Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
ona chce.. a on nie... seks
Autor Wiadomość
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-08, 09:52   

Ewela_24 napisał/a:
ja nie wiem czy kocham.. ja nie wiem czy chce byc.. ja nie wiem na co mam czekac...

bajka napisał/a:
po prostu sama przed sobą musisz sobie odpowiedzieć szczerze na te pytania.


Coś mi dziewczyny w Waszym rozumowaniu nie pasuje. Takie pytania zadają sobie najczęściej osoby w przeddzień odejścia od współmałżonka. Najłatwiej sobie odpowiedziec wtedy "nie" i to nas od razu "zwalnia" od pracy nad małżeństwem. Takie pójście na łatwiznę.

Bardziej interesujące jest pytanie "co to jest miłośc?". Z Waszych postów można odnieśc mylne wrażenie, że miłośc się skończyła więc i zdrada ma swoje usprawiedliwienie. A to przecież tylko zwykły schemat, jaki tu na forum często się powtarza. Miłośc to nie uczucie.

Ewela - kryzys jest po to by go pokonac. I wierz mi - po kryzysie kocham moją żonę bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet nie da się tego porównac z tym co było wcześniej.
Tobie życzę bys się nie poddawała. Może i w innych związkach zaznasz trochę niby miłości, ale prawdziwą miłośc znajdziesz w swoim małżeństwie i walcz o to.

Bajka - świetnie napisałaś o tym co czują faceci. Dokładnie tak jest :).


Jeszcze na koniec link pokazujący do czego prowadzi myślenie tylko w kategoriach seksu, nie bierz tego Ewela do siebie. Po prostu nie wiedziałem gdzie ten link zamieścic:

http://www.rp.pl/artykul/..._pedofilow.html
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-09, 12:36   

Ewela..wiesz..........pod względem fizycznym to każdy facet pasuje do każdej kobiety,ale pod względem emocjonalnym,psychicznym to już raczej mało jest takich co do siebie pasują.
Brakuje Co seksu............. z męzem............ a jak zostawisz meża,jak ppójdziesz za seksem do innego faceta,to masz gwarancję że on spełni ,stanie na wysokości zadania i zaspokoi Twoje potrzeby????
Co będzie jak okaże się po jakimś czasie że nie??????
Będzie następny.....potem kolejny........... a potem????? co ?????? agencja towarzyska???? bo tam jest sporo (podobno) chętnych do zaspokajania się............

Kiedyś czytałem odpowiedż x.prof.Jacka Salija pewnej kobiecie na temat co ona ma zrobić jak mąż ma problem z przedwczesnym wytryskiem i zostawia ją nie zaspokojona a rozbudzoną i czy ona może coś zrobić z tym zgodnie z nauką kościoła.
Odpowiedz była mniej więcej taka ,że w takim przypadku ona może poprostu "dokonczyć " swoje spełnienie poprzez masturbację.Kościół dopuszcza takie rozwiązanie pod warunkiem że wcześniej doszło do pełnego stosunku.
We wczorajszym Katechiżmie poręcznym mówił o tym samym x.Pawlukiewicz.
Może warto rozważyć ewentualność takiego rozwiązania.
Ale tak patrz ą cinaczej na to compiszesz Ewela,to można dopatrywac się tego Twojego nadmiernie rozbudzonego seksualizmu jako początków uzależnienia od seksu i chorej miłości.
Bo Ty kompulsywnie o tym myślisz,pragniesz i Twoje myślenie "kręci" się wokół Twoich potrzeb.W związku z tym zaczynasz "grę" nałogowego,kompulsywnego regulowania potrzeb seksualnych.
Uważaj............
Wyobraż sobie ,że jesteś na bezludnej wyspie ..............bez facetów.............. bez możliwości kontaktów damsko-męskich.............. i co wtedy?????? nie będzisz czuła się kobietą?
 
