Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesadna pruderia przyczyną nieszczęścia?
Autor Wiadomość
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 22:23   

nałóg napisał/a:
wg mnie za kryzsy odpowiadają obie strony....

Natomiast za zdradę odpowiada zawsze ten co zdradza.


Jak zwykle nałóg - strzał w dziesiątkę :).

EL. napisał/a:
Ale zdradę można i należy wybczyć !


Znacie pewnie ten tekst - Hermas, Pasterz.
"Panie -- powiedziałem --
Jeśli kto ma żonę, która wierzy w Pana,
I przekonał się, że ona popełnia cudzołóstwo,
Czy grzeszy mąż, jeśli dalej z nią żyje razem?"
"Tak długo, póki nie wie -- odpowiedział -- nie grzeszy.
Jeśli się jednak mąż dowie o jej grzechu,
A niewiasta nie pokutuje,
Ale trwa w swym porubstwie,
I mąż dalej z nią żyje razem,
Staje się współwinny jej grzechu,
I bierze udział w jej cudzołóstwie".
"Jakżeż tedy, o panie -- pytałem -- ma postąpić mąż,
Jeśli żona trwa w swej namiętności?"
"Niechże ją oddali -- odrzekł
A mąż niech żyje samotnie,
Jeśli zaś oddali swą żonę i pojmie inną,
Tedy i on cudzołoży".
"A jeśli, o panie -- pytałem -- niewiasta po swym
oddaleniu pokutuje,
I chce powrócić do swego męża,
Czy on jej nie powinien przyjąć z powrotem?"
"Z pewnością -- odrzekł --
Jeśli mąż jej nie przyjmie,
Grzeszy i wielką na siebie ściąga winę.
Powinno się przecie przyjąć tego, który zgrzeszył,
a czyni pokutę.

A zatem dla tej pokuty mężowi żenić się nie wolno.
Oto jak się żona i mąż powinni zachowywać"

Moim zdaniem potrzeba nawet więcej. Potrzebna jest nasza miłośc "uprzedzająca" zanim współmałżonek nawróci się i rozpocznie pokutę.

Jarosławie, masz prawo miec żal do żony. Uraz, itp. - jak zwał tak zwał, ale niech Ci to nie przesłania horyzontu i nie zniechęca od pracy nad sobą. Bo choc to na pewno pomaga i czasami lżej, to w efekcie możesz jak pies zacząc sie kręcic wokół własnego ogona. Byc może pora zrobic krok do przodu. Proponuję go zacząc od przebaczenia żonie i podziękowania Bogu za to co Cię spotyka.
Jak ktoś powiedział: "miarą naszego chrześcijaństwa jest to jak potrafimy Bogu dziękowac w trudnych sytuacjach". Spróbuj, bo tu nie ma sensu już za dużo o tym gadac, a po prostu zacząc działac.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 22:31   

Jarosław napisał/a:
E tam nie będę relacjonował bo to i tak moja wina jak piszecie

Jarku ok zacietrzewiłes się -ale po co????

Jarek posłuchaj przeczytałes co napisała El przejśc samego siebie w pracy nad sobą???
Wiesz o co chodzi ????

Miec spokój i czystośc serca mimo tego wszystkiego.
Potrafić natychmiast wyzanc własna winę,dojrzec własny błąd,doznac krzywdy i natychmiast wybaczyć.

Jarku juz to pisałem-ktoś rzuca w ciebie kamieniem -a mimo to wybaczasz temu co rzuca.
Bez oceny rzucającego w ciebie,bez urazy,bez smutku-i to o czym tu ci ludzie pisza to jest przeciez w trosce o Ciebie.
Jarosław napisał/a:
Mówiła ,że już mnie kocha, pytałem co dla niej znaczy kochać , usłyszałem nie filozofuj.


miało byc nie kocha(dobra omskneło sie- rozumiem).

Jarek nie dziw sie takim słowom-zło jak opeta zawsze bedzie negowac dobro,prawdę,miłośc,uczucie-bo taka jest rola zła.

Tak zaslepic oczy by nic nie dotarło!!!!!!!!

