Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Kryzys wiary
Autor Wiadomość
ewaa
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 19:58   Kryzys wiary

Witam wszystkich!
Niektórzy znają moją historię. W grudniu napisałam nawet w świadectwach. Rok temu mój mąż miał romans. Nie będę opisywać jak było bo już pisałam i jest to trudne.
Jesteśmy razem, mój mąż robi wszystko co może, oczywiście ma gorsze dni, ale problemem jestem ja. Święta byly fatalne bo nie potrafiłam nie myśleć o tym że rok wcześniej siedzieliśmy przy św. stole, wracaliśmy z kościoła a potem on z nią. Starałam się jak mogłam dla dzieci i starszych dziadków ale w sercu płakałam.
A najgorsze jest to że stałam w kościele i nie czułam nic. Mowiłam modlitwy i nic. Mało brakowało a rozryczałabym się w kościele bo zastanawiałam się po co ja tam wogóle jestem?
Odkąd dowiedzialam się o zdradzie mam problem z modlitwą. Był czas że mogłam modlić się za kogoś, tak jeszcze potrafiłam. Teraz klepie modlitwy i jest to tylko klepanie. Zastanawiam się czy to nie większy grzech niż wogóle zapomnieć.
Tak wiele osób znajduje w kościele i modlitwie ukojenie. Pocieszenie i ratunek.
Dlaczego ja nie mogę. A przecież moja sytuacja w tej chwili pokazuje że mam za co dziękować. I ja chcę dziękować. I dziękuję.
Jest to dla mnie szczególnie trudne że w tym roku moja córka ma komunię. Powinnyśmy być razem blisko Boga a ja nie potrafię. Wiara jest łaską. Dlaczego ja jej nie doświadczam.
Stoje w kościele i błagam "Przyjdź Duchu Święty ja pragnę"!!!!!!!!!!!!
Tak zazdroszczę wszystkim ktorzy mają serca pełne wiary.
Boję się że teraz to ja zniszczę nasze małżenstwo.
Jestem strasznie wredna i tylko świadomość tego pozwala mi tą wredność powstrzymać żeby nie wylewala się ze mnie uszami i nie zatruwała wszystkich dookoła.
Po świętach i sylwestrze gdzie udawałam że wszystko jest super w końcu wybuchło i powiedziałam że nie chce żebyśmy byli małżeństwem.
Nie moge pisać bo znowu ryczę.
Będę wdzięczna za każde słowo.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 20:39   

ewaa napisał/a:
Tak wiele osób znajduje w kościele i modlitwie ukojenie. Pocieszenie i ratunek.
Dlaczego ja nie mogę.

Witaj,
prawdopodobnie na przeszkodzie stoi brak szczerego wybaczenia.( może sobie tego nie uświadamiasz) Możliwe też, że nie przerobiłaś uczciwie wszystkich problemów z okresu kryzysu. Widocznie zranienia są większe niż chcesz się przed sobą przyznać.

Jaki by nie był powód polecam Ci abyś poprosiła kapłana o indywidualną modlitwę o uwolnienie i uzdrowienie z błogosławieństwem. Bóg leczy wszystko i podpowie Ci gdzie leży problem. Tylko poproś.
Wierzę,że wszystko się wyprostuje.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 20:44   

http://www.petlaczasu.pl/...zenia/b05000196
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 20:45   

Tez tak pomyslalam jak Kinga, ze nie wybaczylas.
Ze nie przezylas tego od poczatku do konca z kim obok, z Panem Bogiem.
Proces wybaczenia jest dlugi i nie mozemy go przyspieszac.

Ktos kiedys napisal, zeby moc wybaczyc trzeba najpierw solidnie sie zezloscic na osobe...nie mowic jej tego koniecznie w twarz, choc mozna powiedziec o swoich uczuciach...ale napisac list gdzie wyrzucimy wszystko co mamy na watrobie...niekoniecznie pokazujac ten list...

wybaczenie jest tez decyzja...sporo tu na forum o tym ludzie pisali, moze poszukasz w archiwum...decyzja ze otwieramy sie na wybaczenie a dalej to juz Pan Bog bedzie dzialal.

