Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesadna pruderia przyczyną nieszczęścia?
Autor Wiadomość
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 19:19   

Dziękuję za wszystkie wypowiedzi.
Nałogu nie czytałem nic z tych książek, słucham rekolekcji, wykładów Jacka Racięckiego.
Rzeczy, które wykłada są bardzo wartościowe, ale niestety już nie na tym etapie na jakim znalazł się mój związek.
Dochodzę do wniosku, że zbyt późno się obudziłem winienem tu trafić kilka lat wcześniej.
teraz jedynie mogę się skupić na wybaczeniu no i na sprawie rozwodowej.
Na teatry, kina i miłe sms-y jest już za późno.

Ci, którzy tu trafili na wstępnym etapie rozkładu mają szanse, duże szanse wyprowadzić swoje małżeństwo na spokojne wody. Dla mnie jest już za późno ( i znowu Twoje wypominane MNIE he he). Tak to widzę.
Małżeństwo przegrałem, powiedziałem tylko, że życzę jej szczęścia, płynie dziś od rana do Szwecji z ukochanym na promie by przeżyć wspaniały Andrzejkowy bal.

Cierpliwy odpowiedzi osób jakie zacytowałeś nie mają miejsca bo nikomu o tym nie mówiłem, ani w pracy, ani znajomym.
Stąd może jak zresztą słusznie zauważacie moje parcie tu na forum na zrozumienie i szukanie współczucia.

Ech nie będę już przynudzał. Jutro Dzień Pański czas czuwać.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 19:58   

Jarosław napisał/a:
Cierpliwy odpowiedzi osób jakie zacytowałeś nie mają miejsca bo nikomu o tym nie mówiłem, ani w pracy, ani znajomym.

Jarku to były teoretyczne wypowiedzi-by pokazac ci jak ludzie łatwo podchodza do tematów.

Z duża łatwościa do momentu az to ich samo nie dotknie-a jak dotknie to trafiaja miedzy innymi na to forum
Jarosław napisał/a:
Małżeństwo przegrałem, powiedziałem tylko, że życzę jej szczęścia, płynie dziś od rana do Szwecji z ukochanym na promie by przeżyć wspaniały Andrzejkowy bal.


Jarek przegrałeś?? przestan wszystko poddawać.
Ja cie naprawde rozumiem w tym co przechodzisz -uwierz mi sam nie mam zycia usłanego różami.

Ale Jarek proste działania-nawaliłes o,k,odpokutujesz o,k ,nie dasz rady o,k.
Wazne tylko jedno-byś dla siebie powyciągał wnioski i nie wchodził nadal w gre ochydy.

Dlatego wszyscy ci radzą bierz się chłopie za siebie.
Jarek a Bog sam dojdzie prawdy............

pozdrawiam i przynudzaj bo masz tu juz ludzi jacy dobrze chca dla CIEBIE
 
     
kangoo
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 20:39   

Jarku,

Napisze ci jako osoba zdradzona...zdrada jest zlem,i wszystko co jest z nia zwiazane jest zlem...gdybym miala twoj tok rozumowania i myslala tak samo to nie wiem jak daleko bym zaszla,bo jak wiesz moj maz mnie zdradzil,opuscil i to on chce rozwodu,ale nie winie go, bo rozumiem ze cos musialo sie stac,ze byla w tym moja wina takze...jak pisza inni zawsze wina jest po obu stronach,co do piaskownicy, ok zgadzam sie, malzenstwo to nie piaskownica,wiec trzeba wziasc odpowiedzialnosc za to malzenstwo...z twoich postow wynika ze ty jeszcze go nie wzioles na siebie...odpowiedzialnosc jest po obu stronach...a ty jako mezczyzna powinienes to pokazac swojej zonie,wkoncu to kobiety potrzebuja oparcia,to ty byles tym rycerzem ktory mial ja chronic...wiec moze warto sie zastanowic gdzie ten rycerz sie podzial, skoro zona znalazla innego???...o wszystko oskarzasz zone, a ty?czy nie czujesz sie winny?...ty tylko chcesz naprawic...ale jak sie do tego zabrac ?znajdz najpierw to, swoja winne,odnajdz siebie...pozdrawiam
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 23:00   

Jarek, no bohaterem jesteś przecież i nie będziesz się tak łatwo poddawać co nie?? Pamiętaj nie walczysz sam 8-)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 13:11   

Jerek...na co za późno ??????????????

