Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
12 kroków
Autor Wiadomość
marek12b7
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 00:13   

[quote="Danka 9"]
pisales sobie co doprowadziło do tego stanu? Z Twojej strony...jakie błedy, bo sytuacja rozwodu i podzialu majatku jest Twoim dnem, konsekwencją, czyz nie?....a co Cie zaprowadziło na dno?

Tak proste a tak kapitalne pytania.
Co zaprowadziło na dno nie wiem
Czy skazanie sił wyższych?, wyrok że tak musi być?- no przecież nie.
Czy ja sam do tego doprowadziłem? Od razu włącza mi się płyta: gdyby nie krzywdząca mnie postawa żony, jej dysfunkcyjne działanie…….
Nie tak nie.
Zająć się sobą. Szukać w sobie.
Dysfunkcje w mojej rodzinie. Każde małżeństwo z trójki mojego rodzeństwa rozpadło się.
Moje cofanie się przed decyzją i przed odpowiedzialnością. Byle tylko był spokój. I wszystko w porządku.
Postawa -spytaj kogoś – on ci powie co masz zrobić i będzie dobrze.
Bezczynność połączona z naiwnością że rzeczy poukładają się same prościutko i równiutko.
Skrajności: pycha/- co to nie ja!!/ i nie akceptowani siebie /………….eh co za nieudacznik/
Myślę też, brak przewodnika w moim wcześniejszym życiu, brak kogoś kto by mnie zafascynował i objaśniał życie.
Od 10 lat, od roku jubileuszowego, od mojego nawrócenia odnajduję fascynacje, idę, kroczę, biegnę –mam nadzieje że do przodu. Nie wiedziałem że droga poprowadzi przez dno( rozpad rodziny????), wierze że to tylko etap do przejścia.
Dziękuję za Waszą obecność. Nigdy nie miałem przyjaciół, nigdy nie miałem Przewodnika, teraz już mam… :->
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 08:30   

Kamerun napisał/a:
Tworzycie dosyć zwarty szereg jak zdążyłam zauważyć i trudno do niego dołączyć nowicjuszowi.

Kinga podciągnęła Twój wątek siadaj i pisz o tym co Cię trapi czy weseli danego dnia. Nie wyobrażaj sobie żadnych rzędów czy szeregów tu nie armia.
Kamerun napisał/a:
Życzę udanego marszu, ja chyba muszę w innym tempie.

Jaki marsz, dziewczyny może i ruszyły, Marek startuje drugi raz (trening czyni mistrza) to też ma lepszy zryw, a ja podeptuję w miejscu i patrzę czy pepegi wytrzymają. Głowa do góry nie ważne w jakim czasie, ważne by pójść w tym maratonie do końca swoich dni.


marek12b7 napisał/a:
Moje cofanie się przed decyzją i przed odpowiedzialnością. Byle tylko był spokój. I wszystko w porządku.
Postawa -spytaj kogoś – on ci powie co masz zrobić i będzie dobrze.
Bezczynność połączona z naiwnością że rzeczy poukładają się same prościutko i równiutko.
Skrajności: pycha/- co to nie ja!!/ i nie akceptowani siebie /………….eh co za nieudacznik/

Marku takie wywnętrznienie się z bolączek to kawał dobrej roboty, czuję, że wyrwałeś to faktycznie gdzieś z głębokiego wnętrza.
Bezpieczeństwo i spokój były Tobie najbardziej potrzebne. Do tęgo cała masa lęków wywołana projekcjami.
Stąd nadrabianie pychą i przerośniętą ambicją. Trzeba było sobie jakoś zrekompensować niską samoocenę. Ciągłe porównywanie do innych miało podnieść mniemanie o sobie.
A powodowało co innego bo przecież nie można się tak do końca oszukać i jeszcze większa, głębsza deprecha - ja nieudacznik, do niczego, cud, że nie skończyło się jakimś samobójstwem, bądź jego próbą.
 
