Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Błagam o pomoc i radę
Autor Wiadomość
Benefactor
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-08, 08:37   

Witaj Aniu.Nikt się nie zmienia ot tak sobie z dnia na dzień na zupełnie innego człowieka. Jeśli wasz związek był udany a tak piszesz , szukaj przyczyny w narkotykach i nie w marihuanie bo ona nie wypacza psychiki po kilkakrotnym zapaleniu, ale w czymś znacznie cięższym.To jak się zachowuje twój mąż na to by wskazywało. Nie szukaj w sobie winy, bo znam mnóstwo osób które spróbowały narkotyków ot tak sobie, z nudy,czy też na imprezce po paru piwach...Sam kiedyś przechodziłem ten etap, miałem tyle samo lat co twój mąż...Początkowa fascynacja narkotykami... czymś nowym...ale to mija...Tylko że jedni traktują potem tego typu rzeczy zupełnie okazjonalnie a inni pakują się w głębokie bagno. Wszystko Aniu zależy jak silny psychicznie jest twój mąż.Jeśli ma skłonności do używek szukaj jak najszybciej porady w instytucjach do tego przeznaczonych. W każdej poradni AA zapewne doradzą Ci co masz robić.Trzymaj się.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-08, 10:08   

ania, a może na początek tak zwyczajnie: o.. masło "wyszło", mleka i wędliny też zbrakło.. masz listę dopisałam jeszcze kilka produktów i będę Ci bardzo wdzięczna jak nas w nie zaopatrzysz..taka dziś zmęczona się czuję..

Wiesz.. wydaje mi się, że Twój mąż generalnie za bardzo może nie wiedzieć ile kosztuje: zachodu, pieniędzy zjedzenie w domu np.kanapki, czy płatków z mlekiem przez dziecko.
Wysyłaj go na "polowanie" dla niego to będzie duża frajda (z perspektywy czasu, nie teraz jeszcze) zaopatrywać Was w dobra. Nie będą Ci potrzebne pieniądze od męża, bo w naturze będzie Ci przynosił to, czego potrzebujesz, a sam będzie miał możliwość wyboru: kupić lepszą wędlinkę i widzieć Twoją radość / wydać pieniądze na narkotyk. Jak myślisz co przyniesie mu prawdziwe spełnienie i radość ;-)
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 18:21   

dzisiaj się widziałam z moim kolegą(przyjacielem) opowiedziałam mu o całej sytuacji już jakiś czas temu. Powiedział mi, że jak do niego wróce to zrobię największą głupotę, bo wiadomo na imprezach nie ma tylko facetów i pewnie już nie raz mnie zdradził (mam nadzieję, łudzę się,że nie), że on mu nie będzie potrafił po tym jak się zachowuje nawet ręki podać. Starałam pomyśleć Jego perspektywą i przez chwile byłam silna (przez minutę może dwie) i to dalej jegnak wraca.
Mam naprawde nadzieje ,że On (mój mąż) wróci. Nie dzwoinie ani nie piszę nic do niego. tydzień temu powiedział u siebie w domu ,że chce się z nami częściej spotykać i odbudowywać, a w praktyce wygląda to tak ,że dopiero po 5 dniach od tego chciał (albo i nie, bo wiedział, że w ten dzień nie mogę)i widzimy się jutro rano. Boję się batrdzo, bo on na tych spotkaniach (ostatnio tak było tydzień temu) widzi się z nami godzinę i zachowuje się jak cudowny ojciec, szczęśliwy,itp a potem zaraz na impreze lub do kumpli leci.
Powiedzcie mi może jemu bardziej nagle zaczął odpowiadać taki styl życia (bez odpowiedzialnośc, typu"mogę robić co chcę i tylko ja mam na to wpływ"?))
ale co to za ojciec z drugiej strony który jest na chwile, bez zadnej odpowiedzianosci za nas (jego najblizszych) ?
Zczełam dziś się modlić nowenna do św. Tadeusza Judy- słysząłam ,,żę w sprawach beznadziejnych pomaga i mam naprawde nadzieje ,że to pomoże.
Co ja powinnam myśleć?
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 20:00   

OJ ANIU , TY SIĘ Z NIKIM NIE SPOTYKAJ , KTO TAK CI DORADZA - TO TYLKO WYDŁUŻA DROGĘ DO JEZUSA .

