Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Początek końca ?
Autor Wiadomość
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 09:44   

Wiek, bardzo dobrze robisz, że walczysz o swoje małżeństwo..to bezsprzecznie !!
Ale moim zdaniem musisz tez spróbować zrozumieć dlaczego tak sie stało .
Niewiele piszesz o Was, o sobie ...ale utkwiło mi jedno zdanie, które napisałeś wyżej - "moja żona ma wiele wad"...hm....oceniłes więc...i wcale nie pozytywnie .
Uparcie tu na forum twierdzę, że za rozpad , kryzys małżeństwa i nawet za jego dobre funkcjonowanie odpowiedzialne sa obie strony ! Wiemy więc, że Twoja zona ma wiele wad i jej działkę i udział w rozpadzoe znamy ( poniekad). A co TY Wiek....jaki jest tu Twój udział ?
Nie musisz pisac...ale zastanów się, przemyśl...i żeby ratować Wasze małżeństwo, zacznij od siebie !! Zacznij najpierw przemieniac siebie ....myslę, że juz sie to dzieje, bo zwróciłes sie o pomoc do Boga....On Cie poprowadzi, pokaże co i Ty zrobiłes xle i to Ty najpierw powinienies to naprawić, zmienić...a byc może wtedy wszystko wokół Ciebie sie zmieni...i Twoja zona sie zmieni...... i będzie sznasa na odbudowę Waszego związku !! Powodzenia !!Niech Bóg Was prowadzi !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 10:25   

Hm...........El,czytam i nie moge wyjść z podziwu............. jak zmieniają się standarty na tym "forum"..........
Na "starym forum" kiedyś napisałem o odpowiedzialności za małżeństwo nie tylko tej strony zdradzającej ale i tej skrzywdzonej............... wtedy wywołało to dośc burzliwą dusykusję,oburzenie i gromy na mnie............ dziś czytam w coraz większej ilości postów albo to wprost wyartykułowane albo gdzies tam zakamuflowane.
To samo dotyczy zmieniania siebie,zaczynania "naprawiania" od siebie.Dziś to juz standart na tym forum........... kilkanaście miesiecy temu wywoływało to irytację i oburzenie części piszących.
Fajnie jest obserwować ewolujące patrzenie na komunikację małżęńką.
Pogody Ducha
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 11:24   

Hm....Nałogu, nie do mnie Twoje obserwacje ...bo "Niestety" ja ciągle stoje przy swoim zdaniu i jest ono ciągle i niezmiennie jak wyżej !! Oberwałam za to na forum wiele , wiele....ale zdania nie zmieniłam ...bo tak uważam, czuję !
Jedynie to zmieniłam wyraz..bo kiedyś pisałam, że rozpad małżeństwa WINNE sa obie strony....to wyperswadowano mi i zgodziłam sie jedynie na zmianę WINNE na ODPOWIEDZIALNE .
Mysle więc Nalogu, że dlatego tak rozumiemy sie ( Ty i Ja), że mamy podobne zdania !! Pozdro i cmoook !! EL.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 21:29   

w.z. napisał:Zuza

Nie masz racji. Wydaje mi się, że to co pisze WieK jest od serca. Myślę, że on już znalazł właściwą drogę. W małżeństwie zawsze są dobre i złe chwile. W takich sytuacjach widzimy tylko te złe. A co to znaczy złe - to bardzo subiektywne odczucie. Np. ja nigdy na swoją żonę nie podniosłem ręki, a kiedy ona wróciła to pierwsze jej słowa - "czemu mnie nie zatrzymałeś, czemu mnie nawet nie zbiłeś żebym została". Niestety w chwili odejścia była w takim stanie, że nic do niej nie docierało, a ja byłem największym wrogiem. W naszych późniejszych rozmowach przewijało się, że przecież nie było nam tak źle. Jednak w takich dramatycznych sytuacjach widzimy tylko samo zło w drugim człowieku, czasami nawet po to by ułatwic sobie decyzję odejścia. I myślę, że może podobnie postępuje żona WieK-a. Musi jakoś przed sobą i przed innymi udowodnic, że to on jest zły. Po prostu to uspokoi jej sumienie. A rozpatrywanie teraz co on złego zrobił nie ma sensu. Kiedyś byc może będą się śmiali z tego co zrobili, ale teraz to wygląda dramatycznie. I wydaje mi się, że powinniśmy chłopaka bardziej wspierac w tym co robi. Ja go osobiście podziwiam.

