Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Ale dlaczego wobec tego w życiu praktycznym nie widać różnicy między małżeństwem zawartym sakramentalnie a małżeństwem wyłącznie cywilnym? Nie widać, żeby małżeństwa chrześcijan były lepsze niż małżeństwa niechrześcijan. Owszem, w poszczególnych przypadkach. Ale na każdy przykład udanej miłości między chrześcijanami można odpowiedzieć - na szczęście - przykładem dobrego małżeństwa ludzi niewierzących.
Pytanie to jest szczegółowym przypadkiem problemu dużo szerszego. Tak samo można pytać, dlaczego mimo dwóch tysiącleci chrześcijaństwa ludzkość w rozwoju moralnym ciągle jakby była dopiero w stadium początkowym. Albo można się gorszyć, dlaczego buddyści są niekiedy lepsi niż chrześcijanie. Kto inny będzie pytał, dlaczego Bóg milczy, kiedy dzieje się krzywda i zwycięża fałsz. Dlaczego nasze modlitwy, aby Bóg położył kres złu, pozostają jakby bez echa. Co więcej, można nawet szydzić sobie z Boga, że jeśli istnieje, to dlaczego mnie nie chce o tym przekonać.
O akcie małżeńskim bez pruderii
„Małżeństwo bez tajemnic”
to nowa rubryka w „Głosie Ojca Pio”, którą będziemy prowadzić wspólnie z ojcem Ksawerym Knotem OFMCap.
Ten znany już w całej Polsce duszpasterz małżeństw będzie na naszych łamach odpowiadał na nadsyłane do redakcji pytania dotyczące życia rodzinnego i małżeńskiego, także te bezpośrednio dotykające pożycia małżeńskiego. Zapraszamy czytelników do współtworzenia tej nowej rubryki.
Dlaczego zakonnik zajmuje się problematyką małżeńską, a zwłaszcza sferą seksualności małżeńskiej? Na ile ta sfera życia małżeńskiego winna być ważna dla chrześcijanina?
Ksawery Knotz OFMCap: Mógłbym odwrócić to pytanie i skierować je do małżonków katolickich. Dlaczego wśród tylu milionów małżeństw tak mało osób zajmuje się tak ważną sferą życia małżeńskiego. Nie ma w Kościele wielu chętnych do ukazywania piękna i dobra życia małżeńskiego, w tym radości, jaka płynie z udanego życia seksualnego, i jedności, jaką można doświadczyć w akcie małżeńskim.
Dlaczego ja zajmuję się taką dziedziną?
Po pierwsze, dlatego że naczytałem się samych ogólników o seksualności, tekstów ugrzecznionych do granic pruderii, które w niczym ludziom nie pomagają. A na drugim biegunie znajdują się ostre teksty demaskujące zło współczesnego świata, które znowu są jałowe dla rozwoju duchowości chrześcijańskiej. Nie takiej grzeczności i odwagi potrzeba dzisiaj Kościołowi. W Kościele polskim trzeba wzmocnić nurt, który szanuje i docenia sakrament małżeństwa, mówi o współżyciu seksualnym otwarcie i uczciwie, z szacunkiem godnym tego sakramentu.
Po drugie, ponieważ w kwestiach seksualnych małżonkowie są pogubieni. Gdy słucham niektórych poglądów na temat tego, co uważają za naukę Kościoła, czasami jeżą mi się włosy na głowie. Bierze się to stąd, że sami małżonkowie nie są w stanie wyjaśnić najważniejszych kwestii w tej materii, ponieważ wymagają one większej wiedzy teologicznej i orientacji w niuansach moralnych. W chaosie, jaki teraz panuje, te kwestie musi rozstrzygnąć kapłan, duszpasterz. Daję więc materiał zrozumiały dla małżonków szukających Boga i chcących dla Niego żyć. W przyszłości małżonkowie zaczną sami pisać bardziej otwarcie i odważnie, wiedząc, o co chodzi Magisterium Kościoła.
