Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak naprawić to co zniszczone, zaniedbane...?
Autor Wiadomość
gentleman
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-15, 15:40   

Witaj Mada27
czytając Twoją historię oraz opis relacji z mężem (oczywiście jest to relacja tylko jednej strony) dostrzegłem tylko jedno - Waszą walkę. Niestety nie będę Cię oszukiwał, jest bardzo źle w Waszym małżeństwie i to obecne stadium określiłbym jako "ostatni dzwonek" przed rozpadem małżeństwa/odejściem męża. Widzisz u mnie w małżeństwie sytuacja, o której piszesz trwała prawie rok czasu aż w końcu nie wytrzymałem i opuściłem rodzinę (żonę i dziecko). Dlatego chciałbym ci coś powiedzieć w tym temacie.
Otóż Wy wciąż ze sobą walczycie, głównie o siebie o Wasze poglądy, odczucia, wyobrażenia. Stąd też biorą się częste kłótnie. A kłótnia to walka.
Niestety większość mężczyzn odbiera kobiety walczące za PRZECIWNIKÓW, RYWALI, KONKURENTÓW a kobieta walcząca z mężczyzną znacznie traci na swej kobiecości i w oczach tegoż mężczyzny staje się przeciwnikiem (czytaj: nie kobietą). Mężczyzna ma w genach zakodowaną walkę, zwycięstwo, rywalizację, po to aby zapewnić swojemu plemieniu (obecnie rodzinie) byt i jedzenie.
Widząc w kobiecie rywala i przeciwnika mężczyzna podejmuje walkę i może posunąć się do wielu rzeczy, których nigdy nie zrobiłby kobiecie a tym bardziej rodzinie.
Czytając Twój post dostrzegłem tylko niewiele zachowań, które "miękczą" mężczyznę. Te zachowania to: dobroć, przyjaźń, chęć niesienia pomocy, miłość, itp. itd.
Dlatego też na początek radzę ci zaprzestać walki/kłótni, gdyż to powoduje, iż oddalacie się od siebie coraz bardziej a on przestaje dostrzegać w Tobie kobiecość.
Brak jest pomiędzy Wami odpowiedniej komunikacji, którą musicie odbudować aby naprawić Wasze relacje. Napisałaś, że czasami jest dobrze, rozmawiacie i śmiejecie się ale gdy tylko nie jest po Twojej myśli to kłócicie się. Kłótnia bardzo źle wpływa na Wasz związek, więc im mniej kłótni tym lepsze relacje pomiędzy Wami.
Za każdym razem jak Cię korcić będzie aby pokłócić się z mężem powtórz sobie w myślach, że "on nie zrozumie co chcesz jemu przekazać, kłótnią odniesiesz zawsze odwrotny skutek od tego, który chcesz uzyskać".
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-15, 16:07   

Gentelmen..............truizmy prawisz Waść pisząc
gentleman napisał/a:
Mężczyzna ma w genach zakodowaną walkę, zwycięstwo, rywalizację, po to aby zapewnić swojemu plemieniu (obecnie rodzinie) byt i jedzenie.


A dlaczego ta kobieta wg Ciebie "walczy"(nie lubie tego słowa) ze swoim wybrankiem???
Czy dlatego że jest z nim szcześliwa? spełniona?ma poczucie bezpieczeństwa? czuje wsparcie i oparcie? że cieszy się ze swojego wyboru tegoż faceta na ojca swoich dzieci?czy dlatego że czuje się podmiotem w małżeństwie?
Dlatego podejmuje wysiłek by mu zakomunikować swoje frustracje(zgoda..........często mało umiejętnie,niejasno,albo za zawile, za skomplikowanie)
ale ten wojownik,ten zakodowany zwycięzca i przywódca nie ma nic do powiedzenia żonie tylko "walczy" z nią stosując przemoc fizyczną,emocjonalną ,zdradę,porzucenie,skok do innego łóżka????????


I jeszcze jedno.......to co poniżej:
[quote="gentleman"] Niestety nie będę Cię oszukiwał, jest bardzo źle w Waszym małżeństwie i to obecne stadium określiłbym jako "ostatni dzwonek" przed rozpadem małżeństwa/odejściem męża.

