Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Naprawić? A może znów zacząć od nowa...
Autor Wiadomość
Agnieszka_ns1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 00:23   Naprawić? A może znów zacząć od nowa...

Historia jakich tu mnóstwo... Myślałam nawet, że nie warto jej opisywać ale może ktoś coś podpowie madrego. Skoro tu trafiłam to widocznie tak miało być.
Mija rocznica jak odkryłam zdradę męża, mija rok życia z tą swiadomością, rok walki ze sobą, rok myślenia i rok pełen łez. Zareagowałam inaczej niż kiedyś przypuszczałam. Ogarnął mnie bezbrzeżny smutek i żal. Tęsknota za nim, już w tamtej chwili. Gdzie popełniłam bląd? Czego nie zauważyłam, co przegapiałam? Była ode mnie starsza i to sporo, była nawet starsza od niego... Wiedziałam, że się zagubił. Musiał nie widziec innego wyjścia. Nic nie powiedział. Mamy dzieci i to nawet sporo jak na dzisiejsze czasy. Został. Jest w domu. Jesteśmy rodziną katolicką, modlimy się wspólnie z dziećmi, chodzimy na Mszę, staramy się wychowywać nasze dzieci w wierze... tylko od 7 lat nie był u spowiedzi, tylko od 7 lat nie przyjął Komunii. Nie opuszcza Mszy niedzielnej- nigdy, co noc widzę go na kolanach podczas modlitwy... Co jest nie tak?! Co jest tak ogromnym cięzarem, że nie pozwala mu przebaczyć sobie... Co doprowadziło go do zdrady? On twierdzi, że moja swego rodzaju zdrada- zamknięcie się na seks w pewnym okresie życia (miliśmy wtedy 3 dzieci i nie planowalismy więcej). Nie dostrzegł moich starań o niego, tych codziennych, zwyczajnych. Nie odważył się opowiedzieć o swych rozterkach- teraz żałuje ale co z tego jak zaangażował swe uczucia w inną kobietę i nie widzi szans na odnowienie uczuc do mnie choć twierdzi, że tamto już skończone. Nigdy nie rozliczylismy się z tamtych zranień, nigdy niczego nie dopowiedzieliśmy- nie chce o tym rozmawiać.
MInął rok. Przeszłam przez 4 różne osobowości by mu się przpodobać lub zwrócić na siebie uwagę. Minął rok braku miłosierdzia, okrucieństwa uczuciowego i lodowatego dystansu. Jesteśmy razem- trwamy. Może właśnie na tym polega sakrament małżeństwa. CHciałam odejść, uciec, nie czuć. Chciałam zdradzić- nie dałam rady. Minał rok a mnie trudno zaufać, trudno uwierzyć, trudno nie śledzić. Walczę z każdy złym odruchem, wlczę o siebie i o nas.
Teraz wiem, że muszę oddac wszystko Bogu: jego, siebie, dzieci, zranienia, koszmar pamięci, skojażenia, oczekiwania i ich brak. Muszę wyrzec się wszystkiego- jakiejkolwiek próby budowania i naprawienia samodzielnie. Muszę zdać się na Boga, zaufać... Tylko to takie trudne i wymagające tak wielkiej cierpliwości. To jak nauka pływania- woda wielka, a ty masz się w nią rzucić.
Mały cud? Dobrze, ze jest Wigilia, modlitwa, opłatek... Może to własnie początek? A nigdy nie lubiłam zaczynać od nowa...
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 00:57   

Agnieszka_ns1,
Witaj,
wiesz z Twojego postu bije zagubienie.
Agnieszka_ns1 napisał/a:
Przeszłam przez 4 różne osobowości by mu się przpodobać lub zwrócić na siebie uwagę.

To nie może tak być. Wiem, że chcesz bliskości i odbudowania więzi, ale zmiany osobowości na dłuższą metę się nie udają. Jesteś sobą i zostań sobą. Mąż brał za żonę Ciebie, a nie iną osobowość. To, że czasem potrzebujemy przemiany nie oznacza przenicowania na drugą stronę od razu.
Nawet Bóg nie zmienia nam osobowości tylko delikatnie i z miłością leczy rany, naprawia uszkodzenia, prostuje myślenie, wskazuje usterki. ( inaczej wszyscy popadlibyśmy w schizofrenię). A zatem spokojnie i powoli.
Agnieszka_ns1 napisał/a:
Minął rok braku miłosierdzia, okrucieństwa uczuciowego i lodowatego dystansu.