     
PawełV
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-10, 23:32   

Chodż jestem mężczyzną miałem podobny problem.Od młodych lat miałem hęć się kochać.Jednak uznałem to za ciężki grzech zgodnie ze słowami pisma św.,,każdy kto pożądliwie spojrzy na kobietę już się z nią dopuścił cudzołustwa''.Udało mi się wytrwać w czystości przedmałżeńskiej do 29 roku życia-do ślubu.Walka była bardzo ciężka.Traciłem dziewczyny jedna za drugą gdyż obejmowanie przytulanie i pocałunki uważałem za grzech.Starałem się nie patrzeć na kobiety by nie zgrzeszyć pożądliwością.Ożeniłem się z kobietą której nie kochałem i która mi się nie podobała.Obecnie walczę o zachowanie czystości małżeńskiej. Staram się nie dotykać żony nie uśmiechać się do niej i udało mi się przez całe małżeństwo ani razu nie pocałować żony namiętnie aby nie wzbudzić porządliwości.....W domu często żona robi piekło....Niestety gdy niekiedy nie pomagały godziny perswazji.... grzeszyłem współżyjąc z nią.Na szczęście ona jest niebardzo hętna do współżycia.I robiliśmy to 3-5 razy w roku.Nadal mam temperament lecz ciągle z nim walczę...Jest to ciężka walka gdyż małżeństwo często jest.... na krawędzi rozpadu.Walczę więc z jednej strony o czystość małżeńską z drugiej zaś o jedność małżeństwa.Do tego dochodzi jeszcze odrzucanie wszelkich fantazji seksualnych które przychodzą do głowy.....Dlatego tak ważne jest ciągłe myślenie o dochowaniu przysięgi...i o piekle za niewierność....
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 08:09   

PawełV napisał/a:
Staram się nie dotykać żony nie uśmiechać się do niej i udało mi się przez całe małżeństwo ani razu nie pocałować żony namiętnie aby nie wzbudzić porządliwości.


PawełV, a czy aby u Ciebie wszystko w porządku pod "kopułą"?

Sorki za takie brutalne pytanie, ale chyba coś Ci się mocno poplątało. Znajdź szybko dobrego księdza. Polecam J.Salija. Musisz to wszystko sobie wyprostowac w głowie.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 08:18   

PawełV napisał/a:
Staram się nie dotykać żony nie uśmiechać się do niej

jestem w szoku , Paweł jak ona to wytrzymuje , bez dotyku , bez uśmiechu.
PawełV napisał/a:
Ożeniłem się z kobietą której nie kochałem i która mi się nie podobała.

szok , nawet jeśli jej tego nie powiedziałaś , to ona to czuje , masakra . Ja sie nie dziwię , że jesteś w kryzysie .
pisałes wcześniej o rozdźwięku między życiem , a wiarą . Obowiązkowo przesłuchaj , kazania ks. Pawlukiewicza , audycje , p. Guzewicza , książki Jacka Pulikowskiego( wartość współżycia małżeńskiego) , szukaj a znajdziesz
PawełV napisał/a:
Walczę więc z jednej strony o czystość małżeńską z drugiej zaś o jedność małżeństwa.

Paweł , wygląda na to , że źle rozumiesz oba pojęcie .
Małżeństwo jest sakramentem, źle , go rozumiesz i stąd ten rozdźwięk.

http://www.kryzys.org/dlo...tion=file&id=35

Wiara , nadzieja i miłość , a z nich największa jest MIŁOŚĆ.

[ Dodano: 2009-11-11, 09:15 ]
jeszcze . książka K.Knotza "seks jakiego nie znacie" - autor to doktor teoligii, kapłan zakonu braci Mniejszych Kapucynów.
przyjemnej lektury. Ja właśnie siĘ za nią zabieram. 1 pierwsza strona
S ZCZĘSCIOTWÓRCZA
E NERGIA
K ONSOLIDUJĄCA
S AKRAMENT

jak kupiłam ta książke córka ( 21 lat) zapytała
- mamo , po co ci ona?
Ale ja wiem po co .
Muszę sobie odpowiedzieć na wiele pytań także w tej sferze , , jeden z zarzutów męża - prawdziwy- że go odpychałam w łóżku -
Mam nadzieje , że on też chce się dowiedzieć dlaczego tak było.
Głęboka refleksja nad tym jak było , a jak powinno być , jest stopniem do uzdrowienia relacji . to moje osobiste zdanie.
Ufam Jezusowi , że dane nam będzie naprawić wszystko , także te sferę naszego sakramentu. życzę tego nam wszystkim. no to do dzieła.
Szukajmy , a znajdziemy.
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 20:21   

Dziękuje bardzo za kolejne odpowiedzi w moim temacie ;)

