Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
znowu kochanka
Autor Wiadomość
Kobieta74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-02, 16:32   

miami,to nie jest tak,ze ja zabraniam.wydaje mi sie,ze w tej sytuacji zachowuje sie całkiem rozumnie.mimo bólu,jaki odczuwam.ja jestem od męża współuzależniona i leczę sie z tego.niedawno sobie to uswiadomilam. natomiast jesli chodzi o mojacórke to nawet namawiam ją do kontaktyu z nowym dzieckiem.ale ona nie chce. ogólnie nie przepada za maluchami. na moje proby tłumaczenia,ze ta dzidzia nie zabrala jej taty mówi"ciekawe,ale teraz z nia jest a nie ze mna".jest zwyczajnie zazdrosna.a mąż nie wspiera mnie w tym.
nie mówie na niego zle.to,ze ja nie lubie tj kobiety nie znaczy,ze przez to nie lubi jej moja corka.kochanka nie akceptuje mojej córci.moze cos sie zmieni po porodzie,nie wiem.czas pokaze.
pozdrawiam
ps.modle sie za nich,chociaz modlitwa za kochanke przychodzi mi z wielkim trudem.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-02, 17:51   

kochanka nie akceptuje córki męża bo widzi w niej zagrożenie dla siebie i swojej nowej rodziny,
przykre jak matka, która ma dziecko może z jednej strony pragnąc dla swojego dziecka całkowitego poświęcenia sie ojca dla swojego potomka,
jak i brak tego zrozumienia dla innego dziecka...
załosnie zabrania tego samego w stosunku do dziecka z pierwszego związku...
bardzo przykre i świadczy tylko o tej osobie... jako matce, jako o człowieku egoistycznym jak i pogubionym i nie całkiem pewnym swojej sytuacji...
cóż sam ten fakt świadczy, tylko tyle, że osoby trzecie nigdy nie bedą tak naprawde szczęśliwe i bezpieczne w związku z rozwodnikiem czy kimś kto ma już swoje zobowiązanie względem innej rodziny

co do córki
nawet moja dorosła córka kiedys...była zazdrosna o moje uczucia do nowego członka rodziny do swojej siostrzyczki... fakt bylismy rodzina ale fakt uczucia zazdrości był... bo to nie chodziło o zazdorośc ale pod tym czai sie inne uczucie to lęk
o to że może stracic uczucia matki... że matka pokocha mocniej siostrzyczke niż mnie
tak samo twoja córka boi sie iż nowe dziecko jest od niej lepsze dlatego ojciec poświęca mu więcej uwagi, stąd wrogośc, chodzi o utrate uczuc ojca- dlatego tak bardzo nienawidzi swojego przyrodniego rodzeństwa...
to iż jest w błędzie ma jej okazać nie matka tylko ojciec..
jęsli uda ci sie porozmawiaj z mężem i uświadom mu iż córka zachowując sie gniewnie i wrogo mówi ojcu przez to boje sie iż cie strace, że nowe dziecko będzie dla ciebie ważniejsze dla ciebie tak jak nowa kobieta...
po takiej rozmowie ojca z córką na pewno córka bedzie spokojniejsza o uczucia ojca do niej...


dlatego musisz byc teraz rodzicem podwójnie myslącym i za ojca i za matke
to trudne ale na dzień dzisiejszy taka masz droge w zyciu...
 
     
Kobieta74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-02, 19:17   

jestes bardzo madra kobietą mami.dziekuje Ci za wskazówki.mąż rozmawial z corka krotko.ona przy nim jest idealnie grzeczna a jak zamykaja sie za nim drzwi to mam jazde. on mi nie wierzy.mowi "to ty masz problem.przy mnie jest grzeczna,to ty sobie nie radzisz". a potem mówi,"jeszcze tylko tego brakuje,zeby mi emocje jakies okazywala.to dobrze,ze sie umie hamowac".to tyle na ten temat.mąż nawet telefonów ode mnie nie odbiera jak jest ze swoja kochanka.oddzwania po jakims czasie.zreszta omija moja osobe kontaktujac sie z corka. nie slucha moich argumentow.
jest tak,ze on mieszka w innym miescie niz my a na weekendy przyjezdza do swojej nowej rodziny (chociaz powiedzial,ze nie bedzie bral slubu cywilnego bo nie). i wtedy corka cierpi,bo jej poswieca dwie godziny a tamtej dziewczynce 3 dni.
to ja boli. ja po prostu dalam mu troche czasu na oswojenie sie z nowa sytuacja. zobaczymy za miesiac,jak to bedzie wyglądało.
pozdrawiam
ps.ale nic na sile,prawda?

