Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Błagam o pomoc i radę
Autor Wiadomość
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 14:04   Błagam o pomoc i radę

Witam i proszę o radę
Męża poznałam prawie 5 lat temu i prawie od razu staliśmy się parą , tworzyliśmy udany związek,po 2 latach wzieliśmy slub, byłam w ciąży, nie chciałam wtedy ślubu ale mąż nalegał (że i tak kiedyś się pobierzemy i że kocha i to się ne zmieni, że pragnie tego), uległam mu, miałam wątpliwości, bałam się, że to przez mojąciąże, ale przekonał mnie ,że tak nie jest. Powodem moich wątpliwoścu było też to, że on miał 19 a ja 18 lat. Zachowywał się cudownie przez okres ciąży, porodu, zajmował się nami ,a ja nim. Wiadomo były czasem kłótnie ale zwykle szybko się godziliśmy. Nie poweim ,że było idealne, ale tworzyliśmy zgodny związek i uwarzam wspaniałą rodzinę. Mimo studiów, pracy zajęć wychodziliśmy dośc często do kina, na impreze, do znajomych. i tak było przez 2 ipół roku. Nagle z dnia na dzień wyprowadził się ( w dzień w który się wyprowadził też było wszystko dobrze i planowaliśmy wakacje na które mieliśmy za 2 dni wyjechać, mówił że kocha i jest szczęśliwy, często pytałam jak się czuję, jakie ma potrzeby oczekiwania i wszystko było dobvrze) i pojechał do kumpla. Nastepnego dnia już zdjął obrączk ę( wcześniej był osobą wierzącą, nigdy tego nie robił) i schował ją do portfela, zaczął się pakować i jako powód podał, że nie widzi sensu. Dałam mu moją obrączkę jak oświadczył że swoją zdjął i powiedziałam, żeby mo ją oddał jak to się wszystko skończy i znów załozy mi ją na ręke. Niestety zgubił tego samego dnia. Pojechał z tym kumplem na impreze i tak samo nastepnego dnia i nastepnego.... tak spedził cały urlop, kiedy ja siedziałam z dzieckiem i cały czas szukałam sposobu na ratowanie małżeństwa.To trwa już miesiąc, wyrowadził się od rodziców do kuplam, remontuje mu mieszkanie,zaczął palić marihuane,stał się bardzo wulgarny , kłamie najbliższych . Nie poznaję go wogóle.Chce rozwodu, tak nagle. Nie ma innej kobiety (jestem tego pewna, nie wiem czy mam się z tego cieszyć bo bym miała jakiś powód konkretny),Dziecko widział przez ten czas 3 razy i nawet jej lizaka nie kupił , zachowuje się strasznie, Mnie nagle przestał kochać i mówi to z uśmiechem i taką głupią ironią a mnie to strasznie rani. Wiem ,że jesteśmy młodzi ale ja naprawde chcę ratować to małżeństwo, rodzinę, nie wiem co robić, proszę błagam ) o porade. On mimo to uwarza, ze jest dobrym ojcem a to co robi poza spotkaniem z dzieckiem nie powinno mnie interesować. Nie rozumiem jak mozna w jeden dzień skreslić szczęśliwą rodzine i małżeństwo? proszę o poradę

[ Dodano: 2009-09-26, 14:14 ]
Staram się naprawdę odbudować to wszystko , modlę się o moje małżeństwo, mama męża zamówiła już 2 msze ,ale mąż śmieje się z tego na jednej był bo mu kazała na drugą już nie przszedł (mieszkał już u kolegi), dzwonię do niego opowiadam co u córki ale nic, on nagle stwierdził ,że nie ma sensu to małżeństwo i już, chce być ojcem brać na spacerki itp ale boję się, skoro wiem że zażył narkotyki ( troche tego palił) to poprostu jako matka boję się i tym że od razu od dziecka do kumpli i takie zachowanie typu impreza , kumple oczywiście że dobrze robi , że jest dobry ojciec i facet i tyle. Ja sobie z tym naprawde nie rdze, musze chyba skorzystać z porady psychologa, bo ciągle płaczę i się zadręczam, że byłam taką złą zoną i matką że odszedł , bo ze mną się nie da być. Powieział mi z uśmiechem ,że mnie sie nie da kochać, że córka za pare lat zrozumie jaką ma beznadziejną matkę ,że on jej wszystko wytłumaczy i ona będzie go kochała a mnie nie. Chciałam z nim spokojnie o tym porozmawiać nie raz ale ona przychodzi na te spotkania całkiem inny, nie da się z nim rozmawiać nie słucha mnie, te rozmowy wyglądają tak ,że ja mówię on wogóle na mnie nie patrzy, rozgląda się, ignoruje itp i trwa to najdłużej 20 minut. mam 21 lat i nie chcę aby moja rodzina się już skończyła która kocham, staram się córeczce zrekompensować utratę ojca ale ona wogóle zanim nie t ęskni i do mojego taty (a swojego dziadka) mówi tato. Denerwuje mnie to ,że nie ma przy niej ojca, który bedzie czasami.Błagam o pomoc Nie chcę rozwodu
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 14:18   

