Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Pozwany po 17-u latach małżeństwa.
Autor Wiadomość
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 19:42   

Jarosław napisał/a:
Na moje delikatne zapytania naskoczyła, że pozew odebrałem i nie mam się interesować z kim jedzie.
Jest bardzo opryskliwa. Zakłada, że skoro złożyła pozew to "hulaj dusza piekła nie ma"

No niestety Jarosławie -co racja to racja.
Przestała kochac,nie czuje że jest żoną-jako wolny człowiek ma prawo wyboru i decyzji.

I choc to trudne do zrozumienia,ma prawo robic co uwaz za stosowne dla siebie.
Ty masz prawo do żalu,bólu-lecz nie masz prawa oceniac jej moralność.

Żona sama odpowiada za swa moralność-CZY TO ROZUMIESZ????

Ale dobra chłopie -pewnie nawywracałes w swoim życiu -skoro tyle tapneło,skoro takie decyzje.

Nic nie dzieje sie tak sobie-zawsze jest długie działanie zanim nastapi BUM.

Na dzis musisz wejrzec w siebie i zadac sam sobie pytanie(bez patrzenia i oceny zony)

-czy kochasz jeszcze żonę????
-czy zależy ci na niej jako kobiecie-człowieku???
-czy szanujesz taka instytucje jak małżeństwo i sakrament???
-czy pragniesz szczęscia tylko własnego,czy szczęscia twojego i syna,czy tez szczęścia was wszystkich jako rodziny???
-czy jestes w stanie zaakceptować przemiany zony w jakie wchodzi????
-czy jestes w stanie podjąc walke o siebie i wchodzic w przemianę siebie???
-czy jestes w stanie zrozumiec własne błędy i usłyszeć teraz to co zona mówiła kiedys
z żalem podejmując walke o wasze małżeństwo???


Jarosławie jeżeli uzyskasz odpowiedzi pozytywne na te wszystkie pytania,to juz wiesz czego pragniesz.
Zatem nastepny punkt-zrozum że zona poddała sie,zrozum że pewnie po latach zabiegania powiedziałą sobie dośc,zrozum ze uznała pewnie jestem młoda -czemu mam marnowac zycie i usychac w tym związku.

Czy ma prawo zadbac o siebie????
Ma Jarosławie ,jak sam napisałes byłes przez lata indywidualista żyłes dal siebie-rodzina była dodatkiem.

Nie dbałes,nie troszczyłes się-i dziwisz się???

Nauczyłes zone sam jak zostac indywidualista-i teraz taka sie staje.

Jarosław bierz sie za siebie,zawalcz o zone -a może wszystko sie zmieni.

pozdrawiam i zycze mądrych przemysleń
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 20:25   

Jarosław napisał/a:
Mami radzisz mi jakieś zmiany, ale nie mam możliwości ich wprowadzenia sprawy chyba zaszły za daleko.


nie sugeruje zmian pod kogoś...a dla siebie...
czy tobie Jarosław dobrze z samym sobą? czy może potrzebujesz towarzystwa, obecności innych syna, żone, rodziny by czuć sie bezpieczny? to ważne byś sobie uczciwie na to odpowiedział...
w zależności od odpowiedzi tak rób i zyj...nie bede sugerowała ci odpowiedzi, bo sam musisz sobie odpowiedzieć... czy jakieś zmiany moga dac ci cokolwiek...
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 18:45   

cierpliwy napisał/a:

-czy jestes w stanie zaakceptować przemiany zony w jakie wchodzi????

Cierpliwy niestety nie jestem w stanie zaakceptować tych zmian.
Komórka żony grzeje się od sms-ów, a jestem pewny, że dochodzi i do spotkań między nią, a tym trzecim jak coś takiego można zaakceptować.
Gdy staram się zareagować słyszę tylko, że to nie moja sprawa bo pozew odebrałem.

