Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesadna pruderia przyczyną nieszczęścia?
Autor Wiadomość
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-26, 10:29   

Pojęcia słów miłość i kocham zostały przez media zawłaszczone i przekręcone oznaczają mniej więcej pożądanie drugiej osoby ze sporym naciskiem na seks.
Każdy głupawy serial o tym w ten sposób traktuje.
Stąd i taki obraz u szerokiej liczby odbiorców.
To tak na marginesie byś absolutnie nie brał tych słów do siebie Pawle.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-26, 14:11   

Moim zdaniem MIŁOSC to jest dawanie siebie innym.
Miłość to czas poświęcany innym !

Miłość jest dawaniem a nie braniem ! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-26, 19:59   

Jarosław,media to ludzie z takiej samej krwi i kości jak Ty,czy ja.
Media przedstawiają to co wymyslili ludzie,to co u innych ludzi budzi zainteresowanie,daje publikę.
Media spowodowały kryzys u Ciebie?Media sa winne kryzysowi?
Paweł raczej nie z mediów brał swoja wizję miłości............ i co?????
Jarosławie..........czytam Twój watek i mam taka podskórne myśłi ,że Ty usiłujesz dokonać sporych rozmiarów manipulacji sobą,synem,otoczeniem.
I nawet juz wierzysz we wszystko co podsuwa Ci umysł.
W Twoich postach nie wiedze refleksji nad Twoim "JA"
Jest ogromne uwypuklenie Twojego "MNIE" oraz żony wad.
Gdzie miałeś oczy lata temu?co robiłeś 5-3-2-1 rok temu by zapobiec ostremu kryzysowi???
Bo jak w przeszłosci tak krytycznie podchodziełś do żony jak teraz ,to ona mogą dostac tzw."małpiego rozumu" i puściła się Ciebie jako pnia..........i skoczyła na inna gałąż.Jak małpa.
Jacek Pulikowski na warsztatach mówił( pisze o tym w swojej książce) że w ogromnym stopniu za zdradę żony winny i odpowiedzialny jest jej mąż.
Bo zapomniał o tym że wieczorny seks ,że nastrój wieczorem zaczyna sie od porannej kawy.Że zapomniał iż jest głową rodziny,przywódcą,wodzem.A jak przywódcą to i sługą.
A nie tylko narzekającym,zrzedzącym,wymagajacym,strofującym, przepracowanym, zgnuśniałym facetem co to jak kase do domu przynieszie to już wydaje mu sie ż epowinien być na rękach noszony.Absolutnie nie znoszący sprzeciwu,krytyczny wobec żony i otoczenia.
I ta żona czasami nie wytrzymuje.............................
Piszesz że kochasz żonę.......jak ją tak mocno kochasz to dlaczego nie chcesz jej pozwolić by była szczęśliwa?Jak uważa że bez Ciebie bedzie szczęśliwasza to dlaczego nie chcesz pozwolić jej na to szczęście?
Czy aby kochasz swoją żonę? Czy może bardziej wyobrażenie żony???
Jak sie kocha kogoś to sie mu pozwala na to by był szczęśliwy......................
Bo jak pisze wyżej EL........... miłość to bezinteresowne dawanie......... nawet tego co sie nazywa tzw.wolnością.

Pogody Ducha
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-26, 20:55   

Nałóg!
Nie myślałam ,że takich słów doczekam sie z Twoich ust.Czytałam wiele postów i te o zdradach obopólnych też.Wiesz wybacz może w Twoich oczach to moje stwierdzenie ,że JESTES WIELKI zabrzmi troche dziwnie.Ja raczej starałam sie nie ypowiadac na temat przyczyn zdrad w tych zwiazkach opisanych tu na forum.
Ale nikomu nie przyznam racji a tym bardziej mężczyxnie ,który obwinia za zdrade tylko żone.
Pytam ,gdzie byli ci mężowie,kiedy zony szukały tego co mężowie im nie dali.
W małżeństwie,gdzie jest szacunek wzajemny do siebie,wspólne zainteresowanie problemami ,ktore zaistaniały ,gdzie kobieta czuje ,że sie nia ktos opiekuje,interesuje,kiedy ma sie do kogo chociazby przytulić i wie ,że jest wysłuchana i zrozumiana nawet o zdradzie nie pomysli,bo nie widzi takiej potzreby.kobieta zdradza wtedy kiedy do głosu dochodzi zaniedbana miłośc i poczucie ,że juz dla tego drugiego nic nie znacze.I brawo NAŁÓG zarabianie pieniedzy to nie miłośc to obowiązek ojca i męża to też wyraz jego dojrzałości ale nie ponad relacje osobowe z małżonkiem.
Nie wiesz jak sie cieszę ,że wreszcie ktos to wygarnał taka własnie prawdę.najłatwiejpowiedziec ona zdradziła ona jest ta gorsza a ja jestem niewinny,może zdrada powinna otworzyc niektórym małzonkom oczy.Pewnie ,że nie jest to żadne usprawiedliwienie zdrady,bo co niektórzy moga tak odebrac ale zmierzam do tego co pisze NAŁÓG za zdrade tez odpowiedzialny jest mąż.
Pozdrawiam.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-26, 22:01   

to krzywdzące stwierdzenie...
za zdrade odpowiedzialna jest tylko osoba zdradzająca, niezależnie od tego co w związku robimy źle to nie wina zdradzanych, że zostali zdradzeni!!!
pewne zachowania są niedopuszczalne i każdy odpowiada za siebie i bierze na siebie odpowiedzialność jak zdradza...
płec nie ma znaczenia.. zdradza zarówno ona jak i on... dziś już prawie połowicznie

