Gloria in excelsis Deo!

Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  KanałyKanały  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  NewsNews
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

12 kroków do wolności Uczta - Za Stołem Słowa - ks. Michał Muszyński | Słowo Boże na dziś | Ciężki krzyż | Róże różańcowe
"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej SYCHAR:
Warszawa | Poznań | Żory | Zielona Góra | Bonn | Opole | Gorzów Wlkp | Kraków | Trójmiasto | Rzeszów | Chicago | Szczecin | Bydgoszcz | Lublin | Wrocław

ZAPRASZAMY do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rekolekcje - Łagiewniki 2010: Uzdrowić zranione życie | Zamienić ranę w perłę | Zobacz kim jesteś - cz. 1 | cz. 2 | O przebaczeniu
Błogosławieństwo Księdza Biskupa Andrzeja Czai - ordynariusza diecezji opolskiej dla naszej Wspólnoty >>

Błogosławieństwa Bożego, aby narodzony tej świętej nocy Zbawiciel świata, obecny w naszym życiu, zawsze napełniał nas radością i nadzieją, a Jego światłość zwyciężała w nas to, co od Boga oddala - życzy administrator

Poprzedni temat «» Następny temat
kryzys małżeński
Autor Wiadomość
żabka
[Usunięty]

  Wysłany: 2009-12-02, 22:43   kryzys małżeński

Witam,

Moja sytuacja, w której się znalazłam jest trudna i skomplikowana. Postaram się opisac ją w miarę zrozumiale. Znalazłam się na tym forum ponieważ, potrzebuję wsparcia i porady, bo na prawdę nie wiem jak mam tak dalej życ. Jesteśmy poślubie 3,5 roku, razem ze sobą od 9 lat! Zaczęło się kilka dni temu, kiedy tak w piatkowy wieczór siedzieliśmy z mężem wieczorkiem, oglądaliśmy jakiś film, film się skończył, a mąz bez słow zabrał się za oglądanie czegoś na stronach internetowych ze słuchawkami na uszach, więc sputałam, może tak byśmy porozmawiali, nie zauważyłeś, że coś jest nie tak, żyjemy pod jednym dachem, ale tak jakby obok siebie? stwierdziłam, mąż mi na to, że dobrze, że ja też to zauważyłam, że coś trzeba z tym zrobić, powiedział, że nasze małżeństwo nie jest normalne, że on się w nim dusi, że nie jest ze mną szczęśliwy, że nim żądzę, kieruję, że on nie chce tak żyć, że chce żyć sam, te jego wyznania zcieły mnie z nóg, tak nagle mi wszystko wykrzyczał... to było straszne. Powiedział, że to trwa już od dłuzszego czasu, jak zastanawia sie nad rozstaniem i że naszego małżeństwa się nie da już naprawic! Ja siedziałam jak w amoku, nie wiedziałam co mowic, co robic, bylam w szoku. Powiedział, że musimy sobie poukładać nasze sprawy, ponieważ żyjemy za granicą, miał na mysli to, żeby wszystko uregulowac i że on wraca do Polski. Wcześniej, mieliśmy wspólny plan powrotu, no ale teraz w jego świetle on wraca ja zostaję.
Zaczęłam rozmowę mówiąc, że go bardzo kocham, że nie chcę go stracić, że jest dla mnie najważniejszy i że nie jest jeszcze wszystko stracone, mozna przecież się jakoś dogadać, a on na to że nie nie ma juz szans!
Przepłakałam całą noc i dzień, zaczęłam zastanawiać się co zrobiłam żle, co jest nie tak.
I wtedy pomyślałam, że może być ktoś trzeci. Nie mylilam się, jego pierwsza miłość, piszą emaile. Ona jest mężatką od 1,5 roku. Wiem, że to trwa jakiś miesiąc, nie widuja się bo ona mieszka w Polsce, piszą codziennie. Powiedziałam mu, nie wyparł się, powiedział, że odnowili kontakt, ale że to nic poważnego, że nie ma zamiaru rozbijać jej małżeństwa, że zakończy z nia kontakt... ale ja mu nie wierzę! skoro to nic poważnego to dlaczego chcę zerwać z nią kontakt??!!
Wszystko mi się zawaliło... dokładnie m-c temu ostatni raz powiedział, że mnie kocha, potem nie było juz żadnych wyznań, bardzo mało oznaków bliskości.
Ja wiem, że to jest ten powód.
Tylko nie rozumiem jednego, on wciąż planuje ze mną wyjazd na świeta do domu, wyjazd w góry z moimi rodzicami. W domu traktuje mnie normalnie tz, jest miły, uprzejmy, gdy wychodzi do pracy daje mi buziaka na pożegnanie. Gdy jest w pracy, dzwoni do mnie na przerwach, pyta co porabiam. Czuje się zagubiona w tym wszystkim, z jednej strony powiedział mi że to koniec i że nic się juz nie da zrobić, z drugiej strony swoim zachowaniem daje mi nadzieję, że wszystko jeszcze nie jest stracone, śpimy w jednym łóżku, ale nie ma żadej bliskości między nami, obrączkę ciągle nosi, pomóżcie mi proszę, bo na prawdę nie wiem jak mam postępowć, jak się zachowywać, gdy podejmuję temat naszego małżeństwa, on nie chcę o tym rozmawiać. Chcę walczyć o nasze małżeństwo, bo wiem,że potrafimy być szczęśliwi, ale jeśli jest ta trzecia osoba i to jest coś poważnego, to nie mam raczej szans.Jestem zdesperowana, modlę się każdego dnia, żeby się nam udało....Proszę poradźcie!
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-03, 17:42   