Sami z siebie nie umiemy wybaczyc.

A to ze robisz sie czasem wredna to zwykle emocje i chec odwetu...taka ludzka...ale nie boża...kazdy z nas tak ma i miewal...chcemy sie mscic...sztuka jest odrzucac takie checi
Pozdrawiam
 
     
artuana
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 20:56   

ewa,
a nie próbowaliście skorzystać z mężem z jakichś rekolekcji dla małżeństw, czy spotkań małżeńskich ? Albo nawet terapii małzeńskiej?
Tu już ktoś pisał na forum, że najpierw zdradzona osoba walczy o powrót męża, a potem gdy wydaje się że udało się uratować małżeństwo, bo mąż zerwał z kochanką, to wracają bolesne wspomnienia, z którymi nie można sobie poradzić...
:cry:
Zdrada to taka trauma, że nie przechodzi szybko.
Przeczytaj sobie rozważania ojca Józefa Augustyna pt. "Ból krzywdy, radość przebaczenia". Może Ci to trochę pomoże?
W tobie tkwi ciągle wielka rana zdrady i ona łatwo się nie zagoi.
 
     
annad
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 21:14   

Witam Cię Ewaa, rozumiem Twój wewnętrzny ból, bunt, złość, żal i wszystkie pozostałe emocje, które budzą się w kobiecie gdy dowie się, że mąż ją zdradził. Ja już przeżyłam od "tego dnia " 5 lat. Pierwsze dwa lata cudem, dzięki Bożej Opaczności, i ludziom, których Bóg stawiał na mojej drodze. Dziś z perspektywy tych pięciu lat mogę spojrzeć na kryzys mojego małżeństwa bez emocji z tamtych dni. Co mogę Ci doradzić - nie podejmuj żadnych decyzji, które cisną się natrętnie ( w tym super specjalizuje się szatan i gdy ulegniesz jego podszeptom możesz żałować) Ja po miesiącu od tego momentu gdy się dowiedziałam wyrzuciłam męża z domu, a po roku już byłam po rozwodzie. Nigdy nie dowiem się jak by było gdybym oddała tą trudną sytuację Bogu i trwała na modlitwie( a dziś dużo bym za to oddała aby móc cofnąć czas). Ne zrobiłam tego, czułam się zraniona, poniżona, oszukana etc. Dziś jednak trwam w wierności sakramentowi małżeństwa, modlę się za męża i siebie o wypełnienie woli Bożej w naszym życiu, o to abym potrafiła ją odczytywać każdego dnia.Tak czuje moje serce. Moje relacje z mężem są.... nie wiem jak określić je jednym wyrazem , po prostu są chyba coraz leprze, a to od chwili, gdy zaczęłam poznawać siebie. Cudem trafiłam na 12 kroków, spotkania te bardzo mi pomogły w zrozumieniu jaka jestem, jakie mam pozytywy i niestety negatywne strony. Skupiłam się na sobie i paradoksalnie zmieniając przy Bożej pomocy siebie zmiany następują w moich bliskich. Jedno dziś wiem że nie powinnam wtedy walczyć z mężem tylko o męża z szatanem, który jest sprawcą wszelkiego grzechu.
Daj sobie czas Ewo, postaraj się żyć tak jakby jutra miało nie być( bo i skąd wiemy co będzie jutro?) na początku to trudne ale spróbuj.
Obiecuję Pomodlić się o pokój w sercu Twoim i Twojego męża. Z Panem Bogiem :)
Anna
 