[ Dodano: 2009-09-27, 18:48 ]
mami napisał/a:
Jarosław napisał/a:
Mami radzisz mi jakieś zmiany, ale nie mam możliwości ich wprowadzenia sprawy chyba zaszły za daleko.


nie sugeruje zmian pod kogoś...a dla siebie...
czy tobie Jarosław dobrze z samym sobą? czy może potrzebujesz towarzystwa, obecności innych syna, żone, rodziny by czuć sie bezpieczny? to ważne byś sobie uczciwie na to odpowiedział...
w zależności od odpowiedzi tak rób i zyj...nie bede sugerowała ci odpowiedzi, bo sam musisz sobie odpowiedzieć... czy jakieś zmiany moga dac ci cokolwiek...

Chciałbym byśmy dalej tworzyli rodzinę. To oczywiste. Tyle tylko, że na dzień dzisiejszy nie widzę możliwości przełamania lodów.
Żona zachowuje się obcesowo, a znając jej charakter wiem, że przy moim zablokowaniu rozwodu zrobi się jeszcze bardziej impertynencka.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 19:04   

Jarek..........a do tanga trzeba dwojga.
Oj,facet....weż no Ty sie za siebie najpierw ....................... jak żeniłessie to żóna tez taka była???
A jak nie była tak ,to przy Tobie sie tak zmieniła i zgłupiała? stała sie arogancka??
Czy pod Twoim wpływem dokonała sie w niej tak zmiana???
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 19:14   

Jarosław napisał/a:
Cierpliwy niestety nie jestem w stanie zaakceptować tych zmian.
Komórka żony grzeje się od sms-ów, a jestem pewny, że dochodzi i do spotkań między nią, a tym trzecim jak coś takiego można zaakceptować.

Jarosław ja nie mówie o akceptacji -czegoś co jes złym.
Ja mówie o akceptacji stanu faktycznego-bo przeciez na to nie masz wpływu.
Przeciwstawisz sie???,zakarzesz???,głosno wykrzyczysz robisz żle???

To cos da???? raczej nie jeszcze zostaniesz wplatany w to że sie znecasz.


Jarosław ja pisze o akceptacji-pogodzeniu.

Nie mam na to wpływu,ale rozsądkiem i mądrym działaniem moge powiedziec NIE.

I wbrew temu co mozna ci sugerowac,zarzucic -masz do tego prawo
Chciałbym byśmy dalej tworzyli rodzinę Jarosław chcesz?? -zacznij cos robić.
Jarosław napisał/a:
Żona zachowuje się obcesowo, a znając jej charakter wiem, że przy moim zablokowaniu rozwodu zrobi się jeszcze bardziej impertynencka.


Nie zastanawiaj sie co zrobi zona,jak bedzie reagowac-rób co czujesz za stosowne dla was wszystkich -rodziny.

To że jest teraz slepa,to że widzi tylko siebie i swoje potrzeby-nie znaczy że Jarosław ma nie zawalczyc o siebie,zone i syna.

Dlatego wszyscy ci to pisza spójrz jaki byłes,zobazc jakiego chciała cię widziec żona

Czy nie stac cie na to????-na zmianę,na fajnego faceta

Zacznij sie zmieniać-a moze wzbudzisz ciekawość.

Teraz niestety grasz w gre zony.Cos wykonuje,zakłada i pewnie Jarosław robi dokładnie tak jak zakłada.

Jarku zakończ ta grę i działaj inaczej,tak jak ty chcesz.

A zobaczysz jak to bedzie irytowało.



Manipulanci często narzucaja włąsne reguły gry,manipuluja wciąz w identyczny sposób -bo wiedza gdzie zaatakowac,jak zaatakowac .

By uruchomić pewien schemat,pewien system zachowań.