Wiesz...Ty sie przypatrz ludziom na forum....a Mirakulum zwłaszcza !! I pogadaj z Nią, bo Ona Ciebie do rozmowy zachęca !!
Czemu z Mirakulum....?? Bo....Jej mąż mieszka juz z inna kobitą, a ta kobita spodziewa sie z nim dziacka !! A Mirakulum z taką wielką radością i siłą walczy o swoje małżeństwo..i tak dużo w Niej wiary, nadziei i milości !!

A TY ???

Twoja zona ciągle z Toba mieszka !! A TY tego nie potrafisz wykorzystać...bo masz teraz nową pisenkę - jest już za późno !!

A ja Ci mówię - nie jest za późno !!

Jest już za późno !!

NIE JEEEEEESSSST ZA PÓŹNOOOOOOOOO !!

Za późno naq sms - Miłego dnia ???

Hm....Jarek....ja po woli tracę przy Tobie cierpliwość ! Nasze słowa do Ciebie jak grochem o ścianę !!
A TY ciągle swoje - NIE bo NIE !!

Ech....sam sobie gotujesz los !!

Moim zdaniem Jerek - glowa do góry i na barykady wlaczyć o słuszną sprawę !! Pozdro !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 15:56   

Jarek.piszesz:"Nałogu nie czytałem nic z tych książek, słucham rekolekcji, wykładów Jacka Racięckiego."

I co wziąłeś dla siebie z tego co Jacek mówi?co wdrożyłeś w życie?Jak jego sugestia zapadła Ci w serce?

Ja, mimo, że znam Jacka osobiście to od kilku lat to też słucham jego Poradni Uzależnień na 96.5.
Kiedyś spotykaliśmy się na mityngach.......lubiłem go słuchać.
I lubię.Cenię Jacka.
Bo to słuchanie pozwala mi na skonfrontowanie swojego myślenia z innym człowiekiem.
A co do lektur................... wiesz ?jest taki grzech jak grzech zaniechania....... podobno wagowo bardzo ciężki......bo wiesz, że takie lektury są,że takie poradniki są,że sa dostępne a Ty z nich nie chcesz korzystać............... na własne życzenie.

ZANIECHANIE........................................... a gdzie ODPOWIEDZIALNOŚĆ???

Lepiej się poużalać w szponach "kusego" przerzucając odpowiedzialność na żonę za wszystko,za te wszystkie 17 lat gdy popełniałeś grzech zaniedbania w stosunku do swojego małżenstwa...........tak wygodniej.............. Ty ofiara żony...............

Sory Jarek.........ale musze ostro.
Bo piszesz:"Małżeństwo przegrałem, powiedziałem tylko, że życzę jej szczęścia, płynie dziś od rana do Szwecji z ukochanym na promie by przeżyć wspaniały Andrzejkowy bal."

Wiesz.............. pleciesz takie głupoty jakbyś wszedł na to forum wczoraj dopiero.
Ty chcesz robić za Pana Boga facet????.Ty wiesz juz .......przegrałeś czy nie przegrałeś........... ?????

Ale jednocześnie piszesz:"Jutro Dzień Pański czas czuwać."

Wiesz???? Pan Bóg chyba z tronu spadł z politowania .....albo ze śmiechu,a może wkurzył sie na maxa nad Twoim lenistwem i obłudą.............. Bo Ty czekasz na na dzień Pański..................... nic nie robiąc i zwalając wszystko na Pana Boga i Jego Orszak.................. On ma wziąć do rąk za Ciebie książke o komunikacji,o małżeństwie,o roli męża w małżeństwie,o roli ojca w rodzinie...................... ON ma sie dokształacać za Ciebie??????
Św.Józef jest przykładem tego że w małżeństwie należy brac sprawy w swoje ręce............. nie czekał na Pana Boga aby Heroda usmiercił od razu jak tamten pomyślał o uśmierceniu Jego Syna, tylko posłuchał we śnie anioła i dał dyla do Egiptu................ Bo mu się anioł we śnie pokazał,przyśnił.....................chciało mu sie chcieć wziać odpowiedzialność za rodzinę.
Bo wtedy internetu i Forum Sychar nie było........................
A Tobie się tu klaruje,pisze,poddaje pomysły,podtyka lektury.................... a Ty? to żona jest zła..........niech ona sie zmienia.............. wiesz???mam wrażenie ,że Tobie poprostu spodobało sie już tkiwć w bagnie kryzysu,taplać sie w nim,użalać się nad sobą,szermować wina żony,jej szlajaniem się.
Bo tak łatwiej............. jeszcze do tego zrobić sobie zasłonę dymną z Dnia Pańskiego................. ot,"kusy" się raduje................ bo Jarkowi wcale nie chce sie chcieć .
Bo jaki on pobozny sie zrobił.............. lenistwo,indywidalizm,egocentryzm,manipulację dniem Pańskim maskuje..........
I jeszcze wydaje wyroki za Pana BOGA................ juz wie...........z Jarka małżenstwa to już napewno nic nie będzie.NA PEWNO!!!!!!!!!!!!!!!!
A "kusy" łapki zaciera i po premię do swojego przełożonego popyla.....................


