Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie mam pojecia ,co zrobic ???Chce ratowac moje malzenstwo !
Autor Wiadomość
S 74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-02, 04:37   Nie mam pojecia ,co zrobic ???Chce ratowac moje malzenstwo !

Witam wszystkich forumowiczow . Trafilem tu zupelnie przez przypadek wpisujac w wyszukiwarke cos o ratowaniu malzenstwa . Troche poczytalem Waszych wypowiedzi i mysle ,ze jest to miejsce ,gdzie napewno sie czegos dowiem i udzielicie mi rady. Zaczne od poczatku, jestem ze swoja zona 12 lat po slubie ,ale razem jestesmy ze soba od 18 lat .Mamy wspanialego syna ,ktory ma 12 lat i jest naszym oczkiem w glowie. Od jakiegos czasu ciezko mi to okreslic, pogubilem sie w czasie wszystko zaczelo sie psuc w naszym zwiazku ,az doszlo do tego ,za ona wyprowadzila sie dzis. Ja teraz jestem w pracy ,bo pracuje w systemie nocnym , a ona poprostu sie wyprowadzila.Od 4 lat nie mieszkamy w Polsce ,wyjechalismy za lepszym zyciem ,byla to nasza wspolna decyzja . Nie ukrywam ze dopielismy swego ,bo jestesmy ambitni ,wszystko sobie juz dobrze poukladalismy ,nasz synek chodzi tu do szkoly ,my mamy dobra prace ,zyc nie umierac ,ale cos sie stalo.Cala wine widze teraz moja ,w przeszlosci dochodzilo do roznych awantur miedzy nami slownie, a nawet z rekoczynami ,nie chce sie tu bronic ,czasami widzial nasz to syn ,ale potrafilismy sobie wybaczyc. Kilka lat temu mielismy 1.5 roku przerwy ona wtedy zamieszkala z rodzicami, ale i to przezwyciezylismy .W swoim zyciu zrobilem kilka niewybaczalnych bledow klocilem sie z zona ,doszlo do zdrady z mojej strony tez kilka lat temu ,ale zostalo mi to wybaczone .Nie chce sie zaglebiac w szczegoly ,co jeszcze zlego zrobilem swojej ukochanej zonie ,ale pewnie jest tego bardzo wiele.Najgorsze w tym wszystkim jest to ,ze ja tego nigdy nie zauwazalem ,bylo,wybaczone i dalej zycie i znow klotnie .Nie jestesmy wzorowym malzenstwem ,ale skoro przetrwalismy ze soba 18 lat tzn. ze sie bardzo kochamy.Ja ja kocham bardzo i wiem ,ze ona mnie tez , ale ona powiedziala ,ze poprostu nie moze tego dluzej wytrzymac i musi odpoczac . W naszym zwiazku tak uwazam zaczelo byc za agresywnie ,bez zaufania .Wiem ze jakis czas temu ona chciala o tym porozmawiac ,ale ja to zignorowalem .Czuje sie podle i nie mam szacunku do siebie ,nie chce mi sie zyc ,ale dopiero to wszystko zauwazylem jak ona odeszla .Tyle razy mi powtarzala ,ze trzeba cieszyc sie zyciem , ale ja z natury jestem pesymista i blache problemy urastaly do wielkich rozmiarow.jestem zalamany ,bo tak naprawde nie mam z kim porozmawiac o tym wszystkim,dlatego m.in. probuje cos napisac .Ja wiedzialem ,ze ona sie ma wyprowadzic ,bo trwalo to z tydzien jej pakowanie itd.. ,ale teraz mnie to dopadlo .Rozmawialismy o tym troche ,co bedzie dalej ona stwierdzila ,ze musi odpoczac, odetchnac i za jakis czas porozmawiamy. Co sadzicie o takiej rozlace ,czy da sie cos jeszcze naprawic .Wiem ,ze ona nie wytrzymala tego wszyskiego , wybuchla ,a co za tym idzie wrocily do niej wszystkie zle chwile choc mielismy do tego nie wracac ,teraz ona ma do mnie zal o wszystko,o przeszlosc o terazniejszosc i mowi ,ze mnie nienawidzi ,a zarazem kocha. Teraz powiedziala .ze nie chce ze mna utrzymywac przez jakis czas kontaktow ,a ja sie boje ze jeszcze bardziej sie oddalimy.Powiedziala rowniez ze nie potrzebuje zadnego faceta ,ale ja czuje ze cos jest nie tak ,moze mierze ja swoja miara,w koncu to ja ja zdradzilem . Co myslicie o tej sytuacji. co robic ,wierzyc jej nie wiem to dla mnie teraz jest straszne ,bo dopiero sie chyba ocknalem .Czy nie jest za pozno,ja chce ten zwiazek ratowac ,ale jak ??? Dac jej narazie spokoj ???Czekac ,nie wiem...Nasz syn jest teraz w Polsce na wakacjach ,wroci we wrzesniu ,wiadomo ,ze do niej .Jestem winny calej sytuacji ,ale nadmieniam ,ze jak sie zaczal kryzys to moja zona zaczela pic alkochol w duzych ilosciach , chodzic po imprezach raz nie wrocila na noc ,ale zawsze mowila albo dzwonila gdzie jest i z kim . Ja jej wierze ,ale w glowie mi wiruje od mysli i to tych najgorszych. W tym czasie jak ona odreaogowywala ja siedzialem w domu z naszym synkiem.On tez to bardzo przezywa ,wie o tym ze mama sie wyprowadzila ,ale caly czas powtarza ,ze bedzie wszystko dobrze .Prosze Was szanowni ludzie o jakies wyrazenie opinii jak postepowac w takiej sytuacji aby jej nie zrazic calkowicie do mnie .Nadmieniam rowniez ,ze moj znak to Skorpion i jestem jedynakiem .Nie mam wytlumaczenia na swoje postepowanie wobec niej ,ale teraz wiem ze jestem w stanie wszystko zrobic dla naszej rodziny . Stracilem rowniez wiare w Boga ,ale to bylo dawno temu lecz ostatnio coraz czesciej o nim mysle .Mozna pomyslec JAK TRWOGA TO DO BOGA ,prosze o opinie to jest cala moja podla historia .Pozdrawiam was serdecznie S

