Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Za Palomę
Autor Wiadomość
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-14, 21:47   

Mów proszę konkretnie, bo nie wiem o co Ci chodzi?
Co mówią same za siebie?
(Słowo "wytwór" chyba nie jest obraźliwie, nie o słowa tu chodzi)

Do zbawienia nie jest mi konieczna wiara w "białe małżeństwa" i tzw niesakramentalne.
Jest nauczanie KK nadzwyczajne i zwyczajne.
W zwyczajne nie mam obowiązku wierzyć, choć mogę.

Ktoś mi kiedyś napisał (dzięki mu m.in. za te słowa) : doktryny się zmieniają na przestrzeni wieków a Jezus jest ten sam i ten Facet bardziej do mnie przemawia.
Do mnie też.

W spowiedzi nie raz podkreślałam, że być może stoję w sprzeczności w nauczaniem KK ale nie akceptuję nauki KK dot. tzw związków niesakramentalnych ... i nic.
Sami księża mają różne zdanie.
Nie chcę osądzać ludzi żyjących w takich związkach - Jezus jest ich sędzią, bo zna ich serca.
Zresztą nie chodzi mi tutaj o przepychanie się na argumenty, bo to droga donikąd.
Takie jest moje zdanie. Ty możesz mieć inne, ale proszę uzasadniaj coś konkretnie jak piszesz.
Takie ogólniki wprowadzają tylko zamęt.

Nie podważam nauki Jezusa w zakresie małżeństwa.

Jeśli KK ogłosi coś innego w tym zakresie przyjmę to.

Takie jest moje zdanie na dziś.

[ Dodano: 2009-10-14, 09:54 ]
Bardzo chciałabym wytrwać w wierności ... Bogu, mężowi, złożonej przysiędze.
Choć wiem, że to bardzo trudne i bez Boga nie jestem zdolna do tego.

[ Dodano: 2009-10-14, 21:39 ]
byłam u adwokata(-tki)
szanse na separację mam, jak określiła, niewielkie, bo względy społeczne czy jakieś tam przemawiają za przyznaniem rozwodu mężowi - dwoje małych dzieci(!), druga rodzina od dawna; nasza córka większa i jak określiła już chyba się przyzwyczaiła do sytuacji (?).
Jak zobaczyła kto jest pełnocnikiem męża powiedziała tylko :"tylko proszę nie dać mu się stłamsić i wgnieść w ziemię" Okazuje się, że to najlepszy spec od rozwodów w moim mieście tzw. adwokat diabła. Ona sama chyba wymiękła na to nazwisko.

O separcję z wyłącznej winy męża mogę wystąpić. Wg niej szanse marne.
Rozwód z wyłącznej winy męża - szanse większe, ale jak stwierdziła każdemu można przypisac winę, bo nie ma ludzi bez grzechu i bez wad i to samo już może zostać uznane za winę, Sprawa może trwać krótko albo bardzo długo.
Doradziła też, aby pod żadnym pozorem nie używać w sądzie, tego ciągle tu na forum pisanego, słowa "Kryzys"

... tak w skrócie ...na dziś...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-14, 21:56   

Paloma....po ludzku....ech...
Po Bożemu......to już sam Bóg wie !

Nie musisz w sądzie wcale za dużo dyskutować. ...zdecydowane NIE - pokazuje Twoją postawę i decyzje w sprawie Waszego małżeństwa !
I Twoje - ja widzę szansę, ja chcę walczyć o małżeństwo.....
I Twoje - nie porzyjmuje winy na siebie, ponieważ nie takie kryzysy ludzie przechodzą i nie takie da sie naprawić....potrzeba jedynie dobrej woli męża - lub też niech biuerze wine na siebie !

Paloma......to nie muszą być pyskowki i walka w sensie doslownym....

Kobieta godna, domnie stąjąca z podniesioną głową , nie da sie stłamsić i wgnieść w podłogę adwokatowi diabła !!

