Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2006-04-11, 12:24
Właśnie się dowiedziałam/łem, że...

Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa?
TAK
85%
 85%  [ 254 ]
NIE
14%
 14%  [ 43 ]
Głosowań: 297
Wszystkich Głosów: 297

Autor Wiadomość
amelka00
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 12:40   

weronika wiem jak to boli, ale nie załamuj sie z powodu jakiego głupiego telewizora. Lepie miec czarno- biały i miłośc w sercu , niż kolorowy i mieć głaz.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 13:42   

Dziękuję amelka00,Twoje słowa nawet posłałam sms do męża,tak mi się spodobały.........i wiele w nich prawdy,pozdrawiam.
 
     
duszek
[Usunięty]

  Wysłany: 2007-01-24, 13:25   Re: Właśnie się dowiedziałam/łem, że...

ania z belgii napisał/a:
Przeważnie dowiadujesz się nagle, jakiś zaplątany liścik, dziwny telefon, mail...
Czasami on/ona zwyczajnie Ci mówi, że już Cię nie kocha, że potrzebuje wolności, że go ograniczasz. Wydaje Ci się wtedy, że to koniec, świat wali się na głowę, często nawet nie masz siły by płakać...
To nie jest koniec, to początek nowego etapu w Twoim życiu, bardzo trudnego etapu.
Pamiętaj nie jesteś sam/sama, tu znajdziesz zrozumienie, wsparcie i pomoc. Podziel się swoim bólem, żalem i złością. Tu nikt Cię nie wyśmieje.

Pamiętaj, że Bóg kocha bardziej niż człowiek i nigdy nie zdradza...


Tak właśnie u mnie wygląda!! Szukam pomocy zarówno w Bogu jak i w ludziach, lecz coraz bardziej tracę nadzieję. Ta sytuacja ciągnie się już kilka lat (a ja wiem od roku). Nic się nie zmienia !! On cały czas się z nią spotyka choć ja już o wszystkim wiem!! Co mam robić?? Za moment zwariuję !! Nie umiem poradzić sobie z samotnością !! Coraz gorzej ze mną!! Popadam w coraz większą depresję!! Brakuje mi sił do walki z takim stanem rzeczy.

[ Dodano: 2007-01-25, 18:05 ]
Piszecie o Bogu o przyjaciołach że są, że istnieją ALE GDZIE?? Jest we mnie tyle bólu, gniewu i złości ze nie potrafiłam uchronić mego małżeństwa przed złem, że nie potrafiłam stworzyć prawdziwego domu dla dzieci i nas!! Kto inny się wkradł w nasze życie i była to nasza przyjaciółka, która jeździła do nas my z mężem do niej, razem wyjeżdżaliśmy na wakacje!! I co teraz z tej dobroci mam?? SAMOTNOŚĆ !! bO ONA MI GO ODEBRAŁA!! ZAKOCHAŁ SIĘ W NIEJ !! JAK MAM PODJĄĆ DECYZJĘ O SEPARACJI!! JA GO CIĄGLE KOCHAM !! TO BOLI!!!!!!!!!!!!!!! i to tak mocno że wolałabym ze sobą skończyć niż dzień po dniu znosić takie cierpienie. Wiem to jest tchórzostwo. Ale nie mam wokół siebie nikogo kto może mi pomóc, poradzi co robić , to za zługo się ciągnie!!!!!! :-(
 
     
gosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-08, 14:24   

czy wierze w uzdrowienie małżeństwa wierzyłam bardzo długo jednak dzisiaj kiedy dostałam pozew o rozwód już nie wierze jest we mnie pustka moje pierwsze słowa kiedy przeczytałam pozew to "skoro Pan Bóg chce mieć o dwie osoby mniej w kościele to tak musi być" przestałam wierzyć jakiś czas temu pogodziłam się z tym jednak zastanawiam się jak to będzie rozwód przy nim walka wzajemne oskarżanie bo nie pozwole na to by to było z mojej winy potem powrót do życia jak to będzie.

dzisiaj po raz pierwszy poczułam do niego wielką niechęć. Mam 23 lata najpiękniejsze lata spędziłam z nim wyszłam za mąż i czar prysł a teraz zobaczyłam to czego nie chciałam widzieć jego egoizm.

podziwiam was wszystkich którzy mają wielką wiarę bo ja ją chyba tracę tracę wiarę w sprawiedliwość. kocham Boga ale czy to pozwoli mi przetrwać?????????????
 
