Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
ona chce.. a on nie... seks
Autor Wiadomość
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 19:03   

Ife

Ewela pojechała po Tobie stosunkowo niegroźnie. Bardziej przyładowała nałogowi. I mnie chyba też - choć nie wymieniała mnie z nicka.
I generalnie bardzo była wściekła plus wulgaryzmy.
Najgorsze jest to, ze Ewela_24 nie chce dać sobie pomóc

Ewela_24

Przecież my tutaj - staramy sie Ci pomóc. Sama czujesz, że jest źle z Tobą. Chyba nawet bardzo, bardzo źle.
Jeśli nie ockniesz się teraz to dalej będzie tylko gorzej.
 
     
Ife
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 19:15   

Dzięki Ketram ,widze że zdążyłeś przeczytać ,ja nie miałam tyle szczęścia ,może to i dobrze że są osoby czuwające i usuwające wulgaryzmy. Ja chciałam Eweli TYlko otworzyć oczy,by zrozumiała jak nisko upada i to nie dlatego że ma większe potrzeby od męża tylko dlatego że zdradzając niszczy siebie ,jego i wszystko w co wierze:miłość ,szacunek ,przysięgę małżeńską,a nawet swoje zdrowie.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 20:51   

Marcopolo, przeczytaj swój własny ostatni post jeszcze raz. Są różne potrzeby i wprowadż rozróznienie. Seks to potrzeba, którą można opanować i w dodatku da się bez niej żyć (chociaz może nie wierzysz, że są ludzie, którzy żyją w czystości), natomiast bez jedzenia żyć się nie da, po prostu umrzesz po jakimś czasie. I to jest zasadnicza różnica. Dla mnie to nie szaleństwo, że ktoś kto akurat ma ochotę na seks powinien się opanować, wręcz przeciwnie chciałabym, żeby opanowanie miał dobrze wyćwiczone, wtedy pewnie nie byłoby gwałcicieli i ich ofiar, a i wiele żon byloby szcześliwszych itd. Wyobraź sobie teraz klasę w szkole na lekcji, gdzie ci uczniowie, którzy chcą właśnie chodzić to sobie chodzą, ci którzy chcą spać to sobie śpią, ci którzy mają pragnienie całować sie z dziewczyną zabierają się do tego ostro no i co? Wg ciebie powinni sobie na to wszystko pozwalać, bo szaleństwem jest kontrolować swoje potrzeby?
Seks bez miłości jest zwierzęcy. Miłość wychodzi poza życie doczesne, które jest krótkie i sięga wieczności. Miłość pragnie Nieba dla kochanej osoby. Ewela zamyka swojemu kochankowi drogę do Nieba, a on jej więc to nie jest miłość, to ciężki egoizm.
A swoją drogą, Ewela, spowiedź jest ważna m.in. dopiero po mocnym postanowieniu poprawy, a z Twoich wypowiedzi takowego za bardzo nie widać. Popieram też postulat, żebyś zrobiła sobie odpowiednie badania w kierunku chorób przenoszonych drogą płciową, również na HIV, bo niestety takie rzeczy się w obecnych czasach zdarzają, zwłaszcza, gdy ktoś ma takie nieodpowiedzialne podejście do życia.
 
     
marcopolo
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 21:17   

Ty nie polemizujesz ze mną tylko mnie uzupełniasz. Rozumiem wstrzymywanie się od seksu na lekcji, nie rozumiem wstrzymywania sie od seksu w małżeństwie przez rok. Chyba ze za obopólną zgodą oczywiście, ale to nie jest ten przypadek. A swoja drogą ci co żyja bez seksu żyja w czystości a ci ci współżyją to w czym ? Jesli ktoś uważa wszystko za nieczyste no to by wyjaśniało sprawę. Ale taka postawa od dawna rozmija się z nauka kościoła.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 21:29   

Współżycie w małżeństwie jest zawsze czyste wtedy, gdy odbywa się bez antykoncepcji i atmosferze miłości i jest wtedy nie tylko czyste, ale i święte. Współżycie poza małżeństwem ZAWSZE jest nieczyste. Osoby, które nie są w związku małżeńskim są zobowiązane do trwania w czystości, czyli powstrzymania się od wszelkiego seksu.
Odsyłam do strony: http://www.szansaspotkania.net/
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 21:40   

