Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Pozwany po 17-u latach małżeństwa.
Autor Wiadomość
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-24, 18:33   Pozwany po 17-u latach małżeństwa.

Chciałbym się gorąco przywitać na wstępie mojego listu.
Po siedemnastu latach małżeństwa żona złożyła pozew, rozprawa odbędzie się 7-go grudnia przed tygodniem odebrałem pismo.
Mamy 13-o letniego syna, żona nie chce słuchać o załagodzeniu sprawy. Powiedziała, że wie iż nie będzie mogła przystępować do Komunii Św., ale trudno.
Wczoraj powiedziałem, że nie uzyska rozwodu bo co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela, usłyszałem ( nie wiem czy mogę zacytować, ale ważne by oddać klimat) spier...aj.
Forum odnalazłem przed kilkoma dniami i postanowiłem przystąpić by podzielić się moją troską.
Spotyka się z kimś, ale jak sądzę nie doszło do pełnej zdrady. Powodem jej decyzji jest to, że:
-niezbyt przepadam za jej rodziną i odwiedzam ich z przymusu albo wcale
-pożycie zamarło od kilku lat
-dziwnie wychowuję syna izolując go od rówieśników
-nigdzie nie wychodzimy
Nawet na ostatniego Sylwestra poszła sama ja zostałem z dwunastolatkiem bo jak zrobić mu przykrość i zostawić na całą noc bez opieki.
Nie mieliśmy go z kim zostawić więc powinna zostać z nami, a nie iśc się bawić.
Być może byłem zbyt liberalny.

Syn pragnie zostać ze mną ja staram mu się wytłumaczyć, że żadnego rozwodu nie będzie.
Oczywiście żona w pozwie zaznaczyła, że syn ma być oddany pod jej opiekę.

Podobno mam dwa tygodnie na odpis do sądu, choć takiej informacji o terminie wysłania odpowiedzi nie było.

Tak naprawdę rozkład zaczął się 5 lat temu w związku z chorobą mojego śp. Ojca. Po wylewie był sparaliżowany i faktycznie musiałem pomagać mamie w opiece nie miałem psychicznego luzu na prowadzenie pożycia.
Żona stawała się coraz bardziej obcesowa oddalaliśmy się od siebie, później doszła choroba psychiczna mojej mamy kilkakrotne pobyty w szpitalu psychiatrycznym, cierpi do dziś dnia na te przypadłości.
Niestety nie znalazłem zrozumienia u żony, tylko ciągłe utyskiwania.
Teraz zresztą mówi otwarcie, że odchodzi bo chce iść do ludzi i się bawić.

Przepraszam za chaotyczną wypowiedź, ale targają mną teraz uczucia i myśli są rozbiegane.

Wszyscy znajomi żony i jej rodzina są podobno za rozwodem jestem trochę zagubiony początkowo nawet chciałem dać jej ten rozwód, ale rozmowa z kolegą, któremu się zwierzyłem nakłoniła mnie do stawienia czoła tej sytuacji.

Proszę o wyrozumiałość i może jakąś radę?

Pozdrawiam
Jarek
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-24, 19:47   

Jarek...czytaj forum...znajdziesz wiele watków i pewnie wiele wskazówek.
Ale zacznij tez patrzeć w siebie i na siebie.
Zacznij od siebie i solidnego rachunku sumienia.
Na dziś polecam:"Warto być ojcem " i "Warto pokochac teściową" Jacka Pulikowskiego.
Szczególnie te relacje z rodzina żony sa ważne.
Pogody Ducha
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-24, 20:27   

witaj, zajrzyj tutaj, wiele do czytania
http://adonai.pl/malzenstwo/

te prezentacja na koncu robią wrazenie, warto obejrzeć, proste prawdy ale warto pamietac o nich
 