     
marek12b7
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 08:44   

Jarek - prawda że z głębi serca, ale gdy doszedłem w twoim poście do do samobójstwa to już parsknąłem śmiechem :lol: (ja tchórz jestem i nie lubię zadawac sobie bólu)
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 08:49   

marek12b7 napisał/a:
Jarek - prawda że z głębi serca, ale gdy doszedłem w twoim poście do do samobójstwa to już parsknąłem śmiechem :lol: (ja tchórz jestem i nie lubię zadawac sobie bólu)

To tylko zależy od stopnia determinacji i tego co jest na drugiej szali, miłość do kogoś, strach przed nieznanym, wieczne potępienie. To powoduje, że podejmuje się taką lub inną decyzję.
Dobrze, że się uśmiałeś.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 09:29   

Jarek.......pytasz:
Jarosław napisał/a:
Wspominałeś Nałogu,że Twój pierwszy krok trwał 3 miesiące, czy liczysz do tego okres gdy jak pisałeś, że popłakiwałeś nad podręcznikiem, czy było to już po oderwaniu się całkowitym od mrocznej przeszłości


Tak,moja praca osobista,twarzą w twarz ze sponsorem przy pomocy 12 kroków rozpoczeła się tak około 2,5 roku od zkęcenia butelki i rozpoczęcia życia z programem 12 Kroków AA.To było sporo mityngów,sporo lektur,przemyśleń i tak naprawde to była trudna decyzja.
Decyzja o całkowitym otwarciu swoich zakamarków duszy i umysłu przed sobą,Bogiem i drugim człowiekiem.
No bo 4 krok.............. potem 5.......... a potem 8.................. wymagają obnażenia siebie ,zdjęcia maskowania,zasłon dymnych

Jarosław napisał/a:
Drążę temat póki co i w myślach odpowiadam na powyższe pytania


Jarek..............moje doświadczenia mówią ,że"rozpracowywanie "siebie w myślach jest obarczone chwilą,przemijaniem,udawaniem że to "załatwiam".
Pisząc masz możliwość powrotu do tego co napisałeś,spojrzenia na siebie z dystansu ,poza tym słowo pisane zdecydowanie pomaga w stawaniu w prawdzie,wymaga od siebie prawdy..............no bo wstyd przed sobą aby siebie okłamywać..czy racjonalizować swoje poczynania.

Marek....................kawałek dobrej roboty.
Oto stawanie w prawdzie o sobie................... to 1 Krok.I nie skupiaj się nad tym teraz jak to masz naprawić.............. to nie ten moment............ przyjdzie czas na naprawę w kroku 2,3,4,5,6 aż do 9 włącznie.
Spokojnie.......choć taka wiedza o sobie może momentami przerażać i wywoływać frustrację (a po co mi się w tym grzebać............. to juz było.......a po za tym to nie moja wina,to okoliczności,otoczenie,rodzina.......... winni).
Takie działania i podszepty "kusego" będą sie nasilać i wracać w miarę postępu prac.
Poprostu................ zło ,wady,wynaturzenia są narzedziem "kusego".A on nie chce sie ich pozbyć z nas...................... bo to jest wędzidło,zniewolenie

Pogody Ducha
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 10:04   

Jarosław napisał/a:
Trzeba było sobie jakoś zrekompensować niską samoocenę. Ciągłe porównywanie do innych miało podnieść mniemanie o sobie.

Oj Jarek a jak chcesz aby rekompensowac sobie niska samoocenę...odrzucic budowanie ,dowartościowanie przez innych..bo to juz wiemy,znamy że to żle.
Zatem co???
-ucieczka w pracę(by zapomniec i tu sie dowartościować)
-ucieczka w zabawy,beztroskę(by umys ła zająć)
-czy jakie inne???

