Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
DUCHOWOŚĆ
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-25, 16:05   

Wypłyń na głębię - DUC IN ALTUM "Walka duchowa według Ojców Kościoła"
ks. prof. dr hab. Marek Chmielewski

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=62

@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@


Wypłyń na głębię - DUC IN ALTUM "Apatheia i pokuta"
ks. prof. dr hab. Marek Chmielewski

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=63

@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@

Wypłyń na głębię - DUC IN ALTUM "Łaciński kontekst życia duchowego"
ks. prof. dr hab. Marek Chmielewski

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=534

@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-03, 19:09   

Wypłeń na głębię - Duc in altum: Św. Teresa i jej przełomowe przeżycie
ks. prof. dr hab. Marek Chmielewski

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=6591
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-23, 16:29   

Duchowość małżeńska

Małżonkowie chrześcijańscy są powołani do świętości. Dla nich nie jest to zwykłe indywidualne wezwanie, chociaż osoba zachowuje zawsze coś, co nie da się wytłumaczyć i co nie może być przekazane innym, ale jest to droga, którą trzeba przebyć we dwoje. To jest wielkie odkrycie duchowości małżeńskiej: obydwie miłości, miłość małżeńska i miłość do Boga, nie wykluczają się, ale mogą się uzupełniać i pomagać małżonkom spełniać we dwoje wszystkie wymagania życia chrześcijańskiego.
Dokument: Drugi Oddech 1988

http://www.end.org.pl/cha...wosc-malzenska/
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-23, 16:30   

DUCHOWOŚĆ MAŁŻEŃSKA W ŻYCIU CODZIENNYM

Referat wygłoszony 27.09.2006 w ramach spotkań Centrum Duchowości Świeckich w Sanktuarium Matki Boskiej Łaskawej w Warszawie, ul. Świętojańska 10 (część I).

Świętymi bądźcie! Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem, abyście szli i owoc przynosili...; jeden drugiego brzemiona noście; nie unikajcie siebie nawzajem....; gniewajcie się, a nie grzeszcie, niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce; trwajcie w miłości Mojej; niech zniknie spośród was gorycz, gniew, gwałtowność wraz z wszelką złością...; radujcie się zawsze w Panu...; nieustannie się módlcie...; dążcie do tego, co w górze...

http://www.jezuici.pl/par...07/02-03/13.htm
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-23, 23:15   

CHARYZMAT NURCIE W ŚWIATŁO-ŻYCIE DUCHOWOŚCI MAŁŻEŃSKIEJ
Ks. Marian Kaszowski

Pojęcie "charyzmat" w Biblii u św. Pawła, a następnie W całej teologii biblijnej oznacza dar Ducha Swietego Dany darmo jakiejś osobie DLA budowania Kościoła. Słowo Każde żartem tu bardzo ważne. niczym Dar zasłużony NIE, dar - który inaczej nazywamy Laska Boga - Dany człowiekowi konkretnemu żartem, NIE jakiejś grupie, ale konkretnym osobom, i hasła Ich Na użytek własny, lecz "Tylko DLA budowania Kościoła. Przypomnienie Tego prostego określenia charyzmatu żart nam bardzo potrzebne, dlatego Ze niekiedy spotykamy Się z dowolnym szafowaniem pojęciem charyzmatu W Kościele. Niektórzy członkowie ruchów, mieniących Się charyzmatycznymi (w Ruch Światło Tym także-Życie), często nadużywają określenia Tego. Hasła żart taki charyzmatem prawdziwym "dar" Ducha Swietego, który dana osoba nie zrekonstruowany pokój otrzymała własny użytek nie dotyczy, np. DLA przeżycia większej Radości z wybrania odczucia do szczególnych Rol. Dar Ducha Swietego zawsze służy budowaniu wspólnoty Kościoła - żartem do charyzmatu istotna funkcja.

całość:
http://www.dk.krakow.oaza.pl/odk/charyzmat.htm
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-23, 23:27   

Jan Paweł II
Duchowość małżeńska

Cykl artykułów publikowanych w tygodniku "Niedziela"
autorstwa Ojca Kazimierza Lubowickiego OMI

http://www.rodziny.omi.op...edzieladuch.htm

Wezwani do rachunku sumienia (Niedziela 04/2006)

- Ludzkie ciało jest święte AŻ TAK (Niedziela 02/2006)

- Boże Narodzenie – punkt zwrotny w życiu rodziny (Niedziela 52/2005)

- Wolność bez prawdy nie ma sensu (Niedziela 51/2005)

- Małżeństwo to Boża sprawa (Niedziela 50/2005)

- Ksiądz – o małżeństwie? (Niedziela 49/2005)

- Tak łatwo można zapomnieć (Niedziela 48/2005)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-04-23, 23:37   

"Duchowość małżeńska – razem czy osobno?”

