Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Samo Małżeństwo to jest - to ciągły kryzys.
Autor Wiadomość
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-22, 14:47   

Gabrysiu....ciepło, ciepło....zielona osłonka osłaniająca Ciebie = kwiat , już pęka !! Trochę jeszcze czasu .....nie wolno przyspieszać !! Będzie z Ciebie NAJPIEKNIEJSZY KAWIAT - CUDNA URZEKAJĄCA !! Pozdro !! EL.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-22, 15:26   

Widzisz EL
Tak powinno być, :lol: wystarczy parę słów i juz jestem ugotowana a do tego jakby były chociaz małe gesty z jego strony,tryskałabym szczęściem :mrgreen: :mrgreen: na wszystkie strony :!:
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-22, 16:14   

Satine mam pytanko.
Czy Ty pracujesz zawodowo i wszystko sama w domu robisz ?
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-22, 16:40   

Tak, pracuję. Jestem nauczycielką, haha. :mrgreen: Tak więc wszystkie tu nauczycielki (a wiem, że jest ich dużo) wiedzą, że praca w szkole nie kończy się w budynku szkolnym, są jeszcze sprawdziany do ocenienia w domu, awans zawodowy (multum papierków), prace na rzecz szkoły (plany rozwoju szkoły :shock: ) itd itd. Mam syna.....
Obecnie jestem na zwolnieniu lekarskim po usunięciu pęcherzyka żółciowego.....
Nie robię wszystkiego w domu......Daaawno temu zrobiliśmy podział obowiązków i on jakoś funkcjonuje.....Mąż wyrzuca rano śmieci (ale jak mu naszykuję worek i postawię pod drzwi, bo sam nie pamięta nigdy), odkurza mieszkanie wedle potrzeby (ja muszę mu wskazać potrzebę, bo on jej nigdy nie widzi)...... i robi w sobotę większe zakupy według karteczki......Czasami gotujemy razem (np kroi cebulę lub czosnek, bo ja nie chcę, aby mi dłonie potem pachniały czosnkiem :-P ) Załatwia sprawy z samochodem...co jeszcze......no chyba to najważniejsze.... Co do reszty jakoś daję radę sama, nie uginam się pod nawałem obowiązków.....Syn sprząta swój pokój, a może raczej jakoś nie bałagani....to pożeracz książek, lubi komputer, nawet jako dziecko chętnie sprzątał po sobie klocki (udawałam, że jestem w sklepie i kupuję cukierki, a on mi je wrzucał do siatki-pudełka). :mrgreen:
Był kiedyś kłopot z praniem, nie wiedząc, że robię właściwie, działałam intuicyjnie wtedy, przestałam zbierać ciuchy męża, a to z krzesła, a to z wieszaka (gdzie potrafił powiesić koszulę po całym dniu chodzenia w niej w pracy).....a kiedy mężowi w końcu zabrakło ciuchów, to sam je przyniósł.....od tej pory jakoś sam kładzie je w wyznaczonym miejscu....Niestety, nie ma ludzi doskonałych, nie mogę go do tej pory nauczyć, aby skarpetek nie zostawiał w postaci kulek i muszę sama je rozprostowywać, ale trudno......Ja zmywam (nie mamy zmywarki), piorę, robię drobne zakupy, sprzątam ogólnie mieszkanie, prasuję, gotuję...Ale PÓKI CO, jeszcze żyję.......nie widzę w tym problemu jakoś szczególnego.....Aczkolwiek takie sytuacje, jak te z brudnymi butami na czystej podłodze, brudnymi ciuchami rozwleczonymi wszędzie czy brudzeniem sześciu nożyków do zrobienia kilku kanapek i inne, szkoda je wymieniać, też mam.....i też mnie wkurzają.....dlatego powoli zmieniałam swoje nastawienie......W ostatnim roku w ogóle mam bardzo dobrze pod tym względem......Mąż od czasu incydentu, chcąc jakby wynagrodzić mi ten strach i ból, którego był sprawcą, chce mi przychylić nieba i robi o wiele więcej, np sam z własnej woli naprawił kapiący od kilku lat kaloryfer czy przytwierdził kolce przeciwko gołębiom na parapecie, o co prosiłam go od dłuższego czasu......Ale to wyjątkowa sytuacja....zapewne, kiedy wybaczy sobie to, co zrobił, wszystko wróci do jakiej takiej normy, jeśli chodzi o pomoc w domu.....Ale powiem, że zgrzeszyłabym, gdybym na to narzekała przed incydentem......Ot, wkurzałam się na takie drobiazgi, które teraz staram się już eliminować........zawsze to mniej powodu do wrogiej atmosfery w domu czy mojego gorszego samopoczucia.....praca w szkole jest dostatecznie stresująca i w domu powinno się mieć bezpieczną oazę................