Ludzie, zadne wulgaryzmy ani przyladowanie Wam, czasami trzeba cos dosadnie powiedziec zeby byc zrozumianym. Te slowa tyczyly sie tylko przekazowi zebym zostala zrozumiana.. i sami po mnie jedziecie, ja mialam na celu wypowiedzenie

[ Dodano: 2009-12-07, 21:55 ]
I dodam to co dla mnie istotne - ze wielu jest pouczajacych, wszyscy pouczaja.. taaa znaja sposob na zycie, droge do nieba... wszyscy jestescie szlachetni i uczciwi w zwiazkach... malo jest osob ktore sa przy czlowieku kiedy on sie gubi, przezywa swoje smutki... nie sztuka pouczac. Testy na hifa - komedia- nie zamiezam sie tlumaczyc. Jestem wartosciowa osoba, mam czyste serce, choc teraz bladze, zdaje sobie z tego sprawe.
Fajnie by bylo jakbym tylko przytakiwala... ktos tam nawet powiedzial ze spowiedz jest wazna gdy postanowi sie poprawe - a skad Ty wiesz co jest we mnie, w srodku, nawet ksiadz nie gadal takich rzeczy, mial wiecej wyrozumienia. Skad Ty wiesz czy moja spowiedz jest wazna? Bynajmniej potrafie sie na glos przyznac z jakimi myslami sie borykam.
Nie zrozumie ten kto nie przezywal podobnej sytuacji.
Nie wiem na czym polega ta niby pomoc - nie liczylam na madre wskazowki opini "publicznej" ale o wskazanie moze jakiegos dobrego psychologa czy ksiedza, a moze na rozmowe z osoba w podobnej sytuacji.
Wiekszosc tu poucza... smutne, pozdro
(napisane bez nerwow, interpretacja dowolna, jak kto woli, zalezy jakich emocji Tobie czytajacemu potrzeba hehe)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-08, 08:31   

Ewelo........... piszesz:"I dodam to co dla mnie istotne - ze wielu jest pouczajacych, wszyscy pouczaja.. taaa znaja sposob na zycie, droge do nieba... wszyscy jestescie szlachetni i uczciwi w zwiazkach... malo jest osob ktore sa przy czlowieku kiedy on sie gubi, przezywa swoje smutki... nie sztuka pouczac"

Fakty sa takie ,że dostałaś zwroty od tych co przeżywają,przeżyli.
Może oczekiwałaś czegoś innego............. dostała co innego.Bo tak widż ato co robisz i jak robisz inni,nie związani z Tobą emocjonalnie inni ludzie.
Tak naprawde to jest Twoje życie i Twoje konsekwencje,ale jak juz przyszłaś na to forum ,jak piszesz to dostajesz takie zwroty jak widzą to inni.
Czy Ci to pasi ,czy nie ,ale to są fakty
 
     
Ela1969
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-08, 21:03   

Witaj Ewela 24

"malo jest osob ktore sa przy czlowieku kiedy on sie gubi, przezywa swoje smutki.."

Ja jestem mężatką z 16 letnim stażem, znamy się z mężem 18 lat., od 11 miesięcy próbujemy posklejać małżeństwo i rodzinę.
Mój mąż miał roczny romans z dziewczyną w Twoim wieku i też obecnie z dwuletnim stażem małżeńskim. Kiedy ona zaczęła zdradzać swojego męża była dopiero pół roku po ślubie i w co trudno uwierzyć to ona urabiała mojego męża jeszcze przed jej ślubem :shock:
Ja zawsze byłam przy mężu pomimo tego co mi zrobił, pomimo jego "zagubienia".

