Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Pozwany po 17-u latach małżeństwa.
Autor Wiadomość
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-11, 21:16   

OJ Jarku?
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-11, 21:25   

Jarku, mniemam ze zainspirowany byles filmem...
to znaczy poprosiles....kochanka....zony..aby byl dla niej lepszy???
czesc chcialem cie poznac....prosze cie badz milszy dla mojej zony... :shock:

moze sie mądrzę..ale czy bohater filmu o to PROSIL...on groził...prawie temu lekarzowi...pięsc pokazywał..ze bedzie walcył o żonę i ze tamtemu wara od niej...ze tak powiem....on nie prosił

co Ty o tym myslisz...?
Uwazam ze odwagi wymagało samo zadzowonienie...

wyzwiska..hm...nie swiadczy to najepiej o tym czlowieku i napawa nadzieją ze i żonie wczesniej czy pozniej sie zndzi takie towarzystwo...pewnie sie jakos wystraszył kochanek... ;-)

TY nie pros Jarku. proszę ....jestes mezem swojej żony...
prosic to można o przysluge....uprzejmosc....to czlowiek ktory bezprawnie wkroczył miedzy Was
stanowczosc tu sie przyda...powoli...Sciskam krokodylu ;-)
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-12, 09:30   

Jarku...
coś jest nie tak...
Z jednej strony prosisz tego człowieka, żeby nie rozbijał kolejnego małżeństwa... a z drugiej mówisz, żeby nie ranił Twojej żony...
Czyli co?... akceptujesz to, ze On jest z twoją żoną... ale łaskawie prosisz, żeby był dla Niej dobry... żeby nie musiała już przez Niego płakać...
Jarek!!!
Ty masz tupnąć nogą i powiedzieć: "facet, wynoś się z mojego małżeństwa"
Bo to nie chodzi o jakieś tam, kolejne małżeństwo... to chodzi o Twoje małżeństwo Jarku.
Masz prawo pogonić każdego, kto próbuje w tym małżeństwie mieszać...

Ja też rozumiem, że to musiało być dla Ciebie trudne i wymagało odwagi...
Ale Jarek - więcej wiary w siebie...
Jeśli stajesz już do konfrontacji z kochankiem żony, to nie oddawaj Mu pola...
Odwagi Jarku, ochroniarzu swojej żony :-)
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-12, 09:40   

NORBERT napisał/a:
A ja dodam od siebie -gorzej Jarku jak sie znajdzie inny ogrodnik,jaki ożywi różę.
A wtedy na
nic złości,wyrywanie włosów-taka piękną miałem róże...i choć nawet róża zostanie sama w ogrodzie to nigdy nie będzie chciała byc pielegnowana przez pierwszego ogrodnika....co?????



A ja dodam od siebie, że taka róża to chyba nie była zbyt „piękna” skoro lekki podmuch wiatru potrafił jej piękno zatracić i potrzebowała od razu wsparcia innych by przezyc… prawdziwie piekna, silna róża potrafi zadbać o siebie sama, przetrwać największe podmuchy wiatrów i niepogody… to ją wzmacnia i czyni jeszcze piękniejszą i odporniejszą na żywioły…


Problem w takiej róży, że wymaga wiecznie ogrodnika by o nią dbał...
a róża sama w sobie jest piękna i nie potrzebuje niczego innego do życia oprócz słońca, wody...
czasami tylko wyrasta na złej glebie i najpierw wymaga użyźnienia, zmiany gleby, by później bez ciągłej pomocy ogrodnika cieszyła jego oczy swoim pięknem...

Moral… by była piękna musi wyrastać w zdrowym dla siebie środowisku inaczej żadne zabiegi ogrodnika niczego trwałego nie daja..
zmarnieje mimo wysiłków i starań ogrodnika...
Tu na forum wiele pięknych róż zwiedła bo słońca i wody do życia było dla takiej różyczki za mało...
wpływ środowiska naturalnego w jakim wyrastała już swoje zrobiło, by ta róża w pełni nie rozkwitła i nie była odporna na zawieruchy...

prawdziwie piękne róże mimo braku dobrego ogrodnika, mimo złej aury same się potrafią obronic…. nadal są piękne i kwitną wciąż ta sama uroda, nie szukają „ratownika”, same szukają ochrony przed tym by nie zwiędły i nie utraciły swojej urody... bo wyrosły na żyznej glebie, bo niepowodzenia je zahartowały i uczyniły jeszcze bardziej odporniejszymi ...
sa silne a huragany i inne żywioły nie są w stanie sprawić by zwiedly czy zmarniały i utraciły bezpowrotnie swój czarujący urok…
taka róża mimo ciężkich warunków powstaje sama… po każdym huraganie wychodzi słońce, które sprawia, że róża znów zachwyca swoim pięknem i urodą wszystkich, a swojego ogrodnika zachwyca siła i wytrwałością w przetrwaniu…


