Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2009-06-28, 20:45
Mimo wszystko
Autor Wiadomość
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 14:51   Mimo wszystko

Mimo wszystko myślę, że jednak rozwód cywilny i unieważnienie małżeństwa przez trybunałem metropolitalnym będzie jedynym i słusznym rozwiązaniem. Wyjeżdżając na wycieczkę otworzyłam drzwi klatki mojemu męzowi. Skorzystał z tego i uciekł. Do innej kobiety. Po raz drugi. Nie sądzę żeby były jakiekolwiek szanse na nasze pogodzenie się, na powrót. Dwa lata małżeństwa, dwa lata doświadczeń. Głównie negatywnych. Dwa lata walki o normalność, o szacunek. On teraz niczym się nie interesuje. Ja także do niego nie dzwonię, bo nie chcę mu się narzucać. On chce jak najszybciej rozwodu, bo przecież chcial już go jak minęły dwa tygodnie od ślubu... Powiedział, że weźmie całą winę na siebie. Powoli przyzwyczajam się do jego nieobecności, porządkuję rzeczy. Uczę na nowo uśmiechąc się i wychodzić do ludzi. I tak jeszcze przede mną to co najgorsze. Rozprawa w sądzie, kiedy będę patrzyła w oczy czlowiekowi któremu składałam przysięgę małżeńską przed Bogiem, również patrząc mu w oczy... Ten sam człowiek który był mi najbliższy, stanie się zupełnie obcy....
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 15:28   

Kasiu, przytulam najmocniej !! EL.
 
     
agnkan
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 16:21   

Jestem z Tobą. Mam i przeżywam to samo- zaraz po slubie usłyszałam - nie chciałem tego ślubu. A teraz od miesiąca absolutna cisza. Ani jednego słowa, ani choć cienia zainteresowania. I nie wiem co robić- dzwonic czy czekać. Nie chcę się narzucać. Ale to też dla mnie wygodne bo nic nie muszę. Nie muszę się starać. I dalej nie wiem....
Nie wiem co będzie dalej-rozwód?- ale wiesz, sama się sobie czasem dziwię- jestem spokojna, codziennie wstaję i mówię sobie - będzie dobrze, może nie dziś- ale jutro? I jakoś mi się chce żyć. I cały czas mam wrażenie i uczucie jakieś w głębi że On mnie nie zostawi. On nie. Gdyby ktoś mi to powiedział jeszcze rok temu spojrzałabym jak na wariata- że można to czuć! Wiem że jestem współodpowiedzialna za to co się stało między mna a mężem. Jeszcze nie potrafię do końca przyznać się do własnych konkretnych błędów- częściowo odrzucam mysli że to ja też spaprałam to małżeństwo. Ale walczę z sobą.
Nie mogę Ci radzić- za słaba w tym jestem. Ale chcę żebyś wiedziała że nie jesteś sama. :lol: :lol:
 
     
doro
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 16:39   

Kasiek, pamiętam o tobie w modlitwie. Życzę ci dużo światła Ducha św. na wszelkie decyzje które teraz będziesz podejmować....od siebie dodam, ze lepiej chyba trochę "ochłonąć " z pierwszych emocji żeby pomyśleć racjonalnie, wyciszyć się.
Też mocno cie przytulam!
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 18:50   

Moje Drogie Koleżanki,
dziękuję za wsparcie, za słowa otuchy, za modlitwę. Tego ostatniego najbardziej potrzebuję. Sama też modlę się za siebie. Zwłaszcza proszę w modlitwie o łaskę dla mojego małżeństwa. Codziennie. Od dwóch lat. O to, by mój mąż przejrzał na oczy, by zrozumiał słowa przysięgi którą mi składał, powagę znaku że jestem jego żoną. W modlitwie odnajduję spokój, dlatego nie ma we mnie złości. Jest za to wielki ból i ta myśl, że on ofiarowuje siebie, swoje ciało, innej kobiecie, która jest świadoma tego, że on ma żonę. Ta myśl nie daje mi spokoju...
Kocham Go nadal i tęsknię, ale nie mogę już dłużej dawać się poniżać...
Stąd decyzja, że rozwód, choć sprzeczny z nauką Kościoła i moimi zasadami, a potem staranie się o unieważnienie małżeństwa, są jedynym słusznym rozwiązaniem... Dla nas nie ma już ratunku...
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 18:56   

Kasiek, nie wiem co Ci pisać...

Dobry spowiednik, terapeuta

decyzja jaka cchesz podjac jest bardzo powazna

ja tez bylam blisko niej

Maz tez podjal decyzje o rozwodzie

bylam juz w sadzie koscielnym

dzieki Bogu, dobrym ludziom i wytrwalosci jestesmy dzis razem i z kazdym dniem jest lepiej i dojrzalej..trzy lata pracy

a jeden krok dzielil nas przed rozstaniem

nawet terapeutka katolicka powiedziała pas...zalatwiajcie formalnosci...

ja bylam uparta

nie bylo zdrady u nas..ale wierz mi nasze relacje byly w oplakanym stanie, ja rowniez

dobrze rozwaz w sercu czy Ty nie chcesz po prostu uciekac...
Milosc to ciezka praca dzien po dniu, zmiana siebie, otwieranie sie na Boga
Wiem ze Cie trudno, sciskam i modle sie
Nie daj się lękowi, to zly doradca
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 19:03   

Mąż już nie chce być ze mną, sam uciekł jak tylko nadarzyła się okazja. Na siłę go nie zatrzymam, nie przyciągnę do siebie. On: dwukrotna zdrada, psychiczne znęcanie się nade mną, brak więzi fizycznej, brak emocjonalnej.... to nie wszystko. Czy jest sens dalej to ciągnąć?
Przechodzę obok okna, wyglądam w nadziei że przed bramą zobaczę jego auto. A tam pusto...
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 20:01   

Kasiek napisał/a:

Zwłaszcza proszę w modlitwie o łaskę dla mojego małżeństwa. Codziennie. Od dwóch lat. O to, by mój mąż przejrzał na oczy, by zrozumiał słowa przysięgi którą mi składał, powagę znaku że jestem jego żoną. (...)
Kocham Go nadal i tęsknię, ale nie mogę już dłużej dawać się poniżać...
Stąd decyzja, że rozwód, choć sprzeczny z nauką Kościoła i moimi zasadami, a potem staranie się o unieważnienie małżeństwa, są jedynym słusznym rozwiązaniem...
Dla nas nie ma już ratunku...


