Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Naprawić? A może znów zacząć od nowa...
Autor Wiadomość
Agnieszka_ns1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-28, 00:50   

Niesamowite jak niezłomna jest Twoja wiara... Szkoda, że tak często trzeba przejść najgorsze by dostrzec wartości inne niż te które oferuje nam świat. Bóg przez takie wydarzenia uzdrawia w nas obszary naszej niewiary. Zakochałam się w Panu... dopiero jak "straciłam" męża. Mówisz- konfesjonał. Do tego trzeba dojrzeć, tego nikt ci nie narzuci. Ty również dojrzałeś- teraz czujesz, że jesteś częścią swej żony. Kiedyś pewnie nawet o tym tak nie myslałeś inaczej nie dałbyś się skusić. Bóg w różny sposób nas pociąga do Siebie. Nie ma dwóch tych samych sposobów.
Ktoś mądrzejszy podpowiedział mi taki sposób:
Idź do kaplicy wieczystej adoracji, podejdź do Tabernakulum i powiedz: " Panie, dałeś mi małżonka, związałeś nas sakramentem, pobłogosławiłeś... MAM PROBLEM Z MAŁŻONKIEM! SŁYSZYSZ? Mam problem... No dobrze... To ja już CI powiedziałem. Teraz TY masz problem, nie ja.
Oddać wszystko to znaczy pozbyć się wszystkiego. To również trzeba zrozumieć.
Nie wiem czy właściwie to tłumaczę ale jeśli jeszcze tego nie doświadczyłeś to się nie martw, Bóg da Ci to w prezencie w stosownym dla Ciebie czasie :-)

Tu na forum są tacy którym po rozwodzie i paruletniej rozłące udało się wrócić do siebie... Wiara czyni cuda.

[ Dodano: 2010-01-28, 00:57 ]
Co jeszcze warto przeczytać? "Dzikie serce"- coś dla Ciebie.
 
     
robertT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-28, 01:14   

Tak Agnieszko...mam wielką wiarę,że to wszystko wróci...chociaż po ludzku jest to niemożliwe!Teraz dopiero przejrzałem,że jest Pan...co z tego,że był w naszym życiu,że kościół co niedzielę...płytkie to było...!Konfesjonał?Tak...masz rację,bez narzucania...ale jakaś wspólna rozmowa w tej materii...przybliżenie mężowi...przecież ma wiarę...wierzy w Boga...chodzi do kościoła...modli się!Może oczekuje od Ciebie...jakiejś podpowiedzi?Jakiejś wskazówki jak teraz,którędy kroczyć!Może czeka na tą szczerą rozmowę!Przecież jesteś jego żoną...czyli jak nie Ty ,to kto...
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-28, 10:53   

robertT napisał/a:
chociaż po ludzku jest to niemożliwe


No własnie robercieT-po ludzku niemozliwe.
Dlatego tak istotne co pisze ci Agnieszka.......

Nie ganiaj za tym,nie rozliczaj każdego dnia- dlaczego jeszcze nic.

Daj Bogu działać,daj ten czas by znowu Wskazał w sercu twojej zony gdzie jestes i dlaczego to ma nadal sens..........

Rozumiem ........rok to wiecznośc,miesiąc to niepojęty ogrom,tydzien przeraża,godzina
to męczarnia ,nawet minuty i sekundy trwaja tyle że???????????

Robert to nic- jak to mówia trzeba czekać-az Pan to wszystko naprawi.
I wiesz co na pocieszenie.....Ja trwam juz 1,5 roku w separacji i z każdym dniem jestem coraz bardziej przekonany o słuszności mojej miłości do zony i tym czego naprawde pragnę.

Oddając Bogu -masz przekonanie w jednym że Pan cie wspiera we wszystkim........

pozdrawiam
 
     
Agnieszka_ns1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-28, 17:29   

Robercie, choć tak bardzo się różnią sytuacje w jakich się znajdujemy, jedno mamy wspólne. Doskonale wiesz jaki skutek odnoszą słowa dawane małżonkowi, słowa których nie chce on przyjąć, słowa które obracają sie przeciwko tobie i odnoszą skutek wprost odwrotny do oczekiwanego. Piszesz, że on czeka na słowa... Niestety tak nie jest. Też tak myślałam, chciałam mu dać szansę wytłumaczenia, chciałam go zrozumieć, chciałam by mnie zrozumiał... Diabeł łatwo zmienia sens słów i to co ty wypowiesz zupełnie inne trafia do serca współmałżonka. Doświadczyłeś tego aż za dobrze. Ja już nie mówię, milczę. W tym odnajduję siłę do wspierania go modlitwą. Bóg znajdzie drogę- nie będę Mu przeszkadzać. Zrobi to lepiej niż ja. Jeśli będzie chciał się mna posłużyć, zrobi to bez moich pomysłów.
To wszystko jest bardzo trudne zwłaszcza w zetknięciu z rzeczywistością... Przecież ciągle są dzieci do wychowania i kochania, rachunki do placenia, ludzie z którymi sie spotykamy, a którzy przyzwyczaili się do pewnych naszych postaw... Trudno się obnażyć, trudno stanąc w prawdzie i wystawić się na dziwne pytania, spojrzenia, komentarze... Trudno konsekwentnie zmagać się z tym wszystkim i nie stracić poczucia sensu. Robercie, idź na "pustynię". Tam są mysli, cisza i Bóg.
Norbert ma rację.
 