Wiesz Ewela 24 nasuwa mi się taka myśl, że ja i inne kobiety obecne na tym forum pomimo zadanych mam krzywd, ran, bólu itp. itd. walczymy o naszych mężów i nasze rodziny, trawamy, czekamy...a takie młode kobiety jak Wy nie walczą. Zastanawiam się też nad tym co popycha takie młode mężatki do szukania na samym początku małżeństwa pocieszenia w ramionach kochanka, naprwdę nie potrafię tego zrozumieć. Dlaczego Wy nie walczycie, nie szukacie pomocy, tylko zaspokajacie swoje przyjemności i rządze z innym? Czym dla Was jest przysięga małżeńska?
Sprawa inna to to, że jeśli Ty zdradzasz męża to czy myślisz, że on tego nie wyczuwa, tzn. że nie wyczuwa, że nie do końca jesteś myślami z nim. Zapewniam Cię, że wyczuwa, nie wierzę, że jesteś tak samo otwarta w stosunku i do męża i do kochanka. Ja wyczuwałam oddalenie, myślałam jednak, że jest to spowodowane kłopotami w pracy moimi i męża.Nie naciskałam bo przecież ludzie są na dobre i złe, czy może się mylę?
Chcę Ci też powiedzieć jedno, że konsekwencje zdrady są przeogromne, uwierz mi proszę, życie po zdradzie nie jest ani łatwe, ani do końca przyjemne. Zaufanie zniszczone jest zupełnie. Zastanów się też nad tym, że gdyby nie było zdrad to o ile mniej byłoby krzywd żon i dzieci, bo krzywdy przede wszystkim dzieci nie da się naprawić.
U mnie po tym jak to nazywasz zagubieniu męża finał jest taki: lekarz psychiatra dla mne, lekarz psychiatra dla dziecka, 12 kroków dla mnie i dla męża, pokłosie tego będziemy zbierać jeszcze bardzo długo, mam tylko nadzieję, że wytrwamy, bo wierzę, że warto.
Dlatego proszę Cię posłuchaj ludzi, którzy do Ciebie piszą i mówią, są przecież przy Tobie, tylko Ty nie chcesz słuchać. Oni naprawdę wiele przeszli i wiele wiedzą...życie oczywiście jest Twoje i Twoja sprawa co z nim zrobisz, to Twoje decyzje i Twoje konsekwencje.
Życzę Ci wiele wytrwałości.
pozdrawiam :->
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-08, 23:20   

Dzieki za odp Ela.. zdrady byly zawsze, tylko teraz zapewne sie o tym mowi. Nie mow, ze nie walcze, bo zalatwialam rekolekcje, specjalistow, ciagnelam z mezem wiele rozmow, dbalam o dom, zmienialam atmosfere w domu (kolacyjka, dekoracja nastrojowa), organizowalam nam weekendy po to, to wszystko zebysmy byli razem i rozwiazywali swoj problem. Po licznym odtraceniu i probach przeroslo mnie to, wiec nie zdradzilam dla hobby (usparwiedliwienie to nie jest, moglam upac czy tak trudno to zrozumiec.. czemu sama zdrada jest punktem zainteresowania? Jak ja nie wiem co mam robic zeby to naprawiac (jedno wiem - nie spotkac sie wiecej z drugim) ale co dalej mam robic).
Myslisz, ze maz cos wyczuwa.. smieszne.. nie znasz naszej relacji. On teraz duzo nie pracuje, urobiony nie jest, a mnie uwagi malo co poswieca... tak po prostu. Nawet gdy mowie mu ze musze isc do lekarza bo jestem teraz chora, to on zwyczajnie spi i tylko przytakuje. Czasami mam dni ze sie odizolowuje, spedzam duzo czasu sama, przez te problemy wlasnie, nie mam ochoty rozmawiac z innymi.. a maz wraca i tez sie nie odzywa, albo jest nie mily. Kiedys zwracal uwage na to jak sie czuje albo co porabialam przez caly dzien...
Nie ma zadnej romantycznej chwili w naszym zyciu - wyjscie na spacer, kino, kolacja... tak tylko dla nas.. Az chce sie zyc :/
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-09, 09:32   

Ewela_24 napisał/a:
zdrady byly zawsze, tylko teraz zapewne sie o tym mowi
Widzisz, problem polega na tym, że jesteś wśród ludzi, których większość ten problem właśnie dotknął - osobiście i boleśnie. Stąd masz zwroty dotyczące konkretnie zdrady. Bo rezonujesz z tą boleśnie zranioną częścią duszy sporej części forumowiczów.

Ewela_24 napisał/a:
Myslisz, ze maz cos wyczuwa.. smieszne.. nie znasz naszej relacji. On teraz duzo nie pracuje, urobiony nie jest, a mnie uwagi malo co poswieca... tak po prostu.

Sądzę, że jest to właśnie klasycznie, po męsku przeżywanie czegoś co wyczuwa od Ciebie, ale nie bardzo wie co to jest, może nie ma odwagi się z tym zmierzyć. To jest to typowe męskie "siedzenie w jaskini". Poczytaj posty Moniki36, jej mąż tez bardzo długo siedział w jaskini. Ale wyszedł :mrgreen:

Ewela_24 napisał/a:
nie zdradzilam dla hobby (usparwiedliwienie to nie jest, moglam upac czy tak trudno to zrozumiec..

