Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Sytuacja bez wyjścia?
Autor Wiadomość
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-11, 09:58   

ak, wczoraj ogładalam odcinek Housa z płyty :)
Niezle popapranie...jak czesc z nas, jak ja :),jest tam odcinek o jego pobycie w szpitalu psychiartycznym.
Oczywiscie jest tam duzo niuansow i nie jest to jakis wzorcowy film o uzaleznieniach.

Ale jest taki moment, gdy House jest na odwyku od srodkow preciwbólowych, przestaje wymiotowac...czuje sie troche lepiej i mowi no dobra wypiszcie mnie...zadam wypisania...nie chce tu siedziec z wariatami ( ze niby on o nie ;)
Ale madry lekarz zatrzymuje go na oddziale zeby popracowal jescze nad soba, nad relacjami.
Zmusza go do tego szntazem ze nie odda mi licencji i nie bedzie mogl robic tego co kocha czyli pracowac w szpitalu.
No to jest motywacja.
Bo i w kazdej terapii jak tylko nieco odbijemy sie od dna...znów wracamy do starego, widac nie jestesmy jeszcze gotowii na nowe, jak wspaniale by mialo byc.

A jak nas nikt nie stawia pod sciana...to sie migamy jak mozemy i przędziemy sobie na codzien w bagienku, raz lepiej raz gorzej....az nam sie zaczyna to walić.

Taki jest mechanizm uzaleznienia , bronimy sie jak mozemy przed tym co nieprzyjemne, tak jestesmy skonstruowani....ale tez mamy w sobie poklady wolnosci i do niej nas Pan Bog przeznaczył :)

ak moze jeszcze nie jestes gotowa na nowe, jak i ja....swiadomosc mam ale siedze w tym juz wiele lat. Cos zobaczylas i szybko sie wypisalas :)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-11, 12:10   

Jarosław napisał/a:
Powroty takie jak męża ak70 nie mają sensu, sensu również nie ma przyjmowanie pod wspólny dach zdradzacza, który nie przerobił swojej "naprawy".

Witam,
tak zgadzam się,że brak poprawy i chęci poprawy zawęża lub uniemożliwia dalsze dobre życie. Pytanie tylko kiedy i w jakim momencie " zdradzacz" zrozumie swój błąd i zacznie się zmieniać?
Ideałem jest powrót pokajanego "winowajcy", ale tak naprawdę czy jego powrót dokonuje się w momencie gdy my sami przerobiliśmy i wdrożyliśmy całkowitą przemianę na lepsze u siebie?
Czy powrót syna marnotrawnego oznaczał, że on wszystko zrozumiał? Czy na pewno stał się lepszy? Czy może to głód zmusił go do myślenia o domu i pokajania przed Ojcem. Czy rzeczywiście nastąpiła w nim trwała przemiana?
Tak naprawdę nie wiemy, co będzie boźcem do zmiany tej opornej strony i kiedy ta przemiana się zacznie. Zatem choć to trudne, taki "zdradzacz" wracający bez wyrzutów sumienia jest bardzo trudnym małżonkiem, ale nie wolno go odrzucać. Być może dopiero nasza zmiana pokaże mu potrzebę własnej przemiany...
Bóg ma swoje ścieżki i plany!
;-)
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-11, 12:38   

Jarosław napisał/a:
Powroty takie jak męża ak70 nie mają sensu, sensu również nie ma przyjmowanie pod wspólny dach zdradzacza, który nie przerobił swojej "naprawy". To tylko spowoduje nie potrzebne zawirowania i ból np. dzieci, które mogą się spodziewać, że rodzicom tym razem się uda odbudować relacje i małżeństwo będzie trwałe.



jak nie ma prawidłowej komunikacji między partnerami to...