TWOJA DROGA DO JEZUSA - TAK JAK WSZYSTKICH SAKRAMENTALNYCH MAŁŻONKÓW-WIEDZIE PRZEZ PRAWDZIWE SERCE TWOJEGO MĘŻA .

1 . POZNAĆ PRAWDZIWE PRAGNIENIE SERCA
http://nearlyangel.wrzuta...s._pawlukiewicz
JUŻ TO ODKRYCIE ZMIENI WSZYSTKO , :lol: :mrgreen:
2 . ZADAĆ BOGU PYTANIE ? - JAK TO ZROBIĆ :?:

3. ROBIĆ :mrgreen:

ANIU BĘDĘ SIĘ MODLIĆ , ZA TWOJE POSZUKIWANIA - PRAGNIENIA SERCA
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 20:31   

Byłam właśnie u mojego księdza na rozmowie (tego który nam ślubu udzielał), powiedział ,że biorąc wszystko pod uwagę nie widzi powodu dla którego mój mąz tak postąpił, jedyny to poprostu brak odpowiedzialności za nas, za rodzine, chec wyszumienia sie itp.
Mówił, że rozwiazaniem byly by rekolekcje
Wiem, że takowe są na poczatku listopada na Górze Św, Anny
Chyba jutro widze się (jak zwykle godzine) z moim męzem , Ksiądz powiedział ,że powinnam mu powiedzieć o tych rekolekcjach i namówić Go na wyjazd. Tylko jak!!!!!!!!!????
Pomóżcie proszę.
Druga sprawa to to , że nie bede mogla w wieku 21 lat juz nigdy założyć rodziny - to strasnzie boli. Mam nadzieje cały czas, że mąż się opamięta i zobaczy co jest w zyciu ważne, ale czy jest to możliwe ,że stanie się to od tak sobie nagle?
Dziękuję Wam że jesteście i proszę o radę!!!
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-09, 21:16   

ANIU , KOCHANA MOJA , RADA JEST , ALE CZY JA ZASTOSUJESZ?

REKOLEKCJE FAJNIE - , ZAPROPONOWAĆ MOŻESZ . jEŚLI SIE NIE ZGODZI TO TRUDNO

WYBIERZ SIĘ NA REKOLEKCJE SAMA - TO MOGĄ BYĆ "DOMOWE REKOLEKCJE" - JAK TE MOJE - gdy trafiłam na stronę "sychar alleluja" - to przeczytałam i wysłuchałam prawie wszystko z tej strony . A TY jak daleko szukasz? , czytasz ?, modlisz się? -

"szukajcie a znajdziecie, proście a będzie wam dane" - niestety większość z nas puka do współmałżonka nie do JEZUSA

Aniu nie zwlekaj , to tylko przedłuża męki !
Modlę się za Ciebie . Jesteś potrzebna twojej rodzinie , najpierw musisz usłyszeć swoje prawdziwe serce - czego chce, pragnie , potrzebuje.
W książce "Urzekająca" i " dzikie serce" - autor dotarł do słowa hebrajskiego ( EZER KENEGDO- piszę to fonetycznie)
TO SŁOWO UŻYTO W BIBLI TYLKO 20 RAZY
19 -W ODNIESIENIU DO BOGA - DO BOŻEJ POMOCY
1 - W ODNIESIENIU DO KOBIETY , W MOMENCIE JEJ STWORZENIA ( polski tłumaczenie jest nie wystarczające -( potrzebna pomoc )

OTÓŻ - EZER KENEGDO - TO ZNACZY - OSTATECZNA POMOC BOŻA - raczej nie chodzi o zmywanie , pranie itp :lol:

MUSISZ PRZECZYTAĆ KONIECZNIE!!! :lol:
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 07:13   

