Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Teściowa a kryzys małżeński.
Autor Wiadomość
Ilona
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-27, 14:27   Teściowa a kryzys małżeński.

Przez 14 lat matka mojego męża poniżała mnie, męża i moich rodziców. Jak się zbuntowałam i pojechałam z nią o tym porozmawiać to wyrzuciła mnie z domu. Nie jeżdżę tam od 3 lat, mąż jeździ sam ale ona i tak ciągle burzy nasz spokój, wykorzystuje to, że mąż jest bardzo spokojny i można mu wejść na głowę. Kochani, kłócimy się z powodu tego non stop, a po prostu nie potrafię zrozumieć jak matka może tak ingerować w związek małżeński, robić wszystko, żeby nas rozdzielić. Ja jestem kłębkiem nerwów, bo kocham męża ale boję się, że tego nie przetrwamy i się w końcu przez te kłótnie znienawidzimy.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-27, 14:45   

Trzeba postępować bardzo delikatnie, dobrze, że tu trafiłaś Ilono.
Uda Ci się zobaczysz.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-27, 15:37   

Ilona napisał/a:
mąż jest bardzo spokojny i można mu wejść na głowę. Kochani, kłócimy się z powodu tego non stop,


To trudny problem, którego dotknęłaś, ale nie rozumiem. Wy się kłócicie, a mąż mamie nie powie na spokojnie,że już dawno jest dorosły?

Skoro On jest spojny jak dochodzi u Was do kłótni? A może to tylko Ty się denerwujesz?

Ilonko polecam ci przeczytać lub przesłuchać te wątki:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4653
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4650
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4587
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4626

Ponadto napisz coś więcej, bo w nerwach mamy tendencję do spłycania problemu i naświetlania go jednostronnie.

Przesunęłam Twój wątek, bo umieściłaś go w rubryce dziecko w czasie kryzysu. Twój mąż już powinien być facetem-ochroniarzem, nie oseskiem. :lol:
 
     
nefertari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-27, 16:32   

Witaj Ilono

wrszcie ktos z moim problemem.....
jestem trzy lata po ślubie i mój problem z tesciową poczotkowo polegał na tym ze nieustanie byłam porównywana do jej drugiej synowej ( ja jestem 3 z koleji) przy której ( bardzo wykształconej, z zamożnej rodziny, a wysokim stanowisku, bardzo szczupłej ja mam tu ówdzie troce sadełka :oops: ) rzeczywiscie wypadałam dość blado

myślałam przeczekam zaakceptuje mnie .....................
jest coraz gorzej

do tej wojny wkroczyli brat z bratowa i mój mąż stanął w mej obronie i 2,5 roku nie utzrymuje z nimi stosunków dodam ze nasze dzieci są w podobnym wieku a ai my ich synka ani oni naszej córki na oczy nie widzieliśmy mąż czasem z bratem do siebie dzwonia ale to nie to co powino być

głowie to bratowa na mnie najezdzała jest w bardzo dobrej komytywie z tesciowa
a j

[ Dodano: 2010-01-27, 16:36 ]
maz tez sam jezdzi do rodziców
oni do nas przyjeżdzają na swięta i imieniny męża czyli koło 3 może 4 razy do roku
ja tam jeżdze a imieminy tesciow i ewentualnie swięta ale i tak nie ma możliwości by tesciowa podczas tych spotkan mi nie dogryzła

rozumiem Cię

Serdeczie pozdrawiam ;-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-27, 17:22   

Ilona............. polecam Ci do przeczytania książkę Jacka Pulikowskiego "Warto pokochać teściową"
Książka-poradnik napisana przez faceta, i to nie psychologa a dr.nauk technicznych ale jednocześnie terapeuty małżeńskiego.
Ja jestem jego fanem...........a ksiązka napisana ze swadą,humorem i pełna takich życiowych rad jak budowac relacje teściowa-synowa,zieć -teściowa i odwrotnie.
Bardzo wartościowa ksiażka dla wszystkich...........a już bardzo dla planujących zostać synowymi/zięciami a teściowymi/teściami.