skąd wiadomo jakie były powody powrotu? czym pokierowane, to skąd wiemy, że nie ma poczucia wstydu i refleksji...
jak za bardzo naciskamy na drugą strone, by wciąz czuła ten wstyd, to efekt może być zupełnie odwrotny... w końcu zacznie sie bronić przed ciągłym atakiem na swoją osobe, utwierdzając tym samym nas, że takiego przerobienia swojej winy nie ma...
problem czesto jest tez w nas samych, bo zdrada uderzyła w nas, w naszą wartość siebie... jak ją po takim doświadczeniu odbudować, często nawet największe zapewnienia nie potrafia w nas uruchomić poczucia zaufania... dlatego często by nie czuć sie źle,
obwiniamy ta osobe, o brak tego zaufania... bo ona zawiodła kiedyś, więc jedziemy na tym poczuciu obarczając tą osobe o wsio, o całą teraźniejszość dzisiejszą...
problem w naszym wybaczeniu lub raczej w braku przerobienia wybaczenia za jakąś krzywde...a dopóty nie wybaczymy sobie, drugiej osobie krzywdy... dopóty jestesmy zamknięci na budowanie od nowa... bo wzmacniamy swój lęk, bo wzmacniamy swój brak zaufanie poprzez nieświadome działania, zachowania, które nas utwierdzają w tym miałam racje... on sie nie zmienił... bo nadal postępuje tak samo... bo nie przerobił swojej winy...
to częste zachowania mające na celu obrone swojego ja, przed zranieniem ponownym, zmykamy sie na to, że może byc dobrze... prowokując do zachowań takich, które będą potwierdzeniem tego, iż druga strona jest taka jakie ja mam o niej przekonanie...
zmiana przekonania o tej osobie jest często podstawa naprawy... cóż kiedy właśnie to się wiąże z zaufaniem...
a co jak w nas nie ma tego zaufania...
mimo deklaracji drugiej strony... sami często podkładamy sobie noge i trwamy w kryzysie
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-11, 14:59   

mami napisał/a:
jak nie ma prawidłowej komunikacji między partnerami to...

Jarek to jest podstawa co napisała mami.......a dalej to wiara w człowieka.

Jakis poczatek musi być!.

Wiesz najłatwiej będzie napisac tak 80% hamulcy jest w nas samych-istotne by to zobaczyc,i zmienić.

dalej mami napisała
mami napisał/a:
problem w naszym wybaczeniu lub raczej w braku przerobienia wybaczenia za jakąś krzywde...a dopóty nie wybaczymy sobie, drugiej osobie krzywdy... dopóty jestesmy zamknięci na budowanie od nowa... bo wzmacniamy swój lęk, bo wzmacniamy swój brak zaufanie poprzez nieświadome działania, zachowania, które nas utwierdzają w tym miałam racje... on sie nie zmienił... bo nadal postępuje tak samo... bo nie przerobił swojej winy...


no własnie -wiesz jak to wygląda ....najczęściej wieczna nagonka.
Wieczne wewnętrzne odczucia skoro raz nawalił,nieprawda że cos się zmieniło,nie ma takich szans,to obserwacja i wciąz wpychanie w stare wzorce,ramy.

A aby pomóc Sobie,aby zrozumieć innego-najpierw zmienmy stosunek w sobie do tej osoby.
Kiedys w necie przeczytałem mądre słowa (nie pamietam kogo),a brzmiało to miedzy innymi tak.........

Pamietajmy przy swym poczuciu krzywdy,by jej nie chełbic,by jej zbytnio nie tulić-nasza krzywda ma stać się drogowskazem do mądrości,a nie krzyżem świętości....ale najczęsciej pielegnując Siebie az nadto zapominamy o tym co było wartością ,i dzieje się tak jak napisała mami
mami napisał/a:
a co jak w nas nie ma tego zaufania...
mimo deklaracji drugiej strony... sami często podkładamy sobie noge i trwamy w kryzysie



pozdrawiam
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-11, 17:34   

AWS.....pisałęm Ci ,że nie dostałem od Ciebie posta.
BOB.............. masz odwage aby napisać do AWS iż jej maz nie ma napewno "zieleńszej trawki".