[ Dodano: 2010-01-22, 16:54 ]
Tak sobie myślę, hipotetycznie....Co bym zrobiła, gdyby mąż pewnego pięknego dnia powiedział: od dzisiaj podział obowiązków nie istnieje.....koniec z wyrzucaniem śmieci itd....
Zapewne, z racji tego, że wymusić niczego na nim nie mogę, przychyliłabym się do jego propozycji :mrgreen: i pracowała tylko dla siebie.....czyli gotowanie i zmywanie tylko dla mnie i dla dziecka....pranie, prasowanie tylko dla nas.....drobne zakupy tylko dla nas......ze wspólnymi powierzchniami też bym pewnie zrobiła tak jak Monika, odgrodziła, podzieliłabym naczynia......no cóż. Na pewno powiedziałabym, że ten układ mi nie pasuje, ale rozumiem, że mu się nie podoba. Inaczej jednak nie będzie.......No cóż....mężowi się to po prostu nie będzie opłacało, smacznie gotuję, a i świeże koszule są mu potrzebne....sam nie umie ugotować niczego poza jajkami na twardo.......może by próbował oddawać rzeczy do pralni - ale kto by pamiętał, że ma je stamtąd odebrać? Potem będzie musiał je porozwieszać w szafach.... :mrgreen: Pewnie szybko by zrezygnował....tak myślę.....dlatego też póki co, jakoś wypełnia te swoje obowiązki, na które się kiedyś zgodził........a w razie czego, na pewno będę wiedziała, co zrobić.......
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-22, 17:17   

Widzisz Satine to jednak trochę mamy wspólnego ,prócz tego ,ze jesteśmy nauczycielkami ale Ty w odróznieniu ode mnie godzisz sie bardziej na niektóre sytuacje a ja nie.twój mąż jednak w jakimś stopniu pomaga ci w domu mój nigdy.
Satine a przede wszystkim Ty piszesz
Satine napisał/a:
........a w razie czego, na pewno będę wiedziała, co zrobić.......

widzisz kurcze a ja ciągle jestem pod ta bramka :-(
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-22, 17:41   

Satine, ja rowniez dziekuje ze piszesz :-) potrzeba nam jak najwiecej swiadectw

Cytat:
Nie robię wszystkiego w domu......Daaawno temu zrobiliśmy podział obowiązków i on jakoś funkcjonuje.....Mąż wyrzuca rano śmieci (ale jak mu naszykuję worek i postawię pod drzwi, bo sam nie pamięta nigdy), odkurza mieszkanie wedle potrzeby (ja muszę mu wskazać potrzebę, bo on jej nigdy nie widzi)...... i robi w sobotę większe zakupy według karteczki......Czasami gotujemy razem (np kroi cebulę lub czosnek, bo ja nie chcę, aby mi dłonie potem pachniały czosnkiem :-P ) Załatwia sprawy z samochodem...co jeszcze......no chyba to najważniejsze...


U nas bardzo podobnie....tez smieci musze naszykować :-P
mąż robi wieksze zakupy w weekend z karteczki :-)
do niego nalezy co jakis czas( co 2, 3 dni),ja czesciej napełnianie zmywary i rozladowanie, oraz zdejmowanie prania z suszarki
mąż sam prasuje sobie koszule
czasem jakis obiad w weekend gotuje maz :-)
placenie rachunkow i finanse mąż

ja codzienne zakupy, gotowanie obiadu, sprzatanie po nim
sprzatanie mieszkania, ( co jakis czas pani studentka)
pranie, drobne naprawy, umawianie fachowcow gdy cos trzeba w domu...cos sie popsuje lub przecieka
prasowanie z wyjatkiem mezowych koszul

widzialam taki podzial jedna osoba gotuje druga zmywa....i odwrotnie, kto gotuje ten nie zmywa :-)

z podzialu obowiazkow :-) jestem zadowolona

[ Dodano: 2010-01-22, 17:43 ]
to sami sobie wypracowalismy bo mąż w domu rodzinnym nie mial obowiazkow i moj tesc nie pomagal w domu
wiec na poczatku byly prawie boje o to...bo u mnie inaczej, moj ojciec bardzo pomaga, znalezlismy jakis srodek
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-23, 17:08   