[ Dodano: 2009-05-02, 19:55 ]
ona nie akceptowala dziecka jeszcze w trakcie trwania naszego małżeństwa (mam na myśli mieszkanie razem)robila awantury.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-02, 19:58   

dziecko okazuje emocje jesli czuje sie bezpieczne w tym wypadku przy tobie gniew..
jako odreagowanie napięcia na jakie nie może sobie pozwolic przy ojcu...
przy nim chce byc grzeczna by tym pokazac patrz tato jaka jestem grzeczna, kochaj mnie mocno i wróc do mnie, pragne bys był przy mmnie... juz nie będe ci sprawiac przykrości tylko wróć...
jednak
widząc, ze jej grzeczna poza nic nie rozwiązuje przychodząc do domu odreagowuje złością na swoją niemoc...
na to ze została sama mimo iż była grzeczna tata i tak poszedł...
dzieci zreszta dorośli też tak reaguja... chca bierną i zgodna postawa zbliżyc sie do tego który odszedł i sprawić tym by znów powrócił do domu...

najlepiej pozwolic dziecku na odreagowanie wszystkich emocji, nazwanie ich po imieniu, pozwolic na gniew, po to by dotrzec do sedna problemu jaki sie czai pod maską gniewu czyli smutku i bólu po stracie jak i braku i potrzebie miłości...

masz jazde jaką ma każda matka po odejściu kochanego weekendowego ojca,
cóz jedyna krzywde jaką robia to dziecku... musisz po prostu nauczyc sie z dzieckiem ten gniew oswajac jak i sytuacje az w końcu dziecko przyzwyczai sie do nowej sytuacji...
przy całej tej historii pozwol jej na złosc potem ja przytul i powiedz, ze jest bardzo kochana bo jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie jakie znasz... musi wiedziec ze jest dobrym dzieckiem takim jakie jest bez sztucznego okazywania dobroci czy grzeczności...

do ojca może napiszesz list/ email skoro nie skutkuje lub rozmowa jest nie możliwa,
w której przedstawisz tylko potrzeby dziecka bez obwiniania kogokolwiek bo inaczej odbierze to jako atak na siebie poprzez potrzeby dziecka... pozdrawiam gorąco

[ Dodano: 2009-05-02, 20:02 ]
Kobieta74 napisał/a:
ona nie akceptowala dziecka jeszcze w trakcie trwania naszego małżeństwa (mam na myśli mieszkanie razem)robila awantury.
Kobieta74 napisał/a:
(chociaz powiedzial,ze nie bedzie bral slubu cywilnego bo nie


to masz odpowiedz dlaczego czuje sie niepewnie i brak jej poczucia bezpieczeństwa... ma tylko kochanka, który w jej oczach może w każdej chwili odejść tak jak od żony odszedł może i od niej odejść.. stad jej rozterki, złośc przerzuca na ciebie by jesteś kimś kto jej stoi na drodze do jej szczęścia.... w jej oczywiście egoistycznym mysleniu... zapomniała iż ona weszła w trójkąt i trraz pewnie juz widzi pierwsze oznaki swoich kroków... czyli brak słubu co za tym idzie poczucia bezpieczeństwa i status tylko kochanki nie zony jak by chciała
 
     
Kobieta74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-02, 23:41   

moja córeczka zachorowała na emocje. boli ja głowa,gardło, czoło,nos.leży od 4 dni w łóżku,chociaż nie ma gorączki.jest taka smutna,od kiedy dowiedziała sie,ze tata ma nowe dziecko.zasnęła spłakana.próbowałam ja wyciągnąć na rozmowe.powiedziała tylko,ze teskni za tatusiem.był w piatek godzine i rzucił hasło,ze moze w sobote lub niedziele sie odezwie.wiec ona dzis nie ruszla sie z domu,czekajac na telefon (pod pozorem choroby -bez gorączki).na moje argumenty,ze mamy komorke i jak tata bedzie chciał,to nas znajdzie,tylko kiwala smutnie głowa,ze nie.nie chciala isc ani pograc w pilke,ani na gofry.
a on nie odbiera telefonu.zastanawiam sie co jest lepsze - takie igranie z jej emocjami czy moze odciecie kontaktu.rozmawialam z nim wczoraj o jej stanie to powiedzial,ze to hormony i dojrzewa (nie ma jeszcze 11 lat).
na moja prosbe o ustalenie stalych spotkan on od 3 lat mowi,ze nie ma takiej mozliwosci.pytam Boga,czemu tak sie dzieje. ja to sobie moge znosić,ale za co dziecko?
mam tyle żalu i złości. nie umiem jej pomoc.nigdy jeszcze nie byla tak smutna.nawet nie chce chodzic na swoje ulubione zajecia dodatkowe.
mi to wyglada na klasyczna depresje.
spisalam jej potrzeby na kartce.jak sie spotkamy to mu je wrecze.zobaczymy,czy to cos da.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-03, 06:42   