     
marek12b7
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-24, 23:10   

Jarek. Wierzymy że P.Bóg jest ponad wszystkim. Jest On Bogiem miłości, Bogiem nadziei, i mówimy że jest Wszechmogący. A jeśli tak jest to pewnie chciałby Cie widzieć szczęśliwego, coś dla Ciebie zrobić. I zrobi. Tylko po pierwsze nie przeszkadzaj Mu, i daj sobie szansę i spróbuj działać i wypełniać Jego wolę w swoim życiu. Fajnie że szukasz pomocy na forum katolickim
Myślę że mam podobną sytuację do opisanej przez Ciebie. I jak sobie radzę – właśnie wiara, Pan Bóg. Ale też patrzenie na siebie i w siebie, praca nad sobą z cierpliwością, przemienianie się. JPII mówił - codziennie przeskakuj siebie. (i np. nauczył się chyba z 7 języków….. a ile ja znam ech….już piąty rok zabieram się za angielski)
Przemienianie się, może w podejściu do syna „-dziwnie wychowuję syna izolując go od rówieśników” ja sobie myślę że dzieciom po miłości rodziców, niezbędne są zdrowe kontakty z rówieśnikami, piszesz -nigdzie nie wychodzimy to odważ się i zacznijcie wychodzić, najpierw króciutko, bliziutko w bezpieczne znane miejsca, później na fantastyczne wyprawy.
-niezbyt przepadam za jej rodziną i odwiedzam ich z przymusu albo wcale Moja teściowa przychodzi do mojego mieszkania, (do wnucząt, do córki) i nie popatrzy na mnie, nie potrafi odpowiedzieć mi dzień dobry. Cóż, myślę że to jej problem… Nie wchodzę w żale, poczucie skrzywdzenia. Myślę że kiedyś to się zmieni. A póki co to ja się zmieniam –np. uczę się gotować – fajnie jest (kurczak w warzywach i jabłkach - pycha!) – nawet – nie myślałem że to może być taka frajda
pożycie zamarło od kilku lat – nie ma co się łudzić naprawa też pewnie tyle będzie trwać. Tylko trzeba ją zainicjować. Najlepsi specjaliści - różaniec, Eucharystia, terapeuci chrześcijańscy, wspólnota-grupa wsparcia. Szukać wiedzy, informacji , nie my pierwsi w trudnej sytuacji więc doświadczeń jest wiele. Jeżeli będziesz sam będziesz tylko powoli się osuwać…. A tego P. Bóg na pewno nie chce…..
pozdro marek
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 02:10   

Jarosław,
Witaj,
najpierw to co najpilniejsze. Napisałeś,że nie chcesz rozwodu i masz rację. O każde małżeństwo zawarte przed Bogiem należy zawalczyć w wypadku kryzysu, a zatem trzeba odpowiedziec na pozew.
Proszę przeczytaj na stronie głownej : http://www.kryzys.org/index.php

cyt.:"Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy

W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam). ...."

Reszta pod podanym adresem. Tu podałam tylko cytat.

Poniżej masz także modlitwę o odrodzenie małżeństwa oraz wiele przydatnych tekstów w nagłówku w ogłoszeniach.
Ponadto poczytaj inne wątki. Na pewno znajdziesz ciekawe dla Ciebie porady.
Dobrze zrobi Ci rozmowa z psychologiem w poradni rodzinnej, ale katolickiej, bo tam pomogą Ci ratować małżeństwo poprzez przemianę siebie.
Jeżeli terminy będą zbyt długie, to poszukaj kapłana z duszpasterstwa rodzin i najpierw porozmawiaj z nim.

Co do rodziny żony, to pomów z nimi i poproś o modlitewne wsparcie. Poproś, aby modlili się za córkę o potrzebne łaski dla Niej. Rodzice zawsze są czuli na kłopoty dzieci i wykazując troskę- poprzez modlitwę możecie przełamać lody w Waszych kontaktach.
Dla siebie i dla syna też potrzebujesz wsparcia duchowego, więc polecam różaniec, może przyłączycie się do tego na forum?

Idzie październik. Miesiąc Panny Różańcowej, jeżeli oddasz się pod Jej opiekę będzie prowadzić Twoją rodzinę najlepszą możliwą drogą.

Posłuchaj może jeszcze tej audycji: http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=10839

Życzę Ci wytrwałości i wsparcia od Boga i ludzi.
Z Panem Bogiem
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 18:50   

Dziękuję za wszystkie wypowiedzi, dobrze jest mieć świadomość, że są osoby, którym nie trudno jest napisać kilka słów niosących otuchę.
Syn pojechał dzisiaj na weekend do babci (mojej mamy), może będzie okazja porozmawiać z żoną o naszej wspólnej przyszłości.
Wczoraj zlikwidowała konto na Naszej klasie miała 560 znajomych myślę jednak, że nie zrobiła tego by nie przesiadywać wieczorami przy komputerze, a by zatrzeć ślady swoich rozmów z tym znajomym. Dowiedziałem się o tym kroku żony od syna.

Czy istnieje taki przepis mówiący o tym, że na odpowiedź na pozew rozwodowy mam 14 dni?
Czytałem już Kingo ten przygotowany wzór, myślę że jego wydźwięk jest taki iż nie trzeba zachowywać tego limitu czasu.

Marku po Twojej odpowiedzi widzę, że mamy te same bolączki cz Twoja żona z Tobą w ogóle rozmawia? Bo moja nie, jak chcę się do niej pieszczotliwie zwrócić z miejsca ukróca moje zapędy.

Sporo tu już czytałem Danko i Nałogu wiem, że to pomaga najlepszym dowodem na to jest fakt iż się udałem tu na forum o porady i podniesienie na duchu.

