Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
mąż ciągle krzyczy
Autor Wiadomość
karola
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 14:58   

Szukam jakiejś pomocy, wyścia z sytacji i natknełam się na wypowiedzi mąż ciągle krzyczy. U mnie jest to samo. Jesteśmy małżeństwem od 8 lat. Na początku mąż nie podnosił na mnie głosu , tylko wyrzywał sie swojej matce , która często nas odwiedzała. Ja wtedy byłam zszokowana , ze tak sobie pozwala. Ona próbowała go wtedy tłumaczyć ,że nie ma odwagi na mnie krzyczeć i musi sobie na niej ulzyc bo on taki jest. On ją poniżał a ona na to pozwalała, robiła wszystko o co ją poprosił , aby tylko nie krzyczał. Z czasem jak przyszły problemy zaczął krzyczec na mnie i dzieci. Teraz krzyczy na wszyskich. Nie umie mówić normalnie , a dzieci juz nie reagują na normalne mówienie moje czy męża . Doszło do tego że i ja musze podnieść głos do dzieci do inaczej mnie nie "słyszą". Sytaucja w domu jest chora. Najbardziej szkoda mi dzieci które dopiero mają 7 i 6 lat. One tez zaczynają krzyczeć. Największym jednak problemem męża jest alkoholizm. Jego picie polega na ciągłym piciu przez pewien czas i czasowej abstynecji. Rok temu przeprowadziałam sie z dziecmi do nowego domu który praktycznie sama wybudowałam na mojej rodzinnej działce. Męża zostawiłam w jego mieszkaniu, bo miałam dość jego picia i psychicznego znęcania sie nademną . Przyszedł do mnie na kolanach , żeby mógł zamieszkać z nami , bo w przeciwnym razie nie będzie w stanie przestać pić. Przyjełam go pod dach , dałam osobny pokój, on obiecał terapię alkoholową ( poszedł kilka razy i powiedział że to nie dla niego bo tam chodzą sami tępi ludzie którzy mówia ciągle to samo a jego to nudzi bo on jest osobą wykszaąłconą . W maju miał dużo wolnego czasu , był ma operacji i znów popynął w alkohol. Pił praktycznie do końca sierpnia. Narobił mnóstwo długów , tak że w tej chwili jest praktycznie bankrutem Ja mu ciągle powtarzam ,zeby wyprowadził sie ( jest mi wszystko jedno co sie z min stanie )a dla dobra dzieci lepiej bedzie jak nie będzie mieszkał z nami . On uważa że musi mieszkac z nami bo ja jestem gestapowcem który terroryzuje dzieci i nie pozwoli pic dzieci. Faktycznie ,dzieci sa rozwydrzone , jest im potrzebna twarda i kosekwentana ręka - a ojciec krzyczy na nich ale w tym krzyku nie ma żadnej konsekwencji bo zaraz robi zupełnie coś innego . Jak wpłynąć na niego zeby wyprowadził się . On teraz chce abyśmy poszli do poradni rodzinnej przy kościele. Ale w takiej poradni byliśmy juz wcześniej i nic to nie dało .Mąz jest osobą słabą , psychicznie , mówi co innego , a robi odwotnie . Ja praktycznie z nim nie rozmawiam ,mąz uwaza że wszyskiemu jestem winna ja bo nie chce być żoną( chodzi mu głownie o łóżko) . Ale jak mozna być zoną jak za chwile usłyszę jaka to ja jestem wrędna, podstępna od 8 lat ani złotówki nie dałam na dzieci i dom , on wszystko utrzymuje ,a teraz gdy nie ma pieniędzy to lodówka świeci pustkąi i dzieci chodza głodne albo jedzą najgorsze jedzenie. Dzisiaj powiedział do dzieci : mama ma pieniadze , ale nie chce wam zaplacić obiadów w szkole ,bo jest chytra i chce zebyście głodowali . Prawda jest taka ja próbuje go nauczyć ponoszenia swoich konsekwencji . Jeżeli pił i zył ponad stan to powinien ponieśc tego konsekwencje i cieszyć sie że wogóle ma co zjeść i nauczyc sie kupuje to na co mnie stac a nie zadłużam sie bez końca ( tak on to zrobił ). Kończę to moją wypowiedź.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-30, 17:03   