A nie próbowałaś wysłać sms-a do męża? Zauważyłam, że niektórzy tak mają - nie odbierają telefonu, ale czytają sms-y.
Bardzo mi przykro z powodu tego, co u Ciebie się dzieje.Moja córka była wczoraj z tatą, jego dzieckiem i jego kochanką u dziadków. Była szczęsliwa, choć raz wspomniała, że wszyscy zajmowali się tylko tym dzieckiem, a nie ją. Myslę jednak, że to normalna zazdrość, gdy jest maluszek, bo ogólnie córka była zadowolona - była dumna, że zajmowała się dzidziusiem.

Żono - w Twoim przypadku wydaje mi się, że potrzebna jest rozmowa z mężem. Jeśli nie jest to realne, może sama próbuj organizować córce czas - ale tak, abyś Ty była z nią - żeby czuła Twoją bliskość. Ona chyba teraz tego potrzebuje. Nawet głupie zabawy (moja mała uwielbia w zabawę w "wampirka" - śmiechu, że ho, ho) - aby ją zająć. Skoro miejscowość mała i istnieje prawdopodobieństwo spotkania tej kobiety - wystarczy na pewno wykonać parę kroków poza miasto, aby świetnie się poczuć. macie aparat fotograficzny? Może taką zabawę dziś zróbcie - weź córkę i zabawcie się w fotografów.

Żono, wydaje mi się, że problemem nie jest depresja córki, że to chyba raczej Twoja depresja. Mama w tym wieku ma olbrzymi wpływ na dziecko, które naśladuje ją na każdym kroku. Przyjrzyj się sobie - może to Ty masz większy problem niż dziecko.

[ Dodano: 2009-05-03, 06:50 ]
Kobieta74 napisał/a:
spisalam jej potrzeby na kartce.jak sie spotkamy to mu je wrecze.zobaczymy,czy to cos da.


Nie sądzę, aby cos to dało. Wręcz przeciwnie. Wiem, są różni ludzie - ale pomyślałam o swoim mężu. Pewnie wyrzuciłby ta kartkę i tyle. Ale mam sposoby, aby przekazać mu jakieś informacje - mówię mu o córce - nie o tym, czego potrzebuje, ale w sposób taki, aby był z niej dumny - trajkoczę o jej osiągnięciach, o tym, co robi - nie tonem pretensjonalnym, ale tak, aby pochwalić córkę przed nim. Widzę po jego minie, jaki i on robi się z niej wtedy dumny (choć tak naprawdę zero jego zasługi w sukcesach córki - oczywiście nie powiem mu tego). I wydaje mi się, że4 to jakoś ich zbliża do siebie.

No ale próbuj - może na Twojego męża ta kartka zadziała, może nie podziała jak płachta na byka - która trzeba zaatakować, a najlepiej ucieć.
 
     
Kobieta74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-03, 09:53   

masz racje Wanboma. zajac dziecko to dobry omysł.tylko że ona nie chce nigdzie isc,bo moze tata zadzwoni. i nie daje sie zagadac.nie skutkuja argumenty,ze mamy komórke i jak bedzie chciał to zadzwoni.
ja tak sobe pomyslałam,ze on po prostu nie chce.i ja tego nie mam mocy zmienic.moge być fair jako matka.tylko tyle.
i z autopsji wiem,ze on,jak czyms sie zachwyci,to jest nieobecn przez jakis czas (miesiac,dwa,trz) a potem wraca. moze po prostu musze to przetrzymac.
z ta deprecha to masz czesciowo racje.ale wychodze.mam problem,aby zaufac Bogu.zawsze to ja bylam za wszystko odpowiedzialna i sama załatwiałam wszystko.wiec takiezawierzenie i oddanie siebie sprawia mi trudnosc,ale sie modle i wierze,ze Bog dokona tego we mnie. i dostane siłe i madrosc,ktorej tak bardzo potrzebuje.
cieszę się,że jesteście:)
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-03, 16:26   