to teraz ja: szara zuza:
Ja nie podziwiam- bo jest zmienny w opisywaniu sytuacji- kierując się chęcią uniknięcia prostej odpowiedzi na proste pytanko.
Odnośnie tekstu wyróżnionego na czarno- hm: przecież Wiek wyraził chęć aby żony nie oceniać- więc nie rób tego w.z.
Po drugie- to ty ludzki człowiek jesteś jak nie przywaliłeś żonie- tak się chyba widzisz skoro uważasz że jest to powod do pochwalenia- żeś nie walnął- ja uważam że taka opacja nie istnieje- więc nie widzę powodu do dumy. W swoim zaś przypadku- tendencyjna byłam odmawiając sobie prawa- bo jak się dowiedziałam to strzeliłam w lewy policzek i prawy zaraz po chwili- i dotychczas czuję satyfakcję.
On nie pamięta- bo go szok strachowy z pwodu "rozlania mleka trzasnął po rozumie" ale he he- ja i tak mam satysfakcję- taką szarą, bo i ja szara i zwykła.
Nie wyjawię kto mi zazdrosci z forumowiczek sycharowych- a być może- jak szczęście mieć będe to te negatywnie nastawione do strzelenia po pysku w celu rozładowania negatywnych emocji które mnie napadły znienacka same się ujawnią. A jest ich tu niemało..

Kawałek o uprawdopodobnieniu sytuacji- aby był powód do odejścia to raczej nie do mnie- tylko mojego męża- bo ja znam ten mechanizm- to projekcja itd... .
Zaś kawałek dotyczący rozpatrywania co Wiek złego zrobił- tez bez sensu- bo Wiek- nie napisze- bo nie chce krytykować żony- skoro ona nie ma szansy na odpowiedż.
Drogi w.z
Tak mniej więcej wygląda związek pomiędzy moimi postami a odpowiedziami WieKa.
Rozumiesz?
Hm- prosto wyjaśniając- ja proszę o jabłka a wciskają mi budyń.
To jest nazywane- albo niezrozumieniem albo unikaniem odpowiedzi albo jeszcze jakoś- ale nie napiszę.
Pozdrawiam.
Wniosek końcowy- spokojnie musimy starać się popracować nad komunikacją he he he-
bo będzie ciężko się zrozumieć.

Pozdrawiam.
Zwolennicy i jabłek i budyniu łączmy się. Pozwólmy też zwolennikom gruszek oraz chleba razowego na dołączenie do szacownego grona.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 07:44   

Wiesz co Zuza. Chyba pomyliłem fora. Do tej pory myślałem, że to forum dla osób cierpiących i próbujących wspólnie iśc w tym cierpieniu z Jezusem. Czytając Twoje posty mam wrażenie, że to forum nieszczęśliwych,"swiętych", żon walczących z mężami, którzy są "be". To nie dla mnie. Spadam stąd. Pa.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 09:16   

w.z. napisał/a:
Wiesz co Zuza. Chyba pomyliłem fora.

być może pomyliłeś.


Do tej pory myślałem, że to forum dla osób cierpiących

to jest forum dla wszystkich ludzi.

i próbujących wspólnie iśc w tym cierpieniu z Jezusem.

Jak wyżej.

Czytając Twoje posty mam wrażenie, że to forum nieszczęśliwych,


błędne wrażenie- nie wyrażam ogromu swojego nieszczęśćia- sama sobie radzę- nie z pomocą forum- tutaj wyrażam swoje opinie które akurat od baaaardzo dawna nie dotyczą mojego życia prywatnego- bo nie odczuwam takowej potrzeby. Nie odbieram swojego życia jako nieszcześliwego- a jakoś tak widzę- że to źle bo powinnam się chyba wedłyg twoich oczekiwań wpisać na listę cierpiących.
Czemu?




"swiętych",


He he he- no tu to przesadziłeś- jestem ostatnia którą świoętą można nazwać- choć w=zależy to od iterpretacji znaczenia słowa święta.