Gogol..... i dla Ciebie.
A tak a pro po tesciowych............to jeden z dowcipów : zięć widzi teściową jadąca na rowerze........... i pyta.
-A mamusia to gdzie jedzie????
-Na cmentarz jadę zięciu.
No dobrej drogi.............ale kto rower przyprowadzi???
To chyba tez od Pulikowskiego "kupione"

Pogody Ducha
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-27, 19:02   

nałóg napisał/a:
Gogol..... i dla Ciebie


U mnie Nałóg to teraz nie sama teściowa ,która tak naprawde nie wie ,że żyje i nie wie kto ja jestem
Dla mnie problemem jest postawa męża wobec swojego rodzeństwa i oczywiście wobec swojej własnej rodziny a szczególnie mnie.
Widze po nim ,że powiela zachowania swoich rodziców i wszystko uważa za obowiązek a nie dobra wolę.
Nie zrozum mnie źle ,ale brak jakichkolwiek informacji dotyczących,że przyprowadzi mame na obiad lub przynajmniej o tym ,że jego mama będzie u nas cały dzień.
po prostu wstaje wychodzi i za 1/2 godz staje w przedpokoju z mama i tym swoim głupawym grymasem na twarzy,sorry :-P
 
     
cola
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-27, 20:43   

No i co zrobić jak tesciowa miesza i miesza, bo wg. niej ty masz być do usług jej syna. Aby się nie narobił, ma pracę, a dom jest na twojej głowie.Nie pomaga - ma tyle stresów, biedny. A ty żle wyprałas koszulę, kołnierzyk niedoprasowany, obiad za późno, a gdy jestes na zasiłku i z kasą krucho ma pretensje, ze mu garnituru nie kupiłaś, a on sie musi pokazać. No to ona kupuje jak ty nie masz za co - skóra, fura i komóra - bo ona go kocha a ja nie. Myslałam, ze kochanie to nie ma nic wspólnego ze sferą materialną. Ale się pomyliłam.........chyba......... ale nawrzucałam........ale lepiej tu niz do niej.............sorki
 
     
Ilona
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-28, 12:21   

Kochani, bardzo się cieszę, że odpowiedzieliście na mój problem. Widzę, że nie jestem sama. Problem w tym, że po głębszej analizie pewnego dnia doszliśmy z mężem do wniosku, że jego matka jest czymś w rodzaju socjopaty. Tylko ona ma rację, ona jest dobra, inni (zwłaszcza ja) są źli, jakiekolwiek rozmowy czy to ta moja z nią ostatnia czy też po tym wszystkim męża kończą się przekrzykiwaniem i bardzo agresywnymi słowami.
Ja usłyszałam "odczep się" z wręcz piorunami w oczach, myślałam, że mnie uderzy, a do męża na ogól mówi " jak nie chcesz to też do nas nie musisz jeździć, co go niestety bardzo boli. To są tylko te delikatniejsze zwroty, bo te z przekleństwami...szkoda gadać.
A dlaczego się kłócimy skoro mąż jest spokojny? A no właśnie! Bo ja jestem impulsywna i czasem wyrażę się nie zbyt miło o tej jego matce i wtedy kłótnia gotowa. Mąż nie zmusza mnie do tego żebym tam jeździła czy dzwoniła, ale uważa, że są to jego rodzice nie powinnam się przy nim o nich źle wyrażać. I ma rację, ale czasem emocje biorą górę. Modlę się do Ducha Świętego o pomoc, o to żebym wreszcie pozbyła się tego paskudnego uczucia nienawiści do tej kobiety, bo zabijam samą siebie. Nie ukrywam, że w trudnych chwilach powątpiewam, że jestem wysłuchana, ale potem zaraz uświadamiam sobie, że nie mogę wątpić tylko dalej się modlić. Przecież po tej całej kłótni byłam w ogromnej depresji, żyć mi się nie chciało, bo myślałam, że to uczucie nigdy nie mini. Z biegiem czasu przeszło i to dzięki modlitwie, nie poszłam do żadnego psychologa tylko próbowałam szukać podpory w słowach pisma świętego. Teraz niestety pozostało tylko to niemiłe uczucie do tej jego matki, które wiem, że jak choć trochę popuści to będzie lepiej. muszę wyprosić u Boga aby dał mi więcej wiary i cierpliwości. My się bardzo kochamy, często w dobrych chwilach sobie to powtarzamy, mamy wiele wspólnych zainteresowań które realizujemy, nie nudzimy się ze sobą, ale....Czasem emocje biorą górę zwłaszcza jak mój mąż wspomina o dziwnych sytuacjach, które mają miejsce wtedy kiedy on ich odwiedza. Gotuje się wtedy we mnie i jedno bardziej impulsywne słowo wywołuje spięcie. Nie raz padło " to rozwiedźmy się". Ale czy tak na prawdę my tego chcemy? Mój mąż twierdzi, że dalibyśmy wtedy satysfakcję jego matce. Kochani, potrzebuję WAS i WASZEJ modlitwy. Proszę, pomyśkcie o mnie podczas modlitwy. Musi się nam wszystkim udać.
 