Jarek, nie trzeba być wróżką czy psychologiem, by znac koniec większości romansów…dlaczego? By rozkwitła miłość potrzebuje oprócz tego co łączy na początku taką parę a więc namiętność i intymność…
potrzebuje najważniejszej rzeczy do przetrwania…
-by więź między dwojgiem ludźmi się wzmocniła-
wymaga zaangażowania i poświęcenia… dlatego w tej ostatniej fazie wiele związków jednak się kończy,
bo ludzie nie są gotowi na poświęcenie, zaangażowanie… jedni pragną tylko wiecznie brac ale nie dawac..inni mają nierozwiązane sprawy z pierwszego związku i to nie pozwala na głebsze zaangażowanie…
inni jeszcze, bo złe doświadczenia z poprzedniego zwiazku przypominają już po pierwszych niepowodzeniach oznaki, że nie będzie tak kolorowo i pięknie jak sobie wyobrażalismy na początku…
dlatego tacy ludzie uciekają przed tworzeniem bliskości i utrwalaniem dalszych relacji… bo kosztuje to i wymaga od nich wysiłku i zaangażowania a przecież od tego uciekli i tego w poprzednim zwiazku nie chcieli od siebie dać... tej dobrej woli zmiany i poświęcenia, dania czegoś od siebie by było lepiej każdemu.. nie tylko mnie ale i partnerowi

Jarku, Ty zajmuj się soba...fajny z ciebie gość i wartościowy....
swojej róży pozwól doświadczyc na sobie huraganów by mogła wyjść z tego cało i prawdziwie dostrzec co w zyciu pozwala przetrwać i czuć się bezpiecznie przy kimś…co jest tylko iluzją i co nie daje gwarancji przetrwania i bycia piękną
…tak bys nie utracił w swoich oczach zachwytu dla swojej rózyczki…
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-12, 10:28   

mami napisał/a:
nie trzeba być wróżką czy psychologiem, by znac koniec większości romansów…dlaczego? By rozkwitła miłość potrzebuje oprócz tego co łączy na początku taką parę a więc namiętność i intymność…
potrzebuje najważniejszej rzeczy do przetrwania…
-by więź między dwojgiem ludźmi się wzmocniła-
wymaga zaangażowania i poświęcenia… dlatego w tej ostatniej fazie wiele związków jednak się kończy,
bo ludzie nie są gotowi na poświęcenie, zaangażowanie… jedni pragną tylko wiecznie brac ale nie dawac..inni mają nierozwiązane sprawy z pierwszego związku i to nie pozwala na głebsze zaangażowanie…
inni jeszcze, bo złe doświadczenia z poprzedniego zwiazku przypominają już po pierwszych niepowodzeniach oznaki, że nie będzie tak kolorowo i pięknie jak sobie wyobrażalismy na początku…
dlatego tacy ludzie uciekają przed tworzeniem bliskości i utrwalaniem dalszych relacji… bo kosztuje to i wymaga od nich wysiłku i zaangażowania a przecież od tego uciekli i tego w poprzednim zwiazku nie chcieli od siebie dać... tej dobrej woli zmiany i poświęcenia, dania czegoś od siebie by było lepiej każdemu.. nie tylko mnie ale i partnerowi



Nic dodać , nic ująć :-> Dzięki Mami za pięknie ubranie w słowa tych odwiecznych prawd . Miłość to nie uczucie . Hymn o miłości 1 Kor 13
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-12, 10:56   

Mami, jakże mądre i prawdziwe Twoje słowa.
Róże (czerwone) są odporne na wichry, mrozy, nawet - na brak odpowiednich składniów w glebie, ich korzeń tkwi głęboko w ziemi i czyni je wręcz niezniszczalnymi... Jeśli do tej naturalnej odporności dodać jeszcze odpowiednią pielęgnację - można być o nie spokojnym... Mam w swoim ogródku taki krzaczek (koloru czerwonego), od lat 30- tu cały czas na tym samym miejscu, przetrwał 30 zim i cieszy oczy pięknem czerwonych kwiatów - dwa razy do roku... I tak bez specjalnych zabiegów, czasami zastanawiam się, jak to możliwe, kiedy tyle innych krzewów róży, zasadzonych później nie przetrwało nawet jednej zimy... Ale tylko ta jedna ma kolor czerwony...
Miłość jest odporna na niepogodę, pod warunkiem, że jest tą miłością koloru... czerwieni, z korzeniem głęboko zapuszczonym w ziemię...