Widzisz sama,że ból potrzebuje czasu aby się wypalił i ustąpił miejsca nowym uczuciom na pogorzelisku. Czasem ludzie po traumie chcą natychmiast powrotu do " normalności", ale to się nie udaje. Przysypanie piachem otwartej rany naraża ją na gangrenę. Trzeba pocierpieć trochę bólu, ranę oczyścić i wystawić na działanie powietrza i słońca ( Pana Boga), aby się zagoiła. Czasem zostaje blizna, czasem nie ma śladu. To zależy np. od tego czy drapiemy, gdy swędzi przy gojeniu.
Chcę Ci przez to powiedzieć, że oboje potrzebujecie czasu na wygojenie ran.
Ponieważ oboje wspieracie się na bożym ramieniu ufam, że znajdziesz drogę do uzdrowienia waszego małżeństwa w miłosiernym Sercu Jezusa.

Dziś polecam Ci na noc tę modlitwę:

"Łagodny i dobry mój Aniele Stróżu,

Któremu Pan Zastępów powierzył wszystko,

Co przyjemne w życiu człowieka.

Kiedy odwiedzasz moje sny

Napełniasz je bogactwem i pięknem.

Zwracam się dziś do Ciebie.

Przynieś mi miłość, radość i harmonię.

Naucz mnie odczytywać potrzeby serca mojego małżonka,

Abym odnalazła w nim miłość prawdziwą i szczerą

I umiała rozpoznać prawdziwe uczucie,

Odróżniając je od chwilowej złości czy niechęci.

Pomóż mi pieknie przeżywać małżeństwo, w którym jestem,

Skoro połączył nas Bóg świętym sakramentem.

Przynieś mi proszę, odwzajemnione uczucie

Od wspaniałego człowieka, z którym razem

Chcemy szczęśliwie iść przez życie

I nawzajem dawać sobie najpiękniejsze doznania.

Niech nasze wspólne przebywanie ze sobą

Umacnia radość, miłość i wzajemne oddanie,

Niech związek nasz będzie dla nas

Oparciem, ukojeniem i inspiracją do życia.

Niech nasza wzajemna miłość

w chwilach trudnych zwycięża przeszkody.

Spraw Aniele Stróżu, Opiekunie uczuć,

Aby moja miłość wypełniła serce mojego małżonka,

A jego nigdy nie wygasła i nieustannie się umacniała.

Proszę trwaj , tej nocy,wraz z Aniołem Stróżem męża mego

Na nieustannej adoracji Serca Jezusowego.

Przynieście nam z Nieba szczęśliwy i spokojny sen,

I osłońcie nas swoimi skrzydłami.

Amen

W ten sposób połączysz się duchowo z mężem. To czasem lepiej działa niż rozmowa na jawie. Sprubój.
Wtedy łatwiej witać nowy dzień.

Na Twoim miejscu spróbowałabym namówić męża na rekolekcje małżeńskie, albo na wizytę w poradni małżeńskiej. Oczywiście jedno drugiego nie wyklucza. :-)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 09:56   

Agnieszko _ns1...dobrze, że jesteś ! Witam Cię !

Twój list bardzo mi się spodobał ! Krótki , treściwy , prosty i jasny . Dziękuję !

Widzisz....walcząc o małżeństwo coś uratowałaś, zyskałaś, wywalczyłaś....ale też coś straciłaś . To bilnas zysków i strat ...jak po każdej walce i każdym naszym działaniu, czyli norma.
A TY mam wrażenie...chcesz tylko zykać....a niczego tacić ?

A czy nie było tak w Twoich modlitwach, kiedy odkryłaś zdradę - Boże zostaw mi męża....oddaję za to wiele ...siebie ?? Czy coś podobnego......
Czy nie zagrałaś - coś za coś ?
Nie mówię, że to źle.....ale konsekwencje trzeba przyjąć.

Dwa - mam wrażenie, że TY całą swoją przemianę w tej trudnej i dramatycznej sytuacji , podporządkowałaś mężowi .....a to nie tak !!