Kobieto 74
Może rozwiązaniem są wyjazdy weekendowe. teraz tak ciepło - do kol.eżanki, kuzynów. Gdziekolwiek... Zmienicie srodowisko, otoczenie... choć na krótko zapomnicie o tyglu, w którym zycie Was umieściło.
Stanu córki nie łacz i nie uzalezniaj tylko od swojego stanu... Dziecko jest mniej odporne na stres. Pojawienie się rodzeństwa bywa kryzysem dla dziecka z pełnej i kochającej rodziny... A co dopiero w takiej trudnej sytuacji...
U mnie podobna sytuacja. Mąż nie uznaje za stosowne umawiac się z córka choć z jednodniowym wyprzedzeniem. wpada i rzuca propozycję... Gdy wspomniałam o stałych dniach, to zareagował jakby to był zamach na jego wolność.
Spróbuj może tak pokierować rozmowa, aby maz "sam" wpadł na pomysł ułożenia i zasiesnienia relacji z córką. Jak jego bedzie inicjatywa, to i chęc większa. Z przymusu nie bedzie fajnym ojcem...
Może pogadaj z tesciową lub jakąś kobieta z rodziny meza, aby w tej trudnej sytuacji "zastapiły" ojca w kontaktach z małą. Wtedy nie bedzie się czuła taka samotna... Może kobiety z jego rodziny wytłumacza mu, jakie sa potrzeby jego córki...
Czasem dla dobra dziecka warto nawet poprosić...
 
     
Kobieta74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-03, 17:03   

dzieki dziewczyny,
właśnie wróciłyśmy ze szpitala. lekarka chciała córcie zostawić:ostre zapalenie zatok i ucha.
wczoraj był kryzys,moze dlatego tak płakała za tatą,sama nie wiem.on dzisiaj nie odbierał telefonu,był u kochanki od piątku.napisał,ze wpadnie na chwilke o 18.00.nie wiem sama,czy mam z nim rozmawiac,to chyba juz nie ma sensu,takie dociekanie"czy on sam nie chce sie widywac czy ona zabrania. w kazdym razie te kontakty sie urywaja,odkad pojawilo sie drugie dziecko.wezme na przeczekanie.wiem,ze kazde pytanie z mojej strony go bardzo denerwuje i odbiera je jako atak.
skorzystam ze sposobu "zajmowania" jej czymś.dzisiaj wracając ze szpitala wracałyśmy przez park,pogoda piekna,az zyc sie chce.
trzeba skonczyc z rozpamietywaniem przeszlosci.ona jest niszczaca dla mnie a w konsekwencji dla dziecka.
tak sobie pomyslałam,ze spytam go dzisiaj tylko,czy to juz tak bedzie wygladać,ze wizyta bedzie znienacka i duzo krotsza niz zwykle.
po niedzieli mam umówione spotkanie z pania psycholog dziecięca. przedstawie sytuacje. moze jakies wspolne spotkanie u niej,z mężem,jesliby sie zgodzil,cos da.bo on mi nie wierzy w to,ze ona cierpi.to jest tak,jak pisala mami.
i wez tu czlowieku silę na to wszystko.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-04, 14:20   

Kobieta74 , zobacz co napisała Marzena o modlitwie za tę drugą kobietę . Może spróbuj, widzisz , że rozumowe wchodzenie w to wszystko tylko pogłębia tę ranę. Pisałaś coś o tym , że znajomi mówili ci o błogosławieniu . Wiem ,że jest taka książka " Moc ojcowskiego błogosławieństwa " Lindy Schubert. Może spróbuj .

Koleżanka ostatnio opowiadał mi , że miala wyjątkowo przykrych sąsiadów. Studenci, wiecznie imprezujący .... Na początku była zła, rozmowy chyba nic nie przyniosły . Zaczęła ich błogosławić . Mówi, że robiła to regularnie na modlitwie . Po 3 miesiącach studenci zmienili miejsce zamieszkania... :-> Po ludzku było cięzko zmienic to co niemozliwe . Jezus mówił , żeby nie przeklinać wrogów tylko błogosławić . Po ludzku chyba niemozliwe . Spróbuj i dziel się z nami efektami.
 