[ Dodano: 2009-08-02, 04:45 ]
Mysle ,jeszcze ,ze to jest tez bardzo wazne poniewaz nie napisalem , ze moja zona chciala miec drugie dziecko , w pewnym momencie wrecz zaczela naciskac ,a moja reakcja byla taka ,ze zaczelismy sie rzadko kochac poniewaz ja nie chce miec drugiego dziecka . Teraz obarcza mnie ,ze to ja podjalem decyzje za nas oboje , ale ja poprostu z rozsadku nie chce drugiego dziecka .Czy ona moze mnie zmusic ,chyba nie , nie bronie sie ,ale uwazam ze w tej kwestii jest bardzo duzo niedomowien ,bo nie mozna nikogo zmuszac do takich decyzji .Pozdrawiam S
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-02, 08:45   

S 74 napisał/a:
prosze o opinie to jest cala moja podla historia .Pozdrawiam was serdecznie S

S74 czytajac twój post tak sie zastanowiłem?? wciąz pada sformułowanie ONA-dopiero fragmentami pojawia sie zwrot zona.
Czy to nie dzieje się w momencie kiedy sobie przypominasz przeciez mam zonę????czy tak nie działo sie tez latami???
Czytasz forum zatem wiele juz wyczytałes-refleksje wskutek tego przyszły dobre-nie przerobiłes tematów swego zła,wyrzadzonych krzywd
własnych konsenkwencji i odpowiedzielnaści.
Jest takie stare powiedzenie łatwo przyszło,łatwo poszło!!!
Czy żona tak mogła???
czy moze tak zdecydować???
Ano s74 widzisz rozełwał się żonie worek emocji z całych lat-wyleciało wyrządzone zło,poczucie krzywdy,przedwczesne wybaczania,odrzucenie.
Nie słuchałes,nie rozumiałes to masz decyzję.
Czy decyzja jest właściwa??? czy decyzja cos zmieni????
Potrzeba czasu na przemyślenia,czasu na danie sobie nawzajem zaufania.
Ty wykorzystuj ten czas by stac sie lepszym człowiekiem,kochającym,rozumiejącym,szanującym-a wiesz kim???
Prawdziwym mężem,w Bogu szukaj własciwego obrazu siebie.
S 74 napisał/a:
Mozna pomyslec JAK TRWOGA TO DO BOGA

Tak jest takie powiedzenie ale Bóg zawsze nas przyjmie,wysłucha-moze tak własnie miało być,bys odnalazł droge do Niego.
S 74 napisał/a:
Nie mam wytlumaczenia na swoje postepowanie wobec niej ,ale teraz wiem ze jestem w stanie wszystko zrobic dla naszej rodziny . Stracilem rowniez wiare w Boga ,ale to bylo dawno temu lecz ostatnio coraz czesciej o nim mysle

s74 ty nie masz szukac wytłumaczeń na swoje postepowania(bo tego nie da sie wytłumaczyć)
Ty masz zrozumiec że były i sa obrzydliwe-i tak pracowac nad sobą by ich nigdy nie było.
I na koniec taka myśl(ale nie myśl że tak masz jedyny).
Najlepsze jest to że kiedy człowiek cos robi innemu,nigdy tego nie czuje-dopiero poczuje kiedy to sie jemu dzieje...prawda???
Ale to sa własnie działania Boga by trafic do naszego sumienie.........
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-02, 14:54   

Witam Cię S na naszym forum!