Skomentuje wypowiedz uzytkownika "nalóg" ;) Fakt moze moje mysli w "tym" temacie sa teraz nasilone i napewno musze zwrocic na to uwage, zeby sie kompletnie nie pogubic i nie "uzaleznic" od pozadania... pamietam o tym, ze moze to tez stanowic zagrozenie! Nie powiedzialam jednak, ze mysle nieustannie o seksie.. bo chodzi o okazanie uczuc w sposob fizyczny, nie tylko sam seks. Nie wiem czy w domu jestem przyjaciolka czy lokatorka, bo nie zona.. :( Poza tym moj "apetyt" na sam seks i te mysli towarzyszla mi do okolo 2/3 cyklu ;) Mysle, ze to zdrowe i normalne.. A porowananie z bezludna wyspa jest dla mnie bez sensu. Nie jestem tak zajechana i ukierunkowana na seks seks i seks... zwierzece zaspokojenie... :/ Wybralam juz swoja droge - malzenstwo a miedzy innymi w nim powinien byc seks i okazywanie uczuc fizycznie... wiec nie wybralam bezludnej wyspy... potrafie funkcjonowac normalnie gdy seksu nie ma, bo maz bylby zmeczony, gdyby go nie bylo.. i inne okolicznosci... ale gdy po prostu nie ma bo on sie zniechecil i nie okazuje mi zadnej pieszczoty.. to zupelnie zmienia sytuacje.
To co mowiles o "innym" ze tez mogloby sie okazac, ze mnie w tej sferze nie zadowala... wczesniej wspomnialam o znajomosci z kims, z przeszlosci.. i zadowalal mnie tak jak nikt.. dlatego ta pokusa jest dla mnie taka silna i smutna! Bo ta konkretna osoba chodzi mi teraz po glowie... :(

Rozmawialam dzis z mezem.. w sumie tak wyszlo.. i do niczego nie doszlismy... wspolnie mamy zale do siebie... i on nie moze zrozumiec, ze przed slubem ja nic w tej sferze od niego nie wymagalam i dlaczego teraz wymagam, skoro mam taki temperament i on mnie nie zadowala to sama powinnam sie z tym uporac... i co?
A przed slubem nie mialam wielu dosiwadczen, a po slubie ta seksualnosc sie we mnie rozbudziala.. zaczelam zdawac sobie sprawe ze swoich marzen i fantazji w "tej" kwestii, bo bylam wolna od wyrzutow sumienia, powodowanych wczesniej wspolzyciem przedmalzenskim. W malzenstwie wydalo mi sie to "legalne" i bardzo chcialam dbac o "ta" sfere i cieszyc sie "nia". <------ taka moja odpowiedz dla meza byla i nakreslam Wam sytuacje...

Pogubilam sie, bo to tak dlugo trwa. Utracilam pozadanie do meza... choc chcialam to pielegnowac... przestalam patrzec na niego jak na mezczyzne.. samo tak na mnie to splynelo, mimo ze dlugo walczylam... poczucie odracenia spowodowane tym, ze nie mozemy sie w "tej" kwestii" zrozumiec, jakos sie we mnie zakorzenilo i boli mnie to, bo wiem, ze jestem zona.
Gdyby maz podjal jakies kroki a przeciez nie czuje do niego pozadania to i tak bym sie zgodzila podjac te kroki z nim, po to zeby zmienic ten swoj brak pozadania do niego, zeby ukierunkowac je znow na niego wlasnie tak jak byc powinno.. moje nastawienie teraz tez jest juz inne, ale zrobilabym wszystko zeby wejsc na wlasciwy tor...

Boje sie tego co powiedzial seksuolog: ze maz moze zaczac sie starac a mi i tak nie bedzie to wystarczalo, bo mamy bardzo rozbierzne temperamenty... i inne podejscie do "tych" spraw. Powiedzial, ze na dluzsza mete bede sfrustrowana a to spowoduje ze inne sfery tez zaczna gnic :/

Nie wiem nic juz... nic i to jest straszne!
 