Widzialnym znakiem duchowości małżeńskiej nie są obrączki, ale wyjątkowy, bo wspólny sposób przekazywania wiary - uznali uczestnicy debaty „Duchowość małżeńska – razem czy osobno?”, która odbyła się w sobotę 13 marca w ramach VIII Zjazdu Gnieźnieńskiego.

reszta tu:
http://info.wiara.pl/doc/...azem-czy-osobno
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-12, 23:26   

CHARYZMATY W POSŁUDZE UWALNIANIA - ks. M. Piątkowski

Polecamy nowy artykuł ks. prał. Mariana Piątkowskiego, koordynatora posługi egzorcystów w Polsce, wygłoszony na Światowej Konferencji Posługi Uwolnienia, ktora odbyła się w lipcu 2007 w Częstochowie

Charyzmaty w posłudze uwalniania

Zanim spróbujemy przedstawić rolę, jaką spełniać mogą charyzmaty w posłudze uwalniania i dodajmy – egzorcyzmu, trzeba dokładniej przypomnieć czym są charyzmaty w kontekście innych darów Bożych.


I. ZARYS TEOLOGII CHARYZMATÓW

1. Nadprzyrodzone wyposażenie człowieka

Człowiek jest przedziwną istotą, w której nie tylko łączą się w jedną życiową całość elementy pozornie nie do połączenia jak materia i duch, ale, co jeszcze bardziej zdumiewające, to co ludzkie z boskim. W Konstytucji Soborowej Lumen Gentium czytamy: „Przedwieczny Ojciec, na skutek najzupełniej wolnego i tajemnego zamysłu swej dobroci i mądrości, stworzył świat cały, a ludzi postanowił wynieść do uczestnictwa w życiu Bożym” (LG nr 2). Z daru Bożego człowiek zdolny jest do życia ponadludzkiego, do życia na poziomie boskim, i to nazywamy życiem nadprzyrodzonym, życiem łaski. Charyzmaty stanowią jedną z kategorii łaski.
Dwutysiącletnia refleksja teologiczna nad Bożym Objawieniem pozwala wielorakie nadprzyrodzone dla nas działanie Pana Boga sprowadzić do sześciu głównych kategorii.
Najważniejsza jest łaska uświęcająca jako dar najwyższy z wszystkich, budzący zdumienie i podziw. Jest bowiem uczestnictwem w Bożej naturze, a przecież to co boskie niezmiernie przewyższa wszystko co ludzkie. Wszelkie ludzkie marzenia o wielkości i szczęściu, od dziecięcych bajek o Kopciuszku i brzydkim kaczątku po mrzonki New Age o niezwykłych możliwościach rozwoju człowieka w erze Wodnika, w niczym nie dorastają do tej miary wielkości i godności człowieka, jaką Bóg go obdarza przez łaskę uświęcającą. Tamto pozostaje w sferze fantazji, dar Boży natomiast jest rzeczywistością. Chociaż uczestnictwo w Bożej naturze jest tylko częściowe i ma różne stopnie, zależnie od miary daru Bożego i zasług człowieka, to jednak najmniejszy stopień łaski przewyższa niezmiernie wszystko co przyrodzone.
Do pełni człowieczeństwa należy możność ludzkiego działania we wszystkich możliwych płaszczyznach. Uczestnictwo w naturze Bożej bez możności działania na poziomie Bożym byłoby darem ułomnym, można powiedzieć niegodnym Pana Boga. Byłby On tu podobny do bogacza, który adoptował żebraka i dał mu swoje nazwisko, ale pozostawił w nędzy. Pan Bóg adoptując człowieka i czyniąc go swoim dzieckiem, daje mu również możność uczestnictwa w swoich dobrach, a czyni to przez trzy dary, które nazywamy cnotami teologalnymi. Przez dar wiary daje udział w Bożej wiedzy, przez nadzieję – w Bożym dobru, przez miłość – uczestnictwo w pełnych oddania relacjach trzech Osób Bożych. Bóg ponadto uzdalnia do działania po Bożemu w stosunku do stworzeń - ludzi i rzeczy poprzez tzw. cnoty moralne wlane. Nadto do każdego dobrego uczynku, aby mógł być spełniony na płaszczyźnie nadprzyrodzonej, Bóg udziela łask uczynkowych. Wraz z łaską uświęcającą otrzymujemy jeszcze siedem darów Duch Świętego, które są uzdolnieniami do odbierania szczególnych działań Bożych, oświeceń dla umysłu i poruszeń umacniających wolę. Te dary uzdalniają, by człowiek mógł być habitualnie prowadzony przez Ducha Świętego.
Powyższe pięć kategorii łaski: łaska uświęcająca, cnoty teologalne, cnoty moralne wlane, dary Ducha Świętego i łaski uczynkowe mają na celu uświęcenie człowieka, czyli upodobnienie go do Boga w istnieniu i działaniu. Poświęciliśmy im tu więcej uwagi po to, aby przypomnieć sobie wielkość Bożego daru, a także, by otworzyć oczy na motywy złowrogiego działania złych duchów, które przez swój bunt utraciły życie nadprzyrodzone i teraz z zawiści i zazdrości usiłują go pozbawić także ludzi i wciągnąć ich w swoje nieszczęście.

całość tu:
http://sfd.kuria.lublin.p...ask=view&id=576
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-07-21, 13:09   

Osiem przeszkód na drodze rozeznania duchowego


Pobieżna lektura ojców pustyni może sprawiać wrażenie, że nie mieli oni problemów zbliżonych do tych, które przeżywa na co dzień przeciętny chrześcijanin. Walki, które toczyli, a które opisują, wydają się nie z tego świata. Kiedy jednak wchodzimy głębiej w ich życie, okazuje się, że ich przeżycia są zbliżone do naszych, a demoniczne walki, które toczą z grzechami, opierają się na znanych nam grzechach głównych.