Najbardziej mnie poruszyło z Twojego listu to - to ja nie chciałem drugiego dzicka - z rozsądku .

Hm....czy z rozsądku macie psa i nowy samochód wzamian ?

O jakim rozs.adku mówisz ??

Jak bardzo się nie szanujemy...nie szanujemy przedmiotów, rzeczy i nie szanujemy ludzi- siebie nawzajem. Dopiro jak tracimy , przychodzi otrzeźwienie .

Może i tk ma być w Twoim przypadku.
Być może dopiro teraz się ztrzymcie, dojrzejecie ...do ważności bycia rodziną.

S , nie rozpatruj już swojej winy...ale zacznij w sobie coś zmieniać. Pozwól żonie odsapnąć, uspokoić się i pomyśleć....i Ty zrób to samo!

Cisza, cierpliwość i pokora....jak i wiara, nadzieja i miłość.

Stało się....ktoś nie wytrzymał - odszedł.
Czy jest jeszcze szansa ?
Na to co było szansy już nie ma ! Tamto się skończyło !!
Ale jest szansa na coś nowego !
Przemyśl co Ty możesz zrobić i na co masz wpływ...i rób, buduj ciszę i spokój najpierw w sobie....Żona Będzie się Tobie przyglądała...świadcz Jej, że jesteś przemieniony...nie trzeba tu słów....ale postawy i przykładu.
Masz wielkie szanse, na to, żeby jeszcze było dobrze....zacznij od siebie !

Moim zdniem daj żonie spokój. pozwól Jej pobyć samej...ale od czsu do czasu wyślij Jej znak - smska ( miłego dnia ! Kocham!)...nie za dużo słów !

Pozdrawiam ! Pamiętaj o prostej modlitwie za swoje małżeństwo i rodzinę - codzinnie. Niech Bóg Cię prowadzi !! EL.
 
     
S 74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-03, 01:45   

Witam serdecznie i dziekuje za jakies wskazowki i odpowiedzi ,tyle ze nie wszystko mnie przekonuje. Jezeli chodzi o stwierdzenie ONA to uzywam go poniewaz czuje w sobie teraz nienawisc do mojej zony .Dzisiaj tak sobie w tym pustym domu siedzialem i zaczalem sie zastanawiac ile zlego WLASNIE ONA mi wyrzadzila po czym patrze i dzwoni do mnie z zapytaniem czy wszystko wporzadku i ze jest jej bardzo zle .A mi nie jest ,wspaniale sie czuje ,nie rozumiem i nie chce rozumiec postepowania kobiet ,bo to niemozliwe ,ale jezeli ktos usilnie potrzebuje spokoju mowi o tym glosno aby przez jakis czas nie bylo kontaktu wiec ja to uszanowalem po czym ONA do mnie wydzwania i robi hustawke nastrojow .W dzialaniu trzeba byc konsekwentnym jak tak to tak ,a nie za 10 godzin robic co innego . Dzis jeszcze dostalem od niej 2 sms oczywiscie grzecznie odpisalem ,ale teraz to chyba ja zaczne unikac kontaktu ,bo w tej chwili dziala to na mnie jak plachta na byka.Mam zal o to bo jezeli sie wyprowadzila ,chce odpoczac , a nastepnie robi zupelnie co innego to po co to wszystko. Jezeli chodzi o dziecko to moze zle sie wyrazilem ,nie traktuje zadnych istot zywych przedmiotowo moj blad, ale nie jestem przygotowany do takiego wyzwania jakim mialoby byc drugie dziecko .Nie chce i koniec i nikt nie zmusi mnie do tego !!!!!!!!!!!!!!! Probowalem dzis rozmowy takiej z samym soba ,moze troche z Bogiem ,ale nie wiem czy mi to wychodzi ,tak jakbym rozmawial z kims ,ale nie do konca bylem pewny czy rozmawialem.Wam jest latwo powiedziec ,bo nigdy chyba nie staneliscie na progu wiary ,ja ja kiedys mialem ,a teraz nie .Chce jednak sprobowac odnalezc choc czastke Boga w sobie ,mam nadzieje ze starczy mi sil i wiary.Zdaje sobie sprawe ,co narobilem ,bede probowal nad soba pracowac ,ale przez dzisiejszy dzien naroslo we mnie duzo zlosci .Wszystko jest swieze i nie potrafie nad tym zapanowac .Jestem szczery do bolu i wszystko co lezy w moim sercu i duszy wylewam tu .Nie chce siebie oszukiwac i kogos .Ja tylko chce dac szczescie dla mojej rodziny .Bede probowal sie wyciszyc ,chce probowac modlitwy i zobaczymy ,co czas pokaze . Przepraszam ,ale nie chce nikogo tu urazic ,jestem z natury bezposredni i nie staram sie owijac w bawelne tylko wale prosto z mostu.Czasami przez to duzo trace ,ale nie lubie klamstwa i obludy. Pozdrawiam serdecznie
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-03, 08:24   