BRRRRRRRRRRRRRrrrrrrrrr ale diagnoza..................

[ Dodano: 2010-01-15, 16:08 ]
czujesz sie uprawniony??????
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-15, 16:17   

ha, Mada no to znalazłaś winnego w męzu, że jest żle,
za wszystko go teraz obwiniasz i jeszcze się dziwisz, że mąż się z tym stwierdzeniem nie zgadza, buntuje sie przeciw takiemu stawianiu go jako winnym i nie chce sam naprawiać tego co oboje zaniedbaliście...

Chciałoby się być księżniczka, wygodnie zwalić za cały bałagan na męża… bo ja taka idealna, ta co robi wszystko ok…a ten mąż oferma do niczego się nie nadaje…
A potem płacz, bo kolejna osoba, która dołączyła do grona forum… z opisem pomocy mąż mnie opuścił… i dalsze zwalanie całej winy na mężą, jako tego co odszedł, który cały czas dostawał komunikat od żony
- jesteś do niczego, to mąż ma być tym który odpowiada za szczęscie w rodzinie…

fajna i wygodna rola pozostaje tej drugiej stronie… ano cieszenie się tym szczęściem na któr#174;e się nie zapracowało…
Mada a gdzie twoja rola zony w związku? Gdzie szacunek do męża? Skoro pragniesz by traktował cie jak księżniczkę, jak bóstwo to czym ty go zaskakujesz by tak mógł na ciebie patrzeć… dniami ciszy, karania jak nie zrobi po twojemu, czy może jak masz naburmuszoną mine kiedy nie jest po twojemu…

No takie kobiety to kochają tylko masochiści, którzy lubią być poniżani, lekceważeni bo z tego czerpią poczucie zadowolenia… pozostała rzesza ludzi jednak odczucia zdrowego zadowolenia ma wtedy jak czuje się akceptowana, kochana, nie krytykowana czy wciąż pouczana…

Więc zapytałam czy uwaza ze to w porządku-zdecydował się być mężem, w związku okazywanie czułości jest niezbędne (zgodnie z nauką kościoła), on jej nie okazuje,…
A co ty wtedy robisz, jak ty okazujesz mu wtedy czułość, czy może masz tą samą postawe jak mąż… czyli czekasz, by to on pierwszy okazywał ci dowody miłości, pożadania czy zwykłej czułości…
 
     
gentleman
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-15, 17:08   

Mami pięknie to ujęłaś, trafiłaś w samo sedno.
Nałóg po raz kolejny czepiasz się mnie, a ja w dalszym ciągu nie rozumiem o co ci chłopie chodzi? Nigdy nie twierdziłem, że ekspertem rodzinnym czy chrześcijańskim jestem. Zawsze wygłaszam poglądy i opinie tego mężczyzny, który jest oporny, bierny, walczący, opuszczający. Tę postawę znam doskonale ponieważ sam taki jestem. Jeżeli już się wypowiadam w tym temacie to tylko po to aby w jakimś stopniu przybliżyć postawę tego mężczyzny oraz tym czym się kieruje. Nie mam zamiaru nikogo usprawiedliwiać.
W związku z powyższym Nałogu zamiast próbować zrozumieć i pomóc na gorąco, tylko krytykujesz postawę tych złych mężczyzn i podajesz tytuły książek (poniekąd mądrych książek). Lecz w większości takich sytuacji kto będzie chciał przeczytać te wszystkie książki w takiej ilości?????? Myślisz, że ten mąż, który nie czuje się winny zechce przeczytać?????
Nie próbujesz dotrzeć do sedna sprawy i nie wiesz jak pomóc. A wiesz dlaczego nie wiesz jak pomóc? Ponieważ Twoja postawa tutaj wobec mojej osoby, czyli tego który porzucił jest nieodpowiednia. Uwziąłeś się na mnie i krytykujesz wszystko jak leci a nie dostrzegasz sensu każdego mojego przekazu. Mi nie pomogłeś, wręcz zniechęciłeś mnie do siebie a skoro tak działasz na mnie to jak możesz pomóc innym w przyjęciu odpowiedniej postawy wobec takich mężczyzn jak ja? Nałogu postępując w taki sposób nie pomagasz!
Przemyśl to co powiedziałem, zanim ponownie skrytykujesz moją wypowiedź.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-15, 18:04   