Aniu, jesteś bardzo młodziutka mamą. trudno w takim wieku i dojrzałość i o doświadczenie, człowiek idzie trochę na oślep... jako kobieta, jako matka i jako zona...
To, ze popełniasz błędy jest rzeczą normalna bo na nich sie uczysz...pamiętaj o jednym by sie nie winić za wszystko, tym bardziej nie popadać w samoobarczanie za krytykę innych...
starasz sie być dobrą mama i zoną... mąz ci tego nie ułatwia, bo sam jest niedojrzały a obowiązki go przerosły... chciałby sie wyplątac z tej sytuacji i do tego jeszcze z honorem... jak mały chłopczyk, złości sie, gdy mu sie czegoś zabrania, krzyczy jak sie coś karze zrobic o on chciałby sie jeszcze bawić i zeby to nim sie opiekowano...a tu zona, dom, dziecko, uwaga tylko im poświęcona...nie dorósł jeszcze do tego, dlatego ucieka w nałogi, by poczuc sie komfortowo...
nie ma w tym twojej winy...nie zrobisz nic jesli nie bedzie w tym jego dobrej woli do zmian własnej postawy..

dziś jedynie co możesz zrobić to zając sie soba i dzieckiem...wiem że smutne, bo nie takiego zycia oczekiwałaś... wiem, że miałaś marzenia i wyobrażenia zupełnie inne niż rzeczywistość..ale to tez pewien etap twojego wychodzenia z wieku, w którym zaczyna sie być dorosłym...
wzieliśmy na siebie obowiązki, za szybko, za duzo za pochopnie...one was zamiast zmotywowac obarczyły..
ale takie jest zycie...kiedy była zabawa, wspólne imprezy jakoś ciągliscie wózek, ale kiedy przychodzi proza zycia, wspólny dom, rodzina to juz gorzej... zaczyna sie brak komunikacji i patrzenie na własne potrzeby...
co możesz zrobic... wiele i niewiele...to zalezy od ciebie...jak jesteś silna i jak zalezy ci na twoim własnym szczęściu...
ale jedyną rozsądna rzecza jaką na dziś dzień możesz zrobic to pokazanie męzowi prawnych konsekwencji z bycia ojcem i mężem...tak by komfort zabawy, bycia samemu mu sie pogorszył. a zobaczył to, czego nie chce widzieć, odczuwać i ponosić konsekwencje...

musisz postawic granice, których wam nie wolno przekraczać,,,każdy kompromis musi byc mądry i nie nakierowany lekiem przed samotnym zyciem i wychowywaniem córeczki...
jedynie szacunek jaki możesz sobie wypracowac poprzez takie postępowanie może druga strone motywowac do postępowania względem ciebie w zdrowy sposób...
inaczej ciągłe upadlanie, upokarzanie, branie na siebie win niezawinionych, brak konsekwencji w zaspakajaniu własnych potrzeb, dziecka może prowadzić do coraz większego pokazywania tobie przez męża kto tu jest panem sytuacji...
boi sie tak samo jak ty, ale zwycięża bo widzi twój strach, obawy i to daje mu olbrzymią przewage...
ale to ty na to pozwalasz, swoim zachowaniem możesz powiedziec STOP, nie godze sie na takie traktowanie, nalezy mi sie szacunek, i jesli nie potrafisz mnie tak traktowac to zmuszasz mnie tym samym do kroków, które będa niemiłe dla nas obojga...

Jak sie nie odważysz na krok ratowania siebie przed psychicznym zniewoleniem przez męża, to pozostaniesz w sytuacji bezradnej postawy, gdzie nie bedzie ani nadziei na lepsze jutro, ani miłosci, ani wiary, że twoje zycie może sie odmienić...
czekanie az mąż sam sie opamięta moze cie kosztowac wiele bólu, cierpienia, a także finansowych problemów...
nie jestes już bezradnądziewczynka, stałas sie kobieta, masz mozliwości zaradcze by sie bronic przed tym co robi ci mąż...
możesz i powinnas pokazać siłe i własna wole, a szybko zobaczysz jakim słabym jest wtedy mąż,,,dziś mu sie wydaje, że to jego dobra wola parcypowanie w obowiązkach finansowych...prawo może mu pokazać jak dalece sie myli w swoim dziecinnym pojmowaniu małżeństwa i ojcostwa... ale musisz sie odwazyc na bycie dorosła kobieta, nie zniewolona dziewczynka, zapłakana, myslącą, że chłopczyk mąż sie opamięta widząc twój ból, płacz...