     
Anez
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-09, 00:20   

Hm, to o czym piszecie, mnie też dotyczy...
Kazde "awizo" to tzw. strach, bo może to pozew, choć teoretycznie jesteśmy w separacji. Ale ta sepaacja to odpowoedź na moje "nie" na twz. porozumieniem stron.
Byłam tak zdołowana , tak czułam się winna rozpadu, że gotowa byłam przystać na rozwód "z mojej winy". Ale gdy nieco ochłonęłam, dokadnie przecztałam to, co jest w tym portalu na ten temat, uswiadomiłam sobie, że nie mogę działać wbew sobie, wbrew Bogu.. co za różnica czy za porozumieniem, czy przyznam się jako jedyna winna ( tak chyba nigdzie nie ma), byleby dogodzić męzowi.
Moja "kontra" wywołała w mężu taką złość i furię, jakiej nie widziałam przez naście lat!
To dowód na to, że szatan zareagował, bo nie poszło zgodnie z planem.
Mąż zapewne będzie się starał dopiąć swego, z dnia na dzień odkąd odszedł, kontakty ograniczył do "0", tak jakby dla mnie nie żył, i tego samego oczekuje.
Czy wierzę w uzdrowienie naszego małżeństwa?
Muszę wierzyć, bo po co bym tu była, ale ... to już sprawa Boga, ja nic nie mogę, żadne próby nie powiodły się..
Żałuję bardzo jednego - że tak póżno trafiłam na to forum. Szukałam pomocy za pomocą wyszukiwania różnych haseł, ale trafiałam na tzw. bardzo świeckie forum, gdzie szablon był jeden ... mąż Cię zdradził - walizki za drzwi - szukamy nowego..
..po co się męczyć.. wybaczać... trzeba sobie robi dobrze.. etc., etc..
W moim akurat przypadku, akurat odwodziłam męża od "walizek", ale szedł w "zaparte"... to była jego autonomiczna decyzja.
Ale moze gdybym tu trafiła kilka miesięcy wczesniej - nie doszłoby do tego. Kto wie?
Trudno, dla mnie było za późno... ale są tu tacy, którzy może w porę tu trafili, i nabędą wiecej sił i mądrości, żeby nie poddać się tak łatwo. Jest o co walczyć, i nie jestescie same/sami!!!!! I z Bogiem, przede wszystkim!!!!
Może
 
     
duszek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-09, 11:52   

Jak to kiedyś usłyszałam w telewizji po tym wypadku w Halembie: "nadzieja umiera ostatnia"!!
Anez nigdy nie jest za późno, choć moje relacje z mężem są znikome (widzimy się tylko w nocy jak przychodzi się przespać) i jeszcze z nami (mam 2 synów) jest, to tak jakby go nie było!
Ale moze przyjdzie taki dzień kiedyś, coś się wydarzy co pozwoli ponownie skrzyżować nasze drogi!
Trwaj przy swoim !! A choć trudno jest czasem i cięzko to wszystko znieść życzę wytrwałości!! To wspaniała cecha której uczymy się całe życie!!
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-11, 18:03   