I dlatego trzeba miec siłe Bożą by najpierw zwalczyc w sobie zło ,a potem ochronic przed nim bliskich

pozdrawiam i miłej nocy
Ostatnio zmieniony przez cierpliwy 2009-11-27, 22:49, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 22:47   

Ale nikomu nie przyznam racji a tym bardziej mężczyxnie ,który obwinia za zdrade tylko żone.
Pytam ,gdzie byli ci mężowie,kiedy zony szukały tego co mężowie im nie dali.
W małżeństwie,gdzie jest szacunek wzajemny do siebie,wspólne zainteresowanie problemami ,ktore zaistaniały ,gdzie kobieta czuje ,że sie nia ktos opiekuje,interesuje,kiedy ma sie do kogo chociazby przytulić i wie ,że jest wysłuchana i zrozumiana nawet o zdradzie nie pomysli,bo nie widzi takiej potrzeby.kobieta zdradza wtedy kiedy do głosu dochodzi zaniedbana miłośc i poczucie ,że juz dla tego drugiego nic nie znacze.

gogol dla przypomnienia to twoja wypowiedź...

nawet jak ich nie było przy tej zonie, czy męzu, jak ktoś zaniedbywał, jak były problemy nikt nie ma prawa do zdrady, jako formy dowartościowania siebie w innej miłości, b mąż, zona sie zaniedbywali...
to jako dla katolika oczywiste.. ale to nie tylko prawdy wiary nas mają trzymac w ryzach przed takimi krokami, potępienie, czy grzech
ale tez i powinna dojrzałość osobista,
a dla kogoś kto nie uznaje kościelnych zasad tych prawd, bo przestarzałe, zbyt może dla kogoś fanatyczne, związane z "głupimi" dla niego prawdami wiary, nie modnymi juz
dodam, iż w świecie ludzi nie kierujących sie religią, ale świadomych siebie

zdrada jest także złym wyjściem ...

szukasz miłości poprzez dowartościowanie inną osoba, poprzez zdrade nie znajdziesz jej, problem w tobie, twoja samoocena nie wzrosnie wraz z akceptacją u innej osoby, choć chwilowa, mija wraz z tym jak zauroczenie mija, pryska czar i znów jestes ta samą osoba co sprzed zdrady, znów czujesz, że jestes dla innej osoby tą zaniedbywana bo sama nie potrafisz zadbać o siebie, co dopiero o partnera...
znów nic nie znaczysz, znów wypalone uczucie, znów kolejna zdrada, kolejny związek, dzieci z niego... i wiele zła, krzywd.
tylko dlatego, że ktoś uznał, że ma prawo czuć sie usprawiedliwionym, bo mąz, żona,
partner mnie nie zadawala, bo mnie odrzuca, bo nie kocha namiętnie, nie pooświęca czasu.. a co taka osoba robi, ucieka, tchórzy, lepiej poszukac winnego, usprawiedliwic sie i mozna
poczuc sie wolnym, bez wyrzutów sumienia za swoje postępowanie... bo przeciez mąż mnie zaniedbywał, jest winny, temu że nie umiał utrzymac takiej baby, chłopa w domu...
chcesz tworzyć coś nowego zakończ jedno, byś mogła mógł tworzyc inny związek... przerób problemy w jednym związku, bys otwarł sie na nowy
to prawdy oczywiście głoszone w świecie ludzi niereligijnych przez psychologów... ale cytuje dla tych, którzy myslą, że katolik z jego zasadami jest jakims monstrum...
one też obowiązuja w świecie ludzi spoza kościoła...
ale ludzi dojrzałych, nie pogubionych i patrzących na świat poprzez pryzmat swojego dobra...

my jako katolicy wiemy to z naszych nauk, iż jest to złem...a zło rodzi zło... dlatego nalezy sie przed nim wystrzegac nie zas go tłumaczyc, czy usprawiedliwiać...
w ten sposób można wszystko usprawiedliwic... przerzucić wine na drugą osobe i nie czuć wyrzutów sumienia... zostać rozgrzeszonym bo przeciez winny jest małzonek, który w pore nie zauważył problemu...

to moje zdanie niezmienne...
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 09:15   