A wybaczyć to wcale niz naczy zapomnieć,wymazać,wytrzec gumka czy udawać amnezję.
Wybaczenie to postawa.
I to wcale niezalezna od tego czy krzywdziciel prosi na kolanach,leżąc krzyżem czy w postawie "ruki pa szwam" albo wcale io nia nie prosi.
Ja uważam że wybaczanie to pogodzenie sie z faktami i brakiem możliwości ich odwrócenia,zawrócenia czy wycofania.
Wczorajszy dzien był wczorajszym................... czy mi sie to podoba czy nie

[ Dodano: 2010-01-11, 17:40 ]
A wybaczenie najbardziej pomaga skrzywdzonemu.
Tylko do wybaczenia też trzeba dorosnąć.
Bo poczucie skrzywdzenia trwające za długo lub permanetnie działa destrukcyjnie.
Bo wybaczyć to wcale nie musi oznaczać że trzeba lubić kogoś ,ż echce sie z nim przebywać.
To tak jak z postawą miłości.
Kocham choć nie lubię.

Pogody Ducha
 
     
AWS
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-11, 22:20   

I znów nie tak się zachowałam, Czytam Was z uwagą i słuchając własnego serca, które miota się między miłością, a gniewem, narozrabiałam. Bob55 przeczytałam Cię i co? Natychmiast włączyły się wyrzuty sumienia: Bóg zna prawdę i pewnie widzi, że mąż niewinny, a ja go oskarżam i dlatego moje modlitwy nie przynoszą mi wyciszenia i pokoju. Pomyślałam może Bob jako facet widzi to mniej emocjonalnie. Spróbuję zrobić, jak radzi. Poszłam do męża, przytuliłam się (żadnej reakcji, ręce wzdłuż tułowia). Odsunęłam się i zaczęłam mówić, że ta sytuacja mnie przerasta, więc miotam się i czasem zachowuje się nie tak, jak powinnam, jak oczekuje, ale przez25 lat zawsze do niego przychodziłam po wsparcie i teraz czasem nadal to robię. On- Ja ci już nie mogę i nie chcę dawać żadnego wsparcia i w końcu w to uwierz. Wyszłam z "jego" pokoju, a naprawdę córki. Po dwóch godzinach, gdy już wszyscy byli u siebie, poszłam do męża, bt prosić o odsnieżenie rano podjazdu do garażu. Naciskam klamkę i czuję opór, z drugiej strony stoi krzesło! Niech mnie ktoś przekona, że nie poczułby upokorzenia? Usłyszałam: Co znowu? Nic nie odpowiedziałam, poszłam do siebie i pół nocy myślałam, czemu sobie na to pozwalam?
Rano nie chciało mi się wstać do pracy, pomyślałam, że nie zalęzy mi już na niczym. Słyszałam jak na dole mąż przygotowuje się do wyjścia. Poczułam , że mogłabym tu umrzeć i wtedy nie wiem dlaczego zaczęłam się modlić - Panie Boże daj mi znak, że Jesteś ze mną, że worto walczyć! Spraw, aby on tu przyszedł na górę. A póżniej do Anioła Stróża. Jednocześnie słyszę, że mąż wychodzi i zamyka drzwi na klucz. Cisza, a ja dalej się modlę i po chwili słyszę znów klucz w zamku, pożniej kroki na schodach i widzę męża przed sobą. Przyszedłem powiedzieć cześć!
Wieczorem zadzwoniłam do teściowej z prośbą o modlitwę. Powidziała, że może się pomodlić, ale nie wierzy, że to coś da. Mam nie przesadzać rozwód to jeszcze nie koniec świata i ja nie pierwsza i nie ostatnia, którą to spotyka. Poza tym z własnego doświadczenia wie, że nie warto walczyć o faceta, który mówi, że nie kocha!!!!
 
     
marek12b7
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-12, 00:31   

AWS
My nie zmienimy serca drugiego człowieka.
daj sobie przyzwolenie na pogodzenie się z faktami i przyznanie się – nie wiem co dalej , wzbudź nadzieję że jest Ktoś kto WIE. Ja staram się iść za Nim.
Wspieram Cię w modlitwie
Jeszcze słońce zaświeci :lol:
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-12, 00:36   

AWS napisał/a:
Wieczorem zadzwoniłam do teściowej z prośbą o modlitwę. Powiedziała, że może się pomodlić, ale nie wierzy, że to coś da. Mam nie przesadzać rozwód to jeszcze nie koniec świata i ja nie pierwsza i nie ostatnia, którą to spotyka. Poza tym z własnego doświadczenia wie, że nie warto walczyć o faceta, który mówi, że nie kocha!!!!