witaj!
z mojej strony moge polecic listanie do sw Moniki o nawrocenie meza

badz dobrej mysli :) wszystko mozna jeszcze uratowac
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 15:51   

ale jak? co ja powinnam zrobić?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 16:04   

Ania..... szukaj pomocy w pradni rodzinnej,szukaj pomocy u psychologa.
Twój maz może być poprostu narkomanem.
Te najnowsze świństwa uzalezniaja fizycznie nawet po jednorazowej dawce....
Czy Ty wiesz że mąż palił marichuanę? wiedziałaś o tym?przyzwalałas na to?
jak tak to byc może przerzucił sie na twarde narkotyki i dlatego ma takie odbicia???

No niestety,ale jak tak, to nie jest to dobra wiadomość dla was........ przestanie wtedy gdy walnie łbem w dno........o ile sie nie zaćpa przed tym dnem.....
Jak ćpa i wiesz że ma narkotyki to policja i należy mu pomóc w ponoszeniu konsekwencji
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 16:19   

nie wiedziałam otym, teraz się dowiedziałam (2 tygodnie temu),przyjechał na wakacje do nas z imprezy i powiedział ,że pali marihuane, że jest bosko i ze nie skończy, to go wyrzuciałm z tamtąd bo o dziecko się przestraszyłam. On teraz twierdzi , że nie pali ( bo zagroziłam, że jak nie rzuci) to odbiore mu prawa rodzicielski) , ale napewno dlaej imprezuje i takie swobodne zycie mu się podoba . Ja nigdy nie miałam kontatu z narkotykami i nie wiem (już tak) jak pachną itp. On ich nie ma (chyba) przy sobie z kolegami na imprezach sobie pali i . nie codziennie chyba, ja tego nie jestem w stanie wiedzieć

[ Dodano: 2009-09-26, 16:20 ]
powiedział mi ,że robie z głupoty problem a z niego narkomana , no ale dla mnie logiczne jest ,że jak się pali marihuane , która jest narkotykiem

[ Dodano: 2009-09-26, 16:21 ]
byłam już w porADNI RODZINNEJ ALE SAMA ON NIE CHCE
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 16:28   

To Tobie jest żłe......jemu raczej nie..... więc???zaimij sie sobą,a jego zostaw narazie w spokoju.
Nie możesz mu pomóc aż do czasu gdy on nie zechce tej pomocy przyjąć.
Zaprzecza więc raczej ma kontakt (przynajmniej) z narkotykami,choć każdy nałóg zaprzecza że on ma propblem ze swoim uzaleznieniem.
Ale jest tez i podłoże tego faktu.............. przed czym ucieka?
Po co bierze narkotyki??? co chce zagłuszyć? sumienie? traumę z dzieciństwa?
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 16:28   

przeczytałam jednego posta, że faceci nie lubią jak się prosi okazywanie uczuć i obwiniam się, że może to przez to, nie żebym cały czas tak robiła ale prosiłam go jak było mi smutno żeby przytulił, żeby powiedział coś miłego itp. sama nie wiem... beznadziejnie się czuję, beznadziejna jako kobieta

[ Dodano: 2009-09-26, 16:30 ]
może mozna kogoś przestać kochać z dnia na dzień?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 16:31   

Szuka akceptacji? miłości? dowartościowuje się ?
Jakei były/są jego realcje z rodzicami?

[ Dodano: 2009-09-26, 16:37 ]
Raczej nie można "odkochać " się z dnia na dzień...... można natomiast zauroczyć sie kimś.
Polecam Ci ksiażkę Dobsona"Miłość wymaga stanowczości" ....warto abys przeczytała o relacjach ,o komunikacji małńżskiej.
Bardzo dobra książką jest te z:"Kobiety są z Wenus a męzczyzni z Marsa" ...przeczytaj.... jako młoda osoba masz raczej nikłe pojęcie o komuniokacji małżeńskiej,o potrzebach i róznicach w zachowaniach facetów i kobiet
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 17:13   

z rodzicami kontakt myslę, że miał dobry ale teraz to straszny, ale to przez zaistniałą sytuację, kontakt z narkotykami ma napewno i, kumpel do którego się wyprowadził i remontuje mu mieszkanie jest podobno uzalezniony od marihuany, znaczy bierze napwno tylko nie wiem jak to dokładnie jest z tym uzależnieniem.