     
m.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 20:40   

witam Cię

jestem tylko o rok starsza od Ciebie i mogę Ci powiedziec tylko tyle że jeśli nie odbudujesz swoich relacji z Bogiem to żaden mężczyzna nigdy w życiu cię nie zadowoli i nie ziszczą się Twoje marzenia o wspaniałym współżyciu z mężem. ja niestety też miałam partnerów przed ślubem i szukałam miłości(opisałam to trochę w moim świadectwie) i żaden mężczyzna nawet mój mąż nie był wystarczająco dobry aż do czasu gdy poznałam Boga, to On weryfikuje nasze myślenie, nasz egoizm,nasze Ja.
polecam Ci abyś w waszym małżeńskim łóżku poszukała sakramentalnego piękna, a wasze łoże było nie eksperymentalnym laboratorium lecz Świętym Ołtarzem, ale to tylko z Bogiem inaczej będziesz nadal szukac i eksperymentowac.
pozdrawiam
mz
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-11, 22:47   

Ewela

polecam książkę , która dopiero dzisiaj zaczęłam czytać . Jestem na 20 stronie , a już dokonałam takich odkryć , że ja cie nie mogę . Naprawdę dobra pozycja .
Ksawery Knotz "Seks jakiego nie znacie". jest tam mowa , także o tym o czym wspomina m.z.
przyjemnej lektury
 
     
m.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 21:01   

ja niestety nie czytałam tej książki, ale znam małżeństwa które były na rekolekcjach o tej tematyce prowadzone przez ojca Knotza i bardzo sobie chwalili, mówili że po 20latach małżeństwa potrafią się cieszyc jak na początku swojego małżeństwa byciem z sobą, że odkrywają się na wzajem i że potrafią się nadal zaskakiwac.
więc Ewela, ciesz się z tego że masz wspaniałego męża i kochaj go, a na pierwszym miejscu niech będzie Pan Bóg.
pozdrawiam
mz
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 22:24   

Zaczynam czytac polecana ksiazke ojca Knotza... nawet sie rozpedzilam, gdyby nie inne obowiazki pewnie bym juz byla przy samym koncu...

Wiem i czytam o uzdrawiajacej mocy wiary... Chce Wam powiedziec, ze majac wiekszy apetyt na seks niz maz, nie jestem wyuzdanym zierzem, ktore sie tylko zadowala! Wlasnie szukam w "tym" bycia blizej z mezem.. wlasnie nie chodzi o sam seks.. w ksiazce jest napisane o wyrazach milosci w sposob fizyczny nie tylko przez stosunek. No co mam zrobic jak tego u mnie nie ma. Rozmawialam, prosilam... Chcialam dla meza tworzyc, sprawiac zeby sie czul wyjatkowy.. nie tylko aranzowaniem cieplego i namietnego wieczoru, ale tez i innymi pomyslami... gestami, zalotami itd
Tak bym chciala miec komu dac siebie.

Moze myslicie ze chodzi o sam poped, ze sie w tym gubie, bo przeciez zdradzilam, nie siedzialam w domu i nie modlilam sie.. uleglam, wiec jestem brudna i popedliwa..
W kontakcie z tamtym mezczyzna.. nie szukalam samej przyjemnosci fizycznej.. nawiazala sie miedzy nami wiez... (bo przeciez moglam rzucac sie na prawo i lewo zeby sie zadowolic zwyczajnie).. szukalam w tamtym mezczyznie milosci, czulam potrzebe dawania... chcialam bliskosci i ciepla, uczucia nie orgazmow. Moglam sie do niego przytulic jak do mezczyzny :(

Dalej powiem Wam,ze na poczatku malzenstwa nauczlam sie metodzy naturalnej.. prowadzilam wspolnie z mezem zeszyt gdzie zapiszwalismy temperature, prowadzilam obserwacje... co za tym idzie w okresie plodnym nie podejmowalismy wspolzycia... bylo mi trudno ale bez przesady, cieszylam sie tym co bedzie potem... czekalam na to... tym bardziej, ze wtedy bez zadnego stresu... bo wiedzialam ze w ciaze nie zajde. Moj apetyt byl tym regulowany.. i maz tez mial czas zeby na mnie czekac... tymbardziej jak jego potrzeby byly i sa mniejsze.. wydawalo sie to dobrym rozwiazaniem...
Po przeszlo roku obserwacji metoda poszla w odstawke... maz zaczal zaniedbywac prowadzenie ze mna zeszytu, mi bylo bardzo smutno... i najwazniejsze, ze w okresie nieplodnym, gdzie spodziewalam sie ze on bedzie na mnie czekal... i bedzie chetny zeby wspolnie sie "tego" uczyc... nie podejmowal dzialan a na moje reagowal niechecia...
Zeszytu juz dawno nie prowadze... chociaz lubilam wiedziec kiedy jestem plodna... ale nie moglam zniesc braku zainteresowania.

