Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
co mam robić?
Autor Wiadomość
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 10:42   

Sciskam i dolaczam do omadlanych Wasza rodzinę :-)

napisz na priv jak masz ochote skad jestes, nasi przyjaciele sa w roznych miastach moze ktos bedzie mogl ci pomoc tak twarza w twarz, pojsc do lekarza razem

masz przyjaciol, rodzenstwo, kolezanke, sasiadke? To nie wstyd prosic o pomoc, kazdy czasem tego potrzebuje gdy wydaje sie ze swiat sie wali...

Z Panem Bogiem kochana
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 11:01   

na razie muszę sobie wszystko poukładać. mój mąż rano dzwonił i zapytał czy może przyjechać po jeszcze jakieś rzeczy. powiedziałam że to dla mnie trudne że nie wiem czy wytrzymam widząc jak on się pakuje. potem zadzwonił i powiedział że był już pod domem ale skoro ja nie chcę go widzieć to się wrócił. ja nie chcę go widzieć?! ja bardzo bym chciała móc się teraz do niego przytulić i usłyszeć że będzie ok. w poniedziałek wyjeżdża do pracy, ale ze mną spotka się po świętach to pogadamy co dalej. wyjaśnił że nie mówi że wróci tylko "pogadamy co dalej". czyli co? podzielimy tym co w domu, ile ma mi dać na życie, co z jego kontaktami z dziećmi? tak to widzę.
powiedział że odszedł bo miał dość moich krzyków i narzekań. że jak mi było źle to mogłam coś zrobić.

świadomość że wzystko spartoliłam jest okropna. nawet jeśli to choroba to powinnam umieć się kontrolować. nie ma takich pretensji o słowa tylko o to jak się zachowywałam. a potrafiłam być okropna. nawet jeżeli on coś mówił to nie powinnam iść na zywioł tylko spokojnie przeczekać. być może wtedy byłoby inaczej. teraz siedzę i myślę tylko o tym że wiedziałam co mnie czeka jak się nie opamiętam. i mam to...
 
     
Anais
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-23, 11:21   

DD1 ale no coś TY!!!! Właśnie na tym polega choroba, że człowiek nie potrafi sam działać. Idź do lekarza!!! Nie ma co myśleć teraz co zrobiłaś a czego nie, tylko co robić teraz. I ktoś Ci musi w tym pomóc. Nie obwiniaj się, swoją droga to Twoj mąż widząc, co się dzieje, też powinien Ci pomóc a nie teraz mówić, ze należalo coś z tym zrobić. Ale nie o to mi chodzi, żeby Cię nakręcać przeciwko niemu, po prostu zadbaj o siebie, teraz to najważniejsze, reszta później. Modlitwa i lekarz!!!!!

[ Dodano: 2010-03-23, 20:01 ]
DD1 co u Ciebie?
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 07:46   

witam.
jestem bardzo spokokojna, aż mnie to przeraza. momentami czuję się jakbym pogodziła się z całą tą sytuacją. przeraża mnie myśl że o tym jak dalej ma wyglądać moje życie ma zadecydować ktoś inny. rozmawiałam wczoraj jeszcze z moim mężem i on stwierdził że jemu jest też bardzo ciężko. rozumiem że teskni za dziećmi i dobija go fakt że nie ma własnego kąta. ale powiedziałam mu że on tak ma z wyboru, bo taką podjął decyzję, mnie się nie pytał tylko postanowił za nas dwoje. stwierdził że to ja go do tego zmusiłam. no ale ja nie wyrzuciłam go z domu. to on z "na dobre i złe" wybrał sobie to co jemu lepiej pasuje. jak dobrze -to ok, ale jak źle- to najlepiej trzasnąć drzwiami i ciężar zostawić za sobą.
on chce jutro przyjechać bo musi sobie coś tam jeszcze pozabierać. bardzo się boję tego jego przyjazdu. boję się tego co mogę usłyszeć, że nie wytrzymam. że się znów pokłócimy, albo że będę namawiać go do powrotu - a tego nie chcę. uważam że to on powinien chcieć wrócić. nie chcę go błagać, by potem żyć z świadomością że jestem z człowiekiem który nie chce być ze mną. już to przeszłam i nie wytrzymałam- wybuchłam. PAS!!!! nie ma chyba dobrego rozwiązania.

ściskam was serdecznie i dziękuję za wysluchanie. najlepsze lekarstwo to móc się komuś wypłakać.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 08:20   

dd1 napisał/a:
że nie wytrzymam. że się znów pokłócimy, albo że będę namawiać go do powrotu - a tego nie chcę. uważam że to on powinien chcieć wrócić. nie chcę go błagać, by potem żyć z świadomością że jestem z człowiekiem który nie chce być ze mną.


dd1 najważniejszy jest spokój , a o ten trudno w takich okolicznościach . Dlatego skup się na wyciszeniu swego serca dzisiaj . Proś Boga o pokój , ten pokój , który obiecuje Chrystus . Jeżeli będziesz bardzo wzburzona może sięgnij po jakiś środek uspokajający . TOBIE NIE WOLNO BŁAGAĆ MĘŻA O POWRÓT .to jest poniżej godności , o tym też mówi Bóg . Jesteś wartościowym cżłowiekiem , mającym swoją godność . Poza tym błaganie dział odwrotnie do zamierzonego celu . Powrót człowieka może odbyc się tylko w wolności . Dlatego osiągnięcie w miarę stabilnego stanu pozwoli na powiedzenie mężowi , że nie chcesz , żeby odchodził , że Go kochasz , ale skoro tak postanowił to nie zatrzymujesz Go na siłę .
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 09:46   

jak o tym myślę to układam sobie w głowie co powiedzieć, a czego nie. teoria- teorią, tylko co z praktyką. jestem nerwus, wszystko chcę mieć "tu i teraz", wybucham potokiem słów, których potem żałuję, ostatnio mówiłam coś żeby tylko on poczuł się przez chwilę tak skrzywdzony jak ja. wiem o tym i chce to zmienić, bo wiem gdzie mnie to zaprowadziło. tylko na to potrzeba czasu, nie da się tego zmienić w jeden dzień czy tydzień. a on chce przyjechać jutro i nie wiem jak to ze mną będzie. mam straszne wachania nastroju. czuję wszystko na zmianę - miłość, nienawiść, złość, żal, wściekłość raz na niego raz na siebie......

pozatym gdzieś podświadomie chyba licze na to że on przyjedzie i powie to co ja bym chciała usłyszeć, że mnie przytuli. nie wiem jak zachowam się jak tego nie zrobi. mam głupi nawyk "ciągnięcia za język" a potem czepiania się słówek

[ Dodano: 2010-03-24, 13:13 ]
mój mąż oświadczył że jedyne czego chce to spokoju. czyli co? mam godzić się na wszystko. on chyba naprawdę uważa że to wszystko to moja wina. ja muszę się poprawić i dać mu w spokoju robić to co on uważa za dobre dla niego nie licząc się z moimi uczuciami i potrzebami. jaki to ma mieć sens kiedy to tylko ja mam się zmienić. tu potrzeba kompromisu bo ja mogę dużo obiecać tylko jeżeli on nie zauważa swoich wad to nic to nie zmieni. kiedyś znów wybuchnę. potrzeba chęci z obydwu stron.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 13:48   

Jeśli nie chcesz zaszkodzić sobie , męzowi , Waszemu małżeństwu - to powinnaś zachować spokój i dystans . Powinnaś panować nad sobą i swoimi emocjami, króre są ale , które niekontrolowane mogą tylko zaszkodzić. Agresja budzi agresję . Atak rodzi atak.
Jeśli będziesz go atakować i będziesz agresywna , niezrównoważona - nie rozwiążecie swoich problemów małżeńskich , ani też Ty swoich własnych.
Powinaś wyciszyć emocje - nawe jeśli ma to być ponadludzkim wysiłkiem . Emocje to zły doradca.
Wiem , co piszę.

[ Dodano: 2010-03-24, 13:51 ]
I wiem , co czujesz . Nad tym da się zapanować - jest bardzo ciężko ale da się.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 18:29   

kochana dd1

wiesz, mam taki pomysl..Twoje zachowanie wyglada mi na ksiazkowe uzaleznienie od meza
dlatego to odejscie az tak boli, wiadomo ze wyprowadzki sa trudne

ale nie traktuj tego jak rzecz ostateczna, ot taki urlop od Ciebie, moze mezowi dobrze zrobi i odpocznie?

a Ty ochloniesz?
Macie dwojke dzieci, na pewno mezowi zalezy by byc z Toba (sokojna) i z dziecmi

co do pomyslu..ja pare razy decydowalam sie na separacje od meza, wyprowadzalam sie na jakis czas, albo maz tego żądał...( nie mamy dzieci)
i zawsze to byl okrutnie bolesne...naprawdę....
i znalazlam sposob zeby oszczedzic sobie bolu, bralam rzeczy gdy meza nie bylo, prosilam go by wyszedl na spacer, czy cos innego....i to samo gdy maz sie wyprowadzal
bylo latwiej..maz sie krzywił ze dziwacze, ale prosilam i szanował to...


to bylo rok temu, powoli uspokajam sie i odpępawiam od męza....
mieszkamy razem

Sciskam, jak masz skype, pisz do mnie na priv, modlimy sie co wieczor z ludzmi z forum :-)
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 19:13   

Danka 9 napisał/a:
wiesz, mam taki pomysl..Twoje zachowanie wyglada mi na ksiazkowe uzaleznienie od meza


mąż do niedawna pracował na wyjazdach bywał tylko pt-nd w domu. owszem tęskniłam za nim i było ciężko ale nie świrowałm. świrowałm dopiero jak był i ja też byłam sama. nie potrzebowałam go 24h/dobę. prosiłam tylko żeby posiedział ze mną chociaż chwilkę wieczorem.

dziś pare razy dzwonił o pierdoły, a o mnie nawet nie zapytał. to co mam myśleć? że niby dobry i troskliwy. szkoda tylko że interesują go rzeczy błache a nie dostrzega istotnych.
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 21:50   

tęskić to zwyczajne uczucie gdy ktos bliski wyjezdza

a odchodzic od zmysłów to co innego

wybacz ze tak cie zaszufladkowalam, ale tak mi to wyglada
rozwniez dlatego ze wiele kobiet na forum to przechodzilo i mezczyzn
mi tez bliskie jest do odczucie....

dzwoni o drobiazgi, moze mu tez Ciebie brakuje jakos? tylko nie powie wprost o pyta o drobiazgi?
pozdrawiam

dd przeczytaj jeszcze raz
Cytat:
szkoda tylko że interesują go rzeczy błache a nie dostrzega istotnych.
i odnies do siebie
a z Toba jak jest? zobacz mezowi zalezy na Was ale nie mogl wytrzymac tego jak było...
miłosc jest ale chwilowo kryzys....
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 22:14   

Danka 9 napisał/a:
wybacz ze tak cie zaszufladkowalam,


to nic złego Danusiu. chyba każdy z nas szufladkuje innych, pozatym w postach można dużo przekazać ale nie wszystko.
czy mu zależy zobaczymy jutro rano. ja nie będę pytać. ale może się okazać że on tylko weźmie swoje rzeczy i wyjdzie. obym tylko wytrzymała i nie zadawała głupich pytań w stylu "co dalej"
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-24, 22:17   

modlitwa do Ducha sw bedzie dobra w takim momencie...niech On kieruje Twoimi słowami...
 
     
dd1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 08:21   

wszystko idzie nie tak.
wczoraj rano powiedział że nie wie co robić. starałam się być spokojna i rozsądna, ale lzy mi poleciały. przytulił i powiedział że będzie dobrze. było ok. potem pojechał a ja czułam się bardzo spokojnie.

no i trach... jeden krok nie tak i leżę. noga spuchnięta i nie wiem co robić. zadzwoniłam żeby przyjechał. przyjechał, ale nie obyło się bez stwierdzenia najpierw że udaję (żeby go ściągnąć), potem że może zrobiłam to specjalnie. zrobiło mi się bardzo przykro.p pojechał ze mną na pogotowie- noga do szyny. zabrał mlodszą córkę i pojechał. nie wiem jak sobie teraz poradzę. po mamę nie chcę dzwonić bo ona mnie wykończy psychicznie pytaniami i umartwianiem się. mój mąż stwierdził że nie chce wracać zmuszony sytuacją, że chce aby to była jego decyzja żeby potem nie żałować. niby bardzo mądrze, ale ja nie mogę przestać myśleć że jakby myślał o powrocie to by już tu był. ta noga to chyba dlatego żeby mi otworzyć oczy że nic już nie ma- taki znak z góry. niby powiedział że chce przez tydzień się zastanowić, że szansa jest 50/50, że tęskni choć nie wie czy kocha. że ma mnie tak dość że gotów jest to wszystko zostawić żeby mieć spokój. ja też mam dość i to bardzo. on był wobec mnie też bardzo nie wpożądku, ale to on wybiera łatwiejszą drogę. łatwiej mu odejść niż dać coś od siebie. chyba godzę się z myślą że to koniec.
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-26, 10:03   

dd1... czy Ty kochasz swojego męża?
ale tak za nic... bezinteresownie... tylko dlatego, że jest...
jesteś gotowa kochać Go nawet wtedy, kiedy jest wobec Ciebie nie w porządku?
jesteś gotowa kochać Go nawet wtedy, kiedy Ci powie, że nie kocha Ciebie?
dd1 napisał/a:
ta noga to chyba dlatego żeby mi otworzyć oczy że nic już nie ma- taki znak z góry

A może chodzi o to, żeby otworzyć oczy na to co jest... na przykład zobaczyć co jest w Twoim sercu...
Mąż mówi, że chce się przez tydzień zastanowić...
Dlaczego Ty nie miałabyś wykorzystać tego czasu, żeby dokładnie przyjrzeć się swojemu sercu...

Wiesz, mój mąż nigdy mi nie powiedział, że mnie kocha... choć długie lata czułam się kochana.
Był czas, kiedy mówił, że nie kocha, że kocha inną kobietę...
Ciągle jesteśmy razem...
Ja wiem, że kocham... ale On mówi, że nie czuje się kochany...
To może ja jednak nie umiem kochać?
Co jakiś czas mam okres buntu (tak jak teraz)... dlaczego ja mam kochać, skoro On nie kocha?
Tylko tak sobie myślę... że kiedyś Pan Bóg będzie rozliczał mnie z mojej miłości... z tego, czy ja kochałam... nie z tego, czy ktoś mnie kochał...
Pozdrawiam Cię dd1 :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8