     
ewaa
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 22:16   

Dziękuję wszystkim
Wydaje mi się że aż za bardzo przerabialiśmy wszystko to co się stało. Ani ja ani mój mąż nie chcieliśmy uciec od problemu. Chociaż on nie chce żadnej terapii małżeńskiej.
Teoretycznie wiem wszystko. Mało tu pisałam ale jestem aktywnym "czytaczem". Mam "błędy których nie należy popelniać w mał" zapisane w komputerze w "ulubionych". Wracam na tę stronę często.
Pisałam listy do męża. On do mnie. Godziny rozmów. Jak jest bardzo źle myślę o swoich grzechach dla równowagi. On codziennie powtarza że mnie kocha a ja mam z tym problem. Staram się ale nie jest to proste.
Nie chce jego tym męczyć dlatego pisze tutaj
Znam schemat po zdradzie i nie chce być kobietą która tapla się w bólu i wspomnieniach. Pod koniec stycznia mam operację wiec naprawdę myślę ze każdy dzień może być ostatni.
Już było dobrze a po świętach znowy czekam żeby się napić i mieć spokojniejszą głowę. No i żeby móc zasnąć.
Ale dlaczego ja nie potrafię się modlić? Dlaczego inni mogą a ja nie? Znaleźć ukojenia.Tego nie rozumiem. Szukałam różnych dróg. Są ludzie którzy nie wierzą, nie chodzą do kościoła i jest im z tym dobrze. Dlaczego dla mnie jeśli tego potrzebuję jest to takie trudne?
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 22:23   

ewaa napisał/a:
Już było dobrze a po świętach znowy czekam żeby się napić i mieć spokojniejszą głowę. No i żeby móc zasnąć.


No to może tu tkwi problem. :shock:
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 22:30   Re: Kryzys wiary

ewaa napisał/a:
Witam wszystkich!
Niektórzy znają moją historię. W grudniu napisałam nawet w świadectwach. Rok temu mój mąż miał romans. Nie będę opisywać jak było bo już pisałam i jest to trudne.
Jesteśmy razem, mój mąż robi wszystko co może, oczywiście ma gorsze dni, ale problemem jestem ja. Święta byly fatalne bo nie potrafiłam nie myśleć o tym że rok wcześniej siedzieliśmy przy św. stole, wracaliśmy z kościoła a potem on z nią. Starałam się jak mogłam dla dzieci i starszych dziadków ale w sercu płakałam.
A najgorsze jest to że stałam w kościele i nie czułam nic. Mowiłam modlitwy i nic. Mało brakowało a rozryczałabym się w kościele bo zastanawiałam się po co ja tam wogóle jestem?
Odkąd dowiedzialam się o zdradzie mam problem z modlitwą. Był czas że mogłam modlić się za kogoś, tak jeszcze potrafiłam. Teraz klepie modlitwy i jest to tylko klepanie. Zastanawiam się czy to nie większy grzech niż wogóle zapomnieć.
Tak wiele osób znajduje w kościele i modlitwie ukojenie. Pocieszenie i ratunek.
Dlaczego ja nie mogę. A przecież moja sytuacja w tej chwili pokazuje że mam za co dziękować. I ja chcę dziękować. I dziękuję.
Jest to dla mnie szczególnie trudne że w tym roku moja córka ma komunię. Powinnyśmy być razem blisko Boga a ja nie potrafię. Wiara jest łaską. Dlaczego ja jej nie doświadczam.
Stoje w kościele i błagam "Przyjdź Duchu Święty ja pragnę"!!!!!!!!!!!!
Tak zazdroszczę wszystkim ktorzy mają serca pełne wiary.
Boję się że teraz to ja zniszczę nasze małżenstwo.
Jestem strasznie wredna i tylko świadomość tego pozwala mi tą wredność powstrzymać żeby nie wylewala się ze mnie uszami i nie zatruwała wszystkich dookoła.
Po świętach i sylwestrze gdzie udawałam że wszystko jest super w końcu wybuchło i powiedziałam że nie chce żebyśmy byli małżeństwem.
Nie moge pisać bo znowu ryczę.
Będę wdzięczna za każde słowo.