Jarosławie.................... a może jednak Ci się zechce chcieć wziąć się za siebie??????
Ostatnio zmieniony przez nałóg 2009-11-29, 16:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
artuana
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 16:07   

No nie, El, muszę przyznać, że niekóre Twoje rady mnie przerastają.
Żona Jarka jest teraz z kochankiem, płyną gdzieś promem, a on ma jej pisać sms'y: "miłego dnia" ??? :shock:
Co to ma oznaczać? Jak ona to odbierze?
Czy myślisz, że ona będzie za to kochać Jarka, a może go bardziej szanować,.... czy raczej odczuje to jako pozwolenie (akceptację) na zdradę ? :shock:

Czy to jest ta "twarda miłość"???
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 16:10   

Artuano..............."twarda miłość" wobec siebie.Bo aby umieć ja stosować wobec innych to nal;eży najpierw zacząć od siebie.
I nie jest istotne co sobie pomyśli żona Jarosława.........ważne są intencje Jarka.Jego intencje wobec siebie
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 16:56   

Artuano, może nie określiła jasno...Raczej nie chcodziło mi, żeby Jarek pisał smsa do zony w trakcie tego rejsu.....Chciaż tak naprawdę - dlaczego nie ? To ciągle Jarek jest jej męzem i to njpierw On ma prawo np. pisac smsy do własnej żony, kiedy Mu się chce i kiedy ma ochotę ! Może warto .......może taki sms "obudził by" tę zonę wreszcie i pokazał Jej gdzie Jej miejsce - przy mężu !! Bo to mąz ma pisać smy do zony i nie bac się, że czas nie odpowiedni, czy pora....czy też za późno !
Moim zdaniem nigdy nie jest niewłaściwy czas i pora i nogdy nie jest za późno, żeby ratować swoje małżeństwo !! Pozdro !! EL.

Jarku, gdzie jesteś ? Jak mija niedziela ? Może jakis miły gest w stronę żony, kiedy wróci do domu ? Może ciepła herbata ? Czy to będzie możliwe ?

Uwierz Jarku, że naprawdę nie jest jeszcze za póxno ! Jeszcze jest czas i wiele możliwości ! Pozdrawiam !! I głowa do góry !! EL.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 17:04   

ja się zastanawiam często...
czy ktoś bierze na siebie odpowiedzialność za cytowane słowa,
jak moga być odebrane przez kogoś... jak moja rada może podziałac na forumowiczów...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 17:15   

Mami, no jak może podziałać moja rada, kiedy piszę ja z serca, uczciwie i otwarcie i chcę tak naprawdę dobrze dla tego czy tej forumowiczki ?
Dlatego ważne jest, żeby każda osoba, ktora rozpoczyna swój temat drążyła do końca, pytała, kłóciła, dyskutowała, wyjaśniała itp....a nie uciekała .
Czasem trzeba ostro....czasem spokojniej, czasem wiele razy jedno i to samo....zależy to do osoby, od przypadku !
Jedni szybko łapią to, co sie im tłumaczy, inni nie łapią wcale albo z wielim oporem coś im się zaczyna powoli rozjaśniać.

Wiesz....kiedy ja byłam w wielkiej potrzebie , mnie właściwie wszyscy głaskali po głowie a ja w swoim błotku topiłam się coraz bardziej a w sercu rozpacz coraz większa....a mąż sie pakował, żeby sie wyprowadzić.