Zgadzam się z Tobą Mami. Teraz widzę , że te wszystkie wielkie miłości , zdrady , romanse , szaleństwa , kolorowy świat poza domem, małżeństwem , rodziną to niedojrzały bardzo sposób na poprawienie sobie samopoczucia , to posłużenie się inną , myślę, że równie niedojrzałą osobą , by poczuc się lepiej , by poczuć się "kolorowo" , by uciec od rzeczywistości , która jest taka , jaka jest - z problemami , z bólem , z prozą życia. To ucieczka dla mnie przez odpowiedzialnością za siebie i innych - dzieci , współmażonka.
Oczywiście bywa tak ,że związek jest naprawdę jałowy , pusty , ludzie nie są w stanie sie porozumieć , czasem ktoś naprawdę ma poczucie marnowania życia będąc w związku z inną osobą . Nie ma nic na siłę- jeśłi ktoś ma cierpieć będąc ze mną - należy pozwolić mu odejść. Ale niech to się odbywa w inny sposób - cywilizowany , z szacunkiem dla tej osoby , z szacunkiem dla tego , co było wcześniej, dla wspólnego życia. Ale faktycznie do tego potrzeba dojrzałości a jak jest dojrzałość to częśto i rozstań nie ma - bo dojrzały człowiek nie potrzebuje "licealnej" miłości by poczuć , że życie ma sens. Bo bierze odpwiedzialność za swoje słowa i czyny , bo wie , że pewnych rzeczy po prostu się nie robi.
Ja też jestem niedojrzała ale myślę, że to już zrozumiałam- że najpierw trzeba umieć być samemu i dobrze się czuć samemu by móc byc tak naprawdę z inną osobą . By nie używać jej do własnych potrzeb .
Ale świat , który nas otacza nie pomaga w dojrzewaniu. Kiedyś czytałam z prawdziwym bólem historie wielkich miłości , które niszczyły dotychczasowe związki i małżenstwa - "miłość wbrew całemu światu" - uważałam , że taka właśnie miłość zabrała mi męża. Teraz widzę, że to dziecinada - jak przez przypadek "sypnęła" się jedna z dziennikarek w plotkarskiej gazecie pisząc o znanej parze , że wyglądają jak rozbawione dzieci , które wycięły dorosłym niezły numer. Zastanawia mnie dlaczego nikt nie zapyta o zdanie dzieci tych "dzieci" i co napisałaby dziennikarka gdyby to ona była tą "dorosłą" , której mąż- "dziecko" wyciął niezły numer.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 09:49   

czerwona napisał/a:
bo dojrzały człowiek nie potrzebuje "licealnej" miłości by poczuć , że życie ma sens. Bo bierze odpwiedzialność za swoje słowa i czyny , bo wie , że pewnych rzeczy po prostu się nie robi.
Ja też jestem niedojrzała ale myślę, że to już zrozumiałam- że najpierw trzeba umieć być samemu i dobrze się czuć samemu by móc byc tak naprawdę z inną osobą . By nie używać jej do własnych potrzeb .

Tak czerwona bo to jest efekt odrobionych lekcji z własnego zycia.
Bo po cos na naszej drodze staneły takie problemy-by poczuc,zrozumiec i tak naprawdę zobaczyc prawdziwy sens.

A uczieczka jak piszesz w kolorowe zycie,w w romansy,miłostki,pracę,bale,zabawy-to nic innego jak zagłuszanie własnej niedorosłości.

Tej niedorosłości wynikającej z odpowiedzialności za to TAK -jakie kiedyś sie powiedziało.

Ale pewnie juz wiesz nie ma co płakac nad szklanką rozlanego mleka-bo to sie juz stało!!

Nauka z tego prosta -kiedy nadejdzie od zycia nowa szansa-wiesz juz jak nie rozlać tego mleka drugi raz.

A życie jest dla wszystkich ludzi
-tych dorosłych
-tych niedorosłych
-i tych jacy na skutek własnych przezyc dorastają.........