Niestety to trzeba zrozumieć,to trzeba zobaczyć-niestety problemem moim jest niska wartośc....i własnie na ile to moje poczucie wpływa na innych czy ich...
-nie obarczam za swe braki
-czy jestem zły że nie chca mie widziec
-czy atakuje innych bo ze soba sobie nie radzę

To jest prawda o sobie

Marku dołaczam sie do nałoga..........kawałek świetnej roboty...
prawda o sobie..prawda boli,zasmuca......ale jak przyjmiesz że byłes taki,mogłeś tak błądzić..poczujesz ulgę..
Bo poznałeś zakamarki,poznałes błędy...a to znaczy refleksję ..i hasło biorę się za siebie..........
powodzenia i pozdrawiam
 
     
Kamerun
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 12:13   

nałóg napisał, nie wiem już do kogo, bo tyle tego przeczytałam...najprościej i najszybciej............... MNIE, to oczekiwania w stosunku do innych, oczekiwania do zaspokajania swoich potrzeb, tych naturalnych jak i tych wynaturzonych, wyolbrzymionych........to oczekiwanie na to aby otoczenie zgadywało Twoje pragnienia, oczekiwanie na adorowanie, na zgadywanie czego byś ty chciała.
Jednocześnie działania własne by nie artykułując wprost oczekiwań zasługiwać sobie na wdzięczność, oczekiwania na rewanż, na docenienie wkładanego wysiłku -wcale nie oczekiwanego przez innych- na rewanż ze strony tych którym Ty starasz się dogadzać wg swojego przepisu na życie.
Ogólnie to CHCIEJSTWA


Gdy to przeczytałam to jak grom z jasnego nieba, olśnienie itp. to jedna z moich bezsilności , z która sobie nie radzę.
Tak było przez większość mojego życia,ja właśnie tak działam, wiele problemów w mojej rodzinie powstało w ten sposób, na razie sobie to uzmysłowiłam, nie mam pojęcia jak to zmienić.

Ale obrazek tego widać powyżej: no ja tu pisze, uzewnętrzniam się a nikt na to nie reaguje, no ja tu postoje w kąciku a wy mnie zauważcie, zróbcie coś...

Tak Gabrielo, samotność to moja najwierniejsza towarzyszka, obok migreny, tak więc mam dwie wierne przyjaciółki :-D , jesteś dobrym psychologiem.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 12:30   

Kamerun
Tak więc jak trochę Cie rozszyfrowałam to pisz,pisz na forum i jak masz życzenie to do mnie na prywatną pocztę,na pewno nie zostawię cię bez odpowiedzi.

W tym osamotnieniu nie jesteś sama,jest nas Tu więcej ja na pewno też,choć podobno to po części moja wina.tak jest ,że nie zauważamy od razu ,że się coś psuje albo mówimy sobie ,że to załatwi się samo.
ja mam ogromny problem w małżeństwie z komunikacją,bardzo kuleje ,żadnych problemów z mężem nie przedyskutowałam ,niestety nie udało mi się :cry: :oops:


kamerun
co do migreny to bardzo Ci współczuję bo wiem co to jest z autopsji jak i z tego ,że córka cierpi na nią od wielu lat,właśnie teraz ma kolejne nawroty :cry:

Tak więc pisz dziewczyno i łap w żagle wiatr jak tu piszą niektórzy.
Pozdrawiam.

[ Dodano: 2010-01-21, 17:32 ]
Witam!

wysłuchałam właśnie kroku 3
Tyle myśli i zawiriwań ,że szok.
1.Jestem kierowcą warietem,który jeździ według swoich znaków.
2.Chce aby Bóg mnie prowadził,ale niestety do końca nie potrafie powierzyc Mu kierownicy.
3.rzeczywiście tańczę w rytm walca 1,2,3.
Wstrząsająca wiadomość dla mnie Bóg nie wysłuchuje moich modlitw ,bo nie czynie dobra
:roll: :roll: :roll: :roll:
Boże nic nie rozumię,pomóż mi rozróżnic moje uczynki,które są dobre a nie te ,które ja uważam za dobre.

Doszłam do wniosku,ze w pracy oddaje sie w całości i nie ma mnie.
W domu jestem ciągla ja.