Kiedy w końcu Ktoś powiedział mi ostro i dobitnie, że mam się obudzić i otworzyc oczy....to rzeczywiście się obudziłam i zabrałam za przemianę swojego życia ! To mnie = nas uratowało !!


Musze jeszcze coś sprostowac !!

Przepraszam Mirakulum i Jej męża , że nie doczytałam w Jej wątku tego, że mąż wcale nie będzie miał dziecka z tamtą panią. To była tylko prowokacja i nieprawda. Tej pani (o ile wiem i nie pokręciłam) juz nie ma.
Sorry, Mirakulum i Jej mężu, że nie doczytałam i napisałam nie prawdę !! Pozdrawiam !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 17:31   

Mami............ nie trzeba radzić...........natomiast można coś sugerować.

Mami a to co piszesz;"jak moga być odebrane przez kogoś... jak moja rada może podziałac na forumowiczów..."
ma sie nijak do filozofi że nie mam wpływu na to co zrobi ktoś inny.Gdybym zastanawiał się dalej co ktoś może lub nie może pomyślec to pewnie dalej bym tkwił a czynnym uzleznieniu............. pod warunkiem że bym żył................

Tylko jeden warunek musi być spełniony w sugerowaniu.....bezwzględnie............ NIE MOŻ ETO BYĆ SUGEROWANEI CZEGOŚ CO JEST SPRZECZNE Z ZASADAMI PRAWA NATURALNEGO O STANOWIONEGO
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 20:29   

sugerowac znaczy poddawać, komus mysl, pomysł, proponowac właściwą rzecz, rozwiązanie...
jest to wywieranie wpływu na mysli, przekonania i zachowania człowieka

dlatego należy mieć świadomość jak ona może być odebrana przez pogubionego człowieka... inaczej mówiąc gdybyś na swojej drodze czynnego nałogu spotkał złego terapeute mogłoby cie już tu nie być jak piszesz... poszedłbyś inną drogą, bo nie widziałbys widoków na poprawe swojego życia...

El, jesteś na tym forum dobrym duszkiem, pełnym ciepła i właśnie takim, który głaszcze po głowie, ale to często też jest potrzebne, móc sie wygadac komus, usłyszeć zrozumienie u kogoś...i być czule pogłaskanym...

i nie pisze, że rady są wszystkie be, nałóg twoje posty są pomocne, szczególnie w dziedzinie uzależnienia, wiesz co piszesz, bo to przerobiłes i jesteś wspaniałym przykładem, że mozna... te twoje posty są kopalnią wiedzy

ale czasami jak czytam jakąś sugestie na forum dla innych, to naprawde rece opadaja....

radzi ktoś Jarkowi dawaj kwiaty, prezenty miłe sms pisz... bo od dawno tego nie robiłeś lub wcale... przez co zona odeszła...
za jedną radą kogoś, leca juz takie same podpowiedzi, w tym samym stylu, a delikwent broni sie jak może, cicho coś tam pisze, staram sie, taką pomoc stosować, ale ona nie działa, wtedy jest to źle sie starasz...
a taki ktos odczuwa jeszcze większa bezsilność, bo pewne te zachowania zaczął stosować, lecz widział, iż nie działają dziś na żonę, bo ona jest w lesie...
dotrze do niej dopiero otrzeźwienie jak minie zauroczenie, nie analizuje zachowań zony, bo są bespornie moralnie złe..

a podpowiadanie dalsze w tym kierunku niestety niczego nie zdziała...i nie pomoga ani Jarkowi uratowac związku, ani sprawic by poczuł sie władny zaradzeniu tego, bo brak nadzieji, sprawia iż sie załamuje, traci pewność siebie, a to sprawia że traci kontakt ze soba i mozliwościami poradzenia sobie

