Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
złożyłem pozew
Autor Wiadomość
krzysztof b/71
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-20, 16:01   złożyłem pozew

Witam wszystkich; jestem mężem stephane i boli mnie to że żona opisuje mnie na tym forum jaki to ja zły i niedobry, ja uważam ze wina nigdy nie leży po jednej stronie . Ja miałem piękne marzenia rodzina 2 dzieci własny domek firma ,żeby wykształcić dzieci i zapewnić im jakiś start w trudne życie . Pracowałem jak wół wychodziłem do pracy po 5 rano i wracałem późnym wieczorem wyjeżdżając na zachód potrafiłem nie spać 48 godzin i po jednej nocy przespanej znowu 48 godzin za kółkiem spowrotem ,a dzwoniąc prawie z końca świata do mojej żony o godzinie 22;35 usłyszałem ( ja już spałam obudziłeś mnie) wiec więcej nie dzwoniłem nigdy już, pokazywałem żonie działki –domki do remontu żeby kupić ale słyszałem ja chce nowe 3 pokojowe mieszkanie w blokach a ja mówiłem po co jak 2 dziecka nie chcesz to kto za to będzie płacił i tak wkoło, aż zmieniła płytę ,rób tak żeby było dobrze a potem doszło ja cię utrzymuję ty nic nie robisz itp. I tak było wszystkie decyzje podejmowałem sam nie konsultując tego , nie mówię że żona miała zasuwać jak ja ,ale żeby chociaż mi dopomogła decyzją i słowem. Ale to jest już nieważne . Wprowadzając się do własnego domu prawie cztery lata temu zauważyłem jak moja najukochańsza córuś mnie traktuje a mianowicie idąc spać mówi mamie dobranoc mamusiu –kocham cię mamusiu itp. A ja siedzę obok i jak się nie upomniałem o zwykłe dobranoc to nie usłyszałem a rano jak córeczka wstała a ja stanołem na drodze żeby się przywitać to zostałem ominięty jak trędowaty i mogłem popatrzeć na miłe poranne powitanie mamy i córeczki i zacisnąć zęby i iść do pracy. W pierwszą wigilię w naszym domu żona życzyła mi nowej żony a ja po cichu sobie tylko szczęścia , w drugą wigilie postawiłem żywą choinkę której nie ubrały i prezenty których nie wzięły wywiozła dziecko do mamusi i tam spędziły wigilie a ja przy mojej Choince wypiłem 7 piw .Jestem tu opisany że płacę w domu tylko prąd i że łaskawca kupuje gaz ale żona zapomniała dodać że jeszcze płace Internet wodę telewizję podatki od nieruchomości i telefon z którego korzystała do dnia14/12/2009r czyli kwota około 13 000 zł na rok i że jeździ moim samochodem 3 letnim Citroenem C1 gdzie kiedyś jej wymieniałem opony lato-zima oleje tankowałem i jeszcze nieraz umyłem no i wszystkie opłaty zrobiłem OC/AC .Na dzień dzisiejszy moja kochana córka potrafi mnie wypchnąć ze swojego pokoju mówiąc spadaj albo spieprzaj bo się głupotą zarażę, mówi nie dotykaj mnie ,odejć, cicho bądź, wąd z tąd itp., a ma 15 lat nie dostanę od niej nic i nic odemnie nie weźmie nie odbiera odemnie telefonu a jak miała zmieniony numer na nowy to nawet nie wiedziałem ,a ja jej nigdy nie uderzyłem i nic złego nie powiedziałem ja ją tylko kochałem i bardzo kocham . Ja nigdy w życiu nie wróciłem do domu pijany tylko narobiony i ztyrany i to jest chyba mój błąd i nie pamiętam żeby moje dziecko powiedziało że mnie kocha bardzo bardzo i na zawsze ,obecnie żona mówi że mam kryzys wieku średniego albo guza mózgu, ale jak od chorego człowieka można starać się wyciągnąć alimenty 2000 zł i 600zł na rodzinę no bo ja na dom nie daję . Czyli mam córkę która nie może na mnie patrzeć, piękny domek w którym nie ma ciepła , firmę którą zamykam w tym roku ze stratą 40 000 zł i żonę która założyła sobie konto kiedyś bez mojej wiedzy po cichu i ma na nim 30 000 zł odłożone i mówi że to majątek odrębny i na czarną godzinę a ja wszystkie pieniądze które zarabiałem kładłem w dom i złotówki nie przepiłem a remont kapitalny domu zrobiłem w ciągu 3,5 roku a żona ma aż nauczycielską pensje .
Ona mówi że ja miałem kochankę albo mam ale nie mówi o swoim cichym wielbicielu gdzie mam dowody, ale nie chce tu mówić o winie bo wina jest i nie tylko moja , ale dlaczego tak dziecko jest nastawione bo to nie jest normalne żeby się dziewczyna tak zachowywała i wiem że ją odzyskam na pewno kiedyś .Obecnie nie widzę dalej tego związku więc złożyłem o rozwód bez orzekania o winie ale żona chce walczyć i wyciągać brudy więc tak będzie , tylko co ja mam zrobić jak mi samemu jest naprawdę lepiej i naprawdę nie widzę tego dalej a dziecko traktuje mnie jak stęchłe powietrze bo jak podchodzę do niej to wykręca buzie i traktuje mnie gorzej niż swoje koty, chciałbym się dogadać spokojnie i żebyśmy to załatwili jak dorośli ludzie i żebyśmy zadbali o nasze dziecko i nie robili jej więcej przykrości i żeby dwoje rodziców traktowała na równo choć trochę kiedyś.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-20, 16:26   

