Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator
Osoby mające w swojej rodzinie osobę nadużywającą alkoholu, narażone są na silny stres. Stres ten spowodowany jest ciągłą niepewnością, brakiem poczucia bezpieczeństwa, nieprzewidywalnością tego, co się zdarzy, brakiem jednoznacznych reguł kierujących życiem rodzinnym, stosowaniem przez członków rodziny wobec siebie nawzajem przemocy psychicznej, a bardzo często również fizycznej. W rodzinie z problemem alkoholowym, zamiast nastawienia na czerpanie radości z życia i na rozwój, panuje nastawienie na obronę (przed przykrościami, przed zagrożeniem, przed rozpadem rodziny).
Takie pełne stresu życie, odbija się negatywnie na wszystkich członkach rodziny, a szczególnie bolesne konsekwencje ponoszą dzieci, które są istotami zupełnie bezbronnymi i całkowicie zależnymi od rodziców. W odpowiedzi na zagrażające sytuacje rodzinne w psychice dziecka powstają mechanizmy obronne: zamrożenie uczuć, tłumienie uczuć, projekcja, zaprzeczanie; tworzą się też schematy funkcjonowania (role) ułatwiające przetrwanie w trudnych, będących ponad siły dziecka warunkach: rola bohatera rodzinnego, kozła ofiarnego, dziecka niewidzialnego, maskotki. Innymi słowy, dzieci takie wyrastają w przekonaniu, że są niepotrzebne, nieważne, że nie zasługują na miłość, że nie mają prawa realizować swoich potrzeb, że nie mogą nikomu zaufać, a nawet wierzą, że to one są winne temu, iż rodzic pije.
Trudne doświadczenia bycia dzieckiem pijącego ponad miarę rodzica, pozostawiają w psychice dziecka trwałe ślady, które determinują uczucia, myśli i zachowanie nawet w jego dorosłym już życiu, rozszerzając się także na kontakty pozarodzinne. Ślady te tworzą tzw. syndrom DDA - specyficzną konstrukcję psychiczną, powodującą problemy w funkcjonowaniu psychicznym i społecznym dorosłego dziecka alkoholika. Co prawda dorosłe dzieci alkoholików (DDA) mogą mieć wszystkie rodzaje zaburzeń emocjonalnych i adaptacyjnych, występujących u osób, które żyją w ustawicznym stresie czy doświadczają traumatycznych przeżyć, jak na przykład nerwice, zespół stresu pourazowego, zaburzenia zachowania, jednak szkody psychologiczne, jakie powstały w dzieciństwie alkoholowym, mają też swoją specyfikę.
Specyfika dotyczy:
Osób, które są sprawcami traumatycznych przeżyć, czyli rodziców. Powinni oni stanowić naturalne źródło miłości, oparcia i bezpieczeństwa; mają niezwykłą pozycję w stosunku do dziecka, jakiej nikt inny w dorosłym życiu nie jest w stanie zająć; są najważniejszymi adresatami uczuć dziecka, są też niezastąpieni w zaspokajaniu jego potrzeb;
Miejsca i czasu, czyli domu rodzinnego, który naturalnie jest traktowany przez ludzi jako miejsce schronienia i oparcia, a w rodzinach alkoholowych jest miejscem powtarzania przez lata doświadczeń traumatycznych;
Szczególnej atmosfery panującej w rodzinie alkoholowej, czyli stałego zagrożenia, nieprzewidywalności zdarzeń, chwiejnych autorytetów i norm, odwróconych ról i celów rodzinnych;
Samych doświadczeń, takich jak przemoc, nadużycia seksualne, życie w chaosie, odrzucenie przez rodziców, różnego rodzaju manipulacje emocjonalne z ich strony. Te doświadczenia znacznie przekraczają naturalne dla dziecka sposoby radzenia sobie z trudnościami;
Reakcji rodziców na przeżycia dziecka (negowanie jego uczuć i spostrzeżeń, wpędzanie w poczucie winy) i na zgłaszane przez dziecko potrzeby (ignorowanie lub karanie).