' On rzekł: "Wam dane jest poznać tajemnice królestwa Bożego, a innym - w przypowieściach, aby patrząc nie zobaczyli, a słuchając nie pojęli. Ta przypowieść znaczy to: Ziarnem jest słowo Boga. Tymi przy drodze są ci, którzy usłyszeli, lecz potem przychodzi diabeł i wyrywa słowo z ich serc, aby, jeśliby uwierzyli, nie zostali zbawieni. A tymi na skale ci, którzy, gdy tylko usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz brak im korzenia. Do czasu wierzą, a w porze próby odstępują. Tym, które padło między osty, są tacy, którzy usłyszeli, lecz ponieważ idą za różnymi pożądaniami, za bogactwem, za przyjemnościami życia, duszą się i nie wydają dojrzałego plonu. A tym w dobrej ziemi są tacy, którzy, gdy usłyszeli, przyjmują słowo w sercu dobrym i szlachetnym i wytrwale wydają owoc. ' Łk 8, 10-15
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-11, 18:29   

Bóg zapłać wszystkim osobom, które dzisiaj modliły się w mojej intencji, to wsparcie ma ogromną moc.
Dziwna to była rozprawa, sędzinie nie przypadł do gustu drugi żony pozew, jakoby nic nie wnosił do sprawy, nawet zapytała czy nie chce zrezygnować z rozwodu.
Jeszcze przed rozprawą żona pytała czy dam jej ten rozwód, mówiła, że jak tak bardzo zależy mi na synu to ona się zgadza by został ze mną.
Na moją odmowę zaszkliły jej się oczy, mówiła to nie ma sensu, nic się nie zmieni, nie licz na to.

Sam się sobie dziwię, ale w tamtym momencie zrobiło mi się jej autentycznie żal, widziałem ile ją to kosztuje i jak bardzo jest ode mnie oddalona, pogłaskałem ją nawet po twarzy, liczyła, że zmięknę.
Było naprawdę ciężko.

Ale wracając do sprawy sędzina niejako przymusiła żonę do użycia świadków, których ma podać w ciągu 14-u dni. Takich świadków, którzy pozwolą na udowodnienie mi winy iż za rozkład pożycia odpowiadam ja.

Mnie przysługuje takie samo prawo, ale świadkowie mają zeznawać na niekorzyść żony.

Nikt mi nie przychodzi do głowy, a nawet gdyby to jak można szkalować osobę z którą chce się dalej żyć.

Sędzina zaczęła mi zarzucać, że nie potrafię wpłynąć na syna by ten zmienił swój negatywny stosunek do matki przypuszczalnie wiedziała o tym z notatki kuratora, któremu żona się pożaliła iż buntuję wręcz syna.
Jeżeli buntowanie polega na proszeniu żony o łagodniejsze traktowanie swojego dziecka to był to strzał w dziesiątkę.
Dziwne doprawdy , że nie zapytała żony co ta zrobiła by syn złagodniał?

Odpowiedziałem, że nie dziwie się irytacji syna powodowanej codziennymi rozmowami żony z przyjacielem (choć staram się go tonować by się uciszył), i dopóki to się nie skończy to nie widzę szans by syn złagodniał. Owszem mogę mu kazać być cicho, ale będzie to dusił w sobie.
Sędzina na to: Jak panu syn powie że nie chce iść jutro do szkoły to też pan pozwoli mu zostać w domu?
Nawet już nie starałem się kobiecie tłumaczyć, że to jakby zagadnienia z innej bajki.

Tak więc sprawa odłożona na jakiś czas, ale trudno o jakiś optymizm.

Jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim którzy pamiętali w modlitwie. Jesteście wspaniali.
Pozdrawiam
Jarek
 
     
marzena0711
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-11, 19:34   

Zaglądałam tu często bo byłam ciekawa co napiszesz po sprawie ale byłam pewna że dziś do rozwodu nie dojdzie...takie przeczucie :-) Siła modlitwy :-) :-)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 09:07   

Jarosław napisał/a:
Nikt mi nie przychodzi do głowy, a nawet gdyby to jak można szkalować osobę z którą chce się dalej żyć.


Brawo Jarek !!!
A modlitwa.....dla - za Przyjaciela....to sama przyjemność !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-12, 15:10   

Jarek............ masz nad czym popracować.............. głównie nad sobą
Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8