Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Jak zapanować nad zazdrością? Psychologowie są zgodni: zazdrość jest chorobą i to nieuleczalną. Dlatego trzeba nauczyć się z nią żyć. To trudne, ale możliwe. I konieczne.
Bo przecież rujnujesz życie nie tylko komuś, o kogo jesteś zadrosna, ale także sobie samej. dręczony partner, wcześniej czy później odejdzie, a ty zostaniesz sama, z poczuciem klęski. Nie staraj się jednak wyeliminować zazdrości całkowicie. I tak ci się to nie uda. powinnaś jednak panować na democjami. Spraw, by zazdrość była motorem działania, a nie udręką. Na początku przyjrzyj się sobie: kiedy najczęściej ogarnia cię smutek, żal, złość, gniew? Co się wtedy dzieje z twoim ciałem i umysłem? Gdy uświadomisz sobie z czym masz największy problem, łatwiej będzie z nim walczyć. Nie wiesz jak? Podsuwamy ci garść wskazówek.
Nie porównuj się z innymi
Pogódź się z tym, że zawsze znajdzie się ktoś od ciebie lepszy, atrakcyjniejszy, mądrzejszy, bogatszy, itd. Nieustanne porównywanie się z innymi wpędza cię tylko w kompleksy. Jest to także brak szacunku do samej siebie. Bo to oznacza, że czujesz się gorsza od innych.
Uwierz w siebie
Zaakceptuj siebie taką, jaką jesteś. Nie wierzysz w siłę swojej kobiecości? Częściej przeglądaj się w lustrze. Ale nie bądź krytyczna, nie wytykaj sobie mankamentów figury. Pomyśl raczej, co jemu w tobie tak się podoba. Biust? Talia? Nogi? Podkreśl to odpowiednim strojem. Gdy nabierzesz pewności siebie, przestaniesz patrzeć na każdą ładną kobietę jak na potencjalną rywalkę.
Żyj swoim życiem
Znajdź sobie jakieś absorbujące zajęcie, w przeciwnym razie będziesz stale koncentrować się na sprawach partnera. Mężczyźni często skarżą się, że kobiety (zwłaszcza gdy nie pracują), z nudów snują różne wizje „czego to oni nie robią poza domem”. A z czasem... zaczynają ich rozliczać! Nie ograniczaj też jego wolności. To tylko podsyci wasze uczucie!
Bądź (samo)krytyczna
Spójrz obiektywnie – na siebie i na niego. Może jakimś zachowaniem sama prowokujesz jego wybuchy zazdrości? A może to on przechodzi kryzys? Dowartościuj partnera – powiedz mu komplement, kup prezent, pokaż, że wciąż jest dla ciebie ważny. Miłość jest jak kwiat – niepodlewana usycha.
Doceń to, co masz
Przestań się łudzić, że inni mają lepiej! Jesteś zazdrosna, bo koleżanka ma bogatego męża, grzeczniejsze dzieci, lepszy samochód i mieszkanie? Pamiętaj – to ty tak widzisz! Ale czy tak jest naprawdę? Każdy ma swoje problemy. Uwierz – to, co dla ciebie jest zaletą, dla innych bywa wadą.
Opanuj złe emocje
Spisz wszystkie warianty, dla których dana sytuacja w ogóle miała miejsce. Ale nie koncentruj się wyłącznie na negatywnych emocjach. Jeśli np. twój mąż długo rozmawiał z pewną panią, to nie myśl od razu, że mają romans. Może to jego koleżanka z pracy? Twój problem szybko się zmniejszy, a przynajmniej nie przerodzi się w obsesję. Bo chyba jest ci miło, że on podoba się również innym?
Myśl pozytywnie
Zastąp negatywne uczucia pozytywnymi. Jeśli skręca cię na widok samochodu koleżanki, to wyobraź sobie, że jest twój. Myśl o tym, gdzie byś nim pojechała, itd. Następnie opracuj plan, żeby to marzenie urealnić. Dążenie do celu zminimalizuje twój problem. A zazdrość wygaśnie wtedy, gdy spełni się to, o czym marzysz.
Zdobądź się na szczerą rozmowęZanim oskarżysz partnera, np. o zdradę, wysłuchaj go. Ale powstrzymaj się od robienia mu wymówek. Unikaj też pytań zamkniętych, które zakładają, że oczekujesz jedynie zaprzeczenia bądź potwierdzenia. Może nie wiesz o wszystkim?