Skoro obecny świat to wieczna pogoń za zyciem i wymiany
-samochodów
-sprzetów
-telefonów
-mebli

to jaki problem wymienic zatem i zonę lub męża????.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 10:32   

Jarosław....... oburzasz sie na żonę,na jej zachowania,uwypuklasz jej niedojrzałość,jej złę cechy chrakteru,brak woli i chęci naprawy,egocentryzm,indywidualizm.............

A ja sie Ciebie chcę zapytać........publicznie............. wprost........:CO TY ZROBIŁEŚ -jako ten który uważa siebie za sprawiedliwego,prawego- DLA KOMUNIKACJI MAŁŻEŃSKIEJ????????????????????????????????

Odpowiedz :
1.jaka książke z zakresu komunikcji mędzyludzkiem(małżńskiej ) przeczytałeś w ostatnim półroczu??
2.W jakich warsztatach poświęconych małżenstwu i rodzinie uczestniczyłeś w ciągu ostatniego roku?
3.Kiedy ostatni kupiłeś żonie kwiaty?
4.Kiedy zaprosiłeś skutecznie żonę do kina?teatru?do kawiarni?na spacer?
5.Kiedy zrobiłeś żonie kawe?
6.Kiedy powiedziałeś do żony ,gdy wróciła z pracy:usiądż ,a ja ci podam obiad?
7.Kiedy powiedziałeś żonie jak wychodziłą do pracy :MIŁEGO DNIA KOCHANIE????
8.Kiedy pochwaliłeś żonę za wygląd?
9.Kiedy powiedziałeś żonie że Ci się podoba?
10.Kiedy podziekowałeś żonie za to że jest z Tobą od tych nastu lat?
11.Kiedy wysłałeś żonie miłego s-masa?
12.Czy przeczytałeś któraś z polecanych na forum ksiązek ?
-może"kobiet sa z Wenus a meżczyzni z Marsa"?
-może "Warto pokochac teściową"?
-może "Miłość wymaga stanowczości"?
-może "Warto być ojcem"?
-może "Jak mówić by............."?

Co zrobiłeś -poza obwinianiem żony-ze sobą?
Czy ta Twoja żona przy Tobie tak zbaraniałą ,ż echce iść na zieleńszą trawkę?Pod Twoim wpływem?
Jakim byłeś /jesteś wodzem?przywódcą?autorytetem ? opiekunem?mężem?kochankiem?zięciem?
Jarosławie.......... inicjujesz nowy wątek o przebaczeniu........o wybaczeniu..............
jesteś aktywny w kilku wątkach i w każdym z nich "wali" strasznym egocentryzmem,indywidalizmem,walisz tym swoim "MNIE" że aż siniaków można dostać....................
Jesteś już jakiś czas na forum............. piszą Ci kobiety dojrzałe,doświadczone w kryzysach,i te które są w samym epicentrum własnych kryzysów,jak i te których amplituda małżeńskich kontaktów jest zdecydowanie na plusie ...........pisza czego pragną kobiety..... czego szukają w swoich facetach................ jakich by chciały miec tych swoich facetów............dzielą sie swoimi pragnieniami,bardzo głębokimi przemysleniami,uczuciami,emocjami.................. tylko brać i przenosić na własny grunt małżeński te rzeczy ,które poprawiają komunikację.................

A TY???? jak pijany do płotu.....................
Czy Ty,jako dojrzały facet,inteligentny,umiejący czyta ci pisać nie potrafisz czytać? obrazki muszą być abyś zrozumiał?
Kobieta ma zdecydowanie inna konstrukcje psychiczną......................\

Kobiety myślą USZAMI a fececi OCZAMI.
I nawet jak z pozoru wydaje sie to uproszczeniem .................. to tak jest.

Jarosław............. chyba ostro ........ale to co wyżej NIE jest ocenianiem Twojej osoby jako człowieka,faceta,mężczyznę ale analizą -siłą rzeczy opartą tylko na tym co piszesz- Twoich poczynań,zachowań,gestów,przekazu werbalnego i nie werbalnego,zachowań biernoagresywnych.