Mirosław Rucki, ”Miłujcie się!”, nr 1-2007,
Czy Jezus akceptował rozwód?
W obliczu coraz większej liczby rozpadających się małżeństw wiele osób, którym związek się nie udał, myśli o "rozwodzie kościelnym". Rozwód taki miałby na celu spełnienie nadziei wyrażonej w słowach: "A może tym razem mi się powiedzie?". Tymczasem Kościół Rzymskokatolicki uznaje związek mężczyzny i kobiety złączonych przysięgą małżeńską, proklamowaną uroczyście w kościele w obecności świadków, za nierozerwalny. Wywołuje to frustrację nawet u osób wierzących, którym "nie układa się" w życiu. Widząc totalny upadek świeckiej instytucji małżeństwa w Europie, nie mając w otaczającym społeczeństwie prawie żadnych przykładów trwałych i zdrowych więzi małżeńskich, wierni zadają pytanie: "Dlaczego Kościół nie pozwala na rozwody?".
Problem polega na tym, że przyzwolenie na rozwód byłoby zdradą podstawowej nauki Jezusa o małżeństwie. Nie jest to jakiś wymysł księży, pragnących utrudnić życie małżonkom. Nie jest to jakaś filozofia polegająca na takiej lub innej interpretacji niejasnego tekstu. Nierozerwalność małżeństwa jest jednoznacznym wymaganiem postawionym przez Jezusa.
Warto sobie przypomnieć, że w żadnym momencie swojego życia Jezus nie złamał ani nie skrytykował żadnego przykazania zapisanego w Starym Testamencie. Jego spory z faryzeuszami dotyczyły wyłącznie tego, w jaki sposób stosowali oni nadane przez Mojżesza Prawo. W dyskusji o rozwodzie widać to wyraźnie, gdyż sami faryzeusze zaczepili Jezusa, pytając: "Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?" (Mt 19, 3). Dokładnie tak samo jak nasi współcześni byli przekonani, że rozwód jest dla nich przewidziany jako ucieczka od problemów małżeńskich! Chcieli tylko się upewnić, czy jakikolwiek powód może być impulsem do rozwodu: zbyt słona zupa, utrata piękna przez starzejącą się żonę albo zwykły kaprys męża...
Jest absolutnie oczywiste, że Pan Jezus nie mógł podzielać takiego poglądu - z prostego powodu: był on sprzeczny z zamiarem Stwórcy. Proszę zauważyć, że zamiar Stwórcy jest czymś innym niż nasze pomysły na życie. Stwórca jest nieskończenie mądrzejszy od stworzenia i w odróżnieniu od nas nie tylko pragnie naszego szczęścia, ale również dokładnie wie, jak można je osiągnąć. Z tego powodu Pan Jezus, choć zawsze litował się nad każdym problemem ludzkim i był wyrozumiały dla każdej ludzkiej słabości, stanowczo zaprzeczył, mówiąc: "Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? »Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem«. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19, 4-6).
"Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mt. 19, 6).
Małżeństwo chrześcijańskie jest zarazem umową i Sakramentem. Jest ono umową, więc przy jego zawarciu, jak przy każdej umowie, aby była ważną, muszą być zachowane pewne warunki; jest też Sakramentem, stąd do Kościoła tylko należy określenie owych warunków, które mają o ważności małżeńskiej umowy stanowić.
Może się zdarzyć, że jakaś para chrześcijańska zawrze między sobą małżeństwo nieważnie, gdyż już przed ślubem istnieje do tego przeszkoda, wówczas, po stwierdzeniu takiego faktu przez Kościół, mniemani małżonkowie, nie tylko mogą się rozejść, ale mają prawo na zawarcie związku z inną osobą, gdyż ich pierwszy związek był tylko pozornym.
Ale, skoro czyjeś małżeństwo zostanie i ważnie zawarte, i przez wspólne pożycie dopełnione, wówczas już przez żadną władzę rozerwane być nie może; w Kościele Chrystusowym rozwodów nie ma.