Ale jeżeli osoba manipulowana nauczy sie przed tym bronić-schemat rozwala sie i wtedy jest panika.




p.s nikt cie do niczego nie namawia-ale pomysl MOŻE WARTO!!!!!!!!!!!
Ostatnio zmieniony przez cierpliwy 2009-09-27, 19:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 19:22   

Cierpliwy teraz zrozumiałem o co Ci chodzi.
Masz 100% racji. Tyle tylko, że teraz żona jest już po drugiej stronie barykady, każdy mój ruch jest pilnie śledzony i nie bardzo wiem jak się poruszać.
że tak powiem każdy z tych ruchów będzie blokowany, przed chwilą rozmawialiśmy wróciła od swoich rodziców pytałem czy była tam z nim?
Oczywiście powiedziała nie twoja sprawa.
Wróciła w dobrym humorze nie w skowronkach, ale z naładowanymi akumulatorami nawet mi radziła bym nie komplikował rozwodu.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 19:29   

Jarek???no to jak było??/ była inna? przy Tobie zgłupiała?
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 19:34   

A jak ty czujesz ????
skomplikujesz ???? czy nie????
warto cos zrobic po swojemu?????
czy dalej bedziesz uczestniczyc w grze????


Jarosław ma rację-nie chce powiedziec,jej prawo.
Choc to dziwne ale zona zadecydowała -małżeństwa w jej pojęciu nie ma.

A skoro nie ma jako osoba wolna ma prawo wyboru co komu chce powiedzieć.


Radze na początek pogodzic sie chociaż własnie z tymi tekstami
-nie twoja sprawa,co cie to obchodzi.

Bys własnie nie popełnia wciąz tych samych błędów-zapeniam ze pewnie spodziewała sie takiego pytania.

A co będzie jak nastepnym razem nie spytasz?????
warto spróbowac co???
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 20:05   

Jak nie zapytam, pewnie będzie zadowolona.
Troszkę porozmawialiśmy, proponuję jej rekolekcje dla małżeństw.
Odpowiedziała: nie męcz mnie klamka zapadła.
Takim stawianiem sprawy przekreśla wszystko.
Jak to widzisz?
Mam nagle zacząć jeździć do jej rodziny?
Tego nie chce, nie chciała nawet pół roku temu bo jest ten trzeci niestety.
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 20:25   

Jarosław napisał/a:
Jak to widzisz?

Jarku nie pytaj mnie jak to widzę.
Bo to ty masz zobaczyc jak to widzisz .
Na czym ci zależy????
Czy chcesz podjąć ciężka droge walki o zonę???(choc walka to złe sformułowanie).
Czy wszystko co sie wydarzyło w twoim życiu....małżeństwo,dom,dziecko,wspólne chwile-warte sa tego.????


Nie ma recepty.
Nie ma skutecznych wypowiedzi na tak,czy na nie.
Ja moge Jarku tylko powiedziec o sobie.

Dla mnie wszystko co przeżyłem w małżeństwie-warte było tego zachodu.

Ale to jestem ja -i kiedys nawet nie spodziewałem sie że mogę byc tak CIERPLIWY.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 20:29   

...Chciałbym byśmy dalej tworzyli rodzinę....