No Żabko, w każdym małżeństwie bywaja kryzysy...i u Was pewnie jest ten może pierwszy ??
Pewnie jakas stabilizacja, rutyna i może troche nudy się wdało.
W domu ciągle to samo......ta sama żona, ten sam mąż.
Czsem spotyka sie gdzies tam starą miłość...lub kogos innego. Wszystko co nowe, niezdobyte, zajęte....jest ciekawe.
Jakies wspólne tematy....ble, ble, ble....i ten codzienny świat wydaje sie wyblakły, nudny, smutny i byle jaki....wydaje się, bo to złudne !
Myślę Żabko, że skoro odkryłaś juz tajemnicze rozmowy męża z koleżanka z młodości....to koniec tajemnicy i koniec dreszczyku. Przecież rzeczywiście nikt nie pakuje się w młode 1,5 małzeństwo i to na odległość. Na odległość to mozna sobie ponarzekac na męża i zonę ot i wszystko.
Myslę, że mąż sobie właśnie pomarudził i ponarzekał....ale pewnie to juz przeszłość....teraz z Toba palnuje święta...więc wszystko wróciło do normy i jest ok.

A tak między nami, o małżeństwo trzeba dbać każdego dnia ! Nie może byc nudno, nie może być rutyny i nie może byc byle jak....ma byc fajnie i dobrze !Pozdro !! EL.
 
     
żabka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-03, 19:13   

Dziękuję EL. za ciepłe słowa wsparcia i poradę. Tak na prawdę chyba rozumiem to, że w każdym związku są ciężkie chwile i tylko wiara w naszą miłośc pozwoli nam wytrwac te trudne chwile. Dzisiaj było nawet fajnie tak normalnie, wspólne śniadanko, rozmowy o wyjeździe na świeta itd. Tylko ciągle niepokoję się, że jednak to co powiedział mi wcześniej,że jednak nie zmienił decyzji i tylko dlatego, że musimy życ ze sobą pod jednym dachem, (bo nie mamy innego wyjścia) sprawia, że jest dla mnie miły, ponieważ tak jak wcześniej powiedział, nie chce się ze mną kłócic, że chce rozstac się w normalnej atmosferze...
Wciąż brakuje mi jego bliskości, jego ciepłych słów... Tęsknię za nim bardzo mocno!
Kiedy siedzimy na sofie mam takie ogromne pragnienie, przytulic się, pocałowac.... pragnienie, żeby to on pierwszy zaczął. Wiem, może chciałabym miec to wszystko od razu "na talerzu", może powinnam zaczekac, dac nam czas, ale tak się boję, że jednak przyjdzie ten dzień, a on odejdzie, bo nie jest ze mną szczęśliwy. Wciąż czuję ten strach...ze jest tylko ze mną z przyzwyczajenia, że dużo różnych spraw nas ze sobą łączy
Równocześnie nie chcę byc obojętna, chcę mu pokazac jak bardzo jest dla mnie ważny. Przytulam się sama, cmokam go w policzek, nie odpycham mnie :) ale kiedy mówię,że go Kocham, nie mówi nic......
Ja teraz żyję nadzieją, że jednak przyjdzie ten dzień i znowu będzie tak jak kiedyś......
Pozdrawiam Cię ciepło EL. i dziękuję :))
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-04, 10:24   

