Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
Samo Małżeństwo to jest - to ciągły kryzys.
Autor Wiadomość
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 11:01   Samo Małżeństwo to jest - to ciągły kryzys.

Agnieszka napisał/a:
modlimy się o cud wskrzeszenia tego co po ludzku umarło . Nie skupiajmy się w tej nowennie na sobie , Pan wie czego pragniemy . Ta wspólnotową modlitwą prosimy Jezusa o cud , a jaki - do Niego należy wybór . :->

Nie skupiam się na sobie, bo modlę się o cud dla wszystkich, lecz chciałam nieśmiało zapłakać , że jakieś straszne zło w tym czasie do nas przyszło. :cry:
Ostatnio zmieniony przez 2010-01-14, 14:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 11:46   

Moniko,pisz, moze ktos cos podpwie, sciskam
u nas tez sie nieźle mieli
postanowilam sie wyprowadzic na jakis czas, bardzo potrzebuja ochlonac, odkarmić sie, nadrobic utracone kilogramy, nabrac sił.....w domu juz nie potrafiłam
mam okazje , jest gdzie sobie pomieszkac :-)
mam nadzieje ze maz tez ochlonie i bedzie mial przestrzen w domu
więc niby niedobrze, bo odzielnie i juz modlitwa na odleglosc....ale ostatnio juz maz nie chcial sie razem modlic...ale jakos mi lzej teraz i wierze ze dobrze sie dzieje :)
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 12:37   

ha Moniko, chciałoby sie, zeby zawsze było dobrze a tu pod górkę.... ale tak to juz jest...
mamy lepsze i gorsze dni wszyscy, reagujemy wtedy wolniej, bardziej emocjonalnie to tez normalne, zima, brak słońca powoduje mniejsza odporność na stres... ale damy rade pokonac słabości, byle pozytywne myslenie jutro będzie lepiej do lata ogranizm nabierze tempa po zimie...
byle pozytywne nastawienie, nie cofać sie, nie dawać sie złym myslom, przemieniać je na patrzenie, bedzie wszystko ok, tylko chwilowe niedomagania, jakies trudności, którym damy rade razem...i rozmowa, zrozumienie dla siebie, dla drugiej strony, ze coś nie tak wyszło a chciałoby sie lepiej, takie tam wsparcie siebie, partnera w jego przezywaniu słabości, w końcu jestesmy nieidealni, nie zawsze nam wychodzi jak chcemy, czasami mamy doła, i dosyc bo cięzko, bo problemy i już popadamy w schemat złego nastawienia do zycia, do partnera...
ale ty Moniko juz wiesz, że może być super, że może być tez mniej kolorowo, a jak jest zalezy ode mnie... swoim nastawieniem do zycia, do partnera, do jego słabosci, do swoich wad moge przemienic dzisiejsze nastawienie mniej pozytywne na pełne wiary w to, że jutro jednak swoim nastawieniem zaraże męża i jakoś wspólnie damy rade...byle do wiosny, zwykłe przemęczenie organizmu daje sie we znaki... każemu, każdy tak ma, postaraj sie o miłą atmosfere w domu... coś na poprawe humoru, na dowartościowanie... jakies ocieplenie sentymentów, miły gest...a może najzwyczajniej pozwolic sobie na spadek działania... każdemu...byle nie za długo i nie doszukiwac sie w tym złej woli,,ot takie doładowanie poprzez nierobienie nic...by za chwile naładowana pozytywna energią wypalic z pomysłem, które każdego zadowoli, bo nie z musu, bo bez uczucia wykorzystania, że zawsze ja... a z potrzeby bo po odreagowaniu nabrałam energii i mam wole i siłe do działania... a pozytywne nastawienie zarazi męża... i udzieli mu sie..w końcu jemu tez przestanie sie trwać podobac zastój i podłapie twoja energie, wypali z pomysłem swoim...
dajcie sobie czas i szanse czasami na nude w związku, czasem na złym dzień by potem ze zdwojona energią dalej cieszyć sie życiem i soba...
pozdrawiam... z nowym rokiem innym krokiem, a to że inny nie musi od razu byc zły... i przypominac przeszłości tym bardziej nawrotu poprzez takie myślenie do starych zachowań...
pozdrawiam gorąco
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 13:44   

Monika36, Danka 9, mami,

i dla wszystkich , którzy się z nami modlą:

http://www.youtube.com/wa...EWXXhSjGkI&NR=1

:-|
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 15:04   

Kingo!
Ja już staram sie mniej narzekac na swój los.zdaje sobie sprawe ,ze inni maja gorzej niz ja .Proszę juz tylko Pana i Archanioła Gabriela aby nigdy mnie nie opuszczali.Czuję się z tym bardzo dobrze.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 16:52   

Moniczko pisz co Cię boli , jesteśmy tutaj , żeby dawać sobie kopa , ale głównie po to , że by się wspierać i wyżalanie się tutaj jest ok :-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-13, 19:21   

Monika36.......to forum jest samopomocowe...............
Pisząc o tym co boli sama soebei już zaczynasz pomagać.
Przy tym pomagasz też i innym.
No..................... nie bądż egocentryczką i pisz...............................
A ................ i zacznij skupiać się na sobie................ na swojej drodze ku świętości.......... nie na innych.Najpierw TY
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 10:24   

Agnieszka założyła ten temat, przeniosła z innego tematu mój post.
Ja bym ten temat nazwała inaczej tzn. tak jak Nałóg często powtarza : że.......
Samo Małżeństwo to jest - to ciągły kryzys.

Lecz proszę Was nie śmiejcie się teraz z mojego postu , że moje problemy są banalne . Dla mnie są one istotne, gdyż z wiekiem i po wielu wcześniejszych problemach, staję się mniej tolerancyjna i brakuje mi już teraz cierpliwości. Odzywa się we mnie lęk - że znowu będzie żle, a tego już naprawdę nie zniosę. Zresztą kto by tak chciał.

Jestem już biegła w tematach forumowych i moje postępowanie w małżeństwie przeszło całkowitą rewolucję. To spowodowało oczekiwany efekt. Ostatnie bardzo dobre miesiące tego dowiodły... jak bardzo dobrze się już znamy , umiemy ze sobą świetnie rozmawiać.
Ostatni kryzys z zeszłego roku doprowadził do prawie całkowitego otwarcia męża do rozmów i swoich wypowiedzi. Przestałam zgadywać co i jak on myśli , bo sam się określił. Zrozumiał też swoje błędy w zachowaniach i zaczął inaczej postępować. Doprowadził do perfekcji swoją , naszą komunikację. Zero agresji czy złości, niechęci.
A więc w czym problem ? Ano w tym ,że jego zeszłoroczne samodzielne decyzje , które z trudnością zaakceptowałam przewidując negatywne skutki zaowocowały...
Jedno jest pewne ...wiem skąd się brała wcześniej jego agresja i złość ...to były niezaspokojone ambicje z tamtej pracy i brak rozładowania energii w niej.
Teraz w obecnej się spełnił , zaspokoił swoją próżność i zmienił w relacjach ze mną. Jest w domu zupełnie innym człowiekiem ...jest taki jak ładnych parę lat temu. Dobry i spokojny.

Wszystko pięknie, ładnie, cacy glacy...lecz przyszedł czas ,iż odezwało się przemęczenie. Mąż pada ...wraca z pracy i śpi na siedząco...a ja zaczynam też już mieć wszystkiego dość.
Siedzi sobie teraz w innej jaskini...jest zwyczajnie wykończony , a ja przy nim. Syn mu kiedyś mówi ; tato nie daj się tak w pracy traktować , bo już jesteś na granicy wytrzymałości.
Zmienia się kierunek, bo zaczynają się takie małe pyskówki. A to zły znak.
Natomiast ja jestem przekonana ,że wiele wychodzi z jego inicjatywy. tzw, nadgorliwość na lepszym stanowisku. Wiem , bo wiele opowiada. Niestety dzwonią chłopcy z pracy do póżnych godzin, bo potrzebują jego zgody. A ja cały czas wysłuchuję jego złości w tych telefonach...a bo to się zepsuło, a to ktoś ma wypadek ..a to coś innego i tak cały czas.
I tak o to tym sposobem mam męża i nie mam męża.

Mami dzięki...ty naprawdę z nami mieszkasz ... bo nic nie napisałam , a Ty już wiedziałaś co u nas słychać. Właśnie zaczynam NIC NIEROBIENIE od wczoraj. Lecz sama wiesz , że tak do końca się nie da , bo są dzieci, pranie i gotowanie. A ponadto ja niestety jestem perfekcjonistką i nie znoszę bałaganu.Nie funkcjonuję w bałaganie ,brudzie, czy zaniedbana.
Zwyczajnie teraz padam na ...ano bużkę. :lol:
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 10:44   

http://www.archive.org/de...-DokadPlyniecie

powolaniem faceta nie jest bycie swietnym pracownikiem czy szefem.To baaaardzo wazne dla mezczyzn....ale nie kosztem rodziny.
Moze maz poslucha?

wiecej od ciebie cierpliwosci wymaga ta sytuacja, przeczekanie jaskini
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 11:49   

Bycie perfekcjonistą tak naprawde nas przerasta, wymaga od nas wiele energii a jak coś nie wychodzi czujemy się z tym źle, wyładowując emocje na zewnątrz…złość, gniew, smutek, żal… to uczucia z którymi musimy sobie poradzić z bycia właśnie tym zwykłym człowiekiem, który ma prawo do porażek.
Musimy umieć sobie z tym radzic… przede wszystkim zastanowić się po co mi to?
Sekret przeważnie kryje się w niezaspokojonych ambicjach… w małym poczuciu wartościu w ten sposób będąc kims czuje się wielki i zaspakajam swoją potrzebe bycia człowiekiem akceptowanym,, mającym uznanie u innych wtedy czuję sie spełnionym…
Wiele z tych rzeczy robi dla ciebie, byś widziała swojego męża jako idealnego… kogoś komu mąż chce dorównać, kogoś z kogo chce byś była dumna…
Choc prawda jest inna on tego nie wie… kochasz go kiedy jest przy tobie… kiedy nie chce być kims innym niż jest… kochasz go takim jaki jest dzis… za jego dobroć nie status społeczny…ale wielu mężów czuje, że musi być kims wielkiego formatu by żona była z niego dumna…

jakokolwiek by tego nie nazwac to problem… który tyczy męża… nowa praca tam poczuł się na miejscu, waznym, dlatego tez jego starania ida by tej opinii nie stracic…co za tym idzie twojej akceptacji tez z niego kim jest dziś…
Musi sobie jednak zdac sprawe z tego, iż w ten sposób nie zapewni sobie tego poczucia gdyż w końcu obowiązki samego go przerosną, praca wykorzysta do maximum, a jak przestanie być dobry znajdzie się inny na jego miejsce… sprawiając w nim uczucie zawodu, tyle się poświęciłem a w nagrode otrzymałem brak zadowolenia ze mnie, wymiana na lepszy model…

Z tym ….nie robieniem nic chodziło bys, w kwestii związku pozwoliła sobie na labe…
Reszta obowiązków jak wiadomo musi być zrobiona, ale tez daj sobie prawo do zimowej ospałości, zimowego braku energii…
to problem mężą, który musi sam przerobić, ty możesz go jedynie wspierać, dawać to poczucie docenienia, nie zas doszukiwac się w nim tego czego sam szuka w pracy a wyładowuje w rodzinie… musisz rozumieć iż jego problem jest tylko w jego mocy do rozwiązania…choć ty byś chciała za niego…
choć ty go świetnie widzisz, znasz skutki końcowe, jednak on tego nie widzi, gdyby widział to by tak nie postępował…
ty Moniko nie martw się, nie staraj za niego, nie odbieraj mu możliwości zobaczenia tego do czego może go doprowadzić dalsze szukanie dowartościowania siebie samego poprzez prace, poprzez bycie perfekcjonista, kieruj tylko jego myśli na problem…
Syn super mu radzi i zarazem daje mu prawo wyboru…
tylko Moniko twój mąz może dojść do takich refleksji, iż dawanie siebie całego , poświęcanie się bez reszty pracy jest zgubne… do takich spostrzeżeń musi dojść sam… inaczej będzie ci zarzucał że jesteś zazdrosna o jego prace, jego awanse… i cała złość będzie przerzucał za swoje potknięcia na ciebie…
atmosfera zrobi się napięta, bo nie czując się winna, zaczniesz się bronić, pokazywac mu że jest nie ok., co w jeszcze większy sposób będzie wpływać na jego starania w pracy… bo tylko tak potrafi dziś pokazac że jest kims wartościowym…
Pozwól mu być zmęczonym, skoro sam nie potrafi od siebie odsunąc części obowiązków, tak je zorganizowac by jemu nie burzyły życia po pracy… pozwól mu czuc te emocje z powodu bycia nieidealnym, tak by w końcu sam sobie z nimi poradził… i zaczął inaczej kierować swoim zyciem… nie wiń się, trwaj przy nim z boku, podpowiadaj ale bezkrytycznie, że tak musi… dawaj mu prawo wyboru, decyzji … a szybko sam zrozumi iż poświęcacenie dla pracy tak naprawde szczęścia mu nie da… a ty cenisz go takim jaki jest… i kochasz i akceptujesz
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 14:32   

Monika36 napisał/a:
Agnieszka założyła ten temat, przeniosła z innego tematu mój post.
Ja bym ten temat nazwała inaczej tzn. tak jak Nałóg często powtarza : że.......
Samo Małżeństwo to jest - to ciągły kryzys.


Mówisz i masz kochana - zmieniłam nazwę tematu :-)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 15:34   

Monika36 napisał/a:
A ponadto ja niestety jestem perfekcjonistką i nie znoszę bałaganu.Nie funkcjonuję w bałaganie ,brudzie, czy zaniedbana.


Monisiu,
dopóki Twój dom nie wygląda tak:

http://www.youtube.com/wa...feature=related

to nie ma powodu do stresu. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 15:45   

:-( Kinga!
gdyby mój dom tak wygladał to mnie by juz w nim nie było. :-( :-( :-(
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-14, 15:55   

gogol,
Właśnie o to chodzi, żadna kobieta do tego nie dopuszcza. Ale każdej z nas wydaje się że perfekcja w domu to jest to.
Dopóki jednak taki stan nas nie dopadł ( z filmu) to znaczy,że jest ok. Czasem dobrodziejstwem jest usiąść nałapkach i nic nie robić. Taki stan zawieszenia dla siebie. Słodkie lenistwo.
Rodzina nie ucierpi i my też nie.
Każde przegięcie jest szkodliwe. I bałaganiarstwo nie pozwala żyć i pedanteria staje się koszmarem. Dlatego ze szczyptą humoru należy patrzeć na lekki rozgardiasz. Ale lekki. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11