Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
spotkania dzieci z rodzicem, który odszedł
Autor Wiadomość
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 09:44   spotkania dzieci z rodzicem, który odszedł

Chciałam prosić was o wasze opinie w niżej opisane sprawie. Wiadomo, że do mnie należy decyzja ale ja po prostu stoję na rozdrożu dróg i nie wiem która iść. Ale po kolei. Mój małżonek wyprowadził się jakiś czas temu ponieważ spotkał swoją miłość. Pełnoletnim dzieciom -18 i 20 lat oświadczył, że miedzy nami się popsuło, ze w jego życiu jest ktoś na kim mu bardzo zależy i że nadal będzie ich ojcem, że bardzo ich kocha. itp. Starszy syn powiedział, że wie, że zawsze będzie ich kochał, że finansowo będzie pomagał i wspierał ale ich zawiódł. Młodszy nie chce się z nim spotykać. Aby się spotkać z synami musi przyjechać do nas do domu. Ja kilka razy mówiłam, że są to dorośli ludzie i oni decydują. Też kilka razy mimo oporu młodszego pozwalałam mu przyjechać lub pojechać z nami na zakupy. jego pzryjście na kolęde -jak twierdzi - też było tym podyktowane. Wczoraj znowu dostałam sma-a, że młodszy nie odbiera telefonu nie odpowiada na sma. A on chce go zobaczyć ,ze chce przyjechać nawet jak on nie chce. Ja się zastanawiam co robić. Rozmawiałam z synem ,wręcz go namawiałam na spotkanie ale on nie chce.
Z jednej strony chciałabym aby się spotkali się aby syn miał kontakt z ojcem ,z drugiej strony nie chcę robić nic wbrew woli syna. A mąż on chce i chce to otrzymać, a co my chcemy – on też wie i co…obojętnie co zrobię może być źle. Juz nie mam siły wciąż jestem jego nitka łączącą. Pan uczy być dobrym ale gdzie konsekwencje za poczynione czyny.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 10:01   

Oto sa konsekwencje "nowej miłośći".
I tak zostaw.To mąż podjął określone decyzje..........i to on ,ze swoimi dosrsłymi juz (prawie) synami ma to dozałatwienia.Nie TY.
Takie jest moje widzenie.
Konsekwencje należy ponosić............i nie powinnno się nikomu ułatwiać ich przyjmowania,podkładania poduszeczki pod tyłek.
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 10:06   

malizna,
Ja przechodzilam i przechodze to samo tylko z ta roznica,ze moja corka ma 10 lat...
Moj maz wrecz mowi ona ma , ty masz itp.Nie to nie tak nie mozemy byc łącznikami miedzy dziecmi a ojcami.Dzieci same musza chciec kontaktu z ojcem.Ja tak samo jak Ty namawialam corke,ale to powodowalo odwrotny efekt,zapierala sie rekoma i nogami,dostawala spazm.Zostawilam to,oni musza miedzy soba to zalatwic,musza dojsc do porozumienia.Przeczytaj moj watek tam jest bardzo duzo wskazowek udzielonych przez bardzo madre osoby.
Ściskam wirtualnie
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 10:45   

Cytat:
Z jednej strony chciałabym aby się spotkali się aby syn miał kontakt z ojcem ,z drugiej strony nie chcę robić nic wbrew woli syna.

Zasadniczo należy zostawić sprawy własnemu biegowi, możesz synowi przytoczyć cytat ewangeliczny niedawno czytany o szacunku do ojca nawet gdy ten rozum postrada.

Chodzi o to by chłopak zaczął myśleć, a nie pielęgnować w sercu urazę. Jasne, że nie wybaczy ojcu od razu jest zbyt mało doświadczony życiowo, ale rzucisz Malizno w ten sposób ziarno w serce Twego syna.
To wszytko co możesz zrobić w tej sytuacji, a może jeszcze jedno poproś męża by nie wieszał Ci na głowie swoich problemów, nie Ty jesteś powodem takich a nie innych zapatrywań syna.
Spokojnie i rzeczowym tonem, nie będą te smsy tak Cię "szarpać"
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 11:08   

malizna napisał/a:
Z jednej strony chciałabym aby się spotkali się aby syn miał kontakt z ojcem ,z drugiej strony nie chcę robić nic wbrew woli syna.