S 74 napisał/a:
Wam jest latwo powiedziec ,bo nigdy chyba nie staneliscie na progu wiary ,ja ja kiedys mialem ,a teraz nie

S74 nikomu nie jest łatwo, pytasz kto słał na progu???
Widzisz ja kiedys nawet nie wiedziałem co to próg wiary-bo jej nie było.
S74 czemu Bóg nas sprawdza,czemu nas woła ?? takie pytania sobie zadaj.
Czytam cie i zastanawiam sie o co tak naprawdę ci chodzi???
-czy uratować małżeństwo
-czy pojednac się z żoną??
-czy pełnej wolności i swobody???
-czy dobra dla żony i rodziny??
-czy wkońcu tylko własnego interesu i wskazania winowajcy??
Piszesz o sobie,wiele wiesz ,wiele widzisz-lecz ja odczytuje jedno.
Unik przed własną częścia spaprania małżeństwa,skarga na żonę i utwierdzenie się w tym TO JEJ CAŁKOWITA WINA!!!!!!
Piszesz o emocjach żony(oceniasz je)
a ja widzę to:
kocham-nienawidzę,chcę byc razem-niech pójdzie precz,chcę by była przy mnie-niech zniknie i sie nie odzywa.
Kto tu jest wachadłem nastrojów????????
na koniec....kieruje swe słowa....zaczynamy pracę od siebie...bo to jesteśmy tylko w stanie wykonać....to jak się przemienisz..ma sznsę zainspirowac współmałżonka...innych nie zmienimy(tym bardziej na siłę ,wbrew im samym)....jak zapracujemy..jakim staniemy się człowiekiem..tak dalej będziemy żyć zgodnie na tym świecie......i ostatnie stwierdzenie ...wzorów szukajmy w miłości Boskiej....
pozdrawiam i życzę odszukania tej właściwej drogi(gdzie nie będziesz juz zagubiony-tylko wprost będziesz widział cel)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-03, 12:25   

Hej S i miłego dnia !!

Piszesz, że swoimi słowami nie chcesz nikogo urazić, ale lubisz prawdę....hm... Ty S jesteś zwyczajnie nerwus ...no albo masz dzisiaj rzeczywiście zły dzień .
A prawda?...Jaka jest prawda i czyja prawda jest prawdziwsza ?

I nik Cię tu , ja Cię do dziecka ni zmuszam...chcę Ci tylko pokazać jakie wrtości są ważne w dzisiejszym świecie i jakie priorytety....czy one podobają się Bogu ??
Wszyscy mamy takie dylematy....np, czy praca i zaangażowanie czy rodzina ? Samochód czy dziecko itp. Ot życie !

Rzeczywiście, jak pisze Norbi, to Ty msz huśtawkę nastrojów.....Żona, zwyczajnie w trosce...ktoś by się cieszył, Ciebie to denerwuje.

Ale co nas żona...teraz Ty nas , mnie interesujesz.
Dobrze, że odbudowujesz relacje z Bogiem....my, ja mam takie smo doświadczenie....i ciągle je odbudowuję i dobrze mi z tym.
I Tobie życzę powodzenie i cichości serca !! Pozdro !! EL.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-03, 21:46   

S74
nie miałbyś tej złości gdybyś nie czuł sie pewnie....
znasz zone, że wybacza w końcu... jedziesz na tej opinii od lat....

pare dni temu zabrakło ci tej wiary i pewnosci w jej miłość do ciebie...
stąd rozterki, kajanie sie, stąd też i wnikliwa analiza siebie samego,
do czasu aż... znów nie nabrałes pewności swojej pozycji w związku, i uczuć żony...
wystarczył jej sms, kontakt z toba... potwierdził twoje zachwiane chwilowo poczucie niepewności, przestałes sie obawiac...