Mogę pisać ja,mogą pisać inni -młode dziwczyny,bardziej dojrzałe kobiety,dojrzałe kobiety,faceci w trakcie przejść i już wychodzący na prostą.............. ale za Twoje życie,życie Twojego syna,Twój przekaz międzypkoleniowy synowi,komunikację rodzinna ,małżeńską odpowiadasz TY.
Ty pokazujesz synowi wzorzec zachowań w stosunku do kobiet,do przyszłej jego żony.
Ty jesteś ARCHETYPEM męza i męzczyzny dla syna.
Sadze że warto się zastanowić...............

Piszesz w kontekście rozmowy z żoną:"E tam nie będę relacjonował bo to i tak moja wina jak piszecie"

Wiesz................W serialu "Dom'matka andrzeja Talara powiedział do siąsiadki:A wiesz..........oni ze mną nie rozmawiają ,oni do mnie mówią...."

A jak u Ciebie było tym razem? Była to rozmowa ?czy komunikowanie??? Piętnowanie?ustawianie? strofowanie? moralizowanie?ustawianie sobie przeciwnika?

Jarosławie............... warto dowiedzieć sie co mądrzy ludzie pisza i jakie maja przemyśłenia na tem POKORY.........................
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 10:54   

Jarosław napisał/a:
Dzięki.
Żona namawiała mnie przez pół godziny bym nie blokował rozwodu.
Mówiła ,że już mnie kocha, pytałem co dla niej znaczy kochać , usłyszałem nie filozofuj.
Jak chcesz mieć syna możesz go mieć daj mi tylko 100tys. mówiłem dziecko to nie przedmiot.

E tam nie będę relacjonował bo to i tak moja wina jak piszecie, kąpie się idę się pomodlić z synem.

Jarosław,
rzeczywiście, zamiast wpędzania w poczucie winy,
lepiej działać mądrze i z głową. I z Duchem Świętym !
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 11:04   

Cierpliwy - z samego poczucia odpowiedzialności też małżeństwa nie zbudujesz - wtedy łatwo wpaść w poczucie winy - męczę się ale nie mogę odejść .
Bez miłości nie da rady . Jeśłi mój były mąż miał się ze mną męczyć bez miłości - lepiej, że odszedł.
Nałóg- w ostrym kryzysie kawa , kwiatki itp. ozdobniki nie pomogą.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 11:08   

O kurcze -nałogu po całości.!
No Jarek warto bys to wszystko przeczytał-masz schemat zatem działaj w odkrywaniu prawdy.


Nieraz nie ma co owijac w bawełne jak to mówią-istotne by to wyrwało nas z postawy biadolenia w postawe działania.

A wiesz Jarku podpowiem ci cos od siebie.........

BIADOLENIE NAJLEPIEJ NAM WYCHODZI-bo kochamy byc tacy biedni a nad nami cały swiat sie uzala.........
I do wyczerpującej wypowiedzi nałoga dodam jedno spójrz wokół siebie
pośród znajomych,kolegów z pracy ilu z nich mówi ci ze współczuciem///////

chłopie zostaw Ja nie warto,po co ty sie meczysz,ale ona zła,ty to masz niefarta....
prawda??????

a ilu odpowie ci jestes wariat bo postanowiłes zawalczyc,postanowiłes cos zmienić

prawda?????

a ilu Jarku odpowie ci spróbuj bo warto-mimo ze nie wiesz jak bedzie,ale jestescie rodzina małżeństwem

ile ludzi swoja postawa zmusi nas do wysiłku co??????


zapewniam w jednym jest cała rzesza ludzi ukazujących nam łatwiznę.

a natura ludzka zawsze zmierza ku ŁATWIZNIE...........

Lecz warto nieraz pokusic sie na wysiłek nawet wbrew Sobie i wbrew tym wszystkim podpowiadaczom

pozdrawiam

[ Dodano: 2009-11-28, 11:20 ]
czerwona napisał/a:
Cierpliwy - z samego poczucia odpowiedzialności też małżeństwa nie zbudujesz


Czerwona i tu sie nie zgadzam miłośc potrafi szybko przychodzic i szybko odchodzić.
Prawdziwa miłośc jaka dostajemy w nauce od Boga -to własnie postawa odpowiedzialności za nas i za innych.

