Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Wysłany: 2010-03-18, 08:24 Psychiatria w konfrontacji z opętaniami
Nominowany przez Instytut Naukowy w Paryżu do Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny Simone Morabito jest jednym z najwybitniejszych włoskich profesorów medycyny; odkrył on i opatentował system diagnozowania klinicznego za pomocą komputera. W 1960 r., w wieku 24 lat, z najlepszym wynikiem na roku ukończył studia medyczne, specjalizując się w chirurgii. Później zdobył również specjalizacje w psychiatrii, neurologii, psychoterapii i pediatrii.
W swojej ostatniej książce, Psichiatra all'inferno (Psychiatra w piekle), prof. Morabito pisze, że podczas wieloletniej pracy z pacjentami miał okazję zbadać setki przypadków opętania. Według niego we Włoszech są tysiące pacjentów dotkniętych tą straszną chorobą, która nie jest prawidłowo rozpoznawana i zdia-gnozowana tylko dlatego, że najczęściej lekarze nie są świadomi istnienia osobowych sił zła. Do rozpoznania tej choroby konieczna jest bowiem wiara.
III cz. poczytnej książki o problematyce uwolnień od Złego Ducha i codziennej posłudze Kościoła oraz Jego kapłanów w walce o nasze dusze.
Pozostałe części dostępne tu:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4157
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-07-08, 13:56
Doświadczenie, nie eksperymenty Ksiądz Amorth, dzieląc się dobrem, staje się narzędziem Pana Boga w usuwaniu zła. Czyni to z przenikliwością i dalekowzrocznością.
Istnieją egzorcyści, którzy twierdzą, że opętanie jest niczym innym, jak kulminacją dręczenia, że w rzeczywistości zły duch nie może nikogo opętać.
Czasami wypowiadamy słowa, których znaczenia do końca nie pojmujemy. Staram się zrozumieć, na przykład, naturę dręczenia, nękania, opętania. Należałoby nadać znaczenie każdemu z tych pojęć i ja staram się to robić po to, by mieć jasność.
Czy mógłby ksiądz podać mi dokładną definicję każdego z tych pojęć?
Opętanie — kiedy ma się wrażenie, że zły duch przebywa wewnątrz osoby i działa, posługując się członkami ciała (to znaczy ciałem i ustami).
Dręczenie — kiedy występują bolesne dolegliwości spowodowane przez złego ducha. Dotknęło to Ojca Pio i Proboszcza z Ars, którzy nie byli opętani, ale dręczeni przez złego ducha.
Obsesja — kiedy jest się dręczonym przez wciąż powracające, graniczące z obsesją myśli, których nie można przezwyciężyć. Na przykład ciągłe myśli o samobójstwie.
Nękanie — rodzaj zaburzeń, przy których zły duch atakuje domy, rzeczy, zwierzęta.
W swojej książce ksiądz Giovanni Battista Proja twierdzi, że osoby, które zamiast iść za Bogiem, idą za mamoną, stawiając pieniądze na pierwszym miejscu w swoim życiu, jeśli chcą podążać w kierunku Boga, ich nawrócenie musi urzeczywistnić się w żalu, w spowiedzi i czasami konieczne jest poddanie się egzorcyzmom. Czy konieczność odwołania się do egzorcyzmów nie jest trochę przesadna?
Nie, w tym przypadku wykonywanie egzorcyzmów może być słuszne. Święty Alfons De Liguori mówi wręcz, że kiedy do konfesjonału przybliża się osoba, którą spowiednik już zna i wie o posiadaniu nałogowych przyzwyczajeń noszących znamiona grzechu, doradza uczynić wcześniej, w duchu, bardzo krótki egzorcyzm, a następnie przystąpić do spowiedzi.
Czy przychodzi księdzu na myśl pewien szczególnie trudny egzorcyzm, w którym zły duch bardzo księdza dręczył, zanim opuścił tamtego człowieka?
