Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Rozważania na czas adoracji
Autor Wiadomość
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-27, 19:12   Rozważania na czas adoracji

O cierpieniu
Gdy słuchamy o życiu Jezusa najbardziej nam się podoba okres Jego 3 lat działalności, gdy uzdrawiał, wskrzeszał, rozmnażał chleb. Jezus z tego czasu bardzo podobał się również Jego współczesnym. Być może dlatego za Nim chodziły takie tłumy.
Lecz trudno jest nam zaakceptować koniec Jego działalności. Gdy Jezus, po ludzku rozumując, ponosi klęskę, aresztowany , opuszczony przez uczniów, zdradzony, bestialsko zbity, zostaje w końcu wyśmiany i haniebnie zamordowany. Totalna kompromitacja.
Może się wydawać, że ta końcówka zupełnie nie pasuje do tego pełnego sukcesów 3 letniego okresu Jego działalności. Nie mogli tego zaakceptować również Jemu współcześni, dlatego wręcz z nienawiścią odnieśli się do Jezusa, gdy zobaczyli Jego słabość. Bo wtedy poczuli się oszukani, poczuli że ktoś zawiódł ich nadzieje.
Gdy patrzymy na nasze życie to chcielibyśmy , by był w nim obecny Jezus z tego 3 letniego okresu Jego działalności, pełnego cudów i sukcesów.
Gdy spotyka nas cierpienie, zwykle myślimy Jezu przyjdź z tą mocą jaką wtedy okazałeś, gdy chodziłeś po Ziemi Palestyńskiej.
Rzadko kiedy przyjmujemy cierpienie w taki sposób jak to zrobił Jezus, w pełnym zaufaniu Ojcu,

„Ojcze nie moja wola , lecz Twoja niech się stanie.”

Bóg nie chce żebyśmy cierpieli, lecz czasem jest to jedyna droga by ktoś się nawrócił i zbliżył do Boga.
Bóg wie co nas czeka i zależy mu na tym, byśmy byli szczęśliwi naprawdę, nie tylko w tej danej chwili, chce żebyśmy byli szczęśliwi całą wieczność, droga do tego niestety wiedzie czasem przez krzyż, który jest próbą naszej miłości do drugiego człowieka, miłości do Boga. Czy wytrwamy? To będzie zależało od naszego oparcia się na Jezusie, a nie naszych siłach.
Dlatego, gdy spotka nas cierpienie to prośmy: Boże , daj mi poznać Twoją wolę. Niech w tym cierpieniu spełni się Twoja wola. Jeżeli Bożą wolą będzie wtedy danie nam zdrowia, to usunie przeszkody do uzdrowienia. Jeżeli to cierpienie jest po to, by nas przemienić, to da potrzebną łaskę do przemiany. Jeżeli jest po to, żeby nas nauczyć polegania na Bogu, a nie na własnych siłach, to da łaskę ufności, jeżeli to cierpienie ma przyprowadzić nas z powrotem do Boga, to pomoże zbliżyć się do Niego.

„Spokój nie polega na tym, by nie doznawać utrapień, krzyży. Dopóki dusza jest złączona z ciałem, będzie doznawać przejść. Spokój zależy od miłości.”
Jezus do Kunegundy Siwiec /str.50/

[ Dodano: 2010-03-27, 19:15 ]
Przyjdźcie choć nie macie pieniędzy

„O wszyscy, spragnieni, przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem i waszą pracę na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a wasza dusza żyć będzie.” Iz. 55, 1-3.

