Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2006-04-11, 12:24
Właśnie się dowiedziałam/łem, że...

Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa?
TAK
85%
 85%  [ 254 ]
NIE
14%
 14%  [ 43 ]
Głosowań: 297
Wszystkich Głosów: 297

Autor Wiadomość
zosia30
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-08, 08:24   

40latku twoja zona kolekcjonowala wszystkie urazy tak jak moj maz ... cale 10 lat bycia razem zebral do kupy i rzucil mi w twarz ... nie wiem co z tym zrobic jak go oswoic jak mu pomuc jak go przyciagnac do siebie .... on chce separacji izolacji odemnie ... nieumiem sobie z tym poradzic podobnie jak ty ...jak naprawic wyrzadzone zlo....
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-08, 08:55   

Już wiem, że nie wiem jak to zrobić.
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-08, 09:09   

Mówicie, że powidział, że wygarnął, że nie chce naprawiać, nie chce być, nie kocha. Mój mąż wyprowadził się 4 miesiące temu, kiedy mówię, że mnie nie kocha krzyczy ż ewszystko wiem zawsze najlepiej. Kiedy chcę, proszę o konkretne rozwiązania mówi, że nie wie. Wyporwadził się z mojej winy, wnnychy postach sytuacja jest opisana dość dokładanie. Ziostałam sama w jego domu oddalnym od naszego rodzinnego miasta o 50 km, tweordził, ż eto on się wyprowadzi, bo jeżeli ja to zrobię to dojdzie do niepotrzbnej rewolucji. Od tego czasu widzieliśmy się kilka razy, ale nie rozmawialiśmy na żaden konkretny temat dotyczący naszej sytuacji. Ja płace kredyt hipoteczny za ten dom, choć nie jest mój. Dodam, że mój mąż jest bardzo uczciwym i prawym człowiekiem. lecz bardzo zranionym. Zacyznam zazdrościć tym, którzy siędowiedzieli. Życie bowiem, w nieiwiedzy przez tyle miesięcy może doprowadzić człowieka do obłędu. Pozdrawiam
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-08, 10:10   

40 latku, wykonuj swoje obowiązki jak możesz najlepiej. To niesamowite. że w tak trudnym momencie potrafisz zachować spokój i być stanowczym. Trudno. Jest tak, że czasem kochający rodzic powinien pozwolić też swemu dziecku "pocierpieć" a to cierpienie spowodowane jest w uwikłaniem się w zło i w pewnym sensie niemoc, bo ciało chce iść ku nie bójmy się powiedzieć "zagładzie", a sumienie ciągnie do WIERNOŚCI. Ty nie naciskaj. Niesamowite, że miałeś okazję powiedzieć to wszystko co powiedziałeś. Teraz jeśli ona nie chce spotykać się z Twoją rodziną, to powiedz jej tylko "Jak chcesz". Kochać i wymagać. Teraz kochaj mocno, pracuj nad swoimi błędami, niech Twoja słabość z pomocą łaski zamienia się w moc. Bądź jej OCHRONIARZEM, mocnym, wiernym.. supermężem : )
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-08, 14:50   

Kasiu,

tu nie chodzi o ciało. To jej zranione serce wyrwało się na "wolność" i boi się spojrzeć za siebie. Nie ma co biadolić. Sam Ją sobie wybrałem, razem doprowadziliśmy do obecnego stanu. Nie wiem co będzie jutro i najważniejsze to nie chcieć wiedzieć.

Pozdrawiam
 
     
zosia30
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-08, 15:10   

dokladnie to samo czuje moj maz jest strasznie zraniony i psychicznie wykonczony co zrobic jak mu, nam i sobie pomoc...tak bardzo sie boje
dodatkowo w to wszystko zostaly zaplatane osoby trzecie ( nasze rodziny) ktore przezywaja ogromnie caly ten kryzys ...boje sie jednak ze to nie kryzys ale naprawde koniec malzenstwa..
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-05, 14:10   

agata96 napisał/a:
Mój mąż wyprowadził się 4 miesiące temu, kiedy mówię, że mnie nie kocha krzyczy ż ewszystko wiem zawsze najlepiej.