Witaj,
Nie przejmuj się tym co mówi teściowa, ale co jakiś czas ponawiaj swoją prośbę o modlitwę. Więcej poproś ją o błogosławieństwo dla Twojej modlitwy za Jej dziecko o łaski potrzebne mu do zbawienia i w intencji jedności Waszego małżeństwa. Bez względu na wszystko przyj do tego błogosławieństwa. Jest to taki mały " podstęp".
Z jednej strony modlitwa wyprosi porzebne Wam łaski, a z drugiej przemieniać będzie samą teściową. Pamiętaj, że ścierają się w niej dwie postawy- fałszywie pojęta lojalność wobec syna oraz nabyte przez lata poczucie odpowiedzialności za Waszą rodzinę.( wnuki )
I jeszcze jedno: powiedzenie nie pierwsza nie ostatnia... często jest przejawem braku umiejętności zajęcia jednoznacznego stanowiska. Chce Cię udobruchać i wyjść z twarzą wobec syna. Tak sie nie da. Nikomu to nie pomaga, a sprawia, że idzie się w złym kierunku i sprzyja rozpadowi zamiast zjednoczeniu.
Ja też to usłyszałam, ale brak nerwowej reakcji i rzetelne wyłożenie własnych racji zaowocowło może nie zmianą zdania u mówiącego, ale go zaintrygowało i zmusiło do myślenia. Ufam,że z czasem zmieni zdanie. Wszak zło nie naprawia zła.
Teściowa z czasem zrozumie,że Miłośc wypływająca z ducha jest postawą Życia, a miłość cielesna często mylona z pożądaniem zanika jeśli brak jej boskiego wsparcia. W tym samym momencie dotrze do Niej zło jakie niosą za sobą słowa, które dziś wypowiada oraz przyzwolenie w sercu na rozwód. :cry:
Ty znasz Prawdę i Nią się kieruj, dzięki Tobie być może ma podnieść się także teściowa. :shock:
 
     
bob55
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-12, 02:24   

AWS w moim małżeństwie było kilka kryzysów, nie było zdrady, wynikały z powodu różnicy charakterów. Wybuchały gwałtowne niespodziewane emocje, odrzucenia, słowa które raniły, płacz, milczenie, upór, ciche dni, zamykanie się w sobie. Ciche dni były zawsze dla mnie największą karą. Nie potrafiłem żyć obok siebie nie rozmawiając. Nie należę do łatwych mężczyzn, żona tez ma silny charakter, dlatego dwa razy w naszym małżeństwie działo się bardzo źle. Dzięki Bogu w porę opamiętaliśmy się i wszystko udało się nam naprawić, znowu sobie zaufać. Wiem jedno, chociaż było gorąco, a nasze małżeństwo staczało się w głębiny z których już nie ma powrotu do normalności – w głębi serca kochałem żonę, myślę, ze ona mnie tez (dziwne… prawda?) Pisałem, jak walczyć o miłość o normalność - podawać pierwszy rękę, upokarzać się, bo u mnie to zdawało egzamin. Później były ciepłe rozmowy do rana… AWS myślisz, ze jak ktoś pierwszy poda rękę, przytuli sie i zostanie odrzucony to został upokorzony? Wcale nie… jest górą. Osoba która odrzuciła poczuje się z tym źle!!! Podobnie jest, jak kogoś obwiniamy (w małżeństwie) obwiniamy i sami stajemy się ofiarą, czujemy się z tym podle. Zawsze pierwsza przeprasza osoba o wyższym poczuciu wartości :) Ale się nawy mądrzałem, nie jestem psychologiem mam wykształcenie ściśle techniczne dlatego mogę się mylić – to są tylko moje odczucia jakich doświadczyłem w moim długim burzliwym małżeństwie:) AWS myślę, ze powinnaś teraz przeczekać, zostawić męża samemu sobie, niech zostanie sam ze swoimi myślami. Już bardzo dużo zrobiłaś. Na pewno teraz on pierwszy przytuli Cie, przeprosi, znowu będzie Wam cudownie. Życzę Ci tego bardzo!!!
„Jeżeli człowiek kocha i chce być kochany, nie wolno mu zapomnieć, ze miłość jest krucha niczym motyl i trzeba obchodzić się z nią nadzwyczaj delikatnie” – niestety zapominamy o tym :(
Pozdrawiam Wszystkich, pięknie piszecie tu, podoba mi się, cały czas się od Was czegoś uczę…
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-12, 08:34   