Tak mówi Pan Bóg w Biblii ,w Księdze Izajasza.
Mówi o naszej głębokiej potrzebie, której nie możemy zaspokoić naszymi wysiłkami,ani pracą ani nabywaniem różnych dóbr. Naszym najgłębszym pragnieniem jest by nas kochano, bezinteresownie i prawdziwie . Tęsknimy za tym całe życie i nie możemy tej tęsknoty zaspokoić. Dlatego,że tylko Bóg może dać nam taką miłość, która wypełni całe nasze serce.
Bo nasze serce zostało stworzone na miarę Boga i tylko Bóg może je napełnić.
Jednak boimy się przyjąć miłość Boga do nas. Jest tak dlatego, że być może, ktoś kiedyś, kto był bliski nam zawiódł to oczekiwanie i przez to głęboko zranił. Dlatego trudno jest nam teraz przyjąć czyjąś miłość. Nawet jeżeli jest to miłość samego Boga.
Ten strach przed zawodem, powtórnym zranieniem naszego najgłębszego oczekiwania-pragnienia miłości, może sprawić, że będziemy się modlić, uczestniczyć we mszy, czy adoracji, ale nasze serce dalej będzie zamknięte.
Umieramy z pragnienia miłości będąc blisko jej źródła.
Jezus jest tu obecny w Najświętszym Sakramencie. Chce się z nami spotkać i dać nam to czego najbardziej pragniemy. Ma też moc uleczenia tych zranień, które zamykają nas na Jego miłość.
Oddajmy mu to, co najbardziej zraniło nasze pragnienie bycia kochanym. Zarówno w dzieciństwie jak i w życiu dorosłym. Jego miłość jest większa niż te zranienia.

Jezus zdaje się mówić: O gdybyś wiedział jak bardzo cię kocham, to byś się rozpłakał.

[ Dodano: 2010-03-27, 19:18 ]
Błogosławieństwo Boga, czy jeszcze go potrzebujemy?

W czasie adoracji, Jezus udziela nam szczególnego błogosławieństwa.
Czy jest ono nam potrzebne? Dziś wydaje się , że nie potrzebujemy Bożego błogosławieństwa, że świetnie sami dajemy sobie radę w życiu. Tymczasem zapominamy, że żyjemy w świecie, gdzie toczy się wojna między dobrem, a złem , między Bogiem, a diabłem, a linia frontu przebiega przez nasze serca. W tej wojnie diabłu zależy na tym, byśmy odwrócili się od Boga, a gdy już zostaniemy sami , wtedy jesteśmy bezbronni wobec rozwiązań i propozycji płynących od diabła, a nawet jesteśmy przekonani, że robimy dobro i wydaje się nam, że to są nasze pomysły.
Tak było w Raju, atak szatana na Ewę miał na celu zniszczenie zaufania do Boga: to co mówił wąż, oznaczało: Bogu nie można wierzyć , coś przed wami ukrywa. Gdy Ewa w to uwierzyła, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i sama zadecydować, co powinna zrobić. Wydawało się jej, że postąpiła słusznie, tymczasem zrobiła to, co chciał wąż, niszcząc tym samym więź z Bogiem, dzięki której była szczęśliwa.
Wobec ataków złego, jesteśmy zbyt słabi, żeby polegać tylko na własnych siłach. W naszym życiu, potrzebujemy Bożego błogosławieństwa, które otoczy nas łaską Boga tak jak tarczą. Wzmocni nas i uzdrowi wszelkie zranienia, udzieli mocy, zapewniającej skuteczność wszelkich przedsięwzięć.
Potrzebujemy błogosławieństwa nie jako dodatku do naszych działań, ale jako ich fundamentu.

[ Dodano: 2010-03-27, 19:19 ]
„Jestem , który Jestem”

Abyśmy mogli być przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie, nie jest potrzebne nasze skupienie, Obecność Jezusa jest niezależna od naszego skupienia. Jego obecność nie jest nawet zależna od naszej wiary, naprawdę Jezus jest, niezależnie od tego, czy w to wierzymy, czy nie. On po prostu Jest. Bo jest Bogiem, „Jestem, Który Jestem”.
Mimo, że istnieje niezależnie od nas, oczekuje naszej wiary i miłości. Dlaczego? Są one potrzebne, aby możliwe było spotkanie. Może ktoś powiedzieć, że łatwiej było tym co go widzieli. Czy rzeczywiście? Ile to razy nie mógł zrobić żadnego cudu z powodu małej wiary, a ile to razy wątpili w Niego, mimo, że widzieli cuda. Do spotkania dochodziło z powodu serca pełnego wiary, jak u tej kobiety, cierpiącej na krwotok, która dotknęła Jezusa płaszcza, pomimo wielkiego ścisku tłumu naciskającego wokół, były to warunki absolutnie nie sprzyjające skupieniu.
To wiara otwierała ludzi na spotkanie z Jezusem, które owocowało łaską. Jeżeli brak nam wiary, to Mu to powiedzmy. A jeżeli będziemy w tej prawdzie i ubóstwie niewiary trwać przed Nim obecnym w Najświętszym Sakramencie, z pewnością nie będzie to czas bezowocny. Jezus nie pozostanie wobec nas obojętny .