[ Dodano: 2009-09-26, 17:14 ]
może chce uciec ode mnie od rodziny. nie wiem, niby chce się córką zająć ale w formie spacerek , czasem na noc (jej tam nie dam napewno) itp a o odbudowaniu rodziny nie.

[ Dodano: 2009-09-26, 17:16 ]
a ja sobie myślę, że on jest dobrym człowiekim i że to coś ze mną jest nie tak, skoro po odejściu ode mnie w ten sam dzień można się świetnie bawić i to zrobił człowiek któremu ufałam i kochałam.
Nigdy nie myslałam O(pewnie jak wszyscy tu) że to spotka moje małżeństwo

[ Dodano: 2009-09-26, 17:21 ]
a nawet jak już nie pali tego to dalej z kumplami imprezuje i z tego co wiem (mam stały kontakt z jego siostrą która z resztęteż go nie pozanje) nic sobie z tego nie robi i, może on poprostu przestał mnie kochać i tyle, podoba mu się swobodne życie? nie potrafię już żyć normalnie

[ Dodano: 2009-09-26, 19:52 ]
Byłam w Kościele właśnie, dużo myślałam, wiem że jestem młodą osobą , ale mimo to dla mnie rodzinę zakłada się raz i walczy się o nią w złych momentach,boję się, że mąż zmieni się ( kiedyś napewno bo watpie zeby dobry człowiek pozostał taki całę życie) ale już dla innej (nowej) rodziny i wtedy stanie się prawdziwym ojcem dla naszego dziecka.

[ Dodano: 2009-09-26, 20:23 ]
Proszę, niech ktoś do mnie napisze, jak powinnam się zachowywać , co robić , ja od poniedziałku nie będe miała dostępu do komputera tylko czasem proszę
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 21:33   

ania.....,
Witaj,
na początek podam Ci linki, które warto przejrzeć:

http://www.narkomania.org.pl/
http://www.detox-odtruwan...e-narkomanii/23

Myślę,że na tych stronach znajdziesz wiele odpowiedzi.
Ja też uważam,że powinnaś nastawić się psychicznie na to,że u męża mogło dojść do uzależnienia od narkotyków.
Jeżeli pali marychę, to mógł spróbować też czegoś innego, a to może być jednorazowy kontakt ze specyfikiem i już problem gotowy. Do tego dochodzi jeszcze indywidualna reakcja organizmu- jedni uzależniają się szybciej, inni wolniej, ale skutki zawsze koszmarne.

ania..... napisał/a:
Męża poznałam prawie 5 lat temu i prawie od razu staliśmy się parą , tworzyliśmy udany związek,po 2 latach wzieliśmy slub, byłam w ciąży, nie chciałam wtedy ślubu ale mąż nalegał (że i tak kiedyś się pobierzemy i że kocha i to się ne zmieni, że pragnie tego), uległam mu, miałam wątpliwości, bałam się, że to przez mojąciąże, ale przekonał mnie ,że tak nie jest. Powodem moich wątpliwoścu było też to, że on miał 19 a ja 18 lat.


Aniu w tym króciutkim fragmencie zawarłaś bardzo wiele informacji. Po pierwsze znaliście się jako nastolatkowie, a to ogromnie różni się od codziennego życia rodzinnego. Może stąd jego dopalacz. Czasem facetowi głupio przyznać,że sobie nie radzi ( rodzina, dziecko, codzienna monotonia)
Po drugie młodzieńcza miłość wymaga znacznie więcej pracy, aby przetrwała w czasie .

Może zajrzyj także tu:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4040
http://www.duszpasterstwo...pl/page/rcs.htm
http://www.karmel.pl/lekt.../baza.php?id=23