...idąc droga w mini, pieknie ubrana, jesteś odpowiedzialna ze gwałt, bo swoim zachowaniem sprowokowałas kogoś? NIE czysty absurd

każdy powinien pamiętać, że tylko ON ponosi konsekwencje swych czynów, bez usprawiedliwiania się zachowaniem innej
powinien wiedzieć także,że nie jest jedyny na świecie i podejmując jakiekolwiek decyzje pamiętać, że nie dotyczą one tylko jego.
każdy człowiek powinien starac się by jego czyny i decyzje były zawsze przemyślane i nikogo nie krzywdziły
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-26, 22:14   

zgadzam sie z mami ( dzis juz drugi raz ;-) ) kazdy odpowiada za swoje czyny
nalogowi w cytowaniu Pulikowskiego chodziło zapewne o udzial drugie połówki

ze nie reagowala na rozne sygnały od wspolmalzonka, a osoba ktora w koncu zdradzila nie komunikowala jasno swoich potrzeb, był blok komunikacji, lub nieumiejetnosc odpowiedzenia na potrzeby

bo czegos szuka sie w tej zielenszej trawce....
ale czy zdradze czy popracuje nad tym czego nie dostaje od meza czy zony to juz moj wybor i odpowiedzialnosc
a co do mini ;-) my kobiety wiemy, ze za krótka mini jest prowokacją i bierzemy odpowiedzialnosc za zawroty głowy u panów,
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-26, 22:37   

Tak Mami ,zgadzam sie powinien starac się aby jego czyny były przemyslane i nie krzywdziły innych.pewnie ,że to prawda ale tez trzeba pamietac ,ze w tych trudnych sytuacjacj nie możemy oceniac sytuacji jednostronnie.Niestety w sadzie na sprawach rozwodowych zadaje sie pytanie zdradzonej stronie jak sadzi co mogło byc powodem tak drastycznego kroku małzonka,a zdrada sama jako zdrada bywa ,że nie jest brana pod uwage jako najwazniejszy argument do rozwodu.
Miłosc wymaga wielu wyrzeczeń,czasami po zdradzie przychodzi opamietanie co sie zrobiło i tak naprawde mysle ,że nawet ten co zdradzil wcale ztym nie czuje sie dobrze.
Jest jeszce takie cos jak sakrament pokuty,wybaczenie ,dojrzała miłosc,która potrafi wszystko wybaczyc.pewnie ,że to boli wcale temu nie zaprzeczam jak i równiez temu ,że nie powinno sie to zdarzyć!!!!!!!!! ale jednak małżeństwa z dużym stażem patrza na ten problem z perspektywy nie tylko wiery ale tez dania temu drugiemu szansy na poprawę.
Tak troche nie rozumie ,bo mysle ,że na tym forum nawet te bardzo skrzywdzone osoby ,bo zdradzone przeciez chyba chca walczyc o swoje małżeństwo a żeby walczyc trzeba najpierw popracować czasem niestety nad sobą aby z biegiem czasu umiec wybaczyc.
popatrzcie na Mirakulum,nie jest jej łatwo ale próbuje,widac ,że chce a ma naprawde wiele do wybaczenia mężowi i sobie pewnie tez też.po latach czasami sie zrozumie ,że krok został zrobiny pochopnie i mimo wszystko nie wolno odbierac wam tej wypowiedzi jako obrone tych co zdradzaja ale zaznaczyłam przeciez ,ze jest to krok czasami desperacki inie powinien sie zdarzyć ale przez nasze całe życie UPADAMY po to aby cos zrozumiec i powstac na nowo w Panu.kiedys słyszałam ,jak ktos osmielił sie powiedziec ,że kryzysy są po to abyśmy cos zrozumieli i usłyszeli wiec zamiast sie burzyc spróbujcie sie zastanowić jak tu ktos na forum juz powiedział co ma zrozumiec przez mój krzyż(kryzys) bo napewno nie zaistniał on bez powodu.
Całe nasz4e życie to przeciez upadki z których wielka mądrościa i sztuka jest powstac i powiedzieć CHWAŁA CI PANIE ZA MOJE ODNOWIENIE W WIERZE.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 08:17   

gogol napisał/a:
ale zmierzam do tego co pisze NAŁÓG za zdrade tez odpowiedzialny jest mąż


Mam wrażenie, że jesteś bardzo jednostronna w podejściu do tematu.
Nie tak dawno w radiu słyszałem jak pewna znana osoba wypowiadała się w ten sposób: "jeśli zdradzasz zonę - to twoja wina, a jeśli żona zdradza ciebie to też twoja wina".
Widzę, że nie jest ona odosobniona w swoim myśleniu. Coś mi tu feminizmem zajeżdża ;).

