Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
A kiedy myślę: "Moja noga się chwieje",
wtedy mnie wspiera Twoja łaska, Panie.
Gdy w moim sercu mnożą się niepokoje,
Twoja pociecha orzeźwia mą duszę.
Boże tylko Twa łaska mnie ratuje . Alleluja ........
"..Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie,...." ( Mk 8)
Chryste przypominasz mi - NIE ZAPOMNIJ - co masz od od Boga
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-18, 19:08
(Łk 9,22-25)
"....Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie,
niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce
zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten
je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a
siebie zatraci lub szkodę poniesie?
"Co dnia". Chodzi o codzienną wytrwałość w naśladowaniu Pana. W centrum naszego naśladowania jest Krzyż Chrystusa, nasze życie i zmartwychwstanie, źródło wolności, pocieszenia, miłosierdzia, nadziei, która nigdy nie zawodzi. Krzyż sprowadza bezbronność.
W naśladowaniu Jezusa trzeba uznać i przyjąć bezbronność, bezradność jako dar. Jesteśmy oddani, poddani Bogu i świat nic złego nie może nam uczynić. Jesteśmy bezradni i bezbronni wobec Boga, a to oznacza ulegli, posłuszni, otwarci, szczerzy, pokorni i prości, słuchający.
W naszej bezbronności trzymamy się Tego, który jest naszą obroną. Bezradność wyzwala potrzebę patrzenia w stronę Tego, który wszystko może pomóc znieść i wszystko przetrzymać.
Tylko z powodu Jezusa warto stracić życie.
Tracimy życie dla Boga, gdy jesteśmy Jemu oddani. Często prosimy Go, aby przywrócił nam zdrowie, pokój serca, aby postawił na drodze życia ludzi miłych, życzliwych, rozumiejących. Tracenie życia łączy się z brakami. Coś nas pozbawia energii, entuzjazmu, uśmiechu szczerego, chęci do życia z tymi, z którymi żyjemy. Mamy dosyć tego, co nas spotyka. Naśladowanie łączy się z doświadczeniem niezrozumienia, lekceważenia, pomijania.
Naśladowanie jest nierozdzielnie połączone z traceniem tego, o czym mówię, że "mam prawo, należy mi się, mam swoją godność".
Jezus miał też prawo i należało Mu się i miał swoją godność będąc na ziemi. Wtedy zachować cierpliwość, a czasem krzyknąć, że na coś się nie zgadzam. To nie grzech! Cierpliwie tłumaczyć, wyjaśniać, kiedy słowa nie pomogą – rozpłakać się i płakać do woli. To nie wstyd! Nie płaczemy sami. Gdy się wyciszymy, usłyszymy w naszym sercu płacz Jezusa.
( z przemiany)
Chmurka [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-22, 11:21
Kto przebywa w pieczy Najwyższego
i w cieniu Wszechmocnego mieszka,
mówi do Pana: "Ucieczko moja i Twierdzo,
mój Boże, któremu ufam".
Bo On sam cię wyzwoli
z sideł myśliwego
i od zgubnego słowa.
Okryje cię swymi piórami
i schronisz się pod Jego skrzydła:
Jego wierność to puklerz i tarcza.
W nocy nie ulękniesz się strachu
ani za dnia - lecącej strzały,
ani zarazy, co idzie w mroku,
ni moru, co niszczy w południe.
Choć tysiąc padnie u twego boku,
a dziesięć tysięcy po twojej prawicy:
ciebie to nie spotka.
Ty ujrzysz na własne oczy:
będziesz widział odpłatę daną grzesznikom.
Albowiem Pan jest twoją ucieczką,
jako obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego.
Niedola nie przystąpi do ciebie,
a cios nie spotka twojego namiotu,
bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie,
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.
Na rękach będą cię nosili,
abyś nie uraził swej stopy o kamień.
Będziesz stąpał po wężach i żmijach,
a lwa i smoka będziesz mógł podeptać.
Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie;
osłonię go, bo uznał moje imię.
Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham
i będę z nim w utrapieniu,
wyzwolę go i sławą obdarzę.
Nasycę go długim życiem
i ukażę mu moje zbawienie.