Nie jest to trudno zrozumieć, bo chyba każdy ma upadki na koncie, wszak grzesznikami jesteśmy. Kwestia w tym, że aby pomóc Ci w temacie "co dalej" powinno u Ciebie nastąpić coś, co jest określane jako "mocne postanowienie poprawy". Możesz i powinnaś poznać drogę, która Cię doprowadziła do zdrady, ale ze świadomością, że zdrady nic nie usprawiedliwia, żadne działanie Twoje czy Twego męża, czy innych składowych Twojego świata. I możemy Ci towarzyszyć w tej analizie, ale już bez głaskania po głowie, że ten mąż taki.... nieromantyczny, odizolowuje się, mało uwagi poświęca. Taki jest na teraz. Forum pomaga Ci zmagać się z tym kształtem Twego małżeństwa na dziś. Ale pod warunkiem, że odetniesz się radykalnie od zdrady. Sądzę, że po prostu innej sensownej drogi nie ma.
Pozdrawiam Cię, Ewela :-D
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-09, 14:39   

Witaj Ewela,

Dobrze, że tu jesteś i nie uciekaj :)

Ale też nie pozwól sobie na usprawiedliwianie siebie i odrzucenie wszystkich "zwrotek" sądząc, że każdy tutaj Cię napomina patrząc przez pryzmat doznanych krzywd i wyższości moralnej.

Śledzę Twój wątek. Wiele z tego co piszesz jest mi bliskie, bo byłam po tej samej "złej" stronie. Patrzę za to przez pryzmat tego co się dzieje, kiedy po zdradzie chcesz małżeństwo uratować. Przez pryzmat tragedii swoich najbliższych. Kiedy nie chce się żyć. Kiedy więcej niż jedna osoba w rodzinie bierze psychotropy.

Kiedy zobaczysz ból i rozpacz swojego męża, taką żywą, realną. Kiedy zniszczysz jego marzenia i nadzieje (i wiarę w Ciebie)...

Któregoś dnia możesz zrozumieć, że ten chłopak, który jest Twoim mężem- cokolwiek zrobił, cokolwiek zaniedbał, nie zasłużył na zdradę. Przyczynił się do poważnego kryzysu. I tyle. Zandto dobrze rozumiem Twoje dylematy w sferze seksualnej, bo mam duży temperament. I co z tego? Jakie błahe wydają mi się moje problemy z przed zdrady. Jak dobrze byłoby rozwiązywać je wtedy, a nie teraz.

A jeżeli mąż widział w Tobie coś szczególnie wartościowego. I choć czuł, że się od siebie oddalacie, szanował Cię na tyle, że nigdy nie przypuszczał, że jego ukochana żona może się zeszmacić. Straciłaś to.

Nie mówię Ci, że masz powiedzieć swojemu mężowi. Nie wiem. I się nie wypowiem. Ale "nie mówię, żeby go nie zranić" nie może być wymówką do prowadzenia podwójnego życia nadal (bo "i tak mu nigdy nie powiem, bo bym go zraniła"). Nie da się też prowadzić podwójnego życia bez szkody dla swojego małżeństwa. To złudzenie. To bym chciała bardzo podkreślić. To czy jesteś pełna miłości (tej wyłącznej), akceptacji, empatyczna, czy pogrążona w swoim świecie ma kapitalny wpływ na jakość bycia razem.

Moim zdaniem jesteś jeszcze daleko od uświadomienia sobie, że wszystkie Twoje małżeńskie problemy zapewne są błahe wobec jednego: wobec zdrady. Największej krzywdy jaka prawdopodobnie wydarza się w Waszym małżeństwie. Mimo Twojego cierpienia w tym małżeństwie! Z autopsji: wiem czym jest cierpienie, uczucie niedocenienia, niezaspokojenie, także seksualne, w małżeństwie.

Jest tylko jedna droga: definitywne oznajmienie Kochankowi (może pisemne), prosto i zwięźle: zdecydowałaś, że to koniec, Twoja decyzja, Twój wybór i tak chcesz. Kropka. Zmiana telefonu, maila, zablokowanie wspólnych płaszczyzn kontaktów, ukrycie się na wspólnych portalach, forach, jesteś dla niego niewidoczna. Prosta decyzja.