[ Dodano: 2010-03-27, 19:21 ]
Jezus zaprasza nas do bliskiej relacji z Nim.

Zostaliśmy stworzeni przez Boga do relacji. Tylko w niej jesteśmy w stanie w pełni żyć. Najpełniej zaś w relacji z Bogiem.
Grzech pierworodny przerwał tą najważniejszą dla nas więź i zaburzył kontakty z ludźmi. Zaczęliśmy żyć niezależnie od Boga, przychodząc do Niego, wtedy, gdy czegoś potrzebujemy. Kiedy jesteśmy nieszczęśliwi, zwracamy się do Jezusa: pomóż nam, a wtedy słyszymy: zbliż się do Mnie, wejdź ze Mną w bliską więź, żyj mną na co dzień, nie tylko przez chwilę odmawiając pacierz lub będąc na mszy, czy adoracji. Ja chcę żebyś dał mi 100% swojego serca, umysłu, możliwości, chcę Cię całego, i każdą chwilę Twojego dnia. Takie było Jego największe przykazanie: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całym swoim umysłem , ze wszystkich sił.”
Gdy to słyszymy , wydaje się nam, że Bóg nie rozumie nas, myśmy przyszli, do Niego z prośbą by dał mężowi pracę, pomógł wyjść z długów, uzdrowił z ciężkiej choroby alkoholizmu, bądź depresji, by nawrócił bliską osobę, albo ocalił czyjeś małżeństwo. Jezu, o czym Ty mówisz, ja chcę, żebyś mi pomógł, a Ty mówisz, żebym Cię kochał. Myślimy, to nieporozumienie, i wtedy odchodzimy od Boga i dalej staramy się po swojemu sobie radzić w życiu.
Jezus we wczorajszej Ewangelii mówił: „ Ja sam z siebie nic czynić nie mogę” . Wszystko co robił wypływało z Jego więzi z Ojcem, wskrzeszanie umarłych, uzdrawianie chorych, rozmnażanie chleba. Tymczasem my chcemy żyć, działać sami bez relacji z Bogiem, chcemy tylko, żeby nam pomagał.
Tymczasem Jezus chce nam powiedzieć, że jedynie w łączności z Nim możemy dostać to, o co właśnie prosimy, bo Jego dary, jego miłość mogą nas zmienić , uszczęśliwić , uzdrowić , polepszyć nasze życie tylko wtedy, gdy będziemy w relacji z Nim.
Gdy Jezus dokonywał uzdrowień , mówił często: Twoja wiara Cię uzdrowiła. Chciał przez to powiedzieć, że nasze zdrowie , uwolnienie od chorób rodzi się w relacji z Nim. Będąc w bardzo bliskiej relacji z Jezusem nie tylko sam się zmieniasz, ale i zmieni aja się inni ludzie wokół Ciebie, a to może mieć wpływ również na warunki Twojego życia materialnego rodzinnego i Twoje zdrowie.
Jezus zapraszając do bliskiego życia razem z Nim, tak naprawdę zaprasza do wejścia w bardzo intymną relację Boga Ojca, Syna i Ducha św. . Bóg chce się podzielić z każdym z nas tą miłością, radością wolnością, światłem , jakie są owocem miłości między 3 osobami Trójcy Przenajświętszej.

Co odpowiemy Mu na to zaproszenie?

[ Dodano: 2010-03-27, 19:27 ]
Sposób działania Boga to współpraca.

Często do Boga przychodzimy trochę jak do supermarketu:

Witam Cię Boże!
Poproszę: o zdrowie, pieniądze, powodzenie.
Dziękuje. Do następnego razu.
[/i]