Widzisz Gentelmen............ w tym akurat wątku ja jestem ten zły "policjant"......a Mami jest tym dobrym............. czasami zamieniamy sie pozycjami z Mami,czasami z kims innym......... i nie dlatego że tak się umawiamy.......nie.......... poprostu tak w danej chwili ja czuję.
A dlaczego akurat Tobie mój palec do oka trafia?????
Mada poczuje pewnie palec Mami........Ty poczułeś mój..........wczesniej pisałem do Mady pytając ja czy to po ślubie i przy niej tak jej chłop zbaraniał..............

Ale jest jeszcze coś ............. coś co mnie porusza (z reguły) w męskim widzeniu kryzysu(w w Twoim szczególnie)..............
To kobieta powinna być tą uległa,spolegliwą,miłą,powinna zabiegać o względy(bo już po ślubie),służyć jako pogotowie seksualne,opierać,prasować,gotować,sprzątać,wychowywać dzieci(kiedyś jeszcze pieluchy prały) a i kryzysowi też jest winna..............
A gdzie ten GENTELMEN z zalotów???
Gdzie ten zalotny ,szarmancki,zaglądający w oczęta,uśmiechnięty,wypoczęty,gotów do wybranki prawie na wszystko GENTELMEN?? (i to imię nie dotyczy tylko Ciebie.........ale i mnie z jakiegoś tam okresu w życiu)
Czesto traktujemy nasze wybranki jako coś danego nam na całe życie,prawie że własność, służącą,czasami jako ciężar wręcz,jako o coś/kogoś o którego nie nalezy dbać ............. samochód,garaż,praca hobby dostaje qwiwecej czasu jak żona .........
Potem dziwimy sie na wyrazy buntu,niezadowolenia................

I tak częstoodbieram tez Ciebie Gentelmen.............. i nie przeceniaj siebie......... nie śledzę specjalnie tego co piszesz aby tylko "dopaść" cie i skrytykować.

Często widzę i czuje więcej.....................

Pogody Ducha
 
     
gentleman
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-15, 18:38   

Nałóg odnośnie GENTLEMANów oczywiście masz rację, jednak kobiety również tutaj nie są bez winy. Zgadza się, że my "GENTLEMANi" inaczej traktujemy kobietę przed i inaczej po sakramencie małżeństwa, a czy kobiety traktują nas tak samo? Czy nie próbują nas zmieniać, usprawniać, ulepszać?
Co do mnie to rzeczywiście bardzo jaskrawo pokazuję mój stosunek do kobiet, ale tylko tych, które czują się niewinne, sprawiedliwe, prawe, walczące. W moim przypadku jest już tylko tak, że tylko uległa kobieta ma u mnie posłuch. Każda inna (a szczególnie ta niby prawa i sprawiedliwa, krzycząca i walcząca) jest przeze mnie odbierana z ogromnym dystansem a czasami wręcz z antypatią.
 
     
nefertari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-15, 19:06   

Wczesniej napisałaś

"np jak pokazuje mu książkę pGuzewicza, w któej napisane jest ze to mężczyzna jest dawcą miłości, ze męzczyzna jest odpowiedzialny za jedność małżeństwa rodziny, ze jego postawa ma być niewzruszona niezależnie od postawy żony"

no widzisz postawiłas go w sytuacji ze on jest za wszystko odpowiedzialny, on ma inicjowac jakiekolwiek zbliżenia bądz nawet niewinne gesty okazywania uczucia

a kiedy ostatnio Ty sama zblizyłaś sie do męża, kiedy ostatni raz przytuliłas sie, powiedziałaś kocham Cie tak bezinteresownie ciepło z miłością

żeby cos otrzymać trzeba najpierw to dać......

nie odbieraj tego jak atak tylko jak rade

Pozdrawiam cieplutko
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 10:05   

Gentelmen............. widzisz..........piszesz o jakichś zachowaniach męskich i od razu warunkujesz je :ALE ona.............(czytaj :kobieta)

Gentelmen............. piszesz:
gentleman napisał/a:
W moim przypadku jest już tylko tak, że tylko uległa kobieta ma u mnie posłuch.