Karola,..............alkoholik przestaje pić wtedy gdy przyjemności związane z piciem sa zdecydowanie mniejsze od bólu jaki powoduje picie.
I żadne prośby,gadanie,wpływanie na ambicję,wstydzenie, nie trafiaja do człowieka obezwaładnionego przymusem picia.
Czynny alkoholik kłamie,oszukuje,manipuluje otoczeniem,rodziną i sam siebie.
Racjonalizuje swoje picie,usprawiedliwia je sam przed sobą.
Piszesz ,że Twój alkoholik krzyczy,brak mu konsekwencji,manipuluje poczuciem winy i winą,zamienia winę na poczucie krzywdy i usprawiedliwia tym swoje picie..............
No bo jak tu nie pić........żona za stara/za loda.za chuda/za gruba.blondynka/brunetka,niska wysoka,ma duże potrzeby/za małe potrzeby,za mało zarabia, za dużo wydaje.............. wymieniać dalej??????............ każdy powód jest dobry do tego żeby się napić.
Alkoholik nie jeste w stanie rządzić sobą.rządzi za niego "kusy" poprzez alkohol.
Przepił kasę????? no to inni winni że tak mało jej miał.................

Karola...... szukasz ratunku........... i dobrze..... bo tylko Ty możesz mu podwyższyć dno tak by w nie rabnał jak naszybciej i najskuteczniej.

Moja sugestia dla Ciebie to mityngi Al-anon,a dla niego mityngi AA.
On pewnie jeszcze musi popić by tam trafić............. na kolanach.....
Ty,nie musisz pic by pójść na mityng Al-anon,mityng dla osób współuzależnionych od nałogu męża/żony.
Na stronie www.alanon.pl znajdziesz wykaz mityngów .
Masz tez w swojej okolicy poradnie zdrowia psychicznego a tam oddział dla alkoholików. Idz tam i szukaj pomocy .
Dla Ciebie i Twohjego alkoholika wklejam list,list alkoholika do rodziny.
Zapoznaj sie z nim i zaqcznij kochać twardą miłością:


....List alkoholika
Jestem alkoholikiem. Potrzebuję Twojej pomocy.
Nie rób mi wymówek, nie obwiniaj mnie, nie złorzecz mi. Nie byłabyś zła na mnie, gdybym był chory na gruźlicę lub cukrzycę.
Alkoholizm to też choroba. Nie wylewaj mojego alkoholu, to po prostu strata, ponieważ ja zawsze znajdę sposób na zdobycie dalszej porcji alkoholu.
Nie pozwól mi wywołać u Ciebie złości. Jeśli zaatakujesz mnie słownie lub fizycznie, będziesz mnie tylko upewniała w złej opinii, jaką mam o sobie.
Ja już wystarczająco nienawidzę siebie. Niech Twoja miłość do mnie i lęk o mnie nie doprowadza Ciebie do robienia tego, co sam powinienem robić.
Jeśli weźmiesz na siebie odpowiedzialność za wszystko, oduczysz mnie podejmowania odpowiedzialności. Będę miał coraz większe poczucie winy, a Ty będziesz się czuła urażona.
Nie przyjmuj moich obietnic, obiecam cokolwiek, by wyjść z kłopotów. Ale charakter mojej choroby powstrzymuje mnie przed dotrzymywaniem obietnic nawet tych, o których mówię z początku serio.
Nie gróź mi, jeśli nie masz zamiaru spełnić groźby. Jeśli raz podjęłaś jakąś decyzję trzymaj się jej.
Nie wierz wszystkiemu, co mówię o Tobie, to może być kłamstwo. Zaprzeczenie oczywistym faktom jest symptomem mojej choroby. Co więcej najczęściej łatwo tracę szacunek dla tych, których zbyt łatwo można oszukać.
Nie pozwól mi mieć nad Tobą przewagę, nie daj się wykorzystywać przeze mnie. Miłość nie może długo istnieć bez wymiaru sprawiedliwości.
Nie ponoś za mnie lub nie próbuj oddzielić mnie od konsekwencji mojego picia.
Nie kłam za mnie, nie płać za mnie rachunków. Takie postępowanie zmniejsza lub zapobiega kryzysowi, który mógłby zmobilizować mnie do szukania pomocy.
Dopóki będziesz mnie ratowała z każdej opresji, będę mógł zaprzeczać temu, że mam problem alkoholowy.
Ponad wszystko, ucz się wszystkiego, co tylko możliwe o alkoholizmie i Twojej roli w stosunku do mnie.
Przychodź na otwarte zebrania AA.
Uczęszczaj na spotkania Al-Anon regularnie. Czytaj literaturę i utrzymuj osobisty kontakt z członkami Al-Anon.
To są ludzie, którzy mogą dopomóc zobaczyć jasno całą Twoją sytuację.
Kocham Cię
Twój alkoholik"....