To jest ta dojrzała miłość-a nie kwiatki,serduszka,pierniczki,emotikonki,wierszyki.

To jest czerwona okrasa miłości,to sa gadzety-nieraz niezbędne by bardziej podkreslic jak mocno kocham i szanuje prawdziwa miłością.


Wiesz co mówią prawdziwa miłośc to postawa-nie potrzebuje słów,gestów.

A ta postawa wynika własnie z odpowiedzialności za to że jak sie powiedziało A to trzeba powiedziec B.

A zobacz co robisz ???? wewnatrz masz własnie poczucie winy-pusciłam meża ,bo nie kochał,bo pobiegł do kolrowego świata.

Dałam mu wolność tak????
Czerwona nic nie dałas-bo wolnośc ma każdy sam w sobie i z niej korzysta.
A on na skutek niedojrzałości powiedziała kiedyś A a nie potrafił wejśc w B.

I to jest prawda jaką musisz zrozumieć.
Że na twojej drodze pojawił sie najzwyczajniej w świecie człowiek niedorosły
DO ZWIĄZKÓW-byc może kiedys to pojmie

pozdrawiam
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 12:11   

Masz rację Cierpliwy - czasem mam poczucie winy , że odpuściłam szybko ale tak naprawdę nie miałam już innego wyjścia - wszystko zniszczył w tempie ekspresowym. Rozwód był złem ale też jedynym wyjściem z sytuacji. Małżeństwo moje ( nasze?)zniszczył.
Dla sprawiedliwości - ja też jestem niedorosła do związków- ja pojęłam . I nie tyle on się pojawił na mojej drodze co ja go wybrałam - nie musiałam go wybierać. Ponoszę tego konsekwencje .
To wszystko trudne i delikatne - związek dwojga osób.Chciałabym się już od tego uwolnić. Dziękuję Ci i pozdrawiam.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 12:21   

dojrzałością tez jest przyjęcie do wiadomości, iż ktoś mnie juz nie kocha, nie chce być ze mną, jest z kim innym a ja mimo to zyje nadal ciesze sie życiem, wybaczyłam i odnalazłam sie w swiecie, bez męża...

bo wzięłam odpowiedzialność za swoje zycie ...
w tym wypadku o jakim mówi czerwona przerwała gre o wyrównanie krzywd i sprawiedliwości... by nie stać sie zgorzkniała osoba, ofiarą męzowskiej niedojrzałości, i ludzkiego litowania sie
pozwoliła partnerowi odejśc, co nie znaczy, że nie kocha, ze nie chciała naprawiać... problem w tym iż druga strona nie chciała... wolała odejść...

jak tu brac odpowiedzialnośc za to...
za partnera, chcemy odpwiedzialnych mężów, zony, partnerów równorzędnych, a tymczasem myślimy, że można brac odpowiedzialność za ich decyzje...
za siebie, za dzieci, do momentu dorastania, potem niestety każdy musi zacząć sam decydowac o sobie, sam podejmować decyzje, nie być pod kontrolą i dyktandem męża czy zony, matki, rodzica...
jak każdy wie w końcu ktos odchodzi, ma dojść matkowania, dość kontroli, krytyki, ja wiem lepiej,,,
czyli co ?jesteś mądrzejszy, ode mnie i ja powinnam sie podporządkowac... a ty to jeszcze ubierzesz w piękne słowa... jestem odpowiedzialny za ciebie!!! a ja przyjme postawe, on wie lepiej, on za mnie decyduje, bo jest odpowiedzialny

za siebie niech każdy będzie odpowiedzialny, niech zajmuje sie soba, nie patrzy jak tu pomóc drugiemu, bo jestem za ciebie odpowiedzialny, a pod tym kryje sie skrętne zmanipulowanie siebie... związek toksyczny, oparty na przyjmowaniu decyzji innej osoby jako słusznego zdania,