ewaa
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Czasem szukamy tak bardzo miłosci, tak bardzo ukojenia, pocieszenie i ratunek, o czym piszesz...zbyt daleko , za bardzo daleko...ewaa w Tobie jest Chrystus !!! W TOBIE JEST PAN TWOJ ...JEST W TOBIE DOBRO...Uwierzyłaś w sztańską historyjke pod tytułem "zawsze Ci pokaże,że bedzie źle...cokolwiek zrobisz". Nie ma potrzeby szukania idealizmu w sobie i katowania się z tego powodu ,że nie potrafie...ewaa jakże cudowna to nowina ...tak jesteś bezsilna , pomyśl jakie to lekkie...Ty nie potrafisz...TY NIE MUSISZ POTRAFIC ...I JAKŻE TO PIEKNE ,że to ukazuje Ci JEZUS PAN, ZBAWCA który chce z Tobą iść przez zycie, wziąc bagaż i nie tylko to co trudne ...Jakże niezwykła jest i nieodgadniona miłość WSZECHMOCNEGO....taką CIĘ PRAGNIE...ewaa...nikt Cię tak nie ukochał jak On ZBAWCA TWÓJ, SIŁA I MOC TWOJA.:) Dzięki Niemu powstajesz...budzisz się i oddychasz...
ewaa...polecam Ci stałe spowiednictwo JAK NAJCZĘŚCIEJ i EUCHARYSTIĘ , nie ma innej drogi do PEŁNI ZYCIA I SZCZĘŚCIA. Mistrz nauczy Cie wszystkiego....nawet przebaczać...

PS. Jeśli nie potrafiszsie modlić , to może zaśpiewasz...jeśli nie potrafisz ,to uwielbiaj Ducha sw...jesli nie potrafisz...to milcz...i słuchaj ...:) bo może to czas kiedy Bog mówi do Ciebie...otwórz Pismo sw...gdziekolwiek...to też modlitwa....ewaa...dziękuj Bogu ,że nic nie ma w modlitwie...warto być ubogim...
Kiedyś pamiętam...poszłam na Adorację Najświętszego Sakramentu...i chciałam się modlić...nic nie mogłam...nawet a...wypowiedzieć....to była najpiekniejsza modlitwa...tak godzine spędziliśmy...bez słów...

I powiem Ci coś ...to własnie jest doświadczenie wiary ...wierzyć bez "efektów specjalnych":) bez "wspomagaczy" , wierzyć pomimo...właśnie tego doświadczasz...:)
Każdego dnia pytaj Boga czego pragnie, jaka jest Jego Wola...

Życzę Tobie i Twoim bliskim zatopienia się w EUCHARYSTI


eeeeeeeeeeeewwwwwwwwwwwwaaaaaaaaaaaaaaaa :)
JESTEŚ WSPANIAŁA I DZIELNAAAAAAAA....NIE MARTW SIĘ
pamiętam w modlitwie :)
WIERZĘ ,ŻE ODKRYJESZ W SOBIE CUD
 
     
ewaa
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 22:45   

Dziękuję Mirelko!
Popłakalam się przy czytaniu. Dzisiaj nic nie jestem w stanie napisać. Na pewno będę wracala do Twojego listu.
I dziękuję za modlitwę za moją rodzinę
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 23:48   



 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 00:59   

Ewo
był taki czas w moim życiu , że tak jak Ty nie czułam nic , jak mówiłam modlitwy , czułam sie jak bym mielila w buzi trociny . Znam to straszne uczucie - i gdy byłam już na dnie rozpaczy krzyczałam na Boga - obwiniałam Go , o swój los - krzyczałam , płakałam
- zabrałeś mi wszystko , nawet już modlić się nie mogę .

bylo to na poboczu drogi , obok rozbitego samochodu -(byłam wtedy w trakcie rozwodu , a samochód byl niezbędny do pracy) - i wtedy włączyłam radio - i uslyszałam
- Co MOdlić sie nie możesz ? :shock: (to bylo radio plus - katolickie )

ksiądz bardzo prosto wytłumaczył jak wyjść z takiego impasu .
. Żadnych skomplikowanych modlitw - tylko powtarzać ciągle jedno zdanie - (nawet jeśli nic nie czujesz . Trzeba sie przemóc i powtarzac to tak długo , ąż nasze serce sie poruszy , aż coś poczujemy)
kazdy musi znależć swoje - ktore mu pasuje np.