Że wrogowie religii, o poglądach materialistycznych, występują ostro przeciw nierozwiązalności chrześcijańskiego Małżeństwa, temu się nie dziwmy, ale smutnym jest, gdy katolicy, którzy głoszą się za wierzących, nie rozumieją, dlaczego Kościół na rozwody nie zezwala.
Toteż w nauce obecnej, chcę wam przedstawić, co mówi wiara i rozum w tej sprawie.
Będziemy mówić o najpiękniejszym temacie świata. Bardziej interesującym niż matematyka, bardziej interesującym niż technika, bardziej interesującym niż historia i geografia nie dlatego, że te nie mają wartości, ale przedmiot, o którym będziemy mówić, będzie interesował i dotyczył was przez całe życie: to miłość. Widzicie, od razu się uśmiechacie, więc od razu powiem tak brutalnie, chcę postawić wam pytanie: Czym dla was jest miłość?
Każdy z nas istnieje na sposób kobiety lub mężczyzny. W zamyśle Bożym spotkanie między nią a nim daje możliwość szczególnego rozwoju oraz doświadczenia szczęścia przeżywanego przez pierwszych ludzi w raju — szczęścia wynikającego z miłości, która obejmuje całego człowieka: jego ciało, emocje i ducha. Kobieta i mężczyzna potrafią pokochać się nawzajem aż tak bardzo, że opuszczą swych bliskich i zawierzą sobie nawzajem swój własny los oraz los swoich dzieci.
Jeśli więź kobiety i mężczyzny nie jest oparta na miłości chronionej Dekalogiem, przynosi rozczarowanie, krzywdę i cierpienie. Autor niniejszej książki podpowiada, kiedy spotkanie kobiety i mężczyzny może zaowocować przyjaźnią i zaskakującą radością.
Ks. Marek Dziewiecki — psycholog, adiunkt Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, krajowy duszpasterz powołań, dyrektor radomskiego telefonu zaufania Linia Braterskich Serc, rekolekcjonista i kierownik duchowy. Autor ponad trzydziestu książek z zakresu psychologii wychowania i komunikacji międzyludzkiej.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-06, 22:06
Szczęście w małżeństwie
Spojrzenie w kierunku małżeństwa
Jak być szczęśliwym w małżeństwie
Więź psychiczna w małżeństwie.
Wydaje się, że miłość jest w obecnych czasach podstawą wyboru małżonka. Minął okres małżeństw zaplanowanych przez rodziców dla pomnożenia majątku rodzinnego. Zakochani w sobie młodzi ludzie są pełni optymizmu i wiary w szczęśliwą wspólną przyszłość. W praktyce jednak okazuje się, że nie wszystkie pary małżeńskie czują się ze sobą szczęśliwe, a coraz więcej niestety rozpada się. Wobec tych faktów rodzą się pytania; dlaczego małżonkowie sprawiają sobie tyle bólu i cierpienia? Dlaczego Nie potrafią się porozumieć? Dlaczego dzisiejsze małżeństwa są tak nietrwałe?. Dlaczego mnożą się zdrady małżeńskie? Trzeba powiedzieć jasno, że trwałość małżeństwa zależy głównie od jakości więzi łączącej małżonków. Uczucie zakochania, które na początku tworzy silną więź polegającą na wzajemnym zachwycie, życzliwości i potrzebie bliskości, jest bardzo piękne, ale na dłuższą metę nie wystarcza. Więź małżeńska powinna się nieustannie pogłębiać, rozwijać i umacniać. Trzeba od zauroczenia i fascynacji wzajemnej, która tak często nazywana jest miłością, przechodzić do miłości prawdziwej, która nie jest jedynie uczuciem, ale przede wszystkim pragnieniem dobra dla osoby kochanej. Mamy uczyć się tej miłości, której przykład mamy w Chrystusie. A On, jak wiadomo oddał swoje życie za tych, których umiłował. Aby tak się stało niezbędne jest zaangażowanie samych małżonków, ich osobisty i małżeński rozwój i wysiłek. Więź psychiczna w małżeństwie polega na szczególnej
przyjaźni, życzliwości, porozumieniu – a wszystko to poprzez miłość, która opiera się na rozumie i woli. Taka wspólnota miłości i jedności napełnia szczęściem oboje małżonków oraz daje oparcie, radość i poczucie bezpieczeństwa uczuciowego ich dzieciom. Nasuwa się pytanie, jak należy postępować, aby być szczęśliwym w małżeństwie? Zdajemy sobie sprawę z indywidualności każdego małżeństwa. Postarajmy się jednak wydobyć kilka zasad, które są ważne dla wszystkich.