żon walczących z mężami, którzy są "be".


Nie jestem walcząca z mężem.
Niby skąd taki wniosek?
dlatego że mam konkretne zdanie w konretnym temacie- uważasz że jestem walcząca?
A na jakiej podstawie pytam?
To też jest więc błędne założenie. Dowodzi- że nie zrozumiałeś nic z moich postów zgodnie z teorią- proszę o jabłko a dostaję budyń.


To nie dla mnie. Spadam stąd. Pa.


Twoja suwerenna decyzja. Niektórzy ludzie tak ragują- czytałam na tym właśnie forum- jak jest coś innego- to w długą- bo najłatwiej.
Ale akurat mnie to nie dziwi- rób jak uważasz- duży jesteś i sam podejmujesz decyzje.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 09:26   

W.Z....to nieprawda ! To nie jest forum nieszczęśliwych świętych i żon walczących z męzami !
Ja jestem na tym forum i jestem szczęśliwa i mój mąż nie jest be i ja z mężem nie walczę!!
Ale musze tu oprzyznac racje Zuzie.
Może zwyczajnie W.Z. nie zrozumiałas co Ona napisała...to ja spróbuje po swojemu.
Rozumiem to tak....i tak sama uważam ...chociaz to może nie do końca tak jak Zuza.

Za to, że małżństwo super hula, że jest ok...odpowiadają obie strony...obie strony maja w tym jakis swój udział.
Za kryzys w związku, rozpad, za nieudanie...równiez odpowiedzialne sa obie strony....w miejszym lub większym stopniu, ....ktos krzyczy, drugi milczy....ktoś sie obraża, ktos zdradza, odchodzi, porzuca, ktos jest wiecznie niezadowolony, maruda ...itp, itp....każdy jakis kij w mrowisko....głebiej lub tylko trochę.

Wiek pisze, że Jego zona be !! Ja to rozumiem.....ale gdyby tak tę zone tu poprosić, to co Ona by nam opowiedziała ?? Opowiedziała by jak Ona to widzi. pewnie by uznała, że cos xle , cos nie tak robiła....ale ...dowiedzielibyśmy sie też co współmałzonek. Nie chcodzi nam tutaj, żeby Wiek nam opowiadał o sobie....ale prawda ma dwie strony....jak w Sądzie...Sąd wysłucha jednej , potem drugiej. I wiesz....może byśmy sie dowiedzieli, że Wiek nie taki całkiem idealny, bo może miesiącami do zony sie nie odzywał...albo tez ciągle gderał, oceniał, czy poprawiał, albo że mąż jest ideałem....a zona tego nie lubi, ba ..juz nie toleruje, nie chce....odchodzi.
Chodzi o to, żeby człowiek usłyszał, co mówi do Niego druga strona...to, że nie jest idealny....i żeby zrobił najpierw porzadek na swoim podwórku, zanim zacznie sprzatać u żony. Niech popatrzy na siebie, co On mógły zmienic w sobie i na co On tak naprawdę ma wpływ . Bo wpływ ma tylko na siebie samego i swoja przemianę....nie ma żadnego wpływu na zonę....Więc głową niech nie wali, bo muru nie przebije.

Z drugiej strony jestem spokojna o Wieka, bo On oddał się Bogu...a Pan przemieni Go, On usłyszy i zrozumie....i dostanie czas na naprawę, odbudowę....nawet gdy jego odpowiedzialnośc za rozpad jest żadna !! Bo to On = Wiek dostał tę łaskę widzenia co złe i chcęci odbudoway, ratowania...nie żona a własnie Wiek. I wierzę, że Bóg Go poprowadzi , da siłę , wiarę i nadzieję....a przede wszystkim MIŁOŚĆ....prostą, bezinteresowną, czystą.
Wiek...trzymam kciuki i z całego serca życzę, żeby Tobie + Wam sie udało !! EL.

