Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Moja historia. Proszę o wsparcie...
Autor Wiadomość
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 14:08   Moja historia. Proszę o wsparcie...

Witam wszystkich. Nie wiem, jak zacząć. Zbieram się do napisania na Forum, które dobrze już znam z czytania. Trafiłam tutaj, jak większość osób, przypadkiem, szukając jakiegokolwiek ratunku w chwili rozpaczy. Znalazłam wiele cennych rad, modlitw, rekolekcji do odsłuchania. Już Wam dziękuję. Jednak w obliczu życiowych trudności staję się jak dziecko we mgle. Po prostu nie wiem, co robić. Może znajdzie się ktoś, kto zechce mi cos doradzić. Zdaję sobie sprawę, ze dużo już zostało napisane, ale mimo wszystko postanowiłam przedstawić Wam swój problem. Jesteśmy małżeństwem z ponad siedemnastoletnim stażem, przed ślubem znaliśmy się 3 lata. Mamy dwoje nastoletnich dzieci. Pierwsze lata małżeństwa, może 9 -10 upłynęły na normalnym rodzinnym życiu. Owszem, problemy były, ale jednocześnie świadomość, że kochamy się i będzie dobrze, byle być razem. Po 10 latach małżeństwa pierwszy poważny kryzys, jakoś mój mąż odsunął się ode mnie, ciągle był w pracy, zostałam ze wszystkim sama – dom, dzieci, praca. Oprócz tego brak zainteresowania, uczuć, kłopoty finansowe. Zaczęłam narzekać. Narastały różne żale. Ale potem jakoś się rozeszło po kościach i znów zaczęło być normalnie. Nasz wielki kryzys zaczął się dwa lata temu. Zaczęło się od kłopotów w pracy, nie układało się tak, jak mąż się spodziewał, przeżył wielkie rozczarowanie, wpadł w jakiś wir frustracji, ta praca stała się najważniejsza. Moje wsparcie, tłumaczenie, pomagało na krótko, tym bardziej, ze raz wspierałam, a raz miałam do niego pretensje, że ta praca jest najważniejsza, żeby się lepiej zajął nami, itp. Stał się osobą bardzo apodyktyczną, wymagającą posłuszeństwa. Rozumiem męskie potrzeby, ale czasem nie udaje mi się sprostać jego wymaganiom, np. w kwestii wychowania dzieci, wywiązują się spory. Potem zauważyłam jego zainteresowanie koleżanką z pracy, nie potrafię tego wyjaśnić, ale sposób w jaki o niej mówił, wyraz twarzy, kiedy z nią rozmawiał…Nie wiem, może to moja wyobraźnia, ale spanikowałam. Jeden zarzut o nadmierne zainteresowanie, który mąż uznał za oskarżenie i zaczęło się. Zaczął reagować agresją, a to jeszcze bardziej mnie wprawiało w panikę i zamiast się wyciszyć, nakręcałam się. Narastały wzajemne żale i , niestety jego agresja. Teraz temat jest zamknięty. Uwierzyłam, ze to moja wyobraźnia i przestałam gadać, uspokoiło się. A jednak agresja wkroczyła na inne tereny. O czasu do czasu, obojętnie jaki temat, jeśli w porę nie zamilknę…zaczyna się, coś wybucha. Teraz czasem błahostka powoduje rzucanie byle czym, szarpanie mnie lub popychanie, a już zawsze krzyk. W tych momentach nie poznaję mojego męża, to po prostu nie jest ta sama osoba, potem przeprasza, mówi, ze to się więcej nie powtórzy, ale zawsze podkreśla, ze to moje wina, że to ja doprowadziłam go to takiego stanu. Nie chce słyszeć o żadnej terapii, twierdzi, że kiedy ja będę cicho, wszystko będzie ok. Ja z kolei uparcie się z tym nie zgadzam, powtarzając mu, że on musi nad sobą panować, a nie liczyć na moje opanowanie. Ostatnia sprawa. Ostatnio mój mąż sprawia wrażenie, nie tylko sprawia, mówi o tym, że coś w nim pękło, że mu już na mnie nie zależy. Przeważnie po takim wybuchu, potem znów się uspokaja i na jakiś czas bardzo się stara. Nie wiem, co robić, kocham go, ale wiem, że tak być nie może, bo to jakaś równia pochyła. Jeżeli ktoś dotrwał do tego momentu, proszę o modlitwę, wsparcie, rady, cokolwiek.
 
     
nefertari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 14:24   

Zapraszam Cie do przeczytania tematu "Róża i jej historia"
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 14:35   

Dziękuję Nefertari za odpowiedź, przeczytałam wątek Róży. Różnica polega na tym, że u mnie wszystko zaczęło się 2 lata temu, a wcześniej byliśmy naprawdę dobrym małżeństwem. Jestem zdezorientowana, nie poznaję mojego męża, chcę coś zrobić, ale nie wiem co, dlatego napisałam. Poza tym, u mnie nie było zdrady, jakoś w tej kwestii wierzę męzowi, chociaz oczywiście do końca pewnym być nie można...
 