jak nauczymy sie sami dbać o siebie, jak będziemy odpowiedzialni za siebie dojrzale, to nie bedziemy mieć parcia na ta odpowiedzialność za kogoś dorosłego, nie będziemy chcieli by inni za nas byli odpowiedzialni, by samym nie musiec decydowac, tak wygodniej...ale niestety pozostaje niesmak, kim jestem że nie mam prawa głosu, że nie ważny mój głos. że wciąż mówie ty zawsze musisz miec racje... dlaczego?
bowiem bez obaw pozwolimy mu działać i robić jak ta osoba sama uważa, ze dla mnie bedzie dobre,
nie będzie lęków, że musze mieć kontrole czytaj odpowiedzialności za drugą osobe, bo będe jej ufał że mnie nie skrzywdzi, a jeśli skrzywdzi to bede potrafił stawiac granice pozwalania na tą krzywde...

pozwólcie w końcu swoim partnerom na bycie odpowiedzialnym za siebie... jak nauczą sie być odpowiedzialni za siebie, to beda tez i za małzonka, za rodzine,
nikt nie przerobi za nikogo jego poczucia odpowiedzialności, może tylko kontrolowac co robi, może tylko brac na siebie konsekwencje tej osoby, ale to nie ma nic wspólnego z dojrzałością czy tez odpowiedzialnoscią...

całe życie ktoś taką osobe osłaniał, najpierw matka, potem małzonek, czasem małżonek z matką, która nie chciała tej odpowiedzialności puścić, a zona zazdrosna o władze nad mężem, czy też na odwrót walczą ze soba teściowa z synowa, zięć z teściową o przejęcie dominacji choć nie mówią wprost,
choc mówią o dobru, choc mówią jestem odpowiedzialna matką, na to żona ja jestem odpowiedzialna za męża... to chodzi im o władze nad tą osobą, nie o jego dobro, inaczej pozwolili by mu w końcu jej być soba, bez zabierania jej poczucia odpowiedzialnosci za siebie
a z boku stoi ofiara, patrzy jak ktoś rządzi jego, jej życiem, czasami mu z tym dobrze, czasami źle... w końcu ma dosyc odchodzi... zazwyczaj do innej, która wydaje mu sie ze pozwala mu na to by miał zdanie... ale tylko mu sie wydaje...
lub zdradza bo czuje sie niekochana, pomijana, bez prawa do własnego zycia, bo on wie lepiej, kiedys mama teraz mąż, mysli że wie lepiej...

bo tak naprawde, ci ludzie w momentach kryzysu wola oddac ta odpowiedzialnosc innym, a ci którzy ja biora, nie dlatego, że mają takie szczytne ideały, ale sami tez nie potrafią zając sie swoim życiem... dlatego wydaje im sie, że robienie czegoś wzniosłego dla innych, jest ich celem, bo swojego nie mają... szukają wciąż kogoś za kogo mogą decydować, kim kierowac, bo całe życie zyli nie soba a kim innym... by nie widziec swoich braków...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 12:39   

No Jarku, masz tu już wszystko , czego potrzebujesz....teraz czerp !
Jeżeli nie rozumiesz - pytaj !
Miłego dnia !!!! EL.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 16:29   

I zadzwoń :-)
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-28, 18:19   

mami napisał/a:
jak tu brac odpowiedzialnośc za to...

Mami nie wiem czy wyjasnienie było akurat kierowane do mnie .

Ale ja postaram sie wyjasnić.
Moja mysl o odpowiedzialności nie tyczy odpowiedzialności za czyny,mysli czy dokonania współmałzonka.

Moja wypowiedz o odpowiedzialności -raczej okresla dojrzała postawe.
Tak jak napisałem skoro powiedziałem A-a w swoim związku nawaliłem,nie do konca sie sprawdziłem,zawiodłem i skrzywdziłem .

To moja postawa jest dorosła wymagam od Siebie że najwyższy czas powiedzieć B-i w miare mozliwości to naprawic,a napewno już w sobie to co było złe.

Zatem powiedzenie B-to jak dla mnie nie ucieczka,nie kombinacja,nie powiedzenie sobie juz wyczerpały mi sie cele.

Ale to jestem Ja mami i wiem dobrze że za decyzje,postanowienia,kombinacje drugiej strony nie winienem CZUC ODPOWIEDZIALNOŚCI
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8