jeśli dziś go nie obchodzi twoje cierpienie, to branie na litość jest tylko dalszym utwierdzaniem męża w słuszności jego decyzji i postepowania...
możesz powiedziec NIE ale to zalezy od ciebie, twojej odwagi, siły charakteru i determinacji...
droga na skróty to droga przez skrzywdzenie ciebie i córeczki... droga właściwa to konsekwencja w zachowaniu i postawa brania na siebie odpowiedzialności za swoje zycie...
masz wpływ na swoją sytuacje, ale nie masz dziś wpływu na męża, na to co zrobi, możesz jedynie sie przeciwstawiac złym zachowaniam męża... to podniesie twoją samoocene, jak i męża do ciebie...zobaczy nie bezradna dziewczynkę, którą może traktowac jak swoją własność, ale jak partnera, osobe z która należy sie liczyc...tylko przeciwnika równego sobie, można szanowac..inaczej zwycięża ten kto ma mniejsze morale, bo ma góre nad kimś kto mysli, że widzac moje cierpienie sie nade mną ulituje...
Aniu...pragniesz litości, czy by ktoś cie traktował poważnie i dojrzale....ale takie traktowanie musisz sama wypracować a praca to wyjście z wieku dziecięcych marzeń że nie ma smoków, księżniczek i księcia.... a że sa ludzie dobrzy i zli, i trzeba czasami tym złym umieć powiedzieć NIE! a nie patrzeć że sami dobrowolnie zrezygnuja z szaleństw, własnego szczęścia bo to myslenie niedojrzałe, ludzie zmieniają sie tylko wtedy jak sami doświadczą bólu i cierpienie, jak im sie pozwoli tego odoświadczyć....
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 07:59   

Mami dziękuję Ci za te słowa, wiem jednak ,że bardzo trudno wdrążyć je w czyn.
Postaram się (tyle mogę obiecać) ale niestety nic więcej, nie mogę powiedzieć będe silna i już bo tak nie potrafię.
Mirakulum modlę się , staram się odnależć w Bogu radośc, ale chyba nie potrafię tak do końca,może mi się uda.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 08:06   

ANIU KIEDY CZUJESZ ŻE CI SIE NIE UDAJE - ZARAZ WZYWAJ PANA NA RATUNEK
KILKOMA SŁOWAMI
-PANIE TY WIESZ ŻE MI CIĘŻKO POMÓŻ .
- JEZU POMÓŻ
- CHRYSTE UFAM TOBIE
- może jakaś pieśń - może z dzieciństwa

MODLĘ SIĘ ZA CIEBIE .
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 08:24   

Mirakulum- mogę Ci zadać osobiste pytanie?
Bo masz opis, że jetseś po rozwodzie, wodzę ,że staż małżeński duży,nie wiem w jakim wielku jesteś(ale o akurat znaczenia nie ma), czy macie dzieci?
Moje pytanie odnosi się bardzo do życia , czy Ty nie zamierzasz już z nikim się związać?
Ja niestety wiem, że nie można, ale chciałabym wiedzieć poprostu.
Wiem ,że czasu potrzeba na coś takiego ,ale ja wierzę poprostu w sakrament i nie wiem czy bede potrafiła,
Staram się narazie otym nie myśleć , bo narazie mam tego męża zarówno przez Bogiem jak i w "prawie świeckim", Tylko jak długo tak będzie?

[ Dodano: 2009-10-10, 08:24 ]
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedz, wsparcie - pomoc w modlitwie
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 10:43   

ania..... napisał/a:
Mami dziękuję Ci za te słowa, wiem jednak ,że bardzo trudno wdrążyć je w czyn.
Postaram się (tyle mogę obiecać) ale niestety nic więcej, nie mogę powiedzieć będe silna i już bo tak nie potrafię.