krzysztof b/71

Wiesz co, żałość ogarnia czytając Twoje słowa. Gdyby to pisała kobieta, pewnie bym trochę ważył słowa - ale w przypadku faceta nie ma taryfy ulgowej.
Co z Ciebie za mięczak? Listę składników majątkowych mogłeś sobie darować - wystarczy, ze pewnie skrupulatnie przygotowałeś ją dla sądu. Chłopie - z kim Ty walczysz? Z żoną? Z córką? No brawo ! Ale Ci życie zatruły - te okropne osoby. Nie to co kochanka, prawda?
A Ty wiesz, co to jest małżeństwo? Słyszałeś kiedyś o takim zjawisku? Albo takie pojęcie "miłość", słyszałeś?

Składasz pozew o rozwód. I uważasz, że naraz załatwisz w ten sposób wszystkie problemy. Grubo się mylisz naiwny człowieku.
Kim Ty jesteś - zadałeś sobie to pytanie kiedyś?

Jesteś przede wszystkim mężem i ojcem ! Odśwież sobie te pojęcia.

Bogata lietratura w zakładkach naszego forum i w licznych historiach do poczytania.

Pozew podrzyj i wyrzuć na śmieci - innej rady tu nie dostaniesz.

Nikt nie mówi, że nie masz swoich racji - ale droga, którą wybrałeś jest najgorszą z możliwych. Nie idź tamtędy
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-20, 16:30   

Witaj, Krzysztofie!
Powtórzę to, co się pojawia co jakiś czas na forum: za kryzys odpowiadają obie strony, za zdradę odpowiada zdradzający. Przy czym zdradzający nie może się tłumaczyć, że tamten/tamta też zdradziła, bo składając przysięgę małżeńską każdy ją składa wyłącznie od siebie. Zatem "przyrzekam ci wierność" - i już, bezwarunkowo. Nie ma "przyrzekam wierność, pod warunkiem że tym mnie nie zdradzisz"

Dalej - piszesz, że żona chce walczyć i wyciągać brudy. No dobrze, ale chyba Ty też chcesz? Bo tu też jest tak, że każdy odpowiada za siebie. To że ktoś wyciąga brudy - nie oznacza że ja muszę to samo. Nawet obrona przed brudami - nie oznacza wzajemnego ochlapywania się brudami. Krzysztofie, czy TY SAM chcesz wyciągać brudy?

Hm, bardzo skrótowo napisałeś o tym, czemu w zasadzie wystąpiłeś o rozwód. Na pewno czujesz się ogromnie skrzywdzony, to się czuje z Twoich słów. Tylko widzisz - rozwód nie załatwi Ci uzdrowienia z poczucia skrzywdzenia. Rozwód to papierek otrzymany w sądzie, poczucie skrzywdzenia - to Twoja obolała dusza. To są dwie zupełnie różne płaszczyny rzeczywistości! Na razie jest Ci zapewne spokojniej, ale to poczucie skrzywdzenia pozostaje w Tobie, i samo sobie na pewno nigdzie nie pójdzie.
Pozostaje jeszcze kwestia Waszej córki. Naprawdę uważasz, że przez rozwód odzyskasz uczucie córki? Bo tak zrozumiałam z Twojego posta :shock:
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-20, 19:24   

Krzysztof.....wiesz...?????? fajnie że tu jesteś.................
Wiesz???i cos czuję,że jak nie uciekniesz z tego forum to..................... rozwodu nie będzie.
MAM WRAŻENIE ŻE NIE BĘDZIE ROZWODU U WAS.

A WIESZ DLACZEGO???? Bo on Wam nie jest potrzebny................ Wam potrzeba jest udrożnienia komunikacji małżeńskiej,rodzinnej.................
Tobie potrzeba jest lustra abyś zobaczył jak dysfunkcyjne masz myślenie.......praca,kasa,dobra,.................. i co z tego????? dola kogo???PO CO?????

Masz dyskomfort,masz żal................ bo nie doceniali zarobionej kasy............ bo Ty wyżej postawiłeś kasę,dobra materialne,własny egocentryzm jak rodzinę..........jak małżeństwo................ a to może tylko pracoholizm???

