Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2006-04-11, 12:24
Właśnie się dowiedziałam/łem, że...

Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa?
TAK
85%
 85%  [ 254 ]
NIE
14%
 14%  [ 43 ]
Głosowań: 297
Wszystkich Głosów: 297

Autor Wiadomość
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-23, 21:11   

zu26
Większość z tych, którzy wypowiadają sie na tym forum lub je tylko czytają, przeżywało bardzo boleśnie podobne sytaucje, które spotkały Ciebie. Każdego takie doznania powaliły na kolana, każdemu zawalił się dotychczasowy świat, wszystko stało się nieważne, szarne, beznadziejne, tysiące pytań bez odpowiedzi, najdziwniejsze pomysły w głowie, z nikąd pomocy... ale myślę, że potrzebną pomoc znajdziesz tutaj. Poświęć swój czas na poczytanie tego forum. Zobaczysz jak ludzie podnosili głowy po bardzo bolesnych ciosach zadawanych przez osoby, które się kocha. Niewątpliwie jest to teraz dla Ciebie niewyobrażalnie trudne, a może i niemożliwe, ale znajdziesz tutaj przykłady tego, że można się otrząsnąć i zacząć walkę o swoje małżeństwo.
Przypomną koniec wiersz który pewnie zawsze kiedy tutaj wchodzisz widzisz na stronie forum:
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

pzdrawiam
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-08, 10:00   

Witam wszystkich,

Nie pisałem się 2 miesiące, ale śledziłem co się dzieje na forum.

Boję się trochę pisać, bo to dopiero początek ale strasznie się cieszę z tego co się stało, i chcę dać otuchę tym którzy trwają i walczą.

Opiszę teraz to co zdarzyło się przez ostatnie 2 miesiące:

W czerwcu powiedziałem żonie, że ponieważ mnie nie kocha, nie chce być ze mną a kocha innego i uważa, że jest to miłość jej życia, to powinna jak najszybciej wyprowadzić się z domu i zaproponowałem jej separację. Zgodziła się z tym. W międzyczasie przestała np. prać moje rzeczy - zacząłem prać i prasować sam, "wyprowadziła" się na noc z sypialni do innego pokoju. Zaczęła szukać mieszkania do wynajęcia. Powstała praktyczna separacja finansowa - nasze wspólne konto zaczeło mieć stałe saldo 0.00. Przypadkiem usłyszałem też ich rozmowę telefoniczną (stałem w uchylonych drzwiach wejściowych - chyba z godzinę) - ja byłem "byłym" a on skarbem i kochaniem. Wkurzyłem się strasznie ale zaraz potem uspokoiłem i utwierdziłem w podjętych działaniach.

W lipcu zaczęliśmy uzgadniać warunki separacji (napierałem na wersję, że z jej winy), że wszystko co można przeprowadzimy przed rozprawą - tzn. rozdzielczość majątkowa, podział majątku, zakres i forma opieki nad dziećmi, alimenty - w postaci umów notarialnych. Zaczęliśmy omawiać szczegóły tych umów... Nie było lekko, dostaliśmy "wsparcie" naszych rodzin co o mało co nie zakończyło się totalną wojną - na szczęście w porę zareagowałem i udało mi się odsunąć rodziny od naszej separacji. Były bardzo nerwowe chwile, płacz żony podczas tych rozmów, skargi, że chcę ją oszukać i wykiwać ... potem tłumaczenia z mojej strony co jak i dlaczego i propozycja aby przedstawiła swój wariant.
Pod koniec miesiąca zauważyłem pewne zmiany w jej zachowaniu - z jednej strony stała się spokojniejsza ale też zauważyłem, że kilka razy płakała, uprała raz moje rzeczy, zaczęła rozmawiać o tym co robi w pracy, zaczeła informować mnie o której wróci do domu i dlaczego, zaczeła prosić (nie bezpośrednio) o moją pomoc. Z mojej strony żadnej reakcji.

W sierpniu zaproponowałem jej tak mimochodem abyśmy poszli do kina - po 3 godzinach milczenia zapytała się "a na jaki film"..., uprała, uprasowała i włożyła do szafy wszystkie moje rzeczy, wróciła do naszej sypialni (łóżko ma niestety 1,8m szerokości)...
Zapytałem się jak jej idzie szukanie mieszkania, bo mineły już 2 miesiące i zbliża się początek roku szkolnego ... odpowiedziała, że nie chce się na razie wyprowadzać i poważnie myśli o odbudowie naszej rodziny...choć tyle złych rzeczy między nami się wydarzyło i nie wie czy to możliwe ... ale dla dobra dzieci ... ?????

Swoje zachowanie przez te 2 miesiące określiłbym jako uprzejmą obojętność. Żadnego narzucania się, zero pytań o to co robi i dlaczego. Żadnych skarg na jej zachowanie, żadnych wymówek, żadnych kłótni. Jeżeli o coś mnie poprosiła to dawałem jej to z uśmiechem na ustach. Cały czas wzmacniam moje relacje z dziećmi, jestem teraz czynnym uczestnikiem ich życia. Cały czas byłem uśmiechnięty i zadowolony. Chodziłem do znajomych, do kina, do rodziny. Średnio 2-3 wieczory w tygodniu znikałem z domu...

Prawdę mówiąc trochę mnie zaskoczyła ta zmiana zachowania mojej żony (2 tygodnie). Jestem na to trochę nieprzygotowany - już układałem sobie plany dla samotnego ojca z trójką dzieci a tu taka zmiana i nici z motoru, 40" plazmy i PS3, stołu bilardowego w salonie, warsztatu majsterkowicza... może nie nici ale trzeba będzie to przesunąć i negocjować ;)

Zdaję sobie sprawę, że bardzo trudna droga przed nami, że trudniej wchodzi się przez okno niż przez drzwi, ale będę walczył. Te 8 miesięcy dało mi naprawdę inne spojrzenie na życie.
Proszę, módlcie się za nas abyśmy tego nie spieprzyli.