P.S. Jak często tu pisze się zapłakanym, zrozpaczonym, porzuconym Kobietom...zdabaj o siebie....co znaczy : zatrzymaj się, uspokój, wycisz trochę, zmien siebie- fryzura, perfum....poczuj sie dobrzez ze sobą. Jak bedziesz siebie lubiła, kochała, to będziesz rozśeiwała taki nimb wokól siebie..będziesz przyciągała.
To samo to Panów - zatrzymajcie się, uspokójcie emocje, zadbaj o siebie...fryzjer, woda kolońska, poczytaj trochę na temato co sie stało, zajmij sie sobą..rower, koszykówka...poczujesz sie lepiej...siebie polubisz....pokochasz...a wtedy taki nimb wokól ciebie....zaczniesz przycigać. Pozdro !!
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-18, 07:35   

...a wtedy taki nimb wokól ciebie....zaczniesz przycigać
El święte słowa.
ja też trochę się odbiłem, zacząłem dbać o siebie, ale z tym przyciąganiem to nie zauważyłem :)
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-18, 12:10   

Chris a ja myślę, że musimy uwierzyć, że wreszcie zaczniemy przyciągać. Ale złużmy wszystko Chrystusowi a On nam wskaże właściwą drogę i cierpliwie czekajmy. Czekanie natomias poświęćmy na modlitwie i będzie dobrze.
Pamietam o Was w modlitwie.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
WieK
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-29, 16:32   

Witam wszystkich…
9 maja mamy spotkanie z biegłym sądowym.
Kilka dni po wpłaceniu zaliczki w wysokości 200 zł (taką kwotę orzekł sąd) zadzwoniła do mnie pani psycholog w sprawie ustalenia daty.
Nie mam pojęcia jak będzie przebiegać to „spotkanie”…
A co „u mnie” i „ze mną” ?
Kilka dni po drugiej rozprawie, żona wyprowadziła się nagle wraz z młodszą córką…
Gdy wracam do domu późnymi popołudniami z pracy, widzę coraz bardziej puste mieszkanie.
Żona prawie codziennie w czasie mojej nieobecności po trochu bierze rzeczy i meble (już przedtem powiedziałem jej, że może wziąć wszystko).
Bardzo przykre uczucie, gdy otwieram szafę i widzę puste półki…
Starsza córka też cierpi. Bardzo tęskni za siostrą.
I mi jest coraz trudniej…
Wiek.
 
     
Darek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-29, 21:24   

Piszecie o mediacjach - tak się składa, że uczestniczyłem w nich wspólne z żoną, co prawda nie w sprawie rozwodowej, a w sprawie karnej, którą mi z "miłości" zafundowała. Mediatorem (profesjonalny mediator sądowy) była strasza pani, bardzo uprzejma i miła, wręcz do rany przyłóż, lecz na tym koniec. Miałem z nią dwa spotkania. Przed każdym z nich miałem okazję popatrzeć jak małżonkowie obrzucają się błotem, jak jad tryska z ich ust - trudno było nie słyszeć, kłótnie trwały jeszcze na korytarzu. Jak dla mnie było to bardzo nieprzyjemne do oglądania. Pani mediator powiedziała, że warunki mediacji mogą być dowolne, nie ma to najmniejszego znaczenia: "co sobie utargujecie, to będziecie mieli", "nie ma żadnych zasad". Nie namawiała nas w żaden sposób, abyśmy się pogodzili, nie wspomniała słowem o tym, służyła tylko do spisania umowy, którą przekazywała do sądu, trzeba jej pzyznać, że robiła to z pełnym zaangarzowaniem. O wartościach chrześcijańskich we wszelkich tego typu instytucjach możecie zapomnieć - oni poprostu profesjonalnie rozbijają rodziny i małżeństwa, oferują rozwiązania typu "mniejsze zło", "cywilizowane rozstanie", "korzystny podział majątku", "unikanie kłopotów", o ratowaniu małżeństwa nie ma mowy, poza retorycznym pytaniem "co zamierzacie". Pani mediator z całym swym zaangarzowaniem i sumiennością chcaiła nam sprzedać, a właściwie dać w prezencie jedno z takich rozwiązań. Nie polecam i nie wiązałbym z tym żadnych nadziei.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-30, 08:42   