A w moim przypadku staram się nie oceniać człowieka kobiety /meżczyzny a czyny.
Czasami jest to bardzo trudne bo czyn wiąże sie z tym kto "UCZYNIŁ" czyli z człowiekiem i najczęsciej jest przez tego czyj czyn jest analizowany odbierany jako ocena osoby,czy nawet atak.

Wiesz........... mam wrażenie ,że takie stawianie sprawy że słuchasz tylko uległych kobiet zaprowadziło Ciebie tu gdzie jesteś i tam gdzie jesteś.
Czyli............. oczekiwałeś uległości od swojej żony????
Czy Twoja obecna konkubina jest kobietą uległą i posłuszną aż do służalczości?
Bo taka mi się nasuneła myśl............. kiedy się nią znudzisz to co będzie????

Każdy z nas ma jakieś oczekiwania................... jedni świadome ......inni podświadome............ a jeszcze inni zupełnie egocentryczne i indywidalistyczne.......... to sprawa wiedzy o komunikacji małżenskiej i rolach jakie są do spełnienia poprzez żony i poprzez mężów w rodzinie.
Egocentryzm wyntaurza te role.
Egocentryzm ustawia egocentryka zawsze w pozycji roszczeniowej,w pozycji biorcy,tego komu się należy,kto powinien mieć dane to co chce,co mu sie wg siebie nalezy.

To też sprawa przekazu międzypokoleniowego,archetypu rodziny i ról męskich i żeńskich w rodzinach pierwotnych.

Może tak jest Ty akurat masz zaburzony przekaz międzypokoleniowy i uważasz że kobieta powinna być o szczebel niżej,powinna być uległa,nie powinna domagać sie równego traktowania.

I znowy mój palec w Twoim oku.................. Gentelmen.
Ale dobrze jest mieć takiego jak Ty dyskutanta...........bardzo wiele biorę od Ciebie,bardzo wiele mi pokazujesz mnie samego w moich ciągotach do wynaturzania swojego chciejstwa.
Dzięuje Ci za to....................
Pogody Ducha Gentelmen..........i oczekuję riposty

PS.Mada ....jak podstawisz siebie pod Gentelmena to też wiele jest chyba z Ciebie w tym moim poście
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 21:38   

nałóg napisał/a:
gentleman napisał/a:
W moim przypadku jest już tylko tak, że tylko uległa kobieta ma u mnie posłuch.


Chyba się zgubiłam. Pomóż. Jak uległa osoba może mieć posłuch u dominanta? :shock:
Czy Ty rozumiesz to inaczej? Zdaje się, że mój damski mózg się zapudełczył. :mrgreen:
 
     
nefertari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 10:09   

Do Gentelmena
nałóg napisał/a:
Może tak jest Ty akurat masz zaburzony przekaz międzypokoleniowy i uważasz że kobieta powinna być o szczebel niżej,powinna być uległa,nie powinna domagać sie równego traktowania


Trafione w sedno.
Wcześniej pisałeś

nałóg napisał/a:
Mężczyzna ma w genach zakodowaną walkę, zwycięstwo, rywalizację, po to aby zapewnić swojemu plemieniu (obecnie rodzinie) byt i jedzenie.


wiesz Wydaje mi sie ze wszystkie kobiety patrzysz oczami meżczyzny prechistorycznego czyli my kobiety czekamy w stadzie równych sobie
bezradnych i czekamy ma Was mężczyzn wojowników i zwyceżców którzy wracaja z polowania by otoczyc Was chwałą i uwielbiac za odwage i siłę.

Czy nie jest tak ze w zyciu zostałes niedoceniony przez kobiete?
albo chciałeś by widziała w Tobię władcę a jej to po drodze raczej nie było?

gentleman napisał/a:
Każda inna (a szczególnie ta niby prawa i sprawiedliwa, krzycząca i walcząca) jest przeze mnie odbierana z ogromnym dystansem a czasami wręcz z antypatią.


czyli tak kazda inna niz potulna i posłuszna i zapatrzona w Ciebie jak w obrazek jest lekceważona?