Witaj,
dorosłe dzieci to osobne i integralne jednostki osobowe. Nic nie można im narzucić. Wiem,że boli Cię rozdźwięk w rodzinie, ale nic nie poradzisz.
To co się dzieje to prosta konsekwencja decyzji Ojca. Super jeśli synowie przebaczą Ojcu i tak jest najlepiej, ale nie wiesz czy nie są teraz narzędziem w ręku Pana, aby Twój ślubny odczuł twarde konsekwencje swego działania.
Drogi Boga są niezbadane i nie wiesz czym można trafić do serca zatwardziałego we własnym chciejstwie. Ty nie trafisz, kasa nie trafi, zdrowie też nie, a brak kontaktów z synem być może tak. Bóg wie co robi, bo zna serca nas wszystkich.
Módl sie o pokój w sercu i ułożenie relacji osobowych w rodzinie według Woli Bożej.
Zaufaj Jezusowi, pamiętaj,że w końcu ostatecznym celem pobytu człowieka na ziemi jest Zbawienie, a czy na tej drodze zejdziecie się z mężem to zależy też i od Twojej postawy dziś , tu i teraz :-D
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 12:46   

Zgadzam się z wami - to jego sprawa drążyć drogę do spotkania z synem, ale on zaraz zarzuci,że nie umożliwiam im kontaktu. Tym bardziej teraz gdy syn jest przeziębiony. Skłaniam się do tego, aby go zaprosić- ale czy on nie stosuje wobec mnie szantazu emocjami.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 13:00   

malizna napisał/a:
Skłaniam się do tego, aby go zaprosić

Malizna to się wyprostuj!!! Nie występujesz na żadnej scenie. ;-)
Jaki brak kontaktu, co to przedszkolaki są, nie oszukuj siebie i nas, zależy Ci na chłopie i szukasz pretekstów, nic z tego.
Manipulacji mówimy stanowcze NIEEE.
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 14:08   

Jarosław - zależy mi aby wyjść z kryzysu. Jeżeli bym chciała mogę codziennie z nim rozmawiać nawet się widzieć- on nie jest w stanie odmówić i zawsze odbierze telefon lub odpisze na sms. To nie w tym rzecz. Wiem, że każdy patrzy przez bagaż swoich doświadczeń. Mi naprawdę chodzi oto aby on wyczuł, że moje działania to miłość .. że go kocham, i że ma gdzie wrócić mimo tego co się stało. Że rodzina to mąż dzieci i Pan. Ze w życiu są zasady.
I nie jestem tu rozżalona – Smutne – ale jestem spokojna i obojętna. Żal mi jego, bo nie ma go w codziennym życiu dzieciJarosław - zależy mi aby wyjść z kryzysu. Jeżeli bym chciała mogę codziennie z nim rozmawiać nawet się widzieć- on nie jest w stanie odmówić i zawsze odbierze telefon lub odpisze na sms. To nie w tym rzecz. Wiem, że każdy patrzy przez bagaż swoich doświadczeń. Mi naprawdę chodzi oto aby on wyczuł, że moje działania to miłość .. że go kochamy, i że ma gdzie wrócić mimo tego co się stało. Że rodzina to mąż dzieci i Pan. Ze w życiu są zasady.
I nie jestem tu rozżalona – Smutne – ale jestem spokojna i obojętna. Żal mi jego, bo nie ma go w codziennym życiu dzieci- nawet gdy sa pełnoletnie.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 14:28   

malizna napisał/a:
jestem spokojna i obojętna. Żal mi jego,

Dziewczyno, albo obojętna, albo Ci żal.
Żal, smutek, emocje, biedny jaki biedny, ale ja jestem spokojna i obojętna i tak trzymaj chłop nie "wytrzyma" i na Wielkanoc razem ze święconką pognacie.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 15:18   

Wiesz Malizna....a ja bym na takiego smsa od mąża, że syn nie odbiera od Niego tel ....opisała - A ode mnie odbiera .
Pozdro !! EL.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 16:38   

malizna napisał/a:
ale on zaraz zarzuci,że nie umożliwiam im kontaktu.

To problem męża nie Twój, odetnij się od szantażu. Wręcz możesz zasygnalizować: Nie szantażuj mnie i nie manipuluj moimi uczuciami. Chory leży i zdrowieje, gości przyjmie, gdy będzie zdrowy wedle swojej woli. Koniec. Kropka.


malizna napisał/a:
Żal mi jego, bo nie ma go w codziennym życiu dzieci- nawet gdy sa pełnoletnie.


Hej, wiemy że Ci żal.
A jak mężowi faktycznie zależy to czemu nie nagotuje rosołu i nie przytarga go swemu dziecku? Nie umie pichcić :?: Jak komu na czym zależy to fruwać się nauczy,żeby udowodnić swoją dobrą wolę. :mrgreen:
Co jak co, ale nawet niezjadliwy rosołekk da do myslenia dziecku,że rodzic się stara, a Ty się NIE WTRĄCAJ między nich. Narozrabiał? To niech po męsku od faceta przyjmie konsekwencje klatę.
A Ty kochana rozsiądź się w foteliku i posłuchaj ks. Piotra Pawlukiewicza skoro nie chcesz słuchać nas. Na forum jest sporo materiału.
Powodzenia! :mrgreen:
 