dołączam do Was dzisiaj, mój mąż wyprowadził się z domu po 16 miesiącach od ślubu, jest ro straszne, bo to jedyny człowiek którego kochałam i chcę kochać dalej, choć wiem że sprawa jest przegrana, jeżeli podejumuje sie decyzje w wyprowadzce to sytacja staje się jasna i klarowna, jestem sama niedługo, dopiero tydzień i wiem że muszę się pozbierać, najgorsza rzecz oprócz utraty sensu życia, wszystkich planów i marzeń oraz 11 lat życia to wyrzuty sumienia, związek rozpadł się glównie z mojej winy, starałam się go ratować póki mąż mieszkał w domu, może zbyt nachalnie, tak czy inaczej to koniec, on już mi ni ufa, a tak naprawdę myślę, że to brak miłości, kryzys trwał niedługo, przyczajony miesiąc później drugi miesiąc walki i tyle, szkoda, że ta decyzja była dla niego tak prosta i oczywista, nic innego mi nie pozostaje tylko żyć dniem dzisiejszym i uspokoić się na tyle na ile to możliwe, tak aby przetrwać to co przede mną czyli rozwód i wszystkie inne potworne rzeczy, które między ludźmi, którzy się kochali i oddali sobie wzajemnie całe życie nia powinno mieć miejsca, cieszę się, że znalazłam to forum, przynajmniej nie jestem sama
 
     
duszek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-12, 14:43   

Tak Agatko to trudna decyzja i te wszystkie wspólne lata i plany, szczęśliwe chwile tkwią w pamieci. Szkoda że tylko jedna strona pamięta! A ta druga tak łatwo rezygnuje, nawet nie próbuje wlczyć o cokolwiek. To boli! Boli bo poświęcasz komuś swoje życie (a to nie byle co, to nie taki codzienny prezent typu kwiatek, czy bombonierka) a ktoś je tak po prostu w kubeł wywala!
Chcemy walczyć ale tak naprawdę o co?
Czy czasem nie jest to tak że jak coś mamy to nie doceniamy, nie pielęgnujemy, tylko uważamy że tak musi być! A jak tracimy to wtedy uważamy się skrzywdzeni? Kurcze mam mętlik w głowie!!
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-22, 12:46   

...
Ostatnio zmieniony przez 40latek 2007-04-16, 22:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Judyta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-22, 13:24   

Drogi Czterdziestolatku w połowie żywota znalazłeś się jak pośrodku gęstego lasu. Trójka dzieci, żona, stabilizacja. A tu trach, poczucie bezpieczeństwa runęło. Żonę nagle olśniło i serwuje Ci mądrości wyssane z brudnego palucha jakiegoś psychologa, który zamiast leczyć dusze, wprowadza zamieszanie, jakieś ustalenia pseudoracjonalne i pseudoetyczne wszelkiej maści doradców klęski, jakieś proroctwa szemrane, wieszczące odnalezienie szczęscia, gdy to małżeństwo-pmyłka przestanie istnieć.

Po pierwsze, spróbuj nie obwiniać się nerwowo i histerycznie szybko zmieniać. Tylko kobitę zdenerwujesz teatralnymi rolami.

Po drugie , nie demonstruj powrotu na "ścieżkę wiary". Noś go w sercu. Choć ludzka rzecz "jak trwoga to do Boga" i po to te ciosy, abyś przejrzał.

Po trzecie, tryb warunkowy nic tu nie ma do rzeczy. Zrobiłeś, co zrobiłeś , powiedziałeś, co powiedziałeś. Czasu nie cofniesz i nie sprawdzisz, co by bylo, gdyby. Ludzka rzecz się wściec po takich odkryciach. I ludzka zastanawiać, co dalej. Ona sie wahała. Teraz wygaduje głupstwa, które ranią, bo sama nie wie, co robić.

Po czwarte , na kryzys pewnie pracowaliście oboje, i oboje musicie chciec go pokonać. Poczekaj, daj jej czas. Nie wyznawaj co chwilę miłości. Okaż miłość ciszą i cierpliwością. Nie oskarżaj, tylko postaraj sie zrozumieć.