Czynniki warunkujące
poczucie szczęścia w małżeństwie
ks. Ryszard Andrukiewicz
Powodzeniu małżeństwa sprzyjają - lub nie sprzyjają - rozmaite czynniki tworzące strukturę wzajemnie na siebie oddziałujących elementów. Maria Braun-Gałkowska wymienia następujące rodzaje warunkowań powodzenia małżeństwa:
czynniki działające przed zawarciem małżeństwa:
dojrzałość do małżeństwa,
wybór współmałżonka,
czynniki działające w czasie trwania małżeństwa:
uwarunkowania zewnętrzne,
uwarunkowania wewnętrzne.
Kościół powinien zgodzić się na seks przed ślubem
Wojciech Żmudziński SJ
- Dlaczego Kościół nie chce zaakceptować seksu przed ślubem. Przecież, jeśli dwoje osób się kocha, to co w tym złego – pyta dwudziestoletnia Magdalena. - Moi rodzice nie mają nic przeciwko temu – dodaje Marek. Nawet kupili nam meble do mieszkania. A są przecież praktykującymi katolikami. Moim zdaniem Kościół powinien zgodzić się na seks przed ślubem.
Tym prowokacyjnym cytatem z rozmowy z „młodą parą”, chcę rozpocząć dyskusję nad pomysłem, jaki zrodził się podczas mojej osobistej refleksji nad rozpowszechniającym się wśród młodych katolików „wspólnym zamieszkiwaniem” przed ślubem. Zdradzę mój pomysł już na samym początku, aby zaoszczędzić zbytniego stresu środowiskom Frondy i ostudzić entuzjazm czytelnikom prasy antykatolickiej. Otóż uroczysty ślub w Kościele połączony z weselem nie koniecznie musiałby być sakramentem. Można byłoby przystąpić do niego dużo wcześniej, w zakrystii, w obecności świadków, bez hucznej ceremonii. Natomiast uroczystość zaślubin, zorganizowaliby małżonkowie w parafialnym kościele w dowolnym czasie, gdy stać ich będzie na suknię ślubną i wesele. Taki ślub można byłoby nazwać „uroczystym rozpoczęciem pożycia małżeńskiego”. Jest to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich, którzy odkładanie „kościelnego ślubu” usprawiedliwiają brakiem funduszy na konieczne w takiej okazji zakupy i na zorganizowanie weselnego przyjęcia. A takich par spotkałem wiele. Rozmawiając z nimi o moim pomyśle, spotkałem się z niedowierzaniem, że Kościół jest w stanie kiedykolwiek wyjść z podobną propozycją. W wielu wypadkach, przyznali jednak, że takie postawienie sprawy bardzo by im odpowiadało.
