Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Czy jesteś chory na pracę?
Pracoholizm wyniszcza organizm i może nawet prowadzić do śmierci.
Nerwobóle, skurcze mięsni, bóle głowy, kręgosłupa, żołądka, biegunka, wrzody żołądka, wrzody dwunastnicy, utrata wagi, anoreksja, bulimia, zaburzenia snu, czy koszmary senne to niektóre objawy pracoholizmu.
Długotrwała praca na pełnych obrotach może być tragiczna i doprowadzić do wypalenia zawodowego i przewlekłego stresu. Po pewnym czasie może dojść do poważnych w skutkach zmian w organizmie. W wyniku skrajnego zmęczenia i wyniszczenia organizmu może rozwinąć się wiele groźnych chorób.
Pracoholizm to stan uzależnienia od wykonywanej pracy, powodujący zaburzenie równowagi między istotnymi elementami życia codziennego. Granica rozdzielająca pracowitość od nałogu jest bardzo subtelna. Pracoholicy tracą zdolność oddzielenia spraw osobistych od życia zawodowego.
W sidła nałogu popadają najczęściej osoby ambitne, lubiące rywalizować i wygrywać, które wysoko stawiają sobie poprzeczkę, za wszelką cenę dążą do osiągnięcia sukcesu i prestiżu społecznego. Nieraz uzależnienie od pracy jest ucieczką przed otaczającą rzeczywistością, pozwala zapomnieć o problemach życia codziennego, z którymi człowiek nie może, bądź nie chce sobie poradzić.
Jeśli dostrzegamy u siebie pierwsze objawy pracoholizmu, warto włączyć światło alarmowe i poszukać pomocy, np. u terapeuty.
materiał z :www.to.com.pl » Zdrowie
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-09, 13:22
Oferta wakacyjna dla pracoholików - urlop w klasztornej celi!
Coraz więcej polskich klasztorów oferuje urlopy dla pracoholików. Za pieniądze z UE organizują też terapie dla uzależnionych od internetu i telefonów komórkowych.
"Metro" podaje, że turystycznych ofert klasztorów jest coraz więcej, a chętnych na taki wypoczynek też z roku na rok przybywa. Obecnie "urlop w samotni" oferuje kilkadziesiąt klasztorów. Na te wakacje już prawie nie ma wolnych terminów.
Co czeka na turystów w klasztorze? Spartańska cela i zero kontaktu z cywilizacją. - U nas nie ma miejsca na luksusy: na obiad dajemy ryż i kalafiorową, a śpi się w celach, gdzie jest stolik i łóżko - mówi ks. Wiesław Kowalewski, dyrektor znajdującej się na terenie pokamedulskiego zespołu klasztornego Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach koło Staszowa (woj. świętokrzyskie) - Za odpowiednią opłatą jesteśmy w stanie wynieść nawet łóżko i wstawić trumnę, jakby klient sobie życzył.
Rytwiańska pustelnia przyjmuje tylko pojedyncze osoby. Nie ma mowy o pobycie z rodziną, jak również o korzystaniu z komórek czy laptopów- trzeba je zdeponować przy wejściu.
Na taki urlop coraz częściej swoich podwładnych kierują... szefowie, którzy zauważają u swoich pracowników objawy przepracowania. Klasztor w Rytwianach leczy ich z pracoholizmu dzięki środkom z Unii Europejskiej - otrzymał na ten cel 3,5 mln euro. Ks. Kowalewski chce za te pieniądze zwiększyć liczbę miejsc, rozbudować klasztor i stworzyć tam ośrodek rekreacyjno - kontemplacyjny na ogólnopolską skalę.
Rytwiany, w których dobra kosztuje 60 zł, muszą liczyć się z konkurencją. Cele dla chętnych biznesmenów przygotowują też klasztory ojców Benedyktynów w Tyńcu pod Krakowem, franciszkanów w Pińczowie, ojców paulinów w Mochowie oraz mniszek kamedułek ze Złoczewa w woj. łódzkim.
Kolejna, wielokrotnie odgrzewana kolacja, trafiła do śmieci. Znowu delegacja, chociaż święta tuż, tuż i przydałaby się pomoc w domu. Masz wrażenie, że twój ukochany z niego dosłownie ucieka? Zastanów się, jak go w nim zatrzymać. Jeśli nie uzgodniliście wspólnie, że dla pieniędzy czy awansu, tryb życia zmieni się, masz prawo być wściekła. Reaguj i staraj się rozmawiać. Jak najszybciej.