Tymczasem Bóg nie chce, żeby go tak traktować.
Gdy zwracamy się do Niego, to proponuje współpracę.
Przyjrzyjmy się konkretnym przykładom z Biblii, ukazującym sposób w jaki Bóg działa:
Na początku, gdy stworzył Ziemię , a potem człowieka, to zaprosił go od razu do współtworzenia tego świata i panowania nad nim.
Potem, gdy postanowił zbawić człowieka, to znów zaprasza go do współpracy w zbawczym dziele. Mógłby sam go zbawić, lecz nie, proponuje Maryi by przyjęła Zbawiciela, powierza jej i Józefowi Jego losy i bezpieczeństwo. Cóż za pokora i uniżenie w tej zależności na jaką Bóg się decyduje.
Gdy Jezus dorasta i rozpoczyna działalność, która jest owocem relacji z Ojcem niebieskim, to widzimy taki sam sposób działania.
Przemieniając wodę w wino posługuje się ludzką pracą i czymś bardzo dostępnym: wodą. Wplata ludzkie działania w swoją cudowną interwencję. A przecież mógł po prostu zrobić taki hokus pokus i w tych naczyniach od razu pojawiłoby się wino.
Z kolei gdy rozmnaża chleb, to wręcz mówi do uczniów: „wy dajcie im jeść”.
A potem prosi o to, co mają i to właśnie te parę ryb i chlebów ulega cudownemu rozmnożeniu. A przecież mógłby po prostu sprawić, że te tysiące ludzi nie byliby głodni.
Gdy zobaczymy jak wskrzesza Łazarza, to znów widać to zaproszenie do współdziałania, rozwiążcie go, dajcie mu jeść, jakby dokonuje cudu w sposób niedokończony, a nie mógłby sprawić ze bandaże same by opadły i Łazarz wskrzeszony, nigdy już nie musiałby cierpieć głodu, taki cudowny „full serwis”.
Nie taki nie jest sposób działania Miłości. Bóg zaprasza do zbawczego działania człowieka. Robi coś jakby niedokończonego, czyniąc miejsce na współdziałanie. Jest w tym tak dużo szacunku i zaufania do człowieka. Zdaje się mówić: Przyjmij Mnie do swego życia, niech te cuda, o które prosisz będą owocem miłości, jaka będzie między nami. Tak jak te cudowne uzdrowienia i wskrzeszenia były owocem Mojej relacji z Ojcem.
Jezus zaprasza , jaka jest moja odpowiedź?

[ Dodano: 2010-03-27, 19:30 ]
„Ten lud czci mnie tylko wargami, lecz sercem daleko jest ode mnie” /Mk. 7/

W kontakcie z Bogiem zwykle dużo używamy słów. Czasem, gdy chcemy się modlić, to modlimy się mechanicznie, ustami, a nie sercem. W zapiskach Gabrieli Bossis , do której mówił Pan Jezus możemy przeczytać takie słowa Pana Jezusa:
fragmenty z pism Gabrieli Bossis

„Dlaczego mówisz do Mnie, tak jakbym był bardzo daleko? Jestem bardzo blisko … w twoim sercu.”
Str. 42 t.1

W tramwaju: „ Powiedziałam Mu: Proszę, rozpal miłością wszystkich, którzy są w tym tramwaju. Odpowiedział ze smutkiem: Oni nie chcą.”
Str. 60, t.1

Niech modlitwa nie będzie dla ciebie umęczeniem. Czemu zadajesz sobie tyle trudu? Niech to będzie czymś zupełnie prostym i łatwym, ot pogawędka rodzinna…”
Str.60, t.1

Nie stawiaj sobie za cel, by wymówić ściśle wszystkie słowa modlitwy. Po prostu kochaj Mnie. Jedno wewnętrzne spojrzenie… Jeden uśmiech serdecznej przyjaciółki…”
Str. 63, t.1

„Widzisz, modlitwa, to jakby przewód: trzeba żeby jeden koniec uwagi utkwiony był w Bogu, inaczej łaska nie spłynie do duszy.”
W tramwaju odmawiałam machinalnie modlitwy patrząc na przechodniów i na sklepy. Powiedział mi łagodnie: „Gdybym był człowiekiem powiedziałbym ci po prostu: Czy drwisz sobie ze mnie?”