Pozdrawiam,
40latek

PS. Szczególne podziękowania dla EL za jej "pisaninę" na forum :)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-08, 10:11   

40-latku......eeeee...co tam motor, plazma, czy stół bilardowy....i na to przyjdzie czas i kolejnośc! Tak sie cieszę i bardzo, bardzo Ci gratuluje !! Bo to Ty sie przemieniłeś, pokonałes siebie , dumę, uprzedzenia, egoizm!! Jestes wielki!! Trzymam kciuki i wspieram modlitwą !! EL.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-08, 11:27   

Brawo, 40latku, udalo Ci się zastosować Dobsona w najczystszej postaci!
Podrawiam i życzę dużo wytrwałości, cierpliwości
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-08, 19:00   

Tak się cieszę,że Tobie się udało,ja na razie żyję w zawieszeniu..............pozdrawiam
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-08, 19:03   

Weroniko, napisz coś więcej................
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-08, 20:16   

40latek.
Gratuluję wytrwałości. Oby tak dalej.
Pozdrawiam
 
     
Jo-anka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-09, 06:42   

40 latku gratuluję serdecznie- ja poprzez bardzo podobną postawę uzyskałąm to ze mąz również zmienia się i co najważniejsze chce się zmieniać na lepsze
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-09, 07:19   

Och jak Wam zazdroszczę,ale tak pozytywnie ;-) .
Moja postawa nie podoba się mojemu mężowi,ciągle mówi,że się nic nie zmieniłam,że jestem złośliwa i zaborcza............ ;-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-09, 07:40   

40-latku..........czyżbyś zastosował kalsyczną metode tzw"twardej miłości"? To jest prawda,twarda miłość podczas kryzysu małżęńskiego,dysfunkcji ,przynosi efekty dla obu stron konfliktu.

Weronika....zazdrość dobrze ukierunkowana-w przeciwieństwie do zawiści-jest albo moze byc twórczym elementem własnego rozwoju.
A co do męża,jak stosujesz "twardą miłość" wobec niego to naturalnym jego odruchem(szczególnie na początku) jest brak akceptacji dla tej twardej miłości.Bo to akceptacja osoby męża ale nie akceptacji jego zachowań czy poczynań.
Weronika,40-latku......"twarda miłość"wymaga wytrwałości i determinacji,odwagi i stanowczości,a przede wszystkim miłości z wyraznym wyznaczeniem granic.
40-latku.....hhhhhhiiiiiiiiii
.a moze nie jest Ci sądzone jeżdzić na tym motorze??A plazma???będziesz oglądał ją w pełnym rodzinnym składzie,a w bilard zagrasz w 5-tkę,z żona i dziećmi
Życzę Pogody Ducha i wytrwałości
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-09, 09:49   

TO co napisał Nałóg - to credo - "twarda miłość"wymaga wytrwałości i determinacji,odwagi i stanowczości,a przede wszystkim miłości z wyraznym wyznaczeniem granic"[u]
Nie krzyki, nie awantury....ale postawa pełna miłości, dobroci i akceptacji osoby ,jednocześnie kategoryczny brak zgody na wyrządzanie zła wobec mnie i innych ludzi, czyli nie akceptowanie czynów ( przy akceptowaniu czlowieka).
Kocham cie i potrzebuje, ale nie zgadzam sie na zycie w trójkącie z twoja kochanką i będziesz musiał wybrać, wiedz, że na ciebie czekam, kocham itp. EL.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 14:25   

40-latku: :-D

z modlitwa,
kasia
 
     
joanna50
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-29, 21:57   uzdrowienie małzeństwa

Witam
po raz pierwszy jestem na tym forum.
Moje małżeństwo trwa już prawie od 25 lat. Od bardzo wielu lat nie układa się.
Mąż ma 'trudny charakter' - a ja nie potrafię z nim postępować.
Oskarza mnie o wszystko ,o wszystko czego nie zrobiłam ( nie wiem czy sam w to wierzy). Przez wiele lat płakałam. tłumaczyłam . udowadniałam swoja niewinnośc, Ostatnio staram się nie odzywać , nie reagować , ale to trudne.
Doszło do tego,że on płaci alimenty( sam tak postanowił) , nie pomaga mi w niczym - żyje obok , od lat nigdzie razem nie wychodzimy.
Nasze dzieci są już na studiach . Dzieci są tak zmęczone sytuacją panującą w domu ,że chcą abym wystapiła o rozwód, chcą aby ojciec wyprowadził się.
Ja ciagle mam nadzieję ze on opamięta się , modlę się w intencji uzdrowienia naszego
małzeństwa, ale coraz bardziej brakuje mi sił - mój maż nie chce być z nami.
Czy mogę jeszcze coś zrobić w tej sytuacji ???
 
     
krysia555
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 21:39   

"Niektórzy ludzie są nam dani, a niektórzy zadani"

Musimy przyjąć wszystkich. I wierzyć , ze Pan nie przeznaczył nam zbyt ciężkiego krzyża, że pomaga nam go nieść . Obyśmy tylko Mu zawierzyli. Duzo łatwiej przeżyć każdy dzień, gdy wierzymy, że Bóg nad nami czuwa.

Poszukaj wskazówek w Piśmie Świętym . Nigdy nie zawodzi. To Słowa Pana.

Będę dziś modliła się o Twoje i moje małżenstwo. pozdrawiam i proszę o modlitwę
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11