Jeśli twój miły nie zmienił ostatnio pracy, ani zakresu obowiązków, nie awansował i nie dostał zauważalnej podwyżki, a zarazem ilość zadań gwałtownie wzrosła, sprawa jest rzeczywiście podejrzana. Jeszcze niedawno tyle spraw załatwiał przez telefon, a teraz, niemal wszystko wymaga osobistych spotkań. Nic dziwnego, że twoje pierogi stygną, skoro on "wraz z klientami" opycha się owocami morza. Nieraz nietrudno zauważyć, że biznes pokropiono alkoholem. Niby to nic nowego w naszym kraju (zwłaszcza, gdy kontrahenci ze Wschodu), ale coś nowego dzieje się w waszym życiu. Nikt nie powiedział, że ty musisz się na to godzić. Jeśli nie uzgodniliście wspólnie, że dla pieniędzy czy awansu, tryb życia zmieni się, masz prawo być wściekła. Reaguj i staraj się rozmawiać. Jak najszybciej.
Może kogoś ma?
Być może twój partner nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, jak wiele się zmieniło. zatem czas mu to uświadomić. Jego zadowolenie z pracy nie może być kosztem rodziny. Jeśli rzeczywiście o pracę chodzi... Miej świadomość, że żona naprawdę często dowiaduje się ostatnia, a wzrost zainteresowania pracą czasem jest objawem związku na boku. Jeśli twój mąż wyjątkowo starannie pilnuje swojego telefonu, a "służbowe" rozmowy zawsze odbiera w innym pomieszczeniu (chociaż wcześniej nie miał takiego zwyczaju), coś może być na rzeczy.
Nie ma sensu wynajmować detektywa, albo samodzielnie udawać Filipa Marlowa. Związki przecież opierają się na zaufaniu i mąż źle by zniósł klasyczne szpiegowanie (niezależnie od tego, czy jest winien, czy też nie). Jesteś jednak sprytna: wiesz, jak dyskretnie sprawdzić, czy jakaś narada odbyła się, czy też nie. Oczywiście, jeśli chcesz wiedzieć. Powiedz mu o swoich obawach. Sposób uspokajania to też jakieś źródło informacji.
Ucieczka od życia?
Najgorzej, gdy on absolutnie nie chce rozmawiać. Kiedy podejmujesz temat jego pracy, dowiadujesz się, że jesteś niesprawiedliwa, że nie doceniasz, że to wszystko dla ciebie i dzieci. Facetom czasem trudno pojąć, że wy przede wszystkim potrzebujecie męża i ojca. Tatusiom odbija szczególnie, gdy rodzina ma się powiększyć. Po wstępnej euforii, pojawia się niepokój o byt rodziny. Stąd te wszystkie nadgodziny, chałtury, nagłe uświadomienie sobie, jaką wartość ma praca.
Przy małym dziecku nawet najbardziej zaradna kobieta potrzebuje pomocy. Tymczasem sama kąpiesz, przewijasz, zabierasz na spacer. On zarabia. Niby klasyczny podział obowiązków, ale z czasem odkrywasz, że łączy was coraz mniej, bo od dawna, tak naprawdę, jesteś samotną matką. Nie o to wam obojgu chodziło. Czy są pieniądze, które to wynagrodzą.
Pracoholik?
Niewykluczone, że jesteś niesprawiedliwa. W dobie kryzysu pracodawcy w wielu firmach zaostrzyli wymagania stawiane pracownikom. Nie da się pracować trochę mniej, rozsądniej. Albo pełną parą, albo wcale. Od pracowników oczekuje się pełnego zaangażowania. Zatem pozostaje to zaakceptować, albo odejść. Tego nawet ty byś nie chciała, zwłaszcza, gdy mieszkanie na kredyt, maluch tyle kosztuje, a tak trudno znaleźć nowe zatrudnienie. Wówczas twój ukochany potrzebuje wsparcia, a wy, jako rodzina, planu na przyszłość.
A może on jest uzależniony od pracy? Ucieka do niej od realnego życia, zatraca bez pamięci, nie umie wypoczywać? Jeśli twój mąż nie umie rozmawiać o niczym innym, poza pracą, ciągle o niej myśli, także na urlopie, zrezygnował ze spotkań towarzyskich i hobby, spóźnia się, bo stracił kontrolę nad czasem, prawdopodobnie jest pracoholikiem. Na to się umiera! Dlatego jeszcze dziś warto wspólnie się zastanowić nad konsultacją u psychologa, bądź psychiatry.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.