uważaj kto gra w ta gre może przegrać...
żona może rzeczywiście przekroczyc granice swojej niemocy, uzależnienia, pokonac własne lęki przed samotnością, byciem samą,
i rzeczywiście zrealizowac plany, które powoli dojrzewają, jednak z racji czystego strachu przed nieznanym wycofuje sie...
ale zawsze jest granica, po przejściu której zaczyna być wszystko jedno...

jesli kochasz zone warto zastanowić sie nad pierwsza wersją postu co i dlaczego sie działo, ze dziś jest tak jak jest...
a żony nie ma...

i na na koniec,
żeby pokonac kryzys niekoniecznie trzeba znać przyczyny problemu tylko ROZWIĄZANIE!!!
sam wgląd niczego nie zmienia

można doskonale wiedzieć skąd się wziął problem, dlaczego robię to co robię a robić tak dalej

co do emocji....
"ktoś mnie atakuje" to nie jest rzeczywistość tylko twoja ocena
warto sie nad tym zastanowic, kto kogo "atakuje" i jak to odbieram...
pozdrawiam
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-03, 22:34   

mami napisał/a:
uważaj kto gra w ta gre może przegrać...
żona może rzeczywiście przekroczyc granice swojej niemocy, uzależnienia, pokonac własne lęki przed samotnością, byciem samą,
i rzeczywiście zrealizowac plany, które powoli dojrzewają, jednak z racji czystego strachu przed nieznanym wycofuje sie...
ale zawsze jest granica, po przejściu której zaczyna być wszystko jedno...

No własnie s74 nie chciałem o tym pisać bo nadal jeszcze tkwi we mnie ten temat i odbija sie jak nawracjace echo.
Lecz mami ma racje przychodzi chwila gdy zale nie pomoga,gdy chce sie cos zmienic
a nie ma juz co,gdy juz dostatecznie wiesz ze pokpiłeś wszystko.
Jaka jest na to rada by przed tym się ustrzec SŁUCHAC UWAZNIE ŻONY I WARTO ODPUŚCIĆ..........
Nie warto s74 grac w tą grę bo stawka jest zbyt duża-małżenstwo i rodzina......

[ Dodano: 2009-08-03, 23:08 ]
A jak mówia kij ma dwa końce,i ten kto zbyt długo gra w ta grę????.
Może wkońcu przekonać sie o jednym, że tak naprawde to gra juz tylko ze sobą.
Wazne by obie strony to zrozumiały!!!.
pozdrawiam i życzę uczacych refleksji z postów
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-04, 12:47   

Ola, ale pojechałaś ! Strasznie ostro....ale naprawdę prosto i jasno ! Chyba bym tak sama nie potrafiła...ale wiem po sobie, że jak kiedyś do mnie ktoś takim tekstem ostrym wyjechał, to mnie natychmiast to postawilo do pionu! Dokladnie w minutę ! I juz wiedziałam co chcę i wiedziałam , co robić.

S...czytaj i myśl. Gdyby mi się chciało, to może ten tekst Oli przepisałabym dla Ciebie lagodniej....ale po co ? Sam lubisz bezpośrednio, pewnie i ostro , no to masz....jak pisze Norbi - kawa na ławę !
I nie , żeby Ci zaszkodzić, cos udowodnić, czy dokuczyć....ale, żeby Tobie pomóc zrozumieć samego siebie i dodać siły ! Ty sie bierz do roboty, a najpierw za siebie...za przemianę siebie !! Pozdro!! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-04, 15:55   