Było wiele przypadków, z powodu których bardzo cierpiałem. Na przykład historia z mechanikiem z Toskanii, którego umownie możemy nazwać Umberto. To był przypadek bardzo ciężki. Podczas egzorcyzmów musiał być mocno trzymany przez sześciu mężczyzn. Z trudem wchodził do pokoju egzorcyzmów, ponieważ, gdy zbliżał się do mojego domu, zły duch już go opętywał. Potem, kiedy odchodził, po egzorcyzmie, był spokojny, pogodny, szczęśliwy. To była sprawa bardzo męcząca, także z epizodami ciekawymi i dziwnymi. Umberto był mechanikiem, posiadał swój warsztat. Pewnego razu, będąc na jego zapleczu, usłyszał zamykające się drzwi i ogromny hałas. Gdy wszedł do warsztatu, zobaczył swoją szafę wypełnioną ciężkimi narzędziami i przyrządami z żelaza i stali, którą jakaś niewidzialna siła przesunęła, zastawiając drzwi wejściowe. Podobnie samochód, który naprawiał, w tajemniczych okolicznościach ustawił się naprzeciw szafy. Umberto został uwięziony wewnątrz. Na szczęście posiadał telefon komórkowy, zadzwonił więc do przyjaciela, który z pomocą innego człowieka usunął te przeszkody i go uwolnił.
Co ksiądz ma na myśli, twierdząc, że kiedy ten człowiek przybywał do księdza, zły duch już go opętywał? Czy był już szalony?
Często zdarza się, że zbliżając się do mojego domu, jeszcze przed wejściem, ludzie stają się szaleni lub trzeba ich wnieść, gdyż sami nie mogą chodzić. Potem, kiedy odchodzą, dziękują mi i pełni są wewnętrznego spokoju.
Czy również kapłani mogą być ofiarami opętania?
Tak, wszyscy mogą być opętani przez złego ducha.
Czy jednak przemiana ontologiczna, która dokonuje się w sakramencie kapłaństwa, nie jest wystarczającą ochroną?
Nie, nie jest wystarczająca, by zabezpieczać od możliwości zostania opętanym przez złego ducha. Trzeba pamiętać o tym, że tego rodzaju cierpienie może dotknąć również osoby wolne od grzechu ciężkiego. Jak już wiele razy podkreślałem, istnieli również święci, którzy przez jakiś czas byli opętani przez złego ducha.
Powróćmy do egzorcyzmu. Czy według księdza, nie byłoby bardziej korzystnie czynić tak jak prawosławni, którzy nie zakazują wykonywania egzorcyzmów księżom do tego nieupoważnionym?
W IV wieku, gdy Kościół zachodni ustanawiał egzorcystat, oni tego nie przyjęli. U prawosławnych egzorcystą zostaje ten, kto się poczuwa do tego, by wykonywać egzorcyzmy. Dlatego też egzorcyzmowanie jest uważane jako osobiste uprawnienie i charyzmat. Jednak w rzeczywistości mnisi są tymi, którzy egzorcyzmują. Dlatego w świecie prawosławnym ten, kto potrzebuje egzorcyzmów, zwraca się do klasztoru. Osoba potrzebująca pomocy idzie do klasztoru, prosi o egzorcyzm, egzorcysta przychodzi i odmawia odpowiednie modlitwy. Tak jak u nas, katolików, idzie się do sanktuarium i znajduje spowiednika.
W swoich książkach twierdzi ksiądz, że „każda katedra powinna mieć egzorcystę, tak jak ma penitencjarza. O tyle liczniejsi powinni być egzorcyści, o ile większa jest potrzeba, stosownie do wielkości parafii i sanktuariów”. Czy według księdza dojdziemy do tego?
Spodziewam się takiej sytuacji. Na razie jednak do tego daleka droga.
W książce „Egzorcyści i psychiatrzy” napisał ksiądz: „Miałem dwa przypadki absolutnego bezruchu i milczenia, z całkowitym brakiem reakcji zewnętrznych, które wymagały dużej praktyki i współpracy wielu elementów, by zrozumieć, że chodziło o opętanie prawdziwe i właściwe”. Czy ksiądz mógłby opowiedzieć o jednym z tych dwóch przypadków?