Pogody Ducha Karola.....mimo wszystko.
Zadbaj o siebie,a męża zostaw w spokoju........niech sie dopije
 
     
karola
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-01, 09:45   

Przeczytałam wiadomość od Nałoga. Przyznaję Ci racje, przez te 8 lat nauczyłam sie jak mam postepować i tak robię . Jestem dla męża osoba twardą i on ponosi konsekwencje swojego picia . Ja w tej chwili nie walczę z jego piciem ( on pije sam w samotności w swoim pokoju ) . Jestem osobą wierząca , ale brakuje juz mi wiary w to ze jest on w stanie przestac pić i juz o to sie nie modlę . Modlę się spokój w domu i o dzieci. Mąż nie chce sie wyprowadzić - ja mu cały czas powtarzam , że nie interesuje mnie co sie z nim stanie, chcę mnieć w domu spokój i dla dobra dzieci powinien się wyprowadzić . O wyprowadzce on nie chce słyszeć i wiem że dobrowonie tego nigdy nie zrobi . Zdaję sobie sprawe że dzieci powinny mieć pełną rodzinę , ale nie taką patologiczną . Mąż w moim domu nie jest zameldowany - jak prawnie mogę go usunąć .
 
     
milah
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-11, 02:28   

moj maz tezjest alkoholikiem, do tej pory nie chcialam tego przyznac,ialam mylne pojecie otym,zaczelosie odpicia piwa do obiadua ostatnio co drugi dzien musi wypic setke badz piecdziesiatke, strasznie sie boje co dalej bedzie,on tlumaczy swe picie problemamiz zebami,fakt bola go ale zamiast isc do stomatologa pije i mowi ze to usmieza bol, dla mnie to kompletna bzdura to co on mowi. Ja juz nieweim co ROBIC to denerwujace i cierpimoja psychika natym bo jak go zlapie bol to wyjez bolu ,krzyczy i wyzywa ,jakbytomoja wina była, POMOCYYYYYYYYYYYYYYY
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-12, 10:49   

Milah....najszybciem możesz sobei pomóc idąc na mityng Al-anon.
Tam znajdziesz sie w sód ludzi którzy podzela sie z Tobą swoim doświadczeniem,swoją siła i nadzieją.
Podadzą Ci sposoby jak nie dać sie manipulować czynnemu alkoholikowi.
Alkoholik każdą sytację wykorzysta by się napić............ sprowokuje kłótnię,obwini żonę za to i usprawiedliwi to że musi sie napić.....
No bo jak tu sie nie napić jak ma sie taką żonę???(za grubą,za chudą,blondynke a nie brunetkę.brunetkę a nie blondynkę, za niską,za wysoką,za brzydką,za ładną itp)
Ból żeba tez jest dobrą okazją do napicia sie.....bo boli............. a na dentystę nie ma kasy(na gorzałę musi być kasa).
MANIPULACJA sobą i otoczeniem.
Alkoholizm to choroba ciała ,duszy i umysłu.
Alkoholizm to choroba zakłamania.
Ale Ty nie musisz w niej tkwić......możesz sobie pomóc a pomagając sobie pomożesz mężowi i własnej rodzinie.
TWARDA MIŁOŚĆ
 