Bob............ plissss ,nie pisz tak do zranonej i odrzuconej AWS :
bob55 napisał/a:
Na pewno teraz on pierwszy przytuli Cie, przeprosi, znowu będzie Wam cudownie


Sądzę że Ty sam tak "napewno" to nie wiesz jak sie zachowasz jutro.
Pisząć "napewno" wzbudzasz w zranionym podświadoma nadzieję,oczekiwanie,zachamowujesz refleksyjność.
A może warto AWS abyś zaakceptowała tę sytuację,stan znacznego ochłodzenia,czy nawet zalodowacenia w małżeństwie???

Może warto -zamiast na siłę sie przytulać i na siłę przeć do porozumienia ,do rozmowy poświęcić czas na w miarę spokojne przeanalizowanie przyczyn???
Może lepiej popracować z terapeutą,psychologiem ??
Może warto poświęcic czas na modlitwę o pokój w duszy i umyśle?

Dać czas czasowi ........dać czas Bogu na działanie.
AWS........... nic nie dzieje się bez przyczyny i nagle.
Cos spowodowało takie nastawienie męza...........co??? i to co piszę nie znaczy że to Ty jesteś głównym powodem.Nie pomyśl sobie tak i nie zacznij się obwiniać o wszystko.

AWS napisał/a:
przez25 lat zawsze do niego przychodziłam po wsparcie i teraz czasem nadal to robię

Może do tej pory byłaś powojem?jemiołą?
I mąż doszedł do wniosku ,że juz dalej nie da rady być tyczką czy żywicielem?
Może mąż był bożkiem?
A on chce być ,chce się poczuć normalnym facetem?????ze swoimi słabościami? z wadami???

Dalej piszesz:
AWS napisał/a:
Naciskam klamkę i czuję opór, z drugiej strony stoi krzesło! Niech mnie ktoś przekona, że nie poczułby upokorzenia?


A wiesz co to jest upokorzenie?
Bo wg mnie to nie było upokorzenie,facet poprostu nie chciał z Toba rozmawiać.............i tyle.
Czy nie miał takiego prawa?.................
Czy Ty nigdy nie korzystałaś z takiego prawa do pobycia samej ze sobą????

AWS napisał/a:
Poczułam , że mogłabym tu umrzeć i wtedy nie wiem dlaczego zaczęłam się modlić - Panie Boże daj mi znak, że Jesteś ze mną, że worto walczyć! Spraw, aby on tu przyszedł na górę. A póżniej do Anioła Stróża. Jednocześnie słyszę, że mąż wychodzi i zamyka drzwi na klucz. Cisza, a ja dalej się modlę i po chwili słyszę znów klucz w zamku, pożniej kroki na schodach i widzę męża przed sobą. Przyszedłem powiedzieć cześć!


AWS.......... podejmuję próbę innego spojrzenia na faceta,na tę sytuację........ nie obiektywnego,bo wynikającego z tylko Twojej relacji.