ponownie zadam pytanie, co daje ci rodzina...poczucie bezpieczeństwa?
myśle, że relacje z bliskimi zaspakajają ci potrzebe bezpieczeństwa...utrata bliskiej osoby, jej odalenie powoduje chaos i panike...
pewnie nasiliło sie to po śmierci ojca, i chorobie matki...z jeszcze większa siła zacząłeś swoich bliskich wiązać ze soba, i izolowac od społeczeństwa,
tak że w końcu żona jako dorosła osoba poczuła sie osaczona, uwięziona we własnym domu...
stąd u zony wytworzyła się potrzeba ucieczki od ciągłej kontroli jej pod kontem co robi, gdzie przebywa...
w oddalaniu się od ciebie upatrujesz brak stabilizacji, lęk przed byciem samemu...
coraz mocniej zacząłes kontrolowac i przywiązywać do siebie, powodując coraz większe oddalanie sie zony od ciebie...
...„Zamykanie się w odosobnieniu podnosi poziom bezpieczeństwa. Absolutne bezpieczeństwo jest wegetacją.”...
twoim odosobnieniem jest azyl domowy, w nim upatrujesz szczęscie i poczucie bezpieczeństwa, jednak to twoja wizja poczucia bezpieczeństwa...dla zony jest już dziś czym innym...poczucie bezpieczeństwa to nie wieczne bycie z kims na zawołanie, ...tylko zaufanie i wolnośc, to własne sekrety, marzenia...to prawo do własnej przestrzeni intymnej i prywatnej, tylko dla siebie, do której każdy ma prawo..
jak sie komuś tego zabrania, to w końcu musi taki związek przeżyc kryzys...by druga strona zrozumiała swoje błedy w pojmowaniu właściwych relacji między dwojgiem ludzi w związku....

Różnych rzeczy spodziewamy sie po relacjach z innymi, oczekiwanie, ze druga osoba zapewni nam bezpieczeństwo...to pomyłka
Te poczucia musimy sami w sobie zaspakajać, brak ich jest przeniesieniem z dzieciństwa, gdzie potrzeba bezpieczeństwa nie była zaspokojona i dziś odczuwasz wciąż ciągłą potrzebe jej zaspakajania u innych...
dlatego jeszcze dziś syn jako dziecko zapewnia ci to...ale w niedługim czasie i on dorośnie i odejdzie z domu...co wtedy
od bliskich, partnera można oczekiwać zrozumienie, wsparcie w trudnych chwilach, -ale nie bezpieczeństwa.
Jeśli sam czujesz sie zagrożony niestety nikt nie zapewni ci tego, bedziesz wciąz coraz mocniej oczekiwał tego od innych, a druga strona swoim zachowaniem bedzie starała ci to zapewnić, izolując sie od innych, będąc z toba 24/h, az w końcu zrozumie, iż nie jest w stanie zapewnić ci tego...
zaczyna sie proces odwrotny i ucieczka przed ciągłym zapewnianiem kogoś, że jest wyjątkowy, na rzecz realizowania własnych potrzeb...

a to oczekiwanie, ze będziemy bezpieczni będąc blisko z drugą osoba sprawia tylko, że jestesmy jeszcze bardziej podatni na zranienie,
sami projektujemy wizje tego co moze robić dana osoba gdy nie jest obok nas... zaczyna sie brak wiary i zaufania...na pewno kogoś ma...kogoś lepszego ode mnie jak wciąż mówisz...

daj jej więcej przestrzeni, stać cie na to? bez kontrolowania gdzie jest i co robi?...
 
     
cierpliwy
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 20:57   

mami napisał/a:
daj jej więcej przestrzeni, stać cie na to? bez kontrolowania gdzie jest i co robi?...

Popieram te słowa mami.

Choc mam małe ale -nie generalizujmy.

Nie każdy facet odrazu musi stwarzac więzienie,nie każdy odrazu jest kontrolerem innego zycia.


Jak wiemy i z forum kobiety tez dostaja przysłowiowego małpiego rozumu.


Co do bezpieczeństwa -ja myslę że większośc facetów tak juz ma zakodowane w genach że sa odpowiedziali za rodzine i bezpieczeństwo w niej.

Czujemy sie odpowiedzialni za rodzinę-a jeżeli faktycznie ktoś trzeci wchodzi w rodzinę.

To bezpieczeństwo zostaje naruszone.

Ale fakt niech Jarosław uczciwie przyjzy sie mami twojej opini-by mógł sparwiedliwie
podejśc do tematu.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-27, 22:25   

Jarosław

Witaj w klubie. W ponurym klubie. Kilka spraw na początek.