     
Kobieta74
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-04, 17:20   

dzięki,
spróbuje,chociaz to trudne bardzo.ona mi zrobiła mase przykrych rzeczy (oprócz najwazniejszej - tak kusiła męża,ze odszedl - wiem,ze do tanga trzeba dwojga). zaczelam sie za nia modlic Koronką do Miłosierdzia. prosze Boga,aby jej błogosławił bardziej niz mi.nie jest to w tej chwili modlitwa sercem.ale od czegos trzeba zaczac.
jak tylko beda efekty natychmiast o tym zamelduje.
i tak sobie mysle,ze moze nie jest wola Boga,abysmy byli z mężem razem,skoro dał im dziecko.czasem tak bywa.tymczasem koncentruje sie na spokojnym przezyciu jednego dnia.kazdy nastepny przyniesie cos innego :->

[ Dodano: 2009-05-04, 17:21 ]
a tak wogóle to moj kryzys doprowadził mnie do Boga. i nie tylko mnie,mase innych również.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-04, 18:25   

Kobieto74.......... piszesz:"prosze Boga,aby jej błogosławił bardziej niz mi"

Pan Bóg dał przykazanie miłości :"miłuj blizniego swego jak siebie samego".Dlaczego prosisz Boga by błogosławił "jej" bardziej jak Tobie???? to z gruntu nieszczere i wynaturzone.Chcesz swoej krzywdy?wiekszego bólu? więcej problemów? Po co?
Po co usiłujesz manipulowac Bogiem?Jego miłosierdziem,?Jego miłością bezwarunkową?
Takie prosby sa w dłuzszej prespektywie niszczące sam siebie,to destrukcyjne aby ona miała lepiej od Ciebie...... Jak lepiej? w czym lepiej? że śpi z Twoim mężem?? czy żeby poprostu siebie skarcić??Syndrom DDA i DDD się odzywa w Tobie?
To że sie modlisz Koronką............super..........nawet jak to narazie jest modlitwa "na głowę".Jest 5 części......... w swojej intencji,córki,męża potem o Pogodę Ducha dla Ciebie i córki a na końcu za tę co z Twoim mężem spi.......... i nie po to byś Ty miała gorzej od niej...........bo to wcale nie wiadomo co jest tym "gorzej" albo "lepiej"....... poprostu...o światło Ducha Świ.dla niej.

Kobieto74............. Pogody Ducha ....mimo wszystko

[ Dodano: 2009-05-04, 18:26 ]
Modląc sie w takiej intencji "by ona miała lepiej" działasz na swoja niekorzyść,przeciw przykazaniu :Nie zabijaj" siebie.....................
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-04, 19:29   

Dokładnie tak, nie bardziej niż Ciebie . Ty się nawróciłas , Ty jesteś córką Boga .I Bóg w pierwszej kolejności dba o swoje dzieci .Jesteś bardzo ważna dla Niego . Bożą wolą dla Twojego męża nie było cudzołóstwo i życie w grzechu. On je wybrał i wybrała to kochanka Twojego męża . Oni mają swoje rozliczenia z Panem Bogiem .

Jeżeli podjęłaś decyzję o modlitwie za Nich , to Bóg to widzi , i będzie Cię wspieral .Ale nie wymagaj od siebie za duzo , Po prostu spróbuj . Kiedys miałam problem z wybaczeniem komuś , chciałam , ale to uczucie nie przychodziło. Wkońcu wypowiedziłam to głosno , chociaż w cale tego nie czułam , i modliłam się , a uczucie wybaczenia przyszło pozniej. Wybaczenie to nie uczucie a decyzja.

Może będzieice próbowac z córka wyjezdzac na weekendy , nawet niedaleko. może jakies wycieczki , Zróbcie plan ciekawych miejsc , które chciałybyście zobaczyć . Wypiszcie jakies miejsca , legendy z tym związane.To też może odwrócic uwage córki na jakiś czas. Spróbujcie żyć . Tak ładnie napisałaś , że jesteś bliżej Boga dzięki temu co się stało. Więc postaw teraz na tę relację - jedyną , najważniejszą . Jest taka ładna ksiązka " Urzekająca" Zrób sobie prezent na majówkę . Trzymaj się ciepło.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-04, 19:38   

"Urzekająca" to super książka dla kobiet(wiem.. bo choć jestem facetm to czytałem hhhhhhiiiiii)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9