Jedną z tych historii opisałem obszernie w książce Nowe wyznania egzorcysty. Otrzymałem również pozwolenie od żony tego człowieka, by ujawnić jego imię. Jest to przypadek Angelo Battistiego, który pracował w Sekretariacie Państwa Watykańskiego. Był pierwszym zarządcą Domu Ulgi w Cierpieniu i żył w wielkiej przyjaźni z Ojcem Pio. Przez osiem lat, przebywając już na emeryturze, był opętany przez złego ducha, nie wykazując przy tym żadnej reakcji. Ja również go egzorcyzmowałem. W czasie egzorcyzmu zawsze był nieruchomy, milczący. Na koniec odzywał się trochę. Ja również byłem mocno związany z Ojcem Pio. Kiedy żył, przez dwadzieścia sześć lat jeździłem do niego. Rozmawialiśmy o nim z panem Battisti z sympatią. Jednak potrzebna była interwencja innego egzorcysty, by go wyzwolić. Kiedy zapytałem ojca Candido, dlaczego ten egzorcysta uzyskał z tak dużą łatwością to, czego ja nie mogłem dokonać przez tyle lat, odpowiedział mi: „Jest ktoś, kto sieje, i ktoś, kto zbiera”. Wyrocznią wszystkiego jest Pan Bóg, a więc to On decyduje o uwolnieniu i wszystkich jego okolicznościach. Uzyskał je egzorcysta o nazwisku Fantoni, który zmarł w opinii świętości.
A druga historia z absolutnym bezruchem i milczeniem w czasie egzorcyzmu, z powodu którego trudno było zrozumieć, że pacjent jest opętany i potrzebuje egzorcyzmu?
Drugim przypadkiem był szwajcarski lekarz, którego imienia nie pamiętam. Był u mnie dwa razy. I tutaj również wystąpiło całkowite milczenie i bezruch, jak również brak jakiejkolwiek reakcji.
Niekiedy w trakcie odprawiania egzorcyzmów materializują się przedmioty, które osoby wypluwają. Czy mógłby mi ksiądz opowiedzieć o przedmiocie najbardziej niespotykanym, który się zmaterializował w czasie egzorcyzmu?
Nie miałem rzeczy nadzwyczajnej. Gwoździe, klucze, łańcuszki, lalki z plastiku, te tak. Mam ich ze dwa kilogramy.
Lalki z plastiku?
Tak, z ust.
W książce „Egzorcyści i psychiatrzy” pisze ksiądz, że „czasem demony stosują wszystkie przeszkody, które mogą, aby chory nie poddał się egzorcyzmom lub usiłują przekonać osobę, że problem dotyczy choroby naturalnej”. Dlaczego tak mało wiemy o mocy wywoływania chorób przez złego ducha? Wspomina ksiądz o tym w swoich książkach, jak również ojciec Matteo La Grua, który napisał tekst na temat tego zagadnienia, obfitujący w przykłady i epizody, które potwierdzają tę władzę udzieloną złemu duchowi. Wiele na ten temat znajdziemy w Ewangelii, która obszernie to rozważa. Praktycznie jest to zagadnienie pomijane w homiliach, rozważaniach — w nauczaniu Kościoła. Dlaczego milczy się na ten temat? Jeśli dobrze pamiętam, był ksiądz świadkiem powrotów do zdrowia? Czy były one natychmiastowe, czy potrzeba było czasu, by uzyskać uzdrowienie? Jak ksiądz zorientował się, że choroba była wywołana przez złego ducha?
Powątpiewałem, ponieważ osoba była zraniona przez demona. Osiągałem uzdrowienia z torbieli, ze zmian torbielowo-żylakowych, które ustępowały nawet w przeddzień operacji. Ojciec Candido uzyskiwał uzdrowienia również z nowotworów mózgu.
Czy zna ksiądz kabałę i posiada wiadomości z medycyny? Czy uważa ksiądz, że te wiadomości mogą być pożyteczne dla posługi egzorcysty?
Ich znajomość nie jest konieczna. Aczkolwiek pożyteczne jest, żeby egzorcysta posiadał wiedzę na temat zjawisk parapsychologicznych, ponieważ czasami rzeczy, które się przydarzają, czy to osobom, czy miejscom, są dziwne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.