Polecam Ci ten ostatni link z uwagi na zranienia duchowe, które zadaliście sobie nawzajem i bez zaleczenia ich nie da się bezkarnie przejść dalej w życie.
Poza tym życzę Ci spokoju, który łatwiej osiągniesz korzystając z porad psychologa, ale przede wszystkim modlitwą. Jak wszystkim w trudnej sytuacji życiowej polecę Ci różaniec i oddanie się pod opiekę Niepokalanej. Ona też jest Matką i dlatego doskonale zrozumie wszystkie Twoje problemy.
Z Panem Bogiem
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 21:51   

ja to wszystko wiem, nie mogę powiedzieć że jestem bez błegów bo nikt nie jest, ale nie rozumiem , bo mimo iź byliśmy młodzi itp to naprawde wydawało mi się, że tworzymy szcZęsśliwą rodzinęa , mamy malutką córeczkę co mam robić jestem pełna obaw, nie chcę żeby zapomniała ojca, ale ona jakoś do niego nie lgnie. poza tym ja mam jeszcze jeden problem , bo mąż chce za tydzień jechać z Julą do zoo i ze mną jako matką też, boję się tego nie wiem jak się mam zachować, bo napewno nie będe już go prosiła o szansę dla naszej rodziny bo to nie skutkuje , jak bede zachowywała się normalnie i szczesliwie (dla dziecka i jej wspomnień) to uzna ze to akceptuję i że żadnej krzywdy nie robi ,sama nie wiem... a jezeli on sie opamnięta dopiero przy kimś innnym? ja wierzę w sakrament i nie wyobrażam sobie rozwodu

[ Dodano: 2009-09-26, 21:52 ]
dziękuję za poradę, poprostu już płacze znów nad tym komputerem
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 22:44   

ania.....,
Witaj,
to normalne,że przeżywasz tę sytuację. Każdy w stresie musi jakoś się rozprężyć. Ty akurat płaczesz.
Nie kreuj na zapas żadnych scenariuszy, bo kiedy coś pójdzie nie tak to sie pogubisz. Koniecznie zajrzyj na grupę wsparcia dla rodzin narkomanów. Ludzie , którzy maja ten problem w swoich rodzinach konkretnie powiedzą Ci jak reagować, abyś Ty i dziecko były bezpieczne. To teraz priorytet.
Sprawy małżeńskie muszą toczyc się według bożego planu, bo wtedy będą najbardziej efektywne. Ty tylko poproś Boga o prowadzenie i zaufaj mu.

A mężowi spokojnie powiedz podczas spotkania, że zależy Ci na małżeństwie i rodzinie, ale nie możesz zgodzić się na brak szacunku z Jego strony ( przedkładanie kolegów nad rodzinę i świadomego wchodzenia w nałóg) Powiedz,że nie wyrażasz zgody na rozwód i że jesteś gotowa odbudować Wasze relacje ( tu możesz podać warunki- np. leczenie- detox, dialog, rekolekcje itp. Tylko pamietaj, żeby były rozsądne i służyły dobru Waszej rodziny, a nie zaspokojeniu urażonej ambicji....)

Pamietaj, że On także może Ci postawić jakieś swoje ultimatum i bez względu na to co powie Ty powinnaś byc spokojna.
Dzięki temu zakoduje sobie,że wiesz co robisz i nie działasz w emocjach. To znaczy, że nie jesteś słabą kobietką, którą można pomanipulować. Że to co mówisz musi traktować serio. Gdyby żądał od ręki jakiejś odpowiedzi lub decyzji odpowiedz,że potrzebujesz to przemyśleć na spokojnie.

Nie przejmuj się do końca wszystkim co mówi i robi mąż, bo wygląda na to ( z tego co piszesz),że nie jest całkiem sobą. Z jednej strony uzależniacz,a z drugiej zranienia duchowe mogły zmienić Jego postrzeganie świata i rzeczywistości.

Aniu praktycznie niemal w każdym związku, gdzie ludzie nie dotrwali w czystości cielesnej do ślubu, a po nim lub przed nim nie pracowali nad odzyskaniem tej czystości, dochodzi do kryzysów. Często małżeństwa rozpadają się, chyba że uznają swój problem i rozwiązują go wspólnie z Panem Jezusem. Po prostu w zranienia , które ludzie sobie fundują wchodzi brud i ropieje. Objawia się różnie. U jednych tak, u innych inaczej, ale w końcu ujawnia się rozkład pożycia. Kryzys się rozwija.

Proponuję Ci także rozmowę z kapłanem z duszpasterstwa rodzin, poproś go przy tej okazji o modlitwę o uzdrowienie wewnętrzne dla siebie( może z nałożeniem rąk? ) i błogosławieństwo dla rodziny. Jeśli do tego przystąpisz w tej intencji, do spowiedzi i komunii św. odczujesz pomoc duchową taką jaka będzie Ci najbardziej potrzebna.
Ufam,że znajdziesz w sobie motywację do walki o swoją rodzinę, bo warto zawalczyć o trudne małżeństwo.
Sakrament to potężna twierdza obronna przed kłopotami, tylko naucz sie do niej wchodzić razem z Jezusem.