Do problemów tych należą m.in.:
trudności w kontaktach z innymi ludźmi, szczególnie z autorytetami,
trudności w budowaniu głębokich związków uczuciowych,
trudności w kontakcie z samym sobą, niezdolność odczuwania własnych potrzeb,
nieumiejętność radzenia sobie z trudnymi sytuacjami,
potrzeba stałego kontrolowania siebie i innych,
negatywny obraz własnej osoby, poczucie własnej nieatrakcyjności,
niskie poczucie własnej wartości z jednoczesnym stawianiem sobie wysokich wymagań,
postrzeganie świata jako wrogiego,
cierpienie psychiczne,
lęk przed odrzuceniem,
lęk przed zmianą,
ciągłe napięcie, poczucie zagrożenia nawet gdy nic złego się nie dzieje,
poczucie niedostosowania, negatywnej odmienności, izolacji.
Dorosłe dzieci alkoholików charakteryzują się wyższym nasileniem objawów psychopatologicznych (wysokie wskaźniki depresji, lęku i nadwrażliwości interpersonalnej) niż osoby zdrowe. DDA mają również istotnie niższe niż osoby zdrowe poczucie sensu życia, zaradności życiowej oraz zrozumiałości siebie i innych ludzi.
Dziedzictwem dorosłych dzieci alkoholików są również pozytywne cechy (np. często osiągają sukcesy, potrafią z prawdziwym zaangażowaniem pomagać innym ludziom, itd.), jednak syndrom DDA w większości przypadków jest źródłem cierpień i ograniczeń rozwoju. Jednak dziś wiemy już, że dorosłym dzieciom alkoholików można udzielić pomocy (poprzez np. umożliwienie uzyskania informacji o wpływie choroby alkoholowej na poszczególnych członków rodziny, udzielenie pomocy psychologicznej), w wyniku której zaczynają wieść bardziej owocne życie.
Destrukcyjne schematy powstają we wszystkich sferach osobowości człowieka:
w sferze emocjonalnej - urazy, zespół stresu pourazowego, nerwice. Lęk, poczucie zagrożenia jest podstawową reakcją emocjonalną, a napięcie stałym tłem uniemożliwiającym relaks i odpoczynek. Następuje zamrożenie uczuć, może też pojawić się nadwrażliwość i awaryjna reakcja na bodźce zmysłowe. Występują liczne zaburzenia seksualne;
w sferze poznawczej - powstają sztywne, słabo poddające się korektom przekonania dotyczące porządku świata, relacji z ludźmi, własnej roli. Aktualne wydarzenia są interpretowane z perspektywy doświadczeń z dzieciństwa. Często występują natrętne myśli, obsesyjny charakter ma zwłaszcza myślenie negatywne. Niektóre osoby mają rozbudowane myślenie magiczne;
w strukturze Ja - powstaje sztywny, negatywny obraz samego siebie. Obniża się poczucie własnej wartości przy jednoczesnym stawianiu sobie bardzo dużych wymagań lub rzadziej całkowitym odpuszczeniu sobie. Silne są tendencje autodestrukcyjne (niszczenie i karanie siebie). Tożsamość zbudowana jest w dużej mierze na cierpieniu i zdolności do radzenia sobie. Często występują zaburzenia tożsamości płciowej.
Najbardziej schematy te są widoczne w obszarze kontaktowania się z innymi ludźmi, gdzie występuje silny konflikt pomiędzy wiecznie niezaspokojoną potrzebą miłości i bliskości a lękiem przed odrzuceniem, głęboką nieufnością oraz poczuciem zagrożenia w bliskim kontakcie.
W dorosłym życiu, kiedy zmieniły się warunki i ważni stają się inni ludzie niż rodzice, kiedy nie ma tylu drastycznych zagrożeń i wreszcie trzeba żyć, a nie przetrwać, mocno utrwalony sposób na przetrwanie, jaki wytworzyło sobie dziecko alkoholika, zaczyna bardzo przeszkadzać. A ponieważ jest używany nieświadomie, DDA czuje się coraz bardziej zagubione i niezrozumiane w dorosłym świecie. Jest to błędne koło: im bardziej ktoś taki czuje się zagrożony, tym bardziej stosuje wypróbowane sposoby radzenia sobie, ale im częściej je stosuje, tym gorzej jest odbierany przez otoczenie, znajduje więc potwierdzenie swego wrogiego widzenia świata i jeszcze mocniej się broni, a to znowu zmusza świat do odsuwania się i okazywania niechęci. Pułapka zamyka się.
