Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Komputer rozbija małżeństwo
Autor Wiadomość
Armin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 09:03   Komputer rozbija małżeństwo

Witam, jesteśmy małżeństwem już ponad 20 lat. Mamy dwoje dzieci, z tego jeden syn jest już dorosły, drugi to maluch. Od co najmniej sześciu lat żona przesiaduje na grach online czasami do 5-6 rano. Oczywiście nie jest to zawsze. Wiele o tym rozmawialiśmy, zawsze znajduje wymówkę a to że i tak nie może zasnąć a to że jej należy się chwila relaksu. Będąc przy komputerze jakby miała założone klapki na oczach prawie na nic nie reaguje. Gdy zwracam jej uwagę to albo bagatelizuje sprawę albo wybucha gniewem. W trakcie kłótni wyrzuca z siebie wszystkie żale do mnie i wskazuje ,że to wszystko moja wina a komputer to skutek. Prosiłem kiedyś jej najbliższą rodzinę o pomoc, bo prawie rzuciła pracę po takiej kłótni. Ale wybroniła się przed nimi, że to ja jej nie pomagam i zostaje sama z całą robotą. Problem się nasilił kiedy zaczęła parę lat temu dosłownie walczyć o dostęp do komputera ze starszym synem. Poprosiłem ich aby udali się ze mną do poradni psychologicznej. Pojechaliśmy, ale żona ukierunkowała rozmowę na temat agresji syna. Powiedziałem wtedy, że żona także ma problem z komputerem i agresją. To był powód aby więcej nie przyjechała do psychologa. Psycholog poradził aby dołożyć drugi komputer. Owszem pomogło w jednym przestali się szarpać. Teraz syn studiuje w innym mieście. Trwają ferie masa wolnego czasu, żona potrafi grać do 20 godzin dziennie. W czasie gdy ja jestem w pracy młodszy syn też gra. Parę dni temu po kolejnej kłótni, żona zakomunikowała mi, że to już koniec naszego małżeństwa. Oczywiście wina leży po mojej stronie. Wiem, że siecioholizm czy jak to nazwać to choroba. Tylko jak leczyć kogoś kto nie chce. Brak obiadów, kolacji bo trzeba by odejść od gry. Nie potrafię do niej dotrzeć, próba rozmowy jest kwitowana: "to już koniec naszego małżeństwa". Nie mam już siły, czasami i ochoty aby dalej walczyć. Myślałem już o całkowitym odłączeniu internetu. Ale czy to pomoże? Czy to zmieni nasze relacje? Są takie chwile kiedy, żona potrafi być czuła i wszystko jest ok, ale czy to nie usypianie mojej czujności? Już kiedyś parę razy deklarowała chęć zrobienia porządku ze swoim problemem, zawaliłem to bo zamiast od razu podjąć stanowcze kroki dawałem jej szansę żeby sama zdecydowała. Teraz obrywam za to. Moje uczucia do żony? Kocham ją i tylko dlatego żywię jakąś nadzieję że jeszcze można wszystko uratować. Proszę o wsparcie, modlitwę i radę. Pozdrawiam
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 11:25   

Armin napisał/a:
Wiem, że siecioholizm czy jak to nazwać to choroba



Armin nie choroba-a uzaleznienie.
I jak każde uzaleznienie wymaga kontaktu z Poradnią Uzaleznień.

Żona nie widzi problemu-bo dla niej nie ma problemu-czy to rozumiesz?????

Co możesz idz sam do poradni -do psychologa.
Dowiedz sie jak pomóc żonie.

Rada nie krytykuj,nie potepiaj,nie moralizuj-bo dla Ciebie to problem,a zona dopiero musi zobaczyc że ma problem.

Nic na siłę..........nieraz jest tak -ze poprzez kontakt z ulażnienionym -istnieje szansa wejścia do jego świata.

Zainteresowanie grą(umownie pasją),prosba o wytłumaczenie zasad,proste pytania czy wygrywasz,ilu graczy.

Mając kontakt-masz sznse z czasem powoli pokazywac problem,wyrywac do rzeczywistości i okazywac zonie że jestes nią zainteresowany-i jak to zwał tak zwał....jej pasjami.........

No cóz Armin-jestes mężem slubowałes to działaj ;-) ;-)


pozdrawiam
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 12:32   

jak każdy inny nałóg, pełni funkcję zastępczą…. Jak myslisz jaką u twojej żony..

Niewinnie zawsze wszystko się zaczyna, a kończy się tragicznie…
często nawet poza naszą świadomością problemu …

zawsze jest jeszcze kontroluje to… mogę przestac, to nie nałóg…są deklaracje, że się zmienię i już nigdy więcej…aż do
następnego razu i znowu i znowu…

Jeśli ktos chce się uwolnic od uzależnienia najpierw musi taki człowiek sam się uczciwie przyznać przed sobą do tego i sam chcieć cos z tym zrobić…
druga osoba niestety bez zgody pierwszej ma niestety związane ręce i jedynie może się chronić przed skutkami uzależnienia takiej osoby…
praca z uzależnienieniem jest bardzo trudna wymaga ogromnego wysiłku…
Problem z uzależnieniem, nałogiem pełni fukcje zastępcza… pełni przykrywke dla emocji z którymi sobie nieradzimy… z problemami nas przerastającymi… nałog wspaniale zastepuje te emocje fałszywie dajac na początku poczucie szczęścia…luzu, panowania nad sytuacja...
po czaasie jednak by wciaz czuć to samo trzeba coraz wiecej "uzależniacza" by zagłuszac siebie, i czuć te same euforie

Dlatego tez wychodzenie z uzależnienia jest bardzo trudne, osoba taka jest bezbronna wobec emocji jakie nią targają i bez pomocy specjalisty raczej trudne by sama sobie pomogła…

Dotąd jakis nałóg był forma zaradcza do panowania nad soba i swoimi emocjami…
po odstawieniu nałogu, jako formy uspakajania emocji, kiedy jeszcze nie ma utrwalonego nawyku zdrowego radzenia sobie z emocjami…
to ktoś taki czuje się słaby i bezbronny, tarczy jakiej uzywał do zasłaniania przed odczuwaniem jakiś emocji przecież nie ma…a nowe zachowania przecież muszą dopiero się utrawalic by osoba po odstawieniu czegoś doszła do równowagi emocjonalnej...
Stad w tym czasie człowiek takie jest bardzo drażliwy…

i dlatego często w walce z pokonywaniem nałogu go przegrywa, często jak robi to jeszcze sam, bez osoby pomagającej i utwierdzającej go w słuszności podjętej decyzji…
Dlatego zachowanie zony czasem miłe, czasem drażliwe świadczy o tym, że nie radzi sobie z problemem, lęk tylko przed opinią innych trzyma ją jeszcze przed podjęciem decyzji o leczeniu… terapii..boi sie pewnie osądu.. uciekając w zniewolenia

My zas niestety nie potrafimy tez dotrzec do takiej osoby, pomóc jej…. Bo wpływająca nas nałogi tej osoby.. utrudniając prawidłowe relacje…

Jedynie co możesz to wspierac zone w dążeniu do zrozumienia, iż ma problem… pomóc jej w wyjściu z niego… tak by nie czułą sie wtedy zmuszana, osaczona czy wyśmiewana...


Czasami trzeba jednak jeśli osoba nie chce uznac swojego problemu uciec się do radykalnego postawienia granic… jak nie skutkują normalne perswazje…
bo
…uzależnienie rządzi się prawami emocji a nie prawami rozumu.,
rozum osoby uzależnionej jest na służbie ochrony uzależnienia, więc nie da się przekonać człowieka takiego racjonalnymi zazwyczaj argumentami, by przestał zachowań niszczących siebie i swój organizm…
Z uzależnieniem można się trwale rozstać jak znajdzie się jakiś inny nowy sposób na radzenie sobie z emocjami niechcianymi…

rada... wspieranie zony, okazywanie jej czułosci by mogłą widzieć sie akceptowana taką jaka jest... a pewnie to było tez i przyczyna tego iż uciekłą w nałogi... samotność w zwiazku, brak twojego zainteresowania nią jako kobieta... brak komunikacji... uciekłą w świat iluzji z któego dziś sama nie wyjdzie... potrzebuje terapii
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 13:14   

Witaj Arminie....mnie zastanowiły te oto Twoje słowa:

Armin napisał/a:
W trakcie kłótni wyrzuca z siebie wszystkie żale do mnie i wskazuje ,że to wszystko moja wina a komputer to skutek.


Armin napisał/a:
Ale wybroniła się przed nimi, że to ja jej nie pomagam i zostaje sama z całą robotą.



Nic nie piszesz o tym, czy miała rację w tym, że poczuła się zostawiona w opiece nad domem, a jak wspominasz, pracę zawodową też miała.......Wiesz, uzależnienie to jedna sprawa, ale też ta sytuacja jest PO COŚ......Może po to, abyś spojrzał też na siebie, czy rzeczywiście mogła poczuć się przytłoczona obowiązkami.....czy doceniałeś jej wysiłki w prowadzenie domu....czy szanowałeś jej pracę..... Wiesz, to jest dla kobiety, żony, matki szalenie ważne.....Jeśli mąż tego nie dostrzega, nie szanuje naszej pracy włożonej w dom, lekceważy i bagatelizuje domowe obowiązki, bo "co to za praca, mycie garów" - to gaśniemy......Czy po Waszych wspólnych rozmowach (czy kłótniach) na ten temat, starałeś się przemyśleć słowa żony? Bo nic o tym nie piszesz.......Zainteresowanie grami sieciowymi prędzej czy później mija.......podejrzewam (znam trochę ten temat), że są to gry także społecznościowe, gdzie ma się kontakt z żywymi ludźmi grającymi jednocześnie w tę grę.....to wciąga, bo tam w tym wirtualnym świecie nie ma obowiązków, a można kreować postać jaką tylko się chce, być podziwianą, czuć zainteresowanie innych......Mężczyzna lubi swoją samotność, a kobieta chce, by się nią interesowano......jeśli tego nie dostają, szukają ujścia gdzieś indziej.....Powiedzmy, że żona po terapii wyjdzie z uzależnienia od gier....Co potem? Nie otrzymując tego, czego potrzebuje jako kobieta i CO CI SYGNALIZOWAŁA, to znajdzie kolejny wentyl....Alkohol, może inny związek.....


Armin napisał/a:
Brak obiadów, kolacji bo trzeba by odejść od gry.


I tu znowu......Mam nadzieję, że w tym zdaniu wyrażasz zmartwienie, że żona nie je obiadów i kolacji z powodu gry, a nie, że brak tego w domu, bo żona gra i Ty nie masz co jeść.....Jeśli to drugie, to trochę niefajnie zabrzmiało......tak jakby żona była od tego, aby Ci dostarczać jedzenie i zajmować się domem.....Jeśli w kłótniach na przykład podajesz takie argumenty, że gra i zaniedbuje dom, to troszkę nie tędy droga.....Dla kobiety takie sprowadzenie roli żony do posługaczki nie będzie dobrą motywacją, aby zerwać z komputerem.....Zwłaszcza, jeśli jest uzależniona.....To tylko utwierdza ją w przekonaniu, aby machnąć na wszystko ręką, bo jeśli ma do wyboru gary, a wirtualny świat,w którym jest uwielbianą przez innych, wspaniałą postacią, to jak myślisz, co wybierze.....
Ale mam nadzieję, że jednak to pierwsze miałeś na myśli....

Oboje potrzebujecie terapii..........
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 15:08   

Armin napisał/a:
W trakcie kłótni wyrzuca z siebie wszystkie żale do mnie i wskazuje ,że to wszystko moja wina a komputer to skutek.


Zwykła poradnia psychologiczna Ci nie pomoże , muszą mieć specjalistę od uzależnienia sieciowego.
Szukaj tu, a jeśli to daleko od Ciebie od nich weż namiary na poradnię bliżej miejsca zamieszkania:

http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=4566

Jeśli gry , które wybrała Twoja zona to tzw. RPG , będzie potrzebna rozmowa z księdzem, gdyż agresja ma zapewne już podłoże duchowe. WIelu ks. egzorcystów ma takich "podopiecznych."

Poczytaj i posłuchaj, przyda Ci się:
http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=22
http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=58

Pod żadnym pozorem nie pozostawaj z problemem sam i zacznij odsuwać synów od komputera, bo w przypadku skażenia duchowego ten koszmar zaraża innych członków rodziny i to bardzo szybko.

Zostań także na forum, bo kiedy zaczniesz batalię o rodzine przekonasz się,że to wierzchołek góry lodowej. Będziesz potrzebował grupy wsparcia, a my jako społeczność zapewnimy Ci je.

Abyś jednak Ty i rodzina dobrnęli szczęsliwie i bezpiecznie do końca Kryzysu potrzebne Wam odnowienie dobrych stosunków Z Panem Bogiem. To zawsze podstawa każdej terapii i godnego życia. Sakramenty , a więc stała obecność Boga jest jedynym gwarantem powodzenia podjętych wysiłków.
http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
Armin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 17:44   

Na pewno nie jestem idealny i czasami coś zawalam. Obydwoje pracujemy i dzielimy się obowiązkami. kto wcześniej wraca robi obiad. Napisałem także, że trwają ferie i żona ma wolne. Nie ukrywam że były okresy kiedy niewiele pomagałem. Ale ogólnie staram się pomagać w domu ile się da, dodatkowo studiuję zaocznie i to pożera trochę czasu. Swego czasu gdy żona studiowała też zajmowałem się domem i dzieckiem. Te słowa cytowane przez Satine nie były próbą postawienia żony w złym świetle. Sama niewiele je (kiedy gra to czasami zje coś późnym popołudniem) ale droga Satine jest jeszcze małoletnie dziecko. Nawet przez chwilę nie pomyślałem o sobie.

Byłem w poradni, dostałem namiary na terapeutów dla żony i dla mnie. Wiem, że też muszę się zmienić, bo moja postawa ataku niewiele daje a wręcz pogarsza wszystko.
Na razie nie wiem czy moja żona zgodzi się na terapię czy chociażby rozmowę ze mną. Dalej trwa przy "końcu małżeństwa".
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 18:17   

Armin napisał/a:
ale droga Satine jest jeszcze małoletnie dziecko. Nawet przez chwilę nie pomyślałem o sobie.


Arminie, wiesz, to małoletnie dziecko jest także Twoje, ostatecznie jeśli żona choruje (nałóg to choroba) przecież także masz obowiązek przygotowania posiłku dziecku.....Niesprawiedliwe? Może, ale jesteś ojcem tak samo, jak ona matką.....Przecież problem jej nałogu jest ważniejszy od tego, czy dom jest dobrze zorganizowany.....A jeśli dobrze by to wszystko urządziła, dziecko by miało jedzenie, ubrania wyprane, a ona nadal siedziałaby po 15 godzin, to już wszystko byłoby w porządku? Niedobory snu, zbilansowanego jedzenia, stres, w dodatku pewnie żona jest po czterdziestce....to grozi jej zdrowiu.....
Ja też raz usłyszałam od męża, że w wakacje (jestem nauczycielką), to on się zwalnia z podziału obowiązków, bo "TY MASZ WAKACJE". No miałam wakacje, miałam urlop - a nie przejście z etatu nauczycielki na etat robota domowego.....Na szczęście jakoś go przekonałam, że nie pójdę na taki układ.....Że wakacje są dla mnie okresem na odbudowanie sił, przede wszystkim psychiki......Kiedy on miał urlop, też nie organizowałam mu remontów, tylko rozumiałam, że musi odpocząć, poleniuchować, zająć się tym, co lubi najbardziej.......Nie zrozum mnie źle, nie chcę, abyś się źle poczuł czy obwiniał, ale chciałam Ci przedstawić, jak to wygląda od tej drugiej strony......
Ja nie mówię o tej obecnej sytuacji, która zapewne jest krytyczna.....jeśli żona gra 20 godzin, to nie ma czasu na nic i z pewnością zaniedbuje dom....chodzi mi tylko o to, abyś spojrzał na siebie SPRZED czasu, kiedy żona uzależniła się od komputera....Jak to WTEDY wyglądało, jak rozmawiałeś z żoną, jak włączałeś się do pracy w domu, do opieki nad dziećmi.....(nie musisz pisać tutaj o tym oczywiście!)
Polecam Ci książkę "Warto być ojcem", tam jest świetnie pokazane, jak przeciętni mężczyźni traktują pracę żon w domu.....Że mężowie często zauważają jedną rzecz niezrobioną przez żonę, a nie dostrzegają 99 już zrobionych.....Musisz dojść do przyczyn kryzysu, bo nie zaczął on się w momencie uzależnienia żony od gier.....tylko o wiele wcześniej.....
Możesz się żachnąć, że takie problemy to baby wymyślają, bo nie chce im się robić w domu....Nie jest tak.....Po prostu jesteśmy inne od mężczyzn i inaczej traktujemy pracę włożoną w dom....dla nas to takie samo dzieło, jak dla Was Wasza zawodowa praca i jeśli ktoś tego nie docenia, nie pomaga, zostawia nas z tym same, rani to nas i powstaje kryzys......
Natomiast to, co mówi Twoja żona teraz, raczej traktuj jako majaczenie w malignie....ona jest w amoku, w oparach nałogu, nie jest w stanie ocenić sytuacji.....
Dobrze, że ma Ciebie, bo najprawdopodobniej jesteś jedyną osobą, która może jej pomóc.....Przysięgałeś na dobre i złe....Teraz jest to złe....Wierzę, że będzie dobrze, oprzyj się o Jezusa, spójrz na żonę Jego oczami i do dzieła!
Z Panem Bogiem!
 
     
Armin
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 19:01   

Kinga2 to nie gry RPG , jesteśmy bardzo religijni i w tym pokładam nadzieję. Dziękuję Ci Satine za otwarcie mi oczu na sprawy, które chyba bagatelizowałem. Teraz wiem skąd zarzuty mojej żony w sprawie braku mojej pomocy. Zabieram się do pracy nad sobą i dla rodziny. Dzięki Bogu, że jesteście.
Ostatnio zmieniony przez Armin 2010-02-06, 19:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-06, 19:04   

Armin.......wiesz kiedy przestanie????? wtedy gdy przyjemności z gry będą zdecydowanie mniejsze od bólu związanego z grą.
Gdy ból będzie tak mocny że nie będzie go dawała rady wytrzymać.Nastąpi to wtedy gdy już nie będzie chciała grać ale zniewolenie bedzie silniejsze i bedzie musiała grać.

Jak jej pomóc????? poprostu pozwolić jej upaść na dno............ a można tez próbować podwyższyć jej to dno konsekwencjami.
Będzie to jej zdrowie,pewnie wywalenie z pracy,oszustwa...........
Sam nie dasz rady............więc szukaj pomocy u terapeutów.
Skrajny przypadek siecioholizmu skończył się śmiercią gracza.

Jesteś bezsilny wobec nałogu żony............... ale nie bezradny........

Pogody Ducha
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-07, 14:21   

Arminie, wiem o czym piszesz, bo sama jestem w nałogu internetu
kiedys wiekszym, ale nadal jestem

mj maz tez jest maniakiem komputerowym
obydwoje potrafimy godzinami siedziec, kazde przy zswoim laptopie

wydawalo mi sie ze to jest sposob moj na to ze maz jest odległy, ze robie to z samotności

jak pisze Satine to jest amok...nalog
akonsekwencje dotykaja tez Ciebie
cale szczescie ze jestes swiadomy juz problemu i chcesz pomoc żonie

Powodzenia!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9