eh Agata... no bo kocha
 
     
zu26
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-21, 14:54   

jestem tu pierwszy raz.....szukam pomocy i zrozumienia i chyba wiary ze jeszcze bedzie dobrze......moja historia podobna do wielu 13 lat razem w tym 9 malzenstwa a zdradzal mnie przez 7lat ukrywal ten fakt a ja nic nie zauwazylam.....prowadzil podwojne zycie........teraz nie wie co wybrac.......ja tez nie wiem...czy zostawic to wszystko odejsc? nie czuje przekonania ze on zostawi tamto......bo dwa lata po slubie sie o niej dowiedzialam ze troche sie spotykal ale sam skonczyl wybaczylam i zawierzylam.......oszukal mnie tak perfidnie.....czasem placze razem ze mna a czasem zachowuje sie jakby nic sie nie stalo....na pytanie co teraz? odpowiada ze nie wie.... zylam dla niego tylko z wielu rzeczy zrezygnowalam bo tak chcial...wybudowal dom o ktorym marzylismy wiele razy rozmawiajac...w tym roku mielismy zaczac sie budowac....a on wybudowal go nie mowiac mi nic... w miejscowosci gdzie tamta mieszka......... dom jest na jego brata....ja o niczym nie wiedzialam..... moze wasze opinie pomoga mi w podjeciu decyzji co ja mam zrobic? jak z tym zyc? czy da sie z czyms takim zyc?
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-21, 21:43   

Zu26.
W takiej sprawie nikt Ci nie poradzi, nikt nie podejmie ze Ciebie decyzji. Mało tego, w zasadzie, to decyzję podejmie Twój mąż, on jeden. Cokolowiek by nie powiedział, nie ufaj za bardzo, podłość i wyrafinowanie, tym się kierował przez wszystkie lata.
Trochę dziwnym wydaje się fakt, że był w stanie wybudować dom, przecież wymagało to ogromnych nakładów finansowych - a Ty nic nie zauważyłaś? Nie zauważyłaś wypływu gotówki? I czas - też nie zauważyłaś, że jest taki zapracowany?
Dziwne to dla mnie, niezrozumiałe.

Pozdrawiam
Elżbieta
 
     
pestka10
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-21, 22:16   

Zu26- nie wiem jak to możliwe że przez te wszystkie lata byliście i nie znaliście się ja mam okrpną sytuację skomplikowaną , ale gdybym tyko straciła zaufanie to już szukałabym sposobów rozwiązania. Powiesz cwaniara a sama CO?- w kryzysie!
Ja się obudziłam, ja już zaczynam myśleć - co robiłaś przez te 7 lat? trudno uwierzyć że ufałaś w słowa męża po tym jak dowiedziałaś się o romansie? Czy nic nigdy nie zaprzątało Twojej uwagi - czy Byłaś tak bardzo zaślepiona ? Może to brutalne ale dziwne jest Twoje stanowisko przez tyle lat.
Nie pomagamy Ci - może dołujemy, ale sprawa jest wyjatkowa, więc trudno doradzić jak żyć i być w tym domu brata?
:-/
Pozdrawiam Pestka10 - może więcej informacji pozwoli nam na udzielenie obiektywnej odpowiedzi na Twoje pytanie i pomocy.
 
     
zu26
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-22, 00:50   

Pewnie ze zauwazylam ze na koncie jest mniej ale zawsze to umial wytlumaczyc....prowadzi dwie firmy.....zawsze powtarzal ze inwestuje zeby nasze zycie bylo lekkie i przyjemne.....a ja teraz patrzac na to wszystko bylam zaslepiona wszystkim.....a jezeli chodzi o zapracowanie to owszem ..zauwazylam.. tylko ze tez mi to umial wytlumaczyc....na kazde pytanie byla gotowa odpowiedz.....i ja w kazde jego zapewnienie wierzylam...i godzilam sie na nie.....Wlasciwie pierwsza zdrada jak to napisalam nie do konca byla zdrada.... spotykali sie w miejscu podczas jego pracy<zakladal jej rodzicom dach>wtedy swierzo po slubie wydalo mi sie to ogromna zdrada ze spotkali sie kilka razy u niej w domu na kawie.......a moze wczesnie poprostu odkrylam co sie swieci i zareagowalam i uwierzcie przez conajmniej dwa lata bylam podejrzliwa sprawdzalam i kontrolowalam na wszystkie sposoby...teraz mysle poprostu ze bylam glupia i naiwna...ale tak pieknie mowil ...ze czemu mialam w to nie wierzyc? albo moze chcialam wierzyc ze mam tak cudownego męza...przez te 7 lat nie uslyszalam zadnej plotki....ktora by troche mnie zaniepokoila.....sielaneczka.....i zebym wyczula chociaz jakas zmiane w nim....moglby zostac swietnym aktorem....nie ma co.....moja wina w tym wszystkim jest taka ze tak zawierzylam we wszystko.....
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-22, 08:12   

Nie jesteś jedyna w tej naiwności. Ja, kiedy pomyślę o sobie, o tym, jak przez rok mąż mnie zdradzał, a ja potrafiłam wszystko pięknie wytłumaczyć, usprawiedliwić go - włos mi się jeży. Powroty nad ranem - pewnie był z kolegami; miłosny sms - jego tłumaczenie: ktoś się pomylił - uwierzyłam; apaszka w samochodzie, on: ktos z rodziny zostawił - uwierzyłam, itd, itp.

I co tu się dziwić, skoro się zaufało tej osobie bezgranicznie. I to, zresztą był błąd - nie trzeba było tak ślepo w niego wierzyć, może by teraz tak nie bolało.
 
     
zu26
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-23, 10:27   

a ja jestem taka naiwna ze jeszcze przez te pare dni wierzylam ze przeprosi ze wybierze mnie ze zdecyduje sie na mnie....ale po wczorajszej rozmowie nie mam chyba zludzen....chce mi kupic mieszkanie i chce sprobowac jak bedzie mu ,,samemu'' bo twierdzi ze z nia tez nie bedzie.....pewnie klamie jak klamal przez te wszystkie lata.....byla chwila w rozmowie ze zapytal sie jakby bylo teraz miedzy nami po tym co zrobil a mi serce zaczelo bic szybciej....nawet zapytal sie czy go przyjme jak mu bedzie zle? smieszne i tragiczne to wszystko.....nigdy nie sądzilam ze bede myslala o samobojstwie a mysle.....nie chce mi sie juz zyc....moje marzenia moje zycie leglo w gruzach.....pewnie ktos napisze ze to nie koniec swiata ....dla mnie koniec....zebym mogla znienawidzic go za to wszystko moze by bylo lzej.....on normalnie wstaje i jedzie do pracy ........a ja zawiesilam sie.....nic mi sie nie chce....mysle tylko wciaz o nim o tym co mowil jak bylo dobrze zanim sie dowiedzialam...i co gorsza czasem pytam siebie po co ja zobaczylam te smsy.....glupia jestem....
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-23, 11:31   

Posłuchaj zu26 ja taką tragedię przeżywałem dwa razy.
Pierwszy skok w bok darowałem i żyliśmy dalej kilkanaście lat. Żyliśmy szczęśliwie bez awantur, żona sie rozwijała, urodziła trzecią córkę.
kolejny kryzys mnie powalił. Wiem co to myśli samobójcze wiem jak smakuje samotność (żona odeszła) ale wiem też jedno że po burzy przychodzi spokój.
Rozumiem Twój ból. A ty postaraj sie zrozumieć, że skoro on jest spokojny to zwyczajnie na dzień dzisiejszy mu nie zależy. Zależy tobie i stąd ból.
zu26 napisał/a:
i co gorsza czasem pytam siebie po co ja zobaczylam te smsy.....glupia jestem...

nie zobaczyłabyś teraz zobaczyłabyś za miesiąc, rok...
To zawsze wychodzi na jaw.
Powiem CI coś - u mnie końcówka wygladała tak = wiedział Grześ i cała wieś tylko nie ja. Albo udawałem że nie wiem....
Pozdrawiam i życzę dużo wytrwałości.
Witek
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 12