a co stoi na przeszkodzie bycia silna, co daje ci postawa słabej bezbronnej dziewczyny, pragniesz dojrzałości od mężą... pragniesz zmian u męża... poczytaj posty najnowsze kobiet od wieku młodzieńczego po dorosłe związki kobiety czekały aż mąż sie zmieni...
kazdy wpis posta tragedii, nieszczęścia, cierpienia miał wspólna ceche... prośba o cud zmiany męża... nikt jednak nie wpada na pomysł by tak odwrotnie zrobić...zmienić siebie, bo na to mam wpływ... jednak te osoby jak ty dziś kiedyś i one mówiły
- nie mam siły, nie potrafie
bo....
bo lepiej zmieniac otoczenie, kogoś pod własne wyobrażenia o czymś, marzenia niż zmienić to co można.. na co mam wpływ...

i mozna trwać latami w nieszczęśliwym żwiazku, użalając sie na męża, na świat na życie... dzieci rosną... o dziwo powielaja "tradycje"... one też sa nieszczęśliwe...
niż wpadając na pomysł, iz ode mnie tylko zalezy jakie wiode zycie... bo mam środki zaradcze na siebie! nie na męża, na jego zachowanie...
a my chcemy na odwrót zmienić męża... i to jeszcze bez jego zgody i aprobaty...
stąd niepowodzenia i brak szczęścia w życiu własnym.
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 11:20   

Już po spotrkaniu (20 minut),chciałam być silna i byłam. Dumna jestem z siebie. w końcu pokazałam, że coś mi naprawde się nie podoba.
Najpierw jak przysżłyśmy , powiedział cześc, a ja odpowiedzialam innym niż zwykle tonem. Zapytał co mi się stało itp. Nie odpowiedziałam , do córci zachowywałam się jak zwykle, jego ignorowałam. Jak jula chciała żeby jej kupić taką piłeczkę z automatu za 2 zł, on jej kupił ale powiedział ,że miał to na chleb wydać( a ja = poczucie winy) :/(wczoraj imprezka to wiadomo kosztuje:/) Jak już wracaliśmy powiedziałam mu - że chcę jechać na rekolekcje, że rodzine ma się jedną i należy w trudnych chwiulach (którezresztą on stworzył) walczyć o nią bo innej nie będzie już ( jesteśmy młodzi a już życiep od tym względem będzie przekreślone), że jest nieodpowiedzialnym gówniarzem. Zapytałam co to za odpowiedzialność bycia ojcem "od czasu do czasu", że nie da się wychowywać dziecka czasem a potem wolne życie prowadzić, robić co tylko się podoba i latać po impreazch. On na to ,że wcale nie mówi ,że jest odpowiedzialny....'
Pwiedział ,że jak bede miała czasto mam zadzwonić i pojdzie z nami na spacer, ale ja nie chce żeby on był tatusiem od spacerków od czasu do czasu i prosić o to. A te ż nie chce być na każde jego skinienie. I tak wszystkie obowiązki spadły tylk ona mnie. plus rozpacz z powodu całej tej sytuacji. A on nie dośc że nie ma żadnych obowiązków to jeszcze jest szczęśliwy i ma sumienie czyste bo widział się z dzieckime.
To jest dla mnie za trudne.
Moją mame jak spotka na ulicy to nawet jej dzień dobry nie powie- odwraca głowe - a moi rodzice traktowali go jak syna i boli ich to.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-10, 20:32   

Aniu
jA MAM 43 LATA , jesteśmy po ślubie prawie 22 lat . mam 4 córki 21 lat, 19 , 18 , 16 .

ania..... napisał/a:
Moje pytanie odnosi się bardzo do życia , czy Ty nie zamierzasz już z nikim się związać?
Ja niestety wiem, że nie można, ale chciałabym wiedzieć poprostu.

ja jestem związana w sakramencie z Bogiem i z moim mężem ( aż trzy osoby ) to odkrycie , tej Trzeciej OSOBY POWODUJE , ŻE NIE JESTEM SAMA .
ZWYCZAJNIE PO LUDZKU , TO JEST NIE DO POJĘCIA , ALE Z BOGIEM JEST CUDOWNIE ,
moja przyjaciółka od razu , martwiąc się o mnie , zapytała , a co z seksem z bliskością , - będziesz sama do końca życia !!!!

