Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile prawdy zawarte jest w tym stwierdzeniu.
Nie przypuszczałam ,że kiedyś o tym napisze.....wiedziały o tym tylko dwie zaufane osoby,przyjaciele z tego forum.Niech będzie to dowodem na to,że nie zmyslam.
Kiedy było między nami dobrze....wtedy po Lesniewie.....miałam dziwny sen....
Bardzo krótki i bardzo wyrazisty.......błekitne niebo i Bóg...tak..wiedziałam,że to Bóg... starzec z białą broda pośród chmur...oślepiający blask i te słowa......to jeszcze nie koniec....nic więcej.
Jak to....dlaczego teraz.... o co chodzi....nie mogłam zrozumieć.
Dziś wiem,że to był przekaz....coś jeszcze muszę zrobić , tylko co?
Dni płynęły, a miedzy nami było coraz gorzej.
Boże, błagałam nieraz....czego odemnie jeszcze chcesz, co mam zrobic,co będzie z nami dalej.....pomóż mi, podpowiedz ....
dreszcz przechodzi mnie po plecach.....za kazdym razem ten sam sen......mąż,albo mnie bije(co nigdy nie miało miejsca) albo dręczy psychicznie, szydzi, wysmiewa......cierpię.
Z czasem zrozumiałam.......
Bóg jest wielki!
W między czasie dwukrotnie śniła mi się zmarła mama mojego męża....w białej szacie, unosiła sie nad ziemią pośrod chmur...ta sama sceneria co w poprzednim śnie...i jej słowa.....zostaw go,z nim cos złego sie dzieje,nie mogę do niego dotrzec...i na koniec przerazające słowa ....nie będziecie razem,jeszcze tylko .....tyle i tyle dni.
Znam datę...to już niedługo..strasznie się z tym męczyłam...sama....
Dziś jesteśmy razem i wierzę ,że tak juz pozostanie.
Najgorsze za nami.
Miałam zawalczyć o siebie, tylko o siebie....i zrobiłam to.
Tyle....nie sądziłam,że kiedyś będę w stanie komuś jeszcze o tym opowiedziec.
Wiele mnie to kosztowało.
Koniec na dzisiaj.
Dobranoc wszystkim.
katblo [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-31, 00:05
Dziękuję że dodałaś mi wiary że to ma sens, że za ileś lat też będę mogła napisać "jesteśmy razem"
Podsunęłaś mi coś, co zrobię na pewno, jak tylko mąż znów się pojawi...
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-31, 09:27
lena napisał/a:
Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile prawdy zawarte jest w tym stwierdzeniu.
Poznałem Leno to prawde...kiedyś wchodząc na to forum...nie zdawałem sobie sprawy,co mnie pchneło i po co??? mnie osobe niewierzaca,mnie osobe w jakiej brak wiary w cokolwiek z wyjątkiem siebie i swych madrości.
Czlowieka jaki według siebie ma wszystko na miejscu.
Dlatego dzis wiem jak niezbadane sa drogi i sposoby Pana-jak stawiając mi kolejno ludzi na forum-dawał mozliwośc pokazania jaki jestes pokretny,jaki zakłamany,jaki pusty w srodku.
Nie dawał mi uciec mimo ze wiele razy odchodziłem,rzucałem wszystko forum,rodzinę,pracę,nawet nasz kraj-mam dośc i koniec.
Cos mnie pchalo i cos ciagle dawało to odkrywanie prawdy-słowa nieraz gorzkie tu na forum.
Dzis wiem czemu nałóg,El,Ola2 i wielu innych znajomych z forum stawali na mej drzodze.
Czemu odkrywali prawde jaki jestem,jak mnie widzą.
Zmeczyłem swa osoba wielu ludzi-ehhhhhh najbardziej w tym wszystkim osobe najblizszą memu sercu.
A pzrecież sam mówiłem najbliższa sercu-jakiemu sercu.
Temu sercu zła bicia słowenego we wszystkich.
Leno zanim stała sie rzecz jakiej wtedy nie zrozumiałem (wyrzucenia mnie z forum)
Bóg doprowadził mnie na program 12 kroków.