     
milah
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-14, 17:46   

cięzko jest tak żyć bo jednego dnia jest do rany przyłóż a drugiego humorzasty, co ten alkohol robi z ludzmi, ale co ja moge sama zrobic, jak jego nie da sie przekonac zeby zrobił cos z tym, leczył sie i nie szukal powodu do picia, malzenstwem jesetsmy od roku wiec trzeba tłumic problem w zarodku, NAŁÓG dziekuje za wyczerpujaca odpowiedz
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-09, 00:40   

Janka,
przeniosłam Twój wątek wraz ze wszystkimi odpowiedziami kierowanymi do Ciebie tutaj:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4426

pozdrawiam
agnicha
 
     
mama
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-14, 22:04   

karola :-) kochana kobieto. Moja szwagierka ma takiego męża alkoholika, współczuję ci i przytulam cię mocno, bo twarda z ciebie babka.
Mój gagatek za to t pan cąłą gębą. Choć nie ma racji to wykrzyczy ją sobie. Jest był i pozostanie leniuchem, wiele rzeczy miga mu przed nosem, bo on odpoczywa. Jest mecz czy w telewizji, cicho sza bo tatuś patrzy. Na komputerze też ze 3 godzinki a nawet 4. Gdy dzieci mamy dwoje, usłyszałam że nie zostanie z dwójką dzieci, bo on tego nie musi. Czytałam różne odpowiedzi, pytania ale jaki sposób na lenia :roll: Chce aby uczestniczył w całym życiu naszej rodziny, miga się bo on juz odwalił pańszczyznę - bycie w pracy. Za rok chcę iść do pracy nie jest tym zachwycony, ale ja często mam dość jak latam za dwójką dzieci, jak kot z opażonym ogonem. Jak mi się coś nie podoba to mogę wy..............., czy wiara w miłość w to że mąż nie kupił do domu kolejnej szafy, kredensu czy pralki która wszystko za niego zrobi, da radę. Czasami jestem jak poukładany mebel, a jak coś nie pasi to opr. Teraz mniej już się daję takim nagabywankom. Zaczynam mówić nie i to z dużej litery ale mój ślubny to "tłuk do entego stopnia". Wiem, że każdy ma swoje zadania do wykonania, ja choc je wykonam dobrze to i tak jestem be, bo za dużo wymagam od mego męża. Dawniej jak coś się zepsuło nawet np. odpadło kawałek politury od stołu, to kto winny ja? Pytam czy można zapominać o przysiędze małżenskiej. Na śląsku, szczęgólnie faceci próbują być "świętymi krowami". On niesie aparat a ona siaty. Pytam czy to moralnie normalne? Te tematy też przeduskutowałam i zęby już zjadłam proszą o pomoc w znoszeniu i wnoszeniu wózka, zakupów. Teraz co nie co mi pomaga, ale i tak niosę łądny kawał zakupy z biedronki, choć auto na stanie. Druga strona to moja własna godność, pouczanie, nadawanie treści i celu mego życia. Jesteśmy małżenstwem a nie zbieraniną. Dla tego bulwersują mnie zachowania typu: np. choruję na grypę, mąż zdrowy dzieci też bo tak tez się zdażało. Sama aplikuje sobie leki, sama dbam o wszystko w domu i śpię z dziećmi w jednym pokoju, bo mój kochany jest nie od takich rzeczy? Tydzień po porodzie poszłam przejść sie z mężem i już wlepiłmi siateczkę i przyniosłam (nie wiele ale jednak). Pytam jak można być takim naciągaczem, wymigiwać sie ona darade bo kocha? Przy drugim dziecku juz tak nie nosiłam i nawet szybko wszystko się zagoiło, bo tak męczyłam sie prawie 7 tygodni z krwawieniem, dzięki zaradności męgo męża. Czasami to mam dość totalnego olewania sprawy. Wierzą, ale i na to czasem nie ma u nie go miejsca, bo po co komu kościół. Często nie moge