Wiek jestem przerażona tym co czytam na forum i tym, że nie wiem co mnie może jeszcze spotkać bo ta druga tak bliska nam osoba myśli tylko o sobie to jest egoizm ,którym została ogarnieta tutaj wkroczyło straszne zło które przysłoniło wszystko. Ja przygotowując się psychicznie na to, że mąż chce się wyprowadzić tylko szuka poparcia które mu ciężko znależć dziś jest umówiony z kuzynem, który parę lat temu sie rozwiódł, a z którym sie nie spotyka i po co i dlaczego mi powiedział bo ostatnio to wychodził nawet nie mówąc gdzie, składam to wszystko Jezusowi w codziennej Eucharystii za mojego męża. Napewno mam momety że zaczynam normalnie po ludzku się bać przede wszystkim o dzieci, ale zaraz wtedy zaczynam się modlić bo po ludzku nie dam rady.
Dlatego myślę Wieku, że też musisz złożyć to swoje cierpienie Jezusowi, a On da Ci siłę, aby zło dobem zwyciężyć, pomyśl Jezus cierpiał na krzyżu za nasze grzechy i przyszło zmartwychwstanie ja wierzę, że jeżeli złożymy wszystko Chrystusowi to On nas poprowadzi ku zbawieniu dlatego musimy się modlić abyśmy mieli siłe i aby wybawić tego naszego współmałżonka od zła.
Pewnie tak jak piesze Darek1 i wiele innych osób te mediacje to za dużo nie dają i nie ma tam wiary i to problem, ale moje zdanie jest takie aby się jak najmniej ranić tylko mówić o tym że zawsze dla mnie byłaś ważna i chciałem twojego dobra, a przede wszystkim to nie godzić się na rozwód. Niech Bóg Miłosierny ma Cię w swej opiece.
Pamietam o Was w modlitwie.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-30, 08:51   

Oj cos mam Darku mieszane uczucia co do profesjonalności wyżej wspomnianej przez Ciebie mediatorki , skoro pozwala sobie na krzyki klientów wobec niej.....to dziwne !
Darku...w czasie mediacji mozna wiele załatwic, ale w sposób kuturalny i spkojny! I na każde zdanie strony można powiedziec veto, wtedy mediatorka ma pilnować, żeby strony spokojnie się dogadały, osiągnęły to co chca i ile chcą. Mediacja kończy się spisanej umowy, tylko wtedy gdy obie strony są zadowolone i wyrażają zgodę na zapisanie tej umowy.
Oczywiście mediator nie zmusi strony do powrotu do domu ani do kochania drugiej osoby....ale też wiele mozna załatwić.
W.Z. ...spokojnie i powodzenia ! przemyśl sobie co chciałbyś osiągnąć w czasie mediacji i głowa do góry!! EL.
 
     
Darek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-30, 17:35   

EL. napisał/a:
Darku mieszane uczucia co do profesjonalności

Napiszałem, co mnie spotkało i nazwałem rzeczy po imieniu. Może zetknąłaś się z inaczej działającym mediatorem, ja niestety miałem takie doświedczenie. Podkreślam jeszcze raz, że pani mediator była bardzo miła i przyjazna. Co do krzyków, to nie widziłaś nigdy małżonków w trakcie rozwodu w miejscach publicznych takich jak np sąd? Ostatnio zdarzyło mi się kilka razy natknąć na takie sceny.
Moje doświedczenia w tej i wszystkich instytucjach są takie, że nikt nie rozwiązuje tych problemów w świetle nauki Chrystusa, tam go poprostu nie ma.
Rzecz druga: wierzący nie powinni rozwiązywać swych sporów przed sądami świeckimi - potępia to Święty Paweł w swoich listach. Czy my wszyscy nie mamy rodzin, krewnych, znajomych? Oczywiście, że mamy, ale oni uciekają od naszych problemów twierdząc, że to nasza prywatna sprawa, że sami musimy się z tym uporać, rozejść się w cywilizowany sposób itd. Wielu doda, że krzywda się dzieje dzieciom, jeszcze inni opowiadają się po czyjejś stronie, potępiając drugą, co prowadzi do jeszcze głębszych konfliktów. Nikt nie pomorze, nikt się nie odezwie, trafiamy do sądów, mediatorów, psychologów . . . Reasumując jesteśmy sami. A mogłoby to całkiem inaczej wyglądać.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9