Ewagriusz i Kasjan rozwinęli naukę o ośmiu grzechach, od których pochodzi nasza znajomość grzechów głównych. Były to: łakomstwo, nieczystość, chciwość, smutek, gniew, acedia, próżność i pycha. Mówiąc o nich, Ewagriusz odnosi się do ośmiu demonów, z których każdy odpowiada za kuszenie do jednego z ośmiu grzechów.

Jak radzić sobie z demonami?

Czy demony istnieją naprawdę? Obrazy ośmiu grzechów są symbolami określonej rzeczywistości, której nie da się ująć przy pomocy czystych pojęć. Nie chodzi o wiarę czy niewiarę w istnienie demonów, lecz o określone zjawiska, z którymi konfrontujemy się po dziś dzień. Nie jest ważne, czy uznamy, że nasze, na przykład łakomstwo pochodzi z kuszenia przez demona obżarstwa, czy że jest wynikiem jakiegoś kompleksu. Ważne jest, byśmy potrafili sobie z nim poradzić, a tego nas uczą ojcowie pustyni.

Tak więc opis demonów jest próbą wytłumaczenia pewnych fenomenów. Nie trzeba rościć sobie pretensji do wszechwiedzy na ich temat. Ważniejsza od wiedzy na temat samych demonów i ich istnienia jest znajomość technik, którymi się posługują, jak również znajomość metod walki z nimi. Mnisi opisują rzeczywistość psychiczną, posługując się językiem mitologicznym. To samo będzie opisywał językiem psychologicznym Jung, mówiąc o projekcjach i kompleksach. Jest między nimi jedna różnica: mnisi podają sposoby walki z demonami, a sposoby te są naprawdę skuteczne. W walce chodzi o konfrontację ze złem, o sposoby zachowania się w obliczu pokus. Nazywając dane zachowanie, uzewnętrznia się je, stawiając poza sobą: w ten sposób walka jest łatwiejsza. Projektowanie rzeczywistości wewnętrznej na demony uwalnia ludzi i rzeczy od obciążenia projekcjami.

Wiedza na temat demonów unieszkodliwia je. Pierwsza metoda walki z demonami polega właśnie na samoobserwacji, badaniu myśli i wyobrażeń, i związku pomiędzy nimi. Odkrycie mechanizmów powstawania myśli i uczuć jest pierwszym krokiem na drodze do zwycięstwa. Jeśli dokładnie rozpoznamy nasze zagrożenia, łatwiej będzie nam się przed nimi bronić. Św. Antoni stawiał pytanie o pochodzenie konkretnych myśli: „Kim jesteś i skąd?” Pytanie o imię demona oznacza, że człowiek nie daje się porwać myśli czy uczuciu, ale ma do nich dystans, ma własny punkt widzenia, dzięki któremu umiejętnie ocenia sytuację.

Ewagriusz jest autorem metody walki z demonami, zwanej metodą antyretyczną. W swym dziele „Antirrheticon” podaje duży wybór zdań z Pisma Świętego, które należy przeciwstawiać poszczególnym demonom. Wylicza myśli, które demony mogą narzucać, a następnie kieruje do nich odpowiedni fragment Pisma Świętego. Słowa te nie są przypadkowe, gdyż jest w nich zawarta możliwość pokonania dręczących nas myśli. Przynoszą one zwycięstwo nie dlatego, że pokonują pokusę przy pomocy konkretnych argumentów, ale dlatego że przeciwstawiają jej zupełnie inną rzeczywistość – rzeczywistość Bożą, w której konkretyzuje się obecność Boga przy człowieku i Jego wsparcie w walce.

Warunkiem rozeznania duchowego jest dystans do danej sytuacji. Osiem demonów stanowi w nim dużą przeszkodę. Zaciemniają one ludzki umysł i blokują wolną wolę. Człowiek jest chwytany w pułapkę swoich namiętności, często nie widzi z nich drogi wyjścia. Gorzej, nieraz nie chce już z nich rezygnować, czuje się dobrze w sieci uzależnień. Jeśli jednak nie stracił do końca właściwego spojrzenia na siebie i chciałby odnaleźć drogę wyjścia, antyretyczna metoda Ewagriusza jest warta wypróbowania.

Demon obżarstwa

Myśl o obżarstwie kusi mnicha do szybkiego porzucenia ascezy. Stawia mu przed oczy żołądek, wątrobę (...) i długotrwałą chorobę, wreszcie niedostatek środków koniecznych do życia i brak pomocy lekarskiej. Podsuwa mu wielokrotnie wspomnienia o braciach, którzy zapadli na takie właśnie dolegliwości. A braci chorych skłania, by odwiedzali wstrzemięźliwych i opowiadali im o swoich przypadłościach i o tym, jak się rozchorowali właśnie na skutek ascezy (P 7).