Paloma.....duzo ciszy i spokoju......Ty masz za sąbą lepszego Adwokata. Niech ludzie osądzają.....za wszystko kiedyś przyjdzie płacić. Cmoooooooooook !! EL.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 09:47   

...
Łatwo się wszystko mówi ... gorzej wykonuje...
Wiele obietnic słownych, nawet składane przysięgi ... i często nic z tego nie zostaje...
Bardzo wątpię czy podołam temu co przede mną, w głowie jak mantra : 17 listopada

... w moim mieście na miejscu...jestem dosłownie sama...

Tu Dziękuję szczególnie tym (one i oni wiedzą), którzy(-re) mimo odległości bliższych lub dalszych stanowią dla mnie ogromne wsparcie, dajecie mi to, co najcenniejsze - Wasz czas (część Waszego życia):
1. Wam dwojgu:) za nieocenioną pomoc [nawet za to, że miałam nieraz dość tych słów ostrych, po których kilka dni dochodziłam do siebie;) ] - prawdziwi przyjaciele:) ...
2. Tobie ... :) za wszystkie ...
3. Tobie . :) za wszystko ......

Dziękuję wszystkim za modlitwę.
Niestety ... boję się ...
... nie mam tej siły jaką widzę u ludzi tu na forum

Mogę powiedzieć za Hiobem:
"Po co się daje życie strapionym,
istnienie złamanym na duchu,
Człowiek swej drogi jest nieświadomy,
Bóg sam ją przed nim zamyka.
Płacz stał mi się pożywieniem,
bo spotkało mnie, czegom się lękał,
bałem się, a jednak to przyszło.

Nie znam spokoju ni ciszy,
nim spocznę, już wrzawa przychodzi"

(Hi 3,19-26)
Ostatnio zmieniony przez Paloma 2009-10-15, 15:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 12:49   

Paloma, wiem...przypuszczam że mozna sie bać.....ale nic to z faktem, że przed Sadem i tak stanąc musisz...mimi leku.
Pokochaj ten lek, oswój go i ugłaskaj....stać sie musi...

Myślę sobie, że ja bym chyba nie rozdzierała tak bardzo szat przed Sądem...
pewnie bym starała się super wygladać i mieć podniesioną głowę....
dumnie bym wkroczyła na salę...
i powiedziałabym - zapytana niewiele....
-nie zgadszam sie na rozwód
- jestem schorowana
-corka cierpi
obie potrzebujemy pomocy i wsparcia męża
- i obie go kochamy, wybaczamy i czekamy na Niego

wszystko .

Paloma....ludzie....niech mówią, szlaeją, rozdzielają szaty...osądzają i orzekają.....

owszem, po ludzku wynik sprawy mozna przewidzieć.....ale też zażadaj, żeby Twoje słowa były zapisane.....ale potomności !

Twoja postawa wobe męża, wobec Sądu i wobec Boga - cicha, spokojna , godna i z podniesiona głową !

17 listopada...być może nie tak od raqzu i nie tego dnia - wyrok wydadzą ludzie....
Ale przyjdzie czas na wyrok Boski i wtedy Ty również musisz stanąc z podniesiona głową i niczego sie nie obawiać ! Cmoooooooooooooook !!

Paloma, czy więc musisz aż tak bvardzo sie przygotowywać, czy aż tyle emocji, nerwów, leku.....idź , a potem wróć spokojnie do córki i zacznij wreszcie spokojne życie !! Coś się kończy, zamyka, czyści, wyjasnia....ale też coś nowego się zaczyna . Cmoooooooooook !! EL.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 14:33   

El.
Nie wiem co będzie 17.11.2009r.
Nie wiem czy dożyję do tego dnia ... bo taką ewentualność też biorę pod uwagę
Wiem, że się boję ... to wszystko...
temu nie zaprzeczę i nie powiem, że jest inaczej
nawet jeśli ja się modlę i modlą się inni
... lęk nadal jest ...
...i nawet jeśli tego dnia uda mi się (bardzo wątpliwe) zachować jako taki spokój na zewnątrz, we wnętrzu będę mieć lęk, strach ...
... mój lęk jest po prostu faktem ...
... skoro Jezus odczuwał lęk, to co ja mam powiedzieć ...?
 
