Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
co mam robić?
Autor Wiadomość
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 10:28   

kasiu
ładnie i mądrze piszesz ale dla mnie to takie trudne :-/
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 10:53   

gogol napisał/a:
ładnie i mądrze piszesz ale dla mnie to takie trudne

Gabi trudne??? czy niemożliwe???

Bo trudne to znaczy wykonuje to kolejny raz,kolejny raz i nic z tego nie rozumiem,nie daje rady.
Wtedy może korepetycje???może pomoc mądrzejszych???


A niemozliwe-to niestety moje czyste lenistwo i własny hamulec.

Zatem Gabi jak jest???

pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 10:56   

kasia1 napisał/a:
dd1... czy Ty kochasz swojego męża?
ale tak za nic... bezinteresownie... tylko dlatego, że jest...
jesteś gotowa kochać Go nawet wtedy, kiedy jest wobec Ciebie nie w porządku?


chyba tak. dzisiaj mnie od rana atakuje że go naciskam. choć z mojej strony to tak nie wygląda. ale to moja ocena. ale być może za bardzo chcę wiedzieć na czym stoję. ile czasu potrzeba żeby wiedzieć że chce się zkimś być.

kasia1 napisał/a:
jesteś gotowa kochać Go nawet wtedy, kiedy Ci powie, że nie kocha Ciebie?


gdyby tak nie było to dzisiaj bym go nie kochała. on nie chce o nas rozmawiać bo jak twierdzi meczą go te rozmowy. ja uważam że bez wyjaśnienia sobie wszystkiego nic nie naprawimy. przez nogę mam chyba za dużo czasu na myślenie i przez to mam burzę mózgu.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 12:48   

dd1.........
dd1 napisał/a:
ja uważam że bez wyjaśnienia sobie wszystkiego nic nie naprawimy


I co z tego że Ty tak uważasz?????
Do tej pory tez coś tam sobie uważałaś...............i co??do czego to twoje uważanie doprowadziło???? do tego ż eten Twój facet,Twój mąż miał serdecznie dość tego Twojego "uważania" i dał Ci wyrazny sygnał,żółtą kartkę......UWAGA......... ja tak nie chcę......
A Ty co robisz????
Dalej :
dd1 napisał/a:
ja uważam że bez wyjaśnienia sobie wszystkiego nic nie naprawimy

Zajmij sie sobą,zaimij się swoim własnym obrachunkiem ,a nei dokonuj rozrachunku męża,czy nawet Was jako małżeństwa.
Bo już to robiłaś....................a wiadomym efektem...................
SOBĄ...sobą sie zaimij................
Ile wysłałaś mu sms-ów dziś???ile razy dzwoniłaś ?

Jak jeszcze musisz upaś by zrozumieć ????????
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 13:11   

nałóg napisał/a:
Ile wysłałaś mu sms-ów dziś???ile razy dzwoniłaś ?


za dużo.zresztą do dzisiaj jak nie dzwoniłam to byłam spokojniejsza.


nałóg napisał/a:
Jak jeszcze musisz upaś by zrozumieć ????????


a da się bardziej. oj przydał się ten kubeł zimnej wody.

[ Dodano: 2010-03-26, 13:16 ]
mam dzisiaj po prostu dołek psychiczny. przez nogę nie mogę nic robić i za dużo czasu na myślenie. sama się nakręcam.

wczoraj miły, dający nadzieją.... a dziś pełen obrót, jasny sygnał że to koniec. dlaczego tylko mi tego nie powie tylko daje do zrozumienia.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 13:33   

dd1 napisał/a:
mam dzisiaj po prostu dołek psychiczny. przez nogę nie mogę nic robić i za dużo czasu na myślenie. sama się nakręcam


dd1 uważaj tylko bo zbytnie nakręcanie-wkońcu kiedyś ukręci sprężynę.....

dd1 napisał/a:
mam dzisiaj po prostu dołek psychiczny


a na dołki psychiczne to idealny jest

dd1 napisał/a:
kubeł zimnej wody.


o jakim sama napisałaś -zatem zgodnie z sezonem i tradycją
ćwicz te wiadra zimnej wody przed lanym poniedziałkiem
tylko zostaw juz tą sprężynę w sobie

pozdrawiam ;-) ;-)
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 14:04   

ok. tylko jaki ma być ten czas oczekiwania.

NORBERT napisał/a:
dd1 uważaj tylko bo zbytnie nakręcanie-wkońcu kiedyś ukręci sprężynę.....


przeciez ja to wiem- tylko czasami zapominam. pozatym jak mam pokazać że mi zależy naprawiać. inaczej byłoby gdybyśmy nadal razem mieszkali. do powrotu go nie zmusze bo nie mam takiej mozliwosci i byłoby to sprzeczne z chęcią mojej zmiany. gdyby tu był to być może coś by zauważył. a tak to stoję na straconej pozycji. tak to ja chcę pokazać mu że "chcę", a on odbiera że "zmuszam". w tej kwestii nie mam zielonego pojęcia jak przekazać to co bym chciała nie będąc oskarzana o jakieś podteksty.

a poczucie krzywdy? to nie takie proste zapomnieć. mogę "przymknąć oko" na jego obelgi pod moim adresem ale ja z nim byłam. czasami po jego słowach dniami nie mogłam dojść do siebie. nawet nienawidziłam. a kiedy to ja "narozrabiałam" bardziej to on sobie poszedł- gdzie tu sprawiedliwość.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 14:09   

dd1...........
dd1 napisał/a:
Ile wysłałaś mu sms-ów dziś???ile razy dzwoniłaś ?


za dużo.zresztą do dzisiaj jak nie dzwoniłam to byłam spokojniejsza.


Robisz głupoty,osaczasz,atakujesz,przekraczasz garnice,nakręcasz się sama............a jak maz Ci stawia ostro bariery,jak daje Ci sygnały że wkraczasz na pole minowe to Ty sie obrażasz na niego,masz poczucie krzywdy .........zakłamując siebie i nas poprzez taki teksty:
dd1 napisał/a:
dzisiaj mnie od rana atakuje że go naciskam


To on atakuje??czy TY?????czy on tylko daje Ci po łapach ,które wkładasz do obcego ogródka???

Manipulujesz faktami,robisz rzeczy mało rozsądne i masz żal że ktos Ci otwiera oczy????

Uruchom no tzw.zdrowy rozsądek................ dawałaś facetowi popalić.....miał dość......... usunął Ci się z linii ciosu........... a Ty masz żal do niego że nie chce dostawać dalej po łbie???????

[ Dodano: 2010-03-26, 14:14 ]
Byłas u psychiatry???
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 14:18   

Witaj dd1
PrzeczytałamTwój post z wielkim smutkiem – troche przypominasz mi siebie samą z przed ok 2 lat.
Jestem w separacji od 1,5 roku – mąż odszedł z domu po wielomiesięcznych kłótniach, nieporozumieniach i napieciu.Mamy dwoje cudnych dzieci Nie wiem co bedzie dalej – ale zaskoczę Cie bo po tym co się wydarzyło przez ostanich kilkanaście miesiecy moge smiało powiedzieć DZIEKUJE CI BOŻE ZA TEN KRYZYS. Wiem, że dla Ciebie to narazie brzmi niedorzecznie – ale pamietaj – dostajemy tylko tyle ile jesteśmy w stanie udźwignąć i od nas samych zależy jak spożytkujemy wiedzę o sobie którą zdobędziemy w czasie próby.
Czytam to forum od ponad roku - chylę czoła przed zyciową mądrościa i inteligencja piszacych tu osób. Nie ujawniałam sie dotąd bo sama czerpię wsparcie od przyjaciół, dzieci, setek mądrych książek...spotykam sie z ludźmi, czasem wyjeżdżam – generalnie – daję rade i doceniam z wielka pokorą to co mnie spotkało – doceniam bo dopiero czas kryzysu pomógł mi ulepszyc siebie.
U Ciebie jednak tego nie widzę- mam wrażenie że zostałas ze swoimi problemami sama – to absolutnie ZABRONIONE. Pozwól sobie pomóc – i nie mam na mysli tylko kłopotów małżeńskich – ale Ciebie jako człowieka.
Z niezrozumiałych dla mnie powodów pozwoliłas sie latami traktować mężowi jak człowiek niższej kategorii, robiłas mu „serwis” domowy a kiedy zabrakło Ci sił on sie od Ciebie odwrócił.
Jeśli chcesz żeby wrócił musisz sie umocnić i wymóc na nim szacunek do siebie. Jednak on nie bedzie Cie szanował jesli Ty sama nie bedziesz. Pamietaj – faceci to mysliwi – łowczy – którzy nie zadowola sie zwierzyna która sama połozy im się pod strzelbą (sory za porównanie) ale płaczem, błaganiem, proszeniem tylko go do siebie zniechecisz. On musi o Ciebie zawalczyć, przestraszyć sie ze mógłby Was stracić, musi zobaczyć Cie taka w jakiej kiedys sie zakochał.
To co teraz napisze napewno Ci sie nie spodoba – ale mam nadzieje inni to potwierdzą – Kochana – nie licz na szybkie rozwiazanie. Twój mąż nie wróci za chwilę, raczej też nie wróci za tydzień czy miesiąc. Jesteście w poważnym kryzysie – uzbrój się z cierpliwość bo naprawa moze potrwać wiele miesięcy. Nie chcę Cie załamać czy straszyć – doradzam po prostu opracowanie długofalowego planu naprawy związu. Wypisz osbie do czego dążysz – co jestes w stanie poświecić, z czego absolutnie nie zrezygnujesz, co jest dla Ciebie priorytetem itp. Zaproś Boga do swojego domu, zaufaj mu bezgranicznie, realizuj swoja listę ale nie licz na szybkie strzały.
Trzymam kciuki. Zadbaj o siebie dziewczyno a nie dośc ze odzyskasz wszystko co straciłas to jeszcze w duzo leszej formie.
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 15:02   

nałóg napisał/a:
To on atakuje??czy TY?????czy on tylko daje Ci po łapach ,które wkładasz do obcego ogródka???


on rano pierwszy zadzwonił, zapytać się o starszą córkę którą wczoraj strasznie bolała głowa. zapytalam tylko o której przyjedzie, bo wczoraj powiedział że przyjedzie. no i wyszło co wyszło. on że nie a ja zareagowałam zbyt histerycznie.

nałóg napisał/a:
Manipulujesz faktami,robisz rzeczy mało rozsądne i masz żal że ktos Ci otwiera oczy????

przedstawiam fakty tak jak je widzę. nie mam nałogu do nikogo żalu. wasze odpowiedzi (nieważne jakie) wiele dla mnie znaczą.

nałóg napisał/a:
Uruchom no tzw.zdrowy rozsądek................ dawałaś facetowi popalić.....miał dość......... usunął Ci się z linii ciosu........... a Ty masz żal do niego że nie chce dostawać dalej po łbie???????

mam żal że nie chce spróbować. woli.żałować że nie spróbował.
przez 9 lat nie tylko dostawał po łbie. przecież nie wszystko było do niczego. nawet przez ostani okres jak byłam "wsręciuchą" to były też chwile fajne.

malta napisał/a:
To co teraz napisze napewno Ci sie nie spodoba – ale mam nadzieje inni to potwierdzą – Kochana – nie licz na szybkie rozwiazanie. Twój mąż nie wróci za chwilę, raczej też nie wróci za tydzień czy miesiąc. Jesteście w poważnym kryzysie – uzbrój się z cierpliwość bo naprawa moze potrwać wiele miesięcy.

chyba przez to głupieję. on powiedział że za tydzień da znać. a co jak nie powie? mam pytać? a jak powie że koniec. to jak wtedy się zachować?
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 15:09   

Idź na spacer – ochłoń, wycisz się dziewczyno.Pamietaj – że nie zawsze szybko znaczy dobrze.
Ja wiem, że na poczatku kiedy sie zostaje samej z dziećmi jest cięzko i smutno. Jesteśmy tu wszyscy normalnymi ludźmi i doskonale wiemy za czym sie tęskni kiedy długo sie jest samemu:-)
Tylko zapytaj samą siebie- czy zależy Ci na odzyskaniu męża bez wzgledu na cenę – czy idaelnym układem jest dla Ciebie jak w piosence: KATUJ, TRATUJ, JA PRZEBACZE CI WSZYSTKO JAK BRATU, MECZ MNIE, DRECZ MNIE itd...
Mysle że nie do końca – potraktuj to jak przerwę w meczu. Jesteście juz po pierwszej połowie. Coś sie udało ale dużo rzeczy jeszcze trzeba poprawić – teraz schodzicie każde do swojej szatni przemysleć sprawę, obmysleć strategie, porozmyslac nad błedami. Kup sobie lub pożycz Dobsona, pisz na tym forum – rób samodoskonalenie – pogoda sprzyja optymistycznemu spojrzeniu na swiat a kiedy znów sie spotkacie na płycie boiska on oniemieje bo zobaczy Cie odmienioną i spokojną – i uwierz mi to nie Ty wtedy bedziesz go męczyc – ale to on znów wyciągnie po Ciebie rękę.
To nie jest tak, że ja jestem taka „srala- mądrala” - do tego wszystkiego doszłam popełniając masę błędów – ale własnie po to masz takie fora – aby czerpac z doswiadczeń innych. Jak tak czytam rózne wątki, rozmawiam z przyjaciółmi widzę, że wiele rozwiedzionych juz małżeństw mogło trwać nadal ale ludziom zabrakło pokory, cierpliwości, czasem przebiegłości.
Niektórzy swoje „chcę” stawiaja ponad wszystko – niestety to „chciejstwo” widzę też u Ciebie – musisz z tym walczyć bo polegniesz. Jesli czujesz nadal do męża złość czy nawet nienawiśc to życzę Ci aby on jak najdłuzej do domu nie wrócił bo inaczej zgotujecie sobie piekło i o ile Was to moze nie zniszczy – to juz Wasze dzieci stacą rozeznanie o co chodzi...
Podczas mojej separacji było juz kilka momentów kiedy bylismy blisko powrotu do siebie – ale nadal tliły sie jeszcze jakieś niewypowiedziane żale, rzucone słowa które nadal dźwięczą i oboje czujemy, że dopóki nie jesteśmy całkowicie oczyszczeni z przeszłosci – nie ma na czym budowac przyszłosci. Nie zgotujemy jatki naszym dzieciom. Jest ciężko ale wolę dłużej poczekać zeby otrzymać cos wartościowego niż na szybko byle co – namiastkami sie nie zadowolę... Może nie otrzymam nagrody wcale – ale wiem przynajmniej ze zrobiłam wszystko co w mojej mocy i swojej przerwy w meczu nie zmarnowałam. Pomyśl o tym na spokojnie...czerp z naszych błędów i doswiadczeń. Nie rób nic na łapu capu :-)
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 15:10   

malto , piekne swiadectwo, dziekuje

moze swoj watek zalozysz ku pokrzepieniu serc dziale swiadectwa?
witaj

dd1 pozdrawiam, powolutku, daj mezowi odetchnac, zamow sobie ksiazke Dobsona "milosc potrzebuje stanowczosci"
poczytaj forum, teraz masz warunki...nic nie dzieje sie bez powodu. Pan Bog czuwa.
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 15:19   

Danusiu - znam Cie od dawna - tyle że na razie tylko Cie podgladałam...
Obie jednoczesnie napisałysmy do dd1 o Dobsonie - to jakies pokrewieństwo musi być:-)
Na moje świadectwo jeszcze za wczesnie - choć nie ukrywam - mam nadzieję któregos dnia wyryję je tutaj złotymi wyboldowanymi literami :-)
Chciałabym bardzo aby dd1 i inne osoby mogły mi uwierzyc, ze nawet te najgorsze kryzysy - takie z gryzieniem ścian i zaciskaniem pięści do krwi sa nam potrzebne i sa po coś...Ja tak to własnie czuję.
Latami żyłam jak księżniczka na ziarnku grochu z fochami i pretensjami do tronu - a dopiero od niedawna widze jak bardzo to było smieszne i załosne...pozdrawiam
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 15:36   

Cytat:
gdyby tak nie było to dzisiaj bym go nie kochała. on nie chce o nas rozmawiać bo jak twierdzi meczą go te rozmowy. ja uważam że bez wyjaśnienia sobie wszystkiego nic nie naprawimy. przez nogę mam chyba za dużo czasu na myślenie i przez to mam burzę mózgu.


To nie jest tak. Gdybyś uważnie wysłuchała choćby jednego kazania ks. Pawlukiewicza to byś usłyszała,że właśnie to różni kobietę od mężczyzny. Kobiety w stanie zagrożenia lub z kłopotem radzą sobie wyrzucając emocje-muszą przegadać, a facet dusi, przemyśli i działa.
Gdy zaburzysz ten stan, albo ugrzężnie z niego jakiś etap to u kobiet rozwija się depresja ( bo facet nie słucha ), a mężczyźni chorują na wrzody ( bo kobieta wciąż "dziobie" temat). Kwintesencja kobiecości i męskości czyli kryzys na całego.
Polecam wszystkie kazania ks. Piotra o różnicach płci i do tego wykłady o małżeństwie p. Jacka Pulikowskiego.
Ostatnio zmieniony przez kinga2 2010-03-26, 15:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8