Olka...esej nawet czytelny,choć ostry.Tylko żeby chciało sie chcieć
 
     
S 74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-05, 01:58   

Witam wszystkich. To co tutaj przeczytalem napawa mnie optymizmem, ale niestety nie jestem kobieta wiec takie bredzenie feministyczne to jakis obled. Ja staram sie zrozumiec swoje bledy i sam wnioskowac jak dzialac zeby bylo dobrze,a to co napisala Ola to jest zwykle oskarzanie i niezrozumienie tematu.Chyba los Cie Ola bardzo skrzywdzil i nosisz ta nienawisc do facetow i nigdy sie jej nie pozbedziesz.Czytasz cos ,a nastepnie przeobrazasz w jakies niestworzone sytuacje.To smieszne ,ten Twoj esej i to Twoje bredzenie w stylu pani Szczuka jak to my kobiety jestesmy pokrzywdzone przez swoich mezow i jacy oni sa niedobrzy.Tak owszem zdradzilem swoja zone ,wiem ze zle postapilem i jest mi bardzo przykro i nie ma wytlumaczenia na to ,ale to nie znaczy ze mam z tym zyc do konca zycia ,zycie nie polega na wypominaniu {Twoje chyba tak!!!} .Jezeli to mialo miejsce 7czy 8 lat temu i ktos komus wybaczyl ,przynajmniej tak powiedzial to ja mysle ,ze nalezy o tym nie mowic i nie wracac do tego {ale oczywiscie Ty to lubisz } . Ja pisze o ratowaniu malzenstwa ,a nie jak Ty o poglebianiu dolka i niedaniu nikomu szansy, w Twoim wypadku dawno zapomnianej .Starasz sie wyladowac swoje frustracje na tymze forum , ale uwierz ze nie wszyscy Cie musz sluchac ,a ja mam ochote Ci powiedziec co o tym mysle.Ja nie napisalem ,dlatego zeby uzalac sie nad soba , ale dlatego aby posluchac ludzi,ktorzy sa bogaci w takie doswiadczenia zyciowe i czasami wiedza ,co mowia {patrz na inne posty}, a Twoje wynaturzenia mnie nie interesuja ,wiec odpusc sobie to forum i znajdz miejsce dla ludzi sobie podobnych z ktorych tryska feministyczna nienawisc i zazdrosc.Ty takim radzeniem i opisywaniem ludzi przez swoj pryzmat mozesz tylko komus zaszkodzic ,mi nie bo ja sie tego nie boje i biore swoje zycie w swoje rece ,ale nie wszyscy tak potrafia byc silni ,dlatego moja rada .....................!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ok ,moj drugi post byl pisany napewno pod wplywem duzych emocji.moze troche przesadzilem z ta nienawiscia ,bo bardzo kocham swoja zone i zalezy mi na niej ,wiec nie spelzam na laurach tylko zaczynam dzialac .Wiadomo potrzeba czasu ,ale jestem pelen nadzieii na przyszlosc i wierze w to ,ze uratuje moj zwiazek .A jezeli chodzi ,co napisala EL to moze rzeczywiscie jestem nerwusem ,ale jak mowie staram sie pracowac nad soba i gleboko do serca przyjalem Wasze uwagi {nie wszystkie oczywiscie i nie OLI} .Zaczynam zmiany od siebie tak jak piszecie to daje duzo optymizmu ,ja chce sie zmienic i malymi kroczkami zrobie to.Pozdrawiam serdecznie Tych ,co wiedza ,co pisza ...Milego dnia
Ostatnio zmieniony przez S 74 2009-08-06, 02:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-05, 09:15   

S74, Ty nawet stereotypowo odpowiadasz, dlatego stereotypowo Ci odpiszę. Bez eseju, bo ‎to zbyt trudna forma wypowiedzi, żeby faceci zrozumieli – He, He – niektórzy faceci. Bo są tacy, ‎którzy chwytają w lot (patrz Nałóg, bo Norbert dopiero od niedawna to chwyta) – i są to Ci, ‎którzy stanęli w obliczu PRAWDY o sobie i nie przestraszyli się tego, co zobaczyli. Ci, którzy ‎zobaczyli w przebłysku świadomości, a nie w amoku albo zaczęli pracować nad sobą, albo ‎uciekli przed sobą, albo brnęli dalej w swoje dobrze znane bagienko.‎

Kiedy ktoś, komuś wygarnie prawdę – być może mocno przejaskrawioną – zawsze to rodzi to ‎agresję. Zachowałeś się więc typowo – zaatakowałeś mnie po to, żeby mnie zabolał , żeby ‎ugodził mnie w serducho Twój post tak, jak mój ugodził Ciebie. Gdybym była w stanie ‎emocjonalnym takim, o jakim piszesz – wióry by się posypały i zagryźlibyśmy się wzajemnie, a ‎w efekcie zbanowanoby nas i tyle. Gdybym była... A że nie jestem, więc mi wisi i powiewa ‎chorągiewką na wietrze, co myślisz o mnie. Nie będę więc odnosiła się do tego, co piszesz o ‎mnie. Przyjmę na klatę Twą agresję i .... nie oddam, czyli nie zareaguję negatywnie. Bo jak ‎pewnie wiesz: złość rodzi złość, agresja agresję, nienawiść rodzi nienawiść... itp., itd. Wniosek: ‎dobro rodzi dobro, miłość rodzi miłość...‎