     
anka-k8
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 14:39   

paloma trzymam kciuki za twoja odwage w sadzie el wypowiada bardzo madre slowa ktore naprawde dodaja czlowiekowi otuchy a przede wszystkim godnosci dla boga i samego siebie to jest chyba najwazniejsze aby nie zapominac trudach zycia o sobie swoim zadaniu i godnosci postepuj zgodnie z tym co podpowiada ci serce zebys pozniej bezwzgledu jaki bedzie rezultat rozprawy nie miala przed soba wyrzutow sumienia pozdrawiam jestem z toba
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-15, 16:21   

Paloma, wiem, że się sie boisz .

Wiesz...ja mam takie wrażenie, że lęk nie pochodzi od Boga...nie pochodzi od Boga też złośc, gniew..a jednak przeżywamy też i takie własnie emocje.
Więc od kogo one pochodzą...skąd sie biora w nas....w naszym środku ?
kto i co nam szepcze do ucha, że my sie tak boimy ??

Myślę sobie, że skoro oddaje Bogu swoje sprawy, swoje małżeństwo, swoje zycie, swoje problemy, to tak naprawde powinnam ufać i być spokojna....Bo przeciez kto pokona samego Boga ?? Nie ma przeciez takiej siły !!

Pamiętam jak powierzałam Bogu swojego syna, kiedy zdawał maturę.
Obudziłam się w nocy przed ta maturą z wielkim lękiem....i taka myśl mi przyszła - oddajesz , powierzasz, to mi ufaj i bądź spokojna !
Uspokoiłam się !

Syn chodził na egzaminy, a ja byłam spokojna. Cokolwiek by sie stało, wiedziałam, że i tak będzie to dobre dla syna .

I no porzyszedł ostatni egzamin - angielski ustny....Godzina 14 , wiem, że syn wchodzi na egzamin....a mnie pochłania w tej właśnie chwili taki potężny lęk.......
i przyszła taka myśl.....mówię do ciebie idź za mna po wodzie....ale ty mi nie ufasz, toniesz...zacznij ufać, bo sie utopisz !!

Kurcze.....było mi strasznie wstyd wobec Boga, że przestałam Mu ufać...że jestem taka słaba, jeden podszept złego, a ja tonę.....nie ufam Bogu...ależ jestem słaba ....ech.....

Palomo.....zaufaj, oddaj......powiedz glośno- precz szatanie , pomódl sie Koronką Wyzwolenia.......przytul swój lęk, ogarnij go , zajmij sie nim - a zapanujesz nad nim !!

Po ludzku lęk - to zwyczajna emocja, trzeba ją zaakceptować, jakos sie do niej ustawić, żyć.....a ja sobie myślę, skoro jestem urzekająca córką samego Boga, to ja chcę z tym lękiem po Bożemu - a precz ode mnie !!!! A Ty BOże przytul mnie mocno do siebie !! EL.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-16, 08:31   

Rozprawa 17 listopada 2009 r. godz. 8.30
(dziś rano odebrałam na poczcie formalne pismo z sądu)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-16, 11:31   

Paloma............... a 18.11.2009 roku świat bedzie taki sam choć troszke inny u Ciebie.
Masz wpływ na to co Ty zrobisz,jak sie przygotujesz.........ale nie masz wpływu na innych
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-16, 12:04   

I 17.11 i 18.11 i zawsze i nadal będziesz przed Bogiem żoną tego męża ! Więc co sie takiego stanie 17.11 ??
Co zmieni w Twoim zyciu?
Co to za magiczna data, której trzeba się bać ??

Palomo, żeby byc zoną i kochać męża, nie musisz go wcale miec przy sobie !
Kochaj , módl się, wspieraj i rób sobie co chcesz...ale nie możesz żadać ani od męża który z Tobą mieszka lub nie mieszka, żeby odwzajemniał Twoje uczucia.
Ot cały problem !
On mówi, że nie kocha, że nie chce, że chce zdradzać, miec kochankę i dzieci z nieprawego łoża....Więc jaki Ty masz na to wpływ ??