     
robertT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-28, 23:56   

Norbert masz rację...ale to co piszesz ja już wdrożyłem do swojego życia.Zostawiłem to wszystko na boku.Teraz działa ktoś inny w tej materii.Jestem tu egzemplarzem-tak mi się wydaje!Moja miłość to szaleństwo!Jest to niestety choroba!Musiało coś się wydarzyć w moim życiu...żeby to dostrzec...dostrzec jak bardzo ją kocham!Po ludzku już wykorzystałem wszystko...dosłownie WSZYSTKO...na nic to było!Nie będę opisywał bo nie uwierzycie.Teraz oddałem to w ręce Panu...mówisz półtora roku...no bracie ja już dwa latka! Tak Agnieszko,wiem jaki skutek odnosiły rozmowy z żoną.Dlatego nic...już.Pas w tej materii.Niech działa kto inny i kruszy jej serce.Może w końcu coś się wydarzy...będę czekał,prawdopodobnie bardzo długo...ale co tam!Nie potrafię ot tak...jak mój kolega..."dzięki,było fajnie przez te dwadzieścia lat ale coś się wypaliło...więc się rozstańmy i każdy w swoją stronę..." Nie,nie potrafię tak.Sam się zastanawiam,jak ja się zmieniłem jak zaczął mi się grunt pod nogami palić...walić.Może wyprowadził właśnie na tą pustynię żeby zobaczyć ile wiary jest we mnie?Czy podołam,czy się załamię i wyluzuję w tej walce.Tu akurat jestem twardziel...w innych sprawach trochę mięknę.To wina mojej miłości-ogromnej miłości...klapki na oczach!
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-29, 07:42   

robertT napisał/a:
To wina mojej miłości-ogromnej miłości...klapki na oczach!

Robert 2 lata......zatem podaj dłoń bracie ;-) ;-)

Robert kiedyś ktos mi powiedział ..........
zraniłes kobietę swego życia...........to sam zginiesz od narzędzia tego zranienia........
a miłośc jej, jak była wielka ..tak przerodzi sie w wielka nienawiść...........


i wiesz wiele mądrości tego człowieka....sprawdzało się w mym życiu...

pozdrawiam i żarówa na lepsze czasy( :idea: :idea: :idea: )
 
     
robertT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-29, 23:36   

To jest prawda co piszesz!Właśnie ginę od tego narzędzia!Obróciło się to wszystko strasznie.Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział,że tak będzie kazał bym mu popukać się w czoło.Niestety nienawiść i jeszcze wiele innych rzeczy...bardziej dołujących.Nie myślałem,że to tak może wyglądać.Niestety,życie pisze okrutne scenariusze!Nie wiem czy wytrzymam w tym filmie.
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-30, 00:43   Wiara czyni cuda

Jak się cieszę że tutaj trafiłam i akurat dzisiaj na ten temat!
Moja historia tak jak wiele innych - czytając Wasze świadectwa natrafiam na fragmenty pod którymi sama mogłabym się podpisać...
Minie w kwietniu dwa lata, od kiedy dowiedziałam się że mąż "spotkał miłość swojego życia". Przebywa od 3,5 roku za granicą i mimo tego, że wyjazd przyczynił się do rozpadu małżeństwa, Bogu dziekuję za rozłąkę przez ostatnie 2 lata. Dzięki temu miałam czas żeby się wyryczeć, wykrzyczeć, a potem wyciszyć i pozwolic Jezusowi na "rewolucję"
Mężowi przebaczyłam choć ogarnia mnie czasem na niego wściekłość
Ale coraz częściej za niego się modlę.
Od kiedy pozwoliłam Bogu dotknąć każdej z moich ran i wkroczyć do każdej sfery życia, dzieją się we mnie i wokół mnie cuda...
Nie nakręcam się, odbudowałam dobre relacje z teściami, błogosławię co wieczór nasze dzieci i modlę się z nimi za ich ojca.
Nie zyję nadzieją na powrót męża.
I dopiero teraz mogę powiedzieć że żyje tak jak zawsze powinnam - "postepuję tak, jakby wszystko ode mnie zależało, a modlę sie tak, jakby ode mnie nic nie zależało"

Mój mąż jest bardzo biednym poranionym i skrzywionym psychicznie przez rodziców człowiekiem, w jego rodzinie od pokoleń zadomowiło się zło w postaci rozbitych i zwaśnionych rodzin (czasem się zastanawiam czy ktoryś z prozdków nie przeklął swoich potomków, bo historie rodzinne są takie że włos na głowie dęba staje)
Miałam to szczęscie, że wychowałam się w prawdziwie wierzącej rodzinie, w atmosferze szacunku dla zycia i drugiego czlowieka.
Zatraciłam te wartości w małżeństwie.
Jest takie powiedzenie, że Bóg zabiera nam to, co nas od Niego oddala.
Dopiero jak zostalam opuszczona, zwróciłam się do Boga.
Wszystko, co we mnie najlepsze i najgorsze, powierzam codziennie Jemu.