     
nefertari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-29, 09:46   

Ilona napisał/a:
Mąż nie zmusza mnie do tego żebym tam jeździła czy dzwoniła, ale uważa, że są to jego rodzice nie powinnam się przy nim o nich źle wyrażać. I ma rację, ale czasem emocje biorą górę. Modlę się do Ducha Świętego o pomoc, o to żebym wreszcie pozbyła się tego paskudnego uczucia nienawiści do tej kobiety, bo zabijam samą siebie


bardzo czesto mąż jest piłeczka tenisową przebijana przez siatkę wzajemnej niechęci jego zona kotra jego matka , która tylko mocniej uderzy........

chciałby z obiema kobietami miec dobry układ ale nie wie jak to zrobic i miota sie

wiesz ja bym była w stanie nawet ustapic ale wiem ze z carakterkiem mojej tesciowej by ostatnia krople krwi ze mnie wyssała

bajgorsze jest to ze zaczyna sie przyczepiać do naszej córeczki np. jeszcze nie mówi? a co to za dziecko? z taką nuta pogardy ty jak miałes dwa latka to jak ładnie mówiłes w kogo ona poszła?

nio ze poszła we mnie ale tego w prost nie powie

Pozdrawiam cie serdecznie i wspieram w modlitwie
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-29, 10:00   

kochane, jak łatwo wciągnąć się w takie złe emocje, konflikty. Teściowa, trudno, czasem "walczy z wiatrakami" ale my miejmy na uwadze to, że jesteśmy odrębną Rodziną i róbmy swoje, na codzień, jako żona, matka. Św. Jan Bosco mawiał: "Bądź radosny, czyń dobrze i wróblom pozwól ćwierkać" ;-)
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-29, 10:21   

kasia napisał/a:
Św. Jan Bosco mawiał: "Bądź radosny, czyń dobrze i wróblom pozwól ćwierkać" ;-)



Kasiu ,dziękuję za to motto
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-29, 16:33   

Ilona,

Może to Cię podnesie na duchu.

W jednym z klasztorów po wizycie zwierzchnika wszyscy byli bardzo zadowoleni,że wizytacja wypadła śpiewająco. Jakież było ich zdziwienie gdy po paru dniach Opat otrzymał takie pismo:
...."Bracia we wspólnocie,żyją ze sobą w zgodzie i harmonii, ale nie wzrastają wierze.
Natychmiast należy postarać sie o brata z trudnym i konfliktowym charakterem, aby wspólnota mogła na tym skorzystać...." :-D

W tej chwili możemy potraktować to jako anegdotę, ale też i naukę,że konfliktowy członek rodziny może nas wiele nauczyć i pozwala pokochać się naprawdę, bo tylko trudna miłość powoduje nasz wzrost.
A na poważnie zastanówcie się, czy przyczyną zachowania teściowej nie jest jakieś zaniedbane schorzenie np. psychiczne. Może warto postawić Jej diagnozę, choćby " podstępem"? Skoro się spotykacie zabierzcie ze sobą psychologa czy psychiatrę?
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 00:22   

szukającym drogi
Trudne relacje z teściami

http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr354/17-wdr.htm

Jacek Salij OP
 
     
Ilona
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-09, 10:53   

Dwa tygodnie temu, kiedy byliśmy z mężem w napięciu przemogliśmy jednak te złe emocje i postanowiliśmy porozmawiać. Oboje wyznaliśmy, że bardzo się kochamy i też oboje musimy pójść na kompromisy. Kochani na razie jest dobrze i nawet wczoraj pokonałam chwilę słabości. Z perspektywy czasu przekonałam się, że tylko spokój może nas uratować. Modlę się do Ducha Świętego i to mi pomaga, wierzę, że nam się uda. Mamy swoje życie i to udane, a że teściowa mnie nie akceptuje.....przecież mąż jej do tego nie zmusi. Próbował nas pojednać, ale nic z tego nie wyszło. Pozdrawiam Was i dziękuję za wsparcie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9