Luzik Palomo....pójdziesz 17.11.na 8.30 i wyjdziesz o 9.30.....i co ?? I będzie normalny dzień i nadal będziesz żoną i trzeba będzie ugotować obiad jak każdego dnia i zrobic pranie !!

Palomo, jeżeli Ty zrozumiesz, że tak naprawdę, czy Ty cos powiesz, czy nic nie powiesz, to ktoś inny za Ciebie podejmie tam jakąś decyzję, która tak naprawdę niewiele zmieni w Twoim zyciu....bo TY i tak kochasz i tak będziesz żoną......to czego się bać ??

Myslę, że ważne jest tu jedynie, żeby nie pozwolić sobie wmówić , że jesteś winna i tu trzeba by cos przedsięwziąć, żeby tak sie nie stało.....ale i tak wszystko w rękach Boga ! Pani prowadź Palomę !!!Pozdrawiam !! EL.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-16, 12:40   

El., Nałóg ...
Podałam to tak informacyjnie, żeby nikt nie zaspał;) z poranną modlitwą.
Świat będzie istniał ale nie wiem czy ja ...

Tak El. "luzik" - tak powiedziałam do mojego męża na jego stwierdzenie, że jak nie chcę rozwodu (bez orzekania o winie), to będę się włóczyć po sądach i prać brudy, wtedy powiedziałam "luzik" [:(]
Może głupio, bo przecież w środku czułam lęk jak przed wykonaniem wyroku

W pracy pracuję a w domu w wolnych chwilach słucham muzyki i piję herbatę
do 3.00 nad ranem ... i myślę za dużo.
Bezsenność...i nic nie pomaga.
 
     
anka-k8
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-16, 22:08   

paloma mi na bezsennosc pomaga odmowienie rozanca a wiem co to bezsennosc bo nie sypialam jakies 2,5 miesiaca a teraz gdy odmawiam rozaniecspie normalnie od trzech nocy.Modl sie to ci na pewno pomoze,uspokoi i wyciszy.

[ Dodano: 2009-10-16, 22:12 ]
A i pamietaj napewno bedziesz istniala a my bedziemy z toba ,wiec nie zapominaj tylko ze nie jestes sama ,ze my tutaj bedziemy czekac i wspierac cie w potrzebie ;-)
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-23, 10:31   

Palomka, modlitwą jesteśmy przy Tobie, przy Was. To fajnie, że mąż w pozwie nie wspomina o jakiejś pani, Ty jesteś żoną, a kłopoty/momenty krytyczne jak w każdym małżeństwie są i służą ku budowie, poprawie relacji. Tato nasz w niebie, oświecaj, prowadź, wycisz, utul, zwycięż.
;-)
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-26, 15:35   

kasia napisał/a:
To fajnie, że mąż w pozwie nie wspomina o jakiejś pani, Ty jesteś żoną, a kłopoty/momenty krytyczne jak w każdym małżeństwie są i służą ku budowie, poprawie relacji.

Kasiu ... nie fajnie:(
Ona i ich dzieci istnieją realnie nie wirtualnie
On cały czas ją chroni i kryje
... nie służy to ani budowie ani poprawie relacji ... bo jak?
... a ból nie do przerobienia ... w tym świecie ...

... nasza córka mówi do mnie :"mamo nie wybrażam sobie, że zgodzisz się na rozwód, nie możesz tego zrobić"

......................................................
jeszcze raz dziękuję Wam obojgu z rodziny Z. :) za to, że mimo iż tak daleko, to tak blisko jesteście za te wszystkie wieczory a prawie noce, które ze mną spędzacie na gg i skypie
i Tobie Elu za każdą rozmowę telefoniczną
DZIĘKUJĘ ...

......................................................

bezsenność chyba przy zenicie ... zasypiam ok. godz. 4.00-5.00 nad ranem
pobudka w tygodniu 6.00
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5