JEZU SYNU DAWIDA ULITUJ SIĘ NA DE MNĄ

JEZU CHRYSTE ULITUJ SIĘ NA DE MNĄ

dla mnie to drugie zdanie było uzdrawiające - zanim przyjechała laweta - przez 2 godz . powtarzałam w kółko , JEZU CHRYSTE ULITUJ SIĘ NA DE MNĄ - i na poczatku nic nie czułam , ale powolutku serce cos poczuło , popłynęly prawdziwe łzy wdzięczności - znowu To czułam , mogłam sie modlic tym jednym zdaniem. CUD - mój prywatny cud od Pana .

teraz jak patrze wstecz , to w tym momencie Jezus uczuł mnie prawdziwej modlitwy( i nadal uczy) - od tamtego momentu minęły 3 lata .W sierpniu 2009 dostałam wielką łaskę nawrócenia - za którą pokornie dziękuję.

PAN JEST WIELKI A JEGO ŁASKA TRWA NA WIEKI


Dzisiaj wiem , zawsze i wszędzie Jezus jest z nami . Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych


-
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 07:39   

ewaa napisał/a:
Ale dlaczego ja nie potrafię się modlić?


A kto potrafi? Znasz tą przypowieśc o ziarnie gorczycy. Pokaż mi choc jednego człowieka na ziemi, który ma taką wiarę.
Albo inny cytat:"modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się żle modlicie..."

Twoje problemy są mi bardzo bliskie. Nie potrafię się modlic. Zdaję sobie sprawę, że moje serce tak jak ja sam jest zespute. Nie potrafię kochac Boga.

Nie zrażaj się tymi niepowodzeniami. Bóg nie oczekuje od nas niewiadomo jakiej "świętości". Bóg oczekuje wierności. Na tyle na ile potrafimy.

Pamiętam takie rekolekcje w górach gdy przez tydzień pewien ksiądz uczył nas jak się modlic. Pod koniec rekolekcji przypadkiem przez salę gdzie była konferencja przechodził stary góral. Tak dla żartów zapytaliśmy go: "powiedz nam baco coś o modlitwie". A baca powiedział krótko i na temat: "Każdy niech się modli tak jak umie, ale niech się modli".

Czego i tobie życzę. Módl się na tyle na ile potrafisz i nie porównuj się do innych. Bardzo mi się podoba, że jesteś szczera na modlitwie. Jak jest Ci ciężko, to nie zmuszaj się do modłów tylko po prostu trwaj w Obecności Boga. Pozdrawiam.
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 08:05   O dar modlitwy też trzeba się modlić...

Pamiętam i ja, jakie miałam trudności z modlitwą...
To było straszne - jakbym na Niego wylewała wiadro pomyj.
Wtedy czułam bunt, gniew i opuszczenie.
Nie modliłam się wcale.
Moja rozmowa z Bogiem była żadna albo polegała na kłótni z Nim
A własnie wtedy On był przy mnie i pochylał się nade mną...
Kiedy wreszcie pojęłam, że On kocha mnie bezgranicznie?
Nie od razu, działo sie to etapami...
\Jedno zdanie które kiedyś powiedział mi kapłan natchniony: "Nieważne co i jak będzie. Nie myśl teraz o tym, czy on kogoś ma i czy doprowadzi do rozwodu. Myśl o tym, że Pan Bóg cię nigdy nie opuści."
I przez wiele miesięcy powtarzałam tylko w myslach w chwilach ciężkich to zdanie "Panie Boże nie opuszczaj mnie"
Pamiętam jak raz jechałam do sanktuarium jednego, z którym moja rodzina jest bardzo związana i już nie miałam sił. Byłam na dnie rozpaczy - wydawalo mi się że do konca życia nie wyjdę z moich zranień.
Miałam takie myśli, że skoro moje życie nic nie warte, może lepiej by się skończyło.
Weszłam do kościoła - nie po to by się modlić ale weszłam i mój wzrok padł na napis, którego nigdy wczesniej nie zauważyłam: "Maryjo, ratuj"
I przeczytałam wpis w księdze łask - jakby mój...

Tak to na mnie podziałało, że pierwszy raz od wielu miesięcy, może lat, odmówiłam z wiarą różaniec.
Stopniowo dzięki łasce, robił się w moim zyciu duchowym, modlitewnym i codziennym coraz większy porządek.
Ale wiem, że ciągle trzeba się modlić także o dar dobrej modlitwy.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8