Wiesz?????? Mnie kiedyś żona powiedziała gdy jej wyrzucałem ,że ja pracuję dla niej,dla dzieci:
JA POTRZEBUJĘ MĘŻA,JA POTRZEBUJĘ CIEBIE,DZIECI POTRZEBUJĄ OJCA a nie KASĘ,nie kolejna kartę kredytową,kolejny samochód,kolejne '0" na koncie,kolejne ciuchy czy biżuterię......................
A mnie się wydawało że ja jestem taki super................mąż i ojciec.............. i że byłem taki super, i mimo samochodów,domów,kart kredytowych............. zaliczyłem DNO .Jestem alkoholikiem
Ty tez masz już blisko swoje DNO.
Masz kryzys.....................rodzina Ci się sypie................... a smród.????? jak z zatkanej kanalizacji..........czyli???DNO.....................

Witaj bracie na dnie.

Pisz...czytaj......................a niedługo dojdziesz do wniosku że nie rozwód Ci potrzebny a REKOLEKCJE MAŁŻNSKIE I TERAPIA RODZINNA.

PO COŚ masz to dno................

Fajnie że jesteś................... więc jeszcze całkiem "kusy" Cie w łapy nie dorwał...........jeszcze sie wyrywasz.................... a tu masz sznsę dostać"pierwszą pomoc".
A reszta zależy od Ciebie.....................i od Twojej POKORY.

Pogody Ducha
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-20, 19:37   

Krzysztof !! BRAWO !! Brawo Bracie, że tu jesteś !! Że się odważyłeś !! Że się pokazałeś !! Że sie nie zgadzasz i mówisz o tym !!

I DZIĘKUJĘ CI BARDZO, że pokazałeś nam drugę stronę medalu !! Bo my tu juz dawno wiemy, że medal ma dwie strony.....ale stale ogladamy tu tylko jedną z nich.
Jestem Ci wdzęczna !!

Widzę, że masz dużo żalu ! CZujesz, że sie poświęciłeś dla rodziny....ale rodzina tego nie doceniła, masz żal !

Pewnie, że problem lezy po środku ! I wiesz.....może żona Cię wysłuchała...a może nie.....ale też może teraz zobaczy, wysłucha i usłyszy !!
Tobie też nie było dobrze w tej rodzinie .

Wiesz....wszystko mozna naprawić !! Wszystko ! I zawsze jest na to czas !!
Wiesz.....zatrzymaj się ! Pobądź z nami !! Czytaj i pisz ! ROZMAWIAJ !!

I ja mam takie przeczucie jak Nałóg......tylko chciej !! Pozdro !!!!!!!!!!!! EL.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-20, 19:58   

Krzysztofie

masz wielka szanse uratować wasza rodzinę .
JA sama wniosłam o rozwód i go otrzymałam 3 lata temu . Szczęścia mi to nie dało .

obudziłam się 4 miesiące temu , ze świadomością swoich błędów i grzechów .
OD niedawna także mój mąż pisze na tym forum - z wielkim , żalem i pretensjami do mnie - mam nadzieje , że Jesuz pomoże nam to wszystko odbudować .

Krzysztofie ucz sie na cudzych błędach - ROZWÓD - niczego nie rozwiąże , a tylko bardziej was pokaleczy , wiem co mówię .

Z Bogiem
 
     
Stephanie
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-20, 22:05   

Witam
Dziękuję Krzyśku że napisałeś
Obydwoje jesteśmy pokaleczeni sami sobie to zrobiliśmy, nie chcę już pisać jak ja się czuję skrzywdzona jak cierpi nasza córka bo to odbijanie piłeczki a po co?
Ja cię prosiłam dajmy sobie czas i proszę nadal, ja i Cię bardzo potrzebuję też Ci to mówiłam, ja proszę o szczerą rozmowę o wybaczenie ale jak mam z Tobą rozmawiać jak nie chcesz?
Córka bardzo Cię kocha, ona nadal chce mieć ojaca, JESTEŚ NAM POTRZEBNY!
Córka tak postępuje bo nie potrafi inaczej okazać tego żalu. Ja nigdy nie nastawiałam jej przeciwko Tobie, ona jest w wieku dojrzewania, to bardzo trudny wiek, trzeba jej okazać zainteresowanie, jest teraz bardzo zamknięta.
Spróbujmy razem , bo sami osobno nic nie zdziałamy a rozwód nic nie naprawi.

[ Dodano: 2009-12-20, 22:09 ]
Ja nadal Cię kocham nic się nie zmieniło w moich uczuciach
 
     
Ula79
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-21, 08:45   

Cześć Krzysztofie i ja cieszę się niezmiernie, że tu jesteś. Wydaje mi się, że Twój post to krok w kierunku nawrócenia, teraz rozumiem przypowieść o synu marnotrawnym i radość w niebie z jednego nawróconego. Fajnie, że tu jesteście oboje, i ja tak jak Nałóg myślę, że rozwodu tutaj nie będzie. Kibicuję Wam modlitwą.
Stephanie a może w tym roku razem ubralibyście choinkę namów córkę na wspólne dekorowanie drzewka.
Krzyśku córka sie buntuje, bo nie może zrozumieć i nie akceptuje faktu, że tata zdradza mamę. Pomyśl o niej w niej ta trauma pozostanie do końca życia nigdy nie zaufa do końca mężczyźnie.
Wesołych Świąt Waszej rodzince.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9