Słowa mają sens, jeżeli nie są puste. Bo Jezusa bardziej interesuje nie to co wyrażamy, ale to co jest w nas. Czasem za dużą ilością słów ukrywamy lęk przed prawdziwym spotkaniem z Bogiem, który przede wszystkim chce, byśmy byli przed Nim prawdziwi, a nie realizowali jakiś własny pomysł na naszą pobożność. Warunkiem prawdziwego spotkania jest bycie sobą, trudno mówić o prawdziwym spotkaniu, gdy ktoś kogoś udaje. Trudno nam będzie otworzyć się na Jezusa, rozmawiać z Nim, gdy będą w nas jakieś wewnętrzne zafałszowania., i to one utrudniają nam prawdziwy kontakt z Jezusem.Bycie sobą na spotkaniu z Jezusem obecnym np. teraz, w Najświętszym Sakramencie oznacza przyjście z tym wszystkim co jest w nas: zmęczeniem, zestresowaniem, samotnością, bezradnością, chaosem, brakiem wiary z każdym naszym brakiem, ale i dumą, zachwytem, radością, wdzięcznością.

Gdy spotykamy się z kimś kogo bardzo lubimy i mamy zaufanie, to wtedy szczerze dzielimy się tym wszystkim, co jest w nas. Na spotkaniu z Jezusem może być podobnie, tylko trzeba zacząć się z Nim spotykać, aby go poznać, polubić i nabrać zaufania, a potem szczerze się przed Nim otworzyć i nie tylko wargami, ale i sercem być blisko Niego.

[ Dodano: 2010-04-21, 09:35 ]
Jezus o katastrofie

To co się stało w Smoleńsku jest tajemnicą i wciąż będziemy się nad nią zastanawiać. Na pewno warto zobaczyć ją w świetle Ewangelii.
W czasach Jezusa również zdarzały się katastrofy, o jednej z nich możemy usłyszeć w Ewangelii św. Łukasza. Chrystus tak skomentował to nieszczęście.
/Łk.13, 4-5/
Czy „myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.”
Gdy Jezus mówi do Jemu współczesnych, że tak samo zginą, nie ma na myśli, tego, że spadnie na nich wieża tak jak w Siloam.
Porównuje tą śmierć tak nagłą i budzącą strach, do śmierci duchowej, jaką jest życie w odłączeniu od Boga, który jest źródłem naszego istnienia. Zarówno śmierć fizyczna jak i duchowa wydaje się nam bardzo odległa, czasem żyjemy tak , jakby miała nas nigdy nie dotknąć. Gdy słyszymy o takiej tragedii jak ta w Smoleńsku, zaczyna do nas docierać bliskość i realność śmierci fizycznej. Jednak Jezus chce położyć nacisk na to, że tak samo bliska i realna jest dla nas śmierć duchowa, jeżeli nie zaczniemy żyć w jedności i miłości z Nim. Dlatego nawołuje do powrotu do tej bliskości, która może nas ocalić od śmierci duchowej, gorszej niż śmierć fizyczna. Jak bardzo jest dla nas ważne, by nie umrzeć duchowo świadczy różnica między tym, jak sobie radził Jezus ze śmiercią fizyczną człowieka: tu bez problemu wskrzeszał umarłych, a tym co musiał zrobić , aby ocalić człowieka od śmierci duchowej,tu konieczne były straszne cierpienia fizyczne i psychiczne, aż do oddania życia na krzyżu.
Płacąc tak wysoka cenę za nasz powrót do Boga i pełnię życia, wzywa nas do zaufania Mu i oddania Mu siebie i swojej codzienności. Aby tak mogło się stać, prośmy Jezusa o doświadczenie Jego miłości do nas.
Duchu Święty, Mocy nieogarniona. Daj mi odwagę do szczerego odmówienia tej modlitwy.
Tak bardzo lękamy się, czy jesteśmy wartościowymi ludźmi. Każdego dnia w głębi serca słyszymy szept: jesteś gorszy od innych, jesteś grzesznikiem, nie dajesz rady. Tyle razy słyszeliśmy, że Bóg kocha nas, ale my to tylko wiemy, lecz tego nie doświadczamy. I dlatego brniemy w ślepą uliczkę. Szukamy Boga, ale znajdujemy ciągle marny obraz samego siebie. Pismo Święte mówi:
Miłość Boża rozlana jest w naszych sercach przez Ducha Świętego / Rz 5, 5/ Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. /Rz 8, 16/
Pokładając nadzieję w tych słowach, wołamy: Duchu Święty, rozlej się w naszych sercach po najskrytszych zakamarkach naszego JA. Obmyj nasze zranienia i lęki. Przeniknij tam, gdzie nie ma dostępu nasza myśl. Powstrzymaj nasze szaleństwo zazdrości, pożądliwości, pychy, kłamstwa. Spal wszystko, co budowaliśmy poza Bogiem, by dać sobie samemu iluzję wielkości. Obudź nas ze snu. Powiedz nam , tam, na dnie naszej tożsamości, że jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga. Niech to usłyszymy sercem, niech doświadczymy tego całym sobą. Pokaż nam nasze piękno.
AMEN AMEN AMEN

[ Dodano: 2010-04-21, 22:52 ]
Noe-patron na czasy zagrożenia.