Wróciłam wczoraj do domu i znowu był porządek. Super .Mąż zrozumiał , że po nim nie będę zbierać. Jak prosiłam to nie skutkowało, a dopiero zadziałało jak zostawiałam wszystko po nim i zrobił się mały chlewik.
Dzisiaj gotuję obiad , a on do mnie ciepłym głosem w te słowa :

" Zobacz... ktoś porozrzucał po całym domu moje ubrania i zostawił , a teraz sam muszę to wszystko pozbierać i schować do szafy, czy do prania "..........
Taki żartowniś ten mój mąż.
( Oczywiście to on mówił o sobie , bo ktoś może zrozumie , że ja mu porozrzucałam to wszystko)
Wszystko , więc u nas wraca do normy. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Satine czyli u Was standardowo, tak jak u mnie było zwykle... :lol:
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-23, 19:43   

No i wystarczyłą tylko TWARDA MIŁOŚĆ............i granice.
A po co złość???narzekania????
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-23, 20:21   

nałóg napisał/a:
No i wystarczyłą tylko TWARDA MIŁOŚĆ............i granice.
A po co złość???narzekania????

Bo ja nie lubię twardej miłości. :-P
Chciałabym być sobą... taka naturalna tzn. taka jaka jestem bez zmuszania się do twardych zachowań.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-24, 12:59   

Czyli .........nieuznająca granic???? nie uznająca odrębności osobowej małżonków?
Twarda miłość działa zawsze w dwie strony.
Ale jeszcze trzeba dojrzeć do MIŁOŚĆI jako postawy.................a nie emocji i zakochania
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-24, 13:46   

Coś ostatnio do tej prawdziwej miłości pasują mi słowa stanowcza i wymagająca niż twarda , ale to nie takie ważne. Najważniejsze to zrozumieć , że MIŁOŚĆ to postawa , to decyzja , nie uczucie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-24, 15:01   

Mirka.............ja wolę okreslenie "twrada miłość" .Bo przekraczający granice zderza sie z czymś twardym,z czymś co powinno powodować odczucie zderzenia,powodować nawet ból.Wtedu ,pod wpływem bólu przychodzi refleksja i nasuwa sie pytanie:dlaczego tak boli?????? a potem:po co tak boli?????
Dlatego wolę Twarda Miłość.
Ale Ty możesz woleć "stanowcza,wymagająca" .
Pogody Ducha
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-24, 17:46   

Monika36 napisał/a:

Bo ja nie lubię twardej miłości. :-P
Chciałabym być sobą... taka naturalna tzn. taka jaka jestem bez zmuszania się do twardych zachowań.


dlaczego?poradnik babuni;)) ;-)


.........Czyściutka i bielutka
Po pierwsze - pamiętajmy, że kobieta, zanim stanie się kobietą, długo jest dziewczynką, a dziewczynka powinna być cicha, grzeczna, miła i słodka. I pamiętać, że złość piękności szkodzi. Powinna mówić cichutko i cieniutko, a najlepiej wcale, bo dziewczynki i ryby głosu nie mają.Dziewczynka powinna ustępować, oddawać, ulegać, służyć, wyręczać, opiekować się, na nic się nie skarżyć i cieszyć się, że żyje. Powinna być zwiewna i lekka jak mgiełka, poruszać się na paluszkach bezszelestnie jak motylek. Powinna być czyściutka i bielutka. Niczego brudnego nie dotykać, nie pocić się i nie wydzielać żadnego naturalnego zapachu. Oczywiście, nie powinna się niczego brzydzić, a jeśli się brzydzi, to nie powinna tego pokazywać.Od najwcześniejszych lat winna pasjonować się proszkami do prania, wybielaczami, środkami czyszczącymi i bakteriobójczymi, a nade wszystko dezodorantami. Powinna marzyć o tym, że jak będzie duża, to wystąpi być może w telewizyjnej reklamie jakiegoś superproszku, po którym pranie będzie jeszcze bielsze niż dotąd.Dziewczynka powinna jeść jak ptaszek, pić jak ptaszek i wydalać jak ptaszek. A najlepiej wcale. Umiejętność siedzenia godzinami na przepełnionym do granic możliwości pęcherzu moczowym to podstawowe wyposażenie na dalszą drogę kobiecego życia.
.....
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-24, 17:54   

No Mami
taka dziewczynke to każdy pan chciałby mieć.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8