W tytule swego postu napisałeś: „Nie mam pojęcia, co zrobić”, co w tłumaczeniu z męskiego na ‎język żeński oznacza: Ludzie, co ja mam teraz zrobić, żeby uratować swoje małżeństwo!!!‎

O ironio odpowiedzi na to możesz znaleźć już w swoim pierwszym poście.‎
W zasadzie już w nim zamieściłeś sporo informacji, które świadczą, że dość gruntownie ‎przemyślałeś swoje dotychczasowe małżeństwo, więc już kawałek ciężkiej roboty – ku ‎naprawie – zrobiłeś. Niestety – jeszcze kawał roboty przed Tobą. ‎
Masz tylko jedną drogę: zmienić swój tok rozumowania, sposób postępowania, hierarchię ‎wartości.‎
Wskazówki, jak to zrobić też masz również w swoim poście, więc pogłówkuj. Dam przykład: piszesz ‎‎„ignorowałem rozmowę”, „ nie zauważałem”. Co masz robić? Proste: nie ignorować, rozmawiać, ‎zauważać. Jak to robić? Tego można się nauczyć z książek, na terapii u psychologa, na jakiś ‎warsztatach dotyczących zachowania-komunikacji, w Internecie, np. tu w różnych wątkach u ‎różnych osób – do wyboru i do koloru. Hmm i w końcu coś co jest niezbędne przy tym ‎wszystkim: wytrwałość, konsekwencja i cierpliwość, a to jest najtrudniejsze, zwłaszcza przy ‎Twojej osobowości – pesymisty wyolbrzymiającego nawet drobne problemy i narwańca, który ‎szybko powie (pokrętnie), co pomyśli (pokrętnie) głowa, a potem żałuje.

P.S. I jeszcze coś, co już chłopcy napisali: zmiany bolą, cholernie bolą, więc im szybciej się za nie zabierzesz, tym krócej będzie bolało. "Szybciej" nie oznacza, że w ciągu 1 dnia napirawisz wszystko to, co psułeś przez wiele lat. Wiele lat psucia - oznacza wiele lat naprawy.

Pozdrawiam ‎
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-05, 09:58   

S...zabolał cholernie post Oli...co ??
Nie bolałby, gdyby tak bardzo Ciebie nie dotyczył !!!!
A Ty....zachowałaś się...stereotypowo w takiej włśnie sytuacji....prowokacji - UDERZ W STÓŁ A NOŻYCE SIĘ ODEZWŁĄ !! - ot jak pięknie się odkryłeś !!
Sam siebie pokazałeś !
I wiesz co....ja się oburzyłam....przestraszyłam i chciałam uciekać !! Ale ja jestem już inna....i już nie boję się i nie uciekam ...aczkolwiek żadna tu dla mnie przyjemność....bo ja chcę już żyć tylko dobrze i przyjemnie i z takich sytuacji się wycofuję !
Ale jestem tu po to, żeby pomagać i w takich sytuacjach !
Wiesz....jesteś nerwusem...i wykasowuję następene tu słowo ....ech....
Wkurzasz się, obrażasz, poniżasz.....pięknie się tu odkryłeś !!

A ile razy Zona Ci to powiedziała ?? A ile razy Ty Jej brutalnie odpowiedziałeś..krzykiem, obrażaniem itp ??
I wiesz....Ona nie miała siły przebicia.....i w końcu się wycofała z tego kontaktu !! Wyprowadzając się powiedziała CI STOP !!
Powiedziała Ci, że ma już dosyć takiego Twojego zachowania, reagowania na Jej słowa, reagowania Twojego na Jej zwrócenie Ci uwagi ! STOP !! I wiesz....wielkie brawoooooo dla Twojej żony !!
I ja też Tobie mówię STOP ! I ja Tobie też nie pozwalam na krzyczenie do nas, na obrażanie, poniżanie !!
Albo się dostosujesz....albo zostaniesz sam ze swoją złością i zginiesz !!
Jeżeli chcesz się przemienić...to zacznij być człowiekiem, a nie ......( wykasowałam!).
Proszę grzecznie do ludzi....to po pierwsze !
A po drugie....to zmień coś w sobie tak,żębyś wreszcie zaczął lubić siebie.....bo widać jak bardzo najpierw siebie nie lubisz i ze złości ranisz innych !
Uspokojenie nerwów - nawet wizyta u lekarza.
Ty siebie samego nie znasz ! Ty masz błędne wyobrażenie o sobie samym....Wcale nie jestem taki jak sam o sobie myślisz i nam tu mówisz. W lustrze wydaje Ci się, żę widzisz fajnego fceta...a tak naprawdę tam jest raptus i nerwus ! Zcznij od siebie !!