Ostatnie dni są czasem wielu znaków Bożych. Najpierw katastrofa w Smoleńsku, gdzie ginie elita władzy w Polsce.Ludzie będący przedstawicielami narodu i jednocześnie odpowiedzialni za jego rozwój i kształt.
Takie zdarzenie można odebrać wielorako, ale jednym ze znaczeń może być ostrzeżenie dla narodu, że przekroczyliśmy jakąś Bożą granicę i czas na zmianę dotychczasowego postępowania. Wciąż brzmią w uszach słowa Jezusa: ” jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.” /Łk.13, 4-5/.
Krótko po tym zdarzeniu, nastąpiła erupcja wulkanu w Islandii, a pył wulkaniczny skutecznie sparaliżował komunikację lotniczą w Europie, przypominając jednocześnie o realnym zagrożeniu , jakie ze sobą niesie dla życia ludzi rozprzestrzenianie się gazów wulkanicznych .
To wszystko ma służyć uświadomieniu sobie, że nie jesteśmy Panami tego świata, ani naszych losów, że jest Bóg, dla którego nie jest obojętne to, co robimy.
Czy możemy znaleźć w Biblii jakieś światło na taki czas?
Gdy czytamy w Księdze Rodzaju o potopie, to Noe wydaje się być przewodnikiem na obecne czasy.
Zwykle, gdy czujemy zagrożenie, to staramy się sami jemu zaradzić, tymczasem Noe uważnie słuchał Boga i starał się dokładnie robić to, co mu kazał.Pokazuje nam przez to ,że w trudnej sytuacji, trzeba wsłuchiwać się w Boże wskazówki, nie przejmować całej odpowiedzialności za nasze ocalenie, gdyż Bogu bardziej zależy na nas niż nam samym.
Kolejna wskazówka:
Gdy chcemy siebie ocalić z jakiegoś zagrożenia, to trudno się otworzyć na czyjeś prowadzenie, trudno komuś zaufać. Gdy Noe budował Arkę, znajomi mogli z niego kpić, co ty robisz, po co tyle nakładów i pracy, to nic nie da ,może Ci się wydawało, że Bóg do Ciebie mówił, tracisz czas i siły, lepiej choć z nami poużywać życia. Tak długa budowa Arki na pewno rodziła wątpliwości i wystawiała na próbę zaufanie Noego do Boga.
Skąd czerpał siły by wytrwać w wypełnianiu woli Bożej ocalenia go z zagłady? W Biblii czytamy o nim, że był przyjacielem Boga w czasach powszechnego zepsucia. To wydaje się być źródłem jego zaufania i wytrwałości. I to jest ta najważniejsza wskazówka jaka nam przekazuje Noe. Zaprzyjaźnij się z Bogiem!
Do tej przyjaźni zaprasza nas również Jezus obecny w Najświętszym Sakramencie.
Proponuje nam życie w nieustannej zażyłości, ciągłym dzieleniu się tym, co przeżywamy i w czym uczestniczymy. Chciałby być członkiem najbliższej naszej rodziny, kimś do kogo zawracamy się z każdą sprawą. Przyjaźń z Jezusem, to także uznanie go za swojego Pana, czyli kogoś kto kieruje naszym życiem, przemieniającym nas po to, by nas ocalić przed życiem poza Nim, przed stanem śmierci duchowej. To uznanie go za kogoś najważniejszego w naszym życiu, to pozwolenie Mu by zatroszczył się o nas, to czerpanie od Niego nieustanie siły w codziennych zmaganiach. To nieustanna ufność, że Jemu zależy na nas.
Abyśmy mogli otworzyć się na przyjaźń z Nim prośmy Ducha św. o doświadczenie miłości Bożej w naszym życiu.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8