Pozdrawiam Wszystkich
jarek
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 19:07   

Jarosław napisał/a:
Powodem jej decyzji jest to, że:
-niezbyt przepadam za jej rodziną i odwiedzam ich z przymusu albo wcale
-pożycie zamarło od kilku lat
-dziwnie wychowuję syna izolując go od rówieśników
-nigdzie nie wychodzimy


jeśli chcesz coś ratować...
to może raczej przeanalizuj to pod kontem słuszności....
- co widzisz złego w jej powodach,
- gdyby to były jej zachowania w kierunku twojej osoby...są twoim zdaniem dla ciebie do zaakceptowania...
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 19:11   

A mi się tak nasunęło...

Bardzo dobrze, ze trafiłeś tutaj...

Ale z tego co przeczytałam wiele lat "bałaganiłeś", wieć musisz się szykować na długą drogę, aby Twoja żona znów Ci zaufała i poczuła że jest dla Ciebie najważniejszą kobietą na świecie i co ważniejsze, aby to już trwało...
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 19:25   

Rozumiem intencję Twojej wypowiedzi Mami, przyznać muszę, że powody są słuszne.
Tyle tylko, że żona póki co nie chce mi uwierzyć bym się zmienił.
Tak naprawdę to nie chciałbym się zmienić, może to chore, ale najważniejszą istotą na świecie jest mój syn i nie bardzo wyobrażam sobie bym mógł go zostawić tak jak już pisałem wcześniej i udać się na bal sylwestrowy.
Nie chciałbym i teraz czy można w sobie wywołać siłowo sprzeniewierzenie swojemu stylowi.

O powrcie do pożycia nie ma mowy jest bardzo zatwardziała i konsekwentna.
Mam odczucie, że ,mnie nienawidzi za mój indywidualistyczny tryb życia.
Może problem leży w tym, że jako jedynak nastawiony byłem zawsze na samowystarczalność.
Mnie wystarcza żona, syn, a ona potrzebuje szerszego spektrum.

Swoim wpisem chciałaś mi dać do zrozumienia czy jestem gotów na przemianę taką by zadowolić żonę. Mam świadomość, że nie.
Ona ma 37 lat znamy się 22 lata, kiedyś wystarczało jej moje towarzystwo, teraz już nie.
Powinna być już w domu od 18:30, ale woli nie wracać być może siedzi z "kolegą" gdzieś w samochodzie i mnie obgaduje, że nie chcę dać rozwodu.
Wiem to tylko moje dumki, ale jak zapytam powie, że była u koleżanki, czy mam się stać śledczym?

[ Dodano: 2009-09-25, 19:29 ]
Maria Anna napisał/a:
A mi się tak nasunęło...

Bardzo dobrze, ze trafiłeś tutaj...

Ale z tego co przeczytałam wiele lat "bałaganiłeś", wieć musisz się szykować na długą drogę, aby Twoja żona znów Ci zaufała i poczuła że jest dla Ciebie najważniejszą kobietą na świecie i co ważniejsze, aby to już trwało...


Naprawdę Anno Mario tak sądzisz, że bałaganiłem? Mój cały świat skupiał się wokół tych dwóch osób żony i syna, potem choroba ojca i mamy i wtedy się posypało.
Żona zaczęła walczyć, że znalazł się ktoś ważniejszy dochodziło do sprzeczek nie maiałem ochoty na pożycie i kilka lat tak upłynęło.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 19:46   

Jarosław napisał/a:
Mam świadomość, że nie.


to jakie masz inne pomysły, by na nowo sprawić, że zona nadal będzie chciała być twoją żoną.. i zmieni swoje potrzeby i odczucia, pod twoje
rozumiesz jej potrzeby,o które prosi by były akceptowane...

Jarosław pragniesz akceptacji matki swojej przez żone, przy jednoczesnym braku z twojej strony jej rodziny...czyżby twoje potrzeby były wazne a żony nie...

jak z twoją samoocena, jakim sie widzisz człowiekiem? jaką role pełni żona w tej samoocenie..
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 20:03   

mami napisał/a:
Jarosław napisał/a:
Mam świadomość, że nie.


to jakie masz inne pomysły, by na nowo sprawić, że zona nadal będzie chciała być twoją żoną.. i zmieni swoje potrzeby i odczucia, pod twoje
rozumiesz jej potrzeby,o które prosi by były akceptowane...

Jarosław pragniesz akceptacji matki swojej przez żone, przy jednoczesnym braku z twojej strony jej rodziny...czyżby twoje potrzeby były wazne a żony nie...

jak z twoją samoocena, jakim sie widzisz człowiekiem? jaką role pełni żona w tej samoocenie..