Nie kumuluj w sobie złości
Wygadaj się, ponarzekaj! Od czego masz przyjaciół? Rozmowa z bliskimi rozładowuje stres i pozwala spojrzeć na problem z dystansu. Jeśli to nie pomoże, koniecznie poproś o pomoc psychologa.
autor: Ewa Anna Baryłkiewicz (miesięcznik "Zdrowie")
konsultant: Sylwia Łącka z Centrum Pomocy Psychologicznej i Rozwoju Osobistego „FENIX” w Warszawie, www.centrumfenix.pl
Zazdrość jest nieodłącznym elementem relacji międzyludzkich. Na jednych działa motywująco, jednak dla niektórych jest to uczucie destrukcyjne. O zazdrości w związku opowie psycholog Justyna Świerczyńska z Gabinetu Psychologicznego w Gdyni
Uzależnienie od partnera może okazać się na dłuższą metę destrukcyjne dla związku.
Zazdrość jest nieodłącznym elementem każdej relacji opartej na miłości. Kiedy kochamy, pragniemy mieć na własność obiekt naszych uczuć, a tym samym usunąć potencjalne zagrożenie - rywala. Czując zazdrość pokazujemy więc, jak ważny jest dla nas nasz partner i jak bardzo go cenimy. Problemy zaczynają się, gdy uczucie to zaczyna podążać w zupełnie przeciwną stronę.
- Mówiąc o negatywnych wymiarach zazdrości często, zupełnie nieświadomie, mylimy ją z innym, na pozór podobnym uczuciem - zachłannością - mówi Justyna Świerczyńska. - Uczucie to pojawia się, kiedy czujemy, że nasz partner jest jedyną osobą, przy której czujemy się dobrze. Tylko on daje nam poczucie bezpieczeństwa i tylko on sprawia, że czujemy się atrakcyjni. Na pierwszym miejscu stawiamy więc swoje uczucia, nie licząc się z tym, czego potrzebuje druga osoba. Jej jedynym zadaniem jest bowiem, by nieustannie była obok nas, poświęcała nam uwagę, chwaliła nas i podziwiała. Gdy nie spełnia tych potrzeb, zaczynają się problemy.
Drobiazgowe pilnowanie terminów spotkań, brak zainteresowania życiem zawodowym partnera, niechęć do jego przyjaciół i rodziny - sygnałów przyszłych kłopotów może być wiele. Dlatego tak ważne jest, szczególnie kiedy wchodzimy w nowy związek, zwracanie uwagi na wszelkie oznaki zaborczości.
- Często, szczególnie przy nowej znajomości, bagatelizujemy niektóre sygnały, biorąc je za dowód miłości - wyjaśnia psycholog. - Jeśli partner źle reaguje na sytuacje, w których nie poświęcamy mu całkowitej uwagi, spotykamy się z innymi ludźmi, czy realizujemy swoje pasje, warto zastanowić się nad tym, w jakim kierunku rozwinie się ten związek.
Jedną z częstych reakcji zazdrosnego partnera jest urządzanie awantur - nie tylko w domu, ale nawet przy rodzinie czy znajomych.
- W takiej sytuacji warto zacząć od rozmowy i zapytać o powód takiego zachowania - mówi Justyna Świerczyńska. - Może się bowiem okazać, że nasz partner nie potrafi rozmawiać o swoich obawach w cztery oczy i potrzebuje obecności innych osób, żeby poczuć się pewniej. Problem zaczyna się wtedy, gdy mimo rozmów, tłumaczeń i zapewnień o miłości, wybuchy zazdrości wciąż się powtarzają. W takich wypadkach warto zastanowić się nad skorzystaniem z pomocy psychoterapeuty. Szczególnie w przypadku, gdy powodem zaborczości jest wspomniane nieuświadomione poczucie niskiej wartości.
Uzależnienie od partnera, który pełni rolę wiecznego opiekuna - matki lub ojca, może okazać się na dłuższą metę destrukcyjne dla związku.
- W takim związku cierpią obie strony - tłumaczy Justyna Świerczyńska. - Partner, który czuje się zmuszony do przyjęcia roli wiecznego pocieszyciela, jak i osoba zaborcza, która nie potrafi sama poradzić sobie z własną niepewnością i lękiem i samodzielnie budować wokół siebie poczucia bezpieczeństwa.
Gdy czujemy, że sytuacja wymyka nam się spod kontroli, a my coraz częściej ulegamy drugiej osobie rezygnując z kolejnych ważnych dla nas aktywności, warto najszybciej jak to tylko możliwe wyznaczyć granice własnej prywatności. Jeśli nie potrafimy tego zrobić sami, poprośmy o pomoc i wsparcie bliskie osoby. Im szybciej to zrobimy, tym łatwiej nam będzie przekonać naszego partnera do szukania pomocy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.