Po wydaleniu mnie z forum czułem żal,złośc,poczucie niesprawiedliwości-ale nie czułem jednego nic nie zrobiłes ze sobą.
Kilkukrotne próby rejestracji na forum w tym czasie -odkrywały sie na nowo konczac blokadą.
Wiedziałem że cos w tym jest ,cos na rzeczy -dostałem czas,dostałem sposob na wskazanie mi realizuj się.
I nagle po czasie zapraoszenie na forum -mozliwośc powrotu.
Po co?? Bóg tak zadziałał-dał mi czas ,czas 12 kroków
odkrycia siebie na nowo,wlania we mnie wartości jakich nigdy nie miałem
-pomocy innym
-mówienia prawdy
-łzy w moim normalnym facetowym oku
-żalu na ludzka krzywdę
-ciepła serca i spokoju
Ten sam Bóg doprowadzając mnie tu spowrotem dał mi mozliwośc uczenia,utrwalania tego co weszło we mnie poprzez program 12 k.
Pozwolił mi wspomagać forumowe 12 k,spotykac sie z ludzmi,poznawac nowe wartościowe twarze.
Bym sie wciąż uczył,brał od ludzi i dawał -tak wciąz robiąc miejsce w sobie na nowe.
Tak dzis wiem program 12 k to była deska -ostatnia deska mego ratunku...mego człowieczenstwa.
Ludzi jacy mnie znaja na codzien twarz w twarz....wiedza że program stał sie moim życiem ,bo bez niego tak łatwo wrócic skąd sie przyszło.
Najbardziej raduje sie moje serce że kiedys na mej drodze stanął nałóg-stal sie dla mnie w pewnym sensie autorytetem prawie jak ojciec.
A od własnego ojca nie dostałem nigdy tyle wartości.
Tak leno wszystko było po to by odkryc we mnie dobro,wrazliwośc bym z tym poszedł w świat.
Bym pośród tych zgliszczy jakie wyrzadziło moje zło kolejno szukał tych co byli kolo mnie.
Bym miał sznse pokazywac im jakim mozna byc,jaki własciwy jest człowiek.
Dlatego nie lubie tak bardzo slowa walka-bo kojarzy mi sie z ta moja walka ze wszystkimi i ze sobą.
Choć to własnie była walka-o człowieczeństwo.
Dizs w ruinach jakie pozostały kolejno odszukuje tych co zagubiłem..rodzicow,dzieci...
mam szanse swoja postawa pokazać jaki jestem,maja mozliwośc uczyc sie tego co wlał we mnie program.
Czy odszukam wszystkich -nie wiem...ale wiem ze mam iśc i powoli odnajduję.
A tych co znajduję chca że mna iśc dalej-bo czują sie ze mna inaczej.....
Wiem tylko ze cały czas Bóg chce bym był w tej dzodze i jestem i nie spocznę
Mam nadzieje i wielka wiare że odnjde WSZYSTKICH
sorry ze zasmieciłem twoje swiadectwo......ale dwa razy zastanawiałem sie pisac..czy nie ..lecz cos pchało....do tego pisania...
pozdarwiam i Pogody Ducha dla Ciebie i całej twojej rodziny Leno
annamaria64 [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-31, 10:14
Norbert, wspaniale, że napisałeś.To świadectwo pokazuje jak Bóg "szuka zagubionych" jak chce mieć Ich przy sobie...
Bardzo mnie wzruszyły Twoje słowa i dodały wiary...
Dziekuję.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-31, 16:09
Leno...Norbert............ jak w "Śladach na piasku" był podwójny ślad a potem długo tylko jeden..........a od jakiegoś czasu znowu są dwa...............Bo już Jezus nie musi targać na plecach ani Leny.......ani Norberta.
Miło czytać ,że chciało się Wam_ i Tobie Leno, i Tobie Norbert -chcieć zrobić jeszcze ten jeden wysiłek............... jeszcze raz stanać w postawie "wybaczam".
Leno.......dość często wspominałem Ciebie............. zniknełaś nagle........... informując że odchodzisz.........chyba nawet jakieś "zwarcie" było.
Ale dobrze że jesteś.
Życzę Ci/Wam .....całej rodzinie aby Pogoda Ducha Was nie opuszczała.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.