Dopóki masz internet skorzystaj z tej internetowej poradni.
A na codzień staraj sie byc sobą.
Nie rób nic pod męża,ale uważnie przyglądaj się sobie i pomyśl, co możesz zrobić aby zmienić się na lepsze. Jakie masz wady, złe nawyki itd.
Dbaj o siebie i dzieciątko. To co robisz rób dla pożytku swojego i dziecka, a mąż sam musi przejść swoją przemianę. Ale najpierw musi uznać swoje problemy, zobaczyć je.
Z Panem Bogiem
 
     
ojerzysj
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 23:32   

Aniu! jest Pani jeszcze przy komputerze? płacze?
Tutaj pomogą, doradzą - zaraz się odezwali. Nie widzę żadnej logiki w zachowaniu męża. Ani też nie rozumiem, z jakiego powodu w taki sposób zareagował i reaguje.
Nie widzę powodów, dla których by Pani miała siebie winić, i ewentualnie karać.
Chociaż wydaje mi się, że Pani siebie nisko ceniła, wiele przyzwalała a mało wymagała - od niego oczywiście, nie od siebie (bo na pewno nie było na odwrót: że uciekł od Pani - bo nie podołał wymaganiom). Nisko ceniła - mam na myśli przed ślubem: osiągnął łatwo wszystko co chciał (a może tylko zachciał). Konsekwencje ponosi najczęściej kobieta/matka.
Tak i pewnie bywało w małżeństwie: miał co zachciał (pewnie po kryjomu też trawkę...) Bez wymagań.
Szkoda, że małżonkowie po ślubie nie zaczynają się modlić razem - przynajmniej odmawiać pacierza razem. Regularnie. Szkoda, że nie wprowadzają w swoje życie przynajmniej pewnych elementów czy "technik" wypracowanych przez różne małżeńskie wspólnoty kościelne.
A może by go stuknąć w czoło!? Na przykład poprzez wymagania finansowe? przecież okazać się ojcem, to nie sprowadza się do jednorazowego pójścia do ZOO.
Pani Aniu, napisałem, bo jakoś każdy ból każdej Ani mnie bardzo wzrusza (może dlatego, że Anna była babcią Jezusa... może dlatego że na Annę był w mojej parafii na Białorusi najważniejszy odpust... a może dla innego powodu...) I mimo że nie wiem, co Pani poradzić (może jeszcze poskarżyć się na męża proboszczowi obecnemu albo temu, który ślub błogosławił - jeśli tylko zechce wysłuchać, a może jakoś zareaguje; a może ktoś inny by dotarł do męża w jakiś sposób; a może by dotrzeć do kolegi, który by go po prostu wyrzucił z mieszkania; tutaj wygląda na to, że bez jedzenia strąków z potrawy dla świń się nie obejdzie - dopiero się zreflektuje jeśli zdąży - jak to już ktoś przede mną zauważył), to jestem blisko Pani. I włączam Panią, razem z córką, i z mężem - do moich codziennych modlitw. najczęściej wieczorem od 20.30 w kaplicy cudownego obrazu w Łagiewnikach krakowskich, z modlitwą, ojerzysj
 
     
motylek9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 00:28   

Aniu!
Polecam Ci Koronkę Wyzwolenia. Jest bardzo prosta i podobna do Koronki do Miłosierdzia, którą też polecam. Najpierw odmawiasz "Wierzę w Boga" Potem na dużych paciorkach: "Jezu, jeżeli Ty nas wyzwolisz, wówczas będziemy rzeczywiście wolni" a na małych 10 razy "Jezu zmiłuj sie nad Michałem, Jezu ulecz Michała, Jezu zbaw Michała, Jezu wyzwól Michała" Na zakończenie mówicz "witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza witaj, do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy, do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łeż padole. Przeto orędowniczko nasza, one miłosierne oczy na nas zwróć, a Jezusa, błogosławiony owoc Twojego żywota po tym wygnaniu nam okaż o łaskawa, o litościwa o słodka Panno Maryjo. Amen.
Napisz mi na mojego e-maila: papilion18@wp.pl swój adres to wyślę Ci na DVD i CD kilka wspaniałych rekolekcji z siostrą Margaritą i z Ojcem Jose i O. Tomem. Te rzeczy też Ci na pewno pomogą bardzo jeśli je uważnie przesłuchasz. Polecam Ci też wejście wieczorem o 22 lub 23 lub 24 wejście na Polczat sycharowski i rozmowe z Jerzym z Bonn. On też może Ciebie odpowiednio ukierunkować.
Pozdrawiam i cvałuję serdecznie. Będę pamiętała w modlitwie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9