Co niedziela od godziny 21 do 23 prowadzone są w ANTYRADIO cyklu "Wieczorne rozmowy" na temat alkoholizmu, jego skutkach, problemach związanych z piciem i leczeniu, przykłady jak na nowo odzyskują zdrowie, kontrole nad sobą, swoim zyciem - autorem tych audycji jest Krzysztof AA Można ściągnąć do odsłuchania na Winamp z linku http://213.251.138.121:7000/listen.pls lub bezpośrednio ze strony www.antyradio.pl
W sieci toksycznych związków
Adriana Klos, psycholog i psychoterapeuta
Kobiety kochające „za bardzo” nie robią tego przez przypadek. Kierują się w życiu doświadczeniami zdobytymi w czasie dorastania i wychowywania się w rodzinach, z których przejęły charakterystyczne wzorce relacji między najbliższymi.
W takiej przeciętnej rodzinie, z której mogłaby się wywodzić kobieta ze skłonnościami do wchodzenia w toksyczne związki, można mówić na różne tematy, ale nigdy na tematy kluczowe. Nie wspomina się na przykład o problemach, które sprawiają, że rodzina nie funkcjonuje prawidłowo. Nikt nie może mówić o tym, co czuje, czego mu brak. Dramat rodzinny, na przykład alkoholizm ojca lub romans matki, jest utajniony. Rodzina zaprzecza faktom według zasady: "u nas się o tym nie mówi", obowiązuje zmowa milczenia, tworzą się tematy tabu.
Z takich doświadczeń z kolei wynika nieumiejętność radzenia sobie z ludźmi, z trudnymi sytuacjami, po prostu z życiem. Kobieta "kochająca za bardzo" nie potrafi zauważyć, że związek, w którym trwa, nie wychodzi jej na dobre. Nie może odejść od człowieka, który jej szkodzi, i pogrąża się w niewygodnym i wyniszczającym układzie. Nie dba o własne dobro, nie ufa swoim uczuciom i potrzebom, oszukuje sama siebie. Pociąga ją niebezpieczeństwo i skomplikowane sytuacje, podobne do tych, w jakich dorastała, stale otrzymuje ciosy od najbliższych. Jest do tego przyzwyczajona, jakby naprawdę wierzyła, że "kochać, to musi boleć".
Charakterystyka kobiet kochających za bardzo
Możesz podejrzewać u siebie skłonności do wchodzenia w toksyczne związki, jeśli:
dorastałaś w rodzinie dysfunkcyjnej, w której nie dbano o twoje podstawowe potrzeby emocjonalne;
twoi rodzice byli nieprzystępni emocjonalnie, wiec teraz pociągają cię nieprzystępni, nieczuli partnerzy;
jesteś nad wyraz odpowiedzialna i odczuwasz często poczucie winy;
nie doznałaś wsparcia i troski, więc teraz starasz się to komuś zapewnić, najczęściej partnerowi, który według ciebie tego potrzebuje;
bardzo boisz się odrzucenia i opuszczenia, więc zrobisz wszystko, byle tylko związek przetrwał. Nie potrafisz istnieć bez mężczyzny i bez cierpienia;
masz niskie poczucie własnej wartości, nie wierzysz w siebie ani w swoje prawo do szczęścia;
przywykłaś do braku czułości i wzajemności, więc jej nie oczekujesz. Sądzisz, że na to nie zasługujesz, ale wciąż się starasz zapracować na ten przywilej;
w związku żyjesz marzeniami, a nie widzisz realnej sytuacji;
swoje niezaspokojone potrzeby emocjonalne możesz zastępczo zaspokajać poprzez nadużywanie alkoholu, leków, narkotyków lub słodyczy;
masz skłonność do depresji;
mężczyzn sympatycznych i zrównoważonych uważasz za nudnych i nie jesteś nimi zainteresowana;
lubisz być pomocna i opiekować się partnerem, a tak naprawdę potrzebujesz kontroli i panowania nad związkiem. Wynika to z niezaspokojonej w dzieciństwie potrzeby bezpieczeństwa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.