Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Prawo kościelne o małżeństwie
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-12, 00:07   Prawo kościelne o małżeństwie

Prawo kościelne o małżeństwie
ks. prof. dr hab. Janusz Gręźlikowski


http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=1421
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-22, 14:33   

Znalezione przez Danka9 dziękujemy :-D

Nie każde nieudane małżeństwo jest nieważne

http://fronda.pl/news/czy..._jest_niewazne1
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-05-10, 22:07   

PAPIESKA RADA DS. RODZINY: VADEMECUM DLA SPOWIEDNIKÓW O NIEKTÓRYCH ZAGADNIENIACH MORALNYCH DOTYCZĄCYCH ŻYCIA MAŁŻEŃSKIEGO

Cnota czystości małżeńskiej "obejmuje zatem integralność osoby i integralność daru" (przyp: 8), i w niej płciowość "staje się osobowa i prawdziwie ludzka, gdy zostaje włączona w relację osoby do osoby, we wzajemny dar mężczyzny i kobiety, który jest całkowity i nieograniczony w czasie" (przyp: 9). Ta cnota, w tym co dotyczy intymnych stosunków między małżonkami, wymaga przestrzegania obiektywnych kryteriów, które "w kontekście prawdziwej miłości strzegą pełnego sensu wzajemnego oddawania się sobie i człowieczego przekazywania życia" (przyp: 10). Dlatego też, wśród podstawowych zasad życia małżeńskiego należy przypomnieć "o nierozerwalnym związku, ustanowionym przez Boga - którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać - między dwojakim znaczeniem tkwiącym w stosunku małżeńskim: między oznaczaniem jedności i oznaczaniem rodzicielstwa"

cały dokument tu:
http://www.kuria.gliwice....numer=3&art=359
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-22, 21:18   

Rozwód to nie kolejna opcja

Już zawierając małżeństwo, młodzi myślą o rozwodzie – mówi o. Mirosław Pilśniak, wieloletni duszpasterz rodzin.

Marcin Jakimowicz: Czy zauważył Ojciec, że dla młodych przygotowujących się do małżeństwa, rozwód jest po prostu jedną z opcji? Na wypadek, gdyby „nie wyszło”.
O. Mirosław Pilśniak: – Niestety, mam wrażenie, że ludzie dali sobie wmówić coś takiego, że jeśli małżeństwo się nie udaje, to pozostaje rozwód. To jest zupełne nieporozumienie, które tkwi w nas tak głęboko, że ludzie już na etapie zawierania małżeństwa zastanawiają się na tym, czy się rozwiodą, czy nie. Pojawia się to nawet w formie takiego pozornie niewinnego żarciku, który czasem słyszę, gdy młodzi przychodzą do kancelarii parafialnej. Mówią: „Ojcze, jesteśmy trochę zagubieni, nie wiemy, co mamy teraz załatwiać, bo my dopiero pierwszy raz…”. Ten żarcik ma rozładować napięcie, ale on w tle niesie w sobie coś bardzo groźnego, otwiera pewną furtkę. Strasznie się spinam, gdy słyszę to hasło.

Co Ojciec mówi narzeczonym, którzy pytają: Dlaczego Kościół tak radykalnie zakazuje rozwodów?– Kościół nie zakazuje rozwodów, bo nie jest instytucją policyjną. Kościół nie uznaje rozwodów – nie widzi sensu w próbach rozerwania istniejącego małżeństwa. Próba udawania, że małżeństwa nie ma, jest chowaniem się w krzakach, zamiast zmierzeniem się z niepowodzeniem życiowym. W deklaracji o nierozerwalności małżeństwa z jednej strony tkwi pewna restrykcja, że wierzący nie ma brać pod uwagę możliwości rozwodu jako jednej z opcji rozwiązania spraw konfliktowych, ale rzadko mówimy o nieprawdopodobnej obietnicy, która tkwi w nierozerwalności małżeństwa: człowiek otrzymuje od Boga raz na zawsze tego drugiego, ukochanego człowieka, którego nikt i nic nie będzie mogło mu odebrać. Żyłka mu pęknie, straci pamięć, zwariuje – nikt nie jest w stanie przekreślić, zniwelować tego małżeństwa. Posiadanie takiej nienaruszalnej rzeczy jest niewiarygodną obietnicą i wartością.

Ale my boimy się rzeczy stałych. Wszystko jest dziś na próbę. Nie ma nic pewnego. Nawet żenimy się na próbę…
– Tak, ponieważ nie mamy przekonania o istnieniu czegoś stałego, trwałego na świecie. Kultura postmodernistyczna zakłada, że lepiej wyobrażać sobie swoje istnienie w świecie, w którym nie ma niczego stałego: każdy ma swoją prawdę, swoją drogę… Problem w tym, że jeśli każdy zbuduje coś nietrwałego, bardzo indywidualnego, to w efekcie skończy się to potworną samotnością. Dewiza: „Żyjmy na maxa” jest desperacką próbą wypełnienia tej koszmarnej pustki, która tworzy się, gdy człowiek jest przekonany, że na tym świecie nie ma niczego stałego. Niedawno słyszałem reklamę: „Życie na maxa jest krótkie. Życie nie na maxa jest bezwartościowe”. Bzdura!