Jarek powinien zrozumieć, iż jego droga to skorzystac z poradnictwa terapeutycznego,
by w trakcie terapii doszedł do zrozumienia swoich zachowań, dlaczego nie robił tego wszystkiego dla żony, dlaczego, odsunął zone, nie potrzebował bliskości zony, dlaczego miłość przelał na syna w chory sposób, dlaczego ich syn nie kocha jak normalne dziecko matki, dlaczego jest mocno wycofanym dzieckiem jak ojciec, nie ma przyjaciół i od nich stroni...
dlaczego Jarek tak postepował, bo to, że to wpłynęło źle dziś już wie,
nie wie i nie zdaje sobie sprawy, dlaczego postepował tak a nie inaczej, co dawało mu takie zachowanie kiedyś, co dziś sprawiło, że czeka go rozprawa, na którą nie jest gotowy

Jarek nie ma przyjaciół, nie ma z kim ogadac problemu, a to pomaga wygadac się sie przed kims...
dlaczego nie ma przyjaciół, dlaczego tak mocno broni domu, a przyjście do niego kogokolwiek jest poważnym naruszeniem dla Jarka jego poczucia bezpieczeństwa, tłumaczy się późną godzina, czy niestosownym strojem, a prawda była inna. lęk przed konfrontacją z kimś spoza domu, jak mnie widza i opisza...
boi sie korzystac z pomocy... nie chce z jakiś powodów z niego korzystać... może uważa, że jest odpowiedzialny za dom, rodzine, a jak ktoś obcy wchodzi w jego dom to znaczy że jest złym obroncą ogniska domowego...
ucieka przed krytyką jaka mogła by go spotkac, rady i próby pomocy są
dla niego próba nie pomocy a zaniżenia jego poczucia wartości, bycia odpowiedzialnym ojcem, mężem
dlatego broni sie jeszcze mocniej przed otwarciem...

by to wszystko zrozumiał, przerobił musi pozwolić sobie pomóc...
to pewnie bardzo trudne dla niego, otwarcie sie, ale innej drogi nie ma... jest rozsądny, i pragnie zmian jedynie nie widzi możliwości pomocy sobie, a ta która jest na dziś dzień jest dla niego za ciężka do przyjęcią... nie jest gotowy na taką pomoc...

Jarku mysle, że byłeś przedwcześnie obarczony odpowiedzialnością za siebie, albo kiedy jeszcze nie byłeś gotowy do tego, by takim byc
... teraz tez jako dorosły z braku tego poczucia bezpieczeństwa doszło do wielu problemów..

ale na odpowiedz dlaczego w twoim życiu dziś dzieje się coś złego, w twoim domu musi odpowiedzieć terapeuta, po wnikliwej analizie. przed którą tak mocno sie bronisz...
Jarku dla dobra swojego syna powinieneś to zrobić dla siebie, potem dla twojego zwiazku...ale najmocniej zalezy ci na dziecku, a to co sie dzieje w twoim domu, z uczuciami syna jest chore i powinieneś dla dobra syna, by w wieku dorosłym mógł sie cieszyć pełnią życiem dziś ty musisz mu ta pomoc dać
inaczej będziesz patrzył na swoje zmarnowane zycie, potem na życie swojego dziecka, który nie bedzie sobie radził z problemami
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-29, 22:15   

Myślę, że w tej fazie kryzysu - w przypadku Jarosława - pisanie miłch smsów i telefonowanie nie ma najmniejszego sensu. Innymi słowy - znaki wypuszczane w stronę żony, że "jestem, czekam itp" przynoszą odwrotny skutek

Uważm także, że wytykanie żonie ewidentnego zła, które czyni, powoływanie się na sakrament, umoralnianie lub jakiekolwiek ostre przywoływanie do opamiętania - również nie ma sensu.

Dlatego, że żona pogrążona w "cugu" - czyli zauroczeniu, potrzebuje takich sygnałów - miękkich (miłe smsy) lub twardych (awantury) tylko i wyłącznie do tego, aby mieć się od czego odbijać, uzasadniać swoje zachowanie.

Zatem - żona potrzebuje pożywki do rozmów z osobą trzecią o zasadności swego kroku. Nie wolno tej pożywki dawać. Nie może mieć się od czego odbijać.

Wszystko zostało już powiedziane - Jarosław zaznaczył, ze chce ratować - i wystarczy. To nie jest ten etap kryzysu. Działania "zaczepne" powinny mieć miejse z jego strony wcześniej lub.... przydadzą się później. Dużo później.

Na ten moment, myślę, najlepsze co może Jarosław uczynić - to powolutku pogodzić się z Panem Bogiem, następny krok - pogodzić się z samym sobą.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8