Odnowienie relacji z Bogiem - równie definitywne. Bycie z Bogiem warte jest nawet nieudanego seksu (zakładając czysto hipotetycznie, że on bedzie niedany w perspektywie lat). Przepraszam za sformułowanie, nie ma być pozbawione szacunku...

Ja Cię nie mogę potępić (mam nadzieję, że nie odczytasz go w żadnym powyższym słowie). Byłby to wyrok na samą siebie i kruche odzyskiwanie poczucia własnej wartości. Zaznaczam, że moja odpowiedź ma charakter bardzo subiektywny. I patrzę przez pryzmat swojego życia, nie będę zaprzeczać.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-09, 16:36   

Ewela.....
Nie od początku Cię czytam....może coś przeoczyłam....
Moim zdaniem ważna by tu u Was była taka zwyczjna rozmowa....taka jak Ty tu z nami .

Mężu - mam potrzeby seksualne.....bardzo potrzebuję i widzą, że z braku seksu moje całe ciało, psychika upada, wszystko mi się wali , rozregulowuje, źle fukcjonuję. Potrzebuję i już.
W naszym małżeństwie tego właśnie mi brakuje. Co TY na to męzu ??

Zobaczysz jak potoczy sie ta rozmowa. Rozmowa...a nie krzyk, ani płacz, ani wyrzuty, straszenie, szantaż itp.
Mówisz spokojnie o sobie i swoich potrzebach.

Moim zdaniem mąż powinien jakoś na to zareagować.

Z innej strony, Ewelo, czy Ty swoją być może nahalnością, zbytnią otwartością i wyluzowaniem nie przestraszyłaś męża ? NIe odepchnęłaś, nie pokazałaś Mu sie zbyt drapieżna ??

Rozumiem potrzeby....uważam, że jednak mąz powinien zająć tu stanowisko, bo jest mężem i właśnie w tym wypadku od Niego tak wiele zależy, włącznie z Twoim zdrowiem.

Co co tzw kochanka.....hm....kroczysz nad przepaścią, a konsekwencje tego upadku poniesie dużo osób. Skrzywdzisz nie tylko siebie.....czy warto ? Pozdro ! EL.
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-11, 09:19   

Dzieki..
Spokojnej rozmowy probowalam i to nie raz, dzieki temu dowiedzialm sie czegos wiecej od meza - wlasnie tego, ze odreagowywal tak co mu przeszkadzalo (brakiem seksu). No dobrze, rozmawialismy... i tak do niczego nie doszlismy, wytumaczylismy sobie i na tym koniec.
Wiecie co mam dosyc seksu i calej tej sfery. Moze stane sie oziebla jak wyklucze "ten" problem.. nie wiem.
Niezle tam ktos powiedzial - ze seks moze nie byc dany przez lata... juz w nosie mam ten seks caly, tylko co to ma byc za zwiazek wtedy jak nawet moj maz mnie calowac nie bedzie.. nie bedzie okazywc ze jestem dla niego kobieta, bede kumpel/lokator... nie wyobrazam sobie tego ze jest tak przez jakies lata - to jest zaburzenie i ja nie bede sie na to zgadzac, bo mnie to niszczy. Mam sie pozbawic chociazby poczucia sie seksi dla meza. Nie musi sie ze mna kochac, ale chociaz zeby zapewnial wyrazajac przez pocalunki ze mnie chce.
A jak na lata problem mialby sie przeciagnac.. to nie wiem skad sobie dzieci wezme (hehehe)-(straszne). Bo ja nie chce plodzic dziecka - tylko tak technicznie (nie skumacie).
Chcielismy isc teraz do psychologa katolickiego, ceny sprawdzone i teraz nie mamy kasy. I tak ten problem zostaje.
Gryze sie z tym, kazdy dzien jest szary.
Kazdy dzien spedzam samotnie, nie mam tu gdzie mieszkam nikogo, nigdzie nie wychodze i teraz juz nawet nie mam ochoty na towarzystwo. Nie poradzimy sobie z tym problemem - maz mowi ze trzeba isc do psychologa ale jak nie mamy kasy to trzeba czekac... On widzi ratunek tylko w gabinecie i na to czeka. Nie umiem zyc w takiej prozni, bo odbija sie to na tym co powinnam robic... bo przeciez nie robie, bo jestem przygaszona..
 
     
mari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-11, 09:25   

Poczytaj, żeby się czymś zająć ;-)
http://www.szansaspotkani...ment_malzenstwa

Ewela,
myślę, że potrzebujesz stałego spowiednika.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9