Kasiek,
skoro uważasz, że dla Was nie ma już ratunku, dlaczego, jak sama piszesz, nadal modlisz się o łaskę dla Waszego małżeństwa, o to, aby Twój mąż przejrzał na oczy? Zastanów się.

Gdy miałam kiedyś w sercu podobne wątpliwości do Twoich i zastanawiałam się co dalej, mój spowiednik powiedział mi: "To nie jest tak, że albo mąż wraca do Ciebie albo występujesz o stwierdzenie nieważności małżeństwa". Rzeczywiście, są jeszcze inne drogi. Najważniejsze dla mnie jest to, że daję Bogu czas na działanie w moim życiu, w życiu mojego męża, w naszym małżeństwie. Każdego dnia mówię Bogu "tak" na to, co teraz dzieje się w moim życiu, choć tyle marzeń legło w gruzach... Staram się cieszyć z tego, co spotyka mnie na co dzień, choć są chwile zwątpienia, smutku, nostalgii... I choć ja i mój mąż już prawie 10 miesięcy mieszkamy oddzielnie, to ja i mąż podtrzymujemy kontakt między sobą, a ja staram się traktować męża z miłością, gdy spędzamy czas razem, choć oczywiście nie są to spotkania zbyt częste. Nie wiem natomiast czy chciałabym mieć kontakt z mężem, gdybym wiedziała, że spotyka się z inną kobietą. Wtedy chyba nie.

Kasiek, piszesz, że kochasz męża, ale nie możesz już dłużej dawać się poniżać... Ale czy jedynie rozwód i stwierdzanie nieważności małżeństwa jest dla Ciebie niezgodą na poniżanie? Czy nie można swojego sprzeciwu wobec zachowania męża wyrazić inaczej???
Pozdrawiam Cię serdecznie
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 20:21   

Prosiłam codziennie o łaskę. Teraz modlę się, ale inaczej.
Rozmawiałam z księdzem który udzielał nam ślubu. Powiedział, że na moim miejscu nie czekałby z rozwodem.
 
     
doro
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 20:33   

Kasiek, ale on(ksiadz) nie jest na twoim miejscu...on nie udzielał ci ślubu(!) on tylko BŁOGOSŁAWIŁ.TO TY I MĄZ UDZIELALIŚCIE SOBIE ŚLUBU.....
Hasło które mnie przyciagnęło na to forum" każde sakramentalne małżeństwo można uzdrowić" do mnie bardzo przemówiło....życzę ci wiary w to....
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 20:40   

Kasiu....chyba źle zrozumiałaś księza...ponieważ ksiądz raczej nie może udzielić rady o rozwodzie.
Nie rób tego....
.....czy chcesz mężowi ułatwić Jego bycie w grzechu.....??
Zostaw. Żyj la siebie. Żyj pełnią życia, trzymaj się Boga....On Cię wyprowadzi z tego kłopotu . Pozdrawiam ! EL.
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 20:45   

Bardzo dobrze zrozumiałam księdza, bo takie były jego słowa. Dokładnie.
Mąż powiedział, że jeśli ja nie złożę pozwu, to on to zrobi.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 21:01   

kasiek

chmurka pisze
Cytat:
. Ale czy jedynie rozwód i stwierdzanie nieważności małżeństwa jest dla Ciebie niezgodą na poniżanie? Czy nie można swojego sprzeciwu wobec zachowania męża wyrazić inaczej???

wlasnie

ja rozumiem ze Ci baardzo ciezko

ale czy nie jest tak, ze nie wychodzi i biore nogi za pas?

czy Ty kochasz meza?
Czy zranienie przeslania Ci miłość?
Czy jestes gotowa trwać przy nim na dobre i zle?
Teraz jest zle...

Czy szukasz potwierdzenia u ksiedza i innych osob, ze juz mozesz uciekac teraz?

Rozumiem tez ze sytuacja wydaje Ci sie beznadziejna
Jednak sa osoby na forum ktore wyszly z trudnosc
poczytaj El

Ale to wymaga pracy zmiany siebie, zajrzenia w siebie

widze, ze na razie widzisz jedno rozwiazanie
Pan Bog prowadzi nas roznymi drogami
mi tez duchownie doradzali rozstanie ( pisalam juz o tym)
a jesli ktos mowil o walczeniu dalej o nas, bylam zla

wyliczasz "grzeszki"męża, a jaki jest Twoj udział w malzenstwie?
NIkt nie jest bez winy, piszac tak o mezu, widzisz wine po jego stronie..znam to

Znecanie sie..hm...jak jestes silna to nie ma mowy o znecaniu sie psychicznym, nic Cie nie ruszy bo na to nie pozwolisz..
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-13, 21:17   

No fakt, ja jestem najgorsza, prawda? Skoro mąż ode mnie uciekł i wcześniej szukał pocieszenia u byłej dziewczyny, to znaczy że to moja wina. Gdybym była dobrą żoną, pewnie by był ze mną. Znaczy się powinnam błagać go na kolanach żeby wrócił.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9