Demon obżarstwa wcale nie namawia do tego, co rozumie się pod klasycznym pojęciem łakomstwa – jedzenia w nadmiarze. Przedstawia on tylko racjonalne powody przeciwko postowi. I tak, post może doprowadzić do osłabienia, a dalej zaniedbywania innych swoich obowiązków, w końcu zaś nawet do poważnej choroby. W swoim rozumowaniu idzie jeszcze dalej: osłabienie to niemożność wydajnej pracy, a to oznacza zubożenie i brak środków do życia. Człowiek wystawia się na brak roztropności, który oznacza brak właściwej miłości siebie samego. I tak kończymy na przekroczeniu 5 przykazania: Nie zabijaj, zastosowanym na własnej osobie. Być może poszliśmy trochę za daleko w rozważaniu skutków postu, ale do tego właśnie dochodzimy w błędnym rozumowaniu na jego temat.

W naszych czasach, które kładą nacisk na zdrowy styl życia, coraz rzadziej spotykamy się z łakomstwem jako klasycznym obżarstwem. Przybiera ono bardziej subtelne formy – wyrafinowanego jedzenia i picia. „Może być mniej, ale dobrze” – tak można zdefiniować współczesne łakomstwo. O wiele trudniej z nim walczyć, bo nie chodzi tutaj tylko o zmniejszenie racji żywnościowych. Chodzi o rezygnację z wysokich walorów smakowych pożywienia. (Trudniej tu wydostać się ze szponów demona łakomstwa, który mówi, że przecież to nie grzech kupić do jedzenia coś smaczniejszego i bardziej wyrafinowanego).

Jaką drogę wyjścia proponuje tutaj Ewagriusz?

Demonowi obżarstwa przeciwstawia słowa z Psalmu 23: Przeciwko myśli, która prowadzi mnie ku zgorzknieniu z powodu mej nędzy: „Jahwe jest moim pasterzem, nie zabraknie mi niczego” (Ps 23, 1) (Antirrheticon I, 11).

Zgorzknieniu, którego powodem jest nienasycona i niezaspokojona potrzeba jedzenia i picia, przeciwstawiona zostaje inna rzeczywistość: Bóg jest moim pasterzem i troszczy się, aby niczego mi nie brakowało. Nie jest to żaden logiczny sposób odparcia pokusy, ale jest to zdanie, w które trzeba uwierzyć. Jeśli zaufamy Bogu, który jest naszą skałą, żaden lęk o swoje życie nie będzie miał do nas dostępu. Zgorzknienie ustąpi miejsca radości i ufności.

Powyższy werset z psalmu można umieścić jeszcze w innym kontekście. Zgorzknienie jest owocem poczucia własnej nędzy i słabości przy nieudanych próbach postu. Kiedy człowiek widzi, że sam z siebie nie ma sił na wyrzeczenie się jedzenia i picia, wpada w zniechęcenie i rezygnację. Podane mu słowa są wezwaniem do pełnego zaufania Bogu, który troszczy się o nas i nie pozwoli na trwanie naszej nędzy. Ma ona służyć poznaniu samego siebie i swoich słabości. Jeśli przyznamy się do niej przed Bogiem i w pokorze poprosimy o siły, On nam ich doda i nasz post nabierze prawdziwej wartości.

Demon nieczystości

Demon nieczystości wymusza pożądanie odmiennych ciał. Szczególnie silnie atakuje żyjących we wstrzemięźliwości, aby ją porzucili, przekonani, że niczego przez nią nie osiągną (P 8).

Demon nieczystości posługuje się naszą fantazją i wyobraźnią. Wywołuje uczucia i pragnienia, które mogą doprowadzić do grzechów przeciwko czystości. Nie jest to trudne w dzisiejszym świecie, w którym czystość straciła swoją wartość. Z pism Ewagriusza wynika, że w jego czasach na wstrzemięźliwość też patrzono jako na coś poza modą. Co można było na niej zyskać? Co można dzisiaj zyskać na czystości? Generalnie można powiedzieć, że niewielu z nas ma czyste spojrzenie na rzeczywistość. Nasza rzeczywistość jest bardzo zabrudzona. Ze wszystkich stron jesteśmy atakowani przez świat nieczystości. Nasze oczy i uszy są bombardowane przez tysiące przekazów dotyczących sfałszowanych spojrzeń na miłość i przekazywanie życia. Coś, co w zamiarach Bożych miało być najcudowniejszą przygodą dwojga ludzi, przemieniło się w źródło egoizmu i grzechu. To właśnie ta sfera, mówią, została najbardziej zraniona przez grzech pierworodny.

Jaką radę daje nam Ewagriusz?

Przeciwko myślom nieczystym, które nieustannie prowokują powstawanie w nas obrzydliwych wyobrażeń i które pętają ducha przy pomocy namiętnych i hańbiących żądz: „Precz ode mnie, wszyscy nikczemnicy, /bo Jahwe usłyszał głośny mój płacz! /Jahwe usłyszał moje błaganie” (Ps 6, 9) (Anti II, 23).