Ale najważniejsze, że coś chcesz, że już próbujesz, że pewnie zauważasz....a list Oli, niech Ci oczy szybko otworzy ! Im szybciej to zobaczysz, tym szybciej będzisz mógł zabrać się za siebie, za przemiany w sobie , tym szybciej żona to zauważy i tym szybciej zdołasz = zdołacie uratować Wasze małżeństwo !!
A niech to....wywrzeszcz się się tu, wyżal..ale nie obrażaj !! My to przyjmiemy....ale oszczędź żonę, bo Ona już tego nie przyjmie !! Pozdro i głowa do góry !! Zostań tu z nami i powoli przemieniaj...pomożemy jak umiemy....co nie znczy, że będzie delikatnie i nie będzie bolało ! Delikatnie to może być do delikatnej panienki....ale Ty nią nie jesteś ! Będzie tak, żeby bolało i było możliwie najszybciej ....ale będzie i pomoc dostaniesz...jak tylko będzie Ty tego chciał !! EL.
 
     
Małgoos
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-05, 13:24   

Wiesz, gdy przeczytałam Twojego posta pierwsza moja myśl była tak,że powinieneś klęknąć i podziękować Bogu i zonie za to, co się stało , na co w końcu odważyła się Twoja żona. W końcu macie szansę – każde z osobna i razem jako małżeństwo. Nie zmarnujcie tej szansy :) Choć trudno w to teraz uwierzyć ,ale tak jest .
Wiesz , nawet rozumiem Twoją reakcję. Przypominało mi się pewne zdarzenie ... Otóż , dawno temu (i nie jest to bajka) babcia mojej koleżanki – głęboko zakorzeniona w poprzednim systemie , święcie wierząca w głoszone wówczas ideały , nie widząca w nim niczego złego przeżyła traumę , gdy nadeszły czasy przemian , gdy okazało się ,że w to co wierzyła nie było takie dobre, że cierpieli ludzie .. Ten „szok” okupiła własnym życiem...
Dlatego napisałam, ze rozumiem Twoją reakcję . Po tylu latach „takiego” życia nagle ... szok!
To dobre i wygodne życie było okupione cierpieniem najbliższej ci osoby , wszystkie sygnały przez nią „wysyłane” były przez Ciebie odrzucane , bo być może żona była za mało konsekwentna, za mało stanowcza ... aż tu nagle ! Szok ! Najpierw strach – co teraz będzie ?!
Potem złość – jak ona mogła !! Mogła , bo jest wolnym człowiekiem. Mogła, bo w końcu przekroczyła tę magiczną granicę własnej niemocy , bezradności, strachu o przyszłość ... Jeszcze odzywają się w niej dawne lęki , przyzwyczajenia .. pisze sms;y , bo Ciebie kocha . Nie zmarnuj tego. Usłysz wołanie żony , dostrzeż w końcu „JĄ” ,jej potrzeby, a nie siebie, własne zranienie, urażoną dumę... Pokaż ,ze jesteś „facetem”, głową rodziny – zawalcz o Was ... Jak ? Ty wiesz ... Przecież tyle razy Twoja zona mówiła , co ją boli, czego pragnie..
Wtedy byłeś „głuchy” .Teraz otwórz się na to , choć to trudne. Przeczytaj raz jeszcze powyższe posty...
Kiedyś przeczytałam o pewnym człowieku, który opisywał jak to w nocy wstawał do płaczących dzieci i ... pomimo zmęczenia nie odczuwał złości . Wszystkie te sytuacje traktował jako „okazje” do uczenia się miłości ...
Obudź się ... masz okazję nauczyć się kochać ... prawdziwie
Pozdrawiam i wytrwałości życzę :)

[ Dodano: 2009-08-05, 15:34 ]
S 74 ... może jeszcze jedno spostrzeżenie. Potraktuj wymianę myśli na forum jako „teren ćwiczebny” komunikacji. Myślę ,że bardzo Ci się przyda . Usłyszałeś kilka przykrych uwag. Może warto je rozważyć ? Przyjąć / odrzucić – Twoja decyzja, Twój wybór ,ale obrażanie Oli2, bezpodstawne oskarżanie czy „wyrzucanie” jej z forum to już lekka przesada . Zerknij na datę jej dołączenia do forum – ponad 3 lata !! a u Ciebie 3 dni ... Zamierzasz wyrzucać wszystkich którzy myślą inaczej ? Prawdopodobnie tak właśnie rozwiązujesz konflikty z żoną , innymi ludźmi ... Może czas na zmiany ...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8