Kryzys - przyczyny, czas trwania, własne błędy, błędy żony, stosunek do teściów, itd. - nieustanna praca nad wydobyciem przyczyn oddalenia i kłopotów. Ale w pokorze własnej głębokiej zadumy, rozmów z Bogiem, być może z pomocą specjalistów. Bez taryfy ulgowej. Prześwietlasz się bracie na wylot. Słuchaj Mami na forum - mądra kobieta.

Za kryzys z żoną odpowiadacie oboje. Natomiast za obecnie rozwijającą się "znajomość" małżonki - niestety tylko ona.

Jeżeli cokolwiek możesz w tej chwili zrobić to: ZAMILKNĄĆ. Jak w nędznym filmie, powiedz ostatni raz: kocham Cię, uznaje swoje winy, pragnę to zmienić i zrobię wszystko, aby tak się stało, na rozwód sie nie zgodzę, reszta należy do Ciebie.

Powiedz to i dalej milcz. Nie proś, nie błagaj, nie zagaduj, nie bądź nagle facetem z naręczami kwiatów. Prawdopodobnie żona już znajduje się w innym psychicznie wymiarze. W jej pojęciu już wszystko się dokonało. Nagle otworzyły się drzwi do rozwiązania jej wszystkich pragnień. Niestety tymi drzwiami jest ktoś trzeci.

Raczej wiele do zony nie dotrze. Jeżeli na cokolwie jest szansa, to na to, że ona sama do czegoś dojdzie. Ale to potrwa. Ty musisz udźwignąć setki zarzutów z którymi się spotkasz, agresję, drwiny, i nie wiadomo co jeszcze. Nie daj się sprowokować. Milcz jak skała. Pewnie odrzuci propozycję wspólnych terapii - trudno, idziesz tam sam.

Perspektywa prawna. Jeżeli w sądzie powiesz "nie" to rozwodu żona nie dostanie, chyba że udowodni Ci winy. Pytanie, co ma na Ciebie? Albo Ty jej udowodnisz, ze jest ktoś trzeci - a wtedy ona - w oczach sądu - jako winna rozpadowi małżeństwa, rozwodu nie dostanie. Dochodzi dobro małoletniego dziecka.

Pamiętaj, że w sądach rodzinnych faceci mają (na ogół) gorzej. Twoje ewentualne dowody to billingi rozmów, smsy, świadkowie, Twoje zeznania. Sprawa będzie się ciągnęła.

Twarda miłość wobec siebie i jej. Nie wolno Ci w żaden sposób ułatwiać jej decyzji - na zasadzie oby się nie zdenerwowała bardziej. Ale także bez zawziętości i złośliwości. Po prostu chronisz swoją rodzinę.

Teraz nie masz żadnego wpływu na jej zachowanie. Rozwścieczy i zdenerwuje ją wszystko. Co nie zrobisz będzie źle. Dlatego Twoją najpotężniejszą bronią ma być spokój.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-28, 08:48   

Cały czas piszesz, że nie umiesz wprowadzać zmian czy raczej nie chcesz, bo jak piszesz
...tak naprawdę to nie chciałbym się zmienić, może to chore, ale najważniejszą istotą na świecie jest mój syn ...

mnie niepokoi nie tyle, brak chęci twoich do zmian, choć chyba pozornie tylko sie za nimi ukrywasz, bo w głębi duszy samemu już pewnie zaczyna ci być cięzko i odczuwasz swoją inność..

mnie niepokoi cały czas to zdanie

........-dziwnie wychowuję syna izolując go od rówieśników.
...