Myśli nieczyste ukazane są jako przeciwnik, z którym trzeba podjąć walkę. Nie musimy lękać się tej walki, bo jest przy nas potężna moc Bożej obecności. Możemy być pewni, że nie zostawi nas samych w tej słusznej walce. Już samo podjęcie wołania jest zwycięstwem, bo odsuwa od nas kłębiące się myśli. Kieruje nas ku Bogu, który usłyszał nasz płacz i błaganie. Zwróćmy uwagę na czas dokonany, który jest tu użyty. Słowa, które przeciwstawiamy tej pokusie, nie analizują przyczyn powstawania tych myśli, ale przezwyciężają je przy pomocy wiary w Bożą pomoc.

Demon chciwości

Chciwość zwraca uwagę na długą starość, niezdolność do ręcznej pracy, przyszły głód będący jej następstwem i spowodowane nim choroby, i gorycz ubóstwa (P 9).
Demon chciwości nie działa bezpośrednio, lecz podsuwa na myśl różne sytuacje, w których człowiek może się znaleźć, gdy nie będzie oszczędzał. Pokazuje najróżniejsze powody, które przemawiają przeciwko biedzie i hojności. Demon chciwości nie rozbudza chciwości jako takiej, lecz neguje powody, dla których należałoby walczyć z tym popędem. Pokazuje niebezpieczeństwa, jakie grożą, jeśli chciwość zostanie pokonana. Długa starość, niezdolność do pracy, ubóstwo, choroby – to tylko niektóre lęki, które nachodzą każdego człowieka i są wspólne nam wszystkim. Roztropność każe zabezpieczać sobie przyszłość. Jednak granica między roztropnością a chciwością jest niekiedy bardzo cienka. Roztropność graniczy z chciwością wtedy, gdy zatrzymuje wszystko dla siebie i nie liczy się z potrzebami ludzi wokół nas. Chciwość patrzy zachłannie na dobra, roztropność wybiera je rozsądnie. Chciwość kupuje, nie licząc dóbr, które ma już w domu, roztropność potrafi zrezygnować i nie jest zachłanna. Chciwość nie podzieli się z potrzebującym, roztropność odda swoje dobra, mając ufność w Bogu.

Ewagriusz mówi:
Przeciwko myślom, które nie pozwalają nam obdarować potrzebującego brata, lub dać żebrakowi pieniądze: „Nie zamykaj swej dłoni przed potrzebującym, lecz otwórz ją przed nim i daj mu tyle, ile pragnie” (Pwt 15, 11) (Anti III, 9).

Nakaz jest radykalny. Nie ma tu miejsca na dyskusje o swoich potrzebach i lękach o przyszłość. Słowo Boga domaga się absolutnego przeciwieństwa tego, co nam, opanowanym przez chciwość, wydaje się być zagrożeniem. Zawsze znajdzie się jakiś powód, aby nie dać czegoś temu, kto tego potrzebuje: „Mógłby nas przecież oszukać albo my moglibyśmy popaść w nędzę”. Przeciwko takim myślom zostaje wydany nakaz przeciwstawny: daj mu tyle, ile chce, nie bacząc na siebie i swoje potrzeby. Gdy będziemy stale powtarzać Boże słowa, nasze zachowanie powoli dostosuje się do nich i słowa te staną się niezaprzeczonym motywem naszego działania. Jeśli posłucha się tego nakazu, człowiek wkracza w inny obszar życia: w całkowite zaufanie Bogu, który zna wszystkie nasze potrzeby.

Demon smutku

Smutek rodzi się czasem z powodu udaremnionych pragnień, czasem bywa następstwem gniewu (...) (P 10). Ten, kto miłuje świat, będzie smucił się wielce, kto zaś gardzi tym, co jest na nim, będzie zawsze się radował.
Smutek powstaje też, kiedy człowiek zaczyna rozpamiętywać swoją przeszłość, szczególnie bardzo dobre chwile. Kiedy powraca do swojej teraźniejszości, ogarnia go smutek, ponieważ to, co było dawniej, minęło i nigdy już nie powróci. Im bardziej radosne były tamte myśli (w przeszłości wszystko było lepsze i piękniejsze), tym bardziej człowiek będzie nakłaniany do zniechęcenia i przygnębienia. Smutek zaciemnia kontemplujący umysł. Głębin wody nie przeniknie promień słońca, a wypełnionego smutkiem serca nie rozjaśni kontemplacja światła (ośm 12).

Inną przyczyną smutku mogą być zbyt wielkie wymagania stawiane życiu. Łatwo dochodzi wówczas do rozczarowania i łatwo też popaść w smutek.
Omawiając grzech smutku, Ewagriusz opisuje następującą sytuację: Przeciwko duszy, która popada w strach i drżenie (...) i która sądzi, że Pan ją opuścił: „Bóg miłosierny jest twym Panem, twym Bogiem. Nie opuści cię i nie zniszczy” (Pwt 4, 31) (Anti IV, 16).

Czy znajdziemy lepszą broń na smutek i depresję jak bezwzględne zaufanie Bogu i wiara w Jego czuwającą Opatrzność?
Przy smutku płynącym z rozpamiętywania przeszłości: Przeciw demonowi, który wytyka mi grzechy młodości: „Kto jest w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. Stare przeminęło; nowe powstało” (2 Kor 5, 17) (Anti IV, 73).