Czytam w tym fragmenicie ogromne oczekiwanie z Twojej strony.
"MNIE,MNIE,MNIE" Ty mogłabyś umrzeć................. Ty.........i zrobiło Ci się żal samej siebie.I "dlaczego????dlaczego??? ............ to dlaczego to szukanie winnego .
A może warto postawić pytanie:PO CO??????????
A Pan Bóg -nie wiadomo dlaczego- podsunął Ci modlitwę............... i co ???i chyba trochę spokoju............ i powrót meża by Ci powiedzieć "cześć"

Mąż nie jest Twoją własnością.............
I -plissssssss- wyrzuć ze słownictwa słowo "WALKA".
W walce musi być wygrany i przegrany,w walce nie ma remisów,są rany,czasami śmierć................
Czy nie lepiej nazywać te wysiłki ku naprawie komunikacji: PRACA,WYZWANIE,WYSIŁEK,NAUKA,POŚWIĘCENIE??????????

AWS napisał/a:
Wieczorem zadzwoniłam do teściowej z prośbą o modlitwę. Powiedziała, że może się pomodlić, ale nie wierzy, że to coś da


AWS............ czy teściowa ma prawo do zwątpienia????? czy ma prawo do innego widzenia rzeczywistości?????
Czy musi jej myślenie,jej zdanie być tożsame z Twoim?????

Daj innym prawo do bycia sobą!!!!!!
AWS................ jesteś zraniona,czujesz sie odrzucana...........to boli............jasne.
Ale czy możesz dać mężowi czas? dać czas sobie?
Możesz w sobie zrobić obrachunek ????

Wiesz???? przeczytałem kiedyś rachunek sumienia Glori Polo............. i choć wydawało mi się ,że robie codzienny obrachunek dośc dobrze........................ to pod wpływem tej lektury poczułem się jak.............nieświadomy dzieciak.

Może warto abyś i Ty zaczeła zmiany w małżeństwie od siebie?????????


Pogody Ducha AWS
 
     
Ada
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-12, 08:46   

AWS a ja gdybym była na Twoim miejscu, zwróciłabym uwagę na wyjścia męża. Poprosiłabym kogoś zaufanego aby ten ktoś poszedł za nim. ( Jeżeli jesteś silna psychicznie to nawet możesz sama to zrobić). Takie zachowanie męża w stosunku do Ciebie jak opisujesz świadczy, że jego myśli i jego serce skierowane jest już na inną kobietę. Myślę, że zanim doszło do ochłodzenia jego uczuć do Ciebie, romans jego już znacznie się rozwinął. Kobieca intuicja jest tak mocna, ze powinnaś już wcześniej się zaniepokoić jego zachowaniem. Na pewno pierwsze symptomy przegapiłaś. Teraz musisz być mocna. Nie płacz przy nim, nie proś tylko mądrze obserwuj, milcz i bądź nadzwyczaj spokojna. Im bardziej Ty będziesz wyciszona tym bardziej Twój mąż będzie niespokojny. Jeżeli go naprawdę chcesz odzyskać musisz wiedzieć na czym stoisz. Od niego się nie dowiesz.
Zdrajca zawsze bardzo chroni kochankę przed żoną. A to, że chce rozwodu to normalka. Każdy zdrajca dużo mówi o rozwodzie bo wie, że w ten sposób najbardziej rani. Nawet jeżeli tak jest jak piszesz, że złożył papiery w sądzie Ty musisz wiedzieć dlaczego to zrobił ( nieraz warto wynająć detektywa). Nie zostawia się RODZINY przez odkochanie. Zostawia się tylko wtedy kiedy pojawia się ta trzecia. Zapamiętaj zdrajca-mężczyzna zanim podejmie ostateczne kroki zawsze sobie dobrze przygotowuje grunt pod nogami natomiast zdrajca-kobieta przede wszystkim kieruje się emocjami i nieraz przez to zostaje na lodzie. Pisze to wszystko w przenośni ale mam nadzieje, że zrozumiałaś. Teraz musisz zająć się swoją teraźniejszością i przyszłością. Jeżeli mądrze rozegrasz życiowe sprawy nie musi się Twoje małżeństwo skończyć rozwodem i odejściem.
Dopóki jesteście razem wszystko może się wydarzyć.
Po takim przeżyciu wraca uczucie bo ono naprawdę w Was drzemie tylko nie wolno pozwolić obcym wykorzystać kryzysu w jakim teraz jesteście (myślę tu o kochance). Musisz poznać prawdę co odciąga Twojego męża nie tylko od Ciebie ale i od Waszej Rodziny. Niech Bóg Cię chroni i Twoją Rodzinę.
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-12, 08:54   