Wiem,że Pan jest Bogiem,ale do końca nie wierzę,że potrafi mi pomóc.
Oj niedługo dojde do wniosku ,że jestem ateistą.



Dzis wreszcie zrozumiałam dlaczego byłam taka uskrzydlona na rekolekcjach
1.Szczera spowiedź
2.szczera rozmowa z kapłanem
3.przez chwile uwierzyłam,że jestem dla Boga ważna

Niestety znów jednak tańczę w rytm walca 1,2,3 .
Boże proszę o łaske wiary!
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 16:53   

gogol napisał/a:
Wstrząsająca wiadomość dla mnie Bóg nie wysłuchuje moich modlitw ,bo nie czynie dobra


Witaj,
wypuść trochę pary w gwizdek i wyluzuj.
Czynienie dobra to nie tylko wielkie heroiczne i efektowne zachowania. To także sprzątnięty dom, pogłaskanie stroskanego po plecach, nakarmienie ptaków zimą, przepuszczenie drugiego kierowcy, aby włączył się bezpiecznie do ruchu. Możność czynienia dobra Bóg podaje nam codziennie mimochodem i tylko od nas zależy czy potrafimy to zauważyc i podziękować za to. Gdy to dostrzeżesz takich sytuacji będzie coraz więcej i więcej. Przecież wiesz,że Pan nie jest nachalny.
A modlitwy każdej wysłuchuje tylko czy naprawdę jesteś gotowa przyjąć to o co prosisz jako dar, a nie jako cząstkę Ci należną?
Tego ,między innymi, ma nas nauczyć wytwałość w modlitwie.
Głowa do góry, patrz tam gdzie chcesz mieszkać na wieki, nie patrz w dół na swoje buty, one nie przyniosą ani ulgi, ani rozwiązań, a Bóg - tak.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 19:00   

gogol napisał/a:
Tyle myśli i zawiriwań ,że szok.
1.Jestem kierowcą warietem,który jeździ według swoich znaków.
2.Chce aby Bóg mnie prowadził,ale niestety do końca nie potrafie powierzyc Mu kierownicy.
3.rzeczywiście tańczę w rytm walca 1,2,3.


Gabrysiu wiesz co jest naszym problemem?
To, żeby zaakceptować swoje ja, nie wybielać swoje popapraństwo, ale zaakceptować.

Tylko wtedy spojrzymy na siebie miłością Pana kiedy go odnajdziemy w swoim wnętrzu.
A w każdym z nas Pan jest, każdemu z nas daje do opieki kogo?
Anioła Stróża.

Nie słyszysz jak do Ciebie mówi (gdy narozrabiasz)?

Ja za każdym razem, no ale jest już po :cry:

Dlatego niezbędny jest dialog wewnętrzny.

Wracasz od lekarza, nie główkuj czy ślubny leży, jest u Teściowej, przecież w Tobie, w każdym z nas mieszka Pan.

Dobra trochę się powymądrzałem, a sam z tym kłopoty, ale to tak by nadać kierunek w kroku pierwszym.

Sam czuję jakąś wewnętrzną niemoc czuję też, że kręcę się w kółko, o kierowcy wariacie nawet nie wspominaj bo dla mnie to też niezła jazda.

Wiesz Gabrysiu nie jesteśmy gotowi by zakończyć krok pierwszy.

nałóg napisał/a:
Tak,moja praca osobista,twarzą w twarz ze sponsorem przy pomocy 12 kroków rozpoczeła się tak około 2,5 roku od zkęcenia butelki i rozpoczęcia życia z programem 12 Kroków AA.To było sporo mityngów,sporo lektur,przemyśleń i tak naprawde to była trudna decyzja.