     
malek
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 19:47   

Spotkania moich dzieci z ojcem to i dla mnie wielki problem....
Najstarsza córka (13 lat) nie odbiera nawet telefonu, nie chce się z tatą spotykać, ma wielki żal, twierdzi, że on nie jest już dla niej autorytetem. W jej przypadku rozumiem, bo to ona była, z dzieci, najbardziej przez niego oszukiwana. Tylko czas i odpowiednie postępowanie taty może to zmienić. Niestety tata nadal potrafi przy zakupach o niej zapomnieć.
Syn (9 lat) spotyka się z ojcem, ale rozmawiać przez telefon nie chce, bo twierdzi, że nie ma o czym. Niestety bardzo łatwo, o totalne bzdury obraża się na ojca i szybko wraca do domu. Ja mogę go skarcić, tata nie. Według relacji młodszej córki (11 lat), syn nie spotyka się z tatą, tylko gra cały czas w PS. Wścieka się, że siostra się do taty przytula. Najlepszy kontakt z tatą ma właśnie młodsza córka, ale i ona potrafi nie odebrać kilku telefonów, bo mówi, że nie chce się jej rozmawiać z tatą....tak później mówi i jemu, gdy ten ma do niej o to pretensje. Czasem nie idzie też na spotkanie...bo jej się nie chce.
Ja stoję z boku, staram się nie wtrącać, tym bardziej, że zostały tak ustawione przez psycholożkę, że mają z tatą rozmawiać i spotykać się, gdy mają na to ochotę. Czasem proszę tylko, ale raz, aby może jednak odebrały telefon, albo spotkały się z ojcem.
Boli mnie to wszystko, bo czuję, że te więzi z ojcem są coraz słabsze, on też już nie proponuje częstszych czy dłuższych spotkań (ustaliliśmy 5 godzin, a dzieci chcą tylko na 2).
Nie mam żadnego kontaktu z mężem, jest cisza, więc rozumiem, że mnie nie wypytuje o sprawy związane z dziećmi, ale nawet dzieci nie zapytał o oceny na semestr, nie zadzwonił do wychowawczyń....i to już mnie wkurza.
Na czym tak naprawdę ma więc polegać wychowywanie dzieci przez rodzica, który odszedł? Na płaceniu alimentów?
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-22, 11:27   

kinga2 napisał/a:
To problem męża nie Twój, odetnij się od szantażu

oczywiści już zarzycił,ze po co się pytałam syna- co mi odpowie jak go pytam. Mógł przyjechać bez jego zgody i takie tam...
kinga2 napisał/a:
A jak mężowi faktycznie zależy to czemu nie nagotuje rosołu i nie przytarga go swemu dziecku? Nie umie pichcić Jak komu na czym zależy to fruwać się nauczy,żeby udowodnić swoją dobrą wolę.

Gotować w miarę umie - ale mu to do głowy nawet nie przyjdzie- owszem proponuje wyjście wspólne zakupy ale bez odzewu
malek napisał/a:

Na czym tak naprawdę ma więc polegać wychowywanie dzieci przez rodzica, który odszedł? Na płaceniu alimentów?

czasem sie zastanamiem ,że tak - choc w moim przypadku mój chce uczestniczyć w codziennym zyciu dzieci, pomagac mi też przy domu i jak bym go poprosiła to by nie odmowił. ale nie zawsze co chce dana osoba odpowiada innym
 
     
malek
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-24, 10:03   

Moja córka nagrała ostatnio filmik z tatą w roli głównej. Jestem przerażona tym co zobaczyłam...
Tata, który sporo ostatnio przytył, siedzi na kanapie u babci z obuczałą miną. Dostrzegł, że córka go nagrywa i zaczyna chaotycznie zasłaniać twarz jakby miał coś do ukrycia. Córka wypala pytanie: tata, a kiedy do nas wrócisz? (ciągle mają nadzieję!)Tata bełkocze coś niezrozumiale i że nie może. Córka odp: By ty mieszkasz z tą nią. Tata: to jest druga strona medalu, pierwsza to się z mamą nie mogę dogadać.
Przy tych swoich słowach wije się jak piskosz...
Słowa jak słowa, ograne już, ale ta jego twarz, wzrok....nie znam tego człowieka.
Córka mówi, że tata stale tak siedzi, rozmawia wtedy tylko z babcią i dziadkiem, albo gra na komputerze...nią się nie zajmuje.
Dziecko znowu wczoraj nie chciało z nim rozmawiac i nie chce się z nim dzisiaj spotkać....nudzę się tam mamo, a tata taki dziwny! Pyta tylko ciągle co słychać, a ja odpowiadam nic.
Co mam zrobić? Nie wtrącam się, ale to jest bez sensu! Miał kiedyś z nimi dobry kontakt!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9