Przychodzą małżonkowie i mówią: rozwodzimy się, klamka zapadła. Czy zdarzały się Ojcu sytuacje, że po waszych spotkaniach pozostali małżeństwem?
– Jasne, że tak… W chwili próby załamania więzi diabeł podsuwa pokusę: rozwiąż tę sytuację, zwiewaj jak najdalej. To rozwiązanie narzuca się z dwóch stron; albo „ten drugi” okazał się nie taki, jakim go sobie wyobrażałam, albo „to ja zawaliłem, nie nadaję się, nie dojrzałem”. Czyli rozdrapywanie ran, szukanie w sobie winy. Czym innym jest jednak uznanie swoich ograniczeń i walka o małżeństwo, a czym innym bezradna kapitulacja. Duszpasterze często spotykają takie osoby. Pomocą jest dla mnie nowa pedagogika; umiejętność słuchania, zrozumienia drugiej osoby bez próby udzielania dobrych, powierzchownych rad. Człowiek bezradny, szukający jakiejś formy ucieczki, odkrywa, że tak naprawdę nie zależy mu na tej ucieczce. Nie chce nigdzie wiać, nie potrafi jedynie przeskoczyć problemów, które się przed nim piętrzą. Ta ucieczka mu się narzuca, narzuca mu ją otoczenie, ale on nie chce nigdzie uciekać. Podam przykład: jestem odpowiedzialny za fundację „Sto pociech”. Mamy w niej wielu świeckich mediatorów rodzinnych. Do mediacji trafiają osoby, które mówią: my już dłużej nie możemy razem żyć, musimy się rozwieść. Wybierają jednak, co ciekawe, mediatorów fundacji działającej przy Kościele, sprawdzają nawet czy są oni katolikami. Na mediacji z deklaracji „chcemy się rozwieść” wynika „tak naprawdę nie chcemy się rozwieść, ale nie wiedzieliśmy, co zrobić”. Te osoby potrafią zadeklarować to, z czym naprawdę przyszli. A przyszli po pomoc, a nie po rozwód.

I co im Ojciec mówi? „Rozmawiajcie”?
– Nie. „Rozmawiajmy”. Bo oni już rozmawiali, ale ta rozmowa zazwyczaj do niczego nie prowadziła.

Groziła „śmiercią lub trwałym kalectwem”?
– Była nieustannym ranieniem się. Człowiek bezsilny potrzebuje wsparcia i takie hasło: „rozmawiajcie” zwykle znaczy „nie mam dla was czasu”. Ważne jest to, by duszpasterz był w stanie wysłuchać drugiego człowieka, nie spiesząc się z udzielaniem gotowych recept. Dlaczego? Bo ten człowiek jest zagubiony i sam siebie nie rozumie. Taka zwykła ludzka rozmowa, gdzie nie udajemy, że mamy gotowy patent na rozwiązywanie problemów, pozwala człowiekowi gorączkowo szukającemu rozwiązań zrozumieć swą sytuację. To jest ogromna sztuka tzw. pomagaczy. Nie biec z gotową radą, ale słuchać. Radę to dają koleżanki zza biurka: „To rozwiedźcie się” (w domyśle „i dajcie mi święty spokój”). To zwykle bezmyślne rady wyczytywane z kolorowych pisemek. Z jednej strony w zasadzie nierozerwalności małżeństwa jest coś bardzo radykalnego. Ale pytanie: Czy człowiek, który deklaruje drugiej osobie miłość, zdecydowałby się na inną formę małżeństwa niż „na zawsze, z wszystkimi konsekwencjami i aż do śmierci”? W sytuacji kryzysu zagubiony człowiek zastanawia się, czy to na pewno tak było. Porady mistrzów duchowych są jednak od wieków jednoznaczne: w chwili kryzysu zastanów się, jakie były twoje pierwotne deklaracje. Pomyśl, jak zaczynałeś swą drogę, jakie były twoje intencje. I wówczas człowiek odkrywa, że przed laty zdecydował się, że będzie walczył o małżeństwo za każdą cenę. Tylko teraz nie wie, jak tę cenę zapłacić.

http://www.bosko.pl/klopotnik/?art=2457
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-22, 23:16   

Cytat:
w chwili kryzysu zastanów się, jakie były twoje pierwotne deklaracje. Pomyśl, jak zaczynałeś swą drogę, jakie były twoje intencje. I wówczas człowiek odkrywa, że przed laty zdecydował się, że będzie walczył o małżeństwo za każdą cenę. Tylko teraz nie wie, jak tę cenę zapłacić.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8