To szmat czasu Nałogu 2,5 roku z 12 krokami AA potem przejście do budowy formacji duchowej.
A my tu jak dzieci we mgle.
Wybacz więc pewne błędy i niedociągnięcia i punktuj ostro, tak byśmy mogli iść szlakiem wytyczonym przez Ciebie.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 20:16   

Hej, dzis mało czytalam a jeszcze mniej pisałam, przerwa w pracy 12 krokowej swietnie mi zrobiła, odwiedziłam koleżankę, pośmiałyśmy się pogadałysmy o głupotach :-D

K[b]amerun [/b] witaj, ja tez czesto mialam wrazenie ze ktos tworzy jakas klilke czy towarzystwo wzajemnej adoracji, a ja jestem z boku.
Jak nikt nie pisze w moim temacie to sie teraz juz upominam o podbicie :-) i udaje sie poki co ;-)

Pisz do nas jak najwiecej.
 
     
Kamerun
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-21, 21:56   

Witajcie!
Dziękuję za wywołanie na środek!
Chciałoby mi się zaśpiewać ( ale trochę fałszuje) "Jezu jak się ciesze z tych cudownych wskrzeszeń..."
Jestem pod wrażeniem...oooooooogromnym ks. Pawlukiewicza i jego spotkania z młodzieżą nt. "Chcieć to móc", wysłuchałam od dechy do dechy ( przy desce do prasowania)(przyjemne z pożytecznym)
Gdyby, Ktoś tak mówił do mnie 25 lat temu, być może całkiem inaczej wyglądałoby moje życie. Gdyby teraz więcej księży tak mówiło ludziom obraz Kościoła byłby zupełnie inny.
Ale jest jak jest...ale jak wszyscy tu mówicie być nie musi.
Dziękuje kochani, Gabrielo, Danusiu, Jarku,Kingo, nałogu za miłe słowa. Pomogliście mi wyjść z kata, ks. Pawlukiewicz mówił właśnie o tym aby chrześcijanie nie bali się wychodzić na środek."Pan Jezus wziął dziecko, postawił na środeki rzekł Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego"
....Bardzo mi się podobało porównanie, ze ...Pan Jezus "miesza" nam w życiu, aby poruszyć dno naszego serca, aby to co tam skrzętnie ukrywamy poszło do góry.Po to są kryzysy i trzeba je przeżyć do końca, bo nikt nie wysiada z pociągu w tunelu.
Chwała Panu
Gdybym nie trafiła na to forum , nie wysłuchałabym tego i nie cieszyłabym się dzisiaj.
Cha...ostatni bardzo pomogły mi w modlitwie ( zamieszczone na forum) Myśli podane przez św. Antoniego Mari Claret Kwadrans z Jezusem, mi puki co zajął trzy wieczory. polecam.
Pogody Ducha :->
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-22, 08:17   

Kamerun napisał/a:
Cha...ostatni bardzo pomogły mi w modlitwie ( zamieszczone na forum) Myśli podane przez św. Antoniego Mari Claret Kwadrans z Jezusem, mi puki co zajął trzy wieczory. polecam.
Pogody Ducha :->

Co kilka dni wyciągam te dwie już sfatygowane kartki i kwadrans jest jak zawsze udany, uśmiech gości na ustach, we wnętrzu pokój ducha.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-22, 10:38   

Dzień 6

.....Druga częśc 1 kroku jest tak samo trudna ,jak przyznanie sie do bezsilności.Chodzi o przyznanie sie,że dotychczas nie udawało się pokierować naszym życiem,a także i w przyszłości nie zapanujemy nad nim,jeśli nadal będziemy uporczywie trzymać się pragnienia,aby własną mocą panowac nad wszystkim......

Pytanie:

1.W jakich obszarach twojego życia najczęściej nie dajesz sobie rady,chociaż wmawiałeś sobie:'Ja to wszystko mam pod kontrolą"?

2.Opisz specyficzne sytuacje,w którch czesto usprawiedliwiałeś się przed samym sobą

Dzień 7

......Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. (2) Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. (3) Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. (4) Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - o ile nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. (5) Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. (6) Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. (7) Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. (8) Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.....(J.15,1-8)

Pytanie:
Jakie bezowocne i nieproduktywne zachowania powinny zostać wyeliminowane z twojego życia?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8