(Psalm 91)
kangoo [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-22, 14:03
(Ps 23)
Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego,Pozwala mi leżeć
na zielonych pastwiskach...Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoją chwałę.
Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę,zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Kij Twój i laska pasterska,są moją pociechą.
Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół
mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa
niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co
rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.(Mt 16,13-19)
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-25, 19:29
Mateusz 7,7-12
"...Jezus powiedział do swoich uczniów: Proście, a będzie wam dane; szukajcie,
a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi,
otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą...."
Proście, a będzie wam dane". Nie przestawajcie prosić, a będzie wam dane; nie przestawajcie szukać, a znajdziecie; nie przestawajcie pukać, a drzwi będą przed wami otwarte.
Jest w tym wołanie o wytrwałość, nie poddawanie się, nie poprzestawanie na jednym akcie, jednym słowie, jednym geście. Jezus chce byśmy Go nękali prośbami. On chce dawać, lecz my nie prosząc wytrwale, nie otwieramy wystarczająco serca na przyjęcie daru.
Prośba poszerza wrażliwość serca na przyjęcie i rozumienie Jezusa i Jego łaski. Wytrwałe proszenie jest dorastaniem, dojrzewaniem do przyjęcia tego, co Bóg da. Przez proszenie przygotowujemy się na Jego wolę, rozstrzygnięcie, pomysł.
W szukaniu zatem nie chodzi najpierw o to, byśmy odkryli, co Bóg nam chce dać, lecz poznali, co jest w nas przeszkodą do przyjęcia jego daru. Nasza niesprawiedliwość stawia opór Jego łasce. Spotkanie z własną niesprawiedliwością łączy się z umiejętnością znalezienia i przyjęcia tego, co jest Bożą sprawiedliwością.
Nasza prośba powinna zawierać wołanie: "Abym poznając Ciebie, poznał siebie". Szukanie Boga jest złączone z odkrywaniem naszego człowieczeństwa w Nim.
Dlaczego w Nim? Ponieważ poza Nim poznając siebie możemy doświadczać frustracji i rozpaczy. Patrzenie przez Jezusa na siebie umożliwia postrzeganie się w jego spojrzeniu. Patrzymy na nasze życie oczami Jego miłosiernego wejrzenia.
Nie szukamy w sobie niesprawiedliwości, grzechów, braku wierności wobec Bożego Prawa. Szukamy Jezusa, dostępu do Jego serca. Zanurzamy się w Jego miłości, aby przez nią poznać swoją niewierność wobec Niego.
Proszenie, szukanie, pukanie zmierza do odczucia i przezywania we własnym sercu miłości Boga i do radosnego przyjęcia Jego zamiarów.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-26, 14:28
(Ez 18,21-28)
To mówi Pan Bóg: A jeśliby występny porzucił wszystkie swoje grzechy,
które popełniał, a strzegł wszystkich moich ustaw i postępowałby według
prawa i sprawiedliwości, żyć będzie, a nie umrze: nie będą mu poczytane
wszystkie grzechy, jakie popełnił, lecz będzie żył dzięki sprawiedliwości,
z jaką postępował.
psalm 130
Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie,
Panie, któż się ostoi?
Ale Ty udzielasz przebaczenia,
aby Ci służono z bojaźnią.
(...)
Pokładam nadzieję w Panu,
dusza moja pokłada nadzieję w Jego słowie,
dusza moja oczekuje Pana.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-02-26, 16:35
(Mt 5,20-26)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie
większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa
niebieskiego. Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj; a kto by
się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się
gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka,
podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: Bezbożniku, podlega karze
piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam
wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez
ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i
dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś
z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i
aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz
stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz.
Jest tej zlosci we mnie i niedokonczonych spraw.
Prosze Pana Boga abym mogla je rozpoznac i pojednac sie z kim trzeba.
Poki jestesmy w drodze.
Pan mówi zeby slonce nie zachodzilo nad naszym gniewem, im szybciej tym lepiej....
Szukając Słowa Bożego
ks. dr Tomasz Tułodziecki - wicerektor Wyższego Seminarium Duchownego w Toruniu
Bardzo interesująca.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-29, 21:29
Iz 50,4-7)
Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą
strudzonemu, przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym
słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani
się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę.
Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie
wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją
jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
jestem nieczuy na obelgi , Pan Bog naprawdę mnie wspomaga
Chwała Panu, z Nim mogę wiele
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-11, 17:00
"....Jezus zaś odezwał się do nich ponownie: Pokój wam! Jak Mnie posłał Ojciec, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i oznajmił: Weźmijcie Ducha Świętego”. ..."
Niesamowite jest to, w jakim momencie dokonuje się powierzenie misji przez Jezusa. Uczniowie są zalęknieni, niedowierzający, zamknięci, „schowani” przed innymi, pełni niepokoju i niezdolni do „wyjścia na zewnątrz”. I właśnie wtedy, gdy są w takiej kondycji duchowej, Jezus mówi: „Ja was posyłam”. Jezus posyła ich POMIMO lęku. Doświadczenie lęku, słabości jest po to, aby umocnić w wierze. Słabość nie dyskwalifikuje ucznia. Wręcz przeciwnie. Gdyby uczniowie byli mocni, działaliby swoją siłą, a nie mocą Jezusa. W doświadczeniu słabości ukryta jest moc.
„Moc bowiem w słabości się doskonali”.
Ten, kto ODCZUJE swoją słabość, kto zna udrękę lęku, jest zdolny do PRZYJĘCIA mocy Ducha. Słabość otwiera na przyjmowanie „mocy z wysoka”. I w tym sensie słabość jest błogosławieństwem. ( z Przemiany)
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-13, 00:40
".....Działanie Boga jest dla człowieka niedostrzegalne, jak wiatr. Nie wiemy jak i kiedy Duch Święty czyni nas przemienionymi. To nie nasza rzecz "znać czas i chwile". Nie wiemy, dlaczego podejmujemy ryzyko w sprawach, które w rozumieniu innych są przegrane. Sami dziwimy się, że stać nas było na powiedzenie tego, co podpowiadało serce, sumienie, rozsądek, troska o człowieka, wiara. Po znakach będących naszą postawą, mówieniem, poznajemy, że jesteśmy przemienieni, zrodzeni na nowo przez Ducha Świętego.
Nie wiemy, jak zachowamy się w rozmowie, której się obawiamy, będącej jeszcze przed nami. "Nie martwcie się, co, ani jak będziecie mówili, gdyż to Duch Święty będzie mówił przez was". On zaś nagle przychodzi. Jest zawsze wtedy, gdy człowiek przez swoją decyzję, wypowiedź, czyn chce uwielbić imię Pana...."
( z przemiany )
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-13, 06:06
(J 3,7-15)
Jezus powiedział do Nikodema: Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam
się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz,
lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który
narodził się z Ducha. W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: Jakżeż to się
może stać? Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: Ty jesteś nauczycielem
Izraela, a tego nie wiesz? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy,
co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie
przyjmujecie. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie,
to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? I nikt
nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna
Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by
wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie
wieczne.
Panie Boze zabierz ode mnie lęk przed nieznanym i daj sile bym nie bala sie swiadczyc o Tobie
Wczoraj nie mialam odwagi, bałam sie jeszcze..
Panie zabierz lęk przed szaleństwem, strachem bym nie zostala uznana za szaloną w moim srodowisku
wolnosc abym nie przejmowala sie tym
Nie wiem dokad podozam, ale radość Twoja coraz czesciej mi towarzyszy!
bądz błogosławiony Panie w dobroci swojej
Agnieszka [Usunięty]
Wysłany: 2010-05-04, 10:22
Ap 21,1-5a)
Ja, Jan, ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto Święte - Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już /odtąd/ nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe.
Ap 21,1-5a)
Ja, Jan, ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto Święte - Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już /odtąd/ nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe.
Czy nie tak ma wyglądać każde odnowione przez Boga małżeństwo?
Wszystko co złe odejdzie, bo zrozumiemy błędy, porzucimy grzech, który nas toczył, Bóg zasiądzie między nami i ustanowi nam nowe-kochające prawdziwie- serca?
Oto czynię wszystko nowe. Przecież tego chcemy.
Na to czekamy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.