JA NIE JESTEM SAMA , PAN DAJE MI WSZYSTKO , CO POTRZEBUJE , NAWET " EROS" ,ALE W ROZUMIENIU JAKI PRZEDSTAWIŁ KS. P.PAWLUKIEWICZ. NA JEDNYM Z KAZAŃ ( poszukam póżniej linka do tego )

Jak ja zaczęłam budować mój sakrament na Bogu , to nawet mój mąż , wykazuje oznaki zainteresowania , chce razem ze mną budować ,
. A co będzie ???? :lol: BOŻY PLAN JEST WIELKI , TAKŻE WOBEC CIEBIE.

moją opowieść zamieściłam w dziale ODBUDOWA ZWIĄZKU PO KRYZYSIE- pt. "SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE"
Jesteś młoda , gdy teraz popatrzysz Jezusowi prosto w oczy , to wiele lat szczęścia przed tobą tu na ziemi , i tam w niebie .
NICZYM SIĘ NIE MARTW . POKŁADAJĄC UFNOŚĆ A BOGU , TYLE RZECZY ZIEMSKICH TRACI ZNACZENIE . a PAN DA CI WSZYSTKO CZEGO CI POTRZEBA .

DUŻO SIE MÓdL , CZYTAJ I SZUKAJ , A ZNAJDZIESZ , ZA ZAKRĘTEM TWOJEGO ŻYCIA WPADNIESZ WPROST W RAMIONA PANA MIŁOŚCI .
DZISIEJSZE CIERPIENIA ODDAJ CHRYSTUSOWI UKRZYŻOWANEMU , ZA RATOWANIE NIEŚMIERTELNEJ DUSZY TWOJEGO MĘŻA - och jaka to była dla mnie ulga .

pa, pa. Z BOGIEM , NIECH DZISIAJ JEZUS UKOŁYSZE CIEBIE DO SNU .

[ Dodano: 2009-10-10, 20:34 ]
MASZ SKYPA TO DAJ NR. NA PRIWA
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-12, 11:08   

Mirakulum............ mam do Ciebie prośbe natury technicznej............. możesz nie naduzywac wielkich liter???
Piszesz fajnie,ale żle się czyta cały tekst pisany dużymi literami.
Wiem,pisałaś w innym miejscu ,że Ty nie krzyczysz ........ale mnie akurat żle sie czyta........
Nic nie musisz.......... jak nie chcesz to pisz dalej tak jak piszesz.

[ Dodano: 2009-10-12, 11:22 ]
Aniu.... ja niezmiennie poleę Ci do lektury ksiązkę Jacka Pulikowskeigo"Warto być ojcem" i "Warto pokochać teściową" do przeczytania przez Ciebie a pózniej podarowanie męzowi .
Mężowi możesz też podsunąć "Dzikie serce" a soebie "Urzekającą"
Ale dla Ciebie szczególnie,jako młodej matki i młodej żony polecam książki -poradniki Menzlis i Faber z cyklu "Jak mówić by nas dzieci słuchały,jak słuchac by do nas mówiły".
Jest ich kilka tytułów więcej.Polecam Ci je, bo tam możesz nauczyć się podstaw komunikacji z dziećmi ale i z dorosłymi.
Z Twoich postów widac spore braki w tym zakresie, bo piszesz:
"Jak już wracaliśmy powiedziałam mu - że chcę jechać na rekolekcje, że rodzine ma się jedną i należy w trudnych chwiulach (którezresztą on stworzył) walczyć o nią bo innej nie będzie już ( jesteśmy młodzi a już życiep od tym względem będzie przekreślone), że jest nieodpowiedzialnym gówniarzem"

Szczególnie ten ostatni zwrot nie jest zwrotem natsawionym na komunikację.
To jest ocena osoby.
Osoby Twojego męża.
Ale pośredno też i Twojej własnej osoby.
Bo to Ty wybrałaś go sobie za meża,za ojca swojego dziecka tego właśnie "gówniarza".
I czy mimo to ktoś ma prawo wyzywać Cie od nieodpowiedzialnych "gówniar"?
Nie....nie ma prawa.
Ocenie podlegają czyny a nie osoba.
Ania.zacznij od siebie pracę nad Waszym małżństwem.nawet gdyby nie przynosiło to spektakuralnych efektów ,to warto poprawić swoje własne "Ja",warto spojrzeć na swoje odbicie jak w lustro i zobaczyć siebei ...prawdziwą.
Popracować nad pogodą ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8