iśc sama na msze, bo on z dziećmi nie zostanie, po co pójdziesz, siedź w domu. Rzadko chodze jak ma humor. Do spowiedzi, a komu mam to sie spowiadać i z czego. Otatnie batalie spowiednie były przed chrzcinami każdego dziecka, po za tym batalia, co dac na stół, aby nie było za duzo, bo i tak posiedzą. Przestałam sie martwic tym co jest lub czego nie ma wychodze z założenia jak chcę sie byc panem to trzeba sie w końcu samemu o to zatroszczyć. Tak tylko opr bo za dużo jedzenie sie zmarnuje, a tak naprawdę nic sie nie marnowało. Zaufałam, pokochałm i obdarowłam sobą a dziś usłyszałam, że moge sobie iść, bo my sobie poradzimy bez ciebie. Tak tylko czy kiedy kolwiek ktoś pomyślał o mnie? Nie wyszłam za mąż dla kaprysu i z braku wrażeń. Wiele razy uświadamia mi sie że ja to i tam to muszę, ty jesteś matką, a gdzie ojciec jako narrator życia. Wychodząc do dentysty mam telefon, gdzie jesteś już tyle cię nie ma? Łącznie byłam 3 godziny poza domem a z tego tytułu miałam z nów nadszarpnięte nerwy. Czułam sie tak jak bym co najmniej zdradziła włsnego męża. Czekając na moja kolej przyleciałam nakarmić jedno dziecko, drugiego już nie zdążyłą? czasmi to mam wrażenie że nic mi się nie nalezy, nic nawet 5 minut ciszy sam na sam. Mąż ma to wszystko, ma kiedy pograć, ja jedynie nocami, chyba że jasnie pan sie ulituje. Nie chodze do kina, bo jak to mam przeciez dzieci. Czasami mam skumulowane nerwy bo nie dość że opieka czasem całodobowa - mąż pracuje po 12 godzin z dojazdem 14. Liczba dni roboczych 3 w ciągu tygodnia. Czytałam kiedyś list młodej matki jednego dziecka, która pisze, (w poradniku dla matek małych dzieci) że rodzice i mąż tak zaplanowali jej czas, że może cieszyć sie maciezyństwem i nie mysli wracać jeszcze do pracy z urlopu. Ja odwrotnie aż kipie ze złości, bo widze jak jedną osoba zapycha sie nadażajace sie dziury. Wiem, ze widziały gały co brały, ale sercu i duszy zależało i cóz stało się. Wielu ludzi jest dziś singlami, z tego powodu, ze ani ona ani, on nie chca zostawić przyzwyczajen ze stanu wolnego. U mnie z góry było wiadomo że ja sie poświęcam, bo jaka z ciebie matka?
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-15, 09:55   

Mama
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Wiesz dużo tu mojego w Twoim życiu,nie wszystko ale ułożenie sobie życia przez męża.

Przerabiałam to a od czasu kiedy się zbuntowałam jest kryzys,bo wreszcie śmiałam pomyśleć o sobie.Trudna sytuacja i nie wiadomo co radzić bo każdy w końcu decyzje podejmuje sam.
Na pewno powinnaś z mężem porozmawiać jak widzi dalej waszą sytuacje by ty już tka nie chcesz,że nie jesteś sama rodzicem on też ma jakieś obowiązki-rozmawiajcie póki nie jest za późno.
Przytulałam mocno i rozumie. :lol:
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-15, 12:34   

Mama........super tekst...książkowy.........
A czy ten Twój mąż to był taki sam w narzeczeństwie jak teraz???
Czy może zmienił się po ślubie?
Fajnych określeń na męża używasz:gagatek,Jest był i pozostanie leniuchem,tłuk do entego stopnia,naciągaczem...........same mocne epitety.............

Macie 4 letni staż małżeński................

Mama? a jaką Ty ostatnio ksiażkę przeczytałaś z zakresu komunikacji małżeńskiej?
Przed ślubem byliście na naukach przedmałżeńskich?

Odpowiesz?????
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8