Moj maz ma bardzo tradycyjne podejscie do "tych" spraw, widzi to tak: calowanie w usta, prztulanie, penetracja.. koniec.
W samym stosunku nie okazwal mi zaciekawienia mna.. cialem.. wiecie tego spojrzenia milosnego tez nie bylo... a poza tym... nie wiem jak to skategoryzowac, no glupie to jest ale prawdziwe, przy wiekszosci przpadkow naszych stosunkow... po jakiejs chwili penetracji zachciewalo mi sie siku /ratunku!/, wiem, wiem.. pewnie wynika to z nie takiej pozycji, ale jego aktywnosc w innych pozycjach tez to we mnie wywolywala i dodam, ze wczesniej tak nie mialam... a poza tym nie zawsze chcialam ja byc akurat aktywna...

pozdrawiam Was czytajacych
 
     
Jarek S
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-13, 22:46   

Ewela...pamiętaj że czym więcej będziesz zdradzała swojego męża, tym bardziej będzie Ci obojętny i coraz mniej będziesz chciała być z nim i coś zmieniać na lepsze...Niestety tak to działa....zacznij od zerwania znajomości z tamtym facetem, ja wiem że to trudne, ale konieczne...żeby przestał pojawiać się w twoich myślach...i skup się na relacji jaką masz z Bogiem...
Koniecznie musisz swojego męża dowartościować... jeśli będzie czuł się "słaby" w łóżku to każde współżycie z Tobą będzie odbierał jako swoją porażkę...pomyśl...gdyby Tobie coś zupełnie nie wychodziło (np. gra w kręgle) i znajomi dawali by Ci odczuć że jesteś kiepska, czy chciałabyś w nie grać?
 
     
Ewela_24
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-14, 00:51   

Dzieki za odp.
Nigdy mezowi nie mowilam, ze jest kiepski w "tym"... staralam sie "uczyc".. bylam otwarta, nawet jak nie bylo mi dobrze... bylam czula i rozmawialam wielokrotnie, wiec jak mam dowartosciowac... skoro on nic w tym kierunku nie podejmuje... na mnie nie reaguje... nie mam pomyslu jak go dowartosciowac... staram sie byc dobra... staram sie cos pysznego mu przyzadzic.. zeby byl zadowolony (choc teraz gorzej mi ida domowe obowiazki)
Staralm sie z roznych stron - wyjazd, przebywanie razem... zaangazowanie w jego zainteresowania... maz sie wycofal i juz.. i poza tym nie ma az takiej potrzeby. Mam tylko ludza cierpliwosc... Nie moge zniesc tego... nawet namietnego pocalunku nie ma, a gdy w nocy chce sie przytulic to tylko sie otrzasa, zebym dala spokuj...
Wiem, ze mnie kocha i ze chcialby inaczej, ale ja nie potrafie juz zaradzic w tej sytuacji, moge tylko chciec i sie modlic chyba...
Zerwanie znajomosci z tamtym.. hm.. pewnie masz racje... na szczescie mamy bardzo sporadyczny kontakt... zawsze jednak milam go w swiadomosci, kiedys jako mile wspomnienie i marzenie, teraz tez o nim mysle od czasu do czasu... i trudno jest sie tego pozbyc, mysli plyna jak strumien... nie moja wina, ze ubierajac sie pomysle..-ciekawe jakby on zareagowal... :(
Nie mam pomyslu na dalsze zycie
 