Po Twoich postach Mami czuję się jak na fotelu u psychoanalityka choć nigdy tam nie byłem to jak mniemam tak to wygląda.
Póki co żony nie ma choć po pracy winna być w domu o 18:30 i teraz mnie to roztraja nie mogę zebrać myśli.
Chcesz mi dać do myślenia bym sobie odpowiedział czy na faktyczną przemianę mnie stac czy już jestem na to za stary.
Gdzie to wypośrodkować, muszę pogadać po0 właśnie weszła o mówi, że była u koleżanki ech ręce opadają. Muszę kończyć.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-25, 22:06   

Jarosław napisał/a:
Chcesz mi dać do myślenia bym sobie odpowiedział czy na faktyczną przemianę mnie stac czy już jestem na to za stary.


a czy wiek ma jakieś znaczenie, by ktoś nie mógł sie zmienić, czy istota zmian jest to, ze zaczyna mi samemu byc niewygodnie ze soba a i inni zaczynają ode mnie uciekać...

zachowania są pochodną naszego postrzegania poprzez nabyte doświadczenia i wychowanie..

o naszych zachowaniach decyduje między innymi nasze przekonanie o słuszności i racji ...dzis pewnie zaczynasz odczuwać pewien niepokój...niespójność tego co robisz z tym co widzisz jakie to wywołuje reakcje u innych...
zaczynasz widziec pewne różnice między swoim zachowaniem a innych

a zmieniając własne zachowania, siebie to zatracisz własną tożsamość...
dlatego to takie trudne

ale da sie zmienic przekonania na temat zachowan własnych...
piszesz prawa reka bo uważasz ze lewa nie umiesz,
jak pozwolisz sobie na zmiany zauwazysz ze i lewa potrafisz...
zmieniając przekonania zmieniasz sens myslenie o słusznosci swoich racji i tym samym podwazasz jakby sam siebie,
co sprawia poczucie takiej niepewności, jednak dobre zmiany szybka rekompensuja ten stan...bo w miejsce starego schematu wyrósł nowy, który sprawia zadowolenie tobie z siebie jak i innych z ciebie

co jest najlepsza zapłata za poczynione zmiany...

zmiany sprawią też powrót uczuc zony, w efekcie i twoich do zony
dla mnie wystarczająco dobra motywacja do zmian..
inaczej możesz stracic nie tylko zone, ale i syna...
i on w końcu poczuje sie kontrolowany, i zniewolony..co zrobisz jak i on ucieknie od ciebie...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 17:01   

Jarek...piszesz że najważnieszy dla Ciebie jest syn.......... a czy Ty przysięgałeś synowi???czy żonie????
Jarek...... czy Ty potrafisz słuchać ze zrozumieniem żony? czy jej słuchasz????
Czy dotarłes do ksiażki Jacka Pulikowskeigo "Warto pokochać teściową"?
Mam wrażenie ,że Ty chcesz zmienić żonę..............a co z Toba????? jaka role przwidujesz dla siebie w waszych relacjach małżńskich?w Waszej komunikacji małńżskiej?

[ Dodano: 2009-09-26, 17:02 ]
Jarek...najpierw Pan Bóg,potem żona/maż a dalej dzieci i matka/ojciec i dalsza rodzina......................... kto/co jest najważniejsze dla Ciebie?
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 18:45   

Syn dzisiaj przyjechał do domu miał być u babci do jutra, ale babcia polegiwała no i przyjechał.
Żona pół godziny temu wyjechała niby do rodziców nad jezioro oczywiście jutro wraca, a gdzie wyjechała i z kim nie wiadomo.
Na moje delikatne zapytania naskoczyła, że pozew odebrałem i nie mam się interesować z kim jedzie.
Jest bardzo opryskliwa. Zakłada, że skoro złożyła pozew to "hulaj dusza piekła nie ma"

Mami radzisz mi jakieś zmiany, ale nie mam możliwości ich wprowadzenia sprawy chyba zaszły za daleko.

Żona nie uświadamia sobie faktu, że małżeństwem będziemy do końca życia.

Tak Nałóg przysięgałem żonie, ale skoro ona jest dla niego opryskliwa ja muszę mu matkować.
Ileż to razy słyszeliśmy obaj z jej ust gdy czasami chciał przedstawić swoje racje : "uważaj bo zaraz dostaniesz w ryj".
Żebyście wiedzieli jaki to ból serca jedyne dziecko, a matka tak się zwraca.

Wtedy pytałem czy żony mama też się tak do niej odzywała no i już się wtedy oczywiście rozkręcała.

Zagubiła gdzieś swoją wiarę, a jak na iluzję poznaliśmy się przy budowie kościoła.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9