[ Dodano: 2010-01-18, 10:12 ]
gentleman napisał/a:
ta niby prawa i sprawiedliwa, krzycząca i walcząca


czyli co kobiety prawe sprawiedliwe i walczące ie istnieją?
 
     
gentleman
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 16:48   

Widzicie kobiety, jak nas mężczyzn nie rozumiecie? Buntujecie się, chcecie aby ten Wasz wybranek, był taki jaki sobie wyobrażacie i podejmujecie próby zmieniania i usprawniania. A gdy on się buntuje, gdy on nie rozumie dlaczego chcecie go zmieniać, dlaczego ma być inny, wtedy napotykacie na jego opór. A przecież pokochałyście go takim jakim był i jest. Stąd często w małżeństwie/związku pojawiają się kłótnie i złośliwości. Czy którakolwiek kobieta może poszczycić się tym, iż uzyskała pożądany efekt poprzez kłótnię lub walkę z mężczyzną? Odpowiedź nasuwa się sama.
My mężczyźni widzimy kobietę jako "ciszę, ognisko domowe i spokój.....a nie walczące zjawisko" (cyt. EL). My mężczyźni po trudach, kłopotach i walkach dnia codziennego potrzebujemy od kobiety wyciszenia i spokoju aby nabrać siły/naładować akumulatory.
Rozumiem po części Was kobiety, które krzykiem czy kłótnią chcecie zwrócić uwagę mężczyzny, że coś nie gra, że czegoś od niego potrzebujecie, ale niestety forma przekazu zakłóca zrozumienie mężczyzny. Dlatego też przeważnie uzyskujecie odwrotny skutek od zamierzonego. Zmień formę przekazu a zobaczysz poprawę, ponieważ mężczyźni tak naprawdę chcą opiekować się ukochaną i ją uszczęśliwiać. Jednak widząc krzykliwą, kłótliwą i humorzastą "zołzę" opadamy z sił i chęci do robienia czegokolwiek.

[ Dodano: 2010-01-18, 16:59 ]
Nałogu
nałóg napisał/a:
takie stawianie sprawy że słuchasz tylko uległych kobiet zaprowadziło Ciebie tu gdzie jesteś i tam gdzie jesteś.

niekoniecznie słucham tylko uległych kobiet lecz przemawiają do mnie logiczne argumenty. A podczas kłótni nie ma przekazu konstruktywnego lecz tylko wypominanie, wyrzucanie, obwinianie. Uległa kobieta ma u mnie posłuch ze względu na formę przekazu: łagodnie, bez pretensji, spokojnie, czasami czule. Czy widzisz teraz różnicę?
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 17:10   

gentleman napisał/a:
Widzicie kobiety, jak nas mężczyzn nie rozumiecie?


Witam,
ten wątek jest chyba dobrym miejscem na zamieszczenie filmu wygrzebanego przez nałoga. ( Mam nadzieję, że się nałogu ze mną zgodzisz) Tak bardzo ścierają się tu różne spojrzenia damskie i męskie na tę samą sprawę, że aż się prosi:

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4540
:-D
 
     
gentleman
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 17:21   

nałóg napisał/a:
A w moim przypadku staram się nie oceniać człowieka kobiety /meżczyzny a czyny.
Czasami jest to bardzo trudne bo czyn wiąże sie z tym kto "UCZYNIŁ" czyli z człowiekiem i najczęsciej jest przez tego czyj czyn jest analizowany odbierany jako ocena osoby,czy nawet atak.

a wiesz dlaczego to tak jest odbierane? Otóż dlatego ponieważ oceniasz czyn nie biorąc pod uwagę intencji człowieka, czym on się kierował. Często bywa tak, że intencje były dobre ale czyny......
 
     
nefertari
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-18, 18:57   

gentelmanie wielkie dzieki

trafiłeś w samo sedno mojej komunikacji z męzem złosliwa humorzasta zołza taka jestem
o tym ale zmienic sie trudno ale trzeba

Czasem jedo słowo zmienia cały tok wypowiedzi

ta uległa kobieta o która rozpetała sie burza to łagodna , spokojna bezkonfliktowa

i wszystko jasne

Pozdrawiam serdecznie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8