     
Jarek S
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-14, 09:33   

Ewela nie musisz mu mówić, że jest kiepski...sama wcześniej napisałaś że on odczuł że macie różne temperamenty i że nie "nadąża" za Twoim...skoro odczuł to znaczy, że w jakiś sposób Twoje zachowania lub postawa tak to wyraziły (nie odbieraj tego jako krytykę).
Dziwi mnie jednak że przestał być czuły i że Cię nie zauważa ...coś tu nie gra...i chyba szukałbym tu przyczyny takiego zachowania w czymś innym, nie tylko w różnicy temperamentów... Gdyby problem polegał tylko w seksie unikałby współżycia z Tobą ale czułość (moim zdaniem) by nie "uciekła". Cóż... objaw oziębłości psychicznej najczęściej występuje gdy pojawia się ktoś trzeci...sama to pewnie wiesz po sobie...ja niestety tez to wiem z doświadczenia swojego...
Co do tego faceta ... uwierz nie wyzwolisz się z myślenia o nim. póki całkowicie nie zerwiesz z nim kontaktu. Dlatego że nawet jego głos w słuchawce będzie kojarzył Ci się z tymi spędzonymi w z nim łóżku chwilami... tym bardziej że sama pisałaś, że seks z nim Ci się podobał...trudno nie myśleć o czymś co było miłe a czego nie możesz mieć na co dzień... Oczywiście nie wymażesz z pamięci tego od razu...ale powoli to odejdzie... Jednak w sytuacji kiedy go słyszysz lub widzisz obraz seksu z nim będzie cały czas powracał...i tym samym będzie Ci coraz trudniej walczyć o małżeństwo..to tak jakbyś rzucała sama sobie kłody pod nogi...Wiem coś na ten temat bo przez to przeszedłem ( http://www.kryzys.org/arc...0c4785d771b670b ).
Spróbuj zmieniać swoje podejście do seksu...ja wiem że to bardzo trudne...kiedyś usłyszałem od księdza bardzo mocne słowa, które mnie zabiły na jakiś czas i których nie mogłem przetrawić : "a kto powiedział, że seks w małżeństwie musi być udany? Nie taki jest sens małżeństwa" Na początku się nie zgadzałem, protestowałem...potem powoli rozumiałem, że miał rację... Domyślam się że brakuje Ci nie tylko seksu ale przede wszystkim czułości której nie ma...
Trzymaj się i walcz o to małżeństwo...nie poddawaj się ...nie rezygnuj...
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-11-14, 14:41   

PawełV napisał/a:
Chodż jestem mężczyzną miałem podobny problem.Od młodych lat miałem hęć się kochać.Jednak uznałem to za ciężki grzech zgodnie ze słowami pisma św.,,każdy kto pożądliwie spojrzy na kobietę już się z nią dopuścił cudzołustwa''.Udało mi się wytrwać w czystości przedmałżeńskiej do 29 roku życia-do ślubu.Walka była bardzo ciężka.Traciłem dziewczyny jedna za drugą gdyż obejmowanie przytulanie i pocałunki uważałem za grzech.Starałem się nie patrzeć na kobiety by nie zgrzeszyć pożądliwością.Ożeniłem się z kobietą której nie kochałem i która mi się nie podobała.Obecnie walczę o zachowanie czystości małżeńskiej. Staram się nie dotykać żony nie uśmiechać się do niej i udało mi się przez całe małżeństwo ani razu nie pocałować żony namiętnie aby nie wzbudzić porządliwości.....W domu często żona robi piekło....Niestety gdy niekiedy nie pomagały godziny perswazji.... grzeszyłem współżyjąc z nią.Na szczęście ona jest niebardzo hętna do współżycia.I robiliśmy to 3-5 razy w roku.Nadal mam temperament lecz ciągle z nim walczę...Jest to ciężka walka gdyż małżeństwo często jest.... na krawędzi rozpadu.Walczę więc z jednej strony o czystość małżeńską z drugiej zaś o jedność małżeństwa.Do tego dochodzi jeszcze odrzucanie wszelkich fantazji seksualnych które przychodzą do głowy.....Dlatego tak ważne jest ciągłe myślenie o dochowaniu przysięgi...i o piekle za niewierność....


Serdecznie Cie witam i pozdrawiam...
Myślę sobie,że nam wszystkim potrzeba czasu najpierw do poznawania i odkrywania, najlepiej z Bogiem, dobrze też w porozumieniu ze stałym spowiednikiem, potem również potrzeba nam czasu na zmiany , na próby podjęcia waznych decyzji zmian w swoim życiu.
Poproś Boga o taki czas na samotność w przemyślenich , o ciszę ...wspieram modlitwą również.
Podaje Tobie i Twojej żonie stronę...

http://www.szansaspotkania.net/

Niech Wam Pan BŁOGOSŁAWI:)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5