     
nefertari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 14:44   

Anais napisał/a:
Ja z kolei uparcie się z tym nie zgadzam, powtarzając mu, że on musi nad sobą panować, a nie liczyć na moje opanowanie.


widzisz to nie do końca jest tak daje mi sie ze wasze konflikty wynikaja z tego ze jedno drugie coraz bardziej nakreca do kłótni np. ty trzy słowa mąż 5, ty 10 słów on 20 i tak az do puszczenia hamólców
wymagassz od meża opanowania a sama nie jesteś w stanie panowac nad sobąą

Moze najpierw popracuj nad sobą o dopiero pózniej próbuj zmieniać męża

POzdrawiam
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 14:56   

No coś w tym jest. Napisałaś dokładnie to, co mówi mi mój mąż :) Dziękuję Nefertari za zainteresowanie.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 15:35   

niestety znam ten schemat, aż za dobrze
Anais masz w domu przemocowca , i nie ma znaczenia , że to sie dzieje od 2 lat .

Anais napisał/a:
Nie chce słyszeć o żadnej terapii, twierdzi, że kiedy ja będę cicho, wszystko będzie ok. Ja z kolei uparcie się z tym nie zgadzam, powtarzając mu, że on musi nad sobą panować, a nie liczyć na moje opanowanie.


Nie licz na to , że on cos z tym zrobi , TY musisz iśc na terapie dla osób doznających przemocy w rodzinie .Przemocy to przestępstwo , jak nie będziesz sie bronić konstruktywnie tylko po swojemu to nastąpi eskalacja przemocy .

chcesz ratowac rodzine - to nie masz innej opcji , jak najpierw zatrzymac przemoc

Z BOgiem
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 16:08   

Anais.............. manipulujesz sobą i swoimi odczuciami pisząc:
Anais napisał/a:
Jestem zdezorientowana, nie poznaję mojego męża, chcę coś zrobić, ale nie wiem co, dlatego napisałam. Poza tym, u mnie nie było zdrady, jakoś w tej kwestii wierzę męzowi, chociaz oczywiście do końca pewnym być nie można...


Czy istotne jest ile lat drżysz ze strachu????
Przemoc jest przemocą........1 x.100x,czy kilka lat............jest to przmemoc.
A TY przyzwalając na nią bez twardej i stanowczej reakcji zachęcasz do niej.
Sama sobie gotujesz swój los .................. ofiary.
Miłość wymaga stanowczości,wymaga granic.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 16:20   

Anais,
Witaj,
niestety Miraculum ma rację. Na dziś jest źle, a będzie gorzej gdy nic z tym nie zrobisz.
Ponieważ sytuacja w Twoim odczuciu trwa dopiero od dwóch lat, to w związku z tym nasunęła mi się taka myśl.
Jeżeli nadal mąż jest w domu i wspólnie prowadzicie gospodarstwo domowe, to bardzo uważnie przyjżyj się jadłospisowi, który stosujecie. Polecam Ci nawet zapisać to na kartce i zabrać ze sobą na wizytę do dietetyka, którego polecam włączyc do terapii, którą zasugerowała Miraculum.
Być może dowiesz się bardzo ciekawych rzeczy na temat braków pewnych pierwiastków i mikroelementów w diecie oraz jak zmienić mniamciu, aby wyciszyć agresora.
Nie znaczy, że tylko to wystarczy, ale da Ci jakąś możliwość spokojnego ustalenia dalszych kroków, gdy terapia dietą zacznie przynosić efekty.
Często zdarza się, że zbyt dużo kofeiny, teiny czy słodyczy daje efekty uboczne w postaci agresji. Błędna dieta w niektórych schorzeniach także.
 
     
nefertari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 11:05   

kinga2 napisał/a:
Często zdarza się, że zbyt dużo kofeiny, teiny czy słodyczy daje efekty uboczne w postaci agresji.


Uwielbiam kawe i słodycze..........................................

Pozdrawiam :-P

[ Dodano: 2010-01-19, 11:07 ]
zaintrygował mnie ten post.......
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 12:16   

