
     
n_tesia4
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-05, 18:51   Czy ja idę dobrą drogą ?

Kochana El.

Oj, chciała ja bym być mądra i piękna w oczach Boga, a tu tylko jak powiada moja koleżanka-siostra zakonna tylko iiiiiiiiiiiiiiiii zostało.

Wiesz El. dużo m.in. i Twych postów mam poutykanych po książkach, w portfelu, pod poduszką, na lodówce itp.a no i jeden specjalny zeszyt. Zawsze pod ręką. Na początku tego całego zawirowania w mym życiu to beczałam przy nich, aż chusteczek brakowało.Teraz jest inaczej, kiedyś pisałaś , że jesteśmy porównywani do dinozaurów. Tak, to ta świadomość, że nie jestem sama w swoim postanowieniu trwania w wierności małżeństwu mimo wszystko.

Tylko że ten mój biedaczek zniewolony patrzeć na mnie nie może. To jak tu się nad nim pochylić. A jak tą miłość przez duże M pokazać? Jestem, trwam, ale czy to wystarczy.
No i chyba znowu wyszło, że jednak coś chcę sama dokonać.
Zawierzam Bogu, ale chyba nie do końca.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-05, 19:14   

Tesiu, a jak Ty sobie wyobrażasz, że diabeł da się tak dobrowolnie pokropic święconą wodą ??
A TY myślisz, że Twój mąz nie odczuwa ?? To jak On po tym co Ci zrobił może na Ciebie patrzeć ? Toć Mu lepiej wymyslać, żeś wstrętna baba i wtedy swoje sumienie zagłusza !!

A TY masz być jak Anioł.....patrzeć nie będzie...ale i argumentów łagodzących Jego sumienie nie dostanie !! ...i już !! Cmoooooooooook !! EL.
 
     
n_tesia4
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 18:04   A

Argumentów łagodzących nie dostanie- dobrze powiedziane El.

Postaram się.

Ale czy ja teraz jestem aniołem?
Musi sobie biedaczysko to moje samo prać, prasować, trucizn moich nie jada, ale pod moją nieobecność pierożki na patelni troszeczkę przerzedzone:)
Ja to się trochę czuję jak taki chodzący smrodek, bo mąż nie patrzy na mnie a tylko wychodzeniem reaguje na moje wejścia do pokoju. I kiedy tu uśmiech puścić. No już sama nie wiem.
A dzieciska wszystko widzą, dwójka z nich to już gimnazjaliści, pierwsze zauroczenia, sympatie, a tu taki wzór w domu.
Niby wszystko rozumieją, ale gdzieś mi się ta nutka niepewności wkradła.

[ Dodano: 2010-02-14, 22:06 ]
Wiem, że mnie nie pochwalicie, ale mąż zostawił przez przypadek swoje dokumenty więc je przejrzałam i okazało się, że samochód, który sobie kupił jest zarejestrowany na panienkę. Powinnam udawać, że nic nie wiem, czy przyznać się jemu do grzebania w saszetce.
Pewnie i tak to kiedyś wyjdzie na jaw, ale już sama nie wiem, co o tym myśleć.

[ Dodano: 2010-02-14, 22:07 ]
Wiem, że mnie nie pochwalicie, ale mąż zostawił przez przypadek swoje dokumenty więc je przejrzałam i okazało się, że samochód, który sobie kupił jest zarejestrowany na panienkę. Powinnam udawać, że nic nie wiem, czy przyznać się jemu do grzebania w saszetce.
Pewnie i tak to kiedyś wyjdzie na jaw, ale już sama nie wiem, co o tym myśleć.
 
     
marzena0711
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-14, 22:21   

Proszę bardzo odświeżam ;-)
 
     
n_tesia4
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-14, 22:27   Czy ja idę dobrą drogą ?

Dziękuję Marzenko i dobranoc.
Nie myślałam, że to tak szybko działa:)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8