nałóg napisał/a:
A wybaczenie najbardziej pomaga skrzywdzonemu.
Tylko do wybaczenia też trzeba dorosnąć.
Bo poczucie skrzywdzenia trwające za długo lub permanetnie działa destrukcyjnie.

Święte słowa nałóg... niestety jeszcze tego nie potrafię, nie dorosłam :-(
marek12b7 napisał/a:
AWS
My nie zmienimy serca drugiego człowieka.

Tak, tak! My nie, ale Bóg może. I to jest najlepsza wiadomość jaką można dostać w takiej sytuacji. Mamy sojusznika i to jakiego! :-)
mami napisał/a:
a co jak w nas nie ma tego zaufania...
mimo deklaracji drugiej strony... sami często podkładamy sobie noge i trwamy w kryzysie

Kolejna prawda... tylko jak zmienić swoje myślenie? Jak nie widzieć drugiego dna w tym co mówi osoba, która nas zdradziła, która nieraz zawiodła nasze zaufanie? Ja sobie często powtarzam: zobacz, on sie stara, siedzi popołudniami w domu, z netu ściąga tylko sobie różne filmy, które potem czasami razem oglądacie, zobacz naprawił dziecku szafkę, poczytał mu bajkę on sie stara... ale potem przychodzi bach! i dostaje obuchem po głowie jakąś "nowinką" w postaci pornosa, strony randkowej, znalezionych schowanych pieniędzy czy mandatu, itp. I wszystko wraca taka falą, że zalewa mnie na dobre kilka dni zanim złapię oddech i sie podniosę...
nałóg napisał/a:
Wczorajszy dzien był wczorajszym................... czy mi sie to podoba czy nie

Tak... tylko pewne wydarzenia nie znikną, jeśli przestane o nich myśleć (choć bardzo bym chciała), to sie juz zadziało i wpłynęło na mnie tak a nie inaczej. A jeśli mąż nadal nie dba o to, abym nie natykała się na różne strony, zdjęcia czy linki w Ulubionych, które podkopują moje zaufanie... no to jest jak jest :-(
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-12, 09:01   

ak70 napisał/a:
A jeśli mąż nadal nie dba o to, abym nie natykała się na różne strony, zdjęcia czy linki w Ulubionych, które podkopują moje zaufanie... no to jest jak jest

A rozmawia przy Tobie z kochanką przez komórkę? Nie?
O to zobacz jak wspaniałomyślnie nie chce Cię ranić, to byłby dopiero ból.
I nie szperaj po przeglądarce to tylko burzy Twój spokój duszy i umysłu.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-12, 09:03   

bob55 napisał/a:
AWS myślę, ze powinnaś teraz przeczekać, zostawić męża samemu sobie, niech zostanie sam ze swoimi myślami.

Zgadzam sie w 100%
Ale tez z tym co napisał nałóg:
nałóg napisał/a:
Bob............ plissss ,nie pisz tak do zranonej i odrzuconej AWS :
bob55 napisał/a:
Na pewno teraz on pierwszy przytuli Cie, przeprosi, znowu będzie Wam cudownie


Sądzę że Ty sam tak "napewno" to nie wiesz jak sie zachowasz jutro.
Pisząć "napewno" wzbudzasz w zranionym podświadoma nadzieję,oczekiwanie,zachamowujesz refleksyjność.

Na pewno jest słowem podobnym do "zawsze" i "nigdy". Raczej bym nim nie szafowała, zwłaszcza w odniesieniu do innych osób..

Pogody Ducha :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4