To strasznie trudne, ale tylko to może zadziałać.

Ja zrobiłam inaczej. Raczej nie polecam. Na razie. Wahanie mojego męża twało niemożebnie długo- obiektywnie, a za długo- subiektywnie.

I polecam spotkania z ludźmi. I na forum, i na mieście.

Pozdrawiam- Judyta.
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-23, 10:37   

...
Ostatnio zmieniony przez 40latek 2007-04-16, 22:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Judyta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-23, 13:52   

Niestety, na pytania o to, jak konkretnie postepować, jak technicznie wybrnąć, nie ma łatwej odpowiedzi. Prawdopodobnie i tak nie unikniesz pomyłek. Będziesz upadał, aby wstawać. Paradoksalnie, to, co Cie wykancza, bedzie też wzmacniać.

To gadanie Twojej żony o pomyłce itp.to zagłuszanie sumienia, próba wyjścia z twarzą, obrony swoich kroków. Podobnie jak agresja jest fomą bezsilności. Czyli niewiary w siłę wskazówek moralnych.

Nic nie poradzisz na jej gadanie, myślenie, uczynki.

Skup się na sobie.

Ptrzebujesz wyciszenia- to daje modlitwa.

Potrzebujesz wsparcia- to daje forum, czytanie o przeżyciach innych, uczenie się od nich.

Potrzebujesz, aby Cię wysłuchano. Będziesz chciał mówić, rozstrzącać, zwierzać się, opowiadać, płakać- to daje przyjaciel. Syty nie zrozumie głodnego, więc powinien to być ktoś w podobnej sytuacji, ale już mocniejszy. Znajdziesz go może tutaj. Możesz go sam wybrać, możesz zostać wybrany. Mogę to być ja.

Potrzebujesz odzyskać wiarę w siebie, radość chwili- to dają spotkania z drugim człowiekiem, książka, kino, dobry obiad.

Potrzebujesz czasu. Daj czas czasowi.

Pozdrawiam- Judyta.
 
     
Anez
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-24, 04:45   

Do Czterdziestolatka

Uważam, że macie duze szanse na naprawienie wszystkiego. Choć to kryzys - ale moga, a nawet chyba już są tego owoce. Zrozumiałeś swoje błędy i chcesz je naprawiać. Żona, być może, pogubiła się, znalazła kogoś wirtualnego, kto ją rozumiał, w dodatku był do tego przygotowany fachowo - psycholog. Teraz musi to sobie przemyśleć, poukładać... na to trzeba czasu. Zgodziła się na terapię... a to znaczy o Jej dobrej woli.
Może ten jedyny wirtualny flirt - mieć swoje dobre następstwa jednak, kto wie?
Miejmy nadzieję, że to się nie będzie musiało już powtarzać.
Ja to przerobiłam, mój mąż miewał takie znajomości, które zaczynały się niewinnie, jakaś biedna pani potrzebowała pomocy.. i tak to się zaczynało i rozwijało. Tyle tylko, że kobiety poważnie to traktują... a potem wszystko wymyka się spod kontroli i rzutuje na relacje, dla niego zabawa, dla nich - ???, dla mnie emocjonalna zdrada.
Tłumaczenie nie skutkowało, pojawiały się kolejne. Teraz wyprowadził się, wiem, że z kimś ostro "korespondował" przed odejsciem. I nie chciał słyszeć o terapii, o naprawie, o ratowaniu... Może sprawy poszły za daleko, przynęta połknięta.
W Twoim przypadku - myślę, że w porę przyszła reakcja i opamiętanie.
Będzie dobrze, kryzysy są po to, by z nich wychodzić. A Pan Bóg, którego odnalazłeś, na pewno Was nie zawiedzie. No i masz forum wsparcia.
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-27, 07:57   

...
Ostatnio zmieniony przez 40latek 2007-04-16, 22:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 12