1. Jak nie mówić o małżeństwie?
Jako niespełna dwudziestolatek zostałem kiedyś zapytany przez księdza, czy nie chciałbym wstąpić do seminarium duchownego. Odpowiedziałem, że nie, bo myślę o małżeństwie. Usłyszałem wtedy: No wiesz, jest jeszcze inny, wyższy rodzaj miłości niż miłość eros – agape… Nie przekonały mnie te słowa. Odebrałem je jako próbę agitacji. Nie wydawało mi się także, aby w życiu mojego rozmówcy ten specjalny rodzaj miłości jakoś szczególnie promieniował…
Inny przykład: przed laty na wykładzie inauguracyjnym wygłaszanym przez pewnego księdza w Studium nad Małżeństwem i Rodziną usłyszałem: Małżeństwom nie są potrzebne żadne poradniki erotyczne, ponieważ człowiek to zwierzę inteligentne i na pewno sobie poradzi. To, czy i w jakim stopniu poradniki erotyczne są potrzebne czy nie, może być dyskusyjne, ale skojarzenie aktu małżeńskiego z czymś zwierzęcym wydaje się nie do przyjęcia.
Trzeci przykład jest najmniej drastyczny: podczas mszy chrzcielnej młody kapłan rozpoczął homilię od słów: Pierwszym i najważniejszym celem małżeństwa jest rodzicielstwo. Właśnie przygotowywałem wykład z duchowości małżeństwa, i przy całej mojej dobrej woli z takim sformułowaniem nie mogłem się zgodzić
- Małżeństwo - Wielka Tajemnica wiary (Niedziela 41/2004)
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-04-24, 16:30
Apostoł Paweł – wróg małżeństwa?
„(…) dobrze jest mężczyźnie nie łączyć się z kobietą (…) pragnąłbym, aby wszyscy byli jak ja sam [tzn. stanu wolnego] (…) Jesteś wolny? Nie szukaj żony!” (por. 1 Kor 7,1.7.27)
Rzeczywiście, po przeczytaniu powyższych stwierdzeń Apostoła czytelnik może odnieść wrażenie, że ich Autor sugeruje, iż jedyną właściwą drogą dla chrześcijanina jest życie bezżenne. To zestawienie słów św. Pawła ma jednak wielką wadę, zresztą typową dla pewnych artykułów prasowych, opracowań historycznych czy innych dzieł naukowych (albo raczej „naukawych”): cytuje się tylko to, co pasuje do tezy założonej z góry, nie uwzględniając ani kontekstu, ani uwarunkowań danych wypowiedzi.
Od pierwszych wieków istnienia Kościoła otaczano wielkim szacunkiem życie dziewicze podjęte dla Królestwa Bożego. Była to pewna nowość w ówczesnym środowisku. Owszem, w religiach pogańskich zdarzało się, że kapłanki (np. rzymskie westalki) były zobowiązane do życia w dziewictwie, jednak nie miało to żadnego związku z sytuacją chrześcijanek. Każda nowość niesie jednak ze sobą różne znaki zapytania; nie dziwi nas zatem, że w pewnych kręgach szerzyło się radykalne, wręcz niezdrowe rozumienie chrześcijańskiej ascezy: „złem jest małżeństwo, podobnie jak złem jest jedzenie mięsa czy picie wina” (chorowity Tymoteusz, uczeń św. Pawła, zrezygnuje z picia wina, by nie dać złego przykładu swym radykalnym „owieczkom” i dopiero wyraźny nakaz Apostoła ocali jego słaby żołądek przed przykrymi konsekwencjami popijania posiłków zimną wodą).
Boże, w majestacie nieskończony,
który stworzyłeś nas na swoje wyobrażenie,
pomóż nam dostrzegać w sobie wzajemnie podobieństwo Twoje i szanować siebie.
Miłości niepojęta,
który w Synu swoim umiłowałeś nas do końca, odnawiaj w nas miłość,
ślubowaną przed Twoim ołtarzem, aby w nas nie gasła i nie słabła,
abyśmy miłując się wzajemnie,
szukali Twojej woli na każdy dzień.
Boże, który wierny jesteś w obietnicach swoich,
Boże wieczny i niezmienny,
wzmacniaj nasze słowo wierności małżeńskiej,
aby nie zwyciężyła nas słabość,
aby niebezpieczeństwa nas nie pokonały,
ale by jaśniała wierność w naszym związku ku Twojej chwale i naszemu dobru.
Amen.
http://www.ppp.opole.pl/viewpage.php?page_id=128
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.