Dzisiaj skupiam się na codziennej modlitwie, na obowiązkach (a wychowując dwójkę dzieci i pracując nie narzekam na ich niedostatek ;-) ))
i na radościach - jak chociażby na codziennym turlaniu się po dywanie z dziećmi. Ich "chichranie się" odpędza wszelkie depresje.
Pracuje nad sobą
Bóg dokonał we mnie wielkich rzeczy
Co wieczór wysyłam mojego anioła stróża żeby czuwał nad moim mężem aby się nie zatracił.

To wspaniałe że jesteście i można to wszystko komus powiedzieć i nikt nie puka się w czoło, że taka niezyciowa jestem...
Mój Boże, od ilu osób duchownych słyszałam że powinnam wnieść o rozwód!
Pozdrawiam!
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-30, 00:47   

robertT napisał/a:
To jest prawda co piszesz!Właśnie ginę od tego narzędzia!Obróciło się to wszystko strasznie.Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział,że tak będzie kazał bym mu popukać się w czoło.Niestety nienawiść i jeszcze wiele innych rzeczy...bardziej dołujących.Nie myślałem,że to tak może wyglądać.Niestety,życie pisze okrutne scenariusze!Nie wiem czy wytrzymam w tym filmie.


Robert byc może cierpienie????...za cierpienie?????.............
teraz wiesz czemu bez Boga ani rusz............

pozdrawiam
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-30, 13:55   

katblo napisał/a:
Mój Boże, od ilu osób duchownych słyszałam że powinnam wnieść o rozwód!


:?: :?: :?:
Nie bardzo kumam. Przecież to Kościól stoi na straży nierozerwalności małżeństwa. Czy przypadkiem nie chodziło o stwierdzenie jego nieważności, a nie o rozwód?

I jeszcze coś. W takich sprawach zawsze słuchaj swego serca. Tam Świątynia Ducha Świętego, a On najlepiej wie, jaka jest kondycja Waszego Sakramentu. Ludzie mogą sie pomylić, można ich oszukać i zmanipulować, ale Boga NIGDY. :!:
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-30, 14:13   No niestety

ja też tego nie kumam
ale niestety wiele osób duchownych akceptuje rozwód jako rozwód a nie stwierdzenie nieważności małżeństwa.

Gdybym była bardziej zagubiona niż byłam, pewnie bym wniosła pozew, ale jestem szczęśliwa że do tego nie doszło.
 
     
marzena0711
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-30, 14:24   

Trochę to dziwne ze osoby duchowne namawiają do rozwodu.Ja jeszcze nie spotkałam się z takim przypadkiem
 
     
żona Artura
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-30, 14:37   

A moze tu nie chodzi o rozwod,moze przejezyczenie a chodzi o separacje ...
Mnie osobiscie ksiadz powiedzial,ze dochodzi do rozwodu i nie mamy wplywu na to,musimy sie z tym pogodzic ,ale jemu chodzilo o to ze to nie my skladamy pozew tylko malzonek i mozemy czasami robic cuda,a sad i tak orzeknie rozwod.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-30, 15:45   

katblo napisał/a:
ja też tego nie kumam
ale niestety wiele osób duchownych akceptuje rozwód jako rozwód a nie stwierdzenie nieważności małżeństwa.


W takim razie, skoro spotkałaś takie osoby to masz zadanie omodlenia ich, aby serca wróciły do Boga i Jego nakazów.

:-|

(1) Kierownikowi chóru. Na instrumenty strunowe. Psalm. Dawidowy. (2) Kiedy Cię wzywam, odpowiedz mi, Boże, co sprawiedliwość mi wymierzasz. Tyś mnie wydźwignął z utrapienia - zmiłuj się nade mną i wysłuchaj moją modlitwę! (3) Mężowie, dokąd będziecie sercem ociężali? Czemu kochacie marność i szukacie kłamstwa? (4) Wiedzcie, że Pan mi okazuje cudownie swą łaskę, Pan mnie wysłuchuje, ilekroć Go wzywam. (5) Zadrżyjcie i nie grzeszcie, rozważcie na swych łożach i zamilknijcie! (6) Złóżcie należne ofiary i miejcie w Panu nadzieję! (7) Wielu powiada: Któż nam ukaże szczęście? Wznieś ponad nami, o Panie, światłość Twojego oblicza! (8) Wlałeś w moje serce więcej radości niż w czasie obfitego plonu pszenicy i młodego wina. (9) Gdy się położę, zasypiam spokojnie, bo Ty sam jeden, Panie, pozwalasz mi mieszkać bezpiecznie.

(Ks. Psalmów 4:1-9, Biblia Tysiąclecia)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9