No........... następuje przebudzenie.Do tej pory spaliście.We śnie było fajnie,było zauroczenie,było miło.
Amoże by tak jakaś lektura?Może "Miłość wymaga stanowczości"?
A może "Warto byc ojcem",a może "Kobiety sa z Wenus a męzczyzni z Marsa"?
Może dla CIEBIE "URZEKAJĄCA" a dla męża "Dzikie serce"?
A tak na szybko to kilka kazan x.Pawlukiewicza?????
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-04, 10:40   

Nie wiem Żabko....jeżeli te słowa męża tak mocno w Twoim sercu utknęły....może spróbuj wrócić do tej rozmowy . Zapytaj wprost, czy to co mówił było prawdą i co dalej z Wami .
Warto zwyczajnie i otwarcie rozmawiac ze soba o wszystkim ! Pozdro! EL.
 
     
żabka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-04, 14:38   

Witam Cię serdecznie nałóg, dzięki za lekturowe podpowiedzi, może faktycznie brakuje mi doswiadczenia w relacjach miedzy kobietą a mężczyzną. Chętnie sobie coś poczytam :))

Droga EL. wiem, że rozmowa dwojga ludzi jest bardzo ważna i nawet, ze prowdzi do pojednania, rozwiazania wielu spraw, tylko w przypadku mojego męża, zawsze trudno nam się rozmawiało na tematy dotyczace naszego związku. Nie tyle co mi, jak jemu. Mój mąż nie należy do wylewnych osób, bardzo ciężko jest z niego cokolwiek wydobyc...
Nie mówię, że nie rozmawiamy na te tematy, ale po prostu jest to zawsze krótka wymiana zdań.
Kiedy wczoraj próbowałam coś z niego wydobyc, powiedział krótko " już wszystko Ci powiedziałem, co chciałem powiedziec, koniec tematu", po czym zachowanie wróciło do normy, w dodatku zaproponował wypicie razem lampki wina......a ja ciąle nie wiem o co mu chodzi, jak on ma mi to wyjaśnic skoro nie chce wracac do tego tematu!
Nie mam pojęcia co to znaczy, czy sprawa zamknięta i jest dobrze, czy znowu wszystko juz mi wyjaśnił, co go boli i zdania nie zmieni i będziemy tak życ i udawac, że jest miedzy nami dobrze do czasu uregulowania wszystkich spraw... zgłupiałam na prawdę.
Wydaje mi się, że cos go gryzie, zamyśla się....i nie wiem czy się kontaktuje jeszcze ze swoją pierwszą miłością, czy faktycznie zerwał ten kontakt. Nie widzę, żeby do niej pisał, a może sprytnie robi tak żebym nie zauważyła....
modlę się kazdego dnia za nas, za naszą miłośc, modlita przynosi mipoczucie spokoju, jak i czytanie postów na tym forum, dodaje mi sił i wiary, na lepsze jutro!

Dziękuję, że jesteście!
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-04, 15:12   

Żabko, no jesteś osobą nieciepliwą i chcesz wiedziec i miec jasność.
Może mąz mówi do Ciebie swoja postawą ? Może wystarczy to własnie zakceptować....jest, zostaje, wspólne święta i lampka wina....czego chciac więcej ?

Jednak rozumiem Ciebie i ja tez chciałabym miec jasność .

Mówisz, że mąz nie chce na ten temat rozmawiać.....hm....zapytaj Go wprost , czy podtrzymuje te wszystkie słowa, ktore wtedy do Ciebie wypowiedział - prosisz o prosta odpowiedź - TAK czy NIE ?
Zanim nie spróbujesz, to sie nie dowiesz .
Zamiast pytac możesz napisac post i poprosic o krótką odpowiedź. EL.
 
     
żabka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-04, 16:08   

Droga EL. dziękuje za zrozumienie.

Wiesz ja myslę, że to bardzo dobry pomysł, po prostu zostawie to jak jest, myślę, że czas pokaże co przyszłośc nam przyniesie.... mam nadzieję, że same dobre emocje :)
Dam nam trochę czasu, wszystko jest jeszcze takie świeże, ale przyjdzie ta chwila i zbiorę się na tą odwagę w oczekiwaniu na prostą odpowiedź z jego strony.

Pozdrawiam gorąco!

[ Dodano: 2009-12-04, 21:53 ]
i znowu popłynęły mi łzy....łzy samotności. Właśnie odwiozłam męza na spotkanie z kolegami z pracy do pabu. W czasie jazdy, widzialam, że jest jakiś taki zamyślony, więc spytałam o czym myśli, odpowiedział o niczym, ja już miałam łezkę w oku, którą zauwazył. Zapytał się dlaczego płaczę, odpowiedziałam, że nie czuję od niego żadnego ciepła, że mi nie okazuje żadnej bliskości, że nie wierzę, że przestał mnie kochac tak z dnia na dzień, że przecież jeszcze m-c temu pisał i mówił, że mnie kocha, a on na to że to się nie stało nagle.... tak więc juz nic nie wiem, nic nie rozumiem, dlaczego planuje te świeta ze mną, wyjazd w góry, dzwoni z pracy, interesuje się co porabiam.....obrączka na palcu. Ja na prawdę nie wiem co myślec....on chyba mnie nie chce tylko nie wiem dlaczego??!! dlaczego jest tak nie szczęsliwy, nie wierze w to, że mój charakter mu nie odpowiada, jestem kobieta, która lubi dominowac, ale przecież istnieją kompromisy, może nie doceniłam go tak jakby on tego chciał, no ale od tego przecież są rozmowy, przecież to nie powod do rozstania!!!
Myslę, że to chodzi o tą jego odświeżoną znajomośc z pierwszą miłościa, to musi byc coś więcej, niz tylko przyjaźń, pytałam się a on na to, że jestem niepoważna, że głupoty wygaduje! co mam robic, jak się zachowywac, jak ja mam udawac, że jest dobrze....pomóżcie!
modlę się do Marii Magdaleny o pomoc w wytrwaniu tego trudnego okresu.

[ Dodano: 2009-12-06, 11:39 ]
dzień dobry :)

jak bardzo się cieszę,że znalazłam to forum.... bycie tu i czytanie tych różnych urzekających historii,jak i pisanie o moich wlasnych przeżyciach sprawia, że czuję się silniejsza, odczuwam lekką ulgę...

A u mnie, nic ciekawgo się nie dzieje, tz. wegetacja :(
Tak jak pisałam wcześniej, w czasie kiedy mąż pił piwko w pubie z kolegami z piwa, mi oczywiście zebrało się na wspomnienia, oglądanie naszych zdięc no i płacz.... znalazlam wiersz, który kiedyś dla mnie na pisał, słowa,że Bardzo mnie kocha, że życie za mnie by dał, że beze mnie wpadłby w szał... napisałm mu smsa, przypomniałam mu jego wiersz, na końcu spytałam czy Pamietasz??? odpisał Pamiętam i tyle!! a może aż tyle !!!
Napisałam jeszcze drugiego smsa cytuję " Wiedz o tym, że jesteś dla mnie najważniejszy i będę walczyc o nasze małżeństwo! ale także świadoma jestem tego, że nie zatrzymam Cię przy sobie na siłe, nie potrafiłabym życ z Tobą wiedząc o tym że nie jesteś ze przy mnie szczęsliwy, że się męczysz, bo pragnę Twojego szczęścia!!!
Nie odpisał nic.... i a tym się skończyło, nie było już potem żadnego komentarza...a i ja nic nie poruszałam.
on nie chce o nas rozmawiac, a gdy tylko coś wspomnę, od razu widzę jak zaczna się złościc, takze momentalnie się uciszam.
A tak poza tym to na pozostałe tematy rozmawiamy normalnie, kupujemy prezenty dla naszych bliskich na świeta, odliczam dni, bo wyjeżdżamy 20 grudnia na 2tyg!!!
Wczoraj sam zadzwonił do moich rodziców, tak żeby pogadac, w rozmowie oczywiście nie było żadnych oznak,że coś między nami jest nie tak...ja nie chcę mojej mamy denerwowac, ale myslę, że jak pojedziemy na świeta to ciężko mi będzie udawac, że jest wszystko ok!
Wciąż brakuje mi ciepłych słów, słowa Kocham Cię, bliskości...........nie okazuje mi tego!
czuję się nie kochana........bardzo to boli!
Pozdrawiam!
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 06:46   

zabko, a moze Ty teraz masz za duze wymagania w stosunku do męza.
Zobacz sam rozmawial z Twoimi rodzicami...wydaje mi sie ze to dobry znak..moja maz nigdy nie chcial rozmawiac ani jezdzic do moich rodzicow w ostrym kryzysie.
jest w domu obok Ciebie, daj mu czas, spokoj, nie wypytuj, nie pokazuj jak jestes niezadowolona z jeg oddalenia.
jemu tez jest ciezko na pewno.
Pozwol mu pobyc w tej jaskinie ( czytalas Wenusjanki i Marsjan), nie wyciagaj go z niej,
Moze jemu tez jest przykro ze teraz nic nie czuje, taki czas suszy i nie umie nic z siebie wykrzesac..a Ty stoisz słupka jak króliczek ;-)
Znam dobrze ten glod uczuc...ale jest on sygnalem bys zadbala o siebie i bys zwrocila sie do Ojca w niebie :-)
On kocha nas 24 h na dobę...choc tez nie zawsze widzimy to.

piszesz
Cytat:
Wciąż brakuje mi ciepłych słów, słowa Kocham Cię, bliskości...........nie okazuje mi tego!
czuję się nie kochana........bardzo to boli!

Boli bycie niekochanym....dziecko niekochane bardzo cierpi....ale my mamy na wyciagniecie reki Tego ktory jest miłoscia i nigdy nas nie opusci.
Nie okazuje bo nie umie, bo nie czuje, bo zwatpił.....
A Ty? Czy okazujesz z wyczuciem, nie narzucajac, nie poganiajac go, nie zasypujac oczekiwaniami...to bardzo wazne.

Kiedy bardzo potrzebowalam czułosci w swim malzenstwie, niema usychalam bez niej, maz nie umial okazywac mi uczuc. Chodzilam placzliwa i naburmuszona, on smutny.
Teraz kiedy juz nie jest to mi tak niezbedne...maz ociepił się, moze troche nauczył :-) i robi takie gesty (chc jeszcze nie jest rozowo....) Ja juz nie zabiegam o to a samo przychodzi, jest miłym zaskoczeniem...:)

moze Ty tez ( jak maz) idz do klubu z kolezankami, odpocznij, zapisz sie na angielski czy jakas gimnastyke, usmiechnij sie do siebie :-)
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 15:07   

żabka

Musisz teraz bardzo uważać. Objawy i zachowanie męża są typowe. Być może to początek infekcji związanej z jego "pierwszą miłością". Na to wygląda.
Usłyszysz, ze wasze małżeństwo od dawna było nie takie, że on chce byc sam, a na Twoje teksty o "dziewczynie z Polski" zareaguje złością i zarzuci Ci, ze jesteś niepoważna. Tak to na ogół wygląda.
Nie płacz i nie błagaj. Nie rób z siebie wycieraczki. To bardzo ważne. Nie zaczynaj też w kółko rozmów "o Was".
Nie wiem także, czy ukrywanie przed rodzicami, że coś się dzieje - jednymi i drugimi - to dobry pomysł. Ciekawe, jak by zareagował gdybyś spokojnie mu powiedziała, ze zamierzasz w czasie świąt porozmawiać o tym i ze swoimi rodzicami i z teściami - najlepiej wspólnie z mężem. I że wspomnisz o jego kontaktach z koleżanką - bo Tobie się to nie podoba i ciekawa jesteś opinii w tej sprawie starszych i doświadczonych ludzi.
Prawdopodobnie będzie wściekły lub mocno sie wystraszy.
Nie wierz w żadne słowo o Was. Jeszcze miesiąc temu "kochał".
Kilka razy (udaj że przypadkiem) pochwal go za coś z przeszości - np."pamiętam kiedyś świetnie załatwiłeś pewną sprawę". Facet potrzebuje afirmacji. Wiele spraw, które Ty załatwiłaś czasem warto tak przedstawić, że gdyby nie mąż, to pewnie nic by z tego nie było (bo np. świetnie w czymś doradził). Osoby niedojrzałe bardzo potrzebują afirmacji bo mają na ogół słabą samoocenę i poszukują jej - byc może znalazł ją nie tam gdzie trzeba.
Dawkuj afirmację delikatnie - po kropelce. Większa dawka bedzie natychmiast podejrzana.
Generalnie dumnie i głowa do góry.
Nie nadskakuj, nie przesadzaj - bądź miła i grzeczna, nie daj żadnego petekstu.

Weź pod uwagę jeszcze taką sprawę - powrót do Polski na święta jest pewnie podyktowany ochotą spotkania sie męża z tą osobą.

Trzymaj się. Bądź bardzo ostrożna
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 21:20   

Żabko, czytaj Dobsona! Wydaje mi się, że u Was to dopiero początek kryzysu, więc może uda się zastosować rady z książki i poskutkują. A teraz, jak tu zawsze wszyscy słusznie radzą zajmij się sobą, zmień w sobie co się da, zrób się tajemnicza, żeby mąż się zaniepokoił, stań sie atrakcyjną i usmiechniętą , taką w jakiej się kiedyś zakochał i znajdź sobie jakies własne zajęcie, które Cię wciągnie i pozwoli oderwać sie od myślenia o Was. Mąż może się zauroczył, ale na razie nie ma chyba w planie odejścia, więc pozwól mu zobaczyć co w razie czego by stracił. I bardzo dużo modlitwy, najpierw spowiedź a potem częsta Msza św., różaniec, wezwanie Świętych i Aniołów na pomoc itd. Mnie się chyba na razie udalo, więc i Ty na pewno masz szansę. Pamiętaj: przy mężu bądź super, ale też stawiaj sprawy jasno, tak jak radzi Dobson.
 
     
żabka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-12-07, 22:53   

Dziękuje Kochani za wasze rady i wsparcie, bardzo mi one pomogły, cieszę się, że nie jestem tak na prawdę z tym sama, że są ludzie na tym świecie, którym nie jesteśmy obojętni!

Wczoraj znowu było zpięcie między nami, znowu ostre, znowu były łzy niestety....
ja się tylko zapytałam, dlaczego jest taki smutny, kiedy wychodziliśmy ze sklepu, kierując się do auta.
Wygarnął mi znowu wszystko od poczatku, że midzę tylko czubek własnego nosa, że go nie doceniam, że jest nieszczęśliwy, że najchętniej spakowałby się i wrocił do Polski ( trzyma go tylko to,że tu mamy swój dom, że jest kredyt, który trzeba płacic ) że ma mnie dośc, że jestem teraz miła tylko dlatego, że czuję "nóż na gardle" ,ale on wie, że to tylko pozory, że ja udaje, że on chce zacząc życie od nowa, ale beze mnie.....
Powiedziałam, żeby zaczekał jeszcze, że możemy zacząc nasze zycie od nowa razem to poeidział mi, że dlaczego ja nie chcę zrozumiec, że on już nie chcę ze mną życ, że mam wkońcu zrozumiec, że nie zawsze musi byc tak jak ja tego chcę, że mam dac mu spokój....ja już tylko sluchałam, jak wryta....czułam się jakby mi ktoś w łeb strzelił......
Powiedziałam tylko, że jeżeli chcę spokoju to mu go dam!
Po czym on się zabrał i poszedł z pieskiem naszym kochanym na spacer, nie wspominałam wcześniej o naszej cudownej beagelce Neli, ma 1,4 m-ce i tylko ona nas łaczy, oboje zwariowalismy na jej punkcie!! Moja przytulanka, moje lekarstwo na moją samotnośc.....kiedy jest przy mnie, od razu mi lżej na sercu.
Gdy wrócił, jak co niedzielę pojechał grac w piłkę, wrócił ok 21. wiem, że się spotkał z kolegą, może się wyżalił...bo kiedy wrocił, pierwsze słowa były: wiesz wygraliśmy, strzeliłem gola, powiedziałam to super, już nie było tego chleba co zawsze jemy, ale kupiłem ten twój ulubiony. Poprosiłam, żeby mi wstawił wodę na herbatę, odpowiedział, że nawet mi ją zrobi jak chcę, spytał jaką....potem wipiłam herbatę, poszlam spac, on zostal na dole, potem przyszedł do sypialni, i nie było żadnej bliskości...nie spałam calą noc, w dodatku kaszel mnie męczy. W pracy jakoś minęło, dobrze, że jest jej dużo, bo całkowicie się pochłonęłam pracy.
Teściowa wie, że jest cos nie tak, nie wie wszystkiego, nie zna szczegółów. Kiedy dzisiaj do niej zadzwonił, ona zapytała się co tam między nami się dzieje, odpowiedział jej, że trochę się zagalopował....nie wiem co o tym myslec, mówił jej o świętach, że sie powoli szykujemy...
nic już nie rozumiem, ale nie chcę nasiskac, tak jak mi pisaliście, zajmę się teraz sobą, zadbam o swoje potrzeby, juz nie chcę płakac....pozostawię to tak jak jest, ale jak długo... a może do niego coś dociera, że tak powiedział, może jednak rozumie, że nie chce mnie stracic, że to zauroczenia, starą-nową miłością powoli mija, że była ta ciekawośc, która już się skończyła....mam nadzieję i modlę się o to każdego dnia....
Buziaczki!!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."













"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"

Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9