Widzisz , czas kryzysu jest nam dany po coś !!
Po co Tobie ten czas się zdażył ??
PO TO , ŻEBYŚ TY MOGŁA SIĘ PRZEMIENIĆ !!!! Ale nie dla męża bezpośrednio....tylko dla samej siebie !!
Nasza przemiana w konsekwencji zmierza do jednego - DO SPOKOJU I CISZY W NASZYM SERCU !!

TY nie tak do końca miałaś dbać wtedy o męża....ale właśnie o siebie !! O swój rozwój !! Swoje pasje i zainteresowania i ich realizację , o swoje relacje z Bogiem, o ciszę i spokój w sercu o uniezależnienie się od drugiego człowieka i w końcu o tolerancję na drugiego człowieka i jego inność, niezależność .

Wiem , jak kobiety zagalopowują się z byciu matką i zoną ( zwłaszcza pewnie Ty, kiedy macie sporo dzieci, jak piszesz sama ). Pewnie poświęciłaś się dla domu, dzieci, męża.....ale w tym wszystkim sama siebie zagubiłaś, poświęciłaś, może zaniedbałaś ?

A to nie tak ma być !
Dzieci, rodzina , mąż.....a czas tylko dla Ciebie, na Twoje przyjemności ?? A kasa tylko dla Ciebie, na nowy ciuch, na fryzjera ? A czas na bycie tylko z mężem , bez dzieci ?

No i rutyna, codzienność, duży dom, sporo dzieci, ciągły ruch , gwar, rpblemy, kłopoty itp.....i nagle jakaś pani - pocieszycielka ! Starsza, młodsza...to nie ma znaczenia ! Ona jak rybak na brzegu, bierze wszystko....On - zobaczył inność !
I seks inny.....a to ciągnie, pociąga , interesuje !! Mimo tego, że było Wam dobrze...a może On w tym wieku , czasie potrzebował więcej, TY nie chciałaś, nie mogłaś itp.....ale czy to pretekst do zdrady ?
To okazanie swojej słabości i swojej niedoskonałości ! Każdy z nas popełnia błedy ! Ty sobie na zdradę nie pozwoliłaś...a mąż tak !!

Tak, On teraz cierpi , TY cierpisz ! Temat nie przerobiony , sztucznie zepchnięty...wyjdzie ponownie !
Moim zdaniem trzeba coś z tym zrobić !
POlecam ksiżąki - "Dzikie serca. Tajemnice męśkiej duszy " i tych samych autorów
" Urzekająca" - wpisz tytuł w google dostanie info, autorów , streszczenie itp.
Może wspólne rekolekcje małżeńskie !
Może rozmowa z zaprzyjaźnionym księdzem.

Moim zdaniem TY jesteś gotowa do zawalczenia o Was ponownie, więc rusz to i świadomie teraz działaj !!

I nie zmieniaj już swojej osobowości wbrew sobie ! Oddaj siebie Bogu, On Cię przemieni tak, że i TY będziesz zadowolona i wszyscy wokół Ciebie...bo On wie jak !
Ochraniaj męża modlitwą i błogosław Mu każdego dnia !
A my wesprzemy Cię modlitwą !! Pozdrawiam !! EL.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 11:06   

Kinga2Dzieki za modlitwę do Anioła Stróża,takiej nie znałam i z wielką chęcią skorzystam.


EL!
Piszesz tak ładnie - gdzie czas dla ciebie,nowy ciuch,fryzjer ,czas na bycie razem bez dzieci.Wiesz ,że to dla niektórych bardzo trudne,czasami niemożliwe.Widzisz może mnie skrytykujesz ale ja przez wiele lat nie mogłam sobie na to pozwolić,czas dla siebie to była fikcja.Starałam sie o ten czas dla siebie ale był on powodem wielu przykrych wymówek pod tytułem ,że chce mi sie być panną a nie mężatką,to bolało.Ja wiedziałam ,że mam prawo sie rozwijać ,byc czasem sam na sam ze sobą ale inni tego nie rozumieli.Wiesz EL i tak naprawde jest jeszcze do dzis,mąż wielu sytuacji nie rozumie,wychowany był w innym domu ,gdzie żona i matka była tylko służąca męża bez praw dla siebie a teściowa to akceptowała,może było jej z tym dobrze.Ja ciągle czegoś chciałam ,pragnełam a to spacerów z mężem, a to pójścia na zabawę a to spotkań ze znajomymi i było to odbierane ciągle jako zło,cóz Elu z tym zrobić ?
 