A tak na serio to słowa nałoga były bardzo mocne. Moim zdaniem nawet za mocne. Choc czasami tak trzeba, by zrozumiec swoją winę w kryzysie i zacząc pracę nad sobą.
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 08:34   

nałóg napisał/a:
Jacek Pulikowski na warsztatach mówił( pisze o tym w swojej książce) że w ogromnym stopniu za zdradę żony winny i odpowiedzialny jest jej mąż.

Myślę, ża pan Pulikowski robi to bardzo ostrożnie, chyba żeby nie wprowadzić terapii szokowej u mężczyzn.
Mężczyzna, który przyjmuje tę część na siebie, nigdy nie traci, tylko zyskuje, ALE -> TAK NIE POTRAFI KAŻDY. Potrzebna mądrość BOŻA i MĘSKOŚĆ (głęboka własna tożsamość oraz dojrzała osobowość).
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 08:42   

w.z. napisał/a:
gogol napisał/a:
ale zmierzam do tego co pisze NAŁÓG za zdrade tez odpowiedzialny jest mąż


Mam wrażenie, że jesteś bardzo jednostronna w podejściu do tematu.
Nie tak dawno w radiu słyszałem jak pewna znana osoba wypowiadała się w ten sposób: "jeśli zdradzasz zonę - to twoja wina, a jeśli żona zdradza ciebie to też twoja wina".
Widzę, że nie jest ona odosobniona w swoim myśleniu. Coś mi tu feminizmem zajeżdża ;).


Nie trzeba daleko szukać taką definicją posługują się i Nałóg, i Gogol.
A zdaje się, że żadne z nich nie miało z tym do czynienia po żadnej ze stron.
Ciekawe czy gdyby Gogol zdradził mąż też byłaby taka wyrywna do brania winy na siebie.

Zdrada jest wielkim grzechem gdyż dotyka wiele osób przez to, że niedojrzały osobnik obojętnie jakiej płci chce sobie dogodzić.
I nie jest to chwila słabości stan jakiegoś animuszu tylko uparte trwanie w grzechu i rozwiązłości bez opamiętania.

I Nałóg zadajesz takie dziwne pytania?
Czy kocham tak bardzo by cieszyć się szczęściem żony które znalazła u boku innego?

Jakim szczęściem Nałóg? Że tapla się w zgniliznie? Tak wiem to moja wina.

Otóż może i bym kochał, ale nie mogę widząc jak się stacza i z każdym dniem oddala od Pana.
Pozostaje tylko współczucie i wybaczenie.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 08:50   

Jarosław napisał/a:
Otóż może i bym kochał, ale nie mogę widząc jak się stacza i z każdym dniem oddala od Pana.
Pozostaje tylko współczucie i wybaczenie.


A czy dałeś swojej żonie możliwośc powrotu? Czy Ona wie, że zawsze może do Ciebie wrócic i będzie kochana i noszona na rękach?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 08:53   

Jarku, to o co w.z. się pyta - to kluczowe jest. Czy jak żona wróci, będzie przez Ciebie kochana tak jak ona chce? Czy tak jak ty chcesz?
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 09:11   

Jarosław napisał/a:

Ciekawe czy gdyby Gogol zdradził mąż też byłaby taka wyrywna do brania winy na siebie.

Jarosławie,
nie zrozumiałeś ani Gogol, ani Nałoga.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-27, 10:35   

mami napisał/a:


...idąc droga w mini, pieknie ubrana, jesteś odpowiedzialna ze gwałt, bo swoim zachowaniem sprowokowałas kogoś? NIE czysty absurd


Są osobniki, różne. Jeden nie zwróci uwagi w ogóle na ponętne ciało uwydatnione, odkryte i jakby podane na patelni, inny w związku z takimi a nie innymi uwarunkowaniami psychicznymi, dewiacjami, odbierze to jak zaproszenie do "skorzystania". Roztropność kobiety w tym momencie nakazywałaby aby choćby pod kątem swojego dobra (i zarazem dobra bliźniego, by w tych "z uwarunkowaniami" nie włączać mechanizmów inicjujących takiego a nie innego zachowania - popełnienia zbrodni) nie wychodzić w nocy na miasto w wyzywającej mini.

Jak mój mąż reaguje i dlaczego na takie moje zachowanie, co mogę w sobie jeszcze usprawnić, a co jest kwestią uwarunkowań na które nie mam wpływu (np. jego uwikłanie w grzech)? - to oddaję Panu Bogu.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9