Anais, Twoja historia, jak ktoś słusznie zauważył, ma wiele współnego z moją.
Moje sprawy posuwają się cały czas do przodu i to w pozytywnym kierunku.
Narastająca agresja męża to sygnał, że trzeba być czujnym i rozwaznym, bo na pewno coś za tym kryje się. Nie chcę Cię straszyć, ale może być też tak, że kryje się - ktoś. W moim przypadku tak było. Otóż mąż znalazł powiermiczkę swoich problemów małżeńskich (moja była przyjaciółka, która zawsze żywo interesowała się naszym małżeństem, a już szczególnie po śmierci swojego męża), to ona właściwie przez ostani rok kierowała moim mężem, taki domorosły psycholog, szukający lekarstwa na samotność (mojego męża) dla siebie. On ją wspierał w smutku po stracie męża (jego przyjaciel), a ona podpowiadała mu, jak postępować z żoną jędzą, brak seksu też chciała mu zrekompensować - przecież żal, taki facet, co to nawet nie może, a ona te sprawy bardzo lubiła... Trzeba dowartościować, pocieszyć, ot taka - miłosierna samarytanka :roll:
W myśl starego przysłowia "Kłamstwo ma krótkie nogi" - wszystko wyszło na jaw, oczywiście nie samo, nie samo..., ale wskutek wzmożonej kontroli (mąż o tym nie wiedział) z mojej strony. Oczywiście komórka , uważne słuchanie plus moje pytania, które miały naprowadzić mnie na właściwy trop, ale chyba przede wszystkim intuicja - ta jest naprawdę naszym (kobiecym) skarbem. Wilk w owczej skórze został zdemaskowany!
Na ostatnią agresję (powodem miotanie się posród kłamstw, trzeba więc było postraszyć) zareagowałam inaczej niż zawsze, bo cierpienia juz był naprawdę nadmiar... Mąż został poinformowany przez policję, czego może spodziewać się, czyli prokuratora. Pojawił się wreszcie w jego oczach strach, wreszcie, po tylu latach... Bałam się, że to już koniec, że akcja z policją będzie zakończeniem naszego małżeństwa. Ale, o dziwo, tak nie stało się. Wczoraj pierwszy! wyciągnął do mnie rękę chcąc pogodzić się. Powiedziałam, że zgodzę się, ale obiecuje, że od tej pory każda agresja jest równoznaczna z nr-em 997. Zdania nie zmienię, jeśli odpowiada mu to, próbujemy od nowa. Przystał na to.
Co chcę Ci przez to powiedzieć... Nie pozwól krzywdzić się - juz teraz, nie czekaj na więcej. Trzeba zaryzykować, może przecież odejść, bo nie zechce pracować nad sobą, bo tak będzie niewygodnie...
Postaraj się powoli odkryć tajemnicę, dlaczego zmienił się?? Może kryje się za tym, podobnie jak w moim przypadku - doradca, oczywiście taki działajacy na Waszą zgubę... Nie ufaj zbyt mocno, kłamstwo może być udziałem również własnego męża, nie jestesmy bezgrzesznymi ludźmi... Przede wszystkim nie próbuj spełniać wszystkich nakazów i zakazów męża, bo okazujesz tym tylko własną słabość, czyli prowokujesz do takich, nie innych działań.
Napisz, co dzieje się dalej. Będę pamiętać o Tobie w modlitwie. Pozdrawiam cieplutko.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 12:36   

nefertari napisał/a:
Uwielbiam kawe i słodycze..........................................

Dobrze,że nie masz cukrzycy. :mrgreen: I że poziom magnezu oraz innych pierwiastków w organiźmie stale uzupełniasz. To konieczne dla prawidłowego funkcjonowania systemu nerwowego. :-D

Dla rozjaśnienia mojego wcześniejszego postu :

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=17504

Porady lekarskie : "Znaczenie mikropierwiastków w diecie i ich wpływ na organizm"
dr Urszula Krupa audycja radiowa
Ostatnio zmieniony przez kinga2 2010-01-19, 13:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 13:03   

Cytat:
Potem zauważyłam jego zainteresowanie koleżanką z pracy, nie potrafię tego wyjaśnić, ale sposób w jaki o niej mówił, wyraz twarzy, kiedy z nią rozmawiał…

Moim zdaniem, to ważny sygnał, nie przegap... (mój mąż, kiedy dochodziło do rozmowy (oczywiście z mojej inicjatywy) na jej temat, nagle czerwienił się mocno, co zupełnie nie leżalo w jego naturze). Nie zachęcam Cię oczywiście do stawiania zarzutów, bo to przecież nawet nic pewnego), czynienia awantur, ale - miej oczy otwarte szerzej niż zwykle i uważniej słuchaj. Uważam, że takie nagłe zmiany w zachowaniu osób, z którymi żyjemy, powinny powodować zwiększenie czujności...
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 16:23   

Baaardzo dziekuję Wam wszystkim, przeczytałam, ale teraz nie mogę pisać, odpiszę późnym wieczorem. Pozdrawiam Was tylko serdecznie.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 17:35   

Anais, jak z ta przemoca nie jesteś do końca pewna...to zrób eksperyment...Przy kolejnej jakiejś tam powaznej rozmowie NIE DAJ SIE SPROWOKOWAC ! Bądź spokojna MIMO wszystko.....a nawet wycofaj się, jeżeli zacznie byc gorąco. Jeżeli mąż mimo to nadal będzie sie nakręcał, Ciebie prowokował, coraz bardziej sie rozdrażniał......masz obraz i pewność - trzeba działać !

Ale też Anais, przypomnij sobie poprzednie lata....jak maz reagował ? Czy jest holerykiem ? A jak reaguje po alkoholu ?

A może też przychodzi powoli okres przekwitania ( andropausa) ?

Zajmując się i analizując męża, nie zapomnij , że to Ty też jesteś ważna !! TY !!
Nie wolno zgadzać się na krzywdzenie sie w żadym wypadku !! Pozdro !! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4