Demon gniewu

Gniew jest bardzo gwałtowną namiętnością. (...) Przez cały dzień przywodzi duszę do szaleństwa, a szczególnie podczas modlitw opanowuje umysł, ukazując jak w zwierciadle twarz tego, kto sprawił mu ból (P 11).
Gwałtowne emocje porywają za sobą człowieka i nie pozwalają mu na sensowne myśli. Człowiek jest opanowany przez męczące wyobrażenia, nie stać go na normalne podejmowanie decyzji. Gniew zaciemnia umysł, nie pozwala zobaczyć danej sytuacji w dziennym świetle. Winny jest usuwany z rozumu i serca, wydaje się, że nie ma szans na powrót do czasu sprzed sytuacji konfliktowej. Osoba może pójść w dwóch kierunkach: albo będzie unikać wszelkich kontaktów z drugą stroną, albo będzie kontynuować napaść: gniew przeradza się w zemstę. Oczywiście ani jedno, ani drugie nikomu nie wychodzi na dobre. Zgoda jest nie do pomyślenia: rozum podsuwa tysiące myśli, które udowadniają, że nie można się z tym pogodzić. Swoją rolę odgrywa tutaj też pycha: dlaczego to ja mam się upokorzyć i wyciągnąć rękę do zgody? Dlaczego druga strona nie może tego zrobić?

Ewagriusz usuwa precz wszelkie racjonalizacje:
Przeciwko gniewnym myślom, które nie pozwalają pogodzić się z naszymi braćmi, wmawiając nam szereg rozsądnych argumentów przemawiających przeciwko zgodzie. (...) „Gdy się gniewacie, nie grzeszcie! Niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym” (Ef 4, 26) (Anti V, 49).
Cięcie jest ostre: „Niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym”. Oznacza to, że natychmiast, bez wchodzenia w jakiekolwiek dyskusje z własnym gniewem i własną pychą, trzeba wyciągnąć rękę do zgody. Inaczej traci się prawo do bycia Chrystusowym uczniem.

Demon acedii

Demon acedii, nazywany także demonem południa, jest najuciążliwszy spośród wszystkich demonów. (...) Sprawia, że opanowuje go (mnicha) tęsknota za innymi miejscami, w których łatwiej znaleźć to, co konieczne (do życia), i rzemiosło, które wymaga mniej wysiłku, a przynosi więcej korzyści. I dodaje, że podobanie się Panu nie jest zależne od miejsca (P 12).

Dusza jest chora i cierpi przepełniona goryczą acedii. Wszelkie siły opuszczają ją w tak wielkim nadmiarze cierpienia. Jej zapasy możliwości stawiania oporu kurczą się pod wpływem tak potężnego demona. Straciła głowę i zachowuje się jak małe dziecko, które płacze bez powodu i powtarza okrzyki rozpaczy, jakby nie istniała już żadna nadzieja na pocieszenie (Anti VI, 38).

Acedia (łac.) to lenistwo duchowe, ociężałość duchowa. To choroba duszy. Zawiera w sobie prawie wszystkie inne pokusy. Różnie ją nazywają starożytni pisarze. Kasjan mówi o znużeniu i lęku serca, o wewnętrznej trwożliwości. Acedia to stan duchowej pustki, który zniewala człowieka do snu albo wypędza w gwar działania. Grzegorz Wielki do następstw acedii zalicza rozpacz, zniechęcenie, osowiałość, zgorzknienie, obojętność, senność, nudę, ucieczkę od siebie samego, przesyt, ciekawość, roztargnienie, niepokój ducha i ciała, zmienność, gwałtowność, niestałość. Wszystko zostaje zakwestionowane. Człowiekowi brakuje wewnętrznej chęci do życia. Współczesna psychologia nazwałaby takie stany depresją, zespołem różnych nerwic. André Louf nazywa stan acedii koniecznym kryzysem, jaki człowiek musi przejść, jeśli nie odetnie siebie od wszelkiego rozproszenia. M. L. von Franz przedstawia acedię jako nagłe napady niechęci i zmęczenia. „Nie ma radości życia, człowiek czuje się pusty i pozbawiony napędu, wszystko wydaje mu się bezsensowne”. Niebezpieczeństwo acedii polega jeszcze na tym, że ukrywa się ona przed tym, kto na nią cierpi. Kto jednak przejdzie taki kryzys, kto go przetrzyma (stąd Ewagriusz radzi mnichom pozostawać na siłę w swojej celi), doświadczy głębokiego wewnętrznego pokoju i radości. Św. Jan od Krzyża nazwałby z pewnością acedię bierną nocą zmysłów. Ten kryzys jest czasem łaski. Jeśli człowiek przecierpi go i przetrwa, faktycznie zacznie nowy etap życia duchowego.

Co robić? Co radzi Ewagriusz? Rad jest wiele, bo wiele też jest pokus demona acedii.
Przeciwko duszy, która w acedii przyjmuje beznadziejne myśli o tym, że życie mnicha jest pełne mozołu i z trudem można je znieść. „Złóż nadzieję w Jahwe i czyń, co dobre” (Ps 37, 3) (Anti VI, 14).