widzisz zbytnia nadopiekuńczość rodzi tak samo wiele złego dla dziecka co jej brak, pragniemy dla naszego dziecka jak najlepiej, dlatego pewnie wiele twoich wysiłków i starań idzie w tym kierunku, by syn wyrósł na wspaniałego człowieka...jednak takim sposobem niestety robisz mu ogromną krzywde,
Jarosław, dziecko uczy sie życ, zachowań będąc wśród rówieśników, to w relacjach z nimi musi nauczyc sie akceptacji w grupie, ustępowania, czy też czasami upartego stawiania na swoim, by nie stać sie kozłem ofiarnym klasy...
juz od wieku przedszkolnego kontakt z rówiesnikami, daje mu możliwość oceniania siebie w grupie na podstawie tego jak jestem w niej akceptowany, lubiany, ilu mam kolegów...
relacje z innymi dziećmi uczą poprzez kontakt wychodzenia z dzięcięcego egoizmu...to poprzez relacje z nimi takich doświadczeń dziecko nabywa...oddać zabawke czy ją zachować... ale wtedy inne dzieci sie nie beda ze mną bawic i nie będą mnie lubieć, są wahania i decyzje, co ważniejsze zabawka czy zabawa z innymi... poprzez takie uczenie sie zachowań dziecko poprawnie odnajduje sie potem w grupie...
z takim bagażem wchodzi tez w dorosłe zycie..jako samodzielne i niewystraszone...

gdy zaś dziecku ogranicza sie kontakt z innymi, chcąc je uchronić przed innymi, przed złem tego świata...to jak ma to dziecko poznac prawdziwe zło...jak sie nauczyć reagować w takich sytuacjach i radzic sobie z nim, skoro rodzic chroni cały czas dziecko, a przeciez rodzic nie żyje wiecznie...dziecko dorasta i co sie dzieje........
co prawda wie, że są źli ludzie, ale tylko z opowiadań i przestróg nadopiekuńczego rodzica, ale nie ma zbyt wiele doświadczeń w radzeniu sobie z nimi, bo rodzic nie pozwala na cierpienie i doświadczanie samemu jak sobie pomóc,
jak sobie radzic z kimś kto mi wyrządza krzywde, co robić, powiedzieć...
smutna prawda... staje sie ofiara dla wszystkich złych ludzi, kłamców, wykorzystywany przez swoja naiwność i brak doświadczenia w radzeniu sobie ze soba i innymi, ucieka w samotnośćw obawie zranienia i skrzywdzenia...
a jak w końcu spotyka swoja ukochaną zamyka ją w złotej klatcew w obawie, ze jej tez cośsie stanie...
pragnie ją chronic przed złem tego swiata, izoluje od społeczeńśtwa, bo niedobre, bo zakłamane i próżne, bo nastawione na wykorzystywanie innych...ale to tylko będzie jego pojęcie bezpieczeństwa... partner będzie próbował z początku zapewniać to poczucie bezpieczeństwa, ale z coraz gorszym dla siebie skutkiem, albo popadnie w choroby psychiczne, depresje, albo ucieknie ze złotej klatki zostawiając taką osobe..a osoba ta wtedy dopiero sie utwierdzi w tym iż miała racje...wszyscy ludzie są zli, tylko rodzice są moja ostoja, ale wtedy juz czesto rodziców nie ma albo sami wymagaja opieki....

Jarosław, wiem że pragniesz dla syna jak najlepiej, że jestes dobrym ojcem jednak nie możesz życ życiem dziecka...ono nalezy do niego... masz nie wychowywac przyszła ofiare losu, czy kozła ofiarnego klasowego... tylko w relacjach z innymi może nabyc doświadczeń pomagających mu na właściwą ocene zachowań innych...
rodzic ma byc dla dziecka autorytetem, czuć jego dostępność, że w każdej chwili moge przyjść i sie wyżalić i uzyskać pomoc, ale nie można dziecka bronic i za niego życ...to poważne naruszanie jego praw do wolności i poczucia bezpieczeństwa....

na koniec Jarosław, chciałabym sie mylić i jeśli nie twoje zachowania są inne względem syna to super...jeśli coście niepokoi i coś odbierasz do siebie z postu, prosze przeanalizuj to i staraj sie zmieniać dla dobra wszystkich

pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8