     
Agnieszka_ns1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 12:11   

Kingo 2
Dziękuję za ciepłe słowa i piękną modlitwę. Wiem, że to jedyna słuszna droga w tej chwili. Próbowałam wielu, wchodziłam na nie i musiałam wracać- zawsze musiałam wracać.
Proponowałam mężowi rekolekcje małżeńskie- niestety jeszcze do nich nie dojrzał, do poradni jeżdżę sama- na tę propozycję odpowiedział wybuchem złości, że chcę powierzać swoje problemy psychologom(nazwał ich niewybrednie). Za radą pani psycholog nie proponowałam mu wizyt prowadzących do naprawy naszego małżeństwa tylko prosiałam by mnie wsparł w zmaganiach z moim zagubieniem. Niestety bez skutku.
Masz rację- spokój to jedyne co może dać nam czas na wygojenie sie ran... Przez ostatni rok rany te bardzo bolały i faktycznie ciągle je rozdrapywałam, wracałam ale jak tu nie robic tego jak wszystko dookola przypomina tamte fakty, wszystko kojaży się z jednym, wszystko jest konsekwencją tamtej sytuacji? To bardzo trudne.
Teraz trwam, staram sie wspierac go modlitwą i zająć jak najlepiej swoimi sprawami.

Droga EL

Nie zaniedbałam siebie, no może tylko wielel at temu przez jakiś czas gdy miałam małe dzieci( karmienie, ciągłe pranie i sprtzątanie) chodziłam po domu troche gorzej ubrabna i troche zaniedbana. Do pracy byłam wystrojona po domu nie... Ale to juz przeszłość. Dbam o swój rozwój... pracuję, rozwijam pasję (mój mąż bardzo mnie w tym wspierał i robi to do dzisiaj), pomimo piatki dzieci mam zgrabną figurę i mlodo wygladam- nie jestem roztytą matroną. Dlatego też takim szokiem było dla mnie postępowanie mojego męża... Ubierałam się tak jak on lubił, czesałam tak jak mu sie podobało, nie farbowałam włosów bo tego nie lubił itd. Pewnie to był błąd. Teraz zamawiam ładna bieliznę na noc z myslą o nim, teraz chodzę do fryzjera nie wspominając mu o tym, spotykam sie z przyjaciółkami (które są powodem jego nieadowolenia ale to odrębny temat). Teraz... nie wiem czy nie za późno. Ciężko żyć jakby ta druga połówka nie istniała...
Dziękuję za modlitwę, wierzę w moc jej działania. Staram sie żyć w łasce choć nie do końca potrafię rozeznać co było grzechem a co nie. Wierzę w Boże milosierdzie i w to, że Bóg wie co robi i nie czyni nic co mogło by mnie zniszczyć. Skoro dał nam sakrament to da nam siły do przezwyciężenia trudnosci. Staram się tego trzymać. Nic innego mi nie zostało.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 12:26   

gogol,
Witaj,
od kiedy rozmawiam z Aniołem Stróżem mojego męża, a także zapraszam Anioła do swoich prywatnych modlitw za ślubnego oraz "zobowiązałam" do towarzyszenia mi podczas eucharystii, zauważyłam zmiany w mężu i jego podejściu do mnie. Stał się łagodniejszy i agresja gdzieś odeszła. Czasem szuka pretekstu do rozmowy. Nie jest idealnie ( komunikacja nadal szwankuje), ale zmiany widać.
Polecam Ci taką terapię duchem wobec współmałżonka , potrzeba na to czasu, ale zmiany na lepsze są trwałe. Zaobserwujesz, że niektóre zmiany będą dla niego niezrozumiałe, ale miłe. To widać kiedy człowiek odchodzi od swoich utartych schematów zachowań.
Niech Bóg Cię błogosławi i zachowa. Niech obdarzy Wasz związek darami Ducha Świętego i urokiem ludzkiej miłości. :-D
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 12:34   

Agnieszka_ns1,
Witaj,
dla poprawy efektów terapii i własnego wyciszenia, polecam ci msze świete z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie lub/i spotkania grup modlitewnych Odnowy w Duchu Świętym. Na pewno szybciej odczujesz moc uzdrowieńczej modlitwy wybaczenia jeśli skorzystasz z takiej formy rozmowy z Bogiem. Taka komunikacja z Niebem jest bardzo pomocna gdy jest się w z jakimś problemem po ludzku samemu.
Polecam Ci także cudowny medalik i 100% zawierzenie Niepokalanej swoich smuteczków. Pamiętaj, Matka to zawsze matka, ale jest też kobietą i była mężatką!
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 13:09   

Dziewczyny, we wszystkim potrzebna jest równowaga ...i w byciu z mężem i w byciu bez męża( ze sobą, z koleżankami i w kościele ).
Najpierw jesteś żoną, matką.....ale też zawsze jesteśmy kobietami i sobą samą.
Kochaj bliźniego jak siebie samego ! Kochaj siebie, dbaj , zabiegaj, pielęgnuj....ale i o tę drugą osobę tak samo i tyle samo....bez przegięć w którąkolwiek ze stron !

Bardzo późno zrozumiałam, że przecież nie jestem służącą i nie muszę być na każde zawołanie...ba i najważniejsze , wcale nie muszę wyprzedzać żadać, próśb czy myśli męża !
Późno zrozumiałam, że mam prawo kupić sobie nowy ciuch, bo sama sobie na niego zarabiam i na fryzjera i nie muszę wcale wszystkiego oddawać na dom. I późno zrozumiałam, że żona ma być ozdobą swojego męża i że to mąż ma dbać o żonę.......ech....
Mnie było bardzo trudno to ogarnąć....dlatego tak piszę z uporem maniaka o tym fryzjerze !! Teraz już pozwlam sobie na fryzjera i nie mam już z tego powodu wyrzutów sumienia !

Teraz jestem dobrą żoną, gotuję, piorę, rozmawiam, wychodzę z męzem, dbam o męża....ale tez umiem zadbać o siebie i swoje wygody, swoije chcenia i nawet potrafię powiedzieć NIE i umiem to powiedzieć spokojnie i potrafię być konsekwentna !!

Ale Agnieszko, TERAZ TO WSZYSTKO ROBIĘ JUŻ DLA SIEBIE !! I wiesz , kupuję sobie ładną bieliznę - DLA SIEBIE !! I farbuję swoje włosy - bo tak lubię, bo tak mi się chce !! Mój mąż woli wysokie obcasy....owszem mam , na wyjątkowe okazje .....ale ja wolę płaskie buty !!
Owszem dla męża zrobię kotlety na obiad .....ale dla siebie pójdę z koleżankami na wino, albo pojadę z Sychar na rekolekcje !!
Daję po równo i sobie i mężowi, nie poświęcam się już !
I wiesz Agnieszko, kiedy jestem taka zbyt dobra dla męża, to widzę, że Jego to z czasem drażni.....wtedy robię coś tylko dla siebie, odsuwam się, zeby Go nie męczyć....i zajmuję się sobą i dla siebie....czytam sobie, robię na drutach, idę do koleżanki, daję wolność i przestrzeń i mężowi i sobie ! Rozumiem, że On chce inaczej niż ja....toleruję to i się zgadzam.
Może i Ty zaszalej i zrób coś tylko dla siebie !! Pozdro !! EL.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 13:23   

EL.,
Hej,
całkowicie zgadzam się z Tobą w temacie uczynków miłości dla siebie.
Jeśli się n ie kocha siebie nie kocha się nikogo, nawet komunikacja z Bogiem kuleje.
Sama po sobie wiem, że choć chciałam inaczej, Maryja najpierw zaprowadziła mnie Jezusa, a On pokazał mi ...
..siebie. Moje potrzeby zmian i naprawy, moją drogę do zbawienia. Wszystko zgodnie z powiedzeniem: " Lekarzu ulecz się sam ". Dopiero, gdy to zaakceptowałam, dają mi nastepne dary.
Każda droga do naprawy siebie i otoczenia prowadzi przez nas i nasze potrzeby zmian patrzenia, odczuwania,zachowania,myslenia itd...
Jeśli sobie uświadamiamy własne, potrafimy dostrzegać potrzeby innych i łatwiej zachować zdrowy rozsądek wobec bliźnich.
Kochaj bliźniego (męża, dzieci, otoczenie) swego jak siebie samego! :->

http://www.youtube.com/watch_popup?v=i-zoWVzvfWo
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 14:25   

Kinga2!
wiem ,że modlitwa działa Anioł stróż mojego męża ,dzieki moim prosbom pozwolił nam na spotkania małżenskie.Nigdy nie modliłam sie do jego Anioła stróża teraz robie to codziennie i wierze ,że on pomoże.
Twojej formy jeszcze nie znałam dlatego dziękuje napewno będę korzystała bo tego sama potrzebuję.
Pozdrawiam.
 
     
Agnieszka_ns1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 17:22   

Modlitwa do Anioła Stróża mego męża... Klękam do modlitwy i czuje się bezradna, przytłoczona nadmiarem spraw o które chcę się modlić. Od czego zacząć? Co jest najistotniejsze? Bez czego nie da sie zacząć? W którymś z wątków tego forum znalazłam wypowiedź, ze modlitwa żony za męża lub odwrotnie ma potężną moc. Chcę zacząć. Jednocześnie nie wiem od czego zacząć... Powierzam wszystko Najświętszej Pnience licząc na to, że wyprosi co trzeba u Swego Syna jak na weselu w Kanie. To modlitwa bez konkretnych oczekiwań... Przez ten rok który mija niewiele byłam w stanie się modlić. Wpadłam w potężny dół. Był czas, że jedyne co wydobywało się z moich mysli to "Jezusie, Synu Dawida ulituj sie nade mną..." i tak w kółko prawie cały dzień, większą część nocy...
Wiem również, że muszę odnakeźć szacunek do siebie i poczucie bycia piękną, wartościową kobietą. Poczucie tak bardzo zachwiane przez mojego męża. Pamięć jest moim największym wrogiem. Potrzebuję uzdrowienia pamięci, potrzebuje dobrych rzeczy do wspomnień.
Fryzjer, nowy ciuch, coś dla siebie- to cieszy najbardziej jak jest zuważone przez tę drugą stronę. Wszak taki właśnie jest cel naszych starań o siebie- podobać się mężowi. Co zrobić jak tak nie jest?
Dobrze, że trafiłam na to forum bo widzę tu mnóstwo przypadków takich jak mój i widzę, że część zakończyła się bardzo pomyślnie. To daje nadzieję.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 17:33   

Agnieszko!
Wiesz ja przez długi czas zapomiałam co to dobra modlitwa ,kiedys szło mi to tak pięknie.
Powiem Ci ,kiedy poczuła sie taka bezradna,kiedy czułam ,że zbliżam sie do psychicznego dna,powiedziałam Boże rób co chcesz ,jeżeli chcesz abyśmy byli razem,to zmieniaj serce tego twojego józefa ja nie daje rady,odpadam z gry twoja wola ,Twoje działanie,uwieiłam sie Panu Bogu na ramieniu w tej swojej bezradności.
Pozwolił nam pojechac na te SPOTKANIA MAŁŻEŃSKIE czyli dał mi znak ,że nie jestem sama.
Nie musisz modlić sie na siłę ,jeżeli wszystko miesz Ci sie razem,powiedz to Bogu jestem twoja ,kieruj moim życiem bo sama nie potrafię.
Wytrwałości,nie załamuj sie.Nie jesteś sama.
 
     
marzena0711
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 17:47   

Agnieszka_ns1 napisał/a:
Dobrze, że trafiłam na to forum bo widzę tu mnóstwo przypadków takich jak mój i widzę, że część zakończyła się bardzo pomyślnie. To daje nadzieję.
_________________


Szkoda ze ja nie trafiłam tu wcześniej.Może nie była bym po rozwodzie.
 
     
midziulka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-30, 18:36   

kinga
ja tez zmówiłam ta modlitwę do anioła :) jest jak balsam.

[ Dodano: 2009-12-30, 18:42 ]
agnieszko,kingo,marzeno, gool,el
nasi aniołowie sąprzy nas i dlatego pomódlmy się właśnie dziś wieczorem do naszych aniołów do aniołów naszych mężów. A jutro :) będzie lepiej :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9