Ewagriusz nie pociesza mnicha, lecz stawia mu wymagania ufności Bogu i pełnienia dobrych czynów. Zadanie to chroni przed litością nad sobą i prowadzi od użalania się nad sobą do zaufania i oparcia się na Bogu. Długotrwałe powtarzanie tych słów prowadzi człowieka do stanu ufności. Człowiek przestaje się lękać i zaczyna się zajmować czymś innym, a nie tylko rozważaniem trudów życia. Kto tak się modli, śmiało może oczekiwać uzdrowienia przez samego Boga.

Przeciwko myśli acedii, która radzi szukania innej groty jako miejsca schronienia, ponieważ ta dotychczasowa (...) powoduje wszelkie choroby: „To jest moje odpoczywanie na wieki wieków, tu będę mieszkał, bom je sobie upodobał” (Ps 132, 14) (Anti VI, 26).

Podane słowa są słowami Boga, który upodobał sobie Syjon na mieszkanie. Mnichowi i każdemu z nas służą do pokonania pokusy ucieczki przed samym sobą. Kiedy napadają nas lęki i głowa pełna jest różnych myśli przychodzących nie wiadomo skąd i zewsząd nas atakujących, mielibyśmy ochotę na wyjście z domu, zapomnienie o tym wszystkim, co w nas siedzi i oddanie się bardziej czynnemu życiu. Ewagriusz radzi jednak, aby pozostać na miejscu i stawić czoło temu wszystkiemu, co nas niepokoi, skonfrontować się z własnymi myślami: Nie należy opuszczać celi w godzinie pokus, wymyślając rzekomo rozsądne do tego powody, ale trzeba siedzieć wewnątrz, trwać cierpliwie, przyjmować odważnie wszystkich napastników, a szczególnie demona acedii. (...) Ucieczka bowiem przed tymi zmaganiami czy unikanie walki uczą duszę nieudolności, tchórzostwa i dezercji (P 28). Wielu ojców pustyni radzi, by pozostać w celi. Można robić, co się chce, lub w ogóle nic nie robić: „Tylko oddaj swe ciało w zastaw ścianom twej celi” – tak brzmi jedna z rad. Ucieczka przed problemami niczego nie rozwiąże. Lepsza jest otwarta konfrontacja. Tylko dzięki pozostaniu na miejscu będzie można dotrzeć do korzeni wewnętrznych problemów. Dzisiaj uciec ze swojej celi, to włączyć telewizję, radio, wziąć gazetę do ręki, poszukać rozrywki, by zapomnieć o problemie. To nie jest lekarstwem, gdyż tylko pozornie usuwa problem, nie rozwiązując go. Trwanie w takim stanie przedłuża bolesne doświadczenia acedii, nie kończy walki i nie przynosi ulgi. Nie pozwala iść do przodu w życiu duchowym.

Przeciwko duszy, która dopuszcza do siebie myśli acedii z powodu choroby ciała: „Będę znosił gniew Jahwe, bom przeciw Niemu zgrzeszył, aż weźmie w ręce moją sprawę i przywróci mi moje prawa; On mnie wywiedzie ku światłu i doznam Jego sprawiedliwości” (Mi 7, 9) (Anti VI, 36).

Takie zrządzenia losu jak choroba czy inne nieszczęście wprawiają nas w zamieszanie, ponieważ nie potrafimy sobie tego wytłumaczyć. Tutaj choroba rozumiana jest jako sprawdzian, który człowiek powinien przejść z cierpliwością. Prędzej czy później Pan Bóg przyjdzie nam z pomocą i przeprowadzi nas przez ciemny tunel w kierunku światła. Takie wytłumaczenie choroby pozwala nam znosić ją bez szemrania i na niej się wzbogacać. Boże słowa napełniają nas pewnością i zaufaniem.

Dalszą pomocą w walce z acedią jest myśl o własnej śmierci. „Trzeba, aby mnich ciągle trwał w gotowości, tak jakby musiał umrzeć jutro, a z kolei by tak używał swego ciała, jakby musiał żyć z nim jeszcze przez wiele lat” – mówił Makary Egipski. Myśl o śmierci pomaga w dążeniu do doskonałości, a dbanie o zdrowie fizyczne, oczywiście bez przesady, staje się elementem roztropności. Ewagriusz, jako jedną z form walki z acedią, zaleca uregulowany tryb życia. Mądry podział czasu między modlitwę a pracę, napięcie a odpoczynek, pokona ataki acedii.

Acedię leczy wytrwałość i czynienie wszystkiego z wielkim staraniem i bojaźnią Bożą. Wyznacz sobie miarę w każdym dziele i wcześniej nie odstępuj, póki jej nie wypełnisz. I módl się uważnie i gorliwie (ośm 14).
Zewnętrzny porządek chroni człowieka przed wewnętrznym chaosem. „Jeśli człowiek trzyma się swojej miary, nie zazna niepokoju” – mówił Abba Pojmen.

Demon próżności i pychy

Przeciwko duszy, która z próżności zdradza ludziom światowym tajemnice życia mnichów: „Nie mów do uszu głupiego” (Prz 23, 9) (Anti VII, 17).
Przeciwko myślom, które każą nam wracać do świata ze względu na zysk tych, którzy nas ujrzą: „Słowa plotkarza są jak smakowite kąski, docierają do samych wnętrzności” (Prz 26, 22) (Anti VII, 18).

Ewagriusz z humorem, ale bez litości, traktuje tych, którzy z próżności chwalą się swymi osiągnięciami duchowymi. Nie pomoże nawet przypomnienie, że Jezus zabronił stawiać światło pod korcem. Inna pokusa polega na odgrywaniu roli nauczyciela, choć człowiek jeszcze do niego nie dorósł.
Przeciwko próżności, która nakłania nas do nauczania, choć nie posiadamy zdrowia duszy i rozpoznania prawdy: „Nie czyńcie zbyt wielu starań, bracia moi, aby zostać nauczycielami. Wiecie bowiem, że doznamy sroższego sądu” (Jk 3, 1) (Anti VII, 41).

Pycha polega na fałszywej ocenie siebie samego, na samozadowoleniu, na świadomości górowania nad innymi. Są różne rodzaje pychy: duchowa, umysłu, dóbr materialnych i społeczna. Najgorsza jest pycha ducha, która polega na zauważaniu tylko własnej wartości, a nie łaski Bożej. Pycha umysłu wzbudza w człowieku pogardę dla innych, mniej wykształconych, ubogich, chorych, cudzoziemców. Zapomina, że zdolności umysłowe zostały nam dane przez Boga, a osiągnięta wiedza również jest wynikiem pracy innych ludzi. Pycha dóbr materialnych narusza równowagę życiową: człowiek skupia swoją uwagę na tym, co posiada, a nie na tym, kim jest w oczach Bożych. Dobra materialne, tak jak inne błogosławieństwa, pochodzą od Boga. Czytamy w Starym Testamencie: „...ale pamiętaj na Pana, Boga twego, bo On nadaje tobie mocy ku nabywaniu bogactw”. Pycha społeczna objawia się w rasowej i klasowej nietolerancji. Bóg nie czyni takich różnic między ludźmi, jakie oni czynią między sobą.

Walka z pychą jest bardzo trudna, gdyż każde zwycięstwo może stać się okazją do nowego upadku.
Innym sposobem walki jest przypominanie sobie otrzymanego przebaczenia: Przypomnij sobie swoje uprzednie życie i dawne grzechy, i to, jak będąc poddany namiętnościom, dzięki miłosierdziu Chrystusa doszedłeś do beznamiętności. I jak z kolei odszedłeś od świata (...). Pomyśl też o tym: kto strzeże cię na pustyni i kto odpędza demony zgrzytające zębami przeciw tobie? Takie bowiem myśli rodzą pokorę i nie dopuszczają demona pychy (P 33).
Nie można odnieść zwycięstwa nad pychą własną pracą, lecz może być ono tylko darem łaski i poznania Boga.

Kto dostąpił poznania i zakosztował jego przyjemności, ten nie da się zwieść demonowi próżnej chwały, nawet gdyby stawiał przed nim wszelkie przyjemności świata. Co bowiem mógłby obiecać większego niż duchowa kontemplacja? (P 32).
Ten, kto doświadczył Boga, nie będzie szukał chwały ludzkiej. Jest uzdrowiony z jakiejkolwiek pychy.

Jak radzić sobie ze złem? Przykłady podane przez Ewagriusza dają nam do ręki konkretną broń do walki z grzechami, atakującymi nas codziennie. Na pierwszy rzut oka mogą się one wydać nieco dziwne, „staroświeckie”, ale są naprawdę bardzo skuteczne w walce z „demonami” grzechów głównych, czyli głównych przeszkód na drodze do Boga. „Nie jest ważne, jak nazwiemy te wszystkie przeszkody, które wstrzymują nas przed dotarciem do Boga, a tym samym przed naszą samorealizacją. Jest ważne, byśmy tym przeszkodom stawili opór, żebyśmy (...) nie poddali się pokusie lekceważenia ich lub zgoła wypierania. Anachoreci mogą nam pomóc w tym, żebyśmy rozpoznali i pokonali zagrożenia spowodowane przez zło i jego ataki, i mogli walczyć z pełnym zaangażowaniem, z wewnętrzną czystością i całkowitą otwartością na Boga.”

Aneta Kania
- ukończyła Wydział Literatury Wczesnochrześciajńskiej i Klasycznej oraz Wydział Nauk o Komunikacji Społecznej na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie. Współpracuje z czasopismami polonijnymi w Rzymie, Monachium i Londynie.

Objaśnienia skrótów:
Anti – Ewagriusz z Pontu, Antirreheticon.
ośm – Ewagriusz z Pontu, O ośmiu duchach zła.
P – Ewagriusz z Pontu, Capita practica ad Anatolium.

http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=1340
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-22, 01:38   

Porady lekarskie: Twórcza rola cierpienia w procesie rozwoju osobowego człowieka
dr Urszula Krupa

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=22946
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-17, 14:42   

'' Kto by odrzucał prawdy wiary św. lub znał je tylko powierzchownie , ale posiadałby w swoim mieszkanu obraz Mego Serca startego dla nieprawości waszych, dozna za Jego przyczyną , w sposób nadprzyrodzony , łaski cudownego nawrócenia ''.
* Są to słowa Pana Jezusa do siostry Klary Farchaud - 1916 r. ( Francja )
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-30, 02:29   

